CZYLI JAK TO KRÓL
RZECZYPOSPOLITEJ WŁADYSŁAW IV
PLANOWAŁ ODBUDOWAĆ DAWNE
CHRZEŚCIJAŃSKIE PAŃSTWO
W KONSTANTYNOPOLU
1645 r.
IMPERIUM OSMAŃSKIE
Cz. I
Rok 1645 był dla Imperium Osmańskiego dość trudny. Od pięciu lat panował sułtan Ibrahim I, człowiek słaby, bojaźliwy i o chwiejnym charakterze, który głównie otaczał się faworytami i kobietami z haremu, stanowiącymi częstokroć jego najbliższe zaplecze. Przede wszystkim jednak o sprawach tak haremu, jak i państwa decydowała potężna matka Ibrahima - sułtanka Kosem. Przyjrzyjmy się pokrótce tej postaci, bowiem jej dzieje nakładają się na historię osmańskiej Turcji pierwszej połowy XVII wieku. Otóż Kosem, która wówczas nosiła imię Anastazja, została uprowadzona jako nastolatka (miała ok. 14 lat) z greckiej wyspy Tinos, będącej co prawda własnością Republiki Wenecji, ale realnie podporządkowanej Osmanom (wyspa płaciła daninę od ok. 1566 r. jeśli nie wcześniej) przez osmańskich piratów (a raczej handlarzy żywym towarem, którzy przemierzali wybrzeża w poszukiwaniu młodych dziewcząt i chłopców). Miało to miejsce w roku 1604. Potem trafiła wraz z innymi uprowadzonymi na targ niewolników w Konstantynopolu, gdzie szybko została sprzedana do sułtańskiego haremu młodego władcy - Ahmeda I (prawdopodobnie był on jej rówieśnikiem). Tam Anastazja przeszła na islam i otrzymała nowe imię "Mehpeyker" ("Piękna"), które szybko, bowiem już ok. 1605 r. zostało zmienione przez sułtana Ahmeda I - właśnie na Kosem, która to stała się jego oficjalną żoną (Haseki Sultan). W latach 1605-1615 urodziła Ahmedowi pięciu synów i cztery córki.
Były to raczej szczęśliwe i spokojne lata, choć od początku trwała konkurencja pomiędzy Kosem a pierwszą żoną Ahmeda - Mahfiruz Hatun - która to była matką sułtana Osmana II. Mahfiruz w tej konfrontacji była wspierana przez sułtankę Safiye - babkę Ahmeda I, która uważała ją za mniej niebezpieczną od Kosem. Prawdopodobnie jednak Mahfiruz utraciła względy sułtana ok. 1612 r. i została odesłana do Starego Pałacu (będącego miejscem swoistego wygnania kobiet z sułtańskiego haremu - dlatego też pałac ten zwano "Pałacem Łez". Został on odbudowany w jakiś czas po pożarze z 1550 r.). Nie wiadomo tylko czy to wygnanie było całkowite i nieodwracalne, gdyż ponoć w listopadzie 1614 r. Mahfiruz urodziła swego trzeciego syna - Huseyna. W każdym razie lata panowania Ahmeda I upływały Kosem na rywalizacji z trzema innymi kobietami - Mahfiruz, Safiye i Halime - drugą żoną Mehmeda III - ojca Ahmeda. W 1615 r. doszło do wydarzenia bez precedensu, a mianowicie Kozacy, którzy rok wcześniej puścili z dymem potężną Synopę ("Miasto Kochanków" - jak o nim mawiano) i Trapezunt, teraz palili Misewnę, Archiokę, Anchielo i... przedmieścia Konstantynopola. Bezradny sułtan - wraz z sułtanką Kosem - ponoć obserwował pożary z okien swego pałacu, który dodatkowo został ewakuowany (wraz z całym haremem), na wypadek ewentualnego ataku. Kozacy nie obawiali się ani osmańskiej floty i armii, ani też obecności sułtana, gdyż jak mówił na sejmie 1618 r. hetman Stanisław Żółkiewski (relacjonując kozackie rajdy na wybrzeża Morza Czarnego): "Kozacy bezpiecznemi będąc, nie uchodzili, ale łupili" - co dobitnie oznacza, że nie obawiali się oni tureckiej armii.
