WYŚWIETLENIA

16 listopada 2025

HISTORIA ŻYCIA - WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. XXVI

WYBUCH III WIELKIEJ WOJNY GALAKTYCZNEJ





FAZA I
OPANOWANIE I OKUPACJA PRZEZ GADY CAŁEGO UKŁADU SŁONECZNEGO


SYSTEM GWIEZDNY - BELLATRIX



"I nastąpiła walka na niebie: 
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie"

(APOKALIPSA ŚW. JANA 12:7)


Maldek, to właśnie stamtąd wzięła swój początek niszcząca pożoga, która doprowadziła do niezwykle okrutnych i krwawych wydarzeń. Maldek był również tym miejscem, gdzie to wszystko się zakończyło. Po prawie 200 milionach lat trwania względnego "zbrojnego pokoju", ten stan rzeczy zaczął w końcu przeszkadzać gadzim istotom. Dążyli oni do nowej wojny, do której konsekwentnie się przygotowywali w ciągu poprzednich milionów lat. Przez ten czas rozwinęli tak niszczącą technologię, rozbudowali takie zbrojne umocnienia na planecie i zamienili Chowtę (nasz księżyc) w prawdziwą bazę wojskową, zdolną do działań międzyplanetarnych o niezwykle silnej mocy uderzeniowej (porównywalnej z siłą okrętu-planety Nibiru, będącego na usługach Federacji Galaktycznej), że znacznie przewyższyli to, co przez ten czas uczyniła w tym zakresie Federacja Galaktyczna. Jedyne co różniło Nibiru i Chowtę to rozmiary (Nibiru była nieporównywanie większa), mimo to niszcząca siła obu planet-okrętów była taka sama. Ok. 1 320 000 lat temu Gady były już gotowe do rozpoczęcia zbrojnego konfliktu. Wiedziano również gdzie ma nastąpić pierwsze uderzenie - w naszej Galaktyce, a pierwszym celem Reptilian miała być... nasza Ziemia. Dlaczego akurat Ziemia? Dlatego że o kierunku decydowały najpotężniejsze Reptoidy w Radzie Anchara - z systemu gwiezdnego Alpha Draconis (Smoka), a ci nie mogli zapomnieć Lirianom i Syrianom zniszczenia ich dinozaurowatych pobratymców sprzed 65 milionów lat. Poparły ich Reptoidy z Sagittariusa i jedynie Dinoidy z Bellatrix opowiedziały się za innym kierunkiem pierwszego uderzenia.

Przeważyło stanowisko Alpha Draconis i powzięto tam również decyzję o zniszczeniu wszelkiego ludzkiego życia na planecie Ziemia (i w całej naszej Galaktyce). Miało się to odbyć w ten sam sposób, który wcześniej doprowadził do zagłady ziemskich dinozaurów - przez ściągnięcie i nakierowanie na naszą planetę ogromnej asteroidy lub innej mniejszej satelity. Chodziło o to, by niszcząc ludzkie życie na planecie, nie zniszczyć jednocześnie samej Ziemi, którą zamierzano następnie skolonizować. Nim jednak doszło do sławnego "Piekielnego pierwszego kontaktu" Galaktycznej Ludzkości i Gadów (jak opisują początek wojny channelingi), miała miejsce niezwykła, wręcz niespotykana sytuacja. Otóż zarówno w reptiliańskich społeczeństwach z rożnych Galaktyk, jak również w samej Radzie Anchara na Bellatrix (system gwiezdny Bellatrix znajduje się najbliżej dawnej, zniszczonej przez Federację planety Gadów - Aln), znaleźli się i tacy, którzy nie pragnęli wojny z Galaktyczną Ludzkością. Tak długi okres pokoju, trwający prawie 200 milionów lat spowodował, że część gadzich społeczeństw przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy i nie pragnęła go zmieniać siłą. Uznano że zarówno Reptilianie jak i Ludzie mogą odnaleźć we Wszechświecie swoje miejsce i jedni nie muszą drugim wchodzić w drogę, a wszelkie punkty sporne pomiędzy naszymi rasami - można by było rozwiązywać na drodze pokojowej. Takie głosy podniosły się również w Radzie Anchara na Bellatrix - nie znalazły jednak poparcia i szybko zostały "zakrzyczane". Przez ten czas wspólnych ludzko-gadzich relacji wyrządzono sobie nawzajem zbyt wiele krzywd, by teraz nie pragnąć za to odwetu.

Najbardziej do wojny dążyły Reptoidy z Alpha Draconis, najmniej zaangażowane w ten konflikt były Dinoidy z Bellatrix, ale podział nie przebiegał pomiędzy tymi rasami, tylko w poprzek nich. Zarówno wśród Reptoidów z systemu Smoka i z Sagittariusa znaleźć można było niechętnych nowemu konfliktowi Gadoidów, jak również pośród Dinoidów z Bellatrix byli zwolennicy wojny i całkowitej eliminacji ludzkości we Wszechświecie. To właśnie ich zdanie przeważyło (zwolenników pokoju była zaledwie garstka). Oskarżono ich następnie o działanie na rzecz Ludzkości i uznano za zdrajców. Odtąd w samych gadzich społeczeństwach wyszukiwano zwolenników pokoju i prześladowano ich oraz zabijano. Nie mając innego wyjścia, część tych, którzy nie chcieli brać udziału w nadchodzącej wojnie, uciekła z Bellatrix. Ich celem stało się teraz ostrzeżenie Galaktycznej Ludzkości przed nadchodzącą katastrofą. Udało im się nawet stanąć przed Radą Federacji, ale... nie uwierzono im, uznając że są oni celowo wysłanymi agentami, mającymi wymusić na Federacji wykonanie pierwszego zbrojnego kroku, by potem można było oskarżyć Ludzkość o rozpoczęcie nowej wojny. Dlatego też natychmiast nakazano uwięzienie gadzich uciekinierów i planowano nawet wydać ich Gadom z Bellatrix, jednak nim to się stało, nastąpił ów "Piekielny pierwszy kontakt" i wybuchła wojna powodując masakryczne straty Federacji i zmuszając ją do ucieczki z "ziemskiego" Układu Słonecznego. Wówczas dopiero doceniono przysługę, jaką Ludzkości oddała ta zbiegła część Gadoidów.


KLĘSKA FEDERACJI GALAKTYCZNEJ


"I inny znak się ukazał na niebie:
Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
- a na głowach jego siedem diademów.
I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię"

(APOKALIPSA ŚW. JANA 12:3-4)


Wszystko już było gotowe do rozpoczęcia konfliktu, teraz wystarczył jedynie pretekst by ją wywołać. Takim pretekstem ok. 1 320 000 lat temu było natknięcie się gwiezdnego patrolu Federacji Galaktycznej ze zwiadem Reptilian. To właśnie wówczas wytworzyło się owe "Piekło pierwszego kontaktu". Patrol Federacji Galaktycznej wykonywał swą rutynową misję kontrolną i po jego dokonaniu miano opuścić "ziemski" Układ Słoneczny i powrócić do baz Federacji. To już jednak nie nastąpiło, gdyż zastąpił im drogę wysunięty zwiad Sojuszu Anchara. Wywiązała się bitwa (choć raczej należałoby tu użyć słowa prawdziwa masakra), w wyniku której okręty Federacji Galaktycznej zostały całkowicie zniszczone. Atak i zniszczenie okrętów Federacji prawdopodobnie nie były wcześniej zaplanowane, po prostu nadarzyła się okazja i Gady z niej skorzystały, ale ten krok nie oznaczał nic innego, jak jawne wypowiedzenie wojny. Zdawano sobie z tego sprawę zarówno w Radzie Anchara na Bellatrix jak i na Maldeku, skąd wyruszyła wysunięta szpica gadzich okrętów. Takiego posunięcia nie dało się ukryć czy zapomnieć - wojna stała się faktem. Postanowiono więc działać, nim jeszcze wieści o masakrze dotrą do Rady Federacji Galaktycznej mieszczącej się w systemie gwiezdnym Liry. Wydano wiec rozkaz rozpoczęcia ataku na Ziemię i inne planety naszego Układu Słonecznego w celu ich szybkiego opanowania.




