WYŚWIETLENIA

29 lipca 2025

MOJE PRYWATNE - "50 TWARZY GREYA" - Cz. I

OPOWIADANIE - 18 +





Poniżej zamieszczam jedno z moich starych opowiadań (sprzed kilku lat). Opowiadanie jest dość mocne (tak mi się przynajmniej wydaje) i raczej dla osób które ukończyły osiemnasty rok życia. Długo też zastanawiałem się czy je umieścić na blogu, nie zamierzam bowiem nikogo tym tekstem obrażać, ot po prostu pewien wytwór wyobraźni, który przyszedł mi do głowy, a który z nudów zapisałem. A jest to jedno z niewielu moich opowiadań, które udało mi się doprowadzić do końca, oraz jedyne o tej tematyce, gdyż...


...JESTEM GORĄCYM MIŁOŚNIKIEM SPANKINGU!




Czyli lania (najczęściej na gołą pupę), kobiecej sempiterny dłonią, szpicrutą, lub batem. Uważam nawet (a wręcz, jestem tego pewien, gdyż osobiście to sprawdziłem), taka "zabawa", ma również działanie lecznicze. Może na przykład doprowadzić do wyleczenia się ze stanów depresyjnych (słyszałem o tym), stresu a nawet może doprowadzić do zaprzestania stosowania wszelkich używek, jak choćby palenia papierosów. Należy jednak pamiętać o intensywności takich "zabaw" w tym przypadku. Jeśli terapia spankingiem ma odnieść sukces, powinno się ją stosować co najmniej 1, a nawet 2 razy w tygodniu (co najmniej. Ostatnio się trochę zaniedbałem w tym temacie - niestety).

Co do mnie osobiście i mojego doświadczenia, to muszę się przyznać, że jeśli porządnie nie wysmagam pupy mej kobiety, to ... cały póżniejszy "power" idzie w niebyt. Po prostu już tak mam, że wystarczy mi chwilka takiej "zabawy" (niekiedy, choć rzadziej - wystarczy mi tylko samo wspomnienie tej chwili, gdy kobieta wystawia mi swoją sempiternę, lub gdy ja zmuszam ją do takiego zachowania), by moja dama była zadowolona (nie chwaląc się oczywiście 😉). Tak to już na mnie działa, choć nie samo bicie mnie tak podnieca, a raczej fakt, iż moja kobieta jest w tym momencie całkowicie zdana na mą łaskę i niełaskę. Jest moja i ja decyduję czym i w jaki sposób ją "ukarać". 

Spanking jest o tyle ciekawą formą terapii (może choćby służyć jako lek w przypadku kryzysu w związku - mnie przynajmniej to pomaga, sądzę więc że i innym by nie zaszkodziło), że pobudza sfery erogenne ciała i pozwala odpowiednio "dostroić" kobietę przez zbliżeniem.


Gdzieś kiedyś wyczytałem bowiem taką oto maksymę:

"BÓL DUSZY, MOŻE UKOIĆ 
JEDYNIE BÓL CIAŁA"



Wróćmy jednak do tematu. Opowiadanie jest bez tytułu, choć oczywiście jest umieszczone w klimacie wyżej wymienionych "zabaw"






Czasami jedna, nieprzemyślana obietnica potrafi zmienić całe życie. Czasami krótka chwila, łut szczęścia, lub nieprzychylny los, może wpłynąć na naszą przyszłość. Dlatego też trzeba bardzo uważać na wszystko, co się mówi. Basia nie myślała o dalszych konsekwencjach, gdy założyła się z Piotrem o to, kto wygra zawody żużlowe. Oboje zgodzili się na zakład amerykański: zwycięzca bierze wszystko. Postanowili, że ten, kto wygra zakład, wypowie jedno życzenie. To życzenie zaś musi być dla przegranego niczym rozkaz - musi je spełnić.

Piotr jeszcze na studiach kochał się potajemnie w Barbarze. Ale ona zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Wolała przebywać w otoczeniu wesołych blondynów z uniwersyteckiej drużyny koszykówki. Piotr zaś był brunetem, do tego raczej rzadko się odzywał. Był zawsze poważny, a nawet trochę ponury. Pełna życia Baśka - fascynowała go i jednocześnie onieśmielała. Lubił z oddali ją obserwować i słuchać tego, co mówiła w gronie swych przyjaciół i przyjaciółek. Czuł że rośnie w nim uczucie miłości do tej dziewczyny, obawiał się jednak, że gdy się z nim ujawni - ona go nie zechce.

Nie spał, nie jadł, myślami wciąż krążył wokół jej osoby. Jej kruczoczarne, długie włosy, śliczne niebieskie oczy, usta wyglądające niczym dwie złączone ze sobą wisienki, no i jej ciało. Ach, jakże jej pragnął. Wreszcie zebrał się w sobie i podszedł do niej. Serce waliło mu niczym stutonowy młot, nogi miał niczym z waty - tak bardzo jednak chciał dobrze wypaść w jej obecności. Gdy Barbara zobaczyła że w jej kierunku zbliża się pewien chłopak, z którym prawie nie rozmawiała, prócz zdawkowego "cześć" - uśmiechnęła się do niego. On poczuł że złapał Pana Boga za nogi, już teraz, już na pewno wszystko się uda. Wymarzona dziewczyna będzie jego.

