WYŚWIETLENIA

19 lipca 2025

SUŁTANAT KOBIET - Cz. I

HAREMY (WYBRANYCH) WŁADCÓW 
Z DYNASTII OSMANÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY 
DO ABDUL HAMIDA II




W tej serii chciałbym zaprezentować bogatą historię sułtańskich haremów dynastii Osmanów, począwszy od panowania Mehmeda II Zdobywcy (który zajął Konstantynopol w roku 1453), a skończywszy na Abdul Hamidzie II (ostatniego sułtana osmańskiego, posiadającego realną władzę). Pragnę też opisać losy wybranych kobiet z owych haremów, a także przedstawić samą strukturę haremu i zmieniających się czasów, a także upodobań poszczególnych władców (oraz ich niestety czasem wielkiego okrucieństwa). Bezwzględnie skupię się też na kilku wybranych kobietach (biorąc pod uwagę fakt, że jest na ich temat znacznie więcej materiału źródłowego) jak choćby sułtankach: Roksolanie/Hurrem, Nurbanu, Kosem, Turhan i kilku innych najbardziej niezwykłych kobiet w historii Osmańskiej Turcji. I tutaj niezwykle istotny jest przykład polskiej branki z Rohatynia (zapewne spolonizowanej, choć pierwotnie mogła być Rusinką, z drugiej jednak strony należy pamiętać że m.in.: Rohatyń, Lwów czy Przemyśl znajdował się na Rusi Czerwonej, a Ruś Czerwona należała do Królestwa Polskiego, w którym miasta te określano nie jako "polskie" tylko właśnie jako "ruskie" i nie chodziło tu wcale o kwestię narodowościową tylko geograficzną, jako że Ruś wówczas także była częścią Polski), porwanej przez Tatarów (najprawdopodobniej) w sierpniu 1516 r. w czasie wielkiej tatarskiej wyprawy na Podole i Ruś Czerwoną, pod wodzą Ahmeda - Aleksandry Lisowskiej. W historiografii niekiedy przyjmuje się, że do porwania dziewczyny (i innych branek z Rusi Czerwonej) miałoby dojść w roku 1509. Jest to jednak (według mnie) bardzo mało prawdopodobne i to z dwóch przyczyn. 

Po pierwsze Aleksandra musiałaby mieć wówczas zaledwie 7 lat (ur. 25 lutego 1502 r.). Oczywiście Turcy i Tatarzy porywali dzieci nawet młodsze w całej Europie, jednak istnieją też przekazy, które mówią że do porwania doszło gdy Aleksandra miała 14 lub 15 lat. Drugim powodem, który przeczy roku 1509 jako tego, w którym dokonano porwania przyszłej sułtanki i umiłowanej małżonki sułtana Sulejmana Wspaniałego, jest fakt, że to nie Tatarzy wówczas najechali Ruś Czerwoną, tylko Mołdawianie (lennicy tureccy) pod wodzą swego hospodara Bogdana. Udało się wówczas co prawda zdobyć i spalić Rohatyń, to jednak wkrótce potem ruszyła polska wyprawa odwetowa hetmana wielkiego koronnego - Mikołaja Kamienieckiego na Mołdawię, w wyniku której Kamieniecki doszczętnie rozbił pod Chocimiem (4 października 1509 r.) wojska mołdawskie i uwolnił jasyr wcześniej przez nich wzięty. Do kolejnego najazdu tatarskiego na Ruś Czerwoną doszło w kwietniu 1512 r. pod wodzą Mengli-Gireja. I znów była to nieudana wyprawa z punktu widzenia Tatarów, gdyż ponieśli oni klęskę w bitwie pod Wiśniowcem (28 kwietnia) z rąk hetmanów - wielkiego koronnego Mikołaja Kamienieckiego i wielkiego litewskiego Konstantego Ostrogskiego. Poza tym chan tatarski został zmuszony w wyniku tej nieudanej wyprawy, do zawarcia niekorzystnego pokoju i sojuszu z Polską, wymierzonego w Moskwę. 

