WYŚWIETLENIA

17 sierpnia 2025

"PIERWSZE" ODKRYCIE AMERYKI - Cz. IV

CZYLI JAK WŁADCY MUCHOMORZA DOTARLI DO NOWEGO ŚWIATA





ZA FIORDAMI I ZIEMIAMI JARLÓW
Cz. III






Na zjeździe w Paderborn (777 r.) Karol Wielki nie tylko doprowadził do złożenia mu hołdu przez większość saskich rodów i przyjęcia przez nich chrześcijaństwa, ale tam właśnie ustanowił Marchię Wschodnią (lub Saską) która miała być pierwszym krokiem do opanowania całej Saksonii, oraz do wypraw na ziemie innych ludów słowiańskich. Warto też nadmienić że w tym czasie, na ziemiach, które obecnie należą do państwa polskiego, najpotężniejszym władcą lechickich plemion był książę plemienia Lędzian - Lech VI (zwany pierwotnie Przemysławem). Trzeba bowiem tutaj podkreślić, że rzeczywiście Imperium Lechickie jako scentralizowany podmiot polityczny nie istniało, natomiast istniało szereg mniejszych plemion, które w pewnych okresach czasu dominowały nad resztą i których władcy byli kimś w rodzaju pierwotnych pogańskich władców Polski. W okresie o którym opowiadam najsilniejszym takowym władcą był właśnie Przemysław, zwany następnie Lechem, który rozpoczął swą władzę ok. 760 r. po zakończeniu tzw. "drugiej anarchii" politycznej lechickich plemion, która trwała też ok. dwudziestu lat i nastąpiła po śmierci ostatniej wielkiej władczyni plemienia Wiślan (z głównym grodem w Krakowie) Wandy Amazonki (miała ona panować w latach 735-740). Lech VI (oczywiście numeracja poszczególnych władców jest już późniejsza) panował z miasta Przemyśla nad Sanem - które sam założył - przenosząc swą stolicę z Sandomierza.



 
W każdym razie Marchia Wschodnia którą w Paderborn założył Karol, miała być wstępem pod dalszą ekspansję Franków, najpierw na tereny Obodrytów i Wieletów, a potem zapewne Serbów i Czechów. Była to jednak pieśń przyszłości, teraz przede wszystkim należało podporządkować Sasów, a to wcale nie było łatwe i to nie tylko ze względu na silną opozycję zwolenników Widukinda, ale również na błędy które popełnił sam Karol. Do owego Paderborn przybyła bowiem delegacja z odległej Hiszpanii, na której czele stał zarządca muzułmańskiej wówczas Saragossy - Ibn al-Arabi i jego syn Józef. Al-Arabii stał na czele buntu przeciwko emirowi Kordoby (z rodu Omajadów) - Abd al-Rahmanowi I i starał się pozyskać Karola do interwencji w Hiszpanii. Ten uznał bowiem, że wyprawa przeciwko Sasom zakończyła się sukcesem i kraj został spacyfikowany, dlatego można rozpocząć nową kampanię na Południu. Poza tym zapewne marzył również o sławie swego dziada Karola Młota, który w bitwie pod Poitiers (732) rozbił arabskich najeźdźców, co to planowali podbić Królestwo Franków, podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej uczynił to z Hiszpanią Tarik ibn Zijad. Ponowne zdobycie i rechrystianizacja Hiszpanii zapewne wówczas leżała na sercu Karola i pragnął on sławy podobnej do tej, jaką niegdyś zyskał Aleksander Macedoński.




Swoją drogą zbyt duża pewność siebie i pycha która się z tym wiąże, przekonanie o własnej nieomylności które jakże często dotyka rządzących, poddanych nieustannym pochlebstwom, to jest gwóźdź do trumny każdego władcy, ba, każdego człowieka. Od razu mi się przypomina postać Benito Mussoliniego, który bez wątpienia szczyt swojej popularności osiągnął dnia 9 maja 1936 r. gdy z balkonu Palazzo Venezia w Rzymie ogłaszał powstanie "Nowego Imperium Rzymskiego" po zwycięstwie i podboju Etiopii (Abisynii). Rzeczywiście w tamtym czasie, gdy oznajmiał - najpierw 5 maja - o zakończeniu wojny i przywróceniu pokoju, a potem o odrodzeniu Imperium, był u szczytu swej sławy i popularności, a ok. 200-tysięczny tłum zgromadzony pod Palazzo Venezia doznawał wręcz euforycznej ekstazy - podobnej do tej, którą czuje się po zwycięskim meczu własnej drużyny. Ów starszy pan - bowiem już 54-letni, teraz dopiero stawał się bogiem i realnie w tym momencie mógł uczynić wszystko w polityce wewnętrznej Włoch. Mógł usunąć króla, wprowadzić republikę, samemu uznać się za imperatora, mógł również doprowadzić do wolnych wyborów które faszyści w tamtym czasie wygraliby w cuglach i mieliby całkowitą demokratyczną podbudowę swoich rządów. Dopiero teraz słowa, które w 1925 r. wypowiedział pewien dziennikarz włoski, iż Mussolini "ma zawsze rację" stawały się rzeczywistością. Zwycięstwo i podbój Etiopii zjednoczyły kraj w sposób nieprawdopodobny (i to naprawdę do tego stopnia, że dotychczasowi przeciwnicy polityczni Mussoliniego teraz chcieli pławić się w jego blasku. Mało tego, włoscy komuniści i liberałowie namawiali wręcz swoich zwolenników aby ci wspierali faszystów Mussoliniego, bo idą oni w dobrym kierunku) a Mussoliniego wywyższyło tak, jak później Hitlera wywyższyło zwycięstwo nad Francją w 1940 r. Mussolini wówczas otrzymał również tytuł "Twórcy Cesarstwa", który był pewnym substytutem dla tytułu "Imperatora" - cesarzem został bowiem król Wiktor Emanuel III, dla którego znowu wymyślono dziwną formułę w typie "królewskiego cesarza". Mussolini był wówczas także bardzo popularnym politykiem w Europie, do którego łasili się inni politycy - jak Winston Churchill, czy premier Francji Leon Blum - próbując przekonać go do sojuszu przeciwko Hitlerowi. Wyobraźcie sobie co by było, gdyby Włochy przystąpiły do sojuszu przeciwko Niemcom. Przecież ustrój faszystowski mógłby spokojnie dalej funkcjonować po Wojnie, a Mussolini zapewne byłby jednym z bohaterów zwycięstwa nad Niemcami. 

