WYŚWIETLENIA

11 listopada 2025

OJCOWIE ZAŁOŻYCIELE

DOSYĆ TEJ NIEWOLI!!!




 Odzyskanie przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 r. po 123 latach niewoli (i 150 licząc od pierwszego rozbioru Polski w 1772 r. do ostatecznego ukształtowania się granic odrodzonej Rzeczypospolitej w roku 1922), a przede wszystkim jej utrzymanie i ugruntowanie, dokonane zostało tytaniczną pracą milionów Polaków i Polek, bez których odrodzona Najjaśniejsza Ojczyzna nasza nie mogłaby ponownie powrócić na mapę świata. Warto jednak również wymienić tych wszystkich Ojców (były również i Matki, ale teraz skupmy się na ojcach) Niepodległości, bez których również owa Niepodległość nie zostałaby ani wywalczona, ani też obroniona i umocniona. Byli to bowiem ludzie, którzy w beznadziejnej sytuacji zniewolenia i rozdarcia kraju na trzy części, nie utracili wiary w możliwość odrodzenia Niepodległej Polski i swój zapał, swoją niewzruszoną wiarę przelali w serca milionów innych rodaków, już pogodzonych z "naturalnym stanem podległości". To te niesamowite postaci, ludzie ze stali, ludzie o niewzruszonej wierze byli pochodniami rozświetlającymi mroki dla Niepodległej. I dziś właśnie - oddając im cześć - zaprezentuję tych ludzi, którzy wskazali nam kierunek - najpierw Niepodległość kraju, odbudowa Jego granic oraz znaczenia w Europie, a potem praca codzienna, praca ku nowej potędze Rzeczpospolitej. Oto Oni:



1) JÓZEF PIŁSUDSKI




"W dzieciństwie moim ciągle mi szeptano w uszu tak zwane mądre przysłowia: "Nie dmuchaj pod wiatr", "Głową muru nie przebijesz", "Nie porywaj się z motyką na słońce". Doszedłem później do tego, że silna wola, energia i zapał mogą te właśnie zasady załamać"

"Szukaj prawdy duszy. Patrz jej w oczy, prawda jest siłą i jest mocą duszy. To bogini. Słaby nie znosi wzroku prawdy i tarza się przed nią w prochu, silny nawet się chwieje - ale nigdy nie pada - i on wyczyta w oczach bogini rozkaz woli"

"Słabość ma zawsze jedną konsekwencję - zamiłowanie do wielkich słów bez treści... wielkie słowa wyrzucone są jakby dla przykrycia skromnych zamiarów, dla ukrycia swej niemożności istotnego wprowadzenia w życie tego, co się mówiło"

"Potrzeba umieć być ofiarnym. Jeżeli mówię o ofierze, to nie mówię o ofierze względnie łatwej. Tam, gdzie chodzi o życie, tam, gdzie chodzi o krew, jest ta ofiara najłatwiejszą, chociaż
w laury owitą. To jest ofiara, na którą Polak na pewno się zdobędzie. Idzie o ofiarę ciężką, idzie o ofiarę, robioną dla siły całego narodu, idzie o ofiarę i umiejętność robienia ustępstw wzajemnych, idzie o ofiarę z tego, co ludziom być może jest najdroższe, o ofiarę ze swoich przekonań i poglądów. Idzie o to, aby kraj nasz zrozumiał, że swoboda to nie jest kaprys, że swoboda to nie jest "mnie wszystko wolno, a drugiemu nic", że swoboda, jeżeli ma dać siłę, musi jednoczyć, musi łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi umieć godzić sprzeczności, a nie tylko przy swoim się upierać. Z takiej jedynie ustępliwości wzajemnej, z takiego jedynie szanowania wzajemnego, z takiej jedynie umiejętności podawania do wspólnej pracy dłoni wszystkim, wypływa moc wielka w chwilach trudnych i w chwilach kryzysów państwowych"

"Nie śpieszmy do łatwych, ale tanich zwycięstw i efektów swojej pracy"

"Nie dosyć jest skarżyć się na los i krzywdy, trzeba umieć i walczyć z nimi"

