WYŚWIETLENIA

24 lipca 2025

INTEGRACJA, KOLABORACJA CZY WROGOŚĆ? - Cz. I

CZYLI JAK ŻYLI GRECY 
W IMPERIUM RZYMSKIM 
I CZY ASYMILOWALI SIĘ 
Z RZYMIANAMI?





"JEŚLI TY, PANIE, NA TEN ŚWIAT PRZYCHODZĄC STAWIAŁ WARUNKI, ŻE MUSISZ BYĆ ZAWSZE SZCZĘŚLIWY, ZAWSZE MIEĆ, CO TYLKO ZECHCESZ, I JEŚLI Z BOGÓW KTOŚ CI TO OBIECAŁ, SŁUSZNIE SIĘ GNIEWASZ, BO CIĘ OSZUKANO"

ARYSTOFANES Z BIZANCJUM



Jakie tak naprawdę było Imperium Rzymskie? Co stanowiło kulturową podbudowę, ów rdzeń wspólnoty obywateli Imperium? Dziś mówiąc o Rzymie, mamy przecież na myśli głównie wszystko to, co albo wytworzyli sami Rzymianie, albo też powstało wśród okolicznych ludów Italii. Natomiast niewątpliwie zapomina się, że Imperium Rzymskie tak naprawdę było dwujęzyczne i z pełnym przekonaniem możemy określić je grecko-rzymskim, tym bardziej, że Rzymianie (w okresie swej wielkości) całkowicie się pod względem kulturowym i religijnym - zhellenizowali. Przecież cała religia rzymska jest tak naprawdę zwykłą kopią religii helleńskiej i jedyne co odróżniało ją od pierwowzoru, to... zmiana nazw poszczególnych bóstw, lub postaci, tak aby dostosować je do rzymskich i italskich warunków. Była to więc najzwyklejsza kopia, przejęcie kulturowego dziedzictwa podbitego narodu. Doszło więc do ciekawego mezaliansu, w wyniku którego władza pozostawała rzymska, ale kultura była już grecka. Jak w takich warunkach odnajdowali się rodzimi Grecy? Jak akceptowali ową dwoistość Imperium i czy się asymilowali w rzymskim społeczeństwie imperialnym, czy też utrzymywali silną, własną narodową odrębność? A może odnosili się wręcz wrogo do rzymskiej władzy okupacyjnej? Na te pytania spróbuję odpowiedzieć w tym temacie






I
TYTUS KWINKCJUSZ FLAMININUS i
"WOLNOŚĆ WSZYSTKICH HELLENÓW"
(CZYLI OD EUFORII DO UPADKU
"PIERWSZEGO LUDU ŚWIATA")




Cóż to była za radość. W dziejach antycznej Hellady próżno szukać podobnego przypadku, gdy ludność z praktycznie wszystkich greckich polis, zgromadzona na stadionie w Koryncie, tak gremialnie i z takim uniesieniem okazywałaby swą nieskrępowaną i żywiołową radość. A powodem owej radości były słowa odczytywane przez herolda, który w imieniu rzymskiego wodza i zwycięzcy niedawno zakończonej wojny z władcą Macedonii królem Filipem V - Tytusa Kwinkcjusza Flamininusa, ogłaszał co następuje. 

Było wczesne lato 196 r. p.n.e. i do Koryntu ściągali wówczas Grecy ze wszystkich stron Hellady, aby uczcić święto boga mórz - Posejdona (odbywające się co dwa lata na Istmie Korynckim, stąd nazwa Igrzyska Istmijskie). W tym wszakże roku igrzyska były szczególnie ludne, a to z powodu właśnie zakończonej wojny Rzymu (i jego greckich sojuszników) z Macedonią - wszyscy bowiem przeczuwali że tam zapadną teraz decyzje, które stworzą nowy ład w Helladzie na kolejne dziesięciolecia. System macedońskiej protekcji greckich polis, powołany do życia po przegranej przez Greków bitwie pod Cheroneą z 338 r. p.n.e., w której to król Filip II Macedoński i jego syn, przyszły zdobywca Azji - Aleksander, rozbili armie ateńską i tebańską - właśnie dobiegł końca. Kongres pokojowy, który miał miejsce kilka miesięcy po Cheronei (337 r. p.n.e.), odbył się również w Koryncie. Tam właśnie Grecy zostali zmuszeni do podporządkowania się zwierzchnictwu króla Macedonii. Teraz, po stu czterdziestu latach "macedońskiej niewoli", wszyscy oczekiwali wielkiej zmiany, choć większość Greków nie wierzyła w szczere intencje Rzymian i Flamininusa i spodziewała się zastąpienia protekcji macedońskiej - rzymską.

Tymczasem, nim rozpoczęły się igrzyska, na środek placu stadionu (gdzie zapowiadano otwarcie sportowych zmagań) wyszedł herold, dzierżąc w dłoniach pewien dokument, zwinięty w rulon papirus, który następnie odwinął i począł czytać zapisane na nim słowa, a brzmiały one następująco: "Senat rzymski i prokonsul Tytus Kwinkcjusz Flamininus pobiwszy króla Filipa i Macedończyków przyznają wolność, zwolnienie od załóg wojskowych i płacenia daniny oraz swobodę rządzenia się prawami ojczystymi mieszkańcom Koryntu, Fokejczykom, Lokrom, Eubejczykom, Achajom Etiockim, mieszkańcom Magnezji, Tessalii i Perrajbom. Mają być one wolne, niezawisłe i w prawach samodzielne". Herold wymienił jedynie te ludy, które przed wybuchem II wojny macedońskiej (200 r. p.n.e.) podlegały bezpośrednio królowi Filipowi V, bowiem status polityczny wszystkich rzymskich sojuszników wśród greckich polis nie podlegał dyskusji - stawały się one wolne z racji samego opowiedzenia się przeciwko Macedonii i za Rzymem. Początkowo nie wszyscy zgromadzeni na stadionie zrozumieli owe słowa (jak wiadomo nie było wówczas mikrofonów, ani żadnej aparatury nagłaśniającej) i dopiero ci, siedzący najbliżej, zaczęli przekazywać sens słów tym, siedzącym z tyłu. Cóż to był za wybuch niekontrolowanej, żywiołowej radości? Wielu zerwało się ze swych miejsc i ruszyło w stronę loży, w której siedział sam Flamininus, pragnąc przynajmniej dotknąć poły jego płaszcza, nie mówiąc już że wielu udało się ucałować go w rękę. Napór Greków był tak silny, że Flamininus, choć podekscytowany wznoszonymi na jego cześć okrzykami, musiał się początkowo ewakuować ze stadionu. Szał radości na stadionie był tak wielki, że wielu zapomniało już o igrzyskach i przywołano herolda, by po raz drugi odczytał im ów tekst, nie dowierzając własnym uszom i bojąc się że to tylko sen, z którego się wkrótce obudzą. 