Ale tutaj właśnie nastąpiła pewna zmiana, która przesądziła o jego losie, jak i o losie całych Włoch. A mianowicie Mussolini - do tej pory polityk w miarę rozsądnie myślący, chociaż jego przemówienia bez wątpienia ekstatyczne, jednocześnie pozbawione były treści i potrafił czarować jedynie siłą swego głosu - przestał rozumować logicznie. Po 9 maja 1936 r. wszystkie jego decyzje były błędne, pozbawione sensu a wręcz głupie, tak jakby nastąpiła w nim jakaś zmiana osobowości. Skąd to się wzięło? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta, z potoku, a wręcz z oceanu pochlebstw, jakie w tamtym czasie na niego spadały. Spowodowało to, że nawet logicznie myślący człowiek przestaje w końcu rozumować logicznie i skoro inni uważają cię za boga, w końcu ty sam uznasz się za boga - bardzo niewiele osób zdoła się oprzeć tej pokusie. Ponoć w owym 1936 r. żona Mussoliniego (o czym pisała w swoich pamiętnikach) namawiała go, aby wycofał się z polityki i przeszedł na emeryturę, gdzie mógłby hodować kury w ciszy i spokoju z dala od zgiełku polityki - nawet się nad tym zastanawiał - ale pochlebstwa zrobiły swoje. Odebrały mu zdolność logicznego myślenia i uczyniły zeń ofiarę własnej propagandy. Zaczął też wkrótce pieprzyć coś o gwieździe pod którą się zrodził i o tym, że jest w stanie przewidywać przyszłość i to było już wiadomo, że to koniec. Rok 1936 dzieli zaledwie 7 lat od roku 1943 gdzie Mussolini stracił władzę i został aresztowany, oraz 9 lat od roku 1945 gdy włoscy partyzanci zabili go i powiesili na szubienicy nogami do góry. Tak kończy pycha (jako ciekawostkę dodam jeszcze tylko, że tego samego dnia gdy ogłosił odrodzenie Imperium Rzymskiego, czyli 9 maja 1936 r. wywiad z nim chciała zrobić pewna francuska dziennikarka, ale nie do końca jej się to udało. Mussolini bowiem... zerwał z niej ubranie i po prostu odbyli stosunek w jego gabinecie. Zresztą popularność dawała również i to, że dziewczyny były na każde jego skinienie - ale to już inna sprawa).




Karol uważał że łatwo zdobędzie Hiszpanię, tym bardziej gdy zbuntowała się Saragossa - swoista brama do Kordoby, gdzie urzędował emir (który zwał się również malikiem - czyli królem) Abd al-Rahman. Władca ten był jednym z ostatnich - a bodajże ostatnim wielkim przedstawicielem rodu Omajadów. Pierwszym przedstawicielem tej dynastii był trzeci kalif i bliski współpracownik oraz zięć Mahometa - Osman (sprawował swe rządy w latach 644-656). I choć pochodził on z bocznej gałęzi tego rodu, to za jego kalifatu dynastia Omajadów przejęła wiele kluczowych stanowisk w arabskiej ummie. Za jego czasów nepotyzm stał się tak naturalny, jak powietrze którym oddychano, a jednocześnie Osman zabraniał bogatym rodom arabskim z Mekki oraz wyróżniającym się dowódcom wojskowym, zakładania prywatnych posiadłości na zdobytych terenach (np. w Iraku czy w Syrii). Ostatecznie doprowadziło to do tego, że został zamordowany. Zdążył jednak mianować namiestnikiem Syrii bezpośredniego przodka Abd al-Rahmana - Muawiję (który oczywiście również wywodził się z rodu Omajadów). Po krótkich rządach kalifa Alego (656-661) ostatniego z "raszidun" (czyli "sprawiedliwych") jak uważają muzułmanie (a szyici nie uznają innych kalifów którzy przejęli władzę po śmierci Alego, a tymi innymi byli właśnie Omajadzi). Władzy Alego nie uznał Muawija rezydujący w Damaszku. Wsparli go przedstawiciele możnych rodów z Mekki i Medyny którzy liczyli że w zamian zmieni się dotychczasowa polityka i będą mogli opanować żyzne tereny Persji, Syrii i Egiptu. Muawija ogłosił się kalifem już w 657 r. i w tym czasie rozpoczęła się tzw "Pierwsza Fitna" (czyli konflikt pomiędzy Arabami). Ostatecznie Ali zamordowany został w swym obozie w Al-Kufie przez członka sekty charydżytów (ugrupowania religijnego, które nie wspierało ani Alego ani Muawiji, twierdzili bowiem, że nowym kalifem powinien zostać nie ten, kto jest najpotężniejszy, ale ten, kto najbardziej wielbi Allaha. Nie dostrzegali kogoś takiego ani w Alim, ani w Muawiji i twierdzili że Allah ukaże owych nikczemników. Jeden z takich wyznawców odebrał życie Alemu). Jego następcą został syn - Al-Hasan (661 r.), który szybko porozumiał się z Muawiją, zrezygnował z władzy i w zamian za bezpieczne i wygodne życie przeniósł się do Medyny, gdzie zmarł w kwietniu 670 r. (prawdopodobnie otruty na polecenie Muawiji, jako że w chwili śmierci Hasan miał jakieś 45 lat, Muawija był starszy o co najmniej dwadzieścia i chciał swym następcą uczynić swego syna - Jazyda. Hasan w tym momencie uważany przez dużą część wyznawców Allaha za "sprawiedliwego" był więc niezwykle niebezpieczny). Tak oto od 661 r. nowym i jedynym kalifem wszystkich muzułmanów stał się Muawija, a nową stolicą Damaszek.




