OSTATNIA WOJNA
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA
EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. VI
Polityka Lacedemonu po 404 r. p.n.e. i zwycięstwie w długiej wojnie z Atenami oraz ich sojusznikami ze Związku Morskiego, polegała na całkowitej hegemonii nad "wyzwolonymi" ateńskich okowów miastami Hellady. Oczywiście charakter spartańskiej i dominacji ulegał pewnym zmianom, fluktuacjom, ale był niepodważalny przez kolejne 33 lata, jakie minęły od zakończenia wojny peloponeskiej (pierwotnie spartański generał Lizander - o którym więcej pisałem w poprzedniej części - narzucał nie tylko pokonanym polis rządy oligarchów, ale przede wszystkim bardzo ograniczoną kilku lub kilkunasto, ewentualnie kilkudziesięcioosobową klikę rządzącą danym miastem, która była całkowicie podporządkowana interesom Lacedemonu. Takie reżimy wprowadzono w Atenach, Tebach, Koryncie, Elidzie i wielu innych polis. Elida bodajże została ukarana przez Spartę jako pierwsze miasto już po zakończeniu wojny, a powodem tego była odmowa Elidyjczyków przywrócenia zawodników Lacedemonu do Igrzysk Olimpijskich - Elida, na którym to terenie znajdowała się Olimpia, wykluczyła Spartę z Igrzysk już w roku 420 p.n.e. Poza tym Elida udzieliła również schronienia demokratycznym wygnańcom z Aten po 404 r p.n.e. Lacedemończycy nie mogli tolerować takiej próby podważania ich hegemonii, dlatego też wystosowali ultimatum w stronę Elidy, żądając aby Elidyjczycy udzielili autonomii periojkom, mieszkający na południe i na wschód od samego miasta Elida. Był to oczywiście jedynie pretekst do wojny, po którego odrzuceniu - co było do przewidzenia - Sparta zaatakowała Elidę (402 r. p.n.e.). Jednak wbrew temu co sądzono w Lacedemonie, ta wojna nie była wcale łatwa, trwała ponad dwa lata, I choć ostatecznie Elida musiała się poddać (400 r. p.n.e.) to jednak nie utraciła kontroli nad Olimpią, co najwyżej musiała zburzyć obwarowania portów w Fei i Kyllene, które to przeszły teraz pod kontrolę Lacedemonu, a także musiała wydać swoje okręty). Dominacja dekarchów (czyli rządów najczęściej dziesięciu oligarchów) ustanowionych przez Lizandra w kontrolowanych przez Spartę polis Hellady, bardzo szybko, bo już w 403/402 r. p.n.e. zostały zastąpione przez eforów (taki spartański rząd złożony z pięciu wybranych na rok urzędników) przez tzw.: patrioi politeiai (ustroje przodków), które były niczym innym, jak kolejną formą rządów oligarchicznych, z tym tylko że nie była ona już tak bardzo "skastowana" jak w projekcie Lizandra.
Jednak wymuszanie spartańskiej dominacji ukazywało niekiedy bardzo niepokojące tendencje, z którymi należało się uporać, jeśli chciano aby hegemonię Lacedemonu nad Helladą utrzymać. Już w drugim roku wojny w Elidzie (401 r. p.n.e.) Spartanie zażądali przysłania im wsparcia ze strony sojuszników, czyli Koryntu i beockich Teb (zwane również miastem o siedmiu bramach, dla odróżnienia od Teb egipskich - miasta o stu bramach), jednak oba te miasta odmówiły. W Koryncie oczywiście panowała oligarchia i miasto to (prócz tego jednego nieprzyjemnego zdarzenia) nie stanowiło większego problemu dla Lacedemończyków. Inaczej sprawa układała się z Tebami. Polis to było największym miastem Beocji, a co za tym idzie, zawsze miało tendencję do dominacji, a nawet podboju i całkowitej kontroli tamtejszych miast. Stworzony przez Teby Związek Beocki niczym się nie różnił od późniejszego Związku Morskiego pod hegemonią i kontrolą Aten (no, może był nieco mniej opresyjny). Powstał on prawdopodobnie (bo nie ma co do tego pewności) w latach 30-tych lub 20-tych VI wieku p.n.e. i od początku dominacja Teb była w tym Związku niepodważalna, a inne miasta