Stanął naprzeciw niej i długo wpatrywał się w jej oczy, nie mogąc wykrztusić żadnego słowa. Przemógł się jednak w sobie i wyznał dziewczynie co do niej czuje, lecz nim skończył poczuł że jego pierś przebija ostra strzała, która wyrywa mu serce i rozbija na szereg maleńkich kawałeczków. Baśka, ta dziewczyna jego marzeń i snów, po prostu go... wyśmiała. Zrobiła to publicznie, przy całej paczce znajomych. Nogi ugięły się pod nim i mało nie runął na ziemię. To było totalne upokorzenie, upokorzenie jakiego nie mógł sobie wyobrazić i którego nie mógł zapomnieć.

Rzucił studia i wyjechał z Polski. Przeniósł się najpierw do Niemiec, gdzie pracował fizycznie, następnie wyjechał do Wlk. Brytanii, a stamtąd po pewnym czasie do Ameryki. W Stanach pracował jako kucharz, w jednym z podrzędnych bistro. Pewnego razu miał szczęście, jego przepis na piernik ze śliwkami zrobił oszałamiającą karierę. Trochę przez przypadek, do owego bistro, zawitał światowej sławy kiper, który był oczarowany przysmakiem Piotra. Gdy zaś poznał i inne sporządzane przez niego potrawy (których notabene nauczyła go babcia, sama pamiętająca te przepisy przekazywane w rodzinie z pokolenia na pokolenie, gdy wyjeżdżała ze swego rodzinnego Lwowa, po zakończeniu II Wojny Światowej i gdy "wyzwoleńcza" władza sowiecka odebrała jej rodzinny dom - owe przepisy zabrała ze sobą).

Ów kiper wprowadził Piotra na salony, gdzie przygotowywał potrawy dla najznamienitszych gości, kongresmenów, dyplomatów, biznesmenów. Z czasem otworzył swoją własną firmę i... zbił duży majątek. Restauracje z jego imieniem powstawały nie tylko w Stanach, z czasem dotarły do Europy Zachodniej i... również do Polski. Sam już od dłuższego czasu tęsknił za krajem, ale wciąż w pamięci miał tamto szkolne upokorzenie, doznane przez kobietę którą pokochał. Wciąż nie mógł o niej zapomnieć, wiedział że nie znajdzie ukojenia, dopóki nie odpłaci jej za popełnioną zniewagę. Wynajął najlepszych detektywów i kazał im ją odnaleźć.

Okazało się to dość prostym zadaniem, gdyż Barbara pracowała jako sekretarka w jednej z zachodnich firm, mających swą filię w Polsce. Od wynajętych detektywów, dowiedział się także że nie była z nikim związana, gdyż... wszystkie jej dotychczasowe związki dość szybko się rozpadały. Po pół roku wiedział o niej już wszystko. Wiedział w co się ubiera, z kim się spotyka i gdzie. Wiedział, że w sobotnie wieczory spotyka się z przyjaciółką w jednym z nocnych klubów. Tak było tydzień w tydzień, jednak tego sobotniego wieczoru Małgośka nie przyszła. Basia długo jej wyczekiwała, nie wiedziała jednak że za całą sprawą kryje się Piotr.

Poinformował on bowiem policję że w bloku Małgośki znajduje się bomba. Spanikowana dziewczyna zapomniała nawet zadzwonić do Baśki i poinformować ją że dziś nie przyjdzie. A Basia czekała. Zamawiała kolejne drinki i z nudów zaczęła oglądać zawody żużlowe. Przed godziną dwunastą, do baru, przy którym siedziała Basia, przysiadł się mężczyzna w czarnych okularach i ciemnym, skrojonym na miarę garniturze. Zamówił szkocką i głośno zaczął komentować wyścigi. Odwrócił się w stronę Baśki i zaczął komplementować jej urodę. Basia, trochę już znudzona, zaczęła z nim rozmawiać - dla zabicia czasu oczekiwania na przyjaciółkę. Nie rozpoznała w nim dawnego kolegi ze studiów, którego publicznie ośmieszyła.

W pewnym momencie ów mężczyzna zaproponował, by się założyli o to, kto wygra kolejną rundę. Baśka się zgodziła i obstawiła Niemca, on zaś postawił na Francuza. Jednak mężczyzna dodał, iż chce by był to zakład amerykański. Przegrany musi spełnić życzenie zwycięzcy, ale... nie może go poznać przed rozstrzygnięciem zakładu. Basia, będąc już na lekkim rauszu, zgodziła się na ów warunek. Piotr podsunął jej do podpisu kartkę papieru. Wyjaśnił że jest to zobowiązanie, regulujące warunki ich zakładu. Baśka była już "wstawiona", śmiała się i... podpisała.

Pech chciał, że zakład przegrała. Dobry humor jednak jej nie opuszczał. Cały czas myślała, że to może jakiś żart albo że facet każe jej co najwyżej pokazać majtki, zdjąć biustonosz, albo coś w tym stylu. Tymczasem Piotr poprosił by poszła z nim do jego samochodu. Wciąż rozbawiona i lekko zaintrygowana, poszła za nim. Jeszcze wówczas wydawało jej się to zabawne, ot ciekawy, może nawet romantyczny żarcik, któremu ona z chęcią ulegnie. Wyszli z baru i wsiedli do samochodu mężczyzny. Piotr kazał kierowcy ruszać i podniósł szybę oddzielającą ich od szoferki. Następnie zaciągnął zasłonkę, zapalił światło i zdjął okulary.

- Poznajesz mnie? - zapytał.

- Piotr? - spytała zdziwiona. - Ale mnie nastraszyłeś. Ty to zawsze miałeś pomysły! Pogadałabym z tobą, ale trochę mi się śpieszy. Muszę się wyspać bo jutro mam rodzinny obiad u ciotki - mówiła wciąż rozbawiona kobieta.

- Nigdzie ci się nie spieszy. Wygrałem zakład i zrobisz teraz co zechcę!

- Chyba żartujesz - odparowała zdziwiona już trochę kobieta.

- Poświadczyłaś mi to przed chwilą na piśmie.

- No, może i coś tam poświadczyłam, ale przecież to były wygłupy. Byłam pijana i w ogóle, w tej sytuacji każdy sąd mnie uniewinni - stwierdziła rozbawionym głosem kobieta. - No ale, co w zasadzie byś chciał żebym zrobiła? - spytała lekko zaciekawiona. - Może mam zaśpiewać piosenkę, a może chcesz bym się rozebrała, co? No powiedz?

- Chcę, żebyś była u mnie przez tydzień. W moim domu, jako... moja prywatna niewolnica - odpowiedział Piotr.

- Chyba oszalałeś! Nie, no ty facet naprawdę jesteś stuknięty. Myślisz że to jakaś wojna kolonialna czy co?

- Oczywiście nie musisz niczego robić, ja cię do niczego nie zmuszam, ale jeśli masz w sobie odrobinę honoru, dotrzymasz danego słowa. Wiem też że jesteś poważnie zadłużona. Kupiłaś mieszkanie. Wiem że zostało ci jeszcze sporo rat do spłacenia, starczy na jakieś dwadzieścia lat, czy się mylę? - zapytał mężczyzna.

Baśka była oszołomiona. Zastanawiała się skąd on tyle wie na jej prywatny temat.

- A ja ci zapłacę za ten tydzień - kontynuował Piotr. - Zapłacę ci tyle, że nie tylko starczy na spłatę kredytu, ale zostanie ci jeszcze na super wózek.

To nie była taka głupia propozycja - pomyślała sobie Basia. W końcu tydzień szybko zleci. Obawiała się tylko że Piotrowi pewnie brakuje piątej klepki, ale z drugiej strony... kasa kusi. Po dłuższym namyśle Baśka przyjęła propozycję Piotra.

Podjechali zaraz do kancelarii, by spisać stosowną umowę. Na jej mocy Piotr dostawał tydzień z życia Basi, ona zaś okrągłą sumkę, wypłaconą po zakończeniu pełnego tygodnia. Wszystko rozegrało się zgodnie z przepisami prawa, był więc adwokat, notariusz, byli świadkowie. W umowie pozostawiono kobiecie prawo do tzw.: "wyjścia awaryjnego", co znaczy że mogła ona zakończyć swoją niewolę wcześniej, wypowiadając umówione słowo. Wówczas zakończono by zabawę i zostałaby odwieziona do swego domu. Mogła więc w każdym momencie przerwać "grę", ale... w umowie zapisano, iż obiecane pieniądze dostanie tylko wtedy, jeśli przetrzyma pełny tydzień, co do dnia. Jeśli zrezygnuje wcześniej choćby o godzinę - nie dostanie nic. Baśka nie mając innego wyjścia, przyjęła te warunki.

Po podpisaniu umowy wsiedli do samochodu Piotra i pojechali w kierunku jego domu. Przez całą drogę Piotr nie zamienił z Basią nawet jednego słowa, z rzadka na nią spoglądając. Jechali dość długo, Baśce czas się straszliwie dłużył. Posiadłość Piotra była bowiem położona z dala od miasta.

Gdy przejechali bramę wjazdową, Basia miała możliwość przyjrzeć się willi Piotra, którą on wcześniej nieśmiało nazywał "domem". Był to ogromny, mroczny pałac z dziesiątkami komnat i prowadzących ku nim korytarzy. Była to stara, magnacka posiadłość z końca XVI wieku. Ponoć w 1627 r., zatrzymał się tu, idący z odsieczą z wojskiem koronnym i zastępami kozackimi z Ukrainy na Pomorze do króla Zygmunta III Wazy, (próbującego odciążyć oblężony przez Szwedów Gdańsk), hetman Stanisław Koniecpolski.

Gdy wjechali na wielki dziedziniec przed pałacem, w oczy Baśce rzuciła się ogromna fontanna, w kształcie strzelającego z łuku amora. Pałac był ogromny, miał trzy wielkie sale Lustrzaną, Rycerską i Kominkową. Piotr w towarzystwie lokaja, w całkowitym milczeniu oprowadzał Basię po korytarzach swej posiadłości. Mogła się więc przyjrzeć marmurowym podłogom, wielkim kryształowym weneckim żyrandolom oraz przepięknie zdobionym lustrom w sali Lustrzanej. Baśka zastanawiała się, jak właściwie ktoś może mieszkać w czymś tak ogromnym.

Wreszcie Piotr oddalił się, także w całkowitym milczeniu. Dalszą drogę przebyła więc w towarzystwie eskortującego ją lokaja. Podążyli w kierunku pomieszczeń piwnicznych. Korytarze piwniczne były co prawda długie i ciasne, ale dobrze oświetlone, tylko niezbyt przyjemne. Wreszcie dotarli na miejsce i Baśka uświadomiła sobie że, to są... lochy. Lokaj nakazał jej wejść do środka, co ta uczyniła w pewną obawą. Gdy była już w środku polecił jej by rozebrała się do naga. Kobieta musiała rozebrać się w jego obecności i gdy już stała nagusieńka, zakrywając dłońmi najintymniejsze miejsca swego ciała, jej ubranie zostało zabrane. W zamian, ów lokaj wręczył jej jedynie krótką czarną spódniczkę z białym fartuszkiem oraz biały czepek na głowę. Dodatkowo musiała włożyć czarne buty na wysokich obcasach. Jej piersi pozostały nagie.

Następnie związał jej łańcuchem ręce na plecach, a łańcuch przykuł do wielkiego żelaznego koła, znajdującego się na ścianie. W takiej pozycji miała Baśka spędzić noc. Oczywiście o spaniu nie było mowy, ręce miała boleśnie wykręcone do tyłu i mogła ledwie usiąść na sienniku, które miało jej służyć za łóżko. Noc była dla niej prawdziwą udręką, ale Piotr już się tego dnia nie zjawił. Kobieta zasnęła ze zmęczenia dopiero nad ranem, w bardzo niewygodnej pozycji, z rękami uniesionymi do góry.

Rano w drzwiach jej celi ponownie zjawił się lokaj. Była jednak tak zmęczona, że nie zareagowała na jego pojawienie się. Kamerdyner wybitnie niezadowolony z takiego stanu rzeczy, podszedł do niej i zbudził ją na powitanie kopniakiem w pośladek, po którym kobieta z trudem po nieprzespanej nocy podniosła się.

- Zgodnie z życzeniem pana Piotra, od tej chwili, ktokolwiek wejdzie do celi, ty masz go powitać w postawie stojącej, choćbyś ledwie trzymała się na nogach. I pamiętaj że za nieposłuszeństwo są przewidziane kary - powiedział z wybitną satysfakcją lokaj.

Następnie rozwiązał ją i dał jej blaszaną miskę z wodą do umycia się, a raczej do podmycia. Gdy Basia zapytała gdzie może się załatwić, odpowiedział że gdy już się umyje, może mocz 9ddać do miski, a potem on pokarze jej gdzie może to wylać. Gdy kamerdyner Piotra się oddalił, robiła dokładnie to, co kazał. Po chwili jednak lokaj powrócił i powiedział:

- Zapomniałem ci powiedzieć, że w tej misce jest twoja jedyna woda na dwa dni. Jeśli ją wylejesz, nie będziesz miała nic do picia - uśmiechnął się złośliwie i wyszedł z lochu, pozostawiając w nim na przemian wściekłą i przerażoną kobietę.

- To jest jakiś cholerny koszmar - myślała sobie Baśka. To na pewno mi się śni. Do tego ten okropny kac. Wiedziała że wody już nie dostanie, pomyślała że, skoro uwięzieni w rumowiskach i kopalniach piją swój mocz, to ona też może. Wypiła część wody. Nim skończyła w całym lochu rozległ się głos Piotra.

- Nie jesteś już spragniona? - zapytał złośliwie głos. Gdy Baśka podążała wzrokiem w poszukiwaniu źródła skąd ów głos dobiega, spojrzała na sufit. Była tam umieszczona kamera , głośniki i mikrofon.

- Jesteś nienormalny. Ale wytrzymam z tobą, bo to tylko tydzień - powiedziała Baśka, próbując nadać swym słowom charakter powagi.

- Zadbam, żeby był to najbardziej emocjonujący tydzień w twoim życiu - odpowiedział Piotr, po czym dodał - Przyjdź natychmiast na górę. Trzeba umyć podłogę w mojej sypialni.

Basia poszła, ponownie eskortowana przez kamerdynera. Przeszli przez ogromną salę jadalną, której sufit wykonany był ze szkła, w którym pływały egzotyczne rybki z całego świata. Wreszcie doszli do pokoju Piotra. Basia była oczarowana jego wielkością, bogactwem wnętrza i wspaniałością przeróżnych artefaktów. Jednocześnie kobieta przeraziła się, zdając sobie sprawę że będzie musiała sama, umyć podłogę w tym ogromnym apartamencie.

Podłoga była brudna (zapewne specjalnie, jak sądziła Baśka), czuć było na niej nawet mocz. Gdy weszła do tego apartamentu, ujrzała Piotra wyciągniętego wygodnie na olbrzymim łożu z baldachimem. W kącie pokoju dostrzegła wiadro z wodą do mycia i płyn do podłóg. Nie mogła jednak dostrzec ni mopa, ni nawet zwykłej ścierki.

- Jak mam umyć tę podłogę, mam zdjąć spódnicę i nią to zrobić - spytała zdezorientowana kobieta.

- Nie musisz. Masz przecież takie piękne długie włosy - odpowiedział z nieskrywaną satysfakcją Piotr...





CDN.

DOWCIPY - ANEGDOTY - CIEKAWOSTKI

"WIEM ŻE NIC NIE WIEM
JAK MAWIAŁ SOKRATES, 
CZYLI KILKA MAŁO ZNANYCH
CIEKAWOSTEK I WYPOWIEDZI
WYCIĄGNIĘTYCH Z GŁĘBI DZIEJÓW


Dziś pragnę zaprezentować kilka mało znanych historycznych ciekawostek, które albo całkowicie zostały zapomniane, albo po prostu nie są przytaczane. Dodatkowo okraszę je dowcipami i anegdotami także nieco już zapomnianymi. Tak więc aby nie przedłużać - do dzieła:






Iwan Pawłow (żyjący w latach 1849-1936), laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii z 1904 r., do końca życia był osobą głęboko religijną. Pewnego razu (już po rewolucji bolszewickiej) wychodząc z cerkwi został zatrzymany przez nawiedzonego młodego komunistę:
- Dziadku, co wy, wierzycie w Boga?!
- A wierzę, wierzę - powiedział Pawłow.
- Ciemnota. Tylko tuman wierzy w takie baśnie, dzisiejsza nauka wszystko tłumaczy - powiedział młody członek partii bolszewickiej.
- Nie każdy jest tak wykształcony, jak wy towarzyszu - odpowiedział Pawłow.


Na drugi dzień po urodzeniu się syna Napoleona Wielkiego (Napoleona Franciszka - zwanego "Orlątkiem" - urodzonego 20 marca 1811 r.), mianowanego przez ojca już w kołysce królem Rzymu - zjawiła się w pałacu cesarskim młoda kobieta. W rękach miała papier zaadresowany na imię niemowlęcia. Był to list wdowy po zabitym na polu walki żołnierzu francuskim, z prośbą do króla rzymskiego o emeryturę dla niej i jej pięciorga dzieci. Papier wręczono cesarzowi, któremu bardzo spodobał się oryginalny pomysł wdowy. W towarzystwie dygnitarzy podszedł do kołyski syna i odczytał prośbę. Niemowlę, rzecz jasna, milczało. Wówczas cesarz poczekawszy chwilę rzekł do obecnych:
- Kto milczy, ten się zgadza.
W ten sposób wdowie przyznano emeryturę.  


Gdy cynik Diogenes z Synopy zobaczył, że prowadzą zwycięzcę olimpiady, spytał go:
- Czy zwyciężony był gorszy od ciebie?
- Naturalnie, przecież przegrał! - odrzekł tamten.
- To z czego się cieszysz, jeśli pokonałeś gorszego od siebie? - zapytał filozof.


Karol Darwin został kiedyś zaproszony na elegancki obiad. Przy stole jego sąsiadką była piękna młoda dama.
- Panie Darwin - zwróciła się do niego - pan twierdzi, że człowiek pochodzi od małpy. Czy to mnie również dotyczy?
- Oczywiście - odpowiedział Darwin - Pani jednak nie pochodzi od zwykłej małpy, ale od czarującej.


 W czasie konfliktu między Północą a Południem generał George McClellan był zagorzałym zwolennikiem "taktyki wyczekiwania", dlatego też nie kwapił się z energiczniejszymi działaniami przeciwko siłom Południa. Wtedy to otrzymał od prezydenta Lincolna list takiej treści:
- Drogi panie, jeżeli dotychczas nie potrzebuje pan swej armii, chciałbym ją od pana na pewien czas wypożyczyć. Przesyłam pozdrowienia. Abraham Lincoln.
Słowa Lincolna zdenerwowały McClellana, odpisał więc:
- Czy pan, panie prezydencie, ma mnie naprawdę za durnia?
Wkrótce generał otrzymał drugi list od Lincolna:
- Nie, nie mam, ale możliwe, że się mylę".


Giacomo Casanova (żył w latach 1725-1798) przebywając w Rosji, kupił od jednego z chłopów jego córkę, wiejską dziewczynę i uczynił z niej swoją kochankę. Dziewczyna jednak okazała się bardzo zazdrosna i gdy przenieśli się do Petersburga, urządzała mu karczemne awantury o każdą, napotkaną na ulicy damę. Rzucała też w niego ciężkimi przedmiotami, a nawet gryzła go i szczypała kiedy tylko nie przychodził na noc do domu (spędzając czas np. z aktoreczkami petersburskiego teatru). Zazdrość dziewczyny stała się prawdziwym utrapieniem dla Giacoma i trwało tak, póki nie znalazł na to skutecznego środka. Pewnego bowiem razu, gdy dziewczyna urządziła mu kolejną awanturę, nie wytrzymał, wyjął zakupiony koński bicz i zaczął nim okładać dziewczynę po całym ciele. Efektem była... całkowita jej odmiana, Casanova stwierdził, iż po każdym pobiciu stawała się ona niczym jedwab: "miękka, delikatna i czuła". Casanova tak to ostatecznie spuentował: "Rosjanie nie mogą żyć bez lania".


Inspektor celny Wolnego Miasta Gdańska (istniejącego w latach 1920-1939) Artur Tarnawiecki opowiedział kiedyś o spotkaniu delegacji polskiej z delegacją Wolnego Miasta Gdańska: "W skład polskiej delegacji wchodził premier Bartel, minister komunikacji inżynier Kuehn, komisarz generalny Rzeczpospolitej Polski w Gdańsku doktor Strasburger, odpowiedzialny pracownik Komisariatu doktor Weyers oraz korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej redaktor Sonnenburg. Stronę gdańską natomiast reprezentowali Niemcy: wiceprezydent Senatu Wierciński, senator spraw wewnętrznych Arczyński, senator do spraw handlu Jewelowsky, kierownik biura prasowego w Senacie Lubiansky, i przedstawiciel prezydium Policji Pokrzywiński.


W 130 r. p.n.e. królowa Egiptu - Kleopatra II, uroczyście obchodziła w Aleksandrii swoje 55 (lub 54) urodziny. Królowa siedziała w rozkosznych szatach na tronie z kości słoniowej, z koronami Górnego (białą) i Dolnego Egiptu (czerwoną) na głowie, oraz z wysuniętą królewską złotą żmiją - była uśmiechnięta i zadowolona. Właśnie na ołtarzach zostały złożone ofiarne zwierzęta, odśpiewane modlitewne hymny na cześć Izydy i Ozyrysa. Królowa otrzymała też od swoich poddanych bogate dary, co chwila wchodzą dostojnicy, którzy padają na twarz, składają jej hołd, ofiarowują prezenty i cofając się tyłem odchodzą. W pewnym momencie eunuchowie wnoszą dużą, bogato inkrustowaną drogimi kamieniami skrzynię. Skrzynia ta jest prezentem od jej brata i jednocześnie męża - Ptolemeusza VIII zwanego Fyskonem (Grubasem). Fyskon od roku przebywał na wygnaniu na Cyprze, dokąd wypędziła go zazdrosna o władzę siostra/żona. Teraz jednak przysyła jej prezent z okazji urodzin? Czyżby zrozumiał swój błąd i pragnie zawrzeć ponowne przymierze? Takie myśli zapewne musiały trapić Kleopatrę II nim rozkazała otworzyć ową skrzynię. Jednak gdy odsunięto wieko, królowa w przerażeniu cofnęła się. W skrzyni bowiem w kałuży krwi leżał rozczłonkowany na kawałki jej syn, ok. piętnastoletni Ptolemeusz Memfites - którego ojcem był właśnie Fyskon. Tak oto Ptolemeusz VIII wysłał swej siostrze w prezencie urodzinowym zwłoki ich syna, a wkrótce potem najechał Egipt i zdobył Aleksandrię, krwawo mszcząc się na jej mieszkańcach za popieranie Kleopatry. 


Do generała Ludendorffa zgłosił się w pierwszych miesiącach I Wojny Światowej, żołnierz pochodzenia polskiego, prosząc władze wojskowe o zapomogę dla rodziny, która na skutek powołania go do wojska znalazła się bez środków do życia. Ludendorff odmówił, nie chcąc stwarzać żadnych precedensów, ale obiecał żołnierzowi, że jeżeli wykaże się męstwem w walkach, to po wojnie wypłaci mu z własnej kieszeni 200 marek. Obietnica była właściwie bez ryzyka, bo ów żołnierz nie tylko musiałby odznaczyć się, lecz także jeszcze w dodatku przeżyć wojnę, co było razem dość mało prawdopodobne. Jakież więc było jego zdumienie, gdy po wojnie ów żołnierz stawił się u niego po odbiór obiecanej nagrody. Generał skontaktował się z kolegami z byłego Sztabu Generalnego i ku swemu zdziwieniu dowiedział się, że ów żołnierz rzeczywiście wykazał się bezprzykładnym męstwem, zdobywając nawet w ogniu walk sztandar rosyjski. Wypłacił obiecane pieniądze i z ciekawości zapytał, jakimże to sposobem udało mu się zdobyć na polu walki sztandar nieprzyjacielski. Żołnierz czując już w kieszeni ciężar nagrody, odpowiedział:
- To nic prostszego, panie generale. Przeszedłem przez linię frontu i cóż widzę? Rosyjskim chorążym jest mój kuzyn z Rohatyna. To ja z nim po naszemu pogadałem i on mi w czasie natarcia oddał ten sztandar 🤭. A ja mu obiecałem połowę nagrody, którą mi pan generał wypłaci. Pan mi nie wierzy? To ja go zaraz mogę zawołać! On już tu czeka na schodach...

Anatolij Demidow, rosyjski arystokrata ożeniony z Włoszką Matyldą, miał zwyczaj okrutnie bić batem swoją żonę po plecach i pośladkach. Często bił ją np. przed udaniem się na przyjęcie, wówczas pozostawiał ją samą w domu, a sam udawał się na bal do cara Mikołaja I (panował w latach 1825-1855). Pewnego razu, gdy swym zwyczajem wychłostał żonę i odjechał w karecie na carski bal, Matylda przykryła okrwawione plecy szalem, wynajęła dorożkarza i pojechała również do Pałacu Zimowego. Tam, nie zwracając uwagi na pozieleniałego z wściekłości męża, rzuciła się przed carem na kolana i zrywając szal z ramion pokazała swe okaleczone plecy. 
- Kto pani to zrobił - zapytał car Mikołaj I.
Matylda palcem wskazała na męża i zaczęła błagać cara, żeby zezwolił jej wziąć z nim rozwód. Car się zgodził. Demidow odtąd musiał wypłacać żonie słone alimenty, a ona wyprowadziła się do Paryża, gdzie zaczęła błyszczeć na tamtejszych salonach z prawie gładkimi plecami, lekko tylko zeszpeconymi szramami od dawnych razów męża


Pewnego razu do gabinetu znanego rosyjskiego chemika Mikołaja Beketowa wbiegł służący i zawołał:
- Mikołaju Mikołajewiczu! W bibliotece są złodzieje!
Profesor oderwał się od obliczeń i spokojnie zapytał:
- A co czytają?


Jałta. Wielka trójka siedzi na tarasie krymskiej daczy Stalina i chwali się swoimi papierośnicami. Roosevelt wyciąga swoją, piękną, ze srebra, pokazuje wygrawerowany napis: "Prezydentowi Rooseveltowi Naród". Następny w kolejności - Churchill pokazuje swoją, piękną, złotą z napisem: "Premierowi Churchillowi - Król i Królowa". Teraz kolej na Stalina. Niechętnie wyciąga swoją - piękną, złota papierośnicę, inkrustowaną kamieniami szlachetnymi, wspaniała robota najlepszych jubilerów, a na niej wygrawerowany napis: "Potockiemu - Radziwiłł".