"Są w życiu narodów i państw zmagania, które nigdy nie ustają. Polskę na równi z innymi narodami oczekuje walka we wszechświatowych zapasach o pierwszeństwo w dziedzinie organizacji i kultury. Polska musi mieć triumfy i w tej pokojowej walce. Zdać musi wielki egzamin, by nie dać się ubiec w tym kulturalnym wyścigu"

"Polska ma przed sobą wielką pracę. Polska, ta wyśniona, wymarzona, ma wszystkie zewnętrzne cechy, którymi my, wychowani w niewoli, cieszyć się możemy: wielkie wojsko, wielkie triumfy, wielką zewnętrzną siłę, wielką potęgę, którą i wrogowie i przyjaciele szanować i uznawać - chociażby nie chcieli muszą. Mamy Orła Białego, szumiącego nad głowami, mamy tysiące powodów, którymi serca nasze cieszyć możemy. Lecz uderzmy się w piersi. Czy mamy dość wewnętrznej siły? Czy mamy dość tej potęgi duszy? Czy mamy dość tej potęgi materialnej, aby wytrzymać jeszcze te próby, które nas czekają? Przed Polską leży i stoi wielkie pytanie: czy ma być państwem równorzędnym z wielkimi potęgami świata, czy ma być państwem małym, potrzebującym opieki możnych. Na to pytanie Polska jeszcze nie odpowiedziała. Ten egzamin z sił swoich jeszcze zdać musi. Czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy zabezpieczyć następnym pokoleniom łatwe życie, jeżeli chcemy obrócić tak daleko koło historii, aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęgą nie tylko wojenną, lecz także kulturalną na całym wschodzie. Wskrzesić i tak ją postawić w sile i mocy, potędze ducha i wielkiej kultury musimy, aby się mogła ostać w tych wielkich, być może, przewrotach, które ludzkość czekają"

"Polska idzie wszędzie z hasłem swobody, Polska idzie nie z chęcią ucisku brutalnym butem żołnierskim, nie z chęcią narzucenia komukolwiek stosowania się do jej praw... chciałem właśnie z Polski uczynić ośrodek kultury, w którym rządzi i obowiązuje prawo"


  MARSZAŁEK O MIASTACH RZECZPOSPOLITEJ:




"Warszawa, ta Warszawa trwożliwa, ta Warszawa nerwowa, umiała jednak stanąć na wysokości zadania, gdy (...) nieprzyjaciel stanął u jej bram i postawą swoją, pełną poświęcenia i odwagi, przechyliła szalę zwycięstwa na naszą stronę"

"Jestem między wami w Krakowie, a Kraków, pamiętajmy, nie jest tylko olbrzymią, czarowną, usidlającą serce mogiłą wielkiego narodu (...) Kraków jest współczesnym wielkim miastem i jedną ze stolic Polski. Właśnie Kraków wyróżnia się między innymi miastami naszymi tym, że najłatwiej w nim było zawsze przeprowadzić współpracę ludzi i stronnictw. Najmniej tutaj było wyklinania i stawiania poza nawias narodu, przypisywania sobie tylko przywileju miłości dla Ojczyzny i wyłączności w wytyczonych przez siebie drogach ku zbawieniu. Więcej tutaj było, niż gdzie indziej, wzajemnego szacunku dla zdań różnolitych, zatem zdolności do współpracy. Gdy więc dziś tutaj, w Krakowie, rozlegają się wymowne głosy, szukające w zgodzie i jedności ratunku przed ciężkimi kryzysami powojennymi, jestem przekonany, że znajdą one wyraz, odpowiadający wymaganiom nowoczesnych cywilizowanych społeczeństw, że stworzą one przykłady dla innych części ojczyzny"

"Wilno. Miłe miasto. Miłe mury, co mnie niegdyś wielkiej prawdy kochać uczyły. Miasto - symbol naszej wielkiej kultury, państwowej ongiś potęgi. Dynastia Jagiellonów, co nad wieżyczkami Krakowa i wieżami Wilna potężnie niegdyś panowała (...) Wilno Stefana Batorego, co uniwersytet zakładał i mieczem nowe granice wybijał (...) Wielcy poeci i wieszcze, co naród pieścili słowem i w czar zakuwanymi słowami życie narodowi dawali (...) Tu, w tej samej szkole, gdzie ja biegałem, w tych murach pięknie wołających do Boga uczyli się, jak ja kiedyś, w przeklętej rosyjskiej szkole (...) Wszystko co piękne w mej duszy, przez Wilno pieszczone"