Ogłosił on również, że zabójstwo pierwszego mężczyzny, który pod wpływem nauk Mahometa przyjął islam (czyli jego krewniaka Osmana), było czynem haniebnym i bezbożnym i na tym też budowano legendę rodu Omajadów. Muawija stworzył system, w którym oddzielano Arabów od przedstawicieli innych nacji, wprowadził też ograniczenia dla nowych wyznawców islamu, a także jego dwór w Damaszku zaczął się coraz bardziej bizantynizować, oddalając się od pierwotnej ubogiej ummy z Mekki czy Medyny. Muawija nadal rozszerzał Imperium Arabskie, w 664 r. zajął Kabul, w 670 r. Kairuan (rozpoczynając tym samym podbój Ifrikij - Afryki, a konkretnie dzisiejszej Tunezji, tyle że bez regionu Kartaginy), w 669 r. jego flota dotarła do wybrzeży Sycylii, a w latach 674- 678 rozpoczął ciężką wojnę z Bizancjum, którego ukoronowaniem było czteroletnie nieudane oblężenie Konstantynopola (nieudane chociażby z powodu tego, że Bizantyjczycy zastosowali w walce nową broń - ogień grecki, dzięki któremu zatapiali arabskie okręty jeden po drugim, plując na nich ogniem - niczym z miotacza ognia. Swoją drogą takie nowinki techniczne były bardzo ciekawe np. Archimedes - obywatel Syrakuz, wspierał swoje miasto podczas rzymskiego oblężenia w latach 214-212 p.n.e. stosując najróżniejsze nowinki techniczne, między innymi dźwig, który przypominał łapę i który chwytał okręty i je miażdżył. Ostatecznie Syrakuzy zostały zdobyte, a Archimedes tak był zajęty nowym wynalazkiem, że nie zauważył rzymskiego żołnierza który wdarł się do jego komnaty, żołnierz ten rozłupał mu czaszkę na dwoje. Swoją drogą mało brakowało, a ogień grecki nie zostałby w Konstantynopolu, bowiem jego wynalazca nie uzyskał odpowiedniej ceny i początkowo nie spotkał się z uznaniem ze strony cesarza rzymskiego/bizantyjskiego i był nawet gotów sprzedać swój patent Arabom. Ostatecznie jednak tak się nie stało i wynalazek ten pozostał w Bizancjum, a stał się sławny właśnie jako "ogień grecki").






Muawija zmarł w 680 r. Wcześniej jednak wyznaczył swego syna Jazyda I na nowego kalifa i swego następcę. Nie spotkało się to z uznaniem zwolenników rodu Alego, a ponieważ po śmierci Hasana teraz to w jego młodszym bracie Husajnie widziano kolejnego z raszidun, przeto namówiono go aby ruszył z Medyny i na czele wiernych sobie oddziałów odzyskał to, co należało się jego ojcu i co jest zgodne z wolą Allacha. Na równinie Karbala doszło do bitwy (680 r.) w której oddziały Husajna (w tym kobiety i dzieci, bo przecież wyruszono całym dobytkiem), otoczone zostały przez przeważające siły Jazyda. Doszło do prawdziwej rzezi, ostatni zginął sam Husajn, tuląc w ramionach swego synka. Tak też rozpoczęła się Druga Fitna, która trwała dwanaście lat. Za czasów Jazyda Arabowie rozpoczęli długi rekonesans po wybrzeżu Afryki Północnej, dochodząc do Cieśniny Gibraltarskiej (682-683), ostatecznie jednak zostali oni rozbici przez oddziały Berberów z Maghrebu w bitwie pod Tahudha (683 r.). W tym też roku w Hidżazie (czyli na ziemiach arabskich, na których znajdowały się miasta Mekka i Medyna), doszło do kolejnego buntu przeciwko dynastii Omajadów. Jego inicjatorem był niejaki Abd Allah Ibn az-Zubajr - syn Al-Zubajra Ibn al-Awwama, który w 657 r. walczył przeciwko Alemu w przegranej "Bitwie Wielbłądów" nieopodal Basry. On również nie pałał sympatią do rodu Omajadów i pragnął powrotu do dawnej ummy w Mekce. Nie podobało mu się przeniesienie stolicy do Damaszku i coraz większe rozluźnienie moralne społeczności arabskiej (choć jeszcze w tamtym czasie mimo wszystko słabo dostrzegane, sam przecież Muawija był przede wszystkim wiernym muzułmaninem, a dopiero potem kalifem i częściej się modlił niż sprawował władzę, rozkładając swój dywan i kierując wzrok w stronę drugiej kibli - czyli Mekki, pierwszą kiblą była Jerozolima, w stronę której pierwotnie modlił się Mahomet). W 683 r. wojska Omajadów zdobyły Medynę, lecz Mekka wciąż się broniła. W międzyczasie zmarł Jazyd I (683) oraz jego syn i następca Muawija II (684). 


KARBALA 
ŚMIERĆ HUSAJNA I JEGO SYNKA
(680)



Nowym kalifem obrano az-Zubajra, ale ten wciąż był odcięty w Mekce. Dodatkowo zbuntowali się charydżyci w środkowej Arabii i w Persji (684), a poza tym w Al-Kufie zbuntowali się szyici, pragnący pomścić śmierć Husajna. W tych warunkach w czerwcu 684 r. nowym kalifem został kuzyn Muawiji I - Marwan. Wywodził się on z bocznej linii rodu Omajadów, którego członkowie pochodzili od al-Hakama bin Abu al-Asy (przyrodniego brata Abu Sufiana - ojca Muawiji I). Marwanidzi - bo tak należy ich nazwać - byli dumni z tego, że nie pochodzą od Abu Sufiana, czyli tego, który początkowo wyparł się Mahometa i traktowali gałąź linii Muawiji z wyższością. Marwan I zmarł już w 685 r. a władzę po nim przejął jego syn Abd al-Malik. W ciągu kolejnych sześciu lat zdołał on całkowicie ujarzmić szyitów i charydżytów, a w 692 r. zdobył Mekkę i skazał na śmierć Ibn az-Zubajra, kończąc tym samym Drugą Fitnę. Był to bodajże pierwszy władca który realnie dążył do centralizacji swojej władzy. Wprowadził język arabski jako oficjalny język administracji (do tej pory był to tylko język Koranu i język poezji) natomiast w administracji na Wschodzie wciąż posługiwano się językiem perskim, na Zachodzie zaś, czyli w Syrii, Palestynie i Egipcie - greckim). W 691 r. al-Malik ukończył budowę wielkiego (i istniejącego do dziś) meczetu Kopuły na Skale w Jerozolimie. Zaczął też bić pierwszą arabską monetę, ozdobioną cytatami z Koranu. Ostatnie trzynaście lat jego rządów upłynęły w spokoju i dobrobycie. Za rządów al-Malika zajęto prawie cały Maghreb (690-709), zdobyto Kartaginę 698 r. (i potem 699, gdy Bizantyjczycy na krótko ponownie opanowali miasto). Rozpoczęto też zmasowaną eksplorację wybrzeży Sycylii. Nie był to jeszcze złoty wiek kultury arabskiej (jaki zapanuje za kalifa Haruna ar-Raszida sto lat później - notabene jest to ten kalif, za którego powstały sławne dzieła takie jak: opowieść o Dżinie z lampy Aladyna, czy Alibabie i 40 rozbójnikach), ale był to bez wątpienia przedsmak tego, co miało nastąpić.