ZAGŁADA HYPERBOREI


Tymczasem w hyperboreańskim mieście Czarnych - Ikirito, w tamtejszym obserwatorium astronomicznym dało się wyczuć pewne poruszenie. Astronomowie bowiem dostrzegli olbrzymich rozmiarów asteroidę, będącą na kursie kolizyjnym z Ziemią. Nie było jeszcze pewne że ta asteroida z całą pewnością uderzy w planetę (była jeszcze wówczas prawie niedostrzegalna, nawet przez najlepsze teleskopy na całej Hyperborei jakie posiadano w Ikirito), mimo to obawa że tak się może stać była bardzo prawdopodobna. Po dwóch miesiącach naukowcy nabrali pewności - asteroida z całą pewnością uderzy w Ziemię. Po dwóch kolejnych miesiącach można już było dostrzec ją gołym okiem - świecącą rozżarzoną, złowrogą czerwienią na tle rozgwieżdżonego nieba. Naukowcy skrupulatnie (biorąc pod uwagę tor lotu asteroidy) wyliczyli w którym miejscu i którego dnia spadnie ona na Ziemię. Miał to być teren dzisiejszej Południowej Ameryki (wówczas jeszcze nie istniał taki kontynent). Naukowcy przewidzieli wszystko, skrupulatnie co do dnia a nawet godziny, nie pomyśleli jednak o jednym szczególe. Że owa asteroida jest... sterowana przez obcą, potężną i wrogą im cywilizację oraz że może... zmienić kurs. Tego nie przewidziano i nie brano nawet pod uwagę, co potem zakończy się tragicznie dla Hyperboreańczyków. Nie było wyjścia, aby ocaleć należało czym prędzej przygotować się do ewakuacji.

Nie można jednak było ocalić całej ludności Hyperborei, gdyż okręty gwiezdne nie były w stanie ich wszystkich pomieścić - postanowiono ewakuować tylko ludzi najzdolniejszych - lekarzy, inżynierów, naukowców, cała zaś reszta ludności skazana była na zagładę. Rządy Czarnych z dzisiejszej Australii, Nowej Gwinei i Antarktydy (wchodzących wówczas w skład kontynentu hyperboreańskiego), wraz z Żółtymi z dzisiejszej Birmy, Zatoki Bengalskiej i Chin - podjęły się wspólnej pracy, mającej na celu ocalenie najzdolniejszych spośród siebie jednostek, po to, by po katastrofie byli w stanie ponownie odtworzyć cywilizację Hyperborei. W tym celu wyposażono i załadowano po brzegi 80 okrętów Czarnych i 98 okrętów Żółtych z Hyperborei (Czarni i Żółci mieszkańcy Afryki byli skazani na zagładę, gdyż ich o niczym nie poinformowano). Wcześniej wybrano najgodniejszych i najlepszych przedstawicieli obu ras, podczas wielogodzinnych głosowań, rozpatrując cały ich dorobek naukowy. Pozostałą ludność oczywiście ostrzeżono o spodziewanej zagładzie, ale nie poinformowano ich o ewakuacji najzdolniejszych specjalistów, w obawie przed powszechnymi rozruchami. Po jednym z miejsc w okrętach gwiezdnych przeznaczono również dla każdego z przywódców państwowych Czarnych i Żółtych, ale tylko dla nich. Ani ich rodziny, ani ministrowie i członkowie rządu nie uzyskali takiego przywileju.

Gdy do uderzenia asteroidy pozostało już 48 godzin, raz jeszcze poinformowano ludność o zbliżającej się katastrofie, jednocześnie bagatelizując jej rozmiary. Twierdzono że spadnie na tereny opustoszałe a jej skutki nie będą zbyt dotkliwe dla ludzi i że większość z nich przeżyje tę kosmiczną katastrofę. Dzięki temu nie odnotowano przykładów paniki, gdyż Hyperboreańczycy uznali, że skoro władze do których miano zaufanie - bagatelizują problem i nie przygotowują ewakuacji - zagrożenie nie jest tak poważne. Okazało się zupełnie inaczej. W planach było że 2 godziny przed spodziewanym uderzeniem wszystkie okręty wzbiją się w powietrze i przeczekają owe 12 tygodni (które mogły wytrzymać w przestrzeni kosmicznej okręty Hyperboreańczyków) na orbicie planety, by ponownie na niej wylądować i rozpocząć odbudowę. Uderzenie asteroidy przewidywano na godzinę 14-tą, dlatego też o godzinie 12-tej statki z "wybrańcami" miały wystartować i "zakotwiczyć" na orbicie planety. Obliczenia te okazały się błędne, jednak nie dlatego że źle wyliczono trajektorię i szybkość poruszania się śmiercionośnej skały, lecz dlatego że skała ta, będąc już blisko Ziemi... gwałtownie przyspieszyła. Stało się tak, ponieważ asteroida ta była od początku do końca sterowana przez Reptilian. Pojawiła się więc na niebie znacznie wcześniej, już ok. godziny 11-tej, świecąc niczym pomarańczowe słońce. Natychmiast ogłoszono alarm i wydano rozkaz ewakuacji (nie wszyscy jednak zdążyli się ewakuować).

Okręty wzbiły się w powietrze gdy asteroida już "muskała" pole grawitacyjne Ziemi, lecz by wzbić się w przestrzeń kosmiczną musiały najpierw skierować się w rejon "dziury grawitacyjnej", która wówczas znajdowała się na obszarze dzisiejszej Europy. Nie wszystkim okrętom udała się ta sztuka przed katastrofą, a w zasadzie to... nie udała się prawie nikomu. Ocalały jedynie trzy okręty Czarnych i cztery Żółtych, które zawczasu dotarły do pola grawitacyjnego i go przekroczyły (nim podmuchy wzbijającego w górę ognia i wody nie wessałyby ich z powrotem w dół) opuściły ziemską grawitację, cała reszta zginęła. Jednak nie tylko czas uderzenia się nie zgadzał, błędny był również kierunek uderzenia. Asteroida nie spadła tam, gdzie wcześniej zakładano, lecz przed samym uderzeniem rozbiła się na trzy olbrzymie kawałki, które spadły w trzy zupełnie oddalone od siebie miejsca na planecie. Kawałki asteroidy były specjalnie naprowadzane na najbardziej zaludnione ośrodki miejskie na Ziemi i tak najmniejszy z trzech części (o średnicy kilku kilometrów) spadł na osiedla Czarnych i Żółtych w Afryce (rejon dzisiejszego Morza Czerwonego), powodując natychmiastową zagładę wszelkiego tam życia. Drugi "odłamek", znacznie większy od poprzedniego, Gady naprowadziły na pozycje Czarnych Hyperboreańczyków w rejonie dzisiejszej Australii, a trzeci, największy, na ośrodki Żółtych niedaleko (dzisiejszych) wysp Galapagos.