"Lwów był zawsze najbardziej bez trwogi. Tu serca Polski biły najśmielej. Kto pragnął odetchnąć uczuciem wolności i nawiązać nić tradycyjną myśli czy walki o niepodległość Polski, musiał oprzeć pracę o Lwów, gdzie biły serca goręcej rwące się do wolności. Na tarczy waszej herbowej wypisane są słowa: "Zawsze wierny" ("Semper Fidelis")

"Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przed tym był wyścig żelaza, jak przed tym był wyścig krwi. Kto do tych zawodów bardziej przygotowany będzie, kto w tym wyścigu większe dowody wytrzymałości złoży, ten w najbliższych czasach będzie zwycięzcą, ten potrafi utrzymać to, co zyskał, albo odrobić to, co stracił. Przychodzicie do Polski z wielkim dorobkiem ciężkiej walki, zdobytym uczciwie w drobiazgowej, sumiennej, obowiązkowej pracy. Gdy myślę o zadaniach, stojących przed Polską, chciałbym wnieść od was (Poznań) do Polski całą waszą namiętność pracy, która by Polskę przeniknęła"

"Gdy zbliżam się do dawnej granicy, czuję, że zbliżam się do świątyni historii i doznaję silnego wzruszenia. Hasło, które ze słupów wbitych wołało do nas niedawno jeszcze: ,"Zapomnij", dzisiaj woła mnie i wam: "Pamiętaj". A to "pamiętaj" oznacza nie tylko czcze słowa, lecz oznacza: "Pracuj i jeszcze raz pracuj, zasypuj tę granicę, którą wróg chciał uczynić przepaścią". Pomiędzy granicami, które wzbudzają największe wzruszenie, jest ta, którą wczoraj przekroczyłem. Tu, na Pomorzu, żądano: "zapomnij" więcej niż gdziekolwiek. To też największym "cudownym dzieckiem" jest Pomorze polskie. Tutaj dokonał się cudowny powrót do dawnego życia"

"Grodno! Piękny gród wasz nad cudownym, starym Niemnem rzucony jakby rozmyślnie ręką Boga, tworzy silną łącznicę pomiędzy równie daleką Warszawą, jak i w sierocym oddaleniu leżącym Wilnem, nie tak kruchą, nie tak słabą, jak te dzieła rąk ludzkich. Ta łączność twarda, silna, dla której Niemen i inne rzeczki nie są przeszkodą, ta łączność musi być dziełem waszego wysiłku i chcenia: "móc - to chcieć". Jeżeli tylko chcieć będziecie, to łączność będzie trwała, tylko chciejcie, to tę łączność waszą zbudować potraficie"


Grodnu - choć nie leży ono już w granicach Polski, według mnie osobiście należy się bezapelacyjnie order Virtuti Militari, taki, jaki mają miasta Warszawa i Lwów - gdyż w 1939 r. w wyniku sowieckiego, bandyckiego najazdu, miasto to stało się zaporą, która w beznadziejnej walce próbowała wykrzyczeć swój sprzeciw wobec komunizmu i nazizmu.

  
O Marszałku Piłsudskim w zasadzie nie ma co pisać gdyż jest to moralny kolos, człowiek który w największym stopniu przysłużył się odzyskaniu przez Polskę Niepodległości w listopadzie 1918 r. Powiedzieć więc o Nim że to w ogromnej mierze On przysłużył się odrodzeniu kraju, to tak jakby nic nie powiedzieć. Dlatego też daruję sobie komentarz, gdyż wszelkie słowa i tak w tym przypadku wydają się zbędne.