W 1616 r. sytuacja się powtórzyła, ale Kozacy nie dotarli już do Konstantynopola i wcześniej zawrócili (choć w mieście wybuchła panika, mawiano wręcz iż jest to kolejna chrześcijańska krucjata). Dodatkowo do stolicy Imperium przyjechał wówczas nowy poseł cesarza rzymskiego, który ostentacyjnie w towarzystwie kilku arystokratów wjechał do miasta z chorągwią Jezusa Chrystusa przybitego na krzyżu (mieszkańcy miasta uznali to za zły znak i dowód na to, iż szykuje się nowa krucjata przeciwko państwu osmańskiemu). A tymczasem sułtan Ahmed zapadał na zdrowiu, co musiało stawiać pytania o następstwo tronu w wypadku ewentualnej śmierci władcy. Kosem znała barbarzyński sposób, praktykowany od dziesięcioleci, a polegający na wymordowaniu wszystkich męskich następców tronu przez nowego sułtana, który tym samym likwidował ewentualne niebezpieczeństwo spisków i zamachów w przyszłości i obawiała się, że nowy władca (a miał nim być najstarszy syn Ahmeda zrodzony z Mahfiruz - czyli Osman) po prostu będzie zmuszony do zamordowania jej synów. Co prawda znała Osmana od dziecka, wychowywała go i kochała jak własnego syna, ale zdawała sobie jednocześnie sprawę że miłość matczyna czy braterska musi ustąpić miejsca twardej polityce, która nie mogła pozwolić na pozostawienie przy życiu ludzi, mogących w przyszłości stać się potencjalnym zagrożeniem dla stabilizacji i bezpieczeństwa państwa. Czyniła więc wszystko, aby zabezpieczyć siebie i swych synów od tego niebezpieczeństwa.
W czasie choroby Ahmeda, nie odstępowała go na krok, robiąc wszystko aby tylko powrócił do zdrowia, ale sułtan słabł z każdym miesiącem (do tego bardzo schudł, gdyż prawie nie przyjmował posiłków). Zaprzestał wszelkich rozrywek (nawet tak ulubionych niegdyś polowań), było więc jasne, że wkrótce odejdzie z tego świata. Celem Kosem stało się teraz zabezpieczenie przyszłości swoich synów, a to oznaczało sprzeciw wobec wstąpienia na tron młodego Osmana. Oczywiście jej synowie byli młodsi od niego więc raczej nie mogli wówczas pretendować do tronu (tym bardziej że jeszcze byli dziećmi), postanowiła więc, że najlepszym kandydatem byłby brat Ahmeda - Mustafa, który jednak był uważany za człowieka niespełna rozumu. Mustafa Szalony (jak o nim mawiano), mógłby przez kilka lat panować, do czasu aż najstarszy syn Kosem - Mehmed (a potem Murad) nie osiągnie wieku męskiego. W tej sprawie znalazła zupełnie nieoczekiwane wsparcie. Udzieliła je sułtanka Safiye, która zdając sobie sprawę z choroby swego wnuka, również postanowiła wysunąć do władzy Mustafę, gdyż wiedziała iż będzie nim można łatwo sterować i dzięki temu powróci ona do władzy w blasku sławy (przebywała bowiem na wygnaniu w Starym Pałacu od stycznia 1604 r.). Haremowe sojusze uległy więc zmianie i gdy tylko sułtan Ahmed I zmarł (listopad 1617 r.), obie sułtanki wysunęły na jego następcę (po raz pierwszy w dziejach Turków Osmańskich zmarłego władcę nie zastąpił jego syn, ale brat) Mustafę Szalonego, zamiast księcia Osmana (świadczy to, iż wpływy Mahfiruz były wówczas niewielkie i wciąż przebywała ona na wygnaniu, albo też matka Osmana już nie żyła, gdyż nie była w stanie zabezpieczyć tronu swemu synowi).
Nowy sułtan - Mustafa I w chwili objęcia władzy miał 26 lat, ale powszechnie uważany był (co najmniej) za dziwaka i odmieńca. Przez wszystkie te lata nigdy nie zbliżył się do żadnej kobiety (wciąż był prawiczkiem). Bardzo mało mówił i wolał albo siedzieć w bezruchu i milczeniu (co np. podczas obrad Dywanu musiało mocno niepokoić wezyrów, paszów i bejlerbejów), albo urządzał sobie żarty (np. zrzucając turbany z głów wyżej wymienionych, lub ciągnąc ich za brody 🤭). Rzucał też złoto rybom i ptakom, biegał po pałacowych korytarzach, a także kazał się szukać dziewczętom z haremu (wcześniej ukrywając się w skrzyni lub w innym dziwnym miejscu). Zarówno Kosem jak i Safiye uważali, iż takiego władcę można będzie łatwo okręcić wokół palca i rządzić zza jego cienia. Kosem liczyła że Mustafa będzie panował z kilka lat, nim jej synowie nie osiągną pełnoletności, ale przeliczyła się. Paszowie doszli bowiem do wniosku, że nie można pozwolić aby szaleniec panował nad państwem, skoro nie potrafi nawet zapanować nad sobą samym, przygotowano więc zamach stanu. Z początkiem 1618 r. gruchnęła wiadomość, iż obłąkany sułtan pragnie pozabijać wszystkich książąt, tym samym ostatecznie eliminując dynastię Osmanów (a ponieważ sam nie miał dzieci byłby ostatnim władcą). Najprawdopodobniej ta plotka była puszczona w obieg, aby łatwiej było można przekonać do sprawy janczarów i lud stolicy. 26 lutego 1618 r. spiskowcy wdrożyli swój plan w życie i obalili Mustafę podczas obrad Dywanu. Wyglądało to następująco: sułtan jak zwykle siedział nieruchomo, nieobecny całej sytuacji, podczas gdy na dziedzińcu już gromadzili się żołnierze, którym pokazano księcia Osmana. Zewsząd rozległ się okrzyk radości, pozdrawiający tego 13-letniego chłopca, jako nowego sułtana. Mustafa został odprowadzony do Simsirliku (do swojej "złotej klatki", gdzie spędził większość życia), a nowym władcą został wybrany Osman II.
Zamach stanu jaki się wówczas dokonał, był bardzo nie na rękę Kosem. Intronizacja Osmana była powodem jej obaw, iż nowy, młody i inteligentny władca (który nie znosił by jakiekolwiek kobiety wtrącały mu się do rządów) doprowadzi do egzekucji jej synów. Postanowiła jednak przypomnieć mu o jej miłości do niego, bo choć była jego macochą, zajmowała się nim tak, jak resztą swoich dzieci. Wysłała więc do Osmana list gratulacyjny, deklarując do niego swą miłość, lojalność i przywiązanie i ofiarowując pomoc w przypadku, gdy o nią zechce poprosić (po śmierci Ahmeda I musiała także przenieść się do Starego Pałacu, więc nie przebywała wówczas bezpośrednio w haremie). Osman odpisał jej że dziękuje, ale pomoc w rządzeniu krajem nie będzie mu potrzebna. W chwili intronizacji Osmana II Imperium Osmańskie nie prowadziło żadnych wojen i ze wszystkimi swoimi sąsiadami miało podpisane traktaty pokojowe (z Rzeczpospolitą traktat w Buszy z 1617 r. na mocy którego Polska miała poskromić Kozaków, by nie plądrowali wybrzeży tureckich, zaś Turcja miała powstrzymywać Tatarów przed atakami na ziemie Rzeczypospolitej. Z Austrią i Cesarstwem Rzymskim od 1606 r. pokój z Zaitvatorok. Z Persją podpisano w 1618 r. pokój w Seravie. Z Wenecją odnowienie kapitulacji w 1618 r. i jedynie z Hiszpanią dochodziło do lokalnych starć na morzu). Było to ważne, gdyż skarbiec państwowy został mocno uszczuplony wypłatami nagród dla wojska z okazji wstąpienia na tron kolejnych władców (w przesięgu roku na dwie intronizacje - Mustafy i Osmana, wydano w charakterze nagród dla żołnierzy ok. 6 milionów sztuk złota). Co prawda do Konstantynopola płynęły (prócz dyplomatycznych gratulacji) również pieniądze (Wenecja obdarowała złotem niektórych dostojników Dywanu, Maroko wysłało złoto i niewolników, zaś Persja przysłała...: cztery słonie, nosorożca, dwa lamparty, trzydzieści siedem rysiów, sześćdziesiąt sukni - większość przetykana złotem - futra z lisów, jedwab i drogocenne tkaniny). Tak oto rozpoczynało się nowe panowanie młodzieńca, który zamierzał rządzić samodzielnie, nie oglądając się na kobiety z haremu i mężczyzn z rady Dywanu.
Nowy, młody sułtan Osman II, odwiedził Stary Pałac (w którym mieszkały wówczas najważniejsze kobiety tego okresu, jego prababka - sułtanka Safiye, prawdopodobnie, bo nie wiadomo czy jeszcze żyła - jego matka, sułtanka Mahfiruz, oraz oczywiście sułtanka Kosem), dopiero po kilku miesiącach od objęcia władzy. Zresztą sam już fakt, że tam pojechał, był czymś niezwykłym, bowiem sułtani raczej unikali wizyt w Starym Pałacu, głównie aby niepotrzebnie niepokoić swych faworyt z haremu, gdyż każda taka wizyta mogła nastręczać przypuszczeń, iż dana kobieta (która została tam zesłana), odzyska swe wpływy i będzie mogła powrócić do haremu. Osman uczynił jednak wyjątek... dla Kosem. Kobieta ta wychowywała go od małego i obdarzała miłością, choć jego matka - Mahfiruz była jej konkurentką do serca sułtana Ahmeda I i władzy nad haremem. Teraz pragnął zapewne jej podziękować za wcześniejsze poświęcenie i miłość. Kosem na jego cześć miała urządzić świetną ucztę i zapewne radowała się, że jej pasierb o niej nie zapomniał. Liczyła zapewne również i na to, że pomimo oddalenia będzie mogła zdobyć wpływ na młodego sułtana, głównie po to, aby chronić swoich synów. Kolejne dni i miesiące upływały jej jednak na rozmyśleniach i obawach, z dala od haremu i blichtru władzy. Tymczasem czternastoletni sułtan wziął się energicznie za rządy nad krajem. Otoczył się swoimi ludźmi (m.in.: swym nauczycielem - Hoca Omerem Efendii oraz szefem eunuchów - Kizlarem Agą). Jego celem było pozbawienie władzy wszechwładnego wezyra Halila Paszy, który to właśnie promował do tronu po śmierci Ahmeda I - wuja Osmana, szalonego Mustafę I. Ale jak na razie reforma funkcjonowania Dywanu była wprowadzana metodą małych kroków.
Mijały miesiące, państwo co prawda nie prowadziło żadnych wojen z innymi krajami, ale nowe panowanie nie miało szczęścia. Otóż od chwili wstąpienia Osmana II na tron, co jakiś czas pojawiały się jakieś "złowróżbne" znaki, przepowiadające nadchodzące nieszczęścia - a to na niebie w Konstantynopolu pojawiła się kometa, a to w dzielnicy kupieckiej wybuchł pożar, który strawił wszystkie stoiska, a to w Budzie ponoć padał krwawy deszcz i leciały z nieba kamienie, a to znów (z początkiem 1619 r.) nad stolicą Imperium oberwała się chmura, a deszcze padały przez trzy miesiące, powodując zalanie większości ulic, minaretów i domów. Najgorsza jednak okazała się plaga szczurów (które wyszły ze swych nor, gdy opadły wody zalanego Konstantynopola) oraz epidemia dżumy, którą te zwierzęta ze sobą przyniosły. To wszystko razem wzięte nie wróżyło dobrze panowaniu młodego i energicznego władcy, który pragnął zapisać się w historii jako wielki zdobywca, niczym Aleksander Wielki czy sułtan Sulejman Wspaniały. Te klęski żywiołowe dały jednak sułtanowi powód, aby pozbyć się wielkiego wezyra Halila Paszy, który został zastąpiony przez Ali Paszę (grudzień 1619 r.) który bardzo szybko zdobył sobie wpływ na sułtana. Ten żeglarz, ofiarowywał Osmanowi najróżniejsze i najdziwniejsze podarki, jednocześnie prawiąc mu komplementy i wynosząc ponad wszystkich innych. Dzięki temu udało mu się nie tylko zająć miejsce Halila Paszy, ale również obalić Kizlar Agę - zarządcę eunuchów, który został odesłany do Egiptu.
Młody sułtan zaufał Ali Paszy, który snuł przed nim wizję wielkich podbojów na miarę Aleksandra Wielkiego. Zajął się też wyszukiwaniem dla sułtana najlepszych koni (Osman II bardzo kochał konie), a także nowych dziewcząt do jego haremu. Władza wielkiego wezyra rosła z miesiąca na miesiąc, a ten zachowywał się niczym prawdziwy sułtan (kazał wtrącić do lochu sułtańskiego kontrolera finansów, który zaczął badać nagły wzrost majątku wielkiego wezyra). Ali Pasza planował wielką wojnę z Wenecją, Hiszpanią i Rzymem, której kulminacją byłoby zawieszenie zielonego sztandaru Proroka na Bazylice św. Piotra i Pawła w Rzymie, ale sułtan Osman kierował swój wzrok w inną stronę. Wychowany na tradycji wielkich władców i zdobywców, zapragnął... podbić Rzeczpospolitą polsko-litewską. W dniach 17 września - 7 października 1620 r. doszło do bitwy pod Cecorą. Spowodowana ona była polską interwencją w Mołdawii, a zakończyła się klęską i śmiercią hetmana wielkiego koronnego - Stanisława Żółkiewskiego (który nie chcąc uciekać, zabił swojego konia, nakazując jednocześnie ratowanie się swemu synowi i innym podkomendnym), mówiąc, iż swą osobą pragnie zagrodzić drogę wrogom w stronę Ojczyzny. Jego głowa została potem odcięta i wysłana do Konstantynopola, zaś sułtan Osman umieścił ją przed wejściem do swego pałacu. Klęska cecorska spowodowała otrzeźwienie szlachty Rzeczpospolitej, która szybko uchwaliła podatki na wojsko, mające zapobiec inwazji osmańskiej, planowanej przez Osmana i Ali Paszę na lato roku 1621.
STANISŁAW ŻÓŁKIEWSKI POD CECORĄ
Nim jednak Osman wyruszył na wojnę, postanowił zadbać o to, aby pod jego nieobecność nikt nie ośmielił się odebrać mu tronu, dlatego też postanowił... zamordować swego przyrodniego brata - szesnastoletniego Mehmeda (z którym przed objęciem władzy rywalizował o względy janczarów). Napotkał jednak na problem, gdyż główny sędzia Anatolii nie chciał wydać fatwy (było to niezbędne aby skazać na śmierć członka dynastii panującej), a ponieważ akt ten musiał zostać uświęcony przez Allaha, Osman nie mógł zabić Mehmeda bez wydanej przeciwko niemu fatwy. Zmusił więc do tego sędziego Rumelii i tak 12 stycznia 1621 r. Mehmed - syn Ahmeda I i sułtanki Kosem został uduszony (nim wyzionął ducha, miał krzyknąć w stronę Osmana: "Obyś szybko zginął szczurze! Oby twoje panowanie było porażką i oby twój los był jeszcze gorszy od mojego"). Ta śmierć dużo zmieniła w stosunku Kosem do Osmana - zrozpaczona matka odtąd będzie robiła wszystko, aby obalić mordercę jej syna z sułtańskiego tronu (prawdopodobnie jednak nie pragnęła jego śmierci). Tymczasem zaczęła się wojna z Rzeczpospolitą. Sułtan, pewny zwycięstwa, otoczony pocztem janczarów, przywdział zbroję swego wielkiego przodka - Sulejmana Wspaniałego i pod zielonym sztandarem Proroka ruszył ku granicy na Dniestrze (7 maja 1621 r.).
Celem Osmana była inwazja na Polskę i jej podbicie (lub zhołdowanie), dlatego też zgromadził do tego celu ogromną armię, liczącą ponad 300 000 żołnierzy (są dane mówiące i o 400 000). Była to potężna siła, stawili się bowiem wszyscy czterej paszowie, siedmiu bejlerbejów, namiestnicy Arabii, Syrii i Egiptu wiodący swoje wielbłądy i oddziały. Do tego mnogość janczarów, sipahów i straży sułtańskiej, oraz oczywiście Tatarów i Wołochów. Prowadzono 10 000 wielbłądów (dźwigających aprowizację i rynsztunek), 20 000 bawołów oraz cztery słonie, które niosły namioty sułtańskie. Osman II widząc swoją potęgę był pewny "połknięcia" Polski, a król Zygmunt III pisał w liście do papieża Grzegorza XV: "Jeszcze nigdy takiej siły nie widziała Europa, ani też podobnej wojny nie zasięga pamięć ludzka; nie trzeba było takich natężeń sułtanom, aby tylu królów i cesarzy zwyciężyć, do podłych warunków pokoju zniewolić". Tymczasem Polacy zmobilizowali 60 000 armię (na taką zostały uchwalone podatki na sejmie w listopadzie 1620 r.) - 14 000 husarzy, 15 000 lekkiej jazdy, 4 000 rajtarów i reszta piechoty. Spodziewano się również dotarcia 40 000 Kozaków atamana Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego. Dowódcą całej armii wybrano hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza (było to pierwsze złamanie zasady, która mówiła że hetmani koronni operują przeciwko Turcji, Tatarom i Moskwie - oraz ewentualnie na zachodzie kraju, a hetmani litewscy przeciwko Szwecji i Moskwie. Jednak ze względu na śmierć hetmana wielkiego koronnego w bitwie pod Cecorą w roku poprzednim, urząd ten nie został jeszcze obsadzony i buława nie została nadana jego następcy). Wojsko w Inflantach na wojnie ze Szwecją powierzono hetmanowi polnemu litewskiemu - Krzysztofowi Radziwiłłowi, powierzając mu jedynie 3 000 żołnierzy.