Po stu czterdziestu latach niewoli, Grecja ponownie odzyskiwała wolność - znów miała być niepodległa, niezależna, znów miała sama decydować o swej przyszłości, dlatego wciąż tak wielu nie dowierzało w to, co głosił herold, prosząc by odczytał tekst raz jeszcze. Flamininus stał się najpopularniejszym człowiekiem w Grecji i to do tego stopnia, że żaden inny Grek nie mógł się z nim pod tym względem równać. Był też przystojny i młody (33 lata), co powodowało że zaczęły pojawiać się opinie, aby pozostał tu, w Grecji, jako przywódca wszystkich Hellenów i by wziął sobie za żonę jakąś Greczynkę. Ale popularność Flamininusa przenosiła się również na Rzymian, gdy powtarzano: "Więc jest na świecie jakiś naród, który własnym kosztem i z własnym narażeniem się na trudy, prowadzi wojny za wolność drugich! I to dobrodziejstwo wyświadcza nie blisko mieszkającym ludom lecz przeprawia się nawet za morza, żeby nigdzie na świecie nie było niesprawiedliwej władzy". Po zakończeniu igrzysk Flamininus wezwał posłów króla syryjskiego - Antiocha III Wielkiego z dynastii Seleucydów i oznajmił im, że wojska Antiocha maja opuścić wszystkie greckie miasta w Azji Mniejszej, którym on nadał "wolność". W kolejnych miesiącach Flamininus począł wdrażać w życie "zapowiedź istmijską", przyjmując na audiencji przedstawicieli kolejnych greckich polis. Wolność dodatkowo otrzymał lud Orestów (który wchodził w skład Macedonii, a który się od niej odłączył po klęsce Macedończyków w bitwie z Rzymianami pod Kynoskefalaj w 197 r. p.n.e.), oraz Dolopiów. Ale zaczęły się też pojawiać pierwsze oznaki niezadowolenia wśród Greków.




Po pierwsze, pomimo swych deklaracji Rzymianie wciąż nie wycofali się z Akrokoryntu, Chalkidy i Demetriady, czyli kluczowych terenów, stanowiących tzw.: "Kajdany Grecji", skąd można było szybko przegrupować siły i uderzyć w każdym z możliwych kierunków. Niezadowoleni byli Etolowie (sojusznicy Rzymu), którzy uważali że Rzymianie ich nie doceniają i że bez ich pomocy nie pokonaliby Macedończyków. Do nich wysłał Flamininus swego legata - Gnejusza Korneliusza, który po przybyciu do miasta związkowego Themum, obrzucony został takimi pretensjami, że obawiając się rozgrzanych emocji, zaproponował Etolom, aby swe skargi przesłali bezpośrednio do rzymskiego Senatu. Tymczasem Flamininus przesłał do Rzymu zapytanie, kiedy będzie mógł rozpocząć wycofywanie rzymskich oddziałów z Hellady, tym bardziej że w Etrurii wybuchło wówczas powstanie niewolników (196 r. p.n.e.). Senat jednak kategorycznie zabronił Flamininusowi opuszczać "Kajdan Grecji", zaś do Etrurii skierował pretora Maniusza Acyliusza Glabriona, który bardzo szybko uporał się ze zbuntowanymi niewolnikami. Flamininus dwoił się i troił aby dotrzymać danego Grekom na Istmie słowa, starał się przekonać Senat do konieczności przyznania Helladzie prawdziwej wolności, ale niewiele wskórał. Miał jeszcze przebywać w Grecji przez kolejne 4 lata. Tym bardziej że zagrożeń nie brakowało, a ambitny władca syryjski - Antioch III Wielki marzył nie tylko o podporządkowaniu greckich polis w Azji Mniejszej, ale także o narzuceniu swej zwierzchności Grecji właściwej, w przypadku ewakuacji stąd Rzymian. W maju 196 r. p.n.e. przepłynął demonstracyjnie na czele swej floty z Efezu - który poddał się jego władzy - do Hellespontu, jednocześnie przerzucając swe wojska na Chersonez, czyli na europejską część dzisiejszej Turcji. 

Następnie ruszył na czele armii na rekonesans przez Chersonez na północ do Lizymachii. To wielkie miasto leżało obecnie w ruinach, zniszczone przez najazd Traków z północy. Antioch postanowił odbudować miasto, jako dowód swej filo-greckiej postawy. Zorganizował też wielką akcję wykupywania mieszkańców z trackiej niewoli i ściągania z powrotem tych, którzy stamtąd uciekli. Senat polecił Flamininusowi zająć się tą kwestią i wybadać do czego realnie dąży Antioch III. Wysłał on więc do odbudowywanej (z wielkim rozmachem, król nie szczędził bowiem środków, budowano więc jednocześnie od razu i mury i domy prywatne) Lizymachii kilku legatów (Korneliusz, Lentulus, Williusz i Terencjusz). Zostali oni bogato przyjęci na wspaniałej uczcie u Antiocha. Król przywitał Rzymian uroczyście, obdarowując ich podarkami, ale atmosfera szybko się popsuła, gdy rozmowy zeszły z kwestii kurtuazyjnych, na bieżąca politykę. Rzymianie domagali się wycofania Antiocha z greckich polis Azji Mniejszej. Król Antioch starał się tłumaczyć, że jego działania są pokojowe i nie mają na celu godzenia w rzymskie interesy w Grecji, na co jeden z legatów miał potem stwierdzić w liście do Flamininusa: "Antioch (...) nawet gdyby już wylądował w Italii, będzie temu przeczył". Podczas spotkania miało jednak dojść do pewnej sprzeczki (jeśli można tak nazwać ową wymianę zdań pomiędzy królem a rzymskimi posłami), w wyniku której na zapytanie co król robi ze swą armią w Azji Mniejszej, Antioch miał odpowiedzieć: "A co wy, Rzymianie robicie w Italii?" Ostatecznie, aby nie podgrzewać nastrojów, Rzymianie opuścili Lizymachię gdy król obiecał wycofać się z powrotem do Efezu (co uczynił, jednak dalej kontynuował odbudowę miasta i nie cofnął swych wojsk na azjatycką stronę). Konflikt między Rzymem a Antiochem jednak się nie zakończył, tym bardziej że wciąż utrzymywał on wielką armię na europejskim brzegu Grecji, a także wkrótce po powrocie Antiocha do Efezu, na jego dwór przybył - zbiegły z Kartaginy, gdzie nowe władze chciały go wydać w ręce Rzymian - Hannibal, któremu król udzielił schronienia i wsparcia.