 W jednej chwili powstało prawdziwe piekło i nastąpiły wybuchy o niezwykłej sile. W kilku miejscach odłamki asteroidy przebiły skorupę ziemską. Natychmiast wybuchły wszystkie wulkany na planecie. Powstały fale wodne o wysokości 300 metrów i zatopiły większą część Australii. Góry zaczynały się kruszyć jak domki z kart, a tam, gdzie dotąd były doliny, wyrastały nowe pasma górskie. W wyniku tych zawirowań - Tasmania oddzieliła się od Australii, duża część Antarktydy zatonęła w oceanie, tworząc dwa olbrzymie podwodne kaniony pomiędzy dzisiejszą Australią a Antarktydą. Z wód, które dotąd opływały Hyperboreę i kontynent afrykański, wyłonił się nowy kontynent (który później otrzyma nazwę Lamar i stanie się miejscem powstania kolejnej ziemskiej cywilizacji - Mu). Ogromna część Birmy zatonęła w oceanie, a w Afryce powstało Morze Czerwone na miejscu dawnych ludzkich osad Czarnych. W miejscu uderzeń trzech odłamków asteroidy wyrosły całe partie wulkaniczne, buchające rozgrzaną lawą z wnętrza planety. Cała Ziemia zmieniła nachylenie swej osi i zaczęła się obracać pod innym kątem. Większa cześć ludności pozostałej na planecie - zginęła - albo w wyniku samej katastrofy, albo jej późniejszych skutków, albo też w wyniku rozprzestrzeniających się po (prawie) całej planecie śmiercionośnych gazów wulkanicznych. Niektórym udało się przeżyć, lecz zostali napromieniowani przez odsłonięte złoża uranu. Spotkało to głównie Czarnych, których skóra zaczęła przypominać kolor, jaki mają dzisiejsi australijscy Aborygeni.

Tymczasem przebywające na orbicie okołoziemskiej ocalone okręty Czarnych i Żółtych, po upływie 12 tygodni musiały lądować, gdyż te statki nie wytrzymałyby dłuższego pobytu w Kosmosie. Jedyna w miarę dobra widoczność była na terenach dzisiejszej Europy, tam też postanowiono wylądować. Lecz samo lądowanie w warunkach powszechnego kataklizmu nie było wcale proste. Wybuchy wulkanów wyrzucały do atmosfery ogromne ilości pyłów i innych odłamków, uniemożliwiających swobodne manewrowanie pojazdami gwiezdnymi. Oceany też się gotowały, tworząc ogromne ilości pary wodnej, mieszającej się z chmurą wulkaniczną. Efektem tego były na ogromnych obszarach planety - nieprzeniknione ciemności - również w trakcie dnia. W efekcie tych wszystkich przeciwności losu, z siedmiu okrętów które podjęły się próby ponownego lądowania na Ziemi - udało się to... tylko jednemu z nich z 95 pasażerami Żółtych na pokładzie. Ponieważ lądowanie w Europie nie było możliwe ze względu na szalejące wiatry (dochodzące do prędkości 400 kilometrów na godzinę), wylądowano dalej, w rejonie dzisiejszej Grenlandii. Mimo to statek podczas lądowania został tak poważnie uszkodzony, że nie nadawał się już do dalszych podróży (i tak mieli dużo szczęścia - przynajmniej na początku - gdyż inne okręty pochwycone przez wichurę rozbiły się o ziemię z ogromną siłą). Po wylądowaniu rozpoczęto (zgodnie z wcześniejszymi założeniami) próbę odbudowy cywilizacji hyperboreańskiej, założono nawet małą osadę. Jednak nie przetrwała ona długo - miesiąc po lądowaniu wszystkich Żółtych - którzy przetrwali katastrofę - pochłonęło potężne trzęsienie ziemi (ziemia nagle rozpadła się im pod stopami). Tak oto przeminęła pierwsza ziemska cywilizacja z planety Bakaratini.


ZAGŁADA MARSA i WENUS


Tymczasem sukces zagłady ziemskiego życia został powitany przez Gadów z Maldeka z radością. Natychmiast też wysłano kolejne asteroidy, by zniszczyły wszelkie życie na dwóch pozostałych planetach naszego Układu Słonecznego - Marsie i Wenus. Marsjanie bardzo szybko rozpoczęli ewakuację ludności do wydrążonych zawczasu pod powierzchnią planety, ogromnych tuneli, których głębokość dochodziła do 2 kilometrów pod powierzchnią Marsa. Ci ludzie przeżyli zagładę, która zmieniła Marsa w dzisiejszą "Czerwoną Planetę". Ponieważ w wyniku ataku z Marsa zniknęła prawie cała atmosfera, Gady nie planowały kolonizacji tej planety (dzięki czemu Ludzkość na Marsie przetrwała w podziemnych bunkrach i korytarzach zniszczonych miast). Natomiast Wenus nie była zupełnie przygotowana do obrony swojej ludności, dlatego też asteroida zmiotła stąd wszelkie życie, unicestwiając pokojowo rozkwitającą cywilizację Noborin i po pewnym czasie Gadoidy rozpoczęły kolonizację Wenus (planeta ta nie została zniszczona w taki sposób, by nie można było się na niej osiedlić - nie przypominała jeszcze wówczas rozgrzanego do czerwoności "kotła", którym jest dzisiaj - wówczas jeszcze ucierpiała najmniej ze wszystkich trzech zniszczonych przez Reptilian planet). Nim jednak Gady rozpoczęły kolonizację Wenus i przygotowywały się do zasiedlenia niespokojnej Ziemi - musiały zmierzyć się z wysłaną przeciw nim potęgą Federacji Galaktycznej, która zareagowała dopiero po zniszczeniu trzech planet naszego Układu Słonecznego (Gady przeprowadziły bowiem błyskawiczną akcję eliminacji ludzkości i nim wieści o niej dotarły do systemu gwiezdnego Liry - było już po wszystkim).

Teraz potężne okręty zmierzały ku naszej Galaktyce z zamiarem jej odzyskania. Nie spodziewano się jednak jaką siłą dysponowały wówczas Gadoidy i myślano że Maldek i Chowta są osamotnione. Okazało się że zgromadzono tutaj ogromną potęgę z Alpha Draconis, Bellatrix i Sagittariusa - biorąc to wszystko pod uwagę, należy stwierdzić, że misja Federacji (choć liczna, dobrze przygotowana i uzbrojona), była w zasadzie misją samobójczą - o czym Galaktyczna Ludzkość wkrótce się przekonała, gdy zaczęła ponosić dalsze dotkliwe klęski w tej wojnie.




CDN.

SUŁTANAT KOBIET - Cz. V

HAREMY (WYBRANYCH) WŁADCÓW 
Z DYNASTII OSMANÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY 
DO ABDUL HAMIDA II





SERAJ 
MEHMEDA II ZDOBYWCY





ELBISTAN
 (1449 r.)


