WYŚWIETLENIA

14 września 2025

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. III

NIM JESZCZE 
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA





I
JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM
(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA"
NA RZYMSKIM PALATYNIE)
Cz. II 




"GDY KOLOSEUM STOI, RZYM STAŁ BĘDZIE,
GDY ONO PADNIE - I RZYM SIĘ POWALI,
A Z RZYMEM LEGNIE I ŚWIAT W JEDNYM RZĘDZIE"

GEORGE GORDON BYRON


Tak więc po roku 182 i aferze związanej z planami zamordowania młodego władcy - Kommodusa, Lucjusz Septymiusz Sewer wycofał się całkowicie z życia politycznego i wyjechał z żoną Pakką Marcjaną do Aten, gdzie na krótko osiadł. Tam zwiedzał zabytki, studiował prawo i retorykę i wyczekiwał bezpieczniejszych czasów. Tymczasem Rzymem władało (po 182 r.) troję ludzi - zamknięty w swym pałacu na Palatynie (i w podmiejskich willach), całkowicie odizolowany od mieszkańców, pogrążony w swych lękach i fobiach oraz rozpuście, cesarz Kommodus, jego kochanka, była niewolnica, obecnie wyzwolenica - Marcja (która miała na niego ogromny wpływ), oraz prefekt pretorianów - Sekstus Tygidiusz Perennis, przy czym to właśnie ten ostatni zapragnął teraz uzyskać niepodzielne uznanie władcy. Czynił to w sposób wręcz bezczelny, taki, który jawnie narażał go na niebezpieczeństwo posądzenia o... dążenie do uzyskania cesarskiej purpury. Mając kilku synów, powierzał im najlepsze i najzamożniejsze urzędy namiestników prowincji i dowódców legionowych, stworzył też sieć donosicieli, którzy mieli go informować o tym jakie są nastroje zarówno wśród rzymskiej elity jak i rzymskiego plebsu. Wkrótce jednak zaczęły mnożyć się problemy. Oto bowiem większość pieniędzy szła na wyposażenie cesarskiego dworu, a to sprawiało iż pieniędzy zaczęło brakować dla wojska. Oczywiście Perennis dbał by nie zabrakło ich dla żołnierzy gwardii pretoriańskiej, jako że to właśnie oni byli jedyną siłą, mogącą bezpośrednio wpływać na wybór każdego kolejnego władcy, ale już dla wojsk pogranicznych żołd przychodził z dużym opóźnieniem, co często prowadziło do lokalnych buntów wojskowych. 

W 184 r. ostatecznie wstrzymano wszelkie płatności na rzecz fundacji alimentacyjnych (wspomagające ubogie dzieci, samotne kobiety czy bezdomnych mieszkańców miasta). Aby zdobyć pieniądze, Perennis zaczął zmuszać zamożnych mieszkańców do przymusowych opłat, pod groźbą kary (a przecież wystarczył donos iż taki a taki obywatel źle życzy cesarzowi, aby wytoczyć mu proces i skazać na śmierć, jednocześnie konfiskując cały jego majątek, dlatego też większość wolała zapłacić pewną kwotę, niż potem stracić wszystko). Perennis oszczędzał Marcję, jako że zdając sobie sprawę z ogromnego wpływu jaki miała ona na Kommodusa, uznał że jeszcze nie czas by się jej pozbywać. Wydawało mu się że kontroluje wszystko w mieście i że żadna intryga nie może przejść bez jego wiedzy, ale (jak wielu przed nim i po nim) przeliczył się. Niepostrzeżenie wyrósł mu bowiem silny konkurent, który na pierwszy rzut oka nie sprawiał wrażenia kogoś, kto mógłby zagrozić władzy Perennisa. Owym konkurentem okazał się niejaki Kleander. Był to przebiegły osiłek, który co prawda jedyne do czego się nadawał, to było noszenie ciężarów, jednak zdobył sobie (własną siłą) uznanie Kommodusa i postanowił to wykorzystać dla własnej kariery. Był co prawda niewolnikiem (podobnie jak wcześniej Marcja) i pochodził z Azji Mniejszej, został jednak kupiony do służby pałacowej (jeszcze za Marka Aureliusza) i szybko zyskał uznanie młodego Kommodusa swoją wytrzymałością (także seksualną) i pomysłowością w organizowaniu kolejnych orgii. Kommodus cenił w nim zarówno siłę (np. każąc mu by podczas orgii chędożył jedną, lub nawet dwie partnerki, trzymając obie na rękach) jak i spryt, za które to wyzwolił Kleandra i uczynił zamożnym człowiekiem (podobnie jak Marcję). Gdy zabrakło Saoterosa (byłego pokojowca Kommodusa i organizatora jego orgii - skazanego na śmierć w 182 r. jako współwinnego spisku siostry cesarza Lucylli - o czym pisałem w poprzedniej części), jego miejsce zastąpili właśnie Marcja i Kleander. 

Pozycja jaką zdobył w pałacu cesarskim, wybitnie nie wystarczała Kleandrowi. Zaczął nawet marzyć o władzy nad... cały Imperium. Jednak aby tak się stało, należało obalić wszechwładnego Perennisa. Będąc bezpośrednio w otoczeniu cesarza, starał się schlebiać jego próżnościom tak, aby uzyskać dzięki temu coraz większe dla siebie przywileje. Gdy Kommodus uznał się za wcielenie nowego Herkulesa, to właśnie Kleander jako pierwszy miał mu podsunąć ten pomysł, twierdząc że ktokolwiek nie ujrzy we władcy Herkulesa, ten jest jego wrogiem i zasługuje na śmierć. Tak więc teraz Kommodus biegał po arenie Koloseum opasany skórami zwierząt, jako nowy Herkules i zabijał maczugą dzikie zwierzęta (które jednak były już poranione lub trzymane na specjalnych łańcuchach, tak, aby nie mogły wyrządzić władcy żadnej krzywdy), przez co w oczach tłumu wychodził na niezwyciężonego. Tak więc Kommodus bawił się w taki sposób, a Perennis i Kleander zaczęli ostro ze sobą rywalizować. Oto bowiem w 185 r. nadarzyła się okazja do bezpośredniego uderzenia w Perennisa, gdy z Brytanii przybyła delegacja z oficjalną skargą na prefekta pretorianów, który obsadził w roli namiestnika tej prowincji, jednego ze swoich synów. Doprowadziło to wręcz do buntu tamtejszych trzech legionów i spowodowało że przerażony obrotem spraw Kommodus, oskarżył Perennisa o zdradę stanu i skazał go na śmierć (oraz konfiskatę mienia). Natomiast na jego miejsce powołał właśnie... Kleandra. Tak oto były niewolnik stał się teraz prefektem pretorianów i prawdziwym władcą Rzymu. Pod jego pięcioletnimi rządami korupcja w mieście osiągnęła swoje apogeum, a nowy prefekt kazał sobie sowicie płacić za każdy publiczny urząd. Każdy, bez względu na to czy starał się o stanowisko sędziego czy urzędnika miejskiego, musiał najpierw sowicie opłacić się Kleandrowi, za którego wsparciem cesarz dopiero mianował kolejnych kandydatów (a stawki były olbrzymie, o czym świadczy los pewnego bogacza, który za możliwość otrzymania nobilitacji senatorskiej, zapłacił Kleandrowi... całym swoim majątkiem, a potem śmiano się z niego że: "został wygnany do Senatu"). O skali patologii jaka się wówczas namnożyła, świadczy fakt, iż w przeciągu tylko jednego roku zmieniło się... 25 konsulów i każdy za swój urząd musiał opłacić się Kleandrowi.