 


Flamininus był w trudnym położeniu, gdyż Grecy oczekiwali kiedy wreszcie wypełni on swą obietnicę z igrzysk istmijskich i wycofa rzymskie wojska z Grecji. Na to jednak się na razie nie zapowiadało, tym bardziej że w  Senacie uważano, iż sama zapowiedź "uwolnienia Hellady", powinna usatysfakcjonować Greków. Rozumowano bowiem w taki sposób: Grecy są, podobnie jak my - Rzymianie - wrogami monarchii i tyranii, skoro tak, uwalniając ich od tych nieszczęść, uczyniliśmy ich prawdziwie wolnymi ludźmi. Tymczasem Grecy pragnęli nie tylko wolności od monarchii (a niektórzy wręcz uważali że Helladą, czy raczej całym greckim światem jaki powstał po podbojach Aleksandra Wielkiego, powinien władać jeden król-zbawca, który zjednoczy wszystkie dotychczasowe państwa hellenistyczne i stworzy prawdziwą grecką oikumene - świat zamieszkały przez Greków), ale również powrotu do wolności politycznych poszczególnych polis, państw i związków, jakie posiadała Grecja przed rokiem 338 p.n.e. Macedonia została wreszcie pokonana, ale okazało się że Rzymianie jakoś nie spieszą się z opuszczeniem greckiej ziemi, co powodowało zniechęcenie a nawet pewną wrogość do Rzymian. Nie mając innej drogi nacisku, greckie miasta i związki słały swe prośby i żale do rzymskiego Senatu, który zasypywany nimi, wreszcie ogłosił, że nie będzie już przyjmował wysłanników wchodzących w skład związków helleńskich, ograniczając się jedynie do próśb poszczególnych polis.

Tymczasem sytuacja polityczna na Wschodzie wyglądała następująco: Rzymianie zajęli Grecję lądową (bez Peloponezu) i narzucili pokój królowi Macedonii - Filipowi V, który utrzymał swoją władzę. Macedonia co prawda utraciła wszelkie wpływy w Grecji i część terytorium (jak choćby uniezależnienie się Orestów), ale mimo wszystko nadal stanowiła dość dużą siłę, tym bardziej że armia macedońska okazała się twardym i nieustępliwym przeciwnikiem, a królowi Filipowi (aby zakończyć tę wojnę swoim zwycięstwem), przeszkodziła w pewnym stopniu jego zapalczywość (pod Kynoskefalaj rzucił do boju rozproszone oddziały wprost z marszu). Miał duże szanse na zwycięstwo, jednak nie potrafił z nich skorzystać (inna sprawa, że nawet gdyby wygrał tę bitwę i rozgromił armię Flamininusa, wojna prawdopodobnie nie zakończyłaby się, gdyż należy pamiętać że Rzym miał dość duże możliwości uzupełniania strat poprzez wystawianie kolejnych armii (np. po bitwie pod Kannami z 216 r. p.n.e., w której zginęło aż 40 000 Rzymian - nie licząc drugiej takiej liczby rzymskich sprzymierzeńców - i która byłaby totalną katastrofą dla każdego innego państwa, Rzym się podźwignął i wystawił kolejne armie, aż wreszcie pobił Hannibala na jego własnej ziemi). Na wschód od Macedonii pokaźną siłą (Rzymianie sądzili że jest ich tam ze 150 000 żołnierzy), dysponował hellenistyczny władca z dynastii Seleucydów syryjskich - Antioch III Wielki. W tym przypadku więc Filip V mógł być dla Rzymu użyteczny, bowiem znana była jego nienawiść do Antiocha (znacznie większa niż do Rzymian).



 
W Azji Mniejszej najpotężniejszym zaś państwem (zagrożonym teraz przez Antiocha III) była monarchia Pergamonu, państwa którego siłę wykuł jego wielki władca - Attalos I (zmarły w 197 r. p.n.e.). Był to szczególnie umiłowany król i to nie tylko przez samych Pergamończyków, a także przez innych Hellenów (szczególnie Ateńczyków). Podczas jego pobytu w Atenach w 200 r. p.n.e. na powitanie władcy nie tylko wyległo całe miasto, ale przygotowano odświętną inscenizację, w której uczestniczyli ubrani na biało kapłani i kapłanki Aten, a Zgromadzenie Ludowe uchwaliło przyznanie Attalosowi najwspanialszych zaszczytów (i nie była to zwykła kurtuazja, nie wszystkich bowiem władców traktowano w taki sposób). Szczęśliwy to był władca, szczęśliwego kraju, który przecież powstał notabene dość niedawno. Oficjalnie założycielem królestwa stał się eunuch o imieniu - Filatejros. Był on Grekiem, któremu król Tracji - Lizymach (jeden z wodzów Aleksandra Wielkiego), powierzył pieczę nad swym skarbcem (283 r. p.n.e.), który to umieścił właśnie w prowincjonalnym wówczas Pergamonie. Jednak Filatejros nie zamierzał dochować wierności Lizymachowi i w kilka miesięcy później (282 r. p.n.e.) przywłaszczył sobie całe złoto ze skarbca, umacniając się w Pergamonie i ogłaszając władcą (choć nie królem) tego miasta. Był to pierwszy władca Pergamonu i założyciel dynastii Attalidów (co ciekawe, sam był eunuchem). Po jego śmierci w 263 r. p.n.e. władzę nad miastem objął jego bratanek - Eumenes I. Attalos I, który przejął tron w 241 r. p.n.e., był zaś bratankiem Eumenesa.