musiały się z tym pogodzić. Nie wszystkie oczywiście dobrowolnie chciały wstąpić do Związku, niektóre trzeba było zmusić militarną presją. Gdy więc Tebańczycy chcieli zmusić do przystąpienia do Związku Beockiego mieszkańców Platei (miasta leżącego na południowy-zachód od Teb), ci zawarli sojusz z Atenami (519 r p.n.e.), przez co Tebańczycy musieli odpuścić, nie chcąc sprowokować większej wojny. Jednak ten akt swoistej "niesubordynacji" Platejczyków (oczywiście w rozumieniu mieszkańców grodu Kadmosa - czyli Tebańczyków), spowodował że stali się oni wzajemnie dla siebie śmiertelnymi wrogami. Rządząca w Tebach oligarchia już w roku 506 p.n.e. postanowiła rozwiązać ten problem i zdobyć Plateje, a co za tym idzie dokonać wyprzedzającego ataku na Attykę, aby Ateńczycy nie zdołali przyjść Platejczykom z odsieczą. Kampania roku 506 p.n.e. skończyła się klęską Teb i powrotem do dotychczasowego status quo. Te niepowodzenia (jak również różnice ustrojowe panujące w Atenach, Tebach i Platejach - gdzie również wprowadzono na wzór Aten demokrację), powodowały, że Tebańczykom coraz bliżej było do Sparty, choć nie zawarli oni z nią jeszcze żadnych przymierzy.
Gdy w latach 492-491 p.n.e. perscy posłowie objeżdżali greckie miasta, żądając podporządkowania się Królowi Królów na zasadzie przekazania przez poszczególne polis "ziemi i wody" (było to czysto formalne podporządkowanie, realnie te miasta nadal mogły rządzić się według własnych praw, a nawet mogły się bogacić, wysyłając swoje towary na ogromny rynek perskiego Wschodu, który docierał aż do rzeki Indus) Tebańczycy (jak i inni Hellenowie przystali na te żądania, widząc zapewne okazję do zbicia majątku w intratnym handlu "z Medami"). Niektórzy historycy sugerują, że to, co odbiło wówczas Ateńczykom, którzy odmówili przyjęcia tej - w zasadzie czysto symbolicznej - podległości Imperium Perskiemu, to była niechęć Aten do Teb, które już wcześniej podporządkowały się Królowi Królów. Odmowa Aten była wyjątkowa w greckim świecie, ale gdy wsparła je również Sparta swoją odmową, rozpoczęły się sławetne wojny grecko-perskie, które uczyniły z tych dwóch polis najpotężniejsze ośrodki Hellady. Po I wojnie perskiej (w roku 490 p.n.e.) wcześniej zawarte umowy z greckimi polis, stały się jakby tymczasowo nieaktualne (do kolejnej inwazji Persów). Po dekadzie obaw i przygotowań do kolejnej inwazji, ruszyła ona wiosną roku 480 p.n.e. i była znacznie potężniejsza i liczniejsza niż ta pierwsza. Gdy król Sparty Leonidas I wyruszył ze swą armią na przesmyk Termopile, wówczas jednym z kontyngentów który go wsparł, byli Tebańczycy, w sile 400 hoplitów. Jednak po klęsce w tej bitwie i ostatecznym zmiażdżeniu Greków przez niezliczone perskie zastępy, Tebańczycy wysłali do Króla Królów posłów, że gotowi są przystać na takie jak pierwotnie warunki, czyli podległości Imperium achemenitów, z zagwarantowaniem prawa do suwerennych rządów wewnętrznych, oraz możliwości zarobkowania poprzez sprzedaż własnych towarów na ogromnym rynku perskim. Persowie przystali na to i odtąd Tebańczycy wiernie im służyli (kontyngent tebański walczył po stronie Persów w przegranej przez nich w bitwie pod Platejami w 479 r. p.n.e. Notabene Plateje zostały zniszczone przez Persów jeszcze w roku 480 p.n.e., a ludność stamtąd zbiegła na Parnas i do Amfissy). Po klęsce Persów i wycofaniu się ich z Grecji, a następnie ofensywie ateńsko-spartańskiej na wyspy i wybrzeża Morza Egejskiego oraz Azji Mniejszej, wszystkie polis, które skompromitowały się podległością Królowi Królów, były uważane za pariasów, niegodnych imienia Helenów. Ten los dotknął również Teby, którym odebrano (po roku 479/78 p.n.e. dominację w Związku Beockim).