KOMMODUS JAKO NOWY HERKULES



Zdobywszy ogromny majątek, Kleander postanowił się ożenić. Na żonę wybrał sobie jedną z kobiet uczestniczących w orgiach Kommodusa, a przyjęcie weselne zorganizował sam władca. Kleander żył niczym prawdziwy lord, posiadał kilka willi i domów w Rzymie, jego majątek liczył kilkaset milionów sesterców, oraz tysiące niewolników (miał prywatnych cukierników, piekarzy, kucharzy i wielu innych sług). Ale podczas gdy dwór cesarski opływał w dostatki, lud doświadczył pierwszych (od lat) oznak głodu. Co prawda zamiast chleba, organizowano dla ludu igrzyska (już w czasach Marka Aureliusza było aż 180 dni igrzysk w roku, czyli dni wolnych od pracy), to jednak zaczęły się pierwsze poważne niepokoje. Niezadowolenie w Brytanii, Galii i Hiszpanii pociągało za sobą pewne społeczne konsekwencje, ale kulminacja nieszczęść nastąpiła w 186 r. gdy nie tylko w Rzymie, ale w całej Italii zapanował głód. Powstały dwa światy - świat oderwanych od rzeczywistości bogaczy, należących do cesarskiego dworu, uczestniczących w orgiach i przyjęciach podczas których podawano najwykwintniejsze dania, a wino lało się strumieniami. Świat w którym niewolnicy i byli niewolnicy stawali się bajecznie bogatymi, wręcz udzielnymi książętami i w którym seks i przemoc była nieodzownym elementem codzienności. Drugim światem był świat niemajętnych mieszkańców Rzymu, coraz bardziej ubożejącej klasy średniej (ekwitów) i ludu, który często polegał na państwowych zapomogach (wstrzymanie środków dla funduszy alimentacyjnych doprowadziło do prawdziwej katastrofy i ogromnego wzrostu bandytyzmu na rzymskich ulicach). Pojawiła się też drożyzna, jako że większość towarów szła na zaopatrzenie dworu i możnych, a to co zostawało dla obywateli, było wybitnie niewystarczające. Nic więc dziwnego że w tych trudnych czasach pojawił się człowiek, którego dziś byśmy mogli porównać z Robin Hood'em lub naszym Janosikiem, który "zabierał bogatym a dawał biednym". Człowiek ten nosił imię Maternus.


"PIENIĘDZMI PRZYJAŹNI HETMAŃSKIEJ NIE KUPUJE SIĘ PANIE!"



Nim wkroczył na drogę występku (został bowiem uznany przez władze za bandytę), był żołnierzem i służył w jednym z nadreńskich legionów w Galii. Nie należał też do ludzi przestrzegających dyscypliny, za co był kilkukrotnie karany. Wreszcie zdezerterował z wojska i w krótkim czasie zgromadził wokół siebie sobie podobnych śmiałków, z których stworzył "leśne wojsko" (185 r.). Na ich czele dokonywał cudów odwagi, napadając np. na miasteczka i każąc skorumpowanych lub surowych naczelników. Rozbijał więzienia uwalniając zbiegów i rzezimieszków, którzy dołączali do jego "leśnej armii". Rabował bogaczy zgarniając ich łupy (choć obiecywał równy ich podział tym, którzy dołączyliby do jego oddziału). Okoliczny lud (a także niewolnicy) zaczął w nim widzieć wybawiciela od swego ciężkiego losu, przeto szeregi Maternusa rosły bardzo szybko. Każdy bowiem chciał uszczknąć coś z owych bogactw, które bogaczom zabierał Maternus. Dla nowo przybyłych zorganizowano szkolenia wojskowe, tak, aby uczynić z nich regularną armię. A ludu było dużo, o czym świadczy fakt, że jeszcze w owym 185 r. Maternus zdecydował się uderzyć na dobrze ufortyfikowane miasto Argentoratum (dzisiejszy Strasburg), w którym stacjonował VIII Legion Augusta. Atak co prawda zakończył się porażką (gdyż "ósemka" obroniła miasto), ale sam fakt że w ogóle do niego doszło, świadczy o sile i liczebności oddziałów Maternusa, które zresztą po tej porażce wcale się nie rozpadły. Wieści o tym szybko też dotarły do Rzymu, gdzie wzburzony Kommodus słał listy do namiestników okolicznych prowincji, żądając szybkiego zdławienia buntu i ukarania zbiegów. Wysłał też do Galii Gajusza Pescenniusza Nigra, lecz ostatecznie bunt stłumił najprawdopodobniej (bo nie ma co do tego zgodności) namiestnik Germanii Superior - Marek Helwiusz Klemens Detrianus w marcu 187 r. Mimo to nie udało mu się ani pojmać Maternusa, ani też schwytać jego ludzi. 




Maternus z garstką swych żołnierzy przetrwał bowiem bitwę i teraz postanowił zemścić się na... samym cesarzu Kommodusie. Postanowił zamordować cesarza w samym Rzymie, najlepiej na oczach tłumu podczas igrzysk. Przekradł się więc z towarzyszami przez Alpy i wszedł do Italii. Zamach planował przeprowadzić dnia 25 kwietnia, w święto Matki Bogów (było to po prostu święto karnawałowe, w czasie którego ludzie przebierali się za kogo chcieli). Postanowił to uczynić przebrany w strój pretorianina. Zamach jednak się nie powiódł, gdyż zaważył "czynnik ludzki". Mianowicie kilku członków bandy Maternusa było zazdrosnych o jego sławę i obawiało się by w przypadku sukcesu zamachu, nie został on właśnie wybrany nowym cesarzem (sądzili że gdyby zabił cesarza podczas igrzysk, lud mógłby właśnie jego obrać kolejnym władcą, co oczywiście było dość groteskowym pomysłem, gdyż z pewnością wcześniej Maternus ległby pod ciosami mieczy pretorianów). Maternus został więc zdradzony, aresztowany, poddany torturom i skazany na śmierć. Zginął wraz z tymi, którzy... go zdradzili. Ten spisek jednak spotęgował jeszcze paranoję Kommodusa, który podwoił liczbę własnej ochrony i całkowicie już odizolował się od reszty społeczeństwa. Jednak pod wpływem tych wydarzeń i rozruchów jakie miały miejsce w Galii (Hiszpanii i Brytanii), Kommodus postanowił uczynić coś, aby ułatwić sprowadzanie zboża z Afryki, które miało zapobiec pojawiającej się w Italii epidemii głodu. Jeszcze w 186 r. utworzył stałą linię żeglugową pomiędzy Ostią (i innymi miastami Italii) a Kartaginą (i kilku innymi miastami Afryki), wzorując się na wcześniejszej linii rzymsko-egipskiej (classis Alexandrina), powstałej za czasów Wespazjana (czyli ponad sto lat wcześniej) i w tym okresie już nie istniejącej. Miało to rozładować wzburzone nastroje ludu i poprawić zaopatrzenie Italii w żywność. Okazało się jednak powodem do kolejnego niezadowolenia mieszkańców Italii.