Do jednej z sal pałacu w Elbistanie weszła tajemnicza kobieca postać. Twarz miała zasłoniętą, jak przystało na dobrą muzułmankę i ubrana była w długą suknię. Gdy przekroczyła próg komnaty, służba pałacowa natychmiast zamknęła za nią drzwi. W pomieszczeniu wraz z nią znajdowało się pięć równie dostojnie ubranych kobiet, choć te nie miały już zasłoniętych twarzy. Tajemnicza kobieta również (będąc jedynie w damskim towarzystwie) odsłoniła woale z twarzy i podeszła do stojących przed nią dziewcząt. Każdą bardzo dokładnie obejrzała, sondując ich urodę a następnie kazała się im obnażyć, by sprawdzić czy przypadkiem nie miały jakichś skaz na ciele. Wreszcie podeszła do jednej z nich i całując ją w oczy, włożyła na palec zaręczynowy pierścień. Dokonała wyboru, dziewczyna której szukała stanie się teraz żoną księcia Mehmeda Czelebiego, młodego następcy osmańskiego tronu (który już w dzieciństwie zdążył przez pewien czas zasiadać na sułtańskim tronie, do czasu aż jego ojciec - Murad II postanowił opuścić swoją samotnię i miast czytania książek i pisania wierszy - ponownie objął władzę). Tajemnicza kobieta, która dokonała tego wyboru oblubienicy księcia, była żoną namiestnika Amasyi - Chyzyr paszy. Jej zaś wybranka nosiła imię Sitt hatun i była córką Sulejmana bega - władcy maleńkiego muzułmańskiego księstwa w południowo-wschodniej Anatolii - Dulkadiru. Sulejman beg był przyjacielem Murada II a rody Osmanów i Zulkayr-oglu od dawna się ze sobą łączyły. Państwo Sulejmana bega było co prawda niewielkie, ale za to bardzo bogate a władca posiadał na swe rozkazy oddziały bitnych Turkmenów. Sulejman miał też trzy radości w życiu. Pierwszą były jego konie, posiadał bowiem najwspanialszą stadninę w całej Anatolii i jedną z najlepszych w Europie. Drugą radością było... jedzenie, Sulejman przez tę swoją słabostkę, był jednym z najgrubszych ówczesnych władców. Trzecią zaś radością był jego harem. Sulejman beg należał bowiem do grona wielkich lubieżników i jeśli tylko mógł, spędzał wolny czas wśród swoich kobiet.




Natomiast Sitt hatun odznaczała się zarówno urodą jak i dostojeństwem. Była córką znacznego beja, nic więc dziwnego że Murad II nakazał żonie Chyzyr paszy wręczyć jej zaręczynowy pierścień od swego 17-letniego syna (przebywającego wówczas w Manisie, w objęciach swojej niewolnicy którą szczerze kochał) księcia Mehmeda. Było pewne że jedna z pięciu córek Sulejmana zostanie przyszłą żoną Mehmeda, lecz nie wiadomo było tylko która z nich jest najpiękniejsza i czy nie posiada jakichś ukrytych skaz na ciele. Dlatego też zadanie żony namiestnika Amasyi było tak ważne i delikatne. Wręczyła dziewczynie zaręczynowy pierścień i opuściła Elbistan, kierując się w stronę Adrianopola, by zdać władcy osmańskiemu relację. Wysłuchawszy jej opowieści, Murad II polecił by raz jeszcze udała się do pałacu Sulejmana bega i przywiozła stamtąd narzeczoną jego syna. Druga wyprawa została przygotowana z większym rozmachem, a orszak zmierzający do Elbistanu był niezwykle bogaty. Na jego czele stanął niejaki Sarudza pasza - faworyt sułtana i jego osobisty doradca w wielu sprawach haremu. Prócz niego w podróży uczestniczyli wysocy dostojnicy państwa. Sulejman powitał wszystkich radośnie i oddał im swoją córkę. Pieczę nad dziewczyną sprawowała cały czas żona namiestnika Amasyi. Podróż była długa i choć kobiety jechały w przeznaczonej dla nich karocy, należało dopilnować, aby nikt i nic nie uchybiło ich godności w czasie drogi lub podczas postojów (a trzeba pamiętać że droga była długa, tym bardziej wiodła przez tereny górzyste jak również przez Dardanele, więc co jakiś czas trzeba było robić postoje). O to zadbał Sarudza pasza, który miał do dyspozycji swoich eunuchów do których zadań należało zabezpieczenie terenu przeznaczonego dla kobiet (oprócz oblubienicy Mehmeda i żony Chyzyr paszy, w podróży uczestniczyło również kilka niewolnic księżniczki Sitt hatun) tak, aby najprostsze czynności, jak mycie się lub załatwianie potrzeb fizjologicznych, nie powodowały wśród nich dyskomfortu i by żadne męskie oko nie mogło w tę stronę wejrzeć. Po przybyciu do Adrianopola, sułtan powitał przyszłą synową, po czym rozpoczęły się przygotowania do ślubu.
 




MANISA-DIMOTIKA
(1449 r.)


A tymczasem po oddaniu tronu ponownie swemu ojcu (Mehmed II był po raz pierwszy sułtanem od sierpnia 1444 do września 1446 r. i wstąpił na tron w wieku zaledwie 12 lat), Mehmed Czelebi (tak zwano książąt) usunął się do Manisy. Tam młody książę zakochał się w jednej ze swoich niewolnic o imieniu Gulbahar, która najprawdopodobniej pochodziła z Albanii (potem jednak propaganda osmańska głosiła, iż była ona uprowadzoną w niewolę córką króla Francji - Karola VII). Uczynił z niej swą faworytę jeszcze nim zaszła z nim w ciążę i urodziła mu syna. Faworyta sułtana co prawda stała znacznie niżej w haremowej hierarchii od jego żony (o matce nie wspominając), ale już cieszyła się sporymi przywilejami. Posiadała np. własne pieniądze (przyznane przez księcia lub sułtana), a to znaczy że sama mogła kupować suknie i biżuterię. Mogła też decydować w co się będzie ubierała (haremowe niewolnice i konkubiny z reguły nosiły dość proste i lekkie suknie, bez względu na porę roku, poza tym z reguły bardzo do siebie podobne. Nie mogły też zmieniać ani fasonów, ani kroju sukien ani też fryzur i nakryć głowy). Miała też prawo do wybrania sobie kilku niewolnic, które jej usługiwały. Gulbahar była jedyną faworytą księcia Mehmeda i nie miała żadnych innych konkurentek (przyciągnęła go do siebie swym śpiewem, tańcem i grą na instrumentach) do czasu, aż nie pojawiła się księżniczka Sitt hatun. 




W połowie 1447 r. Mehmed i Gulbahar wyjechali na zamek Dimotika (w dzisiejszej północno-wschodniej Grecji). Tam w grudniu 1447 r. powiła ona syna, który otrzymał imię - Bajazyd. Teraz, jako Gulbahar hatun stała się nie tylko faworytą, ale i matką przyszłego następcy osmańskiego tronu. Natomiast Bajazyd (który przejdzie do historii jako Bajazyd II) będzie dziadkiem sułtana Sulejmana Wspaniałego. Z Dimotiką los raz jeszcze zwiąże Mehmeda II, gdy w dwadzieścia lat później umieści w tym zamku, w prywatnym więzieniu - swoją siostrę, z którą mocno się poróżni - Hatice hatun. Hatice była bowiem okrutną sadystką i lubieżnicą, znęcała się nad swoimi niewolnicami w najbardziej barbarzyński sposób, a większość z nich i tak karała śmiercią tylko dla samej frajdy oglądania egzekucji (lubiła np. patrzeć, jak długo ciało może poruszać się bez głowy i aby to obejrzeć, skazywała kolejne niewolnice na ścięcie. Poza tym stworzyła sobie swój własny harem z wybranych przez siebie mężczyzn {tych zaś, którzy jej nie zadowoli, kazała kastrować} i był to bodajże pierwszy w dziejach Imperium Osmańskiego męski harem, a raczej selam - jeszcze do tego wrócę). Teraz jednak sułtan Murad II polecił Mehmedowi przybyć do stolicy (którą wówczas jeszcze był Adrianopol), by poślubić księżniczkę Sitt hatun z Dulkadiru. Choć czynił to niechętnie, musiał opuścić Gulbahar i wziąć udział w zaaranżowanym przez ojca małżeństwie. 