Kolejny najazd tatarski miał miejsce właśnie w sierpniu 1516 r. i ten akurat się Tatarom udał, a to z tego względu, że wówczas zarówno Wielkie Księstwo Litewskie jak i Królestwo Polskie (teoretycznie były to jeszcze wówczas dwa państwa złączone władzą jednego monarchy, ale coraz częściej było ono określane terminem Rzeczpospolita Obojga Narodów), toczyło wielką wojnę z Moskwą i nie mogło skutecznie osłonić Podola i Rusi Czerwonej przed tatarskimi zakusami. Jest również i trzeci powód przemawiający za rokiem 1516, w którym to miało dojść do porwania Aleksandry Lisowskiej i uprowadzenia jej do Imperium Osmańskiego. Tym powodem są źródła tureckie, w których wyczytałem, że Aleksandra/Roksolana/Hurrem, miała trafić do haremu młodego następcy tronu - księcia Sulejmana w 1517 r. zakupiona przez książęcego sokolnika i przyjaciela - Ibrahima z Pargi (zwanego potem: "Najpiękniejszym mężczyzną w całym Imperium"). Jednak względy księcia miała wzbudzić dopiero ok. roku 1520, a szczególnie gdy został już po śmierci swego ojca - Selima I Groźnego, nowym sułtanem we wrześniu 1520 r.



 
Bardzo szybko otrzymała też imię Hurrem (po arabsku Karima, co znaczy "Radosna")ponoć już po trzech dniach, spędzonych w sułtańskim haremie. Imię nadał jej oczywiście sułtan - Sulejman, który przeszedł do historii pod przydomkiem "Wspaniały" lub "Prawodawca", ale stało się to na pewno w Stambule po jego wstąpieniu na tron. Skąd zatem tak długi okres pomiędzy rokiem 1517 a 1520 kiedy to Aleksandra oficjalnie stała się Hurrem (i przyjęła islam)? Odpowiedzią na to pytanie niech będzie fakt istnienia specjalnych szkół haremowych dla nałożnic, w których młode dziewczęta uczono jak mają się zachowywać i jak umilać czas sułtanowi, który był ich panem. Najprawdopodobniej Hurrem trafiła do haremu Sulejmana w Stambule jeszcze w 1517 r. w wieku 15 lat, jednak ujrzała go dopiero w 1520 r. gdy przybył do stolicy jako nowy sułtan. To właśnie wówczas w błyskawicznym tempie zdobyła jego serce i zapewniła sobie jednocześnie wielką pozycję dającą ogromną władzę. Wcześniej zaś przez kilka poprzednich lat przygotowywała się do roli sułtańskiej nałożnicy w stambulskiej szkole haremowej. 

Innym faktem (przemawiającym tym razem za jej polskim pochodzeniem), niech będzie to, że gdy tylko zdobyła dominującą pozycję w systemie władzy Osmańskiej Turcji i rozkochała w sobie Sulejmana na tyle, że był gotów spełnić jej każdy kaprys, doprowadziła do... zaprzestania tatarskich wypadów na należące do Polski i Litwy tereny, zaś polscy ambasadorzy nad Bosforem (jako jedyni ze wszystkich państw europejskich), posiadali praktycznie swe stałe przedstawicielstwa. W ciągu 46 lat panowania sułtana Sulejmana, przez dwór sułtański przewinęło się aż 18 polskich posłów i ambasadorów. Żaden inny kraj nie posiadał nawet w połowie tak licznej reprezentacji swych przedstawicielstw dyplomatycznych. Natomiast sułtan z polskim królem - Zygmuntem I Jagiellończykiem, pisywali do siebie listy, informując się np. o... stanie zdrowia i samopoczuciu własnych małżonek, jak choćby list Sulejmana do Zygmunta z 1532 r. w którym sułtan pisze: "Twój ambasador będzie mógł ci powiedzieć, jak szczęśliwa się czuje siostra twoja, moja małżonka". Tą "siostrą" oczywiście miała być Hurrem. Natomiast głównym posłem osmańskim przez wiele lat był w Krakowie niejaki Hassan Aga - człowiek Hurrem.