Już za al-Malika (a nawet wcześniej, choć za jego rządów stało się to szczególnie popularne) zaczęły powstawać szkoły religijne, interpretujące z pozycji islamu to, jak człowiek powinien zachowywać się aby pozostać wiernym Bogu. Piszę o tym, ponieważ z punktu widzenia Omajadów było ważne, czy dani kadaryci (interpretujący boskie wyroki) są im przychylni czy też nie. Chadżyryci nie byli, uważali wręcz że Omajadzi zasłużyli na śmierć, ponieważ wyrzekli się Allaha i nie wypełniają jego woli. Ruch kadarytów jaki zrodził się wokół Al-Hasana al-Basri w Basrze, co prawda wspierał Omajadów - jako tych którzy przywracają porządek i niszczą chaos - ale pozostawił sobie furtkę umożliwiającą ich krytykę. Twierdzili oni bowiem że kalifowie - podobnie jak i inni ludzie - są odpowiedzialni za swe uczynki, a Bóg nigdy nie nakłada na człowieka więcej, niż ten jest w stanie unieść, dlatego też jeśli człowiek nie byłby zdolny do uczciwego i cnotliwego życia, to Allah by tego od niego nie wymagał. Jeśli więc kalif sprzeniewierza się bożym wymogom, spieniewierza się jednocześnie swojej naturze. Uczony Al-Hasan Wasil Ibn Ata w ogóle potępiał wszelki zbytek panujący na dworach kalifów, twierdząc że wszyscy ludzie są sobie równi i równi jesteśmy w oczach Boga. Nie ma bowiem wyższych i ważniejszych od innych, chociażby jedni byli kalifami, a inni żebrakami, choćby jedni byli mędrcami a inni głupcami - wszyscy jesteśmy sobie równi (wyrażając własne zdanie pragnę potwierdzić, nie ma znaczenia czy ktoś jest inteligentny czy nie, czy ktoś jest władcą czy niewolnikiem, wszyscy jesteśmy równi i póki tego nie zaakceptujemy, nie będziemy mogli niczego więcej osiągnąć, a jeżeli wpadniemy w pychę, to będzie koniec balu panno Lalu w tym życiu. Przykład Mussoliniego jest tutaj niezwykle jaskrawy). Było to trochę niebezpieczne dla Omajadów, ale akceptowali te ruchy, tym bardziej że nie podważały one ich władzy.




Kalif al-Malik zdołał w sposób pokojowy przekazać swą władzę na ręce syna i następcy al-Walida i po raz pierwszy w dziejach muzułmańskiej ummy dziedziczenie z ojca na syna zostało zaakceptowane bez sprzeciwu, co też potwierdzało, iż czasy się zmieniają i pierwotne arabskie tradycje nomadyczne odchodzą w niepamięć na korzyść bardziej zjednoczonej i zurbanizowanej cywilizacji, w której rządy władcy absolutnego - tej tradycji wcześniej Arabowie nie znali - jest naturalną konsekwencją stworzenia Imperium. Tak więc gdy al-Malik zmarł (705 r.) al-Walid został nowym kalifem. To właśnie za jego rządów Arabowie osiągnęli swój największy terytorialny obszar, zdobywając Kaganat Zachodnioturecki z miastami Samarkanda i Buchara (710), Sind i Multan (713) na Wschodzie, oraz wizygocką Hiszpanię na Zachodzie (711-719). Ale za tego władcy zaczęły pojawiać się też i pierwsze poważne trudności, które w przyszłości stały się powodem rozpadu owego Imperium. Mianowicie Omajadzi władali terenami rozciągającymi się od rzeki Indus na Wschodzie i od Jeziora Aralskiego na Północy po Jemen i Saharę na Południu, aż do gór Kaukazu i Pirenejów na Zachodzie. Był to tak olbrzymi teren, że zarządzanie nim z maleńkiej Syrii to było co najmniej zadanie karkołomne. Już Rzymianie po wielkich podbojach Trajana na Wschodzie w latach 113-117 zdali sobie sprawę że Imperium Rzymskie staje się zbyt rozległe, a co za tym idzie zbyt odległe od centrum, czyli od Rzymu. Zarządzanie takim molochem przez jednego człowieka, który rezydował w Italii było niemożliwe, dlatego też następca Trajana - Hadrian zrezygnował ze zdobycznych terenów Mezopotamii, Asyrii i Armenii jakie w czasie wojny zdobyto na Partach. Potem Dioklecjan zdając sobie sprawę z niemożności zarządzania takim Imperium w sytuacji upadku władzy centralnej w czasie anarchii III wieku, postanowił podzielić się władzą z dobranymi sobie współpracownikami i każdy z nich przejął określony odcinek. Oficjalnie było dwóch cesarzy, jeden na Wschodzie a drugi na Zachodzie, ale każdy z nich miał jeszcze po jednym cezarze, który odpowiadał za utrzymanie bezpieczeństwa na granicach, w sytuacji gdy cesarz potrzebny był gdzie indziej. System tetrarchii dioklecjańskiej wprowadzony oficjalnie w 287 r. (pierwsi cezarowie - czyli pomocnicy i następcy władców - pojawili się w 293 r.), działał od tej pory w miarę bezbłędnie (oczywiście poza drobnymi wypaczeniami, na które podatny był ustrój ówczesnego Rzymu). Tak też było z Arabami, ale tutaj nikt nie wpadł na pomysł żeby władzą się podzielić i jednocześnie utrzymać jedność w wielości. Syria była za mała i za biedna żeby mogła utrzymać takiego kolosa, dlatego też rozpad był nieunikniony.