Nim jednak do tego doszło, należy słów parę powiedzieć o losach Septymiusza Sewera i jego wybranki. Otóż bowiem ok. 185 r. Septymiusz został wezwany do Rzymu przez Kommodusa i otrzymał namiestnictwo prowincji Galii Lugdunensis (obejmującej m.in. takie miasta jak: Lugdunum - dzisiejszy Lyon, czy Lutecja - dzisiejszy Paryż, całą Normandię i Bretanię). Przeniósł się więc do Lugdunum z Aten wraz z żoną, która w kilka miesięcy później (już w 186 r.) tam zmarła. Prawdopodobnie nie służyło jej tamtejsze powietrze, choć oczywiście powody jej zgonu ciężko dziś przewidzieć. Po śmierci pierwszej żony, Sewer postanowił ożenić się po raz drugi. A ponieważ lubował się w astrologii, miał ponoć (choć ja osobiście uważam że stały za tym inne niż "astronomiczne" przesłanki) uznać, iż układ gwiazd jego i córki kapłana boga Elagabala - Julii Domny, jest tożsamy i że przez to są sobie przeznaczeni. Najpierw więc przez przyjaciół obecnych w Syrii, a potem osobiście udając się do Emesy, poprosił o rękę młodej dziewczyny. Latem 187 r. odbył się w Emesie ślub 42-letniego Septymiusza Sewera i 22-letniej Julii Domny. Bardzo szybko doczekał się też synów - 4 kwietnia 188 r. urodził się Marek Septymiusz Basjanus (znany potem jako cesarz Karakalla), oraz 7 marca 189 r. drugi syn Publiusz Septymiusz Geta. Także w 189 r. Septymiusz Sewer powrócił do Rzymu, gdzie sprawował swój pierwszy konsulat, zaś w 190 r. został namiestnikiem Panonii Górnej nad Dunajem (tereny dzisiejszej Austrii oraz Słowenii). Tam, w przeciągu dwóch lat zdobył dużą popularność wśród żołnierzy, dzięki której zaraz po zamordowaniu Kommodusa zostanie okrzyknięty nowym cezarem. Ale nim to nastąpi, wróćmy jeszcze do Rzymu.      




Oto bowiem prefekt miasta Rzymu, który nienawidził Kleandra, postanowił doprowadzić do wstrzymania dostaw zboża afrykańskiego do Rzymu (przetrzymując je w magazynach w Kartaginie) i jednocześnie ogłaszając, że powodem zwłoki jest nieudolność Kleandra, który nie potrafi dobrze wykonywać powierzonych mu obowiązków. Ludzie prefekta zaczęli też podburzać tłum, wszędzie rozgłaszając że Kleander celowo opóźnia dostawy, aby, gdy lud będzie już na skraju wytrzymałości, sprzedać je po zawyżonych cenach. Zaczęły się więc zamieszki (190 r.), które najpierw rozpoczęły się w Cyrku Wielkim (ta eliptyczna budowla widoczna na pierwszym planie powyższego zdjęcia) podczas wyścigów rydwanów. Lud zaczął wówczas skandować: "chcemy chleba, nie igrzysk" (co potem urosło do rangi symbolu). Potem zamieszki rozlały się po całym mieście. Wzburzony lud protestował pod pałacem Kleandra z zamiarem spalenia go (uniemożliwił im to oddział pretorianów, który ochraniał dom Kleandra). Ale rewolta wzburzonego ludu rozlała się poza mury miasta i dotarła do pod-rzymskich posiadłości cesarza. Kleander skierował przeciwko nim jazdę pałacową, która zmusiła lud do wycofania się do miasta (padło wielu zabitych i rannych). Pod wpływem jednak tej masakry od Kleandra odwrócili się... pretorianie, którzy teraz stanęli po stronie miejskiego ludu. Znów ruszono na podmiejską willę cesarza. Kommodus właśnie wypoczywał po skończonym posiłku, gdy do jego komnaty weszła przerażona Marcja, informując go o nadchodzącym wzburzonym tłumie ludu rzymskiego, wspartym pretorianami. Cesarz zareagował jak zwykle w takich warunkach, nakazał przyprowadzić do siebie Kleandra, po czym kazał go zamordować. Następnie zabito jeszcze małego synka Kleandra (jego matka, która trzymała go na rękach, też została poważnie zraniona), a ich trupy rzucono ludowi na pastwę. Wzburzony lud bił więc kijami ciało znienawidzonego prefekta, po czym odcięto mu głowę i nabito na włócznię, obnosząc ją wszędzie po ulicach Rzymu (ciało wrzucono do Tybru). A tymczasem Kommodus postanowił się... ubóstwić i zaliczyć w poczet żyjących bogów. 🥴




CDN.

WIELKA WOJNA NA WSCHODZIE - Cz. V

OSTATNIA WOJNA 
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA





EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. V




Gdy zbiegły z miejsca koncentracji perskich wojsk w Palestynie, grecki strateg Ifikrates, ponownie przybył do Aten (listopad 373 r. p.n.e.) mieszkańcy miasta na Zgromadzeniu Ludowym obrali go dowódcą ateńskiej floty (która była teraz główną flotą odrodzonego w 378 r. p.n.e. II Związku Morskiego). Jego powrót nie wszystkim Ateńczykom przypadł do gustu, szczególnie zaś najmniej cieszył się z tego niejaki Timoteos, który teraz został pozbawiony dowództwa floty na korzyść Ifikratesa. Pomimo niepewnej sytuacji w różnych satrapiach swego wielkiego Imperium, Król Królów Artakserkses II potrafił jednak doskonale rozgrywać między sobą nie tylko greckie polis (wymuszając na nich przestrzeganie zasad pokoju Antalkidasa - bardzo korzystnego dla Persji, zawartego zaś w latach 387-386 p.n.e. - ta kilkumiesięczna zwłoka brała się stąd, że niektóre polis trzeba było przekonać groźbą do podpisania tego pokoju, a czynili to głównie Lacedemończycy i Ateńczycy), ale również samych Greków przeciwko sobie. Gdy więc władca Persji dowiedział się o zastąpieniu Timoteosa Ifikratesem na stanowisku dowódcy ateńskiej floty, natychmiast wysłał swych przedstawicieli do Aten, aby porozumieć się z Timoteosem i zaproponować mu robotę, tę samą, którą porzucił z obawy o własne życie Ifikrates, czyli objęcia dowództwa nad greckimi najemnikami w Syrii i Palestynie, przed spodziewaną kolejną inwazją perską na Egipt. Zapewne porozumiano się w tej sprawie, gdyż już w maju 372 r. p.n.e. Timoteos był w drodze do Syrii i wkrótce objął dowództwo nad greckim kontyngentem najemnym, będącym na perskim żołdzie (przybywać tam będzie przez kolejne pięć lat). A tymczasem w różnych satrapiach Imperium (głównie zachodnich), dojrzewały lokalne ośrodki buntu przeciwko władzy "Wielkiego Króla". Na razie nie było to jeszcze tak oczywiste i nie zawsze ci, którzy na pierwszy rzut oka wydawali się być pewnymi buntownikami, takowymi się ostatecznie okazywali, częściej buntowali się ci, którzy władali małymi satrapiami, lub tymi, które miały większy kontakt z kulturą grecką. Mimo to wzrok dworu królewskiego w sardes padł teraz na niejakiego Datamesa (po aramejsku jego imię brzmiało Tadanmu), który był satrapą dużej prowincji, znajdującej się w środkowej i północnej części Azji Mniejszej - Kapadocji. Ów Datames właśnie w 373 r. p.n.e. zaczął bić własną monetę (a począwszy od starożytności aż po nasze czasy, ci, którzy mają możliwość kontroli pieniądza, ci mają realną władzę). A na monetach które wybijał Datames, kazał siebie portretować siedzącego na tronie, w obu rękach trzymał strzały, pod tronem z kwiatem lotosu znajdował się fenicki bóg Baal, natomiast nad postacią Datamesa czuwał perski Ahura Mazda. Artakserkses jednak nie wyciągnął przeciwko niemu żadnych konsekwencji, tym bardziej że wcześniej sam nakazał bić nowe monety i werbować wojsko do kolejnej inwazji na Egipt. Niespokojnie było również w sąsiadującej z Kapadocją Paflagonii, którą władał niejaki Tys - kuzyn Datamesa. Jedynym pocieszeniem dla Wielkiego Króla był fakt, że ta dwójka wzajemnie się nienawidziła, i to co czynił jeden, drugi automatycznie robił na przekór. W lesistej Kataonii na południu Azji Mniejszej znajdował się też kolejny przyszły buntownik, o imieniu Aspis.