Gdy jednak wybuchł konflikt pomiędzy Atenami a Spartą o przewodnictwo nad Helladą i gdy doszło między tymi polis do otwartej piętnastoletniej wojny (w roku 460 p.n.e.), Tebańczycy mieli nadzieję że ich los wreszcie się odmieni. Po zwycięstwie Lacedemończyków w bitwie z Ateńczykami pod Tanagrą w 457 r p.n.e., ci postanowili przywrócić Tebańczykom przewodnictwo w Związku Beockim, ale... nie trwało to długo. Ateńczycy bowiem się przegrupowali i po dwóch miesiącach ponownie ruszyli do boku, a następnie w bitwie pod Enofytą (w tym samym 457 r p.n.e.) odnieśli zwycięstwo, pokonując Tebańczyków i ich sojuszników ze Związku Beockiego. Ateńczycy teraz zdobyli Teby i zburzyli ich mury miejskie, a następnie przez kolejne dziesięć lat kontrolowali całą Beocję, Fokidę i Lokrydę Opuncką (w Tebach utrzymał się jedynie garnizon na wzgórzu Kadmei, będącej prawdziwą twierdzą nie do zdobycia). Teby i inne miasta Beocji kontrolowano poprzez zainstalowanie tam rządów demokratycznych, ale ostatecznie lud zbuntował się przeciwko podległej Atenom władzy, obalił demokratów w Tebach (i innych polis beockich) a następnie w bitwie pod Koroneą (447 r. p.n.e.) zwyciężył Ateńczyków i odzyskał suwerenność. Związek Beocki odrodził się znów pod dominacją Teb. Po zakończeniu 15-letniej tzw.: I wojny peloponeskiej i podpisaniu pokoju trzydziestoletniego w 445 r. p.n.e. niechęć pomiędzy Atenami a Tebami utrzymywała się przez cały ten czas, tym bardziej że Ateńczycy ponownie stali się rzecznikami suwerenności Platei. Gdy więc 431 r. p.n.e. wybuchła II wojna peloponeska pomiędzy Atenami (i ich sojusznikami ze Związku Morskiego) oraz Lacedemonem (i jego sojusznikami ze Związku Peloponeskiego), Tebańczycy natychmiast ruszyli przeciwko Platejom, aby ostatecznie je sobie podporządkować. Ponieważ nie byli w stanie zdobyć miasta, wysłano posłów, by wynegocjowali możliwość powrotu Platei do Związku Beckiego, ale mieszkańcy wymordowali owych posłów, a następnie - będąc już pewnymi że uzyskają azyl w Atenach - w marcu 431 r. p.n.e. wyprowadzili całą ludność z miasta i przenieśli się do Aten, gdzie osiedlili się pomiędzy Długimi Murami (wybuch późniejszej zarazy jaka spadła na Ateny, był właśnie powodem tak wielkiej liczby różnych uchodźców - nie tylko z Platei, którzy rozbijali koczowiska na linii Długich Murów łączących Ateny z portem w Pireusie). W Platejach pozostawiono jedynie oddział 400 hoplitów i 110 kobiet (które zapewne miały przygotowywać im posiłek i opiekować się rannymi).