A Syria była biedna, ponieważ dotychczasowy rozwój gospodarczy tego regionu został zahamowany z chwilą zdobycia go przez Arabów, jako że szlaki handlowe wiodące do Anatolii i Konstantynopola zostały przerwane i jedynie utrzymywano te, istniejące w kierunku południowym, czyli do Egiptu, oraz na Wschód, do Persji i dalej do Indii. Dzięki temu rozwijały się miasta dzisiejszego Iraku i Iranu oraz Chorasanu (czyli regionu wschodniej Persji i zachodniego Afganistanu). Tam napływała ludność arabska, tam rozbudowywały się miasta, tam zaczynała się tworzyć nowa kultura, Syria zaś coraz bardziej przypominała prowincję, a Damaszek zapyziałą dziurę. Po śmierci al-Walida (715 r.) władzę na krótko przejął jego brat Sulejman (do 717). Po jego śmierci kolejnym kalifem został Omar, który również wywodził się z rodu Omajadów (dodatkowo jego matka była wnuczką kalifa Omara, zabitego w 644 r.), a on sam znalazł się na damasceńskim dworze al-Malika i następnie Sulejmana, z którym mocno się zaprzyjaźnił. To spowodowało że po śmierci Sulejmana został jego następcą. Za czasów Omara II uwidoczniły się już pierwsze poważniejsze problemy w polityce zagranicznej. Arabowie zostali pokonani przez Basków pod Cowadonga (722), co oznaczało koniec podboju Hiszpanii. Jednocześnie rozpoczęte jeszcze za Sulejmana oblężenie Konstantynopola (drugie takie wielkie w dziejach wojen z Arabami) z lat 717-718 zakończyło się ponownie klęską (również dzięki technice ognia greckiego). Niepowodzenia militarne i polityczne to jedno, natomiast pod względem kultury to rzeczywiście czasy Omara są wyjątkowe. Przede wszystkim nakazał spisanie wszystkich hadisów, a także wydał polecenie, aby wszyscy jego obywatele (oczywiście mężczyźni) umieli czytać i pisać, co powodowało że Arabowie znacznie bardziej dominowali kulturowo nad chrześcijańskimi Europejczykami (których władcy częstokroć sami byli niepiśmienni, nie mówiąc już o zadbaniu o alfabetyzację swego ludu). I Omar krótko panował, zmarł w 720 r., a nowym klifem został teraz syn al-Malika - Jazyd II. Zmarły Omar cieszył się bardzo dobrą reputacją wśród swych poddanych. Przede wszystkim dlatego, że na równi traktował wszystkie swoje prowincje i jako człowiek głęboko religijny namawiał mieszkających w jego państwie chrześcijan, Żydów czy mitraistów do przyjęcia islamu. Czynił to niestety również na swoją niekorzyść, bowiem ci, którzy przyjmowali islam, zwalniani byli z podatku (dzizji) który musieli płacić niewierni. A to powodowało że skarbiec Omajadów topniał w oczach, a przecież koszty wcale nie malały, a wręcz przeciwnie, nieustannie rosły. Jazyd II z pewnością się tym nie przejmował. Był on bowiem człowiekiem, który przede wszystkim skupiał się na doczesnych przyjemnościach. Uwielbiał bowiem osobiście kupować na targu niewolnice do swego haremu (jeszcze wówczas klasyczne haremy nie istniały, kobiety mieszkały w pałacu, w pobliżu władcy), a także był miłośnikiem wszelkiego rodzaju wykwintnych potraw. Większość dnia leżał w swym pałacu otoczony poduszkami, kobietami i przepychem. Budziło to niechęć nie tylko wśród szyitów, ale również wśród radykalnych uczniów szkół muzułmańskich (o których wspomniałem wyżej).

Panowanie Jazyda II nie trwało długo. Zakończył swe życie już w styczniu 724 r. a nowym kalifem został jego młodszy brat (syn al-Malika) Hiszam. On przywrócił muzułmańską religijność i prostotę na dworze damasceńskim, chociaż władał jak prawdziwy despota i za to również był krytykowany przez wyznawców Allaha, którzy nie byli przyzwyczajeni do despotycznych rządów swoich kalifów. Starał się też Hiszam zwiększyć swą kontrolę nad poddanymi, aby uniknąć ewentualnych buntów, które zawsze wybuchały pod hasłami odnowy religijnej. Szczególnie niebezpieczni byli szyici (którzy nadal dążyli do wyniesienia rodu Alego do władzy), ale i inne odłamy islamu były podejrzane. W tym czasie dla szyitów prawdziwym kalifem był potomek Alego - Ali Abd Allah, który ze swą rodziną i zwolennikami mieszkał w oazie al-Humajma, leżącej na południe od Morza Martwego. Szybko stała się ona kryjówką wszelkich przeciwników rodu Omajadów. Za rządów Hiszama Karol Młot na polach Poitiers rozbił arabski najazd na Królestwo Franków (732 r.). Arabowie później już nie próbowali ponownych ataków. Oficjalnie twierdzono, że stało się tak z powodu małej wartości Europy jako nabytku dla muzułmanów. Europa bowiem miała być zwykłym zadupiem, które nie warto w ogóle zdobywać, poza tym na Północy panował okropny klimat dla Arabów, a śniegi i mrozy były tym, z czym oni sobie nie radzili. Ale to nie wróg zewnętrzny był tym, z czym najciężej musieli zmagać się Omajadzi. W Al-Kufie bowiem członkowie klanu Banu Haszim (z którego wywodził się również Mahomet) i potomkowie Abbasa ibn Abd al- Muttaliba (wujka Mahometa), uważali że mają znacznie większe prawo do władzy, niż członkowie klanu Omajadów. Przewodził im wówczas Muhammad ibn Ali. Zawarli oni sojusz z szyitami Abd Allaha (który scedować miał na ibn Alego swoje prawo do władzy - potem okazało się że nie jest to prawdą). Słysząc te pogłoski Hiszam miał ponoć skontaktować się z Muhammadem i w formie ustnej lub pisemnej (w każdym razie dokumenty te nie zachowały się) przekazał mu władzę po swej śmierci. Tak się jednak złożyło że Hiszam zmarł w roku 743, a władzę przejął syn Jazyda II - al-Walid II. Muhammad zmarł zaś w roku 744 i prawo do imamatu przeszło na jego syna - Ibrahima (zwanego "Imamem"), który teraz wysłał do Chorosanu (gdzie zaistniały najbardziej anty-omajadzkie nastroje) swego zaufanego człowieka Abu Muslima, aby ten pod czarnym sztandarem rodu Abbasa wzniecił bunt przeciwko występującym pod białym sztandarem Omajadom. Karty zostały rzucone, a los rodziny Abd al-Rahmana został przypieczętowany. Nastał bowiem dla nich teraz okrutny i krwawy czas.




CDN.