Hurrem ponoć miała piękne zęby i piękny uśmiech, który dodawał jej urody. Twarz miała pociągłą, białą cerę, wysokie czoło, duże czarne oczy i lekko zadarty nosek. Według tureckich przekazów, poruszała się zwinnie i dość szybko, czym różniła się od pozostałych haremowych niewolnic i łamała etykietę, bowiem oficjalnym chodem sułtańskiej nałożnicy miał być powolny chód z opuszczoną głową. Hurrem nigdy nie podporządkowywała się oficjalnemu rygorowi i często się przeciwko niemu buntowała, nim jeszcze sama została sułtanką. W 1535 r. (w piętnastą rocznicę jej wyniesienia na sułtankę i zmiany imienia z Aleksandry na Hurrem), namalowany został jej oficjalny portret, zatytułowany Rossa Solymanni Uxor (ten, który zaprezentowałem na wstępie). Widać na nim radosną i dość żywiołową kobietę (na tyle, na ile obraz może oddać ową żywiołowość). Miała wówczas 33 lata. Nim jednak przejdę do szczegółowego opisywania jej dziejów (jak również innych kobiet przed nią i po niej) od czasu zjawienia się w haremie do zdobycia względów sułtana poprzez kolejne szczeble jej niesamowitej władzy i pozycji (opierając się m.in. na tureckich źródłach pisanych), uważam, że słów kilka należy powiedzieć o samej instytucji haremu, gdyż w czasach Sulejmana i Hurrem, rozpoczął się okres, zwany w tureckiej historiografii: "Wiekiem kobiecych rządów", który trwał od 1520 aż do 1656 r. czyli ustąpienia ze stanowiska regentki innej wielkiej Słowianki, rosyjskiej branki - Turhan, która stała się sułtanką na miarę Hurrem.



HAREM 
KRÓLESTWO KOBIET




Harem, czyli miejsce przebywania i odosobnienia kobiet, jest tak stary jak nasza cywilizacja, lecz nie wszędzie kobiety były zamknięte i odizolowane od świata. Haremy egipskich faraonów należały do najbardziej liberalnych instytucji pod tym względem. Tam bowiem kobiety miały prawo nie tylko swobodnie wychodzić i spotykać się z rodziną i przyjaciółmi, lecz także mogły przyjmować innych mężczyzn (oczywiście nie w celach seksualnych). Wszystkie nosiły tytuł "Nebet Per" (co znaczy - "Pani Domu"). Zaś gdy faraon znudził się daną konkubiną (nawet jeśli wcześniej była niewolnicą), znajdował jej męża wśród dworzan ze swego otoczenia (często biorąc pod uwagę jej własne zdanie co do wyboru kandydata). Poślubienie nałożnicy egipskiego władcy było wielkim wyróżnieniem i otwierało drogę do dalszej kariery. Kobieta miała prawo do bycia utrzymywaną przez swego nowego małżonka (choć Egipcjanie stosowali również rozdzielność majątkową małżonków i to, co kobieta sama wnosiła do związku, pozostawało jej własnością bez względu na sytuację, jaką mógł być np. rozwód). Zarówno kobieta jak i mężczyzna mieli prawo zażądać rozwodu, jeśli uznali że dalsze małżeństwo im nie odpowiada. Kobieta miała też prawo dziedziczyć cały majątek po swym ojcu i mężu w przypadku ich śmierci (znane są opisy wizytacji swych włości przez bogate dziedziczki, głównie z okresu Nowego Państwa czyli od ok. 1570 r. p.n.e. do ok. 1070 r. p.n.e.).




Zupełnie inaczej wyglądała rola kobiet w antycznej Grecji, szczególnie zaś w demokratycznych Atenach. Tam kobiety również przebywały w czymś na kształt haremów. Było to pomieszczenie w domu przeznaczone tylko dla kobiet i dziewcząt, nazywało się "gynaeceum". Żona nie miała prawa, bez zgody męża opuścić gynaeceum, jeśli on np. urządzał sobie "z kolegami" orgię (Grecy nazywali to sympozjonami) w pomieszczeniu głównym, zwanym "andron". Mężczyzna mógł sprowadzać na orgię kurtyzany i hetery (pierwsze to były zwykłe prostytutki, drugie zaś wykształcone kobiety, potrafiące rozmawiać o polityce, historii, religii, a nawet filozofii - choć ich głównym zadaniem również było dotrzymywanie towarzystwa mężczyznom). Głównie jednak zabawiały mężczyzn grą na kitarze, lutni lub piszczałkach, oraz swym śpiewem. Hetery pełniły również rolę nałożnic, lecz nie były to zwykłe dziewczyny sprzedające swe ciało, porównać je można z japońskimi gejszami. Za jeden taki "sympozjon" (orgię - która to nazwa nie oznaczała wcale jedynie aktu seksualnego, dopiero w czasach rzymskich nabrała bardziej pejoratywnego znaczenia), hetery zgarnąć mogły ogromne kwoty (w taki też sposób znaczny majątek zdobyła kurtyzana Fryne). Nie było jednak łatwo zostać heterą i wiele dziewcząt musiało trudnić się zwyczajną prostytucją.


SOKRATES UPOMINAJĄCY ALCYBIADESA ABY PORZUCIŁ ROZWIĄZŁY 
TRYB ŻYCIA I PRZESTAŁ PRZEBYWAĆ W OTOCZENIU HETER I KURTYZAN



Przez cały czas trwania orgii, żony i córki owych mężczyzn nie mogły opuszczać gynaeceum. Były niczym w więzieniu. Jeden z greckich tragików stwierdził nawet iż: "Dla uciech ciała mamy kurtyzany, dla potrzeb ducha mamy hetery, a żony po to, by dawały nam synów i strzegły domowego ogniska". I taka była właśnie rola kobiet w starożytnej Grecji, szczególnie zaś w Atenach. Gdy małżonek zezwolił, lub gdy nie było go w domu (co zdarzało się dość często, gdyż prócz pracy Grecy, a szczególnie Ateńczycy brali również udział w życiu politycznym swego polis), żona mogła opuścić gynaeceum i zająć się domem. Pani domu, jeśli męża było na to stać, mogła wyręczyć się niewolnicami, wówczas jedynie wyznaczała zadania i nadzorowała ich wykonanie. Jeśli rodzina nie należała do majętnych, większość prac (jeśli nie wszystkie) spadały na jej głowę. A było co robić - zaczynano od sprawdzenia spiżarni i ich uzupełnienia, poprzez dbanie o czystość mieszkania, przygotowywanie posiłków. Jeśli starczyło jej czasu mogła poświęcić się przyjemnościom, takim jak szycie i przędzenie lub upiększanie ciała (właściwie nie było innych rozrywek przeznaczonych dla kobiet).




Kobieta nie miała prawa samodzielnie opuścić swego domu. Jeśli to czyniła (np. udając się do świątyni), obowiązkowo musiała towarzyszyć jej niewolnica, która pilnowała by jej pani nie rozmawiała po drodze z obcymi mężczyznami (potem zaś zdawała z tego wszystkiego relację mężowi owej kobiety). Kobiety mogły też odwiedzać się wzajemnie, lecz w czasie drogi towarzyszyć musiała takiej pani jej niewolnica. Greckie kobiety zakrywały włosy woalem wychodząc z domu, zaś niewolnice chodziły z odkrytymi włosami, co łatwo było widoczne i rozpoznawalne kto jest kim. W antycznej Grecji jedynie mężczyzna miał prawo się rozwieść, wystarczyło wtedy w obecności rodziny żony i swojej wypowiedzieć zdanie: "Ta kobieta nie jest już moją żoną" - to zupełnie wystarczało do prawnie usankcjonowanego rozwodu. Jednak plaga rozwodów jaka zapanowała w Atenach (mężczyźni brali sobie żony niekiedy dla ich posagu, by po jakimś czasie się rozwieść, a wówczas to, co kobieta wnosiła do związku przepadało na rzecz jej byłego już męża), spowodowała, że Perykles (za namową swej młodej kochanki, dla której notabene porzucił żonę - Aspazji), przeforsował na Zgromadzeniu Ludowym prawo, nakazujące mężczyznom w przypadku rozwodu oddanie całego posagu, jaki kobieta wniosła do małżeństwa. To skutecznie powstrzymało "plagę rozwodów" (nie znaczy to jednak że poprawił się przez to los owych małżonek. Zapewne miały jeszcze gorzej, niż gdyby się rozwiodły, chociaż rozwód był dla kobiety zawsze hańbą. Musiała bowiem wrócić do domu swego ojca i rzadko kiedy mogła wyjść ponownie za mąż).

Grecka, a szczególnie ateńska kobieta nie miała jednak praktycznie żadnej możliwości rozwieść się ze swym małżonkiem. Jedyną jej możliwością było udanie się do Archonta Eponima (jednego z trzech najważniejszych archontów ateńskich) i poproszenie go o wstawiennictwo. Tylko mężczyzna mógł bowiem stanąć przed sądem i bronić swych praw, kobiety musiały czekać na wyrok w gynaeceach (gdyż ich pojawienie się przed sądem byłoby obrazą bogów - jak sądzono). Jedynym powodem, dla którego sądy przychylały się do prośby żony o rozwód, było fizyczne znęcanie się męża nad żoną. Ale i wtedy najpierw nakazywano kobiecie by "przestała prowokować małżonka i była mu uległą i posłuszną", dopiero za drugim, lub nawet trzecim razem przychylano się do jej prośby. Wówczas mężczyzna musiał zwrócić posag jak żona wniosła do małżeństwa w dniu ślubu. Rozwód jednak był dla kobiety ostatecznością wielką tragedią, bowiem nawet jeśli go uzyskała, traciła całkowicie prawo nie tylko do opieki, lecz także do widywania własnych dzieci. Dzieci pozostawały bowiem zawsze pod opieką ojca i to on decydował czy mogą odwiedzać matkę, czy nie.




W starożytnym Rzymie nastąpiła już duża emancypacja kobiet w porównaniu z Grecją, jednak i tak kobieta była całkowicie podległa mężczyźnie, najpierw ojcu, potem mężowi, na końcu zaś synowi lub synom. Rzymianie co prawda nie zamykali kobiet w gynaeceach, lecz nie mogły one też wiele uczynić bez zgody swych małżonków i musiały być im całkowicie posłuszne. Za nieposłuszeństwo mąż mógł karać swą żonę trzcinową rózgą lub małym batem (nawet zalecano publicznie, aby każdy mąż miał w swym domu odpowiedni sprzęt do przywracania dyscypliny). Oczywiście zarówno w antycznej Grecji jak i w starożytnym Rzymie im rodzina była majętniejsza, o wyższej pozycji społecznej - tym paradoksalnie pozycja kobiety była gorsza. Wśród najniższych i najbiedniejszych stanów społecznych, status kobiety i mężczyzny był praktycznie jednakowy. Przykładem tego jest sławna Ksantypa, przed której krzykiem i zrządzeniami uciekał z domu jej małżonek - Sokrates.

Były też i społeczeństwa, które prawie nie używały do prac siły niewolniczej. Do takich ludów należeli np.: Celtowie (Galowie), Celtyberowie i Słowianie. Jeśli jednak nie było w danym galijskim domu niewolników (tacy też się zdarzali, lecz były to bardzo nieliczne przypadki, a nawet wówczas nie byli traktowani gorzej od członków rodziny), ktoś musiał zająć się domem i obejściem - a nigdy nie czynili tego mężczyźni. Galowie poświęcali swój czas głównie na polowania na dziki, uczty i biesiady, narady polityczne w plemieniu, oraz niezwykle częste wyprawy wojenne przeciw sąsiednim plemionom. Kobiety musiały więc zajmować się domem, lecz choć galijski (celtycki) mężczyzna mógł posiadać tylko jedną legalną małżonkę, to miał prawo utrzymywać tyle oficjalnych nałożnic, ile tylko zdołał. Co ciekawe, na każdą kolejną nałożnicę męża musiała wydać zgodę jego małżonka, lecz kobiety raczej nie protestowały - posiadanie bowiem dużej liczby nałożnic było wyznacznikiem pozycji społecznej i bogactwa danej celtyckiej rodziny. Poza tym w przypadku braku siły niewolniczej, do pomocy w domu przydawały się oficjalnej małżonce każde ręce (wszystkie nałożnice mieszkały pod jednym dachem wraz z małżonką owego mężczyzny). Był to więc też w jakiś sposób odpowiednik instytucji haremów.




CDN.
 

APOLONIUSZ - POGAŃSKI JEZUS - Cz. I

KIM BYŁ NAJBARDZIEJ TAJEMNICZY
"RÓWIEŚNIK" JEZUSA?




Słowo "rówieśnik" wziąłem w cudzysłów, ponieważ oni nie byli rówieśnikami, choć narodziny jednego od narodzin drugiego dzieliła odległość zaledwie pięciu lat, to jednak nie byli rówieśnikami w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale żyli w jednej epoce, stąd moje uznanie Jezusa i Apoloniusza za rówieśników. Kim właściwie był najbardziej zapomniany konkurent Jezusa z Nazaretu? Miał na imię Apoloniusz i przyszedł na świat w kapadockim mieście Tiana (wówczas już całkowicie zhellenizowanym), stąd zwany był od miejsca urodzenia - Apoloniuszem z Tiany. Urodził się pomiędzy 4 r. p.n.e. a... 15 naszej ery (datę tę podaje Wikipedia, choć jest ona błędna), a najprawdopodobniej był to 2 r. naszej ery (data narodzin Jezusa Chrystusa też jest niepewna, zakłada się że przyszedł na świat pomiędzy 8 a 2 r. p.n.e., najprawdopodobniej był to 4 r. p.n.e., czyli Chrystus mógł być starszy od Apoloniusza o jakieś pięć lat). W tym temacie pragnę zaprezentować historię życia Apoloniusza z Tiany, zarówno tę znaną, tę zupełnie nieznaną i... na samym końcu opiszę co na temat Apoloniusza mówią channelingi). 

Młody Apoloniusz uczęszczał do szkoły w mieście Tarsus w Cylicji (dzisiejsza południowo-wschodnia Turcja), w tym samym czasie, w którym swą młodość spędzał (tam urodzony) Szaweł (który potem stanie się św. Pawłem). Kto wie, być może ci dwaj młodzi chłopcy się znali, choć nie ma na ten temat żadnych informacji. W mieście Tarsus Apoloniusz rozpoczął naukę w wieku 14 lat (prawdopodobnie był to więc 16 r. naszej ery), w szkole retora Eutydemosa z Fenicji. Radził tam sobie nadzwyczaj dobrze, ale bardzo nie odpowiadała mu atmosfera panująca wówczas w mieście. Tarsus był bowiem praktycznie w całości zhellenizowany i panował tam kult piękna oraz młodości, a przede wszystkim... rozbuchanej do granic seksualności. Według Filostratesa (który napisał: "Żywot Apoloniusza z Tiany") sam Apoloniusz miał się wypowiadać o obyczajach panujących w mieście w taki oto sposób: "Wszyscy myślą tylko o urokach i używaniu życia. Drwią sobie i prześmiewają się z wszystkiego, zachowują się bezczelnie. Wytworne ubrania bardziej miłują niż Ateńczycy mądrość. Siedzą nad tą swoją rzeką, nad Cydnusem, jak ptaki jakieś wodne. Toteż w wiele lat później napisałem w liście do nich: "Przestańcie wreszcie upijać się wodą!" W końcu zdołałem uprosić ojca, żeby mnie stamtąd zabrał. Przeniosłem się do miasta Ajgaj, położonego też w Cylicji, lecz nieco dalej na wschód, nad samym morzem. Spokój tej mieściny bardzo sprzyja każdemu, kto pragnie naprawdę poświęcić się filozofii."




Pobyt w Ajgaj Apoloniusz bardzo sobie chwalił, tak oto miał opowiadać o urokach tego miasta: "W Ajgaj jest też sławna świątynia Asklepiosa, w której sam Bóg ukazuje się ludziom. Spotkałem w miasteczku zwolenników różnych szkół filozoficznych. Najwięcej było wielbicieli Platona, ale nie brakło też stoików, arystotelików a nawet epikurejczyków. Również tych ostatnich wysłuchiwałem uważnie. Najgorliwiej jednak zająłem się filozofią pitagorejską. Jej nauczycielem w Ajgaj był niejaki Euksenos. Co prawda, nie budził on zbytniego szacunku, bo nie praktykował filozofii w swym życiu osobistym. Owszem, znał nauki Pitagorasa, ale nie inaczej niż te ptaki, co to uczą się różnych wyrazów od ludzi (...) Mimo to słuchałem Euksenosa pilnie, i to prawie przez dwa lata, aż do szesnastego roku życia. Dopiero wtedy postanowiłem, że trzeba poważnie ułożyć sobie życie na sposób pitagorejski. Oczywiście nie przestałem okazywać szacunku nauczycielowi. Uprosiłem nawet ojca, żeby darował mu mająteczek podmiejski z przyjemnym ogrodem i źródłami. Ale powiedziałem mu jednocześnie: "Ty żyj tutaj na swój sposób, a ja będę szukał samego Pitagorasa!" Zapytał, od czego zacznę. Odpowiedziałem, że od tego, co i lekarze; bo ci najpierw oczyszczają pacjentom żołądek i w ten sposób osiągają to, że jedni nie chorują, inni zaś nawet powracają do zdrowia. Właśnie wtedy całkowicie porzuciłem jedzenie mięsa, a potem kolejno ograniczałem swoje potrzeby i praktykowałem coraz twardszą wstrzemięźliwość."

Pod tym względem Apoloniusz był konsekwentny całe swoje długie życie (zmarł w wieku ok. 96 lat w 98), zawsze stronił od towarzystwa kobiet, choć sam podobał się płci przeciwnej, gdyż był młody i krzepki. Jednocześnie, był jednak ubogi (cały wielki majątek jaki odziedziczył po rodzicach, po prostu rozdał swoim krewnym). Był też zdeklarowanym wegetarianinem (twierdził że w mięsie jest coś nieczystego, co przytępia w człowieku jasność myślenia). Nie pijał też alkoholu (choć o nim samym nie miał złego zdania). Chadzał boso. Zażywał jedynie zimnych kąpieli by hartować ciało i utrzymywać je w odpowiednio młodym stanie. Dzięki temu (prawdopodobnie - bo tego nie wiemy), zupełnie nie chorował. Odbył (jeszcze jako chłopiec w Ajgaj) pięcioletnią praktykę milczenia, co wyrażało się w zupełnym nieodzywaniu się do nikogo przez pięć lat, w czasie których (co ciekawe), często spędzał czas w gronie przyjaciół i znajomych i brał wraz z nimi... udział w dyskusjach (wyrażał swoje zdanie poprzez gestykulację lub "mowę oczu"). Zawsze okazywał ludziom swą życzliwość i pomoc. 

W roku 24, młody Apoloniusz (wówczas od dwóch już lat, przestrzegający pięcioletniej praktyki milczenia), uratował miejscowego urzędnika w mieście Aspendos w Pamfilii (do której się udał), przed wzburzonym tłumem mieszkańców. Urzędnik najprawdopodobniej brał udział w miejscowej aferze, związanej z przetrzymywaniem zboża w spichlerzach (a następnie odsprzedawaniem go co bogatszym za grubą gotówkę), natomiast mieszkańcy otrzymywali zwykłą wykę. Gdy afera z odsprzedawaniem zboża wyszła na jaw, wzburzony tłum mieszkańców miasta podszedł (z zapalonymi pochodniami), pod miejski magistrat, żądając ukarania owego urzędnika zajmującego się rozdziałem zboża. Ten, śmiertelnie wystraszony, upadł na kolana przed posągiem cesarza Tyberiusza i objął go rękoma. Od tej chwili nikt nie mógł uczynić mu żadnej krzywdy, gdyby bowiem próbowano siłą odciągnąć go od posągu, lub zostałby on uszkodzony - miasto mogło się spodziewać cesarskiej kary. Osoba cesarza była bowiem otoczona kultem na wpół boskim (choć oficjalnie rzymski cezar, był tylko "pierwszym wśród równych". To też ciekawe że na prowincji cesarz mógł być uważany za boga, ale nigdy nie mógł być tożsamy z królem, ani też jego władza porównywana z władzą królewską). Ukarany mógł zostać nawet pan, który uderzyłby swojego niewolnika, trzymającego w ręku monetę z podobizną cesarza. I właśnie wówczas, przed wzburzonym tłumem pojawił się Apoloniusz, który w pojedynkę zagrodził mieszkańcom drogę do magistratu, nie wykonując przy tym... żadnych gestów (jedynie stał nieruchomo, w milczeniu, wpatrując się w zebranych przed budynkiem ludzi). Był to jego pierwszy cud (z pokaźnej listy, jaka potem się uzbierała), mianowicie nie tylko powstrzymał ludzi przed linczem i karą, jaka by na nich spadła ze strony rzymskich władz, to jeszcze doprowadził do pogodzenia kupców i plebsu z urzędnikami i ponownego otwarcia spichlerzy (a wszystko to uczynił nie wypowiadając nawet jednego słowa).





CDN.

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. I

CZYLI JAK TO WŁADZA  DODAJE SEKSAPILU " W NASZYCH SZCZĘŚLIWYCH CZASACH NIE POTRZEBA WCALE SPRZEDAJNYCH DZIEWCZYN, SKORO SPOTYKA SIĘ TYL...