ADRIANOPOL
(1449 r.)


Instytucja haremów została przejęta przez Turków od Arabów i... Chińczyków. Na dworach kalifów dynastii Abbasydów czy cesarzy chińskich z dynastii Tang, Song oraz Mongołów z rodu Czyngis-chana, istniała bardzo daleko posunięta instytucja wiążąca kobiety w obrębie jednego haremu. Szczególnie Chińczycy wymyślili niezwykle rozbudową tradycję cesarskich burdeli (zwanych dla niepoznaki "Zieloną altaną"), oraz bardzo hermetyczny świat mężczyzn i kobiet. Chiński minister z czasów dynastii Han - Yang Chen pisał np. tak: "Mężczyźnie nie wolno przyjmować niczego bezpośrednio z rąk kobiet, i odwrotnie - kobieta niech niczego nie bierze z rąk mężczyzny (...) Jeśli mężczyzna chce coś kobiecie podać, niech kobieta podsunie mu bambusową tacę". Dlaczego? Ponieważ jak twierdził Yang Chen kobieta to stworzenie puste i skupione jedynie na sobie (opisuje dalej jak kobieta spędza długi czas przed lustrem czesząc włosy i upiększając ciało), oraz takie które: "narobi wyłącznie bałagan, wprowadzi zamęt". Nic wartościowego nie należy więc powierzać kobietom. Mąż (według Chena) nie powinien z żoną nawet rozmawiać w łożu, tylko ograniczyć się do miłości cielesnej, wydać polecenia odnoście spraw domowych i odesłać do pomieszczeń przeznaczonych dla kobiet. Zresztą stosunek z żoną należy ograniczyć do minimum i nim do niego dojdzie, "wzmocnić" swój męski potencjał yang - kilkoma konkubinami lub prostytutkami. Żona może raz, ewentualnie dwa razy w miesiącu obcować z mężem i to musi jej wystarczyć. Tak też funkcjonowały haremy cesarskie, gdy żona chińskiego władcy była mu sprowadzana tylko raz w miesiącu. Poza tym istniała specjalna funkcja "układających grafik", czyli tych kobiet, które wyznaczały innym nałożnicom cesarza czas i miejsce wizyt w jego alkowie (skrupulatnie wszystko zapisując w księdze). Nie było to wcale łatwe zadanie, bowiem trzeba było dobrać nałożnicę nie tylko według upodobania władcy, ale również według innych szczegółów - jak choćby czas menstruacji (która też była ściśle zaznaczana). Nie można było "zamienić" wizyty u cesarza (co próbowały czynić niektóre nałożnice), dlatego też po każdej wizycie u władcy dziewczęta były zaznaczane niejadalną (aby uniknąć zlizywania stempla) maścią z kory cynamonowej. 



  
Ani Arabowie ani Turcy nie posuwali się zaś do takich ekstremów. Turcy np. przez bardzo długi czas nawet nie nakazywali swym żonom zakrywać twarzy (czego wymagał islam), a żony miały pełną władzę w domu i to one decydowały o jego kształcie. Mogły nawet opuszczać pałac i poruszać się po mieście (w otoczeniu kilku ludzi z osobistej ochrony). Wszystko zmieniło się jednak w czasach sułtana Bajazyda I Błyskawicy. Po jego klęsce w bitwie pod Ankarą (która o mało nie doprowadziła do upadku młodej monarchii osmańskiej) w 1402 r., zwycięski wódz Mongołów - Timur, wziął sobie na nałożnicę - żonę Bajazyda (który też dostał się do niewoli) sułtankę Despinę. To spowodowało że pokonany turecki sułtan został całkowicie upokorzony i stracił swój honor. Od tej chwili jego synowie polecili, by ich żony zostały całkowicie odosobnione w specjalnie dla nich przeznaczonych pomieszczeniach zwanych haremlikami (część domu lub pałacu przeznaczona tylko dla kobiet). Była ona odgrodzona od części publicznej, przeznaczonej dla mężczyzn (zwanej selamik) i od tej pory żony władców nie miały prawa opuszczać tych pomieszczeń bez zgody męża, ojca, brata lub syna. Mało tego, została wydana ustawa zabraniająca na przyszłość sułtanom osmańskim żenić się, a pozwalająca jedynie brać sobie nałożnice ze sprowadzanych do ich haremlików niewolnic (o kolejnych małżonkach sułtanów osmańskich do czasów Murada II, postaram się również opowiedzieć w kolejnych częściach). Teraz jednak ta zasada miała zostać złamana i młody Mehmed poślubić miał księżniczkę Dulkadiru. Nie był jednak pierwszym, który złamał ten zakaz. Już jego ojciec - Murad II poślubił córkę beya Canicy - Yeni hatun, a potem córkę władcy beliku Jandaru - Halime hatun.




Uroczystość zaślubin i weselnych uroczystości trwała trzy miesiące. Młoda para nie przypadła jednak sobie do gustu, szczególnie niezadowolony z oblubienicy był Mehmed. Nie kochał jej i nie pragnął tego małżeństwa, kochał zaś Gulbahar, do której chciał czym prędzej wrócić. I tak też się stało, po zakończeniu trzymiesięcznego wesela, Mehmed zabrał nowo poślubioną żonę w drogę do Manisy. Młoda i odznaczająca się urodą Sitt przeżywała odtąd prawdziwe katusze, gdyż mąż praktycznie nie odwiedzał jej w alkowie, cały czas spędzając w towarzystwie Gulbahar lub Gulsah (innej swojej nałożnicy). Sitt hatun zaś dni i noce przebywała samotnie, otoczona jedynie swymi niewolnicami i haremowymi eunuchami. A gdy w lutym 1451 r. w wieku 47 lat zmarł sułtan Murad II i Mehmed (teraz już jako Mehmed II) objął władzę, przy jego boku stała nie Sitt hatun, ale właśnie Gulbahar. Zaś gdy w 1453 r. zdobył Konstantynopol (ostatecznie obalając dynastię Paleologów i niszcząc całą wielowiekową tradycję Imperium Rzymskiego i Cesarstwa Bizantyjskiego), zabrał ze sobą do nowego konstantynopolitańskiego haremu wszystkie nałożnice, oprócz... Sitt hatun, której nakazał pozostać w Adrianopolu. Zmarła tam w samotności (otoczona tylko służbą) w 1486 r. pięć lat po swoim okrutnym małżonku. 


CDN.