WIELKA WOJNA NA WSCHODZIE - Cz. III

OSTATNIA WOJNA 
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA





EGIPT PTOLEMEUSZY 
(RETROSPEKCJA)
Cz. III




Tak więc wiosną 381 r. p.n.e. perska flota wojenna złożona z 300 okrętów pod dowództwem Tiribazosa i Arondasa (zwanego też Orondesem), wyruszyła na podbój Cypru. Władający wyspą Ewagoras (panujący w samej Salaminie już prawie lat 30, natomiast od lat 10 niepodzielnie władający całą wyspą jako niezależny władca, zbuntowany przeciw perskiej dynastii Achemenidów), przygotował się dosyć dobrze do obrony. Sam dysponował 200 okrętami wojennymi (z czego cypryjskich, czyli jego własnych było 70, 50 dostał od faraona Achorisa z Egiptu, 20 z Tyru - który kontrolował na wybrzeżu fenickim, a pozostałe okręty od innych, sojuszniczych polis). Zebrał 6 000 hoplitów, wspartych kilkoma tysiącami jednostek sojuszniczych. Miał układ sojuszniczy zawarty z Egiptem, miastami Tyr i Sydon na wybrzeżu fenickim, oraz nieznanym z imienia pewnym arabskim władcą. Mimo to perska armia inwazyjna była potężna i zanosiło się na ciężką wojnę obronną. Persom udało się wysadzić desant w rejonie cypryjskiego miasta Kition, a Tiribazos przejął teraz dowództwo nad armią, natomiast Arondas dowodził flotą (nie wiadomo dlaczego Ewagoras nie zapobiegł wysadzeniu desantu na wyspie? Czy obawiał się konfrontacji w bitwie morskiej , co po utracie floty byłoby katastrofalne dla niego samego? Nie wiadomo, natomiast gdy już Persowie wysadzili desant, porozumiał się Ewagoras z piratami egejskimi, którym zapłacił, aby ci szarpali perskie linie aprowizacyjne i uniemożliwiali armii będącej już na Cyprze dowóz żywności). Persowie bez walki opanowali Kition i Idalion, gdzie ponownie zainstalowali na tronie (obalonego wcześniej przez Ewagorasa) króla Milkationa. Wydawało się że Salamina zostanie wzięta w śmiertelne kleszcze z lądu i morza i Ewagoras szybko będzie obalonym, a wraz z nim cały jego ród Teucerydów, ale szybko okazało się że nie jest to wcale takie proste. Sprzymierzeni z Ewagorasem piraci egejscy skutecznie zrywali dowóz żywności dla armii z Azji Mniejszej, co szybko doprowadziło do głodu w perskich oddziałach, a to zaś było powodem buntu. Żołnierze odmówili dalszej walki, póki nie dostaną jedzenia. Sprawa zaczęła się mocno komplikować, ale ostatecznie niejaki Glos dowiózł zaopatrzenie z Cylicji i bunt w perskich szeregach szybko stłumiono.

Ewagoras teraz postanowił przejść do ofensywy i stanąwszy na czele swej floty, wyprawił się na południe Cypru, do Kition, z zamiarem opanowania miasta i zamknięcia  Persów w cypryjskim kotle. Tam już jednak stała gotowa do walki perska flota pod dowództwem Arondasa (obecny był tam również, przybyły wcześniej z Cylicji Glos, który miał znacznie większe doświadczenie w walkach na morzu, niż spowinowacony z rodziną królewską Arondas). Ewagoras uderzył na Persów taktyką podobną do tej, którą 100 lat wcześniej zastosował Temistokles w bitwie pod Salaminą egejską w śmiertelnym wojnie o niepodległość Grecji z Persami. I rzeczywiście odniósł sukces, Arondas był całkowicie zaskoczony, część okrętów perskich zaczęła na siebie wpadać, inna część była spychana lub rozbijana (uderzeniem dziobowym) przez okręty cypryjskie. Widząc że bitwa zamienia się w klęskę Persów, dowództwo przejął Glos, który wycofał część okrętów, przegrupował je i ponownie uderzył na flotę Ewagorasa. Jego atak okazał się zbawienny, Ewagoras stracił pod Kition sporą część swej floty a z resztą wycofał się do Salaminy, która teraz została oblężona przez Persów z lądu i morza. Miasto co prawda było dobrze przygotowane do obrony, ale mijały kolejne miesiące, a siły obrońców wyczerpywały się. Ewagoras - zdając sobie sprawę że bez wsparcia z zewnątrz nie będzie w stanie długo się obronić - postanowił wymknąć się z okrążenia i popłynąć do Egiptu, do króla Achorisa, prosząc go o kolejne fundusze i okręty. Udało mu się to uczynić pod osłoną nocy na czele 10 okrętów. W Egipcie otrzymał pieniądze i bliżej nieznaną liczbę okrętów, ale pomoc ta okazała się niewystarczająca. W międzyczasie Tiribazos wyjechał do Suzy, aby przed obliczem króla królów Artakserksesa II zdać mu relację na jakim etapie są walki o Cypr. O ile siły Greków zamkniętych w Salaminie mocno odczuwały blokadę miasta, o tyle wojska Persów również malały. Skuteczne obrona, a nawet kontrataki greckich hoplitów powodowały, że Persowie tracili zapał do dalszej walki, która nie przynosiła efektów, a jedynie straty i kolejne trudy (nie bez znaczenia był też poważny konflikt pomiędzy dowódcami Tiribazosem i Arondasem). Jednak nie było możliwości zakończyć oblężenia i wycofać się, bo byłaby to klęska nie tylko militarna, ale polityczna, a przede wszystkim wizerunkowa całego Imperium, a perscy wodzowie zapewne zapłaciliby za to głową (nawet w sytuacji, gdy tak jak Arondas - byli mężami królewskich córek). 

I właśnie wówczas los się do nich uśmiechnął, gdyż powracający z Egiptu Ewagoras (zdając sobie sprawę że pomoc udzielona przez Achorisa jest niewielka) wysłał do Persów swych heroldów z prośbą o zakończenie wojny. Godził się na wiele, czyli na ponowny powrót pod władzę króla królów i płacenie daniny, pod warunkiem że Persowie pozostawią go na tronie Salaminy, a nawet całego Cypru. Tiribazos co prawda pozwolił Ewagorasowi pozostać na tronie Salaminy, ale tylko tego miasta, w innych miastach Cypru miano przywrócić lokalnych władców (obalonych dziesięć lat wcześniej przez Ewagorasa). Miał też zapłacić zaległą daninę, oraz przyjąć tytuł: "niewolnika króla królów". Ewagoras zgodził się na wszystko, z wyjątkiem przyjęcia owego tytułu, twierdząc że może płacić daninę władcy jako król, ale nie jako jego niewolnik. Gdy wydawało się że negocjacje rozbiją się o tę właśnie sprawę, Tiribazos ostatecznie wycofał swoją propozycję i dzięki temu zawarto porozumienie pokojowe (380 r. p.n.e.). Ewagoras następnie przez kolejne sześć lat wypełniał wszystkie obowiązki lennika króla Persji, nie myśląc już o buncie. Choć miał już prawie 80 lat, nie przestawał myśleć o przyjemnostkach. Jedną z nich był stosunek homoseksualny z pewnym młodym i pięknym chłopakiem, któremu Ewa gora skazał usunąć jądra, a ostatecznie nawet planował przerobić go na kobietę (takich przypadków przerabiania chłopców na kobiety w świecie starożytnym było kilka głośnych. Najsławniejszym bodajże jest przykład Sporusa - kochanka Nerona, któremu ten kazał nosić suknie swej zmarłej żony Sabiny Poppei, malować się i zachowywać jak kobieta. Tragiczna historia Sporusa - który po śmierci Nerona przechodził z rąk do rąk, a ostatecznie miał zostać publicznie zgwałconym na arenie w cyrku przy wiwatach zgromadzonej publiczności. Nie był w stanie już tego znieść i przed samą ceremonią popełnił samobójstwo {68 r.}. Inny przykład - choć może nie aż tak dramatyczny - to historia Antinousa - chłopca w którym zakochał się cesarz Hadrian. W wieku 12 lat został niewolnikiem cesarza {123 r.}, a ze względu na swą urodę i jasną skórę szybko stał się jego kochankiem. Ostatecznie utonął w nurtach Nilu {130 r.}podczas podróży cesarza do Egiptu. Hadrian tak bardzo po nim rozpaczał, że założył na jego cześć miasto w miejscu gdzie utonął, o nazwie Antinoopolis, oraz jeszcze bardziej zaczął upokarzać i znęcać się psychicznie nad swą małżonką - Vibią Sabiną, ostatecznie doprowadzając ją do samobójstwa {137 r.}. Gdy sam umierał kilka miesięcy później w ogromnych bólach mówiono, że to za sprawą klątwy, jaką Vibia Sabina rzuciła na niego na łożu śmierci. Natomiast co się tyczy Antinousa to można przypuszczać, że jego utonięcie było wyzwoleniem z objęć zdegenerowanego, starego pedofila - chociaż Hadrian jako cesarz, nie jako człowiek ale jako cesarz, zapisał się złotymi zgłoskami w historii Rzymu a jego rząd to jeden z najlepszych okresów w dziejach Imperium). Tak więc niewolnik którego Ewagoras kazał pozbawić męskości i chciał zamienić w kobietę, zemścił się na nim, mordując go podczas kąpieli (374 r. p.n.e.). Władzę w Salaminie (również jako lennik króla królów) objął jego syn - Nikokles II.