2) ROMAN DMOWSKI




Wielki człowiek dzięki któremu udało się korzystnie wytyczyć przebieg zachodnich granic odradzającej się Polski na konferencji pokojowej w Wersalu w 1919 r. Naszym wielkim szczęściem wówczas był fakt, że w Warszawie mieliśmy Piłsudskiego, a w Paryżu Dmowskiego (a w Waszyngtonie Paderewskiego). I choć jestem piłsudczykiem, postać Romana Dmowskiego zawsze otaczam wielkim szacunkiem za Jego konsekwencję w dążeniu do odbudowania silnej pozycji Polski na Zachodzie (i to zarówno w kwestii naszych granic zachodnich, jak i w kwestii cywilizacyjnej, gdyż Polska praktycznie od X wieku związana jest na stałe z kulturą i cywilizacją Zachodu, rozumianą również pod względem religijnym. Rosjanie na przykład do dziś uważają, że jesteśmy "zdrajcami Słowiańszczyzny", gdyż wszystkie słowiańskie narody wyznają prawosławie, a tylko (nie licząc Chorwatów, ale oni są daleko od Rosji i po części Czechów oraz Słowaków, gdzie jednak religia nie jest zbyt istotnym elementem życia tych narodów) ci Polacy rzymski katolicyzm. Nie będę się rozpisywał na temat życiorysu Romana Dmowskiego, gdyż nie ma to większego sensu, należy jednak raz jeszcze podkreślić, bez Dmowskiego (który notabene był zupełnie pozbawiony energii w działaniu i nie nadawał się na wskrzesiciela Polski, tak jak Józef Piłsudski) Polska z pewnością nie uzyskałaby tak korzystnych granic zachodnich (nie były one oczywiście na miarę naszych potrzeb i oczekiwań, ale i tak większa część przemysłowego Śląska z kopalniami i fabrykami, cała bogata Wielkopolska i oczywiście Pomorze - nasze okno na świat, gdzie potem powstanie port w Gdyni - to były nabytki kolosalne, których pokonane Niemcy nie zamierzały oddawać. Notabene to właśnie konflikt o polskie Pomorze był pretekstem, który doprowadził do wybuchu II Wojny Światowej i wspólnego ataku Hitlera i Stalina na nasz kraj).


PIERWSZE SPOTKANIE PIŁSUDSKIEGO I DMOWSKIEGO W SERIALU "MŁODY PIŁSUDSKI"



Roman Dmowski był także ojcem założycielem polskiego ruchu narodowego, ale od razu chciałbym dodać, że polski ruch narodowy (czy nawet polski nacjonalizm) jest zupełnie inny od znanego w Europie Zachodniej nacjonalizmu, utożsamianego często z faszyzmem lub z nazizmem. Oczywiście lewica w dużej mierze myli pojęcia (świadomie lub nie - nie ma to jednak znaczenia) faszyzm równa z nazizmem i z nacjonalizmem, co jest kompletnym nonsensem. Faszyzm na przykład nie był ideologią rasistowską i nie dążył do likwidacji lub choćby wygnania Żydów z Europy (na X-ie np. ostatnio pojawił się nawet taki # "faszyści przeciwko nazistom"). Przecież w administracji Mussoliniego wielu Żydów było na eksponowanych stanowiskach, nawet w samym rządzie (dopiero pod koniec wojny Hitler zmusił Mussoliniego do ich odwołania). Faszyzm był ideologią korporacyjnego unitaryzmu społecznego na gruncie klasowym nie rasowym. ideologią wybitnie rasową, był niemiecki nazizm i nie wolno łączyć ze sobą tych dwóch elementów. Natomiast nacjonalizm też wyrasta z zupełnie innego źródła, nie związanego ani z faszyzmem, a już w ogóle nie ma on żadnych związków z nazizmem - czyli kolejną czerwią marksizmu.