WIELKA WOJNA NA WSCHODZIE - Cz. XIII

OSTATNIA WOJNA 
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA





EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. XIII


EFOROWIE 



 Dorieus - spartański książę który teraz (511 r. p.n.e.) płynął z lacedemońskimi kolonistami aby założyć osadę w zachodniej Sycylii, był synem króla Sparty z rodu Agiadów (Eurystenidów) - Anaksandridasa II, który wstąpił na tron w Lacedemonie ok. 560 r. p.n.e. Ponieważ Anaksandridas nie miał potomków ze swoją pierwszą żoną, przeto eforowie (w antycznej Sparcie było pięciu eforów wybieranych każdego roku, którzy pełnili rolę władzy wykonawczej, innymi słowy rządu spartańskiego) zaproponowali mu aby rozwiódł się ze swoją żoną i wziął sobie inną, skoro tamta nie może dać mu synów. Król Anaksandridas kochał jednak swoją małżonkę i odmówił oddalenia jej, wówczas to (w obawie przed realnym wygaśnięciem linii Agiadów, zapoczątkowanej przez Eurystenesa - wnuka Hyllosa, który sam miał być z synem Heraklesa) eforowie zaproponowali mu, aby wziął sobie drugą żonę. Poligamia co prawda nie była uznawana w Sparcie, ale w tym jednym przypadku postanowiono zrobić wyjątek, aby ocalić dynastię. Anaksandridas przystał na ten pomysł i wziął sobie drugą żonę, a była nią córka Prinetadesa, spokrewniona z niezwykle wówczas wpływowym eforem spartańskim (roku 556 p.n.e.) - Chilonem (jej imię, podobnie jak imię pierwszej żony Anaksandridasa nie zostało uwiecznione na kartach dziejów). Nowa, młoda małżonka szybko zaszła w ciążę, a w międzyczasie król wrócił do łoża swej pierwszej małżonki, która... również wówczas zaszła w ciążę. Druga małżonka urodziła pierworodnego syna Anaksandridasa który otrzymał imię Kleomenes. Wkrótce potem urodził się również syn z pierwszej małżonki Dorieus a w kilka lat później kolejni dwaj synowie - Leonidas i Kleombrotos. Dorieus był niewiele młodszy od Klemenesa, ale za to fizycznie znacznie nad nim górował. Był przystojny (o jasnych włosach), sprawny fizycznie, dzielny i odważny, ideał prawdziwego spartańskiego władcy. Jednak gdy król Anaksandridas zakończył swój ziemski żywot (ok. 525 r. p.n.e.) Dorieus sądził że to właśnie on obejmie tron po swym ojcu, ale stało się inaczej. Eforowie - kierując się prawem pierworództwa - wybrali królem jego starszego przyrodniego brata Klemenesa (który miał pewne niewielkie fizyczne ułomności). Dorieus był zawiedziony, uznał że ukradziono mu tron i wówczas to postanowił znaleźć dla siebie własne królestwo.




Zebrał wokół siebie grupę zwolenników i wraz z nimi postanowił założyć nowe miasto gdzieś w Afryce, miasto w którym będzie mógł władać jak król. Wyprawa ruszyła wczesnym latem 524 r. p.n.e. i kierowała się ku wybrzeżom Libii (Trypolitanii). Wylądowawszy u ujścia rzeki Kinyps (dziś Qued Cam) rozpoczęto budowę osady na zasadach apoikia (czyli zrywając stosunki z miastem macierzystym, w tym przypadku ze Spartą). Lacedemończycy Dorieusa odebrali również żyzne rolnicze tereny libijskiemu plemieniu Maków. Ci postanowili się bronić i zawarli przymierze z trzema punickimi koloniami na wybrzeżu Trypolitanii, były to: Sabratha, Oea i Leptis, które również posłały gońców do Kartaginy z prośbą o przesłanie wsparcia. Rada Możnych (Rzymianie nazywali ich Senatem, Grecy zaś Geruzją, w ogóle często się zdarza że zarówno greccy jak i rzymscy historycy przykładają jeden do jednego własne systemy ustrojowe czy religijne do kartagińskich) czyli H'drm (możni) - jak zwano ich w języku punickim, co można przetłumaczyć jako Hederim; zdecydowała się przyjść z odsieczą fenickim koloniom na wybrzeżu afrykańskim i posłała tam swoje siły. Dorieus co prawda zyskał sojuszników w postaci Greków osiadłych w Cyrenajce (konkretnie zaś w zasiedlonej również przez Dorów/Gorów kolonii Thery - Cyrenie). Cyreną władał wówczas król Arkesilaos III (syn króla Battusa III Kulawego, za którego to panowania 550-530 r. p.n.e. przybył do Cyreny reformator polityczny Demonaks z Mantinei, który wprowadził w mieście podział na trzy grupy: Greków z Thery, Greków z Peloponezu i Krety, oraz Greków z innych wysp Morza Egejskiego, a także utworzył Radę (Geruzję) oraz wprowadził na wzór spartański eforów, czym osłabił władzę królewską (w 85 r. p.n.e. gdy Lucjusz Lukullus przybył do Cyreny aby szukać wsparcia dla swego wodza Lucjusza Korneliusza Sulli, toczącego w Grecji wojnę z wodzami króla Pontu Mitrydatesa VI Eupatora - o czym pisałem w innej serii - społeczeństwo Cyreny dzieliło się na cztery grupy: obywateli, rolników, cudzoziemców zamieszkałych w Cyrenie oraz Żydów, którzy stanowili niespokojną mniejszość i często wszczynali bunty {trudno się jednak dziwić, byli oni bowiem pozbawieni praw politycznych podobnie jak inni cudzoziemcy i o ile w czasach gdy Cyrenajka należała do Egiptu Ptolemeuszy mieli oni równe prawa z Grekami, to od chwili gdy Cyrena stała się częścią rzymskiego Imperium - 74 r. p.n.e. greccy mieszkańcy znów uzyskali większość, odbierając ludności żydowskiej prawa polityczne}). Arkesilaos III udzielił Dorieusowi wsparcia w zbliżającej się konfrontacji z koalicją miast punickich (wzmocnionych posiłkami z Kart Hadaszt) i libijskim plemieniem Maków. Dorieus jednak zdawał sobie sprawę że jego własne siły są zbyt nieliczne aby mogły oprzeć się tej koalicji i nim doszło jeszcze do zbrojnej konfrontacji, postanowił opuścić założoną przez siebie kolonię i odpłynął z powrotem do Sparty (ok. 522 r. p.n.e.). Tym samym punickie miasta na wybrzeżu trypolitanii pozbyły się ewentualnej greckiej konkurencji, ale jednocześnie od tego też czasu Kartagina (czyli miasto bogini Tanit), sprawowało hegemonię nad całym tym regionem, podporządkowując sobie również owe trzy punickie miasta i dzięki temu dochodząc prawie do granic Imperium Perskiego, które rozszerzyło się na zachód po zdobyciu Egiptu (525/524 r. p.n.e.), oraz nawiązując z Persami pierwsze kontakty dyplomatyczne.