AGNIESZKA WAGNER JAKO ŻONA NERONA 
SABINA POPPEA w QUO VADIS 





Porażka i ponowne podporządkowanie się Persom władcy Salaminy cypryjskiej (najpotężniejszego greckiego miasta na Cyprze), co prawda nie było korzystne dla Egiptu, ale Achoris nie mógł wcale narzekać. Po pierwsze: stworzona przez ateńskiego generała Chabriasa armia, a przede wszystkim egipska flota i jej zwycięstwo nad Persami po dwuletniej walce nadgranicznej (o czym pisałem pierwszej części tej serii) w roku 383 p.n.e. dawało nadzieję na spokojniejsze czasy przyszłości. Tym bardziej że Chabrias po zwycięstwie nie wrócił do Aten, tylko wciąż pozostawał w Egipcie, a w samej Helladzie - a szczególnie w Atenach - było wielu takich, którzy nawoływali do podjęcia kolejnej wielkiej krucjaty antyperskiej. Największym wrogiem Persów w tym okresie był bez wątpienia niejaki Isokrates - strateg i polityk ateński, który najpierw głosił konieczność natychmiastowej pomocy Ewagorasowi ("przyjacielowi wszystkiego, co helleńskie"), a potem już otwarcie nawoływał do nowej krucjaty antyperskiej, powołując się nie tylko na doświadczenia z przeszłości (ze zwycięstw pod Maratonem - 490 r. p.n.e., Salaminą, Platejami i Mykeleami - 479 r. p.n.e. i na wielką kampanię strategia Kimona z roku 469 p.n.e. - w wyniku której zniszczył nową wielką inwazyjną armię i flotę perską nad brzegiem rzeki Eurymedon w południowej Azji Mniejszej), ale również ze zwycięstw Greków nad Persami z lat ubiegłych. W czasie 100 igrzysk olimpijskich w roku 380 p.n.e. (które notabene zwyciężył w biegu stadionowym Dionizodor z Tarentu) wygłosił swą sławną mowę, zamieszczoną następnie w "Panegiryku" swego autorstwa. Powoływał się w niej na zwycięską wyprawę 10 000 Greków (perska wojna domowa i bitwa pod Kunaksą z 401 r. p.n.e. - o czym pisałem w poprzednich częściach) i ich ciężki, ale szczęśliwy powrót do ojczyzny. Isokratesa bez wątpienia dziś nazwalibyśmy rasistą, gdyż nie tylko nazywał Persów barbarzyńcami i odmawiał ich im jakiejkolwiek inteligencji, ale wręcz mówił o nich, że nie są ludźmi. Rozpaczał co prawda nad faktem, że armia którą przywiedli na Cypr Tiribazos i Arondas - choć oficjalnie zwała się perską - była złożona głównie z Greków, greckich najemników ściągniętych z Jonii i Karii; to jednak podkreślał, że Persowie nie są w stanie nawet stanąć w szranki greckich hoplitów, gdyż ich barbarzyńskie serca napełniają się wtedy strachem. Podkreślał że kampania przeciwko Persji będzie łatwa i szybka, a Grecy wyzwolą mnie tylko te miasta i wyspy, które stracono w pokoju Antalkidasa (387/386 r. p.n.e.) ale całą Azję Mniejszą, a być może i inne ziemie. Notabene Isokrates miał trochę pecha, gdyż swoją słynną mowę wygłaszał wcześnie rano, gdy w Olimpii nie było jeszcze zbyt wielu ludzi i praktycznie nikt go nie słuchał. 