TEBAŃSCY HOPLICI
Tebańczycy wysłali armię do Platei, ale oblężenie ciągnęło się przez ponad trzy lata i ostatecznie miasto zostało zdobyte i spalone dopiero w 427 r. p.n.e. Ateńczycy (po wielkim zwycięstwie nad Lacedemonem pod Sfakterią w 425 r. p.n.e.) postanowili również uderzyć na Beocję i w roku następnym ruszyli z wielką armią, pewni swego (podobnie jak 33 lata wcześniej). Jednak w bitwie pod Delium (424 r. p.n.e.) ponieśli jedną z największych klęsk w czasie tej wojny (wielkim męstwem i bohaterstwem wsławił się w tej bitwie Sokrates, który dzielnie walczył w szeregach hoplitów, a następnie ratował rannych Ateńczyków, wynosząc ich w bezpieczne miejsce). W kolejnych latach Tebańczycy wiernie trwali u boku Sparty (chociaż po 421 r. p.n.e. dochodziło pomiędzy nimi do pewnych niesnasek) i konsekwentnie występowali przeciwko Ateńczykom zarówno na polu bitwy, jak również dyplomatycznie (działali np. w Tespiach, gdzie Ateńczycy mieli wielu zwolenników). W 412/411 r p.n.e. zdobyli Oropos (miasto na granicy Beocji i Attyki) i kontrolowali je aż do końca tej wojny, czyli do 404 r. p.n.e. gdy Oropos uzyskało niepodległość (na żądanie Sparty). To rzuciło pierwszą poważną rysę na wzajemnych stosunkach pomiędzy Tebami a Lacedemonem. Po zwycięstwie Tebańczycy byli jednymi z najbardziej gorliwych zwolenników całkowitego zniszczenia Aten, a ludność zamienienia w niewolników, lub też przeniesienia do innych, mniejszych polis. Lacedemończycy byli jednak temu zdecydowanie przeciwni i nawet najbardziej anty-ateński polityk ówczesnego Lacedemonu (czyli właśnie Lizander), nie był aż tak radykalny w swym przekazie. To była druga poważna rysa na stosunkach tebańsko-spartańskich. Tebańczycy pragnęli bowiem zniszczyć Ateny, widząc w nich stałe zagrożenie dla ich interesów w Beocji (przecież gdyby nie Ateny Plateje już dawno znalazłyby się w Związku Beockim i nie trzeba by było do tego używać aż tak drastycznych metod, jak całkowite zniszczenie miasta). Poza tym w ostatnich latach wojny (szczególnie zaś po zdobyciu przez Spartan ateńskiej twierdzy Dekelea w 413 r. p.n.e.) Tebańczycy (wraz z Lacedemończykami) harcowali po Attyce, grabiąc i niszcząc okoliczne wsie, a także zabierając stamtąd zbiegłych niewolników i ruchomości - teraz zaś nie chcieli tego zwracać. Spartański sprzeciw wobec zniszczenia Aten, a także coraz jaskrawsza lacedemońska hegemonia narzucana Grecji, ostatecznie poróżniły ze sobą te dwa, dotąd sojusznicze polis.
SOKRATES RATUJE RANNEGO ALKIBIADESA w BITWIE pod DELIUM
424 r p.n.e.
Gdy więc w Atenach władzę przejęło 30 Tyranów (czyli reżim zainstalowany tam w ramach lizandryjskich dekarchii), Teby były pierwszym miastem Hellady, które udzieliły schronienia demokratycznym uchodźcom z Aten z Trazybulem na czele (404 r. p.n.e.). Gdy zaś demokraci ostatecznie zwyciężyli i po krótkiej interwencji spartańskiej zawarto rozejm na zasadzie: liberalno-demokratyczny rząd w Atenach, oligarchiczny w Eleuzis (403/402 r. p.n.e.) Tebańczycy wykorzystali ten moment i na przełomie 402 i 401 r. p.n.e. ponownie opanowali Oropos. Tebańczycy wiedzieli że w sytuacji gdy Ateny zostały pokonane, a ich związek morski rozwiązany (i zanim ponownie odbudują swoją potęgę, to może minąć nawet kilkadziesiąt lat), Sparta zaś co prawda potężna i dominująca w Helladzie, ale jednak daleka, to wówczas nadarza się okazja, aby właśnie oni - na czele Związku Beckiego - przejęli dominację w tym regionie. Nic też dziwnego że dotychczasowe prospartańskie stronnictwo polityczne, jakie dotąd władało w Tebach, na którego czele stał niejaki Lontiades, straciło wpływy, a do władzy