PAŁAC KRÓLA KRÓLÓW W PERSEPOLIS 



W Karii zaś, satrapi położonej w południowo-zachodniej Azji Mniejszej tuż nad granicą z Jonią, od 377 r. p.n.e. władał Mauzolos, najstarszy syn satrapy Hekatomnosa (który wywodził się z dynastii lokalnych władców Mylasy, największego miasta w Karii i jako pierwszy w rodzie został satrapą całej prowincji w 395 r. p.n.e., która dla niego była ojczyzną, gdyż był on rodowitym Karyjczykiem). Mauzolos co prawda urodził się i wychował w Karii, ale realnie on, jego ojciec, a nawet dziadek - Hysaldomos z Mylasy - byli w stu procentach zhellenizowani i zapewne bardziej czuli się Grekami niż Karyjczykami (chociaż bliskość tej satrapii do greckich polis w Joni czy Eolii nie mogła świadczyć o niczym innym, niż tylko o hellenizacji lokalnych władców - co się zaś tyczy mapki, to dokładną mapę Karii i Joni, a także Lidii i Eolii zamieściłem w III części tej serii). Mauzolos poślubił swą siostrę Artemizję i było to niezwykle zgodne i dobre małżeństwo (Artemizja bardzo kochała swego męża-brata i to tego stopnia, że po jego śmierci kazała jego ciało spalić, a następnie wsypywała te prochy sobie do wina i piła je, jednocześnie w każdym miesiącem tracąc urodę i witalność. Ostatecznie zmarła w dwa lata po jego śmierci. Była ona również autorką wspaniałego monumentu, który został zapisany jako jedno z Siedmiu Cudów Starożytnego Świata - Mauzoleum w Halikarnasie - nowej stolicy Mauzolosa, gdzie przeniósł on dwór  z Mylasy. Mauzoleum Mauzolosa zostało zaprojektowane i rozpoczęto jego budowę jeszcze za życia władcy, dokończyła je zaś Artemizja. Ostatecznie projekt dwóch greckich architektów Satyrusa i Pytiusza został ukończony w roku 350 p.n.e. trzy lata po śmierci Mauzolosa i w rok po śmierci Artemizji. Było to majestatyczne mauzoleum o wysokości 45 m zbudowane z białego marmuru, będące miejscem pochówku Mauzolosa i jego siostry-żony. Lukian w "Dialogach zmarłych" tak oto opisywał ów cud świata, który widział na własne oczy: "Mam nad sobą w Halikarnasie gigantyczny pomnik, jakiego nie miał żaden inny zmarły, ozdobiony w najwspanialszy sposób posągami koni i ludzi, wyrzeźbionymi niezwykle realistycznie z najlepszej jakości marmuru"). Wracając zaś do początków rządów Mauzolosa, gdy tylko objął on władzę po swym ojcu (377 r. p.n.e.), to wówczas postanowił przenieść się z niewygodnej dla niego i niezbyt greckiej Mylasy, do nowo zbudowanego miasta nad brzegiem morza - Halikarnasu, siedziby godnej królów. Budową miasta król (chyba można go chyba tak tytułować, tym bardziej że dla Karyjczyków był ich królem, a nie satrapą) zajmował się osobiście, doglądał plany, osobiście uczestniczył przy budowie murów miejskich, swego pałacu i innych miejsc, jak choćby teatru greckiego czy portu. Chciał stworzyć dla swych poddanych w tym mieście luksusowe miejsce, bardzo wygodne i niezwykle snobistyczne. Uznał też, że wszyscy ci, których się sprowadzi do tego miasta, powinni być wdzięczni za sam fakt, iż dostąpili zaszczytu że mogą tu mieszkać. No i się zaczęło. Zaczęto prześledlać mieszkańców miast: Pedasy, Telmissos, Termery, Medmassy, Side i Uranium (mieszkańców Syangeli i Myndos pozostawiono w spokoju). W przekazach historycznych można znaleźć informację, że przesiedlenie odbywało się dobrowolnie, ale wydaje się jednak że nie całkiem, jako że Diodor pisze o niezadowoleniu mieszkańców plemienia Lelegów z Pedasy z ich nowego miejsca pobytu, w kilka lat po przesiedleniu, które (wraz z budową miasta) trwało zapewne jakieś dziesięć lat (począwszy od 377/76 do 367/66 r. p.n.e.), gdyż pod datą 362 r p.n.e. Diodor pisze o przesiedleniu, jako fakcie już dokonanym. Większe jednak bunty czy protesty przesiedlonej ludności nie zostały odnotowane.


