MOJA "DZIWNA"
PAMIĘĆ Z PRZESZŁOŚCI
Ten wpis będzie nietypowy i zapewne inny niż wszystkie do tej pory. Być może niektóre osoby mogą po jego przeczytaniu poczuć się w jakiś sposób dotknięte, być może uznają mnie za szaleńca, głupca lub osobę która ma bardzo bujną wyobraźnię, trudno, to jednak nie ma żadnego znaczenia. Relacje które przytaczam są moje, tylko moje. Dzielę się nimi tylko dlatego, aby móc w jakiś uporządkowany sposób opisać tematy które zamierzam tutaj również zaprezentować. W każdym razie relacje te dotyczą tylko i wyłącznie mojej osoby i powiem więcej, są one już odległą przeszłością do której ja nie wracam, bo nie ma to większego sensu (niestety jednak muszą wyjaśnić parę rzeczy i dlatego pojawił się ten wpis). W każdym razie ci, którzy poczują się w jakiś sposób dotknięci (z różnych powodów), mogą nie czytać tego, co tutaj napisane. Dziękuję.
Wszystko zaczęło się gdy miałem trzy lub cztery lata. Wówczas to, co noc miałem ten sam sen, który dla tak małego dziecka jakim wówczas byłem, był koszmarny, wręcz przerażający. Śniło mi się bowiem że znajduję się w środku dużego, ciemnego lasu, jest noc a ja biegnę przez ten las - uciekam przed kimś, lub przed czymś. Gdy odwróciłem głowę zobaczyłem trzy ścigające mnie... czarownice. Biegły za mną, a ja już ze zmęczenia nie miałem sił by dalej uciekać. Nagle potknąłem się o korzeń drzewa (lub kamień - nie pamiętam dokładnie) i upadłem na ziemię. Gdy już, już miały mnie dopaść - budziłem się. Zawsze budziłem się w tym samym momencie, w chwili gdy już były przy mnie. Ten sen trwał dosyć długo, z kilka tygodni, noc w noc, a ja wiedząc że "to" znów powróci, bałem się zasypiać. Pamiętam że płakałem gdy moi rodzice odprowadzali mnie do łóżka, nie chciałem zasypiać, bojąc się że znów mi się to przyśni. I tak było, "to" wracało co noc. I choć mama uspokajała mnie mówiąc że to tylko sen, że nic złego mnie nie spotka, ja jej nie wierzyłem. Często leżałem w łóżku do rana przy zapalonym świetle, bojąc się zamknąć oczy i zasnąć. Z czasem jednak to minęło (po kilku tygodniach) i już nigdy nie wróciło, a ja szybko o tym zapomniałem.
Kolejne "dziwne" wizje pojawiły się gdy miałem ok. 10-12 lat. Jednak te "obrazy" były już zupełnie inne, łagodne, miłe i ciekawe. Widziałem w nich kilkuletniego chłopca raz w towarzystwie mężczyzny i kobiety, raz jedynie w obecności mężczyzny, innym znów razem w towarzystwie samej kobiety. Widziałem również owego chłopca siedzącego nad brzegiem rzeki, siedział pod drzewem i odpoczywał. Pamiętam dokładnie twarze mężczyzny (kobiety mniej - prawie wcale). Mężczyzna miał ciemną, krótko przystrzyżoną brodę, kobieta była w średnim wieku. Pamiętam też że dochodziło do konfliktów między owym chłopcem, a mężczyzną. Zawsze później pojawiał się obraz chłopca nad brzegiem rzeki. Przekazy te były tak dziwne i niezrozumiałe wówczas przeze mnie, że moich rodziców wprawiałem w stan pewnego zakłopotania gdy opowiadałem o tym w obecności ich znajomych. Ja zaś nie wiedziałem dlaczego to "coś" spotkało mnie i co "to" właściwie jest. Następnie to też ustało. Potem były studia i praca, gdzie już zupełnie nic nie powracało, a ja o większości z tych dziwnych wizji po prostu zapomniałem.
"Przebudzenie" przyszło jakieś dwadzieścia lat temu. Wówczas wszystko zaczęło układać się w spójną całość. Poszczególne, chaotyczne i zupełnie przypadkowe obrazy zaczęły się "porządkować" i układać w logiczny ciąg. Dzięki temu przypomniałem sobie... moje poprzednie wcielenie. Wiem że brzmi to dziwnie, nieprawdopodobnie albo głupio, kto chce może tutaj dołożyć coś od siebie, ale jak wspomniałem wyżej - to jest moje prywatne doświadczenie i tyle. W każdym razie wiem kim byłem w poprzednim życiu, gdzie mieszkałem, co lubiłem a czego nie, kiedy mniej więcej żyłem (nie pamiętam jednak dokładnego roku, ani swego imienia, ani nazwy miejscowości w której żyłem - zresztą obecnie nie ma to już żadnego znaczenia). Wreszcie to, co "pamiętam" najdokładniej, to własną śmierć w poprzednim życiu. Ale od początku.
Urodziłem się w rodzinie chłopa i żyłem w jakiejś wiosce. Ów mężczyzna opisany wyżej to właśnie był mój ojciec z poprzedniego życia. Pamiętam że nienawidziłem pracy na roli, ani wszystkiego co wiąże się z wykonywaniem obowiązków chłopa. Często dochodziło na tym tle do kłótni z moim "ojcem". Wówczas uciekałem do swojej samotni - nad brzeg rzeki, gdzie godzinami rozmyślałem. Bardzo to lubiłem, ale nie podobało się to mojej rodzinie (głównie ojcu). Moje życie nie było zbyt obfitujące w doświadczenia. Pamiętam szczególnie dokładnie moment własnej śmierci.