Należy jednak niestety pamiętać, że na Zachodzie Europy i w USA, zdarzały się już skuteczne próby łączenia nacjonalizmu z faszyzmem a nawet z rasizmem. Czym bowiem był wilsonowski "socjalizm wojenny" w USA? Czym polityka National Recovery Administration (NRA), będąca główną agencją realizującą plany rooseveltowskiej polityki New Deal? Zresztą znaczek NRA (z błękitnym orłem) był tak popularny w Ameryce w latach 30-tych, że kobiety tatuowały go sobie na plecach, a nawet na... biuście. NRA była to agencja wybitnie faszystowska (z dzisiejszego punktu widzenia), posiadająca nawet własne bojówki, które rozbijały warsztaty przedsiębiorców nie należących do "błękitnego orła"i promowała przede wszystkim białych pracowników (skrót NRA czarni Amerykanie tłumaczyli również jako: "Nigger Robbed Again" - "Czarnuch znów okradziony"), a wielu czarnoskórych było zwalnianych, aby zrobić miejsce białym Amerykanom (zdarzało się że murzyńskie dzieci trzymały tabliczki z napisem: "Ten ptak zwolnił mojego tatę" lub temu podobne). Była to celowa polityka ulubieńca dzisiejszych Amerykanów - Franklina Delano Roosevelta, który śnił o państwie faszystowskim i łączył jego cechy zarówno z nazizmem jak i z komunizmem. Takie przypadki zdarzały się również w Europie Zachodniej w latach 30-tych (nie licząc oczywiście Niemiec, gdyż tam nazizm stał się oficjalną religią).

Również dziś nacjonalizm na Zachodzie jest często utożsamiany z rasizmem a nawet z nazizmem i nie są to tylko wynurzenia chorego lewactwa, ale realne działania tzw.: prawej strony, która nie zna lub nie posiada żadnych innych aspektów związanych z patriotyzmem, które oficjalnie mogłaby przeciwstawić międzynarodowemu marksizmowi. Przecież pochody neonazistów w Niemczech, teraz, nie w przeszłości, odbywają się zarówno pod hasłami obrony dobrego imienia nazistów jak i pod sloganami patriotycznymi. Bo Niemcy nie posiadają żadnej innej tradycji patriotycznej którą mogliby kultywować, jak właśnie... nazizm. Taka jest prawda niestety. Podobnie w Szwecji. Przecież ten kraj jeszcze w latach 60-tych i 70-tych XX wieku, był wylęgarnią rasizmu. To był jeden z najbardziej rasistowskich krajów w Europie, a dziś patrzcie, przyjmują imigrantów, którzy zamieniają Szwecję w kloakę, gwałcą szwedzkie kobiety i czują się zupełnie bezkarni, a szwedzcy mężczyźni i szwedzkie społeczeństwo jest po prostu moralnie... wykastrowane. Dlaczego? Ano dlatego że liberalna lewica wali ich tymi sloganami sprzed kilku dziesięcioleci, czyli właśnie zamiłowaniem do nazizmu i rasizmu. I jak teraz bronić ojczyzny, gdy do wyboru jest jeden chory totalitaryzm, którym się zasłania przed drugim chorym totalitaryzmem. Więc Szwedzi pozostają bierni, a szwedzkie kobiety są tym samym pozbawione męskiej ochrony (bo feministki przecież, mimo tych buńczucznych haseł o równości z mężczyznami, im nie pomogą i to zarówno ze względów ideologicznych jak i po prostu... fizycznych) i zdane na litość brodatych "książąt" z Maghrebu.

Natomiast polski nacjonalizm był zawsze pozbawiony tej rasistowskiej i ksenofobicznej formy. Owszem, wygłaszano różne hasła, najczęściej odnoszące się do ochrony własnego handlu, ale nigdy nie wytaczano kwestii etnicznych. Polski nacjonalizm (tak jak zresztą i inne ideologie, które implementowały się u nas z Europy Zachodniej) był po prostu pozbawiony zębów. "Swój, do swojego po swoje" - to najmocniejsze hasło polskiego nacjonalizmu. Odnosiło się ono do kupowania produktów u polskich handlowców z pominięciem np. handlowców żydowskich, ale nie było ono zbyt popularne w Polsce międzywojennej.