MAUZOLEUM w HALIKARNASIE 



Skoro jesteśmy przy Karii, to warto również przenieść się do kontynentalnej Grecji (przynajmniej na moment) gdyż będzie to ważne chociażby z tej przyczyny, iż już w roku 371 p.n.e Król Królów Artakserkses II zdoła narzucić Hellenom z kontynentalnej Grecji nowy pokój Antalkidasa (zwany też "Pokojem Królewskim"). Jak mu się to udało, i dlaczego Grecy ponownie się na to zgodzili? No właśnie - dlaczego?. Otóż należy po klęsce Aten i ich sojuszników ze Związku Morskiego w II wojnie peloponeskiej (404 r. p.n.e.), Hellada została poddana spartańskiej dominacji. Natomiast najpotężniejszym wówczas człowiekiem w Lacedemonie był nijaki Lizander syn Aristokritosa, który co prawda twierdził że jego ród wywodzi się od Heraklesa, ale realnie była to uboga rodzina, a sam Lizander dorastał w biedzie (Fylarchos twierdzi wręcz że lizander nie był nawet z spartiatą, a należał do kasty motaków {mothakes}. Była to grupa ludności wolnej, napływowej, która wychowywała się wraz z synami spartiatów, dzięki temu zyskując jakby równe prawa). Lizander już w 408 r p.n.e. został naumarchą (czyli dowódcą floty) i pokonał Ateńczyków pod Notion (407 r. p.n.e.). On też realnie dowodził spartańską flotą w bitwie morskiej pod Aigospotamoi (405 r. p.n.e), choć formalnie dowódcą był Arakos, ale Lizander był jego zastępcą i realnym wodzem (to właśnie zastosowana przez niego taktyka "żabich skoków" - czyli pojedynczego zdobywania ateńskich trier, okazała się niezwykle skuteczna). Klęska w tej bitwie realnie zmusiła Ateny do kapitulacji, co stało się na wiosną roku 404 pne i realnie zakończyło tę trwającą od prawie 30 lat wielką wojnę Hellenów. Pokonane Ateny zostały zmuszone do zburzenia swych Długich Murów (łączących miasto z portem w Pireusie), obalenia demokracji i zainstalowania posłusznego Sparcie rządu 30 obywateli (zwanych powszechnie "30 Tyranami"). Nad całym tym procesem czuwał Lizander, który teraz (w roku 404 p.n.e.) był najpotężniejszym człowiekiem w całej Helladzie. Najważniejszym jego celem było teraz ostatecznie podporządkowanie Aten, a ów marionetkowy rząd 30 obywateli miał mu w tym dopomóc (nazwa 30 Tyranów nie wzięła się znikąd, chociaż zostali oni powołani aby ponownie przywrócić w Atenach "ustrój przodków" - czyli oligarchię i władali miastem tylko przez 8 miesięcy, to ich rządy zakończyły się krwawymi represjami, zamordowaniem ok. 5% ludności Aten i konfiskatami majątku. A przecież wielu członków tego nowego, kolaboracyjnego rządu, to byli ludzie wykształceni, często filozofowie - wielu z nich było też uczniami Sokratesa {stąd potem, po reaktywowaniu demokracji i obaleniu tego rządu, Sokrates został uznany za "wroga ludu" i skazany na śmierć przez wypicie cykuty - 399 r. p.n.e.}. Uczniem Sokratesa był chociażby Kritiasz - przywódca owych 30 Tyranów i postać dosyć mroczna w historii Aten, albo wręcz nieszczęśliwa. Młodszy od Sokratesa o zaledwie 10 lat, chłonął jego słowa, w których ten krytykował demokrację jako ustrój, w którym kilku głupców jest w stanie przegłosować jednego rozsądnie myślącego człowieka. Wyrobiło to w nim ogromną niechęć, a wręcz nienawiść do demokracji i gdy tylko przejął władzę, za samo podejrzenie obywatela o sympatie demokratyczne, była konfiskata majątku i wpisanie na listę śmierci. Kritiasz był też wujem Platona. On i inni tyrani stworzyli sobie bojówki w liczbie 300 tzw.: "noszących baty", które siały postrach wśród Ateńczyków. Platon pisał że rząd 30 Tyranów były tak okrutne, że wszystkie niedoskonałości ustroju demokratycznego wydawały się przy ich rządach "złotym wiekiem". Ostatecznie sam Sokrates zaczął protestować przeciwko krwawym rządom nowego reżimu i starał się przemówić do rozsądku Kritiaszowi, ale bezskutecznie. Uzyskał tylko tyle, że Kritiasz i jego przydupas Charykles - zabronili mu rozmawiać z mężczyznami poniżej 30 roku życia. Sokrates wówczas zapytał, czy wolno mu będzie prosić o jedzenie na targu i  całkowicie zignorował ów zakaz).


SOKRATES WYPIJAJĄCY CYKUTĘ 


🤭



Krwawe rządy 30 Tyranów tak bardzo dały Ateńczykom we znaki, że wybuch buntu był tylko kwestią czasu. I tak też się stało wygnany wcześniej z miasta ateński strateg trasybulos (mówi się że do buntu pchnęła go osobista zniewaga, gdy jeden ze spartańskich żołnierzy - którzy zostali zainstalowani przez Lizandra na Akropolu - zgwałcił jego siostrę, chociaż wydaje się to nieco naciągane, tym bardziej że Trazybul miał od dawna bardzo silnie pro-demokratyczne poglądy i był zwolennikiem demokracji peryklejskiej, a także mocarstwowej polityki Aten). Tak więc, gdy tylko powrócił Trazybul ze swymi zwolennikami z Teb, pokonał 30 Tyranów w bitwie pod Munichią (w której to poległ Kritiasz) i zajął miasto (maj 403 r. p.n.e.). Tak oto, po zaledwie ośmiu miesiącach władza 30 Tyranów dobiegła końca a demokracja została odtworzona (i realnie deifkowana). Teraz oligarchowie zbiegli do Eleuzis, gdzie stworzyli swój "rząd na uchodźstwie" i słali ponaglenia do Lacedemonu z z prośbą o pomoc. Co prawda początkowo władzę w Atenach wciąż dzierżyli umiarkowani oligarchowie (aby nie prowokować Sparty do wojny), ale demokracja została odtworzona, a lacedemoński garnizon musiał opuścić Akropol (zmuszony do tego głodem) i wycofać się z Aten. Lizander był oczywiście zwolennikiem natychmiastowego działania, w celu przywrócenia dotychczasowego status quo w Atenach. Dowództwo floty przekazał w ręce swego brata Libisa, a sam stanął na czele wojsk lądowych. Plan był prosty, flota miała przeprowadzić blokadę Pireusu, a armia uderzyć na Ateny, lecz nim Lizander był w stanie pomaszerować na nową wojnę, do akcji wkroczyli jego wrogowie, którzy obawiali się, że gdy zdobędzie Ateny, uzyska tak wielką władzę, że realnie będzie mógł zmienić ustrój Lacedemonu i na przykład koronować się na króla z władzą absolutną. Król Pauzaniasz przekonał więc do swych racji trzech (z pięciu) spartańskich eforów i wyprowadził armię z miasta. Nie mając innego wyjścia Lizander musiał zgodzić się na przekazanie komendy królowi, ale armia która wyruszyła do Attyki nie miała walczyć (co było z zamiarem Lizandra). Pauzaniasz wszedł w rozmowy z Trazybulem i ateńskimi demokratami, ostatecznie doprowadzając do ugody pomiędzy nimi a oligarchami na tej zasadzie, że w Atenach mieli rządzić demokraci, natomiast oligarchowie w Eleuzis (wrzesień 403 r. p.n.e.). Po powrocie do Sparty przez jakiś czas trwał jeszcze konflikt pomiędzy zwolennikami Lizandra i króla Pauzaniasza, a był to tak naprawdę spór o kształt polityki Sparty w stosunku do Hellady, a nawet do Persji. Lizander opowiadał się za bezwzględną hegemonią i polityką opartą na dawnych ateńskich wzorach mocarstwowości, w których sojusznicy traktowani byli jak poddani, a ci, którzy się buntowali - potem szybko tego żałowali. Pauzaniasz zaś i stojąca za nim arystokracja (głównie skupiona wokół eforatu), opowiadała się za bardziej stonowaną polityką, gdzie siłę miał zastąpić spartański autorytet i nimb pogromcy Aten. Ogólnie Lacedemon dryfował w tym drugim kierunku, ale w wielu zdominowanych teraz przez spartańską hegemonię greckich miastach, nie miało to większego znaczenia. Co prawda - wbrew radom Lizandra - Spartanie nie interweniowali, gdy Trazybul postanowił zakończyć dwu władzę w Attyce (jeden rząd był demokratyczny w Atenach, drugi oligarchiczny w Eleuzis) i zaprosiwszy oligarchów z północy na rozmowy, po prostu demokraci ich wymordowali (401 r. p.n.e.), tym samym jednocząc kraj. Nie zmieniło to jednak w żaden sposób pozycji Lacedemonu w Helladzie i przez kolejne lata Spartanie stali się równie znienawidzeni, jak wcześniej byli nimi Ateńczycy (nic dziwnego że pomimo tak bardzo złych doświadczeń ze Związkiem Morskim, wiele polis postanowiło ponownie reaktywować ten sojusz w 378 r. p.n.e., gdyż pamięć o ateńskiej tyrani już nieco wyblakła, natomiast w tamtym czasie wciąż wszyscy widzieli jedynie dominację Lacedemonu, a także rosnącą potęgę Persji, która po pokoju Antalkidasa wracała do swych egejskich posiadłości).