Król ten cieszył się ogromną popularnością w greckim świecie, choć przecież jego królestwo nie należało ani do największych, ani do najsilniejszych z państw hellenistycznych (coś na zasadzie popularności Wiktora Orbana 😉). Ale był władcą bardzo przystępnym i czułym na cierpienia ludu. Poza tym dochodziły jeszcze i inne kwestie. Król ten wzbudził wielką sensację w owym czasie i jeszcze większą popularność wśród zwykłych Greków, gdy na żonę wybrał sobie nie jakąś księżniczkę, pochodzącą z którejś z panujących dynastii hellenistycznych, tylko zwykłą dziewczynę, którą poznał w mieście Kyzikos i w której zakochał się do szaleństwa. Zwała się ona Apollonis i również przeszła do historii jako umiłowana królowa, opiekunka najuboższych i dobra dusza, która wraz z królem uczyniła Pergamon niezwykle majętnym (po śmierci została wręcz uznana za boginię i wznoszono nawet świątynie na jej cześć). Polibiusz pisał o Apollonis: "Kobieta ta z wielu względów zasłużyła na pamięć i szacunek. Pochodząc z prostej rodziny została królową i zachowała tę wysoką godność aż do śmierci i nie za pomocą sztuczek stosowanych przez hetery, a tylko dzięki własnej cnocie i szlachetności, tak w swym życiu prywatnym jak i publicznym", zaś na jej nagrobku w Świętym Mieście we Frygii (nieopodal świątyni bogini Kybele - Wielkiej Macierzy), w świątyni, którą wystawił jej syn - Eumenes II, można było przeczytać m.in.: "Spędziła życie pięknie i godnie (...) wychowała szczęśliwe dzieci. Pięknym postępowaniem dała niemałe świadectwo pobożności wobec bogów, a szlachetności własnej dowiodła najlepiej ku swej chwale zgodnym współżyciem z synami".




Kraj Attalosa I był nie tylko bogaty, ale również prawdziwie szczęśliwy, a przykład szedł właśnie z góry, z rodziny królewskiej, w której (co zdarzało się doprawdy niezwykle rzadko w królewskich rodach), synowie Attalosa i Apollonis zawsze odnosili się do siebie z szacunkiem, godnością i braterską miłością. Prawdopodobnie dzięki wychowaniu samej Apollonis, która zaszczepiła w (czterech) własnych synach, poczucie wzajemnego wsparcia i pomocy, tak aby brat zawsze mógł liczyć na pomoc brata - i to się sprawdzało, nawet wtedy, gdy jeden z nich objął królewski tron po śmierci ojca w 197 r. p.n.e. (Eumenes II). Zastanawiano się czemu bogowie właśnie ten mały kraj, jakim był Pergamon obdarzyli takim szczęściem, bezpieczeństwem i majętnością. Eumenes II wstępując na tron, był niczym dzisiejsi szejkowie arabscy, człowiekiem dysponującym ogromną fortuną, sławą swego ojca, matki i kraju. Pergamon w tym właśnie czasie należał do najbogatszych, najpiękniejszych i najczystszych miast ówczesnego świata. Miasto posiadało rozbudowaną sieć kanalizacyjną i przestronne ulice (sam Rzym w tym czasie wciąż był klepiskiem, bardziej przypominającym dużą wioskę, niż miasto, gdzie wcale nie należało do rzadkości aby do domu weszła świnia lub kura i to prosto z ulicy, a niekiedy nawet pies trzymający w pysku odciętą ludzką rękę), akropol, dwie agory, wspaniały Ołtarz dynastii Attalidów (wzniesiony na pamiątkę zwycięstwa Attalosa I w bitwie z Galatami (Celtami) nad rzeką Kaikos w 240 r. p.n.e.. Po tej właśnie bitwie Attalos został ogłoszony "Zbawcą Hellenów" (częścią składową Ołtarza był zapewne powstały ok. 220 r. p.n.e. sławny posąg: "Umierający Gal", którego rzymska kopia przetrwała do dziś). Pergamon był więc prawdziwym "Miastem Niebios" (choć takie miasto też realnie istniało w starożytności, założone przez pewnego szalonego władcę hellenistycznego, który ogłosił się "Słońcem" a mieszkańców miasta zwał "Niebianami", lecz działo się to znacznie wcześniej niż opisywane wydarzenia, więc temat ten pozwolę sobie pominąć choć zapewne jeszcze do niego powrócę). 




Innym takim wolnym państewkiem greckim, było Rodos (wyspa Heliosa), zwana również "Krainą róż i słońca". Przed rokiem 408 p.n.e. jedynymi polis na wyspie, były niezależne od siebie Lindos, Kamejros i Ialysos, które w tymże roku postanowiły się zjednoczyć, tworząc jedno, wielkie, wspólne miasto o nazwie takiej samej jak wyspa - Rodos. Tak powstała nowa polis, która kontrolowała wody południowego basenu Morza Egejskiego (Rodyjczycy byli prawdziwym postrachem piratów). W czasach, o których piszę, Rodos nie była już tak majętna i sławna jak jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, ale mimo wszystko wspominając boga słońca, Grecy wciąż pamiętali o kolosalnym pomniku Heliosa, jaki wystawili Rodyjczycy przy wejściu do swego portu w 293 r. p.n.e. Posąg ten (choć nie zachował się do naszych czasów nawet w formie szczątkowej), zapewne nie wyglądał tak, jak się go niekiedy pokazuje na obrazach, gdzie pod rozstawionymi nogami boga przepływały statki, wpływające i wypływające z portu Rodos (Kolos Rodyjski był jednym z cudów starożytnego świata). Nie pozwalałaby na to jego konstrukcja i budulec, z którego miał zostać wykonany (metalowe nogi posągu wcześniej czy później musiałyby się ugiąć pod ciężarem samego posągu i ten runąłby do wody zapewne w jakiś czas po zbudowaniu). Prawdopodobnie Kolos Rodyjski ustawiony był w pozycji stojącej, pionowo, przy samym wejściu do portu. Jedną ręką osłaniał twarz od słońca, a drugą podtrzymywał szatę (która sama stanowiła podpórkę dla posągu zapewniając mu stabilność). Kolos Rodyjski runął na ziemię podczas silnego trzęsienia ziemi na Rodos w 227 r. p.n.e. (czyli na ponad 30 lat od opisywanych wydarzeń). Od tamtego czasu leżał na ziemi i był atrakcją turystyczną przez kolejne ponad 870 lat, gdy Arabowie, (którzy zdobyili wyspę w 649 r.) postanowili usunąć posąg "obrażający Allaha" (taki to obrażalski bożek 🤭). Rozłupano go więc na małe kawałeczki, sprzedano i wywieziono (na ponad 900 wielbłądach). Od tej pory wszelki ślad po tym starożytnym cudzie ludzkiego geniuszu bezpowrotnie zaginął.