Pokażcie mi też chociaż jeden przypadek pogromu antyżydowskiego w przedwojennej Polsce? Jako przykład często podawane są wydarzenia w Przytyku w marcu 1936 r. Uważane to jest za "pogrom antyżydowski", choć śmierć poniósł jeden Polak i dwóch Żydów. A cała awantura zaczęła się od tego, że jeden młody narodowiec stanął przed straganem żydowskim i zaczął krzyczeć: "Swój, do swojego po swoje", co uruchomiło taką nienawiść wśród Żydów, że ci rzucili się nie tylko z pięściami na polskich chłopów, ale wręcz... zaczęli do nich strzelać z broni, którą posiadali. Chłopi rozbiegli się po miasteczku. Szybko zjawiła się miejscowa policja, która starała się rozłączyć zwaśnione strony i zapewne by im się to udało, bo nastroje zaczęły już opadać, ale wówczas wydarzyło się nieszczęście. Z okna jednego z żydowskich domostw wokół rynku oddano strzał do Polaka, który przypadkowo szedł z dziećmi. Zginął na miejscu (strzelono do niego w tył głowy). To właśnie wzbudziło wśród chłopów złość, która zaowocował zabiciem żydowskiego małżeństwa. To tyle jeśli idzie o ów "pogrom z Przytyku". Gdyby więc Żyd nie zastrzelił niewinnego człowieka, nastroje by opadły i wszystko by się uspokoiło. No ale oficjalny przekaz jest taki, że "Polacy dopuścili się pogromu na Żydach w Przytyku" i ktoś, kto nie zna sprawy, ani historii, może sobie pomyśleć: "Tak, mogło tak być, skoro mówią że był pogrom, to pewnie był").

 Podsumowując - polski nacjonalizm nie może się równać nie tylko z nacjonalizmem niemieckim, opartym głównie na tradycji nazizmu, ale i z nacjonalizmem europejskim, który też zbudowany jest na rasizmie. I piszę to jako zdeklarowany piłsudczyk, ideowy przeciwnik ruchu narodowego.



3) IGNACY JAN PADEREWSKI




Jedna z kluczowych postaci odradzającej się Polski, wybitny pianista (jak to w swym starym skeczu mówił Janusz Gajos o Fryderyku Chopinie? "Trzeba mieć trochę tej Żelazowej Woli, aby parę tych kawałków wykombinować") o międzynarodowej sławie, przyjaciel amerykańskiego prezydenta Woodrowa Wilsona, a prywatnie... wielki bałaganiarz, który często nie mógł nic znaleźć na swoim biurku, tak było zawalone. To właśnie Jego wizyta w Poznaniu 26 grudnia 1918 r. dała pretekst do zorganizowania wielkiej manifestacji patriotycznej, która szybko przemieniła się w narodowe Powstanie antyniemieckie i już 27 grudnia Poznań był w polskich rękach. Powstanie Wielkopolskie trwało do 16 lutego 1919 r. i zakończyło się zwycięstwem Polaków nad Niemcami i wyparciem ich z Wielkopolski, oraz przyłączeniem tej dzielnicy do odrodzonej Rzeczpospolitej. Ogromna w tej materii była zasługa Ignacego Jana Paderewskiego, który w Ameryce wielokrotnie lobbował na korzyść Polski i Polaków. 


"Żaden z narodów na świecie nie może się poszczycić takim jak nasz bogactwem uczuć i nastrojów. (...) Może w tym tkwi czar nasz ujmujący, a może też to i wada wielka!"



4) WINCENTY WITOS




Założyciel i przywódca stronnictwa chłopskiego i twórca polskiego współczesnego ruchu ludowego pod nazwą Polskiego Stronnictwa Ludowego. Chłop, który w 1920 r. gdy ważyły się losy Polski a Armia Czerwona stała na rogatkach miasta, otrzymał propozycję objęcia kierownictwa rządu. Dosłownie ze swojego pola (które uprawiał) pojechał do Warszawy. Umył nogi włożył buty i... stał się premierem rządu, niczym rzymski Cincinnatus, który również z własnego pola poszedł ratować ojczyznę zaatakowaną przez wrogów. Jednak późniejsze działania Witosa nie były chwalebne, stał się on bowiem twarzą znienawidzonego rządu Chjeno-Piasta, który doprowadził do ogromnej recesji w kraju i wzrostu bezrobocia (1923 r.). Jego konflikt z Marszałkiem Piłsudskim, stał się powodem zamachu majowego z 1926 r. i obalenia przez marszałka drugiego rządu Chjeno-Piasta.  