Papież Grzegorz XV wysłał poświęconą chorągiew ze znakiem krzyża z piersi orła i napisem: "Za chwałę krzyża", oraz kwotę 20 000 złotych. Cesarz rzymski - Ferdynand II Habsburg, z obawy przed turecką inwazją w ogóle nie przysłał żadnej pomocy (w liście do króla Zygmunta usprawiedliwiał się wojną religijną, jaka wybuchła wówczas w Czechach i w Niemczech, a w liście do sułtana korzył się, nazywając "synem sułtańskim"). Anglicy również nie wysłali żadnej pomocy, jedynie rozpropagowali u siebie egzemplarz mowy Jerzego Ossolińskiego, posła Rzeczypospolitej na dwór króla Jakuba I Stuarta. Król Francji, młody Ludwik XIII toczył wówczas walki z hugenotami i powstańcami, sprzeciwiającymi się władzy jego faworyta - Karola de Luynes, więc w ogóle nie odpowiedział na wezwanie o pomoc. Jedyną realną pomoc w postaci żołnierza, dostarczył tylko namiestnik Flandrii - arcyksiążę Albert (kilka tysięcy żołnierzy najemnych). Zarządzono oczywiście pospolite ruszenie, ale z tego łącznie zebrano nieco ponad 10 000 żołnierzy. Szybko jednak okazało się, że liczby te są znacznie przesadzone, gdyż w obozie nad Rzepnicą zebrano jedynie... 10 000 ciężkiej jazdy husarskiej, 1 200 Lisowczyków (lekka jazda - tacy komandosi swojego czasu, którzy siedzi postrach na wielkich obszarach Rosji, Mołdawii, Krymu i europejskiej części Turcji), 7 000 Kozaków i 14 000 piechoty. Łącznie miano zebrać 34 987 żołnierzy, czyli śmiesznie małą liczbę w porównaniu z potęgą sułtana Osmana II. 16 sierpnia 1621 r. wojsko to weszło do twierdzy Chocim nad Dniestrem. 1 września dołączyło 30 000 Kozaków, którzy jednak nie weszli do twierdzy, a pozostali na zewnątrz, celem dokonywania kontrataków. 2 września pojawiły się pod Chocimiem pierwsze czambuły turecko-tatarskie i rozpoczęła się krwawa bitwa, która trwała do 9 października. Zakończyła się ona klęską armii osmańskiej i pomimo śmierci hetmana Chodkiewicza (i tego, że w twierdzy w dniu podpisania zawieszenia broni została już tylko jedna beczka prochu) garstka wojsk Rzeczpospolitej pobiła i zmusiła do odwrotu potężną armię sułtańską, która straciła prawie 100 000 poległych (w czasie jednego z ataków skrzydlatej husarii przeciwko jeździe sułtańskiej - mającej kilkunastokrotną przewagę liczebną - wojska sułtańskie były bezradne i zostały zmuszone do ucieczki. Widząc to Osman II rozpłakał się z żalu i bezsilności.
Osman II był wściekły i trudno mu się dziwić, czuł się już zwycięzcą i panem nowo zdobytych terenów chrześcijańskiej Europy, a tu wracał z podkulonym ogonem, z niczym, totalnie z NICZYM. Jak pisał w swych pamiętnikach Jakub Sobieski (ojciec przyszłego króla Jana III Sobieskiego - zwycięzcy Turków spod Wiednia): "Cała na cienkiej nici wisiała Europa". I rzeczywiście, gdyby bowiem pod Chocimiem poniesiono klęskę, armia turecko-tatarska wlałaby się wgłąb Rzeczpospolitej, a potem mogłaby pójść dalej, do Czech, Niemiec, Austrii, Włoch... Rzymu. Mimo oczywistej klęski, Osman nakazał, aby we wszystkich prowincjach przedstawiać bitwę jako wielkie zwycięstwo i tak właśnie była ona określana (nakazał również oświetlić Konstantynopol z tej okazji). W czasie jego nieobecności w stolicy, jego żona (wcześniej niewolnica, którą otrzymał od Agi Paszy, wyzwolił i poślubił ze względu na jej urodę), Rusinka Milikia (otrzymała imię Aysa), urodziła syna - Omera. Był to zapewne jedyny radosny moment po powrocie sułtana do stolicy z przegranej wojny (którą kazał przedstawiać jako wielkie zwycięstwo). Osman II uważał, że winnymi klęski są janczarzy, którzy miast bardziej przykładać się do wojennego rzemiosła, coraz częściej wiedli beztroskie życie cywili, jednocześnie pobierając żołd (który był ich głównym środkiem utrzymania). Sułtan wiedział dobrze że wojna nie była zwycięstwem a klęską, widział stosy poległych i rannych, a także dezerterów (których ponoć kazał mordować we własnej obecności). Cel teraz był jeden - rozprawa z janczarami. Należało tę formację albo wziąć w ryzy i zmusić do posłuszeństwa, albo też... rozwiązać. I tutaj powstała możliwość dla sułtanki Kosem, odpłacenia się mordercy jej syna pięknym za nadobne.
CDN.