Wróciwszy do Lacedemonu kolejne lata Dorieus spędził w cieniu swego starszego brata Kleomenesa I, który bardzo rozsądnie kierował polityką Sparty, rezygnując z awanturniczej polityki międzynarodowej. 517 r PNE odmówił wsparcia dla Majandriosa z Samos, który chciał zająć miejsce tyrana Samos Sylosonta (brata sławnego Polikratesa, który zdobył władzę na wyspie ok. 540 r. p.n.e. i sprawował ją przez kolejne 20 lat do 522 r. p.n.e. za jego rządów Samos stało się jednym z najbogatszych greckich miast i jednym z najsilniejszych {Herodot pisze że posiadał on 100 pentekonterów floty i 1000 łuczników} ostatecznie Polikrates zginął, gdy pomimo ostrzeżeń własnej córki, dał się namówić na wizytę w Sardes, u tamtejszego perskiego satrapy Lidii - Orojtesa {który poprzysiągł mu zemstę za to, że tamten wcześniej miał upokorzyć wysłanego przezeń posła}. Polikrates liczył że uda się mu zawrzeć sojusz z Orojtesem i grubo się przeliczył, gdy po przybyciu do Sardes został obezwładniony, zakuty w łańcuchy a następnie przewieziony na przylądek Mycale - który wychodzi bezpośrednio na zatokę, a po jej drugiej stronie leży miasto Samos, dobrze widoczne z przylądka. Tam miał zostać ukrzyżowany z głową skierowaną w stronę swojej wyspy. Władzę po nim w Samos przejął jego brat Sylosont. W 514 r. p.n.e. Kleomenes odrzucił propozycję Scytów, którzy z pomocą innych Helenów chcieli odciąć wojska króla Persji Dariusza I Wielkiego w Tracji. Dorieus spędził więc lata w Sparcie, czekając okazji na zdobycie swojego królestwa. Wreszcie postanowił działać i w roku 511 p.n.e. udawszy się do świątyni Apollina w Delfach (czego nie uczynił przed swoją pierwszą wyprawą i co też mu zarzucano, że przez to właśnie zakończyła się ona niepowodzeniem) uzyskał przepowiednię iż może wypływać ku zachodnim brzegom Sycylii i że Bóg (Apollon)mu dopomoże (przynajmniej taka była jego interpretacja słów Pytii). Znów zebrał grupę chętnych do takiej podróży, której celem stało się z założenie miasta Heraklea na zachodnich rubieżach Sycylii, a ponieważ mieli oni boże wsparcie, postanowiono czym prędzej ruszać. Tak też się stało, wylądowano u stóp góry Eryks w kraju Elymów (o których pisałem w poprzedniej części), nieopodal ich miasta które również nosiło nazwę Eryks. Natychmiast też przystąpiono do budowy Heraklei, a Dorieus twierdził, że jako potomek Heraklesa ma prawo do tych ziem, jako że jego przodek miał niegdyś pokonać Eryksa - herosa Elymów. Podobnie jak Makowie w Trypolitanii zawarli sojusz z trzema punickimi osadami, tak teraz Elymowie na Sycylii zawarli sojusz również z trzema punickimi miastami: Motye, Panormus i Solus, które również nie chciały w tym regionie greckiej konkurencji. Ponoć wsparcia punickim ośrodkom na Wyspie udzielić miała również Kartagina, ale realnie nie ma żadnych namacalnych śladów zwiększenia nie tylko kartagińskiego władztwa na Sycylii w wyniku tej akcji (tak jak choćby objęli oni swoją hegemonią miasta punickie w Trypolitanii po wypędzeniu stamtąd Dorieusa), ale również znacząco nie wzrasta znaczenie fenickich kolonii na wyspie. Wydaje się że punickie wsparcie dla Elymów (jeżeli w ogóle zostało udzielone) było niewielkie, być może nawet symboliczne, a główny ciężar walki z Hellenami spoczął właśnie na barkach Elymów z Eryksu i Segesty (co ciekawe grecki konkurent handlowy Segesty czyli Selinus, nie udzielił Dorieusowi żadnego wsparcia w tej walce, tamtejszy bowiem tyran - Pejtagoras uznał, że w jego interesie również nie leży powstanie kolejnego greckiego miasta w tym regionie). Ostatecznie doszło do bitwy w rejonie góry Eryks, która zakończyła się całkowitą klęską Hellenów i śmiercią Dorieusa oraz wielu Lacedemończyków którzy przybyli tu wraz z nim (510 r. p.n.e.). Dwadzieścia lat później po śmierci króla Kleomenesa I, tron w Sparcie obejmie młodszy rodzony brat Dorieusa - Leonidas, który po kolejnej dekadzie również polegnie w bitwie w wąwozie Termopile, próbując powstrzymać perskich najeźdźców.




Kolejna próba greckiej kolonizacji zachodnich wybrzeży Sycylii nie powiodła się. Starsza historiagrafia określa te zmagania "500-letnią wojną" Greków z Kartaginą. Jest to jednak określenie zupełnie nie na miejscu, gdyż realnie konflikt greckich miast na Sycylii z Kartagińczykami rozpoczął się dopiero w czasie inwazji Hazdrubala w roku 480 p.n.e. wcześniej do konfliktów o takiej skali nie dochodziło, więc nie można też mówić o "500-letniej wojnie". Owszem, istniała oczywista konkurencja handlowa Hellenów i mieszkańców grodu bogini Tanit, jak również innych punickich kolonii na Sycylii, która czasem przeradzała się w zbrojny konflikt, ale która jednak przez większość tej "500-letniej wojny" miała charakter pokojowy (czasem dochodziło też do pewnych wzajemnych napadów na okręty, podpalania ich lub przejmowania, aby tym samym pozbawić przeciwnika środków uprawiania handlu - jak miało to miejsce chociażby w Massalii, czyli dzisiejszej Marsylii - ale w żaden sposób nie można tego nazywać wojną, a raczej "radykalną walką o klienta"). Do poważniejszego konfliktu - i w zasadzie jednego dużego Greków z Kartagińczykami przed rokiem 480 p.n.e. - doszło ok. 535 r. p.n.e. pod Alalią. Alalia została założona przez kolonistów (a raczej uciekinierów) z Fokai, którzy 10 lat przed tą bitwą opuścili swoje rodzinne miasto w Jonii w obawie przed perską armią Harpagosa (pisałem o tym w serii "Wielka trwoga"). Potem, pod osłoną nocy część uciekinierów wróciła do miasta, wymordowała perską załogę, a następnie przysięgła że nigdy już tu nie wrócą. Jednak spora część mieszkańców miasta ponownie osiedliła się w Fokai i jedynie część (w obawie przed zemstą Harpagosa i Persów) popłynęła dalej, w kierunku Korsyki, gdzie założono Alalię (Strabon twierdzi że wyemigrowali tylko najbogatsi mieszkańcy Fokai, inni zaś historycy nie stosują takiego podziału). Grecy którzy osiedli w założonej przez siebie kolonii na Korsyce, szybko zaczęli stanowić konkurencję handlową nie tylko dla Fenicjan i Kartagińczyków, ale również dla Etrusków. Problem bowiem był tego typu, że ich główną działalność stanowiło piractwo, po prostu atakowali okręty handlowe i przejmowali ich ładunki. Nic więc dziwnego że szybko doszło do sojuszu kartagińsko-etruskiego i połączona flota tych dwóch ludów (licząca 120 okrętów) ruszyła przeciwko Alalii. Tamtejsi Grecy mogli wystawić jedynie 60 okrętów, co też doprowadziło ich do klęski w tej bitwie. Nie mogła być ona jednak tak całkowita, gdyż pokonani Grecy mieli czas aby powrócić do miasta, zabrać stamtąd swoje rodziny i odpłynąć (ku zachodzącemu słońcu 😉) szukając szczęścia w innym miejscu. Dotrzeć mieli i osiedlić się w Massalii - mieście założonym ok. 600 r. p.n.e. również przez kolonistów z Fokai (pod przewodnictwem niejakiego Protisa, do którego - jak pisał Plutarch: "Galowie znad Renu byli bardzo przywiązani"). Alalia zaś została zajęta przez Kartagińczyków i zasiedlona przez kolonistów z Kart Hadaszt. Tak więc nie było żadnej 500-letniej wojny Greków Kartagińczykami czy Fenicjanami, była po prostu konkurencja handlowa która czasem przeradzała się krótkotrwałe "gorące" momenty. 