Były jeszcze potężne orientalne królestwa hellenistyczne syryjskich Seleucydów i egipskich Ptolemeuszy (o których nie ma sensu rozpisywać się w jakiś szczególny sposób), oraz zjednoczone państwo spartańskie króla Nabisa, którego działalność powodowała duże obawy w Rzymie, i z powodu którego Falmininus musiał wciąż jeszcze pozostać w Grecji. 
 

CDN.

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. I

NAJDZIWNIEJSZE I (NIEKIEDY)
NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI
GWAŁTÓW W HISTORII





WOJNA TO MĘSKA RZECZ 
CIERPIENIE NALEŻY DO KOBIET
 

W tym temacie pragnę zadać dość nietypowe pytanie, czy gwałt jest nierozerwalnie związany z losem kobiet? Zabrzmi to może dość dziwnie, ale nie było jeszcze wojny, na której nie zostałyby zgwałcone jakieś kobiety. Oczywiście, konflikt zbrojny jest nieszczęściem samym w sobie - jednak wojna z reguły trwa odtąd dotąd, czyli ma określone ramy czasowe, zaś gwałty, a co za tym idzie cierpienie wielu kobiet - niejednokrotnie popełniane są jeszcze długo po zakończeniu działań wojennych. Zatem od wieków kobiety doświadczały cierpienia i poniżenia, były sprzedawane, oddawane, licytowane, wymieniane (do dziś na terenach afrykańskich kobieta niejednokrotnie warta jest tyle co krowa, a często nawet mniej - bowiem w rozumieniu Afrykanów krowa przynajmniej daje mleko i jest źródłem mięsa, a kobieta...). W Libii zaś istnieje tradycja wywożenia nieposłusznych kobiet na środek pustyni, lub w głąb wielkiego lasu, jeśli uda im się wrócić do domów, mają odpuszczone "grzechy", co oczywiście graniczy z cudem, bowiem przeprawa w nocy przez libijski las pełen wilków i innych drapieżnych zwierząt - jest "prawdziwą sztuką". Nie wspomnę już o losie kobiet afgańskich czy irańskich, choć należy pamiętać że w poszczególnych krajach arabskich los kobiet również jest inny.

Jeśli spojrzymy chociażby na mitologię to dowiemy się że przyczyną najsławniejszej wojny greckich dziejów, czyli wojny trojańskiej, stał się spór o kobietę, zaś jeszcze ciekawiej wygląda kwestia zaprzestania dalszej walki z Trojanami, przez helleńskiego bohatera i herosa - Achillesa. Stało się to wówczas gdy wódz greckiej wyprawy i król Myken - Agamemnon, odebrał mu brankę - którą ten zdobył sobie podczas walki. Zaś po zdobyciu Troi, wszystkie kobiety ocalałe z rzezi, bez względu czy była to księżniczka czy zwykła kobieta - stały się niewolnicami seksualnymi zwycięskich Greków. Ciekawy jest również przypadek pewnej partyjskiej dziewczyny, córki lokalnego partyjskiego namiestnika Persji z III wieku naszej ery. Persja znajdowała się wówczas od prawie pięciuset lat we władaniu stepowego plemienia Parnów, którzy w 238 r. p.n.e. zajęli znaczne tereny królestwa Seleucydów założonego przez jednego z wodzów Aleksandra Wielkiego - Seleukosa I Nikatora), i stworzyli tam swoje państwo. Wracając do owej kobiety, była ona córką partyjskiego namiestnika Persji, często też lubiła w gronie przyjaciółek i w otoczeniu sług oglądać pracę chłopów na roli. Tymczasem pomagał chłopom w ich pracy także niejaki Ardaszir syn Babaka, lokalnego perskiego wielmoży. Ardaszirowi od razu owa dziewczyna wpadła w oko, gdy jednak zebrał się na odwagę i postanowił do niej podejść by się przywitać, ta, (urażona zapewne faktem że oto chłop ośmiela się do niej zbliżyć) kazała go wybatożyć.

Ardaszir nigdy jej tego nie zapomniał, gdy zmężniał, wzniecił antypartyjskie powstanie (224 r.), przywracając jednocześnie perskie władztwo i koronując się na pierwszego po długim czasie perskiego króla (226 r.). Nawiązywał także w swych działaniach i polityce do dawnego potężnego imperium Achemenidów perskich. Wysłał nawet do Rzymu żądanie zwrotu dawnych perskich terenów z czasów panowania Dariusza Wielkiego i groził w przeciwnym razie wojną. Rzymski cesarz Aleksander Sewer oczywiście odrzucił jego żądania, dodając jednocześnie że wojna z Rzymem będzie zupełnie inną wojną jakie wcześniej toczył Ardaszir. W każdym razie wracając do tematu, odszukał swą dawną "gnębicielkę" i gdy tylko ją odnalazł, najpierw osobiście ją wybatożył, a następnie dał jej do wyboru - albo uśmierci ją i jej potomstwo, albo zostanie jego nałożnicą. Wybrała to drugie i zamknięta została w królewskim haremie władcy - potem urodziła mu dwie córki. Dynastia Sasanidów założona przez Ardaszira (od imienia jego dziadka - Sasana), istniała przez czterysta lat, do czasu gdy obalili ją inni wojownicy - spod znaku Allacha w 651 r. I tak można w nieskończoność opisywać los kobiet, bez względu na stan czy pozycję. W trakcie wojny wszystkie były sobie równe - wszystkie po równo cierpiały ból, zniewagi i upokorzenia.

W tym temacie pragnę zaprezentować najdziwniejsze i często najbrutalniejsze przypadki gwałtów w historii. I choć w 99 procentach będą one dotyczyć gwałtów na kobietach, to w tym jednym, maleńkim procenciku, opowiem również o gwałtach kobiet na mężczyznach. Temat może nie jest zbyt "przyjemny", ale takie jest nasze życie, trudno odwracać się od tematów trudnych czy bulwersujących i udawać że one nie istnieją. Może zacznijmy od wydarzenia dość skąpo opisanego, ale wartego również przytoczenia, nim przejdę bezpośrednio do tematu. Mianowicie w 1442 r. władca włoskiego państewka Rimini - Sigismund Malateste, brutalnie zgwałcił księżnę Elżbietę Bawarską, żonę elektora Brandenburgii - Fryderyka I. Elżbieta zwana była "Piękną Betą", problem jednak polegał na tym, że w owym roku, w którym władca Rimini dopuścił się na niej gwałtu, kobieta ta miała już prawie... 60 lat i od dwóch lat była wdową. Gwałt był zaś karą za odrzucenie zalotów Malatesty i odmowę poślubienia go. Upokorzony tym książę (a ponieważ należał do osób szybko wpadających w gniew, np. kazał udusić swą żonę Polissenę Sforzę, ponieważ ta nie chciała dać mu rozwodu i poślubić jedną z jej dwórek - Isottę, która, gdy tylko Malatesta się w niej zakochał, jawnie zażądała aby ją poślubił - inaczej się mu nie odda. To, i odmowa żony usunięcia się na bok, spowodowało wydanie na nią wyroku śmierci). postanowił odpłacić się księżnej w okrutny sposób. Napadł ze swoimi ludźmi na orszak księżnej Elżbiety, wyciągnął z karocy, zdarł z niej odzienie, po czym brutalnie zgwałcił. Gdy skończył... oddał ją reszcie swoich ludzi (ok. 15 kondotierów). Kobieta zmarła wkrótce potem w wyniku doznanego szoku. Bowiem, jak pisał Erich Maria Remarqe: "Gwałt czy to w czasie wojny, czy pokoju nie wynika z potrzeby zaspokojenia popędu seksualnego, ale z chorej chęci upokorzenia kogoś, poprzez wynaturzone własne ego...". 
Przejdźmy zatem do tematu (historie te nie są ułożone w porządku chronologicznym, choć staram się tak je uporządkować):  



19 r. 
GWAŁT "ANUBISA" NA PAULINIE




Czasy końca I wieku p.n.e. i początku I wieku naszej ery, są okresem dość nieskrępowanej seksualności i upadku moralności. To czasy powstawania bardzo wielu sekt, z których większość miała podłoże seksualne. Rzymianie zaczytywali się w "Sztuce Kochania" ("Ars Amatoria") Publiusza Owidiusza, napisanej w 2 r. naszej ery. Owidiusz w dużej mierze niczego nowego tam nie przedstawił, raczej opisał ówczesne zachowania miłosne rzymskiego społeczeństwa i ubrał je w piękne, literackie słowa. Pisał on bowiem iż małżeństwo powoduje przeszkody na drodze do niczym nieskrępowanej, wolnej miłości, a był to właśnie okres, gdy młodzi ludzie raczej rezygnowali z małżeństwa, żyjąc ze sobą na tzw.: "kocią łapę" i uważając taki stan za o wiele wygodniejszy od oficjalnych ceremonii złączeniowych. Nic dziwnego że cesarz Oktawian August co jakiś czas urządzał pogadanki dla młodych mężczyzn, starając się im zaprezentować walory stanu małżeńskiego (podczas jednego z takich spotkań, które odbywały się najczęściej w ogrodzie domu Augusta, wśród jednego z drzew ukrył się młody Klaudiusz - wnuk siostry Oktawiana Augusta - Oktawii i Marka Antoniusza, przysłuchując się rozmowie. August wdał się z młodymi mężczyznami w polemikę, a ponieważ większość z nich utwierdziła się w przekonaniu że stan niezamężny jest wygodniejszy, August, któremu zabrakło już argumentów na potwierdzenie swego stanowiska, wyciągnął zza drzewa Klaudiusza i pokazując go zebranym rzekł: "Ze związków małżeńskich rodzą się takie dzieci" - miał na myśli że dzięki małżeństwu na świat przychodzą dzieci legalne, mające prawo do dziedziczenia po swych rodzicach - jednak gdy popatrzono na Klaudiusza, który w młodości przeszedł jakąś chorobę, która go zniekształciła - ślinił się, powłóczył nogą, jąkał i miał tiki nerwowe - spowodowało to wybuch powszechnej radości).

Owidiusz pisał, że Rzym to miasto kipiącej miłości i erotyzmu, jednak jest ona skrępowana prawnymi nakazami małżeństwa. Pisał że po ulicach miasta codziennie przechadzają się kobiety spragnione miłości i uczucia, którego jednak nie są w stanie doświadczyć przez krępujące je więzy ograniczeń. Twierdził że każda kobieta spragniona jest seksu i że można ją łatwo uwieść i posiąść, trzeba tylko zastosować kilka sztuczek, które "rozmiękczą kobietę". Jako pierwsze wymieniał komplementy, którymi adorator powinien obficie obdarowywać, szczególnie starsze matrony, które są niezwykle spragnione ciepłych słów od mężczyzny (szczególnie młodszego). Kolejnym elementem jest czystość i galanteria, kobiety bowiem (jak twierdził Owidiusz) lubią mężczyzn "prosto z łaźni" którzy dodatkowo nacierają się wonnymi olejami, roztaczając przyjemny zapach i świeży oddech (radził więc mężczyznom myć zęby) przyciągają w ten sposób do siebie płeć piękną. Należy również zwrócić uwagę na język i maniery, bowiem kobiety również dostrzegają takie niuanse i wolą mężczyzn wyrażających się w sposób łagodny, od tych, którzy używają słów wulgarnych lub sprośnych. Owidiusz zwrócił również uwagę na ogromną zmianę w mentalności i pozycji rzymskiej kobiety na przestrzeni wieków. Pisał że kobiety w czasach Katona Starszego (III - II wiek p.n.e.), były jedynie żonami swych mężów, matkami swych dzieci i paniami dla służby. Te kobiety co prawda bardzo szanowano, ale jednocześnie ograniczano ich strefę działalności do dbania o podtrzymywanie ogniska domowego i opiekę nad całym domostwem. Dziś zaś - jak twierdził Owidiusz, sytuacja się zmieniła, kobiety stały się jakieś "inne", a mężczyźni są obecnie niewolnikami płci pięknej. Kiedyś żona musiała okazywać mężowi szacunek i posłuszeństwo, dziś zaś to od jej woli niejednokrotnie zależy los mężczyzny - jak dalej twierdził Owidiusz. Dodał nawet że dzisiejsi potomkowie Romulusa stają się coraz bardziej zniewieściali i ulegli, byle tylko utrzymać przy sobie wybrankę ich serca - i to wszystko pisał człowiek, który w życiu prywatnym był przykładnym mężem i ojcem, a jednocześnie nie pozwalał żonie na żadne "feministyczne" ekstrawagancje.




Mimo to dzieła Owidiusza były bardzo popularne, do tego stopnia że w nich właśnie zaczęto upatrywać przejawów owego sfeminizowania i erotyzowania społeczeństwa rzymskiego, oraz swoistego wyzwolenia społecznego kobiety rzymskiej. Dlatego też cesarz Oktawian August polecił usunąć dzieła Owidiusza ze wszystkich bibliotek w Imperium, a jego samego skazał na wygnanie do Tomyris, dawnej greckiej kolonii, a obecnie zapadłej dziury nad Morzem Czarnym (8 r. naszej ery), gdzie klimat był wyjątkowo nieprzyjazny, a okoliczni ludzie gruboskórni i nieokrzesani. Poeta zmarł tam na wygnaniu w 17 r. w wieku 59 lat. Sama rodzina cesarska także nie była wolna od obyczajowych afer i ekscesów. W 2 r. p.n.e. wybuchła wielka afera związana z Julią, córką Augusta, która miała sypiać z wieloma mężczyznami i to zarówno senatorami, jak i zwykłymi niewolnikami. Była to hańba dla rodziny i osobiście dla samego Augusta, który już wcześniej zwierzał się swym przyjaciołom: "Mam dwie córki - Julię i Rzeczpospolitą, a z nimi tyle samo kłopotu". Teraz załamał się zupełnie i w gniewie pytał: "Czy jest w Rzymie ktoś, kto nie spał z moją córką!". Julia wychowywała się już w domu obsługiwanym przez setki niewolników (w samym grobowcu Liwii - żony Augusta, znaleziono skremowane szczątki ponad... tysiąca niewolników). Część z nich zajmowała się przyrządzaniem potraw, które potem spożywała rodzina cesarska, część ubieraniem i przygotowywaniem garderoby dla swych panów (a szczególnie pań), a część malowaniem i upiększaniem ciała.




Najwięcej pracy miały fryzjerki (ornatrix), które bezpośrednio wystawione były na kaprysy swych właścicielek. Należało bowiem tak uczesać bogatą matronę (i jej córki), aby wyglądała pięknie i powabnie, nawet pomimo swojego wieku. Jeśli jej włosy były zbytnio przerzedzone, stosowano peruki, które umiejętnie wplątywano we włosy. Matrony życzyły sobie też często zmiany kolorów własnych włosów, np. na kolor ciemny bądź jasny. Takie praktyki trwały godzinami, gdyż należało najpierw przygotować, a potem nałożyć farbę, potem używać całego zestawu szpilek i żelazka (rozgrzanych na ogniu rurek, którymi zaplatano loki). Znacznie łatwiej było włosy ściemnić, niż rozjaśnić (preparaty na rozjaśnianie włosów były bowiem niezwykle drogie i niekiedy powodowały skutki uboczne w postaci... wypadania włosów), często wiec stosowano peruki, zaplecione z jasnych włosów ściętych niewolnicom (lub jedynie przypinano loki, również obcięte niewolnicom). Te wszystkie praktyki upiększające (a należy powiedzieć że dochodziły również manicure i pedicure, oraz malowanie oczu i ust), trwały długie godziny (znacznie dłużej niż ma to miejsce dzisiaj), co często powodowało zniechęcenie lub wyczerpanie takiej matrony. Biada jednak ornatrix, która by nie zadowoliła swej pani, upiększając jej ciało. Do naszych czasów zachowały się informacje, jak bogate damy starożytnego Rzymu postępowały ze swoimi niewolnicami - nakłuwanie ich ciał długimi szpilami i przypalanie ogniem, było jedną z najłagodniejszych wówczas stosowanych praktyk.

Mimo to, społeczeństwo rzymskie wciąż wymagało od kobiety skromnego stroju i łagodnego obycia. Ideałem była kobieta przy krosnach (nie miało tutaj żadnego znaczenia że ona sama posiadała setki niewolników, chodziło bowiem o pewien wzorzec kulturowy) potrafiąca jednocześnie zadbać o dom (August często namawiał swą żonę i córkę, aby podczas publicznych wizyt senatorów w jego willi, siadały właśnie przy krosnach). Niektórzy moraliści żyjący w tym czasie, przestrzegali również przed zbytnim kształceniem dziewcząt (co w czasach przełomu wieków stało się praktyką, na równi z kształceniem chłopców), bowiem, jak twierdzili: "wyrosną z nich niemoralne lafiryndy, które będą myślały tylko o przyjemnościach ciała" (Rzymianie sądzili bowiem - i w tej kwestii Owidiusz również nie był wyjątkiem - że kobieta bardzo często myśli tylko o zaspokojeniu potrzeb cielesnych, czyli o seksie, a kobieta wykształcona o seksie myśli non stop). Dlatego też często do dobrze urodzonych dziewczynek zwracano się aby nie były "za mądre", bo to nie przystoi kobietom z ich pozycją i że nikt wówczas ich nie zechce za żony. Jako przykład podawano Liwię Druzyllę, żonę Augusta, która, pomimo iż nie miała z nim dzieci, zyskała na niego wielki wpływ i razem przeżyli ponad pięćdziesiąt lat. Tajemnicą poliszynela było, w jaki sposób Liwia utrzymywała swój wpływ na męża, a mianowicie zawsze przymykała oczy na jego miłostki, a nawet... sama dostarczała mu młode dziewczęta (szczególnie dziewice) do łoża. On odpłacał jej miłością i pozwalał używać swych pieczęci do korespondencji dyplomatycznej i zdobycia ogromnego wpływu na władzę. Taka to była (mniej więcej) epoka rzymskiej moralności (a raczej jej braku i usilnych starań moralistów o jej ponowne wskrzeszenie). Przejdźmy zatem do owej kobiety o imieniu Paulina i gwałcie, jaki miał się na jej osobie dopuścić ów "Anubis".