5) WOJCIECH KORFANTY




Jeden z głównych przywódców Chrześcijańskiej Demokracji. Przyczynił się w ogromnej mierze do wybuchu zarówno Powstania Wielkopolskiego (choć nim nie dowodził) jak i Powstania Śląskiego w 1921 r. czego efektem było przyłączenie części Śląska (najbogatszej części, wraz z Katowicami) do Polski, oficjalnie w czerwcu 1922 r. Jego późniejsze lata też nie były ciekawe. Stał się bowiem jednym z organizatorów Frontu Morges w Szwajcarii walczącego z sanacją. Ogólnie jednak postać zasługująca na szacunek za względu na patriotyzm i przywiązanie do wartości.


 "Mości panowie, nie chcemy ani piędzi ziemi niemieckiej. Żądamy jedynie, w myśl postanowień punktu 13. programu Wilsona, własnej, jednej, złożonej z ziem trzech zaborów Polski, z zapewnionym jej dostępem do morza, to znaczy z własnym wybrzeżem, zamieszkałym przez niezaprzeczalnie polską ludność!"



A NA ZAKOŃCZENIE TEGOROCZNY 



MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI 
2025


MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI PRZESZEDŁ JUŻ 16 RAZ ULICAMI WARSZAWY. 

PIERWSZY MARSZ ODBYŁ SIĘ W ROKU 2009, ALE BYŁ BARDZO NIELICZNY I ZŁOŻONY GŁÓWNIE Z SAMYCH ORGANIZATORÓW I NIEWIELKIEJ GRUPY LUDZI KTÓRZY W TYM MARSZU WZIĘLI UDZIAŁ.

PIERWSZY MASOWY MARSZ (KTÓRY JEST OFICJALNIE UZNAWANY), ODBYŁ SIĘ DOPIERO 11 LISTOPADA 2010 ROKU








A TAKŻE NIEZWYKLE MOCNE ALE JAKŻE PRAWDZIWE PRZEMÓWIENIE
PREZYDENTA RZECZPOSPOLITEJ KAROLA NAWROCKIEGO





PREZYDENT NAWROCKI WZIĄŁ RÓWNIEŻ UDZIAŁ W MARSZU NIEPODLEGŁOŚCI



11 LISTOPADA - ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI - CZYLI DZIEŃ W KTÓRYM "WYBUCHŁA" POLSKA!

I NI Z TEGO NI Z OWEGO MAMY 
POLSKĘ NA PIERWSZEGO




Te oto radosne słowa popularnej w końcu 1918 r. przypowiastki, wyrażały radość a jednocześnie zdziwienie że nagle naprawdę "wybuchła Polska". Jednak radość była autentyczna, ta sama radość i to samo podniecenie z jaką 6 sierpnia 1914 r. grupka "zapaleńców" ruszała z krakowskich Oleandrów do Królestwa, by bić się o Polskę. Wówczas doznali oni zawodu i odrzucenia od przeważającej rzeszy społeczeństwa "Kongresówki", lecz teraz, teraz w tych dniach listopadowych 1918 r. tę samą radość i euforię doświadczali prawie wszyscy Polacy. Cóż, radowano się wówczas z błahostek, z białego orzełka na czapkach żandarmów warszawskich, czy z faktu że wreszcie nie czuć jest jakiegoś srogiego, obcego bata nad głową, że swobodnie można mówić po polsku, to była autentyczna radość i to nie tylko "mieszczuchów" warszawskich, lecz także mieszkańców innych miast i miasteczek, oraz ludności wiejskiej, która ściągała całymi rodzinami do miast po to tylko, by zobaczyć owe orzełki na czapkach.

Lecz jeszcze wówczas nie można było mówić o wolności i niepodległości, bowiem nic jeszcze nie było pewne. Ów wierszyk przytoczony na początku, został tak sformułowany, jakby Polska nagle i bez przeszkód tę wolność po prostu otrzymała. Rzeczywistość była zgoła odmienna, Polska bowiem rodziła się w prawdziwych bólach, czy wręcz "mękach porodowych". To że udało się wówczas wywalczyć niepodległość to był prawdziwy cud, lecz jeszcze większym cudem było to, że potrafiliśmy tę