doszli przeciwnicy Sparty (oskarżani przez swych przeciwników politycznych o "attycyzowanie" - czyli prowadzenie polityki pro-ateńskiej, chodź w rzeczywistości była ona pro-ateńska tylko z pozoru, tak naprawdę opierała się głównie na chęci dominacji tebańskiej w Beocji, a także Attyce, Dorydzie, Fokidzie i Lokrydzie). Tej grupie przewodził niejaki Ismenias. Gdy tylko on i jego zwolennicy objęli władzę w Tebach (403 402 r. p.n.e.) ostatecznie drogi Teb i Sparty rozeszły się. Gdy więc w 396 r. p.n.e. król Sparty Agesilaos II (wybrany królem ok. 400 r. p.n.e. przy poparciu Lizandra, który sądził że będzie w nim miał wspólnika swej polityki) na czele 15 000 armii zamierzał wyruszyć do Azji Mniejszej na wojnę z Persją w obronie greckich miast małoazjatyckich (Lizander sądził, że w tych miastach uda się ponownie wprowadzić pro-spartańskich dekarchów), Teby i inne miasta Beocji, jak również Ateny oraz Korynt - odmówiły udziału tej wyprawie. Agesilaos (dobiegający wówczas pięćdziesiątki), tak się podniecił tą wyprawą, że uznał się za nowego Agamemnona, który prowadzi Achajów na świętą wojnę z Troją i podobnie jak tamten, zamierzał udać się do Aulidy, skąd okręty miały przewieźć go do Azji Mniejszej. Aulida leżała jednak w Beocji i gdy tylko władze Związku Beckiego dowiedziały się że król Sparty przebywa w Aulidzie i tam (wzorem swego bohatera z czasów wojny trojańskiej) składa ofiary bogom za pomyślność "wielkiej panhelleńskiej wyprawy przeciwko odwiecznemu wrogowi", wysłały ku niemu jeźdźców beockich, którzy zakazali dalszego składania ofiar, a te, które już zostały złożone, zrzucono z ołtarzy. Agesilaos - pałając ogromnym gniewem - nie mógł jednak nic zrobić, wsiadł na okręty wraz ze swą armią i odpłyną do Azji Mniejszej, ale nigdy, do końca swych dni nie zapomniał Tebańczykom i Beotom ich świętokradztwa.
Mówiło się również że to zachowanie Teban związane było z ogromną łapówką, jaką za pośrednictwem Timokratesa przesłał im satrapa Frygii Hellespondzkiej (która właśnie była atakowana przez Agesilaosa) Farnabazos II. Tebańczycy również doprowadzili do wybuchu wojny korynckiej w 395 r p.n.e. wspierając Lokrydę w walce z Fokidą. Tym samym Teby i Beocja wraz z Atenami, Koryntem, Argos i Persją oficjalnie znalazła się w stanie wojny ze Spartą i Związkiem Peloponeskim. Wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem, na początku Lizander - skierowany do Beocji - zdołał przeciągnąć na stronę Sparty tamtejsze miasto Orchomenos (co groziło rozpadem Związku Beckiego), jednak szybka kontrakcja Teb i ich sojuszników przy wsparciu Aten, zadała Lacedemończykom klęskę w bitwie pod Haliartos (395 r. p.n.e.) w której to poległ sam sławny Lizander. Król Agesilaos został odwołany z Azji Mniejszej z nakazem szybkiego powrotu do Hellady. Przemierzył stały ląd wzdłuż północnych wybrzeży Morza Egejskiego z zamiarem zaatakowania Beotów od północy i w bitwie pod Koroneą (394 r. p.n.e.) odniósł zwycięstwo nad 20-tysięczną sprzymierzoną armią Beotów, Ateńczyków, Argijwczyków i Eubejczyków. Sukces był ewidentny, ale Agesilaos postanowił wycofać się na Peloponez i tak też się stało, co realnie przekreśliło jakiekolwiek korzyści z tego płynące (w drodze do Sparty Agesilaos odniósł jeszcze zwycięstwo w świetnej bitwie pod Nemeą nad połączonymi armii Koryntu, Aten i Teb w 394 r. p.n.e.). W 392 r. p.n.e. Lacedemończycy zaproponowali zakończenie tej wojny na warunkach autonomii wszystkich wysp i miast w Helladzie (a to oznaczało rozbicie Związku Beckiego) Tebańczycy odmówili. Kilka miesięcy później (392/391 r. p.n.e.) pojawiła się druga spartańska propozycja