Oczywiście nie był to żaden bóg Anubis, a raczej młodzian, któremu owa Paulina mocno przypadła do gustu. Należał on do jednej z wielu ówcześnie działających sekt - czcicieli Izydy, gdzie aby zostać zaakceptowanym członkiem, trzeba było zdeflorować młodą dziewczynę na "łożu ofiarnym" bogini. Taki stosunek był uważany za szczególnie bliski bogini i oznaczał złączenie się kochanków w jedno (innymi słowy, byli odtąd traktowani jak mąż i żona, choć żadnych prawnych działań w tej kwestii nie podjęli). Tak więc młody mężczyzna starał się o spotkanie ze swą wybranką, przychodził pod jej dom i wyczekiwał aby zechciała się z nim spotkać i porozmawiać. Trwało to przez jakiś czas, a podczas tych rozmów mężczyzna unikał rozmów o miłości i seksie, skupiając się na duchowych podstawach sekty czcicieli Izydy. Opowiadał więc jej o bogini i jej prawach, o tym jak wszyscy w jego zgromadzeniu są ze sobą szczęśliwi, jak sobie wzajemnie pomagają i dodawał że jeśli dziewczyna przyłączy się do tego kultu, ona również będzie jedną z nich i będzie mogła liczyć na ich pomoc i wsparcie w każdej sprawie. Nie są znane szczegóły w jaki sposób namówił ją do przyłączenia się do tego zgromadzenia, wiadomo jednak że tak zamącił dziewczynie w głowie, że... sama się go prosiła o możliwość dołączenia do czcicieli Izydy (kto wie, być może użył sztuczek, jakimi posłużył się chociażby Andy Garcia w filmie "Just the Ticket" - "Z miłości do..."), on jednak wcześniej zapowiedział jej, że jeśli chce dołączyć, będzie musiała oddać się bogu Anubisowi, który osobiści przyjdzie do niej i ją posiądzie. Dziewczyna wyraziła zgodę, bardzo bowiem chciała przyłączyć się do tak zachwalanego zgromadzenia.
.
 


Ów mężczyzna przykazał jej wówczas, aby pojawiła się o nocnej porze w określonym miejscu, gdzie będzie na nią czekał bóg Anubis, również i na to wyraziła zgodę. Pojawiła się więc w umówionym miejscu i zastała tam (a jakże) "boga" Anubisa (a w rzeczywistości przebranego za boga owego admiratora, który namawiał ją do odbycia stosunku seksualnego). Oddała mu się wówczas, po czym "bóg" polecił jej aby udała się do domu i oczekiwała dalszych wskazówek. Czekała więc dzień, drugi, minął tydzień i nikt się do niej nie zgłaszał, czyżby "bóg" o niej zapomniał. Udała się więc w tamto miejsce, poszukując owego mężczyzny, który namówił ją do odbycia tego stosunku. Nie udało jej się jednak go odnaleźć, co spowodowało że zaczęła sobie uświadamiać że nie tylko została oszukana, ale także... zgwałcona. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, bowiem pochodziła z dobrego, rzymskiego domu i obawiała się reakcji rodziny i otoczenia. Wkrótce jednak powiedziała prawdę swej matce, a ta poinformowała o wszystkim męża (i ojca dziewczyny). Nagle zrobiła się wielka afera, a ponieważ ojciec dziewczyny był wysoko postawionym nobilem z kręgów imperialnej administracji cesarza Tyberiusza (syna Liwii i następcy Augusta, władającemu od 14 r. naszej ery), postawił na nogi straż miejską. Dziewczyna powiedziała że mężczyzna, który dopuścił się na niej gwałtu, był wyznawcą kultu bogini Izydy, rozpoczęły się więc wielkie prześladowania czcicieli Izydy w Rzymie (oczywiście tylko w samym mieście, bowiem kwestie te nie wychodziły poza jego mury). 

Bardzo szybko wyłapano kapłanów z tej sekty, których skazano na śmierć przez ukrzyżowanie. Następnie uderzono w wyznawców i tak po nitce do kłębka wyciągano ich z domów i oskarżano o sianie rozpusty i oddawanie się haniebnym i "niemiłym bogom" praktykom. Wszystkich wyznawców skazano na wygnanie na Sardynię (która wówczas była opanowana przez roje moskitów, z którymi rzymskie władze sobie nie radziły). Prawdopodobnie wraz z innymi, wygnano również samego gwałciciela, choć nie ma co do jego osoby żadnych informacji. Nie wiadomo też co dalej stało się z ową dziewczyną, bo po nagłośnieniu całej afery, zapewne nie miała już możliwości wyjścia za mąż. Jakie były więc jej dalsze losy? Ten temat owija już nieskończona mgła tajemnicy. Swoją drogą podobne praktyki co do sekty czcicieli Izydy, zastosowano chociażby w 64 r. za cesarza Nerona, w odniesieniu do rzymskiej gminy chrześcijańskiej, choć w tym przypadku wyznawców "Chrestosa" albo krzyżowano, albo oddawano na pastwę dzikich bestii w amfiteatrze - choć owe prześladowania również miały ściśle miejski charakter i nie wychodziły poza granice samego miasta Rzymu.




CDN.

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. I

CZYLI JAK TO WŁADZA  DODAJE SEKSAPILU " W NASZYCH SZCZĘŚLIWYCH CZASACH NIE POTRZEBA WCALE SPRZEDAJNYCH DZIEWCZYN, SKORO SPOTYKA SIĘ TYL...