Anna Elżbieta Potocka - matka niesławnego w naszych dziejach zdrajcy - Stanisława Szczęsnego Potockiego (żyjącego w latach 1751-1805), targowiczanina z 1792 r., lubiła osobiście karać swoje służące i pańszczyźniane dziewki. Wręcz można powiedzieć że sprawiało jej przyjemność, gdy kazała dziewczynom pochylić się opierając o stół lub krzesło, zadzierała do góry spódnice i osobiście wymierzała im rózgi na ich gołe pośladki.


ITALIA Z JEJ CIASNYMI, KRĘTYMI ULICZKAMI - PIĘKNO SAMO W SOBIE 😉



Zdarzyło się że Arystyp z Cyreny (żyjący w latach 435-356 p.n.e.), płynął niegdyś do Koryntu i na morzu rozszalała się burza. Ktoś z podróżnych, widząc jego zdenerwowanie, zauważył:
- My, zwyczajni ludzie, nie boimy się, a wy, filozofowie, tchórzycie.
- To dlatego - odpowiedział Arystyp - że nie jest równa wartość życia, o które walczymy. 🤭


- Na wojnie wielkie wydarzenia bywają wynikiem błahych przyczyn - jak mawiał Juliusz Cezar.


Angielskiego filozofa Bertranda Russela zapytano kiedyś, czy gotów byłby umrzeć za swoje przekonania. Pomyślawszy chwilę, uczony odparł: 
- Oczywiście, że nie! Mogę się w końcu mylić. 😂


- Bóg jest szczególnie przezorny wobec głupców, pijaków i Stanów Zjednoczonych Ameryki - jak stwierdził niegdyś pierwszy kanclerz zjednoczonych Niemiec - Otto von Bismarck.


Król Wielkiej Brytanii Edward VII (panujący w latach 1901-1910), znany był z niechęci do dworskiej etykiety. Podróżując incognito przez Szkocję, zatrzymał się pewnego razu w małym hoteliku. Rano właściciel przyniósł do pokoju gorącą wodę i zastał króla przy goleniu. Zapytał:
- Pana twarz jest mi znajoma. Czy pan czasem nie pozostaje w służbie króla?
- Owszem. Golę Jego Królewską Mość - odparł król. 


Polski generał Dezydery Chłapowski pisał w swych pamiętnikach, że kiedyś, jeszcze jako adiutant cesarza Napoleona Wielkiego, meldował mu coś na polu bitwy i uchylił kapelusza. Po chwili pocisk wyrwał mu ten kapelusz z ręki. Napoleon uśmiechnął się i powiedział:
- Dobrze, że pan nie jest wyższy, prawda?


Podczas Rewolucji Francuskiej w 1792 r. otwarto w Paryżu dziwny, kobiecy klub. Dziwny był dlatego, iż był to klub flagellantek, który dodatkowo cieszył się dużym powodzeniem. Trudno się dziwić, skoro tamtejsze kobiety praktykowały niekonwencjonalny tryb życia. A mianowicie owe panie wysłuchawszy najpierw teoretycznych prelekcji na temat flagellacji, wygłaszanych przez "starsze siostry", udają się na modlitwę, po której zakończeniu następują zajęcia praktyczne. Oto sześć obnażonych od pasa w dół kobiet, chłoszcze rózgami sześć innych, obnażonych całkowicie i pochylonych na specjalnych kozłach. Zaczynają je bić, zwracając szczególną uwagę na pośladki i plecy, które szybko pokrywają się krwawymi pasami. Obok stoi nauczycielka i nadzoruje całą tę chłostę. Czy można się więc dziwić, że w dobie spadających na gilotynie głów, cześć mieszkańców Paryża urozmaicało sobie resztki życia, takimi właśnie przedstawieniami?


Pewien francuski polityk powiedział kiedyś do Ignacego Jana Paderewskiego:
- We Francji jest powiedzenie "Pijany jak Polak". Ile w tym prawdy?
- Proszę nie wierzyć powiedzonkom drogi panie. W Polsce na przykład mówi się "Uprzejmy jak Francuz". 🤭


Abraham Lincoln powiedział kiedyś o sobie: "Mam jedną wadę - nie potrafię powiedzieć "nie". Na szczęście Bóg nie uczynił mnie kobietą. Gdyby bowiem stworzył mnie kobietą, musiałby stworzyć mnie tak brzydkim, jakim mnie właśnie stworzył, aby nikt nie dybał na moją cnotę".


Cesarz austriacki Franciszek Józef I zwiedzał kiedyś więzienie. Kiedy tylko wszedł, natychmiast rzuciło mu się do nóg kilku skazańców, prosząc o łaskę i zapewniając, że są całkowicie niewinni. Sytuacja powtarzała się przy każdej niemal celi. Wreszcie jeden z więźniów nie poruszył się w ogóle na jego widok.
- Za co tu jesteś? - zapytał zdziwiony władca.
- Za kradzież, rozbój, gwałt, oszustwo i morderstwo - odrzekł skazaniec.
- Popełniłeś to wszystko?
- Tak.
Cesarz zawołał więc dyrektora więzienia i rozkazał:
- Proszę natychmiast wypuścić tego łotra, żeby nie psuł tych wszystkich zacnych ludzi, którzy tu siedzą. 😂


Mężczyzna budzi się rano po całonocnym, wykwintnym przyjęciu i spostrzega że ma na sobie swój garnitur, spodnie, koszulę i krawat, w których brał udział w imprezie. Myśli przez pewien czas, próbując przypomnieć sobie coś z wczorajszego dnia, aż w końcu powiada:
- Zastanawiam się... czy ja nie za elegancko sypiam. 🥳


Właściciel kamienicy zwrócił się kiedyś do Edwarda Maneta:
- Pan się stąd nie wyprowadzi, dopóki nie zapłaci mi pan za pokój.
- Dziękuję panu serdecznie - ucieszył się malarz. - Szczerze mówiąc, obawiałem się, że wkrótce wyrzuci mnie pan na bruk. 


"Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają" - jak mawiał William Szekspir.


Ronald Reagan mówił o komunistach: "Wypowiedzieli wojnę biedzie... i ona wygrała".


"Myśl porusza ogrom świata" - jak mawiał rzymski poeta Wergiliusz.


Mężczyzna postanowił pochwalić się przed znajomymi swoim bogactwem, a ponieważ nazbyt majętny nie był, poprosił swoją dziewczynę by przez jakiś czasu udawała przy gościach jego służącą. Dziewczynie ten pomysł niezbyt przypadł do gustu i zapytała:
- Więc będę musiała cały czas siedzieć w kuchni?
Na co ów mężczyzna odrzekł:
- A coś ty myślała? Że jak się pobierzemy, to co ty innego będziesz tu robić? 🤭


Angielski pisarz Jonathan Swift, autor "Podróży Guliwera", pewnego razu ciężko zachorował. Po długim leczeniu powoli powracał do zdrowia. 
- Kochany doktorze - rzekł do swojego lekarza. - Nigdy nie zapomnę, że uratował mi pan życie.
- Wiem o tym dobrze - odrzekł lekarz. - Niech pan jednak pamięta także, że jest mi winny za dwadzieścia wizyt, które złożyłem panu podczas choroby.
- Niech mnie pan nie obraża, panie doktorze - oburzył się Swift. - Gdy tylko będę czuł się na tyle silny, że zacznę wychodzić z domu, oddam panu wszystkie wizyty, jedną po drugiej. 😄



TAK TO JEST, JAK SIĘ ULEGA DZIECIOM 
KTÓRE CHCĄ ZOBACZYĆ MUZEUM BARBIE 😂  
ZABAWNA SCENA Z FILMU "WYŚCIG SZCZURÓW"




Car Rosji Aleksander I otrzymał pewnego razu od, wtedy jeszcze bardzo biednego poety, tomik poezji z dedykacją. Podziękował mu w ten sposób, że kazał związać setkę banknotów 100-rublowych na kształt książki i umieściwszy na karcie tytułowej napis: "Poezje Aleksandra I" - posłał ją literatowi. Poeta odpisał:
- Poezje Waszej Cesarskiej Mości podobały mi się tak bardzo, że pragnąłbym czym prędzej przeczytać tom drugi.
Nazajutrz rzeczywiście otrzymał taki sam tom jak wcześniej, lecz na karcie tytułowej były napisane słowa:
- Tom drugi i ostatni. 😂


Pewnego razu, w latach swej świetności gdy cała Europa drżała na dźwięk jego imienia, doradcy Cesarza Napoleona Bonaparte, zaproponowali mu stworzenie własnej religii. Napoleon na takąż propozycję odparł tymi słowy:
- Najpierw musiałbym dać się ukrzyżować, złożyć w grobie i na końcu zmartwychwstać, a szczerze mówiąc, nie mam ochoty na takie eksperymenty. 


Konfucjusz pisał: "Szlachetny człowiek wymaga od siebie, prostak od innych".


"Tylko od nas zależy, jaki użytek zechcemy zrobić z darowanych nam lat" - stwierdził kiedyś John R.R. Tolkien.


Gdy po zamordowaniu swego ojca - cara Pawła I w 1801 r. na tron Rosji wstąpił Aleksander I, starał się przekonywać obecnych w Petersburgu Polaków (w tym również Tadeusza Kościuszkę) że: "boleje nad Polską i pragnie ją widzieć szczęśliwą". Twierdził że rozbiory były nieszczęściem, ale on pragnie się stać "wskrzesicielem Polski". Wielu do siebie przekonał i ci uwierzyli że rzeczywiście pragnie odbudować Rzeczpospolitą. Ale gdy tylko zawarł sojusz z Prusami, wówczas wydał im listę wszystkich Polaków (wówczas obywateli pruskich), którzy zabiegali u niego o odrodzenie Polski. A tymczasem nieco wcześniej (bowiem w 1796 r.), zagadnięty w tej samej sprawie, młody francuski wódz walczący z Austriakami w północnej Italii, odrzekł następująco: "Cóż mam odpowiedzieć? Cóż obiecać? (...) Podział Polski jest dziełem niecnym, które utrzymać się nie może (...) Ale (...) Polacy nie powinni polegać na pomocy obcej. (...) Wszystkie głoszone im piękne słowa nie doprowadzą do niczego. (...) Naród, ujarzmiony przez sąsiadów, nie może podnieść się inaczej, jak tylko z bronią w ręku". Ów wódz zwał się Bonaparte, a pytanie z mojej strony brzmi - która recepta była lepsza?


"Różnica między niemożliwym a możliwym leży w ludzkiej determinacji" - jak twierdzi amerykański baseballista Tommy Lasorda.


Johan Wolfgang Goethe napisał kiedyś: "Jaki rząd byłby najlepszy? Taki, który by nas uczył, jak samemu rządzić sobą".


 

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. I

CZYLI JAK TO WŁADZA  DODAJE SEKSAPILU " W NASZYCH SZCZĘŚLIWYCH CZASACH NIE POTRZEBA WCALE SPRZEDAJNYCH DZIEWCZYN, SKORO SPOTYKA SIĘ TYL...