zakończenia tej wojny, na zasadzie utrzymania Związku Beckiego, pod warunkiem wszak, aby Orchomenos mogło się z tego Związku oderwać. Obecni w Sparcie przedstawiciele Teb zgodzili się ponoć na te warunki, ale po powrocie do swego miasta, nie uzyskali zgody członków Związku Beckiego, co spowodowało że wojna trwała dalej. W 391 r. p.n.e. młody ateński strateg Ifikrates na przylądku Lechajon nieopodal Koryntu, rozbił (na czele samych tylko lekkozbrojnych trackich peltastów), całą marę 600 doborowych spartańskich hoplitów. Wojna koryncka (bo tak się ona zwała) dobiegła końca w roku 387 p.n.e. gdy zawarto pokój pomiędzy Atenami, Spartą, Persją i innymi polis, na mocy którego dwa państwa wychodziły z tej wojny zwycięsko. Pierwszym była Persja, która po 9 z 10 latach ponownie wracała na wybrzeża Morza Egejskiego, podporządkowując sobie wszystkie greckie miasta i wyspy w Azji Mniejszej. Drugim państwem była Sparta, która choć oficjalnie tej wojny nie wygrała, dzięki pokojowi Antalkidasa (bo taką on nosił nazwę, od imienia perskiego posła, który ów dokument podpisał), stała się gwarantem jego utrzymania, a tym samym lacedemońska hegemonia nad Helladą stawała się bezdyskusyjna. Swoje ugrali również Ateńczycy, którzy stali się teraz jedynym obrońcą Greków na Morzu Egejskim, co umożliwiło im odbudowę Związku Morskiego (o czym pisałem w poprzednich częściach). Największym przegranym zaś bez wątpienia byli Tebańczycy.
Pierwotnie zamierzali oni zaprzysiąc ten pokój w imieniu całej Beocji, jako reprezentant Związku Beckiego, ale nie udzielono im takiej zgody, gdyż każde polis zaprzysięgać miało indywidualnie, przez swych przedstawicieli. Oznaczało to realnie osłabienie, a być może nawet rozbicie Związku Beckiego, dlatego też Tebańczycy odmówili podpisania tego pokoju. Gdy zaś na wiosnę 386 r p.n.e. Agesilaos przeprowadził mobilizację członków Związku Peloponeskiego, którzy mieli wyruszyć do Beocji aby ukarać Teby, ostatecznie Tebańczycy zgodzili się podpisać ów pokój, choć uczynili to z ciężkim sercem wiedząc, że to, co planowali jeszcze dziesięć lat wcześniej (czyli dominacja w regionie), właśnie rozpływa się jak sen srebrny Salomei (😉). Po podpisaniu pokoju Antalkidasa Związek Beocki realnie przestał istnieć. Plateje miały zostać odbudowane, a mieszkańcy tego miasta (którzy ponad 30 lat wcześniej schronili się w Atenach, a następnie uzyskali ateńskie obywatelstwo), mogli teraz wrócić do swego dawnego polis (młode pokolenie, które nie pamiętało rodzinnych stron, teraz przybyło do krainy pełnej ruin i musiało swą pracą odbudować miasto do dawnego znaczenia). Wolność uzyskało również miasto Oropos (jako ciekawostkę dodam tylko, że w tym samym czasie, na zachodzie w Italii miasto Rzym - które wówczas było jeszcze w dużej mierze drewnianą wioską z niewielkimi tylko murowanymi budynkami, którymi głównie były świątynie i to w okręgu Kapitolu - zdobyte zostało przez Galów przybyłych z północy pod wodzą Brennusa {387 r p.n.e}.. Miasto zostało zniszczone, ostał się jedynie umocniony rejon Kapitolu, którego obrońcy uniknęli śmierci dzięki świętym gęsiom kapitolińskim, które podczas nocnego ataku Galów ostrzegły obrońców swymi wrzaskami. Ostatecznie obrońcy Kapitolu musieli zapłacić za odejść się najeźdźców, a wszystko ważono na wielkiej wadze, na którą ostatecznie Brennus zrzucił jeszcze swój miecz z okrzykiem "Vae Victis!" - "Biada zwyciężonym!"). Teby zostały politycznie podporządkowane, a władzę w mieście przejęło znowu pro-spartańskie stronnictwo Leontiadesa. Polis to miało również wspierać Spartę w jej kolejnych wojnach.
"VAE VICTIS!" - BRENNUSA
CDN.