Wzrost mocarstwowych tendencji Sparty, szedł poniekąd w parze z pewną zmianą obyczajowo mentalną, jaka dokonała się w tym, jakże wojowniczym (a także - i nie będę tutaj chyba zbyt daleko idącym, gdy powiem - słowiańskim) polis (argumenty na temat słowiańskości ludu Dorów/Gorów wkrótce przedstawię, inną sprawą są imiona. Jak patrzę na imiona wielu mieszkańców krainy zwanej Lakonią, której to istniało miasto zwane Spartą, to nie mogę wyjść z przekonania jak bardzo są one zbliżone do imion słowiańskich, na przykład Borysenita czy Epitadeus. Ale nie o tym chciałem teraz pisać). Zwycięstwo nad Atenami i zalanie miasta nad Eurotasem ogromną ilością łupów (ponoć Lizander zebrał tam łupy o wartości 1970 talentów - co było sumą olbrzymią, a do tego dochodziło 1000 talentów trybutu rocznie z pokonanych miast). Bogactwo zaczęło zmieniać przyzwyczajenia (np. rzymscy historycy często opłakiwali upadek Kartaginy, twierdząc, że po zdobyciu tego miasta Rzymianie zmienili się z wojowników w miłośników luksusu. Nie mając bowiem realnego zagrożenia u swych granic, przestali się obawiać o swój los, a co za tym idzie mężczyźni zaczęli coraz bardziej niewieścieć i oddawać się przyjemnością łoża oraz stołu. Czasem myśl o wojaczce w ogóle stała się im nieprzyjemna, bowiem po co ginąć, skoro jest za co i po co żyć {natomiast problem niewieścienia samców i maskulinizacji samic jest procesem zbadanym naukowo. W latach 60-tych w USA zrobiono pewien eksperyment na myszach, w czasie którego zapewniono mysiej kolonii wspaniałe warunki do życia. Mnóstwo jedzenia, brak drapieżników, a co za tym idzie brak obawy o swoje bezpieczeństwo i wszelkie możliwe wygody. Co się okazało? Już w drugim pokoleniu mysiej populacji dało się zauważyć zupełnie odmienne zachowania od dotychczasowych norm. Samce coraz bardziej zaczęły dbać o swoje futerko, w ogóle nie przejmując się tym aby kopulować i tworzyć kolejne mysie kolonie. Samice zaś też coraz rzadziej dopuszczały samców do siebie, dało się też zauważyć mordowanie już urodzonych miotów przez matki {taka myśl aborcja}. Ogólnie prześledzono kilka pokoleń populacji tych myszy i wszystkie one miały doskonałe warunki do życia i do rozmnażania się, natomiast nie korzystały z nich. Ich liczba w kolejnych miotach gwałtownie spadała. Ostatecznie po kilku latach trwania tego eksperymentu zdechła ostatnia mysz, która już się nie rozmnażała. Tak jest zawsze gdy nie ma niebezpieczeństwa i gdy nie musimy walczyć o lepsze dobro dla naszych dzieci. Natomiast to lepsze dobro powoduje większe zło dla kolejnych pokoleń! Tak niestety jest). Tak więc po zalaniu Sparty bogactwem nagromadzonym po zwycięstwie w wojnie peloponeskiej, pomimo dalszego istnienia dotychczasowych norm prawnych Lacedemonu (na przykład zabraniających obywatelowi miasta posiadania przy sobie pieniędzy), wielokrotnie dało się zauważyć łamanie zasad przodków. Pieniądze które miały być publiczne, coraz częściej były prywatne. Można było spotkać obywateli, którzy się posługiwali pieniędzmi przywiezionymi przez Lizandra w formie łupu (Plutarch pisał o tym: "Początkiem zepsucia obyczajów i niezdrowych stosunków w Sparcie, było niewątpliwie obalenie hegemonii ateńskiej i obłowienie się przy tej sposobności złotem i srebrem"). Nie będę wcale przesadzał jeśli powiem, że bogactwo które napłynęło wówczas to Sparty, uczyniło z tego polis najbogatsze miasto całej Hellady.