Zginąłem jako kilkunastoletni chłopak. A jak do tego doszło? Pamiętam że zbudził mnie tętent końskich kopyt i krzyki ludzi. Gdy wyszedłem przed dom (a raczej chłopską chatę?), zobaczyłem żołnierzy na koniach, trzymających w rękach płonące pochodnie - podpalali wioskę i mordowali mieszkańców. Pamiętam wyraźnie, bardzo wyraźnie owe płonące pochodnie. Pamiętam też, że wówczas po raz ostatni spojrzałem na moich rodziców (myślę że to wówczas właśnie dokładnie ich zapamiętałem, szczególnie ojca). Następnie ruszyłem w stronę ciemnego lasu. Kilku żołnierzy (chyba trzech), pobiegło za mną. Uciekałem, choć już brakowało mi sił, aż wreszcie potknąłem się o coś i upadłem. Wówczas mnie dopadli i przebili jakimś sztyletem. Tak zakończyłem swoje poprzednie wcielenie.
Potem zrozumiałem że to, co przyśniło mi się w dzieciństwie, było jedynie pamięcią retrospektywną mojej ostatniej śmierci. Wszystko przypominało mi się więc od "końca".
Dodam jeszcze, że wszystko to o czym napisałem, przypomniało mi się dopiero, gdy skończyłem 25 rok życia. Sześć dni po moich urodzinach, mój ojciec, na moich oczach zginął tragiczną śmiercią zgnieciony przez dwa autobusy. Pamiętam to dokładnie, ostatnie chwile jego agonii, i to że szybko do mnie dotarło że już nie mam ojca. Sprawcą tej śmierci był kierowca autobusu który zmieniał się wówczas z innym kierowcą, swym zmiennikiem i nie zaciągnąwszy hamulca ręcznego, na stwierdzenie tamtego żeby wcisnął hamulec, pomyliły mu się pedały i zamiast hamulca wcisnął... gaz. Widziałem to na własne oczy, bo to był kierowca z firmy, której jednym z właścicieli był właśnie mój ojciec. Pamiętam że tylko stwierdziłem wówczas, gdy zobaczyłem krew na szybie: "Paweł, zabiłeś mi ojca!" Wiem tylko też że podszedłem do ojca który już kanał, i powiedziałem mu ostatnie słowa: "Kocham cię, wkrótce się spotkamy!".
Pamiętam że przez cały miesiąc po pogrzebie nie byłem w stanie do siebie dojść. Dzień w dzień chodziłem na cmentarz bez względu na porę dnia (zdarzało się nawet w nocy, gdy nie mogłem wcześniej 🥴). Pamiętam że zadawałem sobie pytanie dlaczego to nie ja wówczas zginąłem i nie mogłem uzyskać satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie wiedziałem też co mam ze sobą zrobić, gdyż moje relacje z ojcem były bardzo dobre. Nawet z mamą nie miałem tak dobrych relacji jak z ojcem. Byłem więc psychicznie totalnie zniszczony, wręcz zdruzgotany. I nagle stało się coś bardzo dziwnego, zupełnie niewytłumaczalnego. W mojej głowie (całkowicie niezależnie ode mnie), pojawiła się myśl, która brzmiała następująco "Spokojnie, nic się nie stało!" To było tak głupie, tak niedorzeczne w tamtym czasie, że nie potrafiłem pogodzić się z tą myślą, mówiąc sobie: "jak nic się nie stało, skoro się stało". Ale ta myśl non stop powracała i to do tego stopnia, że całkowicie nade mną zatriumfowała, dając mi totalny spokój, opanowanie i wyciszenie. Przestałem myśleć dlaczego to on zginął a nie ja, przestałem snuć różne dziwne teorie, po prostu spokój, totalny relaks (choć brzmi to dosyć dziwnie, biorąc pod uwagę sytuację). Dziś już wiem że "sprawcą" tej myśli, jaka wówczas pojawiła się w mojej głowie, był właśnie... ojciec. Wiem! Swoją drogą to też jest przerażająca siła, siła naszego umysłu przytoczę mały przykład, w chwili gdy zginął mój ojciec zgnieciony przez dwa autobusy (jeden uderzył w drugi, a ojciec stał między nimi - ogólnie rzecz biorąc straszna śmierć) w naszym domu, w pokoju taty ze ściany spadł zegar i rozbił się na drobne kawałki.
To właśnie po śmierci taty te wszystkie wizje z mojego dzieciństwa, dawno przeze mnie zapomniane sny (których nikt normalny nie pamiętałby, bo każdy człowiek stara się usuwać z pamięci wszelkie negatywne wspomnienia, a tym bardziej negatywne sny - po co bowiem rozprawiać nad koszmarem, który śnił się gdy miałeś 4 lata?) zaczęły się ponownie porządkować. To właśnie wówczas przypomniałem sobie o nich i przypomniałem sobie o swoim poprzednim wcieleniu. Proszę wszakże aby każdy, kto to przeczytał zdawał sobie sprawę, że to jest tylko i wyłącznie moje doświadczenie. Pozwolono mi przypomnieć sobie tamto wcielenie z jakiegoś względu, zapewne było to dla mnie korzystne w tym życiu i tak to właśnie interpretuję. To tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz