WYŚWIETLENIA

05 lipca 2025

I CO JA ROBIĘ TU...?

MOJA "DZIWNA" 
PAMIĘĆ Z PRZESZŁOŚCI





Ten wpis będzie nietypowy i zapewne inny niż wszystkie do tej pory. Być może niektóre osoby mogą po jego przeczytaniu poczuć się w jakiś sposób dotknięte, być może uznają mnie za szaleńca, głupca lub osobę która ma bardzo bujną wyobraźnię, trudno, to jednak nie ma żadnego znaczenia. Relacje które przytaczam są moje, tylko moje. Dzielę się nimi tylko dlatego, aby móc w jakiś uporządkowany sposób opisać tematy które zamierzam tutaj również zaprezentować. W każdym razie relacje te dotyczą tylko i wyłącznie mojej osoby i powiem więcej, są one już odległą przeszłością do której ja nie wracam, bo nie ma to większego sensu (niestety jednak muszą wyjaśnić parę rzeczy i dlatego pojawił się ten wpis). W każdym razie ci, którzy poczują się w jakiś sposób dotknięci (z różnych powodów), mogą nie czytać tego, co tutaj napisane. Dziękuję.






Wszystko zaczęło się gdy miałem trzy lub cztery lata. Wówczas to, co noc miałem ten sam sen, który dla tak małego dziecka jakim wówczas byłem, był koszmarny, wręcz przerażający. Śniło mi się bowiem że znajduję się w środku dużego, ciemnego lasu, jest noc a ja biegnę przez ten las - uciekam przed kimś, lub przed czymś. Gdy odwróciłem głowę zobaczyłem trzy ścigające mnie... czarownice. Biegły za mną, a ja już ze zmęczenia nie miałem sił by dalej uciekać. Nagle potknąłem się o korzeń drzewa (lub kamień - nie pamiętam dokładnie) i upadłem na ziemię. Gdy już, już miały mnie dopaść - budziłem się. Zawsze budziłem się w tym samym momencie, w chwili gdy już były przy mnie. Ten sen trwał dosyć długo, z kilka tygodni, noc w noc, a ja wiedząc że "to" znów powróci, bałem się zasypiać. Pamiętam że płakałem gdy moi rodzice odprowadzali mnie do łóżka, nie chciałem zasypiać, bojąc się że znów mi się to przyśni. I tak było, "to" wracało co noc. I choć mama uspokajała mnie mówiąc że to tylko sen, że nic złego mnie nie spotka, ja jej nie wierzyłem. Często leżałem w łóżku do rana przy zapalonym świetle, bojąc się zamknąć oczy i zasnąć. Z czasem jednak to minęło (po kilku tygodniach) i już nigdy nie wróciło, a ja szybko o tym zapomniałem.

Kolejne "dziwne" wizje pojawiły się gdy miałem ok. 10-12 lat. Jednak te "obrazy" były już zupełnie inne, łagodne, miłe i ciekawe. Widziałem w nich kilkuletniego chłopca raz w towarzystwie mężczyzny i kobiety, raz jedynie w obecności mężczyzny, innym znów razem w towarzystwie samej kobiety. Widziałem również owego chłopca siedzącego nad brzegiem rzeki, siedział pod drzewem i odpoczywał. Pamiętam dokładnie twarze mężczyzny (kobiety mniej - prawie wcale). Mężczyzna miał ciemną, krótko przystrzyżoną brodę, kobieta była w średnim wieku. Pamiętam też że dochodziło do konfliktów między owym chłopcem, a mężczyzną. Zawsze później pojawiał się obraz chłopca nad brzegiem rzeki. Przekazy te były tak dziwne i niezrozumiałe wówczas przeze mnie, że moich rodziców wprawiałem w stan pewnego zakłopotania gdy opowiadałem o tym w obecności ich znajomych. Ja zaś nie wiedziałem dlaczego to "coś" spotkało mnie i co "to" właściwie jest. Następnie to też ustało. Potem były studia i praca, gdzie już zupełnie nic nie powracało, a ja o większości z tych dziwnych wizji po prostu zapomniałem.

"Przebudzenie" przyszło jakieś dwadzieścia lat temu. Wówczas wszystko zaczęło układać się w spójną całość. Poszczególne, chaotyczne i zupełnie przypadkowe obrazy zaczęły się "porządkować" i układać w logiczny ciąg. Dzięki temu przypomniałem sobie... moje poprzednie wcielenie. Wiem że brzmi to dziwnie, nieprawdopodobnie albo głupio, kto chce może tutaj dołożyć coś od siebie, ale jak wspomniałem wyżej - to jest moje prywatne doświadczenie i tyle. W każdym razie wiem kim byłem w poprzednim życiu, gdzie mieszkałem, co lubiłem a czego nie, kiedy mniej więcej żyłem (nie pamiętam jednak dokładnego roku, ani swego imienia, ani nazwy miejscowości w której żyłem - zresztą obecnie nie ma to już żadnego znaczenia). Wreszcie to, co "pamiętam" najdokładniej, to własną śmierć w poprzednim życiu. Ale od początku.


Urodziłem się w rodzinie chłopa i żyłem w jakiejś wiosce. Ów mężczyzna opisany wyżej to właśnie był mój ojciec z poprzedniego życia. Pamiętam że nienawidziłem pracy na roli, ani wszystkiego co wiąże się z wykonywaniem obowiązków chłopa. Często dochodziło na tym tle do kłótni z moim "ojcem". Wówczas uciekałem do swojej samotni - nad brzeg rzeki, gdzie godzinami rozmyślałem. Bardzo to lubiłem, ale nie podobało się to mojej rodzinie (głównie ojcu). Moje życie nie było zbyt obfitujące w doświadczenia. Pamiętam szczególnie dokładnie moment własnej śmierci.

Zginąłem jako kilkunastoletni chłopak. A jak do tego doszło? Pamiętam że zbudził mnie tętent końskich kopyt i krzyki ludzi. Gdy wyszedłem przed dom (a raczej chłopską chatę?), zobaczyłem żołnierzy na koniach, trzymających w rękach płonące pochodnie - podpalali wioskę i mordowali mieszkańców. Pamiętam wyraźnie, bardzo wyraźnie owe płonące pochodnie. Pamiętam też, że wówczas po raz ostatni spojrzałem na moich rodziców (myślę że to wówczas właśnie dokładnie ich zapamiętałem, szczególnie ojca). Następnie ruszyłem w stronę ciemnego lasu. Kilku żołnierzy (chyba trzech), pobiegło za mną. Uciekałem, choć już brakowało mi sił, aż wreszcie potknąłem się o coś i upadłem. Wówczas mnie dopadli i przebili jakimś sztyletem. Tak zakończyłem swoje poprzednie wcielenie. 


Potem zrozumiałem że to, co przyśniło mi się w dzieciństwie, było jedynie pamięcią retrospektywną mojej ostatniej śmierci. Wszystko przypominało mi się więc od "końca".



Dodam jeszcze, że wszystko to o czym  napisałem, przypomniało mi się dopiero, gdy skończyłem 25 rok życia. Sześć dni po moich urodzinach, mój ojciec, na moich oczach zginął tragiczną śmiercią zgnieciony przez dwa autobusy. Pamiętam to dokładnie, ostatnie chwile jego agonii, i to że szybko do mnie dotarło że już nie mam ojca. Sprawcą tej śmierci był kierowca autobusu który zmieniał się wówczas z innym kierowcą, swym zmiennikiem i nie zaciągnąwszy hamulca ręcznego, na stwierdzenie tamtego żeby wcisnął hamulec, pomyliły mu się pedały i zamiast hamulca wcisnął... gaz. Widziałem to na własne oczy, bo to był kierowca z firmy, której jednym z właścicieli był właśnie mój ojciec. Pamiętam że tylko stwierdziłem wówczas, gdy zobaczyłem krew na szybie: "Paweł, zabiłeś mi ojca!" Wiem tylko też że podszedłem do ojca który już kanał, i powiedziałem mu  ostatnie słowa: "Kocham cię, wkrótce się spotkamy!".

Pamiętam że przez cały miesiąc po pogrzebie nie byłem w stanie do siebie dojść. Dzień w dzień chodziłem na cmentarz bez względu na porę dnia (zdarzało się nawet w nocy, gdy nie mogłem wcześniej 🥴). Pamiętam że zadawałem sobie pytanie dlaczego to nie ja wówczas zginąłem i nie mogłem uzyskać satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie wiedziałem też co mam ze sobą zrobić, gdyż moje relacje z ojcem były bardzo dobre. Nawet z mamą nie miałem tak dobrych relacji jak z ojcem. Byłem więc psychicznie totalnie zniszczony, wręcz zdruzgotany. I nagle stało się coś bardzo dziwnego, zupełnie niewytłumaczalnego. W mojej głowie (całkowicie niezależnie ode mnie), pojawiła się myśl, która brzmiała następująco "Spokojnie, nic się nie stało!" To było tak głupie, tak niedorzeczne w tamtym czasie, że nie potrafiłem pogodzić się z tą myślą, mówiąc sobie: "jak nic się nie stało, skoro się stało". Ale ta myśl non stop powracała i to do tego stopnia, że całkowicie nade mną zatriumfowała, dając mi totalny spokój, opanowanie i wyciszenie. Przestałem myśleć dlaczego to on zginął a nie ja, przestałem snuć różne dziwne teorie, po prostu spokój, totalny relaks (choć brzmi to dosyć dziwnie, biorąc pod uwagę sytuację). Dziś już wiem że "sprawcą" tej myśli, jaka wówczas pojawiła się w mojej głowie, był właśnie... ojciec. Wiem! Swoją drogą to też jest przerażająca siła, siła naszego umysłu przytoczę mały przykład, w chwili gdy zginął mój ojciec zgnieciony przez dwa autobusy (jeden uderzył w drugi, a ojciec stał między nimi - ogólnie rzecz biorąc straszna śmierć) w naszym domu, w pokoju taty ze ściany spadł zegar i rozbił się na drobne kawałki.

To właśnie po śmierci taty te wszystkie wizje z mojego dzieciństwa, dawno przeze mnie zapomniane sny (których nikt normalny nie pamiętałby, bo każdy człowiek stara się usuwać z pamięci wszelkie negatywne wspomnienia, a tym bardziej negatywne sny - po co bowiem rozprawiać nad koszmarem, który śnił się gdy miałeś 4 lata?) zaczęły się ponownie porządkować. To właśnie wówczas przypomniałem sobie o nich i przypomniałem sobie o swoim poprzednim wcieleniu. Proszę wszakże aby każdy, kto to przeczytał zdawał sobie sprawę, że to jest tylko i wyłącznie moje doświadczenie. Pozwolono mi przypomnieć sobie tamto wcielenie z jakiegoś względu, zapewne było to dla mnie korzystne w tym życiu i tak to właśnie interpretuję. To tyle.


ZAPOMNIANE SPOTKANIE - SUPERTAJNY PREZENT

KRÓL SERC I OSTATNI BÓG WOJNY





Pod koniec sierpnia 1932 r., na osobiste polecenie prezydenta Stanów Zjednoczonych - Herberta Hoovera, w podróż do Polski (na czele amerykańskiej delegacji wojskowej), wybrał się statkiem przez Atlantyk, szef sztabu armii amerykańskiej - gen. Douglas MacArthur. 10 września spotkał się on w warszawskim Belwederze z Marszałkiem Polski - Józefem Piłsudskim (którego osobiście MacArthur podziwiał najbardziej ze wszystkich ówczesnych europejskich polityków, nazywając: "Największym wodzem w historii świata od czasów Napoleona").






Był to okres szczególnego wzmożenia napięć w stosunkach polsko-niemieckich. Wizyta MacArthura była po części związana z omówieniem planów ewentualnej wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom, oraz (ewentualnej) wojny ze Związkiem Sowieckim. Dlaczego jednak taki tryb? Czemu rozmowy dotyczyły gotowych już polskich planów wojny prewencyjnej z Niemcami (które Marszałek Piłsudski pokazał Amerykanom), a także ewentualnej wojny ze Związkiem Sowieckim? Co ma piernik do wiatraka, można by było zapytać? Ano, bardzo wiele. Mianowicie 16 kwietnia 1922 r. we włoskiej miejscowości Rapallo, zostaje zawarty niemiecko-sowiecki traktat sojuszniczy. Zawarto tam również tajną klauzulę, która umożliwiała podjęcie współpracy wojskowej pomiędzy tymi krajami (o czym świat dowiedział się dopiero w 1927 r. z francuskiej prasy dzięki ... polskiemu wywiadowi, który w międzywojennej Europie był jednym z najlepszych na świecie -  np. japońscy specjaliści od kryptologii i wywiadu wojskowego szkolili się tylko w ... Polsce, podobnie postępowali Łotysze i Finowie. A było to jeszcze przed powstaniem "Laboratorium" - supertajnej placówki wywiadowczej powstałej z polecenia Marszałka Piłsudskiego w 1934 r., której zadaniem było analizowanie najbardziej na daną chwilę ewentualnego zagrożenia, tak ze strony Niemiec lub ZSRS. To właśnie agenci wysłani w ramach programu "Laboratorium", stworzyli podczas II Wojny Światowej tzw.: "antynazistowski ruch oporu" w ... samych Niemczech - pod nazwą "Akcja N". Do dzisiaj niemieccy historycy pokazują ulotki i broszury wysyłane na front wschodni w ramach "Akcji N", twierdząc że w Niemczech w czasie wojny istniał szeroki front antyhitlerowski 🤭 tylko cały ten front tworzyli Polacy którzy mieszkali w Niemczech, mówili po niemiecku {często lepiej niż lokalni Niemcy, bo znali kilka dialektów i byli wrośnięci w lokalną społeczność}, tylko że to byli członkowie polskiego ruchu oporu).

24 lipca 1922 r. kanclerz Niemiec, lewicowy polityk Joseph Wirth powiedział wprost do ambasadora Niemiec w Związku Sowieckim: "Polskę trzeba załatwić!". Następnie we wrześniu tego roku szef sztabu armii niemieckiej, gen. Hans von Seeckt powiedział: "Egzystencja Polski jest nie do zniesienia i nie do pogodzenia z żywotnymi interesami Niemiec. Polska musi zniknąć i zniknie wskutek własnej słabości i za przyczyną Rosji - z pomocą Niemiec". Zaś w kilka miesięcy później znów kanclerz Wirth mówił o potrzebie wspólnego (wraz z Rosją Sowiecką), "zdruzgotania Polski", oraz "przywrócenia wspólnej, sąsiedzkiej granicy z 1914 r.". No i współpraca niemiecko-sowiecka ruszyła pełną parą. Początkowo co prawda (w wielkiej tajemnicy przed światem, jako że postanowienia Traktatu Wersalskiego, zakazywały Niemcom rozbudowywania i unowocześniania sił zbrojnych), rozpoczęła się współpraca pilotów i specjalistów od czołgów i broni pancernej. Potem (po roku 1926), zaczęły w Związku Soweckim powstawać niemieckie fabryki zbrojeniowe, produkujące czołgi, samoloty i amunicję.

Pierwsze przesłanki co do tajnej wojskowej współpracy Niemiec i Związku Sowieckiego, pojawiły się już w połowie stycznia 1923 r. a stało się to ... przez nadgorliwość. Mianowicie, gdy 11 stycznia wojska francuskie i belgijskie zajęły Zagłębie Saary. (Francuzi starali się tym krokiem wymusić na Niemcach spłatę zasądzonych reparacji wojennych, czego ówczesna Republika Weimarska nie była w stanie spełnić, ze względu na szalejącą w kraju inflację i katastrofę finansową - notabene, ciekawostką jest, że nawet już po reformie monetarnej w Niemczech z listopada 1923 r, i wprowadzenia do obiegu Rentenmarki, jeszcze w 1924 i 1925 r. we wschodnich prowincjach ówczesnych Niemiec, wolano płacić ... polską złotówką - wprowadzoną w 1 kwietnia 1924 r., niż niemiecką walutą, uważając tę drugą za ... "żydowskie konfetti z Berlina" - jak mawiali niemieccy chłopi, chcąc by za ich towary płacono im w polskich złotówkach). Francja szybko znalazła się w politycznej izolacji, gdyż wkroczenie do Zagłębia nie spodobało się ani Brytyjczykom, ani też Amerykanom. Francuzi (częściowo próbując wyjść z matni), postanowili zwrócić się o wsparcie do Warszawy. W tym celu przybył do Polski w maju tego roku (1923) Marszałek Francji - Ferdynand Foch (witany entuzjastycznie przez tłumy Warszawiaków). Po tej wizycie jednak Niemcy natychmiast podniosły larum, że oto Polska (w porozumieniu z Francją), planuje zajęcie Prus Wschodnich. I w tym momencie wkroczył rząd sowiecki, wysyłając do Warszawy notę, iż w razie wojny z Niemcami, Rosja Sowiecka nie pozostanie neutralna.

Już wówczas można było nabrać podejrzeń, co do współpracy tych dwóch państw. Jednak do połowy 1924 r. wciąż nie było co do tego pewności. Dopiero wówczas polski wywiad wpadł na trop, ułatwiający rozwiązanie całej sprawy. Mianowicie, o wojskowej współpracy niemiecko-sowieckiej dowiedziano się w sposób banalny (i w dużej mierze przez zaniedbanie wywiadu niemieckiego), a mianowicie wystarczyło ... czytać niemieckie gazety. Oczywiście w gazetach tych próżno było znaleźć choć słówko o rozwoju niemieckiej broni pancernej i szkoleniach pilotów w Związku Sowieckim, ale nie chodziło wcale o dział informacyjny, a o ... rubrykę z nekrologami. Znalazły się tam bowiem informacje o zgonach niemieckich pilotów, którzy zginęli testując nowe maszyny. Tylko że zdziwienie budziło miejsce zgonu - Serpuchów, Twer, Perm, Moskwa, Smoleńsk, Witebsk. Jak to, niemieccy piloci latają do Sowietów? - zadawano sobie pytanie i wszystko zaczęło się układać w sensowną całość. Jeszcze w tym samym (1924) roku, polski wywiad (poprzez agentów ulokowanych w Niemczech), zdobył plany negocjacyjne niemieckiej fabryki produkującej samoloty Junkers, która zamierzała otworzyć swą fabrykę w Rosji. Zaś w kwietniu 1925 r. polski wywiad zdobył dokumenty umowy niemiecko-sowieckiej o rozpoczęciu szkoleń pilotów w kompleksie Lipeck (był tam podpisy dowódcy sowieckiej floty - Piotra Baranowa i niemieckiego generała Hermanna von den Lieth-Thomsena - szefa niemieckiej komórki "Moskwa").

Potem doszły jeszcze informacje o kontrakcie Kruppa na skonstruowanie i budowę pierwszych dwóch sztuk ciężkich czołgów, zwanych "traktorami" - marzec 1927 r. (notabene, gdy cała sprawa została nagłośniona w prasie francuskiej oraz brytyjskiej i świat cały dowiedział się o współpracy Niemiec i Sowietów, ci pierwsi, nie mogąc już mówić że "to polska prowokacja", jak czynili dotąd, teraz zaczęli tłumaczyć, że owszem, podjęli współpracę z Rosjanami, ale w tych fabrykach produkują właśnie ... traktory). Wcześniej polski wywiad rozpracował tzw.: "Grupę Fiebiga" (od nazwiska niemieckiego rotmistrza - Martina Fiebiga, który był obserwatorem i doradcą pilotów w moskiewskiej Akademii Lotniczej, oraz członkiem Naukowo-Technicznego Komitetu ZSRS. Dodatkowo był też strasznym raptusem i jako jedyny z całej grupy często wzniecał konflikty z Rosjanami - dotyczące głównie spraw socjalnych i kwestii zakwaterowania). W czerwcu zdobyto informacje o niemieckim "Planie A" ("Der Aufmarschplan" - "Plan Rozmieszczenia"), który obejmował utworzenie (na początek), 21 dywizji, wchodzących w skład odtworzonej armii lądowej. Potem doszły jeszcze informacje o sowieckiej Flocie Bałtyckiej (i jej unowocześnianiu przez niemieckich specjalistów), oraz o wymianie sowieckich aparatów łączności (starych 10-watówek Kowalenkowa), na nowe, niemieckie, produkowane przez firmę Telefunken.

Ale wracając do wizyty "Ostatniego Boga Wojny" w Polsce, należy dodać, iż Amerykanie otrzymali od Marszałka Piłsudskiego niezwykły prezent. Były nim supertajne kody armii sowieckiej: "Rewolucja" i "Fiałka", rozpracowane przez polskich kryptologów (o czym Sowieci nie wiedzieli i używali ich aż do ... ... ... 1954 r., a z czego potem korzystał wywiad amerykański, czytając sowieckie depesze wojskowe). Był to niesamowity podarek (zważywszy, że Amerykanie nie mogli się odwzajemnić niczym podobnym), który w dużej mierze pomógł Amerykanom w zwycięstwie "Zimnej Wojny" (szczególnie w jej pierwszym okresie). Mało tego, MacArthur i reszta amerykańskiej delegacji (major Wiliam Colbern, kapitan George Davies i charge d'affairs ambasady USA Sheldon L. Crosby), otrzymali również pierwsze kody rozpracowanej niemieckiej maszyny szyfrującej - "Enigma" (o czym też Niemcy nie mieli pojęcia i używali kodów Enigmy przez całą wojnę). To właśnie ten "podarek", oraz późniejsze (które polski wywiad w sierpniu 1939 r. przekazał Brytyjczykom), doprowadziły (w ogromnej mierze), do zwycięstwa Aliantów nad III Rzeszą Niemiecką w II Wojnie Światowej.


MARIAN REJEWSKI



ALAN TURING



Od razu tutaj dodam że zarówno Brytyjczycy jak i Amerykanie do dzisiaj uważają że kod enigmy złamał genialny brytyjski kryptolog Alan Turing (powstał chyba nawet o nim film w Hollywood) i teraz pytanie brzmi: czy to prawda czy nieprawda? Nie ma jednoznacznie brzmiącej odpowiedzi, gdyż Turing zarówno złamał jak i nie złamał kody enigmy (paradoks prawda. Tak samo jak paradoksem można nazwać fakt, iż nasze życie od początku do końca jest zapisane i że wypełniamy tylko scenariusz spisany przed naszymi narodzinami, a jednocześnie mówimy że każdy człowiek ma Wolną Wolę i może postępować jak chce. Teoretycznie te rzeczy się wykluczają i albo jedna jest prawdziwa, albo druga. Nic bardziej mylnego, gdyż obie są prawdziwe i wcale się nie wykluczają, ale nie czas teraz na zgłębianie tajemnic duchowości). Oczywiście że po raz pierwszy kody enigmy złamali genialni polscy kryptolodzy Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Różycki z Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Miało to miejsce w grudniu 1932 r. (Jeszcze przed objęciem fotela kanclerza przez Adolfa Hitlera w Niemczech). Głównie Marian Rejewski jest tutaj kluczowym bohaterem, dzięki któremu polski wywiad jako jedyny w międzywojennym świecie czytał kody supertajnej niemieckiej maszyny szyfrującej, używanej przez Wehrmacht przez cały okres II Wojny Światowej (Niemcy byli bowiem pewni że kodów Enigmy nie da się złamać, zresztą wprowadzane co jakiś czas innowacje potwierdzały te teorie). Tak więc czytaliśmy niemieckie depesze wojskowe przez kolejne lata 1933, 1934, 1935, 1936, 1937, 1938 i... niestety w roku 1939 liczba złamanych kodów znacznie spadła, ponieważ Niemcy wprowadzili kolejne udoskonalenia, a potem wybuchła wojna. Tak więc deszyfranci z Bletchey Park musieli zaczynać w dużej mierze od nowa, chociaż przekazane przez polski wywiad Brytyjczykom w sierpniu 1939 r. rozszyfrowane kody Enigmy, znacznie ułatwiły potem Turingowi pracę.


gen. DOUGLAS MACARTHUR 
"OSTATNI BÓG WOJNY"
POGROMCA JAPOŃCZYKÓW 
I PÓŁNOCNYCH KOREAŃCZYKÓW

Desant pod Inczhon z 15 września 1950 r. w którym MacArthur kompleksowo skopał zady komunistom Kim-Ir Sena, jednocześnie całkowicie odmieniając losy przegranej już przez Amerykanów i północnych Koreańczyków - wojny koreańskiej, był po prostu ... odwzorowaniem Bitwy Warszawskiej z 15-16 sierpnia 1920 r. i planu kontruderzenia Marszałka Piłsudskiego znad Wieprza, który tym jednym posunięciem odmienił losy wojny polsko-bolszewickiej. Douglas MacArthur brał po prostu przykład ze swego największego militarnego mentora, za którego uważał właśnie Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego



Ale wróćmy do tematu. Ponieważ Amerykanie nie ofiarowali nam niczego podobnego, gen. Douglas Macarthur, w latach następnych, podczas swych wykładów na akademii wojskowej w West Point (notabene mury akademii wojskowej w West Point opracował Tadeusz Kościuszko, twórca umocnień pod Saratogą z 1777 r. których Brytyjczycy nie byli w stanie pokonać - taka ciekawostka), wielokrotnie podkreślał geniusz Marszałka Piłsudskiego i Jego taktykę w walce z bolszewikami, która doprowadziła do zwycięstwa pod Warszawą (oraz w Bitwie nad Niemnem) w 1920 r. Gen. Macarthur zwracał też wielokrotnie uwagę, że Marszałek Józef Piłsudski, "jak nikt inny na świecie, rozumiał, jakim zagrożeniem dla ludzkości jest komunizm sowiecki". 

Tak, Marszałek rozumiał nie tylko zagrożenie ze strony Rosji Sowieckiej, ale także widział je ze strony rodzącego się w Niemczech nazizmu i w działaniach Hitlera, czego dowiódł podczas rozmowy ministrem Szembekiem, obserwując wyświetlaną uroczystość partaitagu Hitlera w Monachium w 1933 r. zapytał wówczas: "Jak pan sądzi, czy ten człowiek zdoła się utrzymać?", Szembek odpowiedział: "Obawiam się że tak", na co Marszałek: "W takim razie będziemy musieli coś zaimprowizować" - ale o tym już w innym temacie.



 

UMIESZ LICZYĆ, LICZ NA SIEBIE - Cz. III

CZYLI O TYM, JAK POMAGALI NAM W WALCE Z BOLSZEWICKIM NAJAZDEM ZACHODNI SOJUSZNICY W ROKU 1920






"OJCZYZNA MOJA TO PRAOJCÓW SŁAWA, SZCZERBIEC CHROBREGO, CECORSKA BUŁAWA. TO DUCH RYCERSKI, SZLACHETNY A MĘSKI - TO NASZE WIELKIE ZWYCIĘSTWA I KLĘSKI!"



Nim rozpoczęły się polsko-ukraińskie walki o Lwów i Galicję Wschodnią, na fali Rewolucji Lutowej w Rosji i stworzeniu w Piotrogrodzie Rządu Tymczasowego 15 (2 - data według kalendarza juliańskiego, obowiązującego jeszcze wówczas w Rosji, który był opóźniony w stosunku do kalendarza gregoriańskiego o jakieś 13 dni w wieku XX) marca 1917 r. (najpierw na jego czele stanął Gieorgi Lwow, a potem od 20 (7) lipca 1917 r. Aleksander Kiereński), już 17 (4) marca 1917 r. w Kijowie powstała ukraińska Centralna Rada, stawiająca sobie za cel reprezentowanie narodowych interesów Ukraińców. Zwołała ona w dniach 17-21 kwietnia (odtąd daty przytaczam tylko w kalendarzu gregoriańskim) do Kijowa I Ukraiński Zjazd Narodowy, w którym uczestniczyło przeszło 1000 delegatów reprezentujących różne ukraińskie ugrupowania polityczne, zawodowe i kulturalne. Żądano na nim wyznaczenia granic Ukrainy "zgodnie z wolą ludu" oraz udziału przedstawicielstwa ukraińskiego w przyszłej konferencji pokojowej. Na tym zjeździe wyłoniono tzw. Małą Radę składającą się z prezydenta (Hruszewski), dwóch wiceprezydentów, sekretarzy Rady, oraz po dwóch reprezentantów każdej z ukraińskich partii politycznych. W kolejnych tygodniach maja i czerwca 1917 r. zwoływano inne zjazdy: Wojskowy i Chłopski. Szybko też doszło do konfliktu pomiędzy Centralną Radą a rosyjskim Rządem Tymczasowym, który widział w poczynaniach Ukraińców świadomą akcję zmierzającą do rozbicia Rosji. Coraz więcej głosów na Ukrainie nawoływało do ogłoszenia autonomii i zaprzestania konsultacji z Rządem Tymczasowym (były też głosy jawnie nawołujące do niepodległości). Wiedząc że konflikt jest nieunikniony, Centralna Rada poczęła organizować własne siły zbrojne i jeszcze w kwietniu 1917 r. w miejscowości Zwienihorodka (w guberni kijowskiej) zaczęto formować ochotniczą formację Wolnych Kozaków (w październiku 1917 r. liczyli oni już 60 000 żołnierzy). Atamanem tej formacji został gen. Paweł Skoropadski.

23 czerwca 1917 r. Centralna Rada ogłosiła I Uniwersał w którym proklamowała autonomię Ukrainy i tworzyła rząd autonomiczny - Sekretariat Generalny (od 28 czerwca - a jego czele stanął niejaki Wynnyczenko). Jednak konflikt Centralnej Rady z Rządem Tymczasowym został zażegnany już 13 lipca, gdy zawarto ugodę z Kiereńskim, wymierzoną głównie przeciwko bolszewikom działającym na Ukrainie. Kwestia autonomii Ukrainy miała zostać odłożona do czasu zwołania Ogólnorosyjskiego Zgromadzenia Ustawodawczego, choć Centralna Rada stała się przedstawicielką Rządu Tymczasowego w pięciu guberniach (kijowskiej, podolskiej, połtawskiej, wołyńskiej i części czernihowskiej), a składała się z 822 przedstawicieli. Efektem tego porozumienia było wydanie 16 lipca przez Centralną Radę II Uniwersału, w którym informowano o pełnym poparciu dla Rządu Tymczasowego. W dniach 16-20 lipca 1917 r. bolszewicy Włodzimierza Lenina (którzy już od maja byli przygotowani do przejęcia władzy), wzniecili pucz w Piotrogrodzie. Zakończył się on jednak ich klęską, Rząd Tymczasowy dokonał wielu aresztowań działaczy bolszewickich, a sam Lenin musiał uciekać do Finlandii (gdzie żył pod zmienionym nazwiskiem i ogoloną brodą). Te wydarzenia doprowadziły również na Ukrainie do ataków na siedziby miejscowych komitetów Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (bolszewików). Rozpoczęły się aresztowania w Charkowie, Odessie, Winnicy i oczywiście w Kijowie (oliwy do ognia dolały również niepowodzenia na froncie i załamanie się rosyjskiej ofensywy rozpoczętej 30 czerwca, a zakończonej już 11 lipca 1917 r. głównie na Froncie Galicyjskim, ale również w rejonie Wilna. Stracono tam prawie 60 000 żołnierzy zabitych, rannych i wziętych do niewoli. To też wywołało gniew przeciwko bolszewikom, jako winnym akcjom defetystycznym i proniemieckim).


BOLSZEWICKA PROPAGANDA Z CZASÓW WOJNY DOMOWEJ 
(Na pierwszym planie admirał Kołczak) 



Po upadku "białego" puczu gen. Ławra Korniłowa w Piotrogrodzie (10 - 13 września 1917 r.), dążącego do objęcia władzy w Rosji i obalenia rządu Kiereńskiego, jego echa wystąpiły również i na Ukrainie. W Berdyczowie aresztowano kilku uczestników puczu którzy znaleźli się na Ukrainie, w tym gen. Antona Denikina - bliskiego współpracownika Korniłowa. Jednak gdy 7 listopada (25 października) 1917 r. wybuchła w Piotrogrodzie rewolucja bolszewicka i obalono rząd Kiereńskiego wprowadzając bolszewicką dyktaturę, pozycja Sekretariatu Generalnego i Centralnej Rady na Ukrainie również zaczęła się pogarszać. Już 11 listopada 1917 r. komuniści próbowali przejąć władzę w Kijowie i początkowo rzeczywiście udało im się wyeliminować wiele agend Rządu Tymczasowego oraz Centralnej Rady, ale oddziały ochotnicze Wolnych Kozaków szybko sobie z nimi dały radę i już 13 listopada Centralna Rada odzyskała władzę nad miastem. Nawiązano też kontakt z operującym nad Donem gen. Aleksem Kaledinem, mianując go "atamanem wojska dońskiego". Starał się on przywrócić władzę Rządu Tymczasowego na kontrolowanych przez siebie obszarach. W tym czasie zaś zdominowana przez bolszewików Rada Komisarzy Ludowych w Piotrogrodzie, ogłosiła 15 listopada 1917 r. "Deklarację Praw Narodów Rosji" w której uznawała prawo wszystkich narodów zamieszkujących dawną Rosję do swobodnego decydowania o własnym losie (m.in. prawo narodu polskiego, jednak trzeba pamiętać że było to tylko i wyłącznie działanie czysto propagandowe. Tak naprawdę celem bolszewików było wywołanie rewolucji bolszewickiej w Europie, Rosja zaś była tylko odskocznią która miała zanieść żagiew rewolucji na Zachód. Lenin bowiem nigdy nie zamierzał budować komunizmu w samej Rosji, jeśli już to w Niemczech, ale nie w Rosji - którą uważał za zacofaną i niezdolną do realnego stworzenia dyktatury proletariatu).

Pod wpływem tej deklaracji, już 20 listopada Centralna Rada ukraińska wydała swój III Uniwersał, w którym proklamowano utworzenie niezależnego państwa Ukraińskiej Republiki Ludowej, obejmującej ziemie zamieszkane w większości przez Ukraińców (choć jednocześnie deklarowano utrzymanie federacyjnego związku z Rosją). Szybko jednak okazało się że nowe państwo jest ponownie zagrożone przez bolszewików, którzy zyskiwali coraz większą władzę w Radach Delegatów Robotniczych i Żołnierskich na różnych terenach Ukrainy, tym bardziej że wciąż toczyła się wojna z Niemcami i Austro-Węgrami, z której to Centralna Rada nie chciała się wycofać. 16 grudnia 1917 r. bolszewicka Rada Komisarzy Ludowych wydała "Manifest do narodu ukraińskiego", w którym uznawała oficjalnie niepodległość Ukrainy, jednocześnie skierowała do Centralnej Rady ultimatum, domagając się zaprzestania rozbrajania formacji bolszewickich i przepuszczenia przez tereny ukraińskie oddziałów tworzącej się Armii Czerwonej. Tekst bolszewickiego ultimatum został odrzucony przez Centralną Radę. W grudniu bolszewicy zajęli Charków, gdzie na zorganizowanym w dniach 24-25 grudnia 1917 r. zjeździe stwierdzono, iż: "Od chwili obecnej władza na terytorium Republiki Ukraińskiej należy wyłącznie do Rad Delegatów Robotniczych, Żołnierskich i Chłopskich (...) Ukrainę ogłasza się Republiką Rad!" Już 27 grudnia powołano Sekretariat Ludowy Ukraińskiej Republiki Robotniczo-Chłopskiej, czyli pierwszy rząd Ukrainy sowieckiej. W kolejnych dniach stojący na czele Czerwonej Gwardii - Włodzimierz Antonow-Owsiejenko skierował swe siły z Charkowa przez Połtawę do Czerkas, a stamtąd na południe, ku Jakaterynosławowi. Nie udał się anty-sowiecki pucz, przygotowany przez dowódcę Frontu Rumuńskiego gen. Szczerbakowa. Już w styczniu 1918 r. bolszewicy zajęli po ciężkich walkach Odessę, Mikołajów, Chersoń i Aleksandrowsk. Utworzono też pułk Czerwonych Kozaków, na czele którego stanął Witalij Prymakow.




Front bolszewicki zbliżał się już do Kijowa, padały kolejne miasta, a w samym Kijowie bolszewicy zorganizowali powstanie (15 stycznia 1918 r ). Główne uderzenie szło z dwóch stron, od strony "Arsenału", gdzie podążali zmobilizowani przez bolszewików robotnicy i ze strony dzielnicy Padoł, gdzie skoncentrowano oddziały czerwonogwardyjskie. Krwawe walki trwały do końca stycznia i początku lutego. Ostatecznie oddziały gen. Semena Petlury zdobyły "Arsenał" i krwawo rozprawiły się z jego obrońcami. Ale 4 lutego do lewobrzeżnej strony Kijowa wkroczyły oddziały Gwardii Czerwonej Antonowa-Owsiejenki, zajmując przedmieście Darnicę i opanowując most na Dnieprze. Wojska ukraińskie (i członkowie Centralnej Rady) ewakuowali się do Żytomierza, a do 8 lutego cały Kijów został opanowany przez bolszewików, gdzie 12 lutego zainstalował się rząd Ukrainy Sowieckiej. W styczniu 1918 r. opanowane przez bolszewików zostało również Zagłębie Donieckie (które w marcu Komitet Centralny partii bolszewickiej uznał za "nierozłączną część Ukrainy" - gdyż pojawiły się głosy o włączenie tego obszaru bezpośrednio do Rosyjskiej Republiki Sowieckiej). W tym czasie (1 lutego 1918 r.) Ukraińska Republika Ludowa została uznana przez Niemcy i Austro-Węgry, a 9 lutego podpisany został traktat pokojowy. Jako granicę uznano na południu dotychczasową granicę rosyjsko-austriacką z 1914 r. a na północy przebiegającą od Tarnogrodu przez Biłgoraj, Szczebrzeszyn, Krasnystaw, Puchaczów, Radzyń Podlaski, Międzyrzecz, Mielnik, Kamieniec Litewski i Próżany. Jednocześnie w Brześciu nad Bugiem trwały rozmowy niemiecko-austro-węgiersko-bolszewickie, gdyż od 15 grudnia 1917 r. Rosja Sowiecka zawarła rozejm z Niemcami i Austro-Węgrami na froncie. Mimo to wysłannik sowiecki na rozmowy pokojowe Lew Trocki nie chciał się zgodzić na niemieckie warunki, licząc na szybki wybuch rewolucji bolszewickiej w Europie Zachodniej, szczególnie zaś w Niemczech. Efektem tej odmowy był szybki atak niemiecki na froncie, który do końca lutego posunął front daleko na wschód (Niemcy opanowali całą Estonię i Łotwę, dochodząc do Narwy, podeszli pod Psków, zajęli twierdzę Dyneburg, zdobyli Mińsk i Połock, zajęli Homel, a 1 marca 1918 r. wkroczyli do Kijowa (rząd Ukrainy Sowieckiej uciekł do Jakaterynosławia), Berdyczowa i Winnicy. Te sukcesy zmusiły bolszewików do przyjęcia niemieckich warunków pokojowych i 3 marca 1918 r. w Brześciu nad Bugiem podpisano traktat na warunkach narzuconych przez Państwa Centralne.




Wraz z wojskami niemieckimi do Kijowa wróciła Centralna Rada ukraińska. 22 marca na wniosek Dymitra Antonowicza (już pod niemiecką kontrolą) uchwalono ustawę o godle Ukraińskiej Republiki Ludowej którym został stylizowany trójząb (tryzub) w wieńcu laurowym, przejętym z monety księcia kijowskiego - Włodzimierza Wielkiego. Realnie Ukraina stała się niemiecką kolonią i była częścią przygotowywanego planu Mitteleuropy (już w kwietniu Centralna Rada musiała się zgodzić na wysłanie do Niemiec i Austro-Węgier znacznych ilości produktów żywnościowych, w tym przeszło 45 000 ton mięsa, niemal miliona ton zboża, 500 000 sztuk jajek itd, natomiast kraj był totalnie wyczerpany i zniszczony przedłużającą się wojną). Wielu ukraińskich patriotów zaczęło protestować wobec tym nakazom, co doprowadziło (28 kwietnia 1918 r.) do aresztowania przez Niemców na posiedzeniu Centralnej Rady kilku działaczy ukraińskiego ruchu narodowego. Nazajutrz zaś Centralna Rada - jakby nigdy nic - uchwaliła konstytucję Ukraińskiej Republiki Ludowej i wybrała Hruszewskiego prezydentem tejże republiki. Konstytucja deklarowała iż Ukraina jest państwem niepodległym, a jej granice są nienaruszalne, jednocześnie najwyższą władzą ustawodawczą miało być Zgromadzenie Narodowe (Wsenarodni Zbory), wykonawczą - Rada Ministrów Ludowych. Przyznano autonomię polityczną mniejszościom: rosyjskiej, żydowskiej i polskiej. Jednocześnie tego samego dnia (czyli 29 kwietnia) na zjeździe ukraińskiej partii chłopskiej gen. Paweł Skoropadski (przy poparciu Niemców) został okrzyknięty "hetmanem Ukrainy". Ogłosił on powstanie państwa ukraińskiego (Ukrajinśka Derżawa) i proklamował się jego jednowładcą. Dotychczasowy rząd został aresztowany. Przywrócił on przedrewolucyjne porządki (w tym prywatną własność środków produkcji). W tym czasie wojska niemieckie dotarły do Rostowa i Charkowa nad Donem, opanowując praktycznie całą Ukrainę (w tym Krym wraz z Sewastopolem i Kerczem).

W dniach 5-12 lipca 1918 r. w Moskwie odbył się I Zjazd Komunistycznych Organizacji Ukrainy, na którym powołano do życia Komunistyczną Partię (bolszewików) Ukrainy. Przygotowywano się teraz do wywołania na Ukrainie powszechnego powstania ludowego przeciwko rządom "hetmańszczyzny" - czyli proniemieckiej dyktaturze Skoropadskiego. I rzeczywiście, bunty wybuchały już od lata 1918 przeciwko rządom Niemców i ich mianowańca, co doprowadziło do tego, że rządy Skropadskiego utrzymały się tylko w miastach, a wsie praktycznie były poza kontrolą Hetmanatu. W tych warunkach bolszewicy postanowili 5 sierpnia wywołać powstanie na Ukrainie, które jednak zakończyło się katastrofą i już dwa dni później musiano je odwołać. Podpisanie kapitulacji Niemiec na Froncie Zachodnim - 11 listopada 1918 r. doprowadziło również do zakończenia reżimu Skoropadskiego na Ukrainie (choć w samym Kijowie nadal trzymał się mocno). 14 listopada ukonstytuował się w Białej Cerkwi pięcioosobowy Dyrektoriat, na czele którego stanął Wynnyczenko. Tam też stacjonowała 3 500 formacja Strzelców Siczowych dowodzona przez Eugeniusza Konowalca i Andrzeja Melnyka. Dowództwo nad siłami zbrojnymi Dyrektoriatu objął Semen Petlura, który ruszył na Kijów przeciwko Skoropadskiemu i 14 grudnia 1918 r. zdobył miasto, ostatecznie likwidując Hetmanat (sam Skoropadski uciekł do Niemiec).




A tymczasem nocą z czwartku na piątek 31 października na 1 listopada 1918 r. we Lwowie, formacje ukraińskie z koszar przy ul. Jabłonowskich, św. Piotra i Pawła, oraz Zyblikiewicza, obsadziły najważniejsze gmachy miejskie (Magistrat, Policję, Pocztę, Kolej), wywieszając tam flagi żółto-niebieskie. Rankiem zdążający na cmentarze ludzie (gdyż był to dzień Wszystkich Świętych), ujrzeli owe flagi, a także porozlepiane na mieście odezwy Ukraińskiej Rady Narodowej, proklamujące powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej ze stolicą we Lwowie. Atamanem tego tworu państwowego został Dymitr Witowski. Ogłosił on mieszkańcom Lwowa wydanie wszelkiej broni (tej, której jeszcze nie zabrali Rosjanie po 1914 r.), a także wprowadził godzinę policyjną od 18:00 i zakaz zgromadzeń. Ludność polska, która we Lwowie stanowiła znaczną większość, postanowiła zaprotestować wobec tym ukraińskim gwałtom. Jego przejawem było ściągnięcie z wieży ratuszowej żółto-niebieskiej flagi ukraińskiej, a zawieszenie tam flagi miejskiej. Natomiast Polacy chwycili za broń i rozpoczęły się walki o Lwów. Do walki garnęła się głównie młodzież, a nawet dzieci (notabene Aleksandra Bitschan-Zagórska zorganizowała formację wojskową zwaną Ochotniczą Legią Kobiet - OLK-a, która liczyła 17 kobiet z bronią i 410 w służbach pomocniczych). Łącznie do obrony Lwowa zaangażowało się 6022 osoby (choć nazwa ta też jest myląca, gdyż były to głównie ataki na pozycje ukraińskie, a nie obrona) z czego poległo 439 (w tym 12 kobiet), rannych zostało 760 żołnierzy i 150 cywilów. Ukraińców zginęło 250 a zostało rannych ok. 500 żołnierzy. I tak, najdzielniej biły się... dzieci, o dorosłych nie można już tego powiedzieć. Najmłodszy żołnierz z karabinem miał zaledwie 9 lat, dziesięciolatków było pod bronią siedmiu, a dzieciaków do 15 roku życia łącznie 501. Zginęło z nich 30. 16 i 17-latków poległo 84.




W wydanej w latach 30-tych "Obronie Lwowa" liczącej 3 tomy (najgrubszy liczył 1096 stron) znajduje się taki opis: "(...) małe szkraby drwiąc z niebezpieczeństw, umiały się przyślizgiwać przez najpilniej strzeżone pozycje. (...) W Sokolnikach kilku młodych strzelców, dzieci prawie, zdobyło armatę. (...) Masa podrostków, dzieci nawet, wlot umiała znaleźć się w sytuacji. (...) Znakomici wywiadowcy, łącznicy, noszący meldunki i rozkazy w sposób nieporównanie szybki - tu przynosił amunicję, tam żywność, ówdzie znalazł porzucony karabin. Ukraińcy z zawziętością ścigali tych malców, mszcząc się doraźnie. (...)", a także: "Kobieta wywarła w obronie Lwowa wydatną rolę. (...) Nie tylko w charakterze sanitariuszki i kucharki, także z karabinem. Obecność kobiet na placówkach w podniecający sposób działała na młodego żołnierza". I tutaj w zasadzie słowa pochwały się kończą, ponieważ poza dziećmi, kobietami które zgłosiły się do obrony Lwowa, kadrą Politechniki Lwowskiej i miejskimi dziennikarzami, cała reszta (łącznie z oficerami zawodowymi) wykazała się skrajnym tchórzostwem i niekompetencją. Powiadano że grypa nigdy jeszcze tak ostro nie grasowała we Lwowie jak wówczas. Wielu bowiem tzw "patriotów" kładło się do szpitali obłożnie chorych, aby tylko nie iść walczyć (jeden z oficerów podszedł do grupy walczących wyrostków i zapytał: "Ile macie armat?", "Ani jednej" - usłyszał w odpowiedzi, "A ile karabinów maszynowych?", "Pięć", "Ilu was?", "Dwustu", "To do widzenia" - odparł oficer). Kapitan Antoni Kamiński (mianowany komendantem placu we Lwowie), wspominał później, że czekał na niego goniec ze Szkoły Sienkiewicza z kartką od porucznika Trześniowskiego, na której było zapisane pytanie: "Co mam robić, jak mnie Rusini zaatakują?", kapitan odpisał na odwrocie "Strzelać!" 🥴 Trudno też odpowiedzieć na pytanie dlaczego obecna we Lwowie Polska Organizacja Wojskowa oraz legioniści niestety I i III Brygady Legionów (których było w mieście kilkuset) nie zmobilizowali własnych sił do walki o Lwów? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie i myślę że chyba nie tylko ja. Przypadków porzucania broni i ucieczek też było mnóstwo, jak choćby wśród kolejarzy z dzielnicy Bogdanówka, których zgłosiło się 100 kilkudziesięciu do walki (z 3 000 na których liczono), a po dwóch dniach zostało tylko... trzech.




Gdy zdobyto Dworzec Główny, zaczęły się tam dziać rzeczy... żałosne, bowiem okoliczna ludność rozpoczęła rabunek, a że znaleziono znaczne pokłady alkoholu, to żołnierze którzy zdobyli Dworzec po prostu się popili, co następnie umożliwiło Ukraińcom odzyskanie tego obiektu. Ale oni też lubili wypić i na drugi dzień znowu Polacy zdobyli Dworzec. Teraz do jego obrony wyznaczono harcerzy, żaden się nie upił - dworzec utrzymano. Dochodziło też do kradzieży. Gdy przy ulicy Sykstuskiej oddział podporucznika Adolfa Massara zajął Pocztę, znaleziono tam 6 milionów koron. Massar uznał to za swój łup i gdy Tadeusz Felsztyn nakazał przekazać zdobycz dowództwu, Massar odrzekł "Moje karabiny mogą strzelać również w drugą stronę!" (Massar został osądzony i skazany za grabież dopiero w roku 1920). Pomimo tych wszystkich przywar, wzajemnych kłótni i niesnasek, Polacy bezwzględnie górowali nad Ukraińcami zarówno wyszkoleniem wojskowym, jak i przewagą liczebną. Armat posiadaliśmy 10, Ukraińcy tylko kilka. Nie posiadali też jazdy, podczas gdy polscy Lwowianie sformowali szwadron kawalerii "Wilki" składający się z 83 szabel, wspierany przez konny pluton ckm-u, zwany "Lotną Maszynką". Ale to nie wszystko, był również "oddział samochodów", złożony z 34 pojazdów różnych typów, oraz auto pancerne... domowej roboty 😉 (niestety, zostało użyte tylko do jednej akcji, potem się popsuło 🤭). Był też przebudowany pociąg pancerny z armatą i trzema ckm-ami. Ale to nie wszystko, bowiem Lwowianie posiadali również... lotnictwo, a dokładnie trzy samoloty (jeden austriacki samolot został zarekwirowany, gdy przypadkowo wylądował na Błoniach Janowskich. Te samoloty dokonały łącznie 69 lotów wywiadowczych, łącznikowych i bojowych). Pomimo tej przewagi, szczególnie wśród polityków Magistratu pojawiało się zniechęcenie dalszą walką. Na przykład 13 listopada 1918 r. na posiedzeniu rady wojennej inżynier Stanisław Widomski zgłosił taki oto projekt ugody z Ukraińcami: "Poddajmy miasto, a oni pozwolą się nam wycofać bez broni za San, skąd ewentualnie powrócimy z odsieczą". Przez dłuższy czas zapanowała cisza na sali, aż wreszcie podniósł się dr. Wacław Majbaum i krzyknął: "Judasze, Polskę sprzedajecie, hańba wam i dzieciom waszym!" Pomogło, Widomski już nie wrócił do swego projektu.

Walki obronne o Lwów trwały przez prawie trzy tygodnie. 20 listopada pociągami z Przemyśla przybyła odsiecz, pod dowództwem podpułkownika Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego i po krótkich walkach nocą 21 na 22 listopada oddziały ukraińskie pod dowództwem pułkownika Hnata Stefaniwa wycofały się z miasta (podpaliwszy jednocześnie kilka gmachów miejskich). Do godziny 8:00 rano 22 listopada cały Lwów był już w polskich rękach. Ok. godziny 9:00 rozpoczęły się rabunki w dzielnicy żydowskiej, jako że Żydzi w czasie tych walk stanęli po stronie Ukraińców i jak napisał Antoni Jakubski: "Tracąc głowę i występując zbrojnie przeciwko naszym oddziałom, Żydzi sprowadzili sądny dzień na siebie. Zarazem szumowiny zaczęły grabież. Zostali zatem przykładnie ukarani. Wedle relacji żydowskich puszczonych w świat miało być 6000 zamordowanych. A było 60 zabitych, w tym zabitych na linii frontu. O pogromach absolutnie nie słyszałem". Postawa Żydów w czasie tych walk była karygodna, mieszkało ich we Lwowie ponad 60 000, a tylko... 20 dołączyło do oddziałów polskich, reszta ochoczo współpracowała z Ukraińcami, brała udział w walkach z Polakami, a także (a może przede wszystkim) wskazywała Ukraińcom kryjówki polskich żołnierzy (jak choćby po zdobyciu Zamarstynowa przez sotnię atamana Dołuda, gdzie Żydzi wskazali mu kryjówki Polaków, których on potem zamordował). Mimo to za udział w akcjach anty-żydowskich następnie aresztowano łącznie 1500 osób (400 żołnierzy i ponad 1000 cywilów). Spośród nich 60 skazano na śmierć przez rozstrzelanie. Ale Lwów już był polski, podobnie jak Wilno.




CDN.

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. I

CZYLI JAK TO WŁADZA  DODAJE SEKSAPILU " W NASZYCH SZCZĘŚLIWYCH CZASACH NIE POTRZEBA WCALE SPRZEDAJNYCH DZIEWCZYN, SKORO SPOTYKA SIĘ TYL...