I to właśnie stało się początkiem problemów. Co prawda wprowadzono prawo, w którym stwierdzono że jeśli przy kimś znajdzie się pieniądze, to ta osoba zostanie skazana na śmierć i rzeczywiście przez jakiś czas ten straszak działał (jedyną osobą, jaką skazano z tego paragrafu na śmierć, to był niejaki Thorax, przyjaciel Lizandra. Ale wydaje się że jego sprawa miała podtekst polityczny. Po prostu konflikt króla Pauzaniasza z Lizandrem wszedł już na takie etapy że zaczęto atakować swoich najbliższych przyjaciół, nie mogąc bezpośrednio uderzyć w siebie samych. Do tej śmierci doszło prawdopodobnie w 402/401 r. p.n.e.). Jednak już po kilku latach u wielu obywateli zaczęły pojawiać się pieniądze, a oni sami przestali się bać. Powodem upadku dawnej Sparty było - według Plutarcha - wydarzenie, które on sam nazwał rhetrą Epitadeusa. Ponieważ Plutarch jako jedyny z historyków mówi o tym jak i podaje nazwisko Epitadeusa, nie wiadomo dokładnie kiedy to się wydarzyło. Istnieją co do tego bardzo różne interpretacje, niektórzy historycy twierdzą, że rhetra Epitadeusa wydarzyła się jeszcze w czasie wojny peloponeskiej - czyli w V wieku p.n.e., inni że dopiero w latach 50-tych IV wieku p.n.e., natomiast najbardziej prawdopodobną datą tego wydarzenia (jeżeli w ogóle było ono prawdziwe) jest czas po zakończeniu wojny peloponeskiej, czyli ok. 400 r. p.n.e. Wszystko to opierało się bowiem na jednej rzeczy - dotychczasowym dziedziczeniu majątku ruchomego i nieruchomego z ojca na syna. O tym mówiły prawa Likurga (dawnego prawodawcy Sparty, który opracował wszystkie zasady znane nam do dzisiaj z tego polis) i były one niepodważalne. Jednak efor Epitadeus, wpływowy człowiek, który jednocześnie był mocno poróżniony ze swym z synem, przeprowadził rhetrę (taką ustawę) pozwalającą każdemu zarówno za życia, jak i w testamencie po swej śmierci przekazać swój dom i ruchomości każdemu, komu tylko zechce. Niby nic szczególnego, a jednak Plutarch pisze, że to doprowadziło wręcz do wysadzenia w powietrze ustroju starożytnej Sparty: "Odkąd możni już bez litości zaczęli wysadzać spadkobierców z ich posiadłości, i skupiać je w swych rękach, tak, że majątki znalazły się niebawem w posiadaniu niewielu bogaczy, a ogół obywateli popadł w zupełną nędzę". Najprawdopodobniej rhetra Epitadeusa nigdy się nie wydarzyła, natomiast wyrażone w niej negatywne tendencje, jakie zaczęły trapić społeczeństwo Lacedemonu, spowodowane było właśnie napływem wielkich bogactw po zakończeniu wojny peloponeskiej. Natomiast bezwzględnie wydarzył się spisek niejakiego Kinadona (399 r. p.n.e.). Był to młody spartiata (około 30-letni, chociaż niektóre źródła podają że mógł mieć nawet 18 lat, ale wydają się mało prawdopodobne). Stworzył on dobrze zakonspirowaną grupę, która za cel obrała sobie walkę ze spartiatami, uważając za swych wrogów królów (w Lacedemonie zawsze było dwóch królów panujących jednocześnie), eforów, gerontów i w ogóle wszystkich spartiatów, nawet tych, znajdujących się poza miastem w swych posiadłościach wiejskich. Za sojuszników zaś obrał wszystkich pozostałych: periojków (była to grupa bardzo niejednorodna, mieszana, częściowo napływowa, częściowo zaś stanowiła ona dawną przeddorycką ludność Lakonii, czyli ludność achajską. Oczywiście była to ludności wolna, ale nie posiadająca praw politycznych), neodamodów (byli to wyzwoleni heloci, którzy wejść mieli do społeczności spatiatów i teoretycznie byli wolni, posiadali też obowiązki spartiatów, ale nie mieli pełnych praw politycznych - byli jakby nowymi ludźmi: "neos" - "damos" - "nowy lud"), hypomeionów (tych, którzy utracili pełne prawa obywatelskie i ze stanu spartiatów zostali zdegradowani), oraz częściowo motaków (mothakes - ci, spośród ludności napływowej, którzy wychowywali się razem ze spartiatami i dzięki temu zyskiwali prawa obywatelskie). Spartiaci we własnym państwie stanowili wybitną mniejszość, ale mniejszość rządzącą która trzymała za kark większość mieszkańców Lakonii i Mesenii (czyli dwóch krain, z jakich składał się Lacedemon). Prawdopodobnie Kinadon planował jakąś rewoltę i przejęcie władzy przez te warstwy uciśnione (w tym również helotów, czyli państwowych niewolników), natomiast obalenie tej niewielkiej rządzącej grupki spartiatów (niewielkiej, gdyż ze względu na liczne wojny które toczyła Sparta w których to brali udział przede wszystkim z partiaci ich liczba nieustannie się zmniejszała, natomiast przyrost naturalny nie był w stanie tego skutecznie uzupełnić i o ile jeszcze w VI wieku p.n.e. spartiatów było niecałe 70 000, o tyle już w IV wieku p.n.e. ich liczba spadła do niecałych 5000 co pokazuje jak wielki to był spadek). Kinadon został pochwycony i stanął przed Eforatem, gdzie zapytano go o liczbę spiskowców, na co ten odpowiedział że jest ich wielu, a przywódcy spisku wiedzą tylko o kilku najbliższych sobie i wszystkich nie znają natomiast deklarował że mają oni poparcie helotów, neodamodów, periojków i zubożałych spartiatów. Eforowie (czyli wybieralni na rok urzędnicy państwowi w liczbie 5) byli przerażeni słowami Kinadona. Skontaktowali się jedynie z Radą Gerontów (czyli 30 najstarszymi obywatelami, w skład których wchodzili również dwaj królowie Sparty) nie zwołując nawet Zgromadzenia Ludowego (apellę). Pochwycono kilku najbliższych współpracowników Kinadona, w tym wieszczka Tisamenosa i pewną młodą ładną kobietę z miasta Aulon w Mesenii (która okazywała pogardę spartiatom pragnącym się do niej zbliżyć). Kinadon został skazany na tortury, w wyniku których chciano poznać resztę zakonspirowanej grupy, ale pochwycono zaledwie garstkę spiskowców. Potem wszyscy oni zostali zakłóci w dyby i publicznie na miejskiej Agorze kłóci byli włóczniami aż wyzionęli ducha. Miała to być nauczka dla wszystkich innych, żeby nie buntować się przeciwko zastanemu status quo. 




Jak widać wszystkie te wydarzenia nastąpiły w kilka zaledwie lat po zwycięstwie Sparty w wojnie peloponeskiej. Ale dominacja spartiatów w samej Lakonii i Messieni (szczególnie wobec helotów, co do których stosowano okrutne praktyki aby zmniejszyć ich liczbę, np. spartiaccy młodzieńcy co roku urządzali napady na jedną z niewolniczych wsi helockich, okrążając ją i mordując wszystkich mieszkańców - kobiety i dzieci również. Nazywano te "zabawy" krypteia i były one ćwiczeniami wojennymi na ludności zniewolonej, szkolącymi młodych obywateli w warunkach bojowych). Ta dominacja i ta buta z spartiatów po zwycięstwie w wojnie peloponeskiej przeniosła się teraz na resztę Hellenów, którzy do tej pory widzieli w Lacedemonie obrońcę przeciwko ateńskiej hegemonii, a teraz nastąpiła zmiana i dotychczasowy obrońca zajął miejsce kata. Nic więc dziwnego że gdy Ateńczycy zaczęli bić się w piersi i przepraszać za swoją przeszłość, zapraszając innych Helenów do nowego Związku Morskiego, tamci przystali na to, mając w pamięci jednak ten okrutny czas, gdy ateńska flota była nie tylko obrońcą przeciwko perskim zakusom i pirackim napadom, ale również okrutnym najeźdźcą, w przypadku gdy dane polis nie zapłaciło narzuconej przez Ateny kontrybucji do kasy związkowej. Spartanie co prawda nie stosowali takich metod, ale ich dominująca postawa była również rzucająca się w oczy i bardzo raziła innych Hellenów. Wojna koryncka (która trwała w latach 395-387 p.n.e. była pierwszą próbą zrzucenia lacedemońskiego jarzma narzuconego Helladzie. Zakończyła się jednak utrzymaniem spartańskiej hegemonii i podpisaniem pokoju Antalkidasa, który oddawał szereg greckich polis na małoazjatyckim wybrzeżu (Jonię i Eolię) ponownie pod władzę Króla Królów. Paradoksalnie po zakończeniu tej wojny Sparta stała się głównym żandarmem w Helladzie, który dążył do utrzymania tego stanu rzeczy. Ich pozycja znacznie wzrosła, a miasta które nie chciały się im podporządkować były bezwzględnie najeżdżane i zmuszane do uległości. Zmienił się też stosunek Lacedemończyków do ich sojuszników ze Związku Peloponeskiego i nastąpiła prawdziwa "atenizacja" polityki Sparty. Dotąd bowiem sojusznicy mieli dostarczać jedynie kontyngenty wojskowe w przypadku wojny, teraz jednak Spartanie uznali że lepsza będzie kasa, którą sojusznicy mieli wpłacać do wspólnego skarbca, znajdującego się oczywiście w Lacedemonie (stawka wynosiła jedną drachmę egineską za konnego i pół drachmy za hoplitę dziennie). Tak jak Ateny w V wieku p.n.e. wszędzie wśród wszystkich swoich "sojuszników" instalowali rządy demokratyczne, tak teraz Sparta we wszystkich państwach sobie podległych sprzymierzonych instalowała rządy oligarchów. Nie wszystkie greckie polis się jednak z tym zgadzały.

Gdy podporządkowaniu się spartańskim żądaniom zainstalowania w mieście ponownie rządów oligarchicznych odmówiły miasta Mantineja i Flius - znajdujące się na Poleponezie i będące częścią Związku Peloponeskiego (widziały one bowiem jak z reguły kończyło się takie przekazanie władzy, np w Koryncie gdy obalono demokrację na żądanie Sparty i zainstalowano rządy oligarchów, ci szybko i krwawo rozprawili się ze swoimi przeciwnikami politycznymi i przejęli pełnię władzę). Nie mogło to być, nikt nie mógł sprzeciwiać się Lacedemonowi, tym bardziej sojusznicze polis, dlatego też w roku 385 p.n.e. Sparta zażądała od Mantinei zburzenia jej murów obronnych, deklarując że ma być to kara za zbyt opieszałe wspomaganie Sparty w czasie wojny korynckiej. Mantinejczycy oczywiście ponownie odmówili, a to oznaczało wojnę. Wysłano więc zaraz posłów do nieodległego Argos (w którym też rządzili demokraci) jak i do Aten, z prośbą o natychmiastową pomoc. Zarówno Argos jak i Ateny zajęte były własnymi sprawami (niechcący też prowokować nowej wielkiej wojny) i odmówiły przyjścia z pomocą, Mantineja zdana więc była tylko na własne siły. Dzielnie się bronili Mantinejczycy, a trwało to kilka miesięcy, gdy wreszcie Spartanie odwrócili bieg nieodległej rzeki którą puścili tak, że podmyła ona fundamenty części murów i te zawaliły się. Mantinea została zdobyta. Warunki Spartan były straszne. miasto miało  zburzyć swoje mury obronne, a ludność miała je opuścić i wrócić do pierwotnego zamieszkiwania w obrębie czterech (jak pisze Ksenofont) lub pięciu (jak pisze Diodor) wsi. W mieście pozwolono zostać jedynie personelowi świątynnemu, ale mieszkańcy nie mogli już tam zamieszkiwać. Była to więc dziwna sytuacja w której obok kilku ludnych wsi istniało miasto, całkowicie pozbawione mieszkańców (oprócz kilku kapłanów i ich sług). Demokratom pozwolono odejść w spokoju, a rządy w owych pięciu wsiach objęli oligarchowie z nadania Lacedemonu. Widząc jak postąpiono z Mantineą, mieszkańcy flius natychmiast przystali na spartańskie żądania, aby przyjąć ponownie do miasta wygnanych oligarchów i zwrócić im majętności (384 r. p.n.e.), ciesząc się że tylko takie warunki zostały postawione. Jednak już trzy lata później oligarchowie z Flius przybyli ponownie do Sparty, skarżąc się że w mieście dzieje im się krzywda. Natychmiast wsparł i król Agesilaos II który miał wśród nich wielu przyjaciół. Demokraci z Flius próbowali się tłumaczyć - na próżno, Agesilaos zażądał przekazania władzy w mieście oligarchom i opuszczenia miejskiego Akropolu przez demokratów. Mieszkańcy oczywiście odmówili, wcześniej zaś przygotowali miasto do obrony i gdy rozpoczęło się oblężenie (Agesilaos uzbroił również oligarchów i ich sojuszników, którzy teraz walczyli przeciwko swym rodakom z Flius) było ono długie, trwało aż dwadzieścia miesięcy. Ostatecznie demokraci musieli się poddać (379 r p.n.e.). W mieście władzę przejęli oligarchowie, a dla ich ochrony na sześć miesięcy Agesilaos zainstalował na Akropolu w Flius spartański garnizon. Do władzy powołano 50 oligarchów i 50 ich stronników, którzy mieli teraz prawo sądzenia i skazywania na śmierć obywateli (podobnie jak niegdyś 30 Tyranów w Atenach). Władzę przejęła teraz skrajna oligarchia, która karała śmiercią za wszelkie pro-demokratyczne sympatie.


KRÓL AGESILAOS II 



Były to oczywiście najbardziej skrajne przypadki lacedemońskiego zamordyzmu, aczkolwiek w wielu innych polis proces ten trwał w miarę najmniej "inwazyjnie". W 384 r. p.n.e. Spartanie rozmieścili swoje garnizony w Tespiach, rok później w Platejach (mieszkańcy tego polis w 431 r p.n.e. na początku wojny peloponeskiej wymordowali tebańskich posłów, a następnie za zgodą Aten opuścili miasto i przenieśli się w obręb Długich Murów ateńskich {w obawie oczywiście przed zemstą Tebańczyków}. W mieście pozostawiono jedynie 400 hoplitów i 110 kobiet {nie wiadomo po co, gdyż Plateje szybko zostały zdobyte przez Teby}. Po podpisaniu pokoju Antalkidasa w 387 r p.n.e. mieszkańcy Platei mogli wreszcie wrócić do swojego polis. Wkrótce potem Spartanie zainstalowali tam swój garnizon - oficjalnie dla ochrony ludności miasta). Jednak aby zrozumieć jak Królowi Królów Artakserksesowi II udało się narzucić Grekom ponownie przyjęcie drugiego Pokoju Królewskiego w 371 r. p.n.e. należy pamiętać, że to, co Spartanie czyni w innych polis miało się nijak do tego, co zrobili w Tebach. 


CDN.
 

WALKIRIA - CZYLI DLACZEGO HITLER ZDOBYŁ WŁADZĘ W NIEMCZECH? - Cz. II

CZYLI CO SPOWODOWAŁO ŻE REPUBLIKA WEIMARSKA ZMIENIŁA SIĘ W III RZESZĘ? PLANY I MARZENIA  Cz. I " GDY WYBUCHNIE WOJNA, NIE DA SIĘ PRZEWI...