Warto też nadmienić że w roku, w którym Dorieus poniósł klęskę i zakończył życie, miało miejsce w południowej Italii inne ciekawe wydarzenie nad którym warto się pochylić. Doszło bowiem wówczas do wojny pomiędzy Sybaris a Krotonem. Sybaris było najstarszym miastem Wielkiej Grecji (jak zwano helleńskie kolonie w Italii), zostało bowiem założone ok. 720 r. p.n.e. przez Isosa z Helicji nad Zatoką Tarencką, pomiędzy rzekami Kratis i Sybaris. Pierwotnie prócz mieszkańców Helicji w Achai wśród założycieli Sybaris było wielu Trojzeńczyków, ale wkrótce potem ci Dorowie/Gorowie zostali wypędzeni z miasta. Co prawda był to zapewne wypadek przy pracy, element wewnętrznej walki o władzę w założonej osadzie, gdyż polityka Sybaris w kolejnych dekadach była niezwykle liberalna pod względem przyjmowania wszystkich tych, którzy chcieli się w mieście osiedlić, aby tu żyć, pracować i bogacić się. Tereny na których założono miasto (choć obecnie nie należą do zbyt urodzajnych) w starożytności były niezwykle żyzne, a do tego dochodził jeszcze ożywiony handel jaki prowadziło miasto z innymi ośrodkami w Wielkiej Grecji jak również w Grecji kontynentalnej. Miasto zaczęło też zakładać własne kolonie, jak choćby Posejdonia (rzymskie Pestum, miasto leżące km na południowy wschód od Neapolu), Laus i Scidrus. Sława miasta i jego mieszkańców bardzo szybko stała się wręcz legendarna, a słowo "Sybaryci" przez długi czas (praktycznie do dnia dzisiejszego) było synonimem wyuzdanych bogacz, którzy spędzają swój żywot otoczeni luksusem i wygodami. I rzeczywiście Sybaris w VI wieku p.n.e. stało się miastem, z którym mało które w greckim świecie mogło konkurować. Bogactwo Sybaris było tak wielkie, że w mieście powstała sieć kanalizacyjna odprowadzająca nieczystości, a także za pomocą specjalnych rur dostarczająca wodę do większości domostw (była tam woda zimna i ciepła, czyli musiała być podgrzewana za pomocą skonstruowanych już wówczas bojlerów). Sybaryci kąpali się w wygodnych wannach, w których mieli również podgrzewaną wodę (doprowadzaną rurami). Bogactwo i przepych mieszkańców stał się tak wielki, że wkrótce zaczął budzić zazdrość, a tym samym nienawiść innych greckich polis i to ostatecznie doprowadziło Sybaris do katastrofy.




Ok. 511 r. p.n.e. demokraci przejęli władzę w Sybaris i wypędzili stamtąd dotychczas rządzących oligarchów. Ci znaleźli schronienie w Krotonie (konkurencie handlowym Sybaris) i uprosili tamtejsze władze aby pomogły im przepędzić demokratów (ogromną rolę w tej sprawie uczynił sam Pitagoras mieszkający w Krotonie, który jako wielki przeciwnik demokracji, w swych mowach do władz napominał je, aby ocalili mieszkańców Sybaris przed "rządami motłochu"). Tak też się stało, w roku 510 p.n.e. mieszkańcy Krotonu wystawili armię, którą dowodził Milon-atleta (jeden z największych zapaśników w dziejach Grecji, który swe pierwsze zwycięstwo odniósł na 60 Igrzyskach Olimpijskich jeszcze w kategorii dla chłopców, w kategorii mężczyzn swe pierwsze zwycięstwo odniósł na 62 Igrzyskach w roku 532 p.n.e. i potem odnosił zwycięstwa w kolejnych Igrzyskach Olimpijskich aż do roku 516 p.n.e. Pierwszy raz przegrał zawody zapaśnicze na 67 Igrzyskach w roku 512 p.n.e., walcząc z dużo młodszym od siebie Timasiteusem również z Krotonu, który początkowo bał się nawet do niego zbliżyć. Po tej porażce definitywnie wycofał się z dalszej kariery sportowej I zajął polityką. Milon był bardzo popularny nie tylko w swoim rodzinnym mieście, ale w całej Wielkiej Grecji, nazywano go "Nowym Heraklesem", gdyż z wyglądu rzeczywiście przypominał takowego. Aby podkreślić własną siłę i wytrzymałość chodził po mieście praktycznie nago, ledwo owinięty w skórę lamparta, w ręku dzierżył zaś potężną maczugę. Sam jego wygląd budził przerażenie, a co dopiero walka z nim. Lubił się też popisywać, np ściskając w dłoni owoc granatu tak, że nikt nie był w stanie mu go wyrwać, a jednocześnie nie uszkodził samego owocu. Poza tym nosił na rękach kilka dziewczyn i kobiet jednocześnie przerzucając je sobie z jednej na drugą. Dzięki swym zwycięstwom i sławie jaką przez to zyskał, stał się też bardzo majętny. Potrafił również dużo zjeść - ponoć zjadał 8 kg mięsa dziennie. Prywatnie był on przyjacielem Pitagorasa - Milon miał ocalić życie Pitagorasowi, gdy zwalił się na niego dach budowanego przez niego domu. Milon następnie poślubił córkę Pitagorasa Miję i stał się jego zięciem oraz uczniem - oprócz zapasów milion zajmował się również poezją i muzyką. Goli ciekawostki warto jeszcze dodać w jaki sposób zginął ów sławny zapaśnik. Otóż zginął zagryziony przez wilki, gdy nieopatrznie włożył rękę do dziury w drzewie, która potem tam utknęła i nie mógł jej wyjąć. Próbował wyrwać całe drzewo, ale mu się to nie udało, aż wreszcie pojawiły się wilki i nie mogąc bronić się jedną dłonią wreszcie został powalony i zagryziony). Armia milona atlety - choć była mniej liczna od hoplitów z Sybaris, to jednak pełna nadziei na zwycięstwo, gdyż prowadzona przez niezwyciężonego Milona. Krotonianie odnieśli całkowite zwycięstwo, zdobyli Sybaris i zniszczyli kompletnie miasto (wygnani oligarchowie nie mieli więc już gdzie wracać). 


MILON z KROTONU



Nie dość na tym, aby miasto to nigdy już nie zostało odbudowane, skierowali wody pobliskiej rzeki Kratis tak, aby płynęła teraz przez centrum dawnego Sybaris. Spora część mieszkańców tego miasta zdołała uciec na okrętach do swych kolonii (głównie do Laus i Skidrus) a ci, którzy pozostali, wiedli odtąd marne życie (w porównaniu z tym, które mieli przed agresją Krotonu). James Berard pisał że w Sybaris nastały teraz "Czarne noce pod jarzmem Krotonu". Tak wyglądała sytuacja na Sycylii i w południowej Italii, nim w 505 r. p.n.e. w Geli władzę przejął pierwszy tyran - Kleander z Geli (a tyrani Geli wkrótce potem objęli władzę również w Syrakuzach).


CDN.
 

BOHATEROWIE WRZEŚNIA - Cz. I

OSTATNI BÓJ Dziś chciałbym rozpocząć nową serię opowiadającą o żołnierzach broniących tamtej, wywalczonej po 123 (150) latach zaborów, odrod...