Jego rodzinne polis - Ateny, też nie zamierzały wchodzić w nową wojnę z Piersią i aby podkreślić swe pokojowe zamiary, wysłały posła do przebywającego w Egipcie Chabriasa, z rozkazem aby natychmiast wracał do Aten (było to spowodowane oficjalnym protestem wystosowanym przez satrapę północnej Frygii - Farnabazosa II, w  którym ten stwierdzał, że obecność Chabriasa w Egipcie stanowi pogwałcenie pokoju Antalkidasa z 387/386 p.n.e.). Na nic zdały się przekonania i krasomówcze mowy Isokratesa, nawołujące do pozostawienia Chabriasa w Egipcie i odrzucenia skargi Farnabazosa, Ateńczycy na Zgromadzeniu Ludowym zdecydowali o jego powrocie (379 r. p.n.e.). A tymczasem Persji Arondas publicznie oskarżył Tiribazosa przed królem o dążenie do buntu, czego dowodem miał być fakt, iż zawarł z Ewagorasem haniebny pokój, pozostawiając go u władzy w Salaminie. Artakserkses II zawezwał Tiribazosa do Suzy, a gdy ten przybył kazał go uwięzić, zakuć w kajdany i odesłać do Sardes, na dwór tamtejszego satrapy Lidii - Autofradatesa; Arondas zaś został głównodowodzącym "perskiej" armii na Cyprze (380/379 r. p.n.e.). Po tym wszystkim Glos (który był mężem córki Tiribazosa) główny autor zwycięstwa w bitwie morskiej pod Kition, opuścił Cypr i udał się do Jonii, którą wkrótce opanował, wszczynając bunt przeciwko królowi królów (zawarł też układ z faraonem Achorisem oraz starał się uzyskać wsparcie Sparty). Dodatkowo w tym właśnie czasie (379 r. p.n.e.) wybuchł bunt Kadusjów - górskiego plemienia, którego siedziby znajdowały się południowo-zachodnich regionach Morza Kaspijskiego. Powstanie to okazało się na tyle poważne, że sam Artakserkses postanowił stanąć na czele armii, która miała je zgnieść. Sytuacja polityczna sprzyjała więc temu, co twierdził Isokrates, w sojuszu z Egiptem i zbuntowanymi satrapiami, można było odnieść sukces nad tym "więzieniem ludów" - jak Grecy zwali Imperium Perskie. Ale zarówno w Atenach, Lacedemonie i w innych greckich polis nie zamierzono wszczynać nowej wojny, ciesząc się okresem pokoju, który niestety nie dla wszystkich był sprawiedliwy (biorąc pod uwagę, że Grecy małoazjatyccy musieli ponownie - po prawie stu latach - przejść pod władzę króla królów).




Wyprawa na Kadusjów była niezwykle ciężka. Był to lud przywykły do walk partyzanckich, a poza tym niezwykle wprawny w górskich zasadzkach, gdzie też miał swe siedziby (w czasie pokoju schodzono w doliny, ale w przypadku zagrożenia znów uciekano w góry). Poza tym wycofując się, Kadusjowie spalili wszystko, co tylko mogło pomóc Persom wyżywić się na ich ziemi, a to zaś spowodowało, że bardzo szybko w perskich oddziałach pojawił się głód. Nie mając innego wyjścia musiano zjeść swoje konie, co spowodowało że perska jazda przestała istnieć. Głód i ciągłe partyzanckie ataki Kadusjów powodowały, że ta kampania zamieniała się w prawdziwe piekło, czego osobiście doświadczył również sam król królów. Gdy sytuacja stawała się wręcz dramatyczna, postanowiono posłać po uwięzionego w Sardes Tiribazosa, który wcześniej miał pewne kontakty z władcami dwóch plemion kaduzyjskich. Uwolniony z lochu, przybył na miejsce i przekonał dwóch - obozujących oddzielnie - królów tego plemienia, aby zawarli pokój z Artakserksesem, na co ostatecznie się zgodzili. Wreszcie można było wrócić, ale wieści o tej tragicznej kampanii górskiej obiegły już ziemie Imperium i to do tego stopnia, że Artakserkses bał się, do czego jeszcze może to doprowadzić. Obawiając się reakcji swych poddanych w Suzie,  Persepolis i Babilonie, wracał do stolicy (Persja miała cztery oficjalne stolice, w tym przypadku chodzi o Suzę) idąc pieszo na czele armii "żywych trupów" (378 r. p.n.e.). Nie był to dobry prognostyk na przyszłość, gdyż zapowiadał on kolejne bunty, a być może również nowe ciężkie wojny. Natomiast bez wątpienia to, co uczynił dla króla, jego armii a także dla całego Imperium Tiribazos - zaważyły na jego dalszym losie. Został oficjalnie oczyszczony z wszelkich zarzutów, wcześniej kierowanych przeciwko niemu przez Arondasa, król przywrócił mu skonfiskowane majątki i obdarował nowymi (obsypał go też złotem i kosztownościami). Arondas zaś został skreślony z listy oficjalnych "przyjaciół króla", a jego żona, królewska córka Rodogunda była namawiana, aby go porzuciła (odmówiła).




Przywrócenie Tiribazosa do łask nie oznaczało jednak, wbrew pozorom uczynieniu tego samego wobec jego zięcia - Glosa, który już od prawie roku władał zbuntowaną Jonią, walcząc z satrapą Lidii - Autofradatesem (w którego lochach w Sardes do niedawna siedział jeszcze Tiribazos). Glos został zgładzony skrytobójczo przez podstawionego człowieka, a jego armia (stojąca obozem w Leukajach, nad którą przywództwo objął teraz niejaki Tachos) walczyła jeszcze przez parę miesięcy, ostatecznie jednak Tachos poległ w jednej z bitew z Autofradatesem, jeszcze z końcem 378 r. p.n.e. Rozwiązanie sprawy zbuntowanej Jonii, tak naprawdę nie oznaczało końca problemów króla królów. Trzeba bowiem powiedzieć, że persy satrapowie w swoich prowincjach byli tak naprawdę udzielnymi królami i tylko nominalnie uznawali władzę króla z Persepolis i Suzy. Ogromną satrapią Kapadocją władał niejaki Datames, który w Pterii zachowywał się jak udzielny monarcha, tworząc własny dwór, harem i do pełni władzy brakowało mu już tylko korony królewskiej. Jego kuzyn Tys władał  przygraniczną Paflagonią i zachowywał się podobnie niezależnie (potem ta dwójka się nieco poróżni. Datames pierwotnie zapewne dążył do niezależności, ostatecznie jednak opowie się za królem, Tys zaś będzie chciał uzyskać suwerenność, a wzajemna animozja tych dwóch mężczyzn ostatecznie określi drogi ich politycznych wyborów. Na razie jednak, w omawianym przeze mnie okresie, to właśnie Datames był uważany za jednego z najpoważniejszych buntowników przeciwko królewskiej władzy i choć nie zbuntował się, to jednak władza jaką sprawował i kontrola nad dużą satrapią którą posiadał, mogła nastręczać takie myśli). Ale nie jesteśmy tu teraz po to, aby omawiać problemy Monarchii Achemenidów. Są one istotne tylko dlatego, aby  uświadomić sobie, czy w danym okresie niepodległość Egiptu ponownie miała zostać zagrożona, czy też nie oraz czy rodzimi władcy, panujący teraz w Kraju nad Nilem - mogli spać spokojnie?. Opiszę to w kolejnej części.




CDN.
 

WALKIRIA - CZYLI DLACZEGO HITLER ZDOBYŁ WŁADZĘ W NIEMCZECH? - Cz. II

CZYLI CO SPOWODOWAŁO ŻE REPUBLIKA WEIMARSKA ZMIENIŁA SIĘ W III RZESZĘ? PLANY I MARZENIA  Cz. I " GDY WYBUCHNIE WOJNA, NIE DA SIĘ PRZEWI...