CZYLI JAKIE BYŁY NAJWIĘKSZE
OŚRODKI HANDLU NIEWOLNIKAMI W
STAROŻYTNOŚCI I W ŚREDNIOWIECZU,
ORAZ SKĄD I Z JAKICH
WARSTW SPOŁECZNYCH NAJCZĘŚCIEJ
POCHODZILI KANDYDACI
NA NIEWOLNIKÓW
ANTYCZNA GRECJA
I ŚWIAT HELLENISTYCZNY
(V wiek p.n.e. - II w. p.n.e.)
Cz. II
CHIOS
PIERWSZE NIEWOLNICZE CENTRUM HELLADY
(V - IV wiek p.n.e. )
Cz. II
"MYM WIELKIM SKARBEM JEST MIECZ TEN I WŁÓCZNIA, I PIĘKNA TARCZA, CO MI BOK OSŁANIA; TYM ORZĘ, PLON ZBIERAM, TYM SŁODKI SOK WYCISKAM Z GRONA I TO MNIE CZYNI MYCH PODDANYCH PANEM"
HYBRIAS
(KRETEŃSKA PIEŚŃ BIESIADNA)
Po okresie względnego upadku (ok. 610 r. p.n.e.) ponownie odrodził się wschodni handel, co spowodowało bardzo szybki wzrost dobrobytu na greckich wyspach Morza Egejskiego i w greckich miastach małoazjatyckich. Był on oczywiście związany z otwarciem się rynku wschodniego i południowego na towary wyspiarskie. Chios, podobnie jak Samos, Rodos, Naksos i Milet, bardzo szybko znów się bogacił i choć było to polis, które (w przeciwieństwie do sąsiadów, takiego Samos czy Miletu chociażby) praktycznie nie posiadało żadnych swoich kolonii zamorskich (wyjątkiem jest tutaj jedynie Maroneja, niewielka osada położona na wybrzeżu trackim pomiędzy wyspą Tazos a Chersonezem, która, podobnie jak Chios słynęła z wyśmienitego wina). Jednak w połowie VI wieku p.n.e. Chios i Samos, poczęły powoli ustępować ponownie miejsca takim rynkom jak: Korynt, Rodos, Kreta i spartańska Lakonia. Należy też dodać, że wyspa Chios była jedną z pierwszych w greckim świecie polis, które... wypuściły pieniądze, jako środek wymiany towarowej (pierwsza połowa VI wieku p.n.e.), dotąd bowiem wszelkie rozliczenia odbywały się na zasadzie handlu wymiennego - towar za towar. Jednak gdy w azjatyckim królestwie Lidii zaczęto po raz pierwszy bić złote i srebrne elektrony (lata 80-te VII wieku p.n.e.), greckie wyspy małoazjatyckie (w tym oczywiście Chios) same poczęły bić własne złote statery z wizerunkiem lwa, pszczoły i jelenia. Pierwszym człowiekiem, który rozpropagował pieniądz w greckim świecie, był król Argos - Fejdon. Jednak dopiero z początkiem VI wieku złote (a częściej srebrne) elektrony i statery, rozprzestrzeniły się w innych greckich polis (Ateny biły własną monetę od 593 r. p.n.e., Korynt od ok. 600 r. p.n.e., Chios, Cyrena, Samos, Milet, Efez i Fokaja zaś od 560 r. p.n.e., zaś od 550 r. p.n.e. własną monetę biły już greckie polis w Italii - Tarent, Sybaris, Metapontion, Kroton, Kaulonia i inne).
Bez wątpienia jednak najpiękniejszą i najczystszą monetę świata starożytnego (aż do czasów Filipa II Macedońskiego i jego syna Aleksandra Wielkiego) bili Persowie. Ich monety (zwane sżgloż - swoją drogą sama nazwa świadczy dobitnie, że Persowie mieli duże związki z... cywilizacją słowiańsko-lechicką z północnej Europy), były bez wątpienia najpiękniej wykonane i najwartościowsze w całym ówczesnym świecie antycznego biznesu. Rozwój pieniądza spowodował powstanie trzech grup helleńskich systemów monetarnych: pierwszy zwany jońskim obejmował Milet, Efez, Chios i Fokaję, drugi zwany egineckim - Eginę i okoliczne wyspy, zaś trzeci zwany korynckim - Korynt, Samos, Ateny i Eubeę. Były też miasta-państwa, które odmówiły wprowadzenia u siebie systemu pieniężnego i kontynuowały handel wymienny, były to - Sparta, Kreta i Byzantion, co też szybko doprowadziło do ich ekonomicznej zapaści (Kreta już się nie odrodzi jako ważny handlowy gracz, Sparta skupiła się na rozwoju sztuki wojennej, zaś Byzantion na długie dekady popadł w marazm i swoistą dekadencję - choć przez to miasto przepływały przecież nadczarnomorskie konwoje ze zbożem dla Grecji właściwej). Chios przez długie dekady nie angażował się w żadne konflikty polityczne i militarne, toczone w greckim świecie, przez co rządy nad wyspą sprawowała (nie tak, jak w sąsiednich wyspach i miastach arystokracja, wywodząca swe początki ze sławnych czynów wojennych) oligarchia kupiecka, gdzie "bogactwo zatarło urodzenie" - jak pisze Teogonis, a Alkajos dodaje: "pieniądz to człowiek i żaden biedak nie jest szlachetny ni godny szacunku". Nic więc dziwnego że wyspa ta, tak łatwo popadła w perską zależność, aby tylko czerpać zyski z ogromnego rynku perskiego Imperium. Rynku, który zapoczątkował wielki handel niewolnikami na Chios.
Na Chios nie było ani wielkich ośrodków kultowych helleńskiego świata, ani też żadnych minerałów (prócz może drewna, potrzebnego do budowy okrętów), dlatego też pieniądze trzeba było zarobić inaczej. Jak już wcześniej pisałem, Chios słynęła z wybornego wina i fig, które to stanowiły podstawę ich zamorskiego handlu, ale dopiero rozwój przemysłu niewolniczego (że tak się wyrażę) zapoczątkował prawdziwy napływ bogactwa na wyspę i uczynienie z niej swoistego "niewolniczego centrum handlowego" Hellady. Podbój Królestwa Lidii przez perskiego władcę - Cyrusa II Wielkiego w 546 r. p.n.e. spowodował upadek niezwykle korzystnego handlu małoazjatyckiego. Zdobycie przez Persów Egiptu w 525 r. p.n.e. oznaczało zaś upadek tamtejszych greckich emporiów - Naukratis i Cyreny, które były mocno związane handlem z Chios. Wyspa, która dotąd przeżywała długie lata rozkwitu i dobrobytu, teraz zaczęła powoli tracić na znaczeniu a jej mieszkańcy ubożeli. W 5r. p.n.e. doszło zaś do podwójnej katastrofy, która przesądziła o drodze uległości Chios względem Persji. Otóż ok. 520 r. p.n.e. wybuchł konflikt pomiędzy cyrenajskimi miastami - Cyreną i jej kolonią Barką. Królowa Cyreny - Feretima, chcąc doprowadzić do ponownego podporządkowania Barki swej władzy, poprosiła o pomoc satrapę perskiego Egiptu - Aryandesa, który w tymże 518 r. p.n.e. najechał Barkę, zdobył ją i spalił, zaś mieszkańców zabrał w niewolę (poza tymi, którzy należeli do rodu Battiadów - który panował w Cyrenie i których w zdobytej Barce osobiście ochroniła Feretima). Nie o to do końca chodziło królowej Feretimie, która teraz otrzymała propozycję nie do odrzucenia - albo podporządkuje się Persji i będzie płacić coroczną daninę, dzięki czemu zachowa władzę, albo jej miasto czeka podobny los. Dodatkowo król Persji Dariusz I Wielki nakazał jej zerwać jakiekolwiek handlowe związki z Grecją właściwą i greckimi wyspami. Feretima nie mając innego wyjścia, podporządkowała się Persom na ich warunkach, ale to już oznaczało poważną gospodarczą zapaść wyspy Chios.
FERETIMA z CYRENY
Drugim ciosem pośrednio wymierzonym w wyspę, była... zagłada Samos. W owym 518 r. p.n.e. Persowie bowiem obalili tyrana Samos - Sylosona (którego wcześniej sami powołali, ale gdy próbował zrzucić zależność, stracił i władzę i życie), przy okazji dokonując okrutnej rzezi mieszkańców miasta, po czym wcielono Samos do satrapii lidyjskiej, będącej pod zarządem satrapy Otanesa rezydującego w Sardes. Był to wyraźny sygnał wypuszczony do innych greckich wysp na Morzu Egejskim - "podporządkujcie się, albo zginiecie". Przerażenie wybuchło w całym greckim świecie, oto bowiem wkrótce po zniszczeniu Barki i rzezi Samos, król Dariusz I zwany Wielkim, wysłał wyprawę morską (pod wodzą Greka - Demokedesa z Krotony), aby zbadano wybrzeża Grecji właściwej i południowej Italii, gdzie najłatwiej jest... dokonać desantu morskiego. Od tej pory zagrożona była już cała grecka cywilizacja i nawet miasta tzw.: Wielkiej Grecji (południowa Italia) nie mogły czuć się bezpiecznie. Od 517 r. p.n.e. Chios i inne greckie wyspy (Lesbos, Rodos, Kos), znajdują się już pod perską władzą, deklarując wierność i coroczną daninę, w zamian otrzymując nieskrępowaną możliwość handlu w całym rozległym Imperium, co wkrótce ponownie zaczęło pobudzać gospodarkę wyspy. W 513 r. p.n.e. król Dariusz zorganizował wielką wyprawę na Scytów (ziemie dzisiejszej południowej Ukrainy), idąc szlakiem dunajskim przez Bałkany. I choć wyprawa ta zakończyła się porażką, oraz sprowokowała najazd Scytów na Chersonez (co doprowadziło wówczas do buntu kilka tamtejszych greckich polis), nie spowodowało upadku perskiej władzy nad Chersonezem, cieśninami i wyspami Morza Egejskiego. Buntownicy zaś (głównie Imbros i Lemnos) zostali ujarzmieni i wzięci w niewolę (509 r. p.n.e.). Swoją drogą ci właśnie greccy niewolnicy, staną się jednymi z pierwszych, którzy trafią na rozpoczynający swą działalność (od ok. 510 r. p.n.e.) wielki rynek niewolniczy na Chios.
Ogromny wzrost handlu niewolnikami nastąpił w czasie tzw.: "buntu jońskiego", mającego miejsce w latach 499 - 494 p.n.e. Persów nie interesowała ani forma rządów w podległych im greckich państewkach, ani też wyznawana przez Greków religia (bardzo często sami Persowie się hellenizowali, żeniąc się z Greczynkami i przyjmowali grecką wiarę oraz obyczaje - co nawet było popierane przez perski dwór królewski) pod dwoma wszakże warunkami - całkowitej wierności monarchii perskiej, oraz corocznym, stałym daninom, jakie miały płynąć do czterech stolic imperium: Persepolis, Ekbatany, Babilonu i Suzy. Ci, którzy podporządkowali się tej zasadzie, mogli spokojnie żyć, bogacić się i handlować na wielkim rynku, ciągnącym się aż do granic Indii, ale ci, którzy próbowali się zbuntować, kończyli smutnie (najczęściej byli mordowani, zaś dzieci i młodzież zamieniano w niewolników - młodych mężczyzn np. od razu kastrowano i kierowano do królewskich haremów, zaś dziewczęta przeznaczano na nałożnice Króla Królów - który posiadał haremy w kilku swych stolicach). W 501 r. p.n.e. w bogatej i wciąż niepodległej wyspie Naksos, doszło do zamachu stanu. Dotychczasowi władcy wyspy, bogaci oligarchowie, zostali obaleni przez lud pod przewodnictwem demokratycznych polityków (demagogów - jak bowiem pisał o nich Arystoteles: "Oni to, zwracając się ze wszystkim do ludu, powodują, że rządzą uchwały, nie prawa"). Uciekli więc do Miletu rządzonego przez tyrana (mianowanego przez Persów) Aristagorasa. Ten postanowił przysłużyć się Persom (i jednocześnie samemu wywyższyć, jako chociażby władcę Naksos, lub nawet zarządcę całych Cyklad), prezentując perskiemu satrapie Lidii - Artafarnesowi, plan podboju Cyklad. Twierdził że do tego potrzeba jedynie stu okrętów i jakichś 10 000 żołnierzy.
Artafarnes przedstawił całą sprawę królowi Dariuszowi w Suzie (dokąd się udał) i uzyskał od niego zgodę na zajęcie Naksos i innych greckich wysp Morza Egejskiego. Wystawiono więc flotę, składającą się z... 200 okrętów i ok. 20 000 żołnierzy (Persów, Medów, Fenicjan, Syryjczyków i Anatolijczyków, ale nie Greków), wodzem zaś został mianowany królewski krewny - Megabates, co było wyraźnym policzkiem dla Aristagorasa, który marzył że to właśnie on poprowadzi tę wyprawę. Wyprawa zakończyła się fiaskiem (Persom nie udało się nawet dokonać desantu i przez cztery miesiące roku 500 p.n.e. jedynie blokowali wyspę od strony morza, Naksyjczycy zaś wystawili 8 000 hoplitów gotowych do walki w obronie swej ojczyzny). Megabates wrócił z niczym, o niepowodzenie wyprawy oskarżając właśnie Aristagorasa, który miał ponoć ostrzec mieszkańców Naksos przed Persami. Ten, spodziewając się niechybnej kary i utraty władzy (a być może i życia), postanowił się zbuntować przeciwko perskiej władzy w Milecie (był ponoć do tego namawiany przez poprzedniego tyrana Miletu, swego zięcia Histiajosa, który od lat był przetrzymywany jako zakładnik w Suzie. Histiajos zapisał wiadomość do Aristagorasa, tatuując ją na... głowie swego niewolnika - wcześniej goląc go na łyso. Gdy włosy mu odrosły, wysłał go do Miletu). Na przełomie 500 i 499 r. p.n.e. rozpoczął Aristagoras wdrażanie swego planu. Miał bowiem na celu zrzucenie jarzma perskiego, wymordowanie greckich tyranów na usługach Persów i odparcie perskich załóg do Azji. Poza tym chciał odnowić Związek Joński na zasadach bardziej demokratycznych (sam zrzekł się swej funkcji tyrana Miletu i wydał rozkaz wymordowania wszystkich innych tyranów Jonii - co też się stało). Zwołał też radę Miletyjczyków, pytając się obywateli jak należy postąpić - walczyć czy poddać się Persji?
Prawie wszyscy opowiedzieli się na walką, jedynie historyk Hekatajos, który wcześniej dużo podróżował i zwiedził różne krainy perskiego Imperium, przestrzegał przed tym nierozważnym krokiem, twierdząc że perski monarcha ma tyle wojsk, iż nie sposób ich nawet zliczyć. Radził rozwagę i twierdził że miasto samo gotuje sobie zgubę, pytał się też: "Czy chcecie aby wasze żony i córki, jeśli wcześniej nie zostaną pohańbione, zostały oddane waszym niewolnikom" (jak to miało miejsce chociażby na Samos po sławnej rzezi mieszkańców z 518 r. p.n.e. żony i córki tych, którzy zginęli, zostały oddane jako nałożnice... swym niewolnikom, którzy teraz otrzymali prawa obywatelskie jako nowi mieszkańcy Samos). Niewiele jednak zdziałał, lud był za buntem, za zrzuceniem perskiego jarzma. Widząc że nie zdoła przetłumaczyć współobywatelom swych racji, dodał jedynie że jeśli chcą walczyć, to powinni przede wszystkim zadbać o silną flotę, jako że dzięki temu będą mogli ewentualnie ewakuować się na bezpieczne tereny. Nawoływał więc do budowy okrętów które ochronią miasto od strony morza i w razie potrzeby nierozważny lud na nich się wydostanie z płonącego miasta. Tymczasem wszystko na razie szło po myśli buntowników, miasta Jonii zrzuciły swych (mianowanych przez Persów) tyranów i podjęły się wspólnej walki z najeźdźcą. Hekatajos jednak wciąż był pesymistycznie nastawiony i radził swym współobywatelom: "Jeśli chcecie przeżyć, sięgnijcie po didymskie złoto" (w Didymie mieściła się wielka świątynia boga Apollina), ale Miletyjczycy uznali że byłoby to świętokradztwem i obrazą bogów, dlatego odmówili.
POWSTANIE JOŃSKIE
(499 - 494 p.n.e.)
Na przełomie 499/498 r. p.n.e. Aristagoras wyjechał do Grecji właściwej, szukając sprzymierzeńców. Początkowo skierował swe kroki do Sparty, której król Kleomenes już wcześniej groził Persji interwencją, jeśli ta odważy się napaść na greckie wyspy. Teraz jednak... wahał się. Nie był już tak skłonny do interwencji i pomocy Grekom małoazjatyckim. Ostatecznie odmówił Aristagorasowi swej pomocy (ponoć uczynił tak, gdy usłyszał że stolica Persji - Suza, jest odległa od wybrzeży Azji Mniejszej o trzy miesiące drogi. Zapewne zdawał sobie sprawę z rozmiarów owego państwa i tego, że jego armia na tak wielkim terenie z pewnością uległaby rozproszeniu). Następnie Aristagoras udał się do Argos (konkurenta Sparty na Peloponezie). Argiwczycy zwrócili się po radę do wyroczni delfickiej i otrzymali stamtąd... pogróżkę. Bóg Apollon miał im ponoć przekazać, że Milet, za swą nikczemność zostanie spalony, a jeśli oni mu dopomogą, pójdą w jego ślady. Aristagoras został czym prędzej przepędzony z Argos. Ostatecznie przybył do Aten i tutaj zyskał zrozumienie (Ateńczycy już i tak byli poróżnieni z Persją, odrzucając w 505 r. p.n.e. żądanie króla Dariusza o przywróceniu do władzy obalonego tyrana Hippiasza i spodziewali się perskiego najazdu). Ateńczycy jako pierwsi obiecali więc pomoc dwudziestu okrętów. Do Aten dołączyła Eretria, obiecując wysłanie pięciu okrętów. Zadowolony z chociaż takiego obrotu sprawy Aristagoras, powrócił do Miletu aby objąć dowództwo w walkach z Persami, a przede wszystkim wyprzedzić ich własny atak. Tymczasem przebywający w Babilonie król Dariusz I Wielki, otrzymawszy wiadomość o jońskim buncie i wsparciu ateńsko-eretryjskim, kazał sobie wciąż przypominać o tej zniewadze, nawet gdy siadał do stołu, niewolnik miał mu mówić: "Królu, pamiętaj o Ateńczykach". Zapamiętał, wkrótce wyruszy do Attyki z wielką armią inwazyjną.
Nim do tego doszło, najpierw trzeba było stłumić powstanie małoazjatyckich Greków pod przewodnictwem Miletu. Ale bunt ten (pomimo początkowych sukcesów, jak choćby zdobycie perskiej stolicy satrapii Lidii - Sardes w 498 r. p.n.e. czy przyłączenie się do buntu Greków znad Hellespontu i Byzantion), od początku skazany był na klęskę. Już w roku 497 p.n.e. Grecy ponieśli klęskę w bitwie morskiej próbując opanować Cypr. W tym samym roku padły wszystkie miasta Troady i cieśnin, a także poddały się miasta środkowo-małoazjatyckie. Od roku 496 p.n.e. w zasadzie tylko Milet i kilka innych miast w Jonii wciąż kontynuowało bunt. Ostatecznie w 494 r. p.n.e. flota perska (złożona w ogromnej większości z Fenicjan służących w armii króla Dariusza I) ostatecznie pokonała flotę Miletu i miast sprzymierzonych w bitwie morskiej pod wysepką Lade ,nieopodal Miletu (dziś już nie istniejącą, jako że linia brzegowa nieco się zmieniła i dawna wyspa Lade, to dziś wysunięty cypel ziemi, na który z Miletu można przejść suchą stopą). Sam Milet zaś, prowodyra buntu, zdobyto dzięki podkopom. Południowa dzielnica Miletu doszczętnie spłonęła, teraz rozpoczęła się prawdziwa rzeź mieszkańców miasta (oczywiście rzeź mężczyzn, gdyż kobiety i dzieci zostały wzięte w niewolę). Wyspa Chios jeszcze wówczas nie mogła partycypować w tym niezwykle korzystnym handlu, gdyż... sama była członkiem anty-perskiej koalicji, choć Chioci (podobnie jak Samijczycy i Lesbijczycy) czynili wszystko, aby tylko jak najszybciej zawrzeć pokój z Persami, nim ci ukarzą ich za bunt, ale Persowie nie zamierzali ich wówczas słuchać. Niewolników (a raczej niewolnice i ich dzieci) z Miletu, przewieziono następnie do Suzy, ulubionego miasta władców Persji i część sprzedano na tamtejszym targu niewolniczym, a części łaskę okazał król Dariusz i osiedlił w miejscowości Ampe nad rzeką Tygrys w Mezopotamii.
W 493 r. p.n.e. Persowie ostatecznie wygasili ostatnie, tlące się jeszcze ośrodki buntu, dokonując chociażby ataku na Lesbos, Tenedos i Chios (gdzie żołnierze urządzali prawdziwe polowania na ludzi). Wszystko poszło z dymem, również i świątynie (szczególnie sławna, słynąca wcześniej z pro-perskich wizji świątynia Apollina z Branchidii, którą doszczętnie spalono a jej skarbiec ograbiono i wywieziono do Suzy). Mieszkańcy trzech wyżej wymienionych wysp, jak również Byzantion i Chalcedonu, zostali albo wymordowani, albo wzięci w niewolę (wyłapywano szczególnie chłopców, których kastrowano z przeznaczeniem do służby w królewskich haremach, oraz urodziwe dziewczęta, które miały zostać nałożnicami w owych haremach). Bunt i jego stłumienie, było ogromną katastrofą dla Greków wschodnich jak również Greków kontynentalnych (na których następnie skumulowała się perska zemsta za wcześniejsze wspieranie buntu małoazjatyckiego). Jednak ci, którzy przetrwali tę katastrofę, oficjalnie będąc już poddanymi Króla-Królów i tracąc wszelką suwerenność, w ciągu kilku lat zaczęli się odbijać od dna, a zamieniając Chios w centrum handlu niewolniczego, stali się na powrót bardzo majętni. Na Chios (i innych wyspach oraz w greckich miastach małoazjatyckich) zaczęły pojawiać się wschodnie zwyczaje, jak choćby namaszczanie ciała, zdobienie włosów (również złotem), przekuwanie uszu (również przez mężczyzn). Wyspą zaczął zarządzać mianowany przez Persów tyran a wszelka opozycja była brutalnie tłumiona. Za to pozwolono Chiotom do woli bogacić się w całym Imperium Perskim, z tym że z tej możliwości korzystali głównie majętni mieszkańcy wyspy. To oni zorganizowali prężny ośrodek handlu niewolnikami w mieście Chios (stolicy wyspy) i przez kolejne piętnaście lat (licząc od zajęcia Chios przez Persów w 493 r. p.n.e.), bogacili się na wschodnim handlu, ściągając niewolników głównie z Palestyny i Syrii.
Należy jednak pamiętać, że rynek chiocki był wciąż jeszcze rynkiem dopiero raczkującym i stąd często jest pomijany jako główny rynek handlu niewolniczego. I choć przetrwał do początków IV wieku p.n.e. to i tak dość szybko został zdominowany przez wschodzące rynki niewolnicze, do których należały: Efez, Byzantion, Tanais wreszcie Rodos i ostatecznie Delos. Jeśli więc porównamy chociażby rynek na Chios i na maleńkiej wysepce Delos, to ten chiocki był maleńki (na Delos targ mógł pomieścić do 10 000 niewolników jednorazowo). Zresztą prawdziwa prosperita Chios w handlu niewolniczym trwała dość krótko, zaledwie piętnaście lat. Rządy tyranów i bogacącej się na handlu lokalnej arystokracji spowodowały bunt, który dojrzewał. Zwolennicy anty-perskiej rebelii nabrali wiary w możliwość zwycięstwa, po greckich sukcesach militarnych pod Salaminą i Platejami. Wówczas to w lecie 479 r. p.n.e. do przebywającej pod Eginą koalicji Panhelleńskiej, przybyło sześciu wypędzonych przywódców opozycji z Chios, którzy poprosili króla Sparty - Leotychidasa o wyzwolenie Chios i innych wysp Jonii. Spartanin jednak odmówił pomocy, deklarując że na to przyjdzie jeszcze czas w przyszłości. Po greckim zwycięstwie pod Mykale w tym samym roku, odbył się kongres na wyzwolonym spod perskiej hegemonii Samos, w którym uczestniczyli wodzowie walczących z Persami greckich polis. Tam po raz drugi Spartanie zrazili do siebie Chiotów, deklarując iż Grecy kontynentalni nie mogą w nieskończoność chronić Greków małoazjatyckich, dlatego też postulowali przesiedlić wszystkich Jonów i Etolów do Hellady i obdarzyć ziemią, odebraną ludom które skompromitowały się uległością wobec Persów w czasie ich inwazji na Grecję (m.in.: Tessalom czy Beotom). Zdecydowane weto do tej propozycji postawili Ateńczycy, którzy uważali swoje miasto za praojczyznę wszystkich Jonów. Udzielono więc poparcia Samos, Chios i Lesbos dopuszczając te wyspy do uczestnictwa w Związku Hellenów, który (m.in.) doprowadził do obalenia tyranii na Chios i zainstalowania tam rządów demokratycznych.
Klęska Persji i wyzwalanie się poszczególnych ludów spod jej wpływów, wpłynął jednak negatywnie na dalszy rozwój handlu niewolniczego na Chios, które (wcześniej nie należąc do wielkich) teraz diametralnie jeszcze się zmniejszyło. Jednocześnie Ateńczycy, za sprawą Arystydesa Sprawiedliwego (tytuł ten otrzymał jako podkreślenie jego niezwykłej wprost uczciwości, co było {i jest} bardzo rzadkie w polityce), doprowadzili do zawarcia nowego paktu, który utworzyli jakoby wewnątrz Związku Hellenów i który oficjalnie nie kolidował z interesami Sparty czy jej sojuszników ze Związku Peloponeskiego. Był to tzw.: Związek Morski (potem nazwany po prostu "Ateńskim"), który został powołany jako forma zwykłej... zemsty. Ateńczycy chcieli się zemścić na Persach za spustoszenie przez nich Attyki i spalenie Aten (480 r. p.n.e.) i namawiali do tego inne doświadczone przez Persów greckie polis. Pierwotnym więc celem Związku Morskiego była chęć zemsty na Persach i uderzenia odwetowe na ich ziemie, oraz oczywiście chęć wyzwolenia, pozostających wciąż pod perską okupacją greckich ziem. Do tego powstającego nowego politycznego przymierza, spisanego w Byzantion na przełomie 479 i 478 r. p.n.e. weszła również wyspa Chios. Skarbiec Związku umieszczono na wyspie Delos (stąd Związek ów niekiedy zwany jest również "Delijskim") w tamtejszej świątyni Apollona i Artemidy, gdzie odbywały się też spotkania przedstawicieli Związku (do roku 454/453 p.n.e. gdy skarbiec Związku został oficjalnie przeniesiony do Aten, a sam Związek coraz częściej zaczął przypominać prywatne imperium ateńskie). Chios znalazło się w tymże Związku na dość szczególnych zasadach, które zostały utrzymane do wybuchu wojny peloponeskiej w 431 r. p.n.e., a mianowicie jako sprzymierzeńcy, dzięki czemu utrzymali wewnętrzną niezależność. Utracili jednak całkowicie prymat w handlu niewolnikami, a z początkiem IV wieku p.n.e. ze względu na bardzo silną konkurencję, całkowicie zaprzestali tego procederu.
PS: A w kolejnej części przeniesiemy się do pięknej krainy róż i słońca, która również stała się koszmarem dla tysięcy sprowadzanych na tamtejszy rynek niewolników - czyli na Rodos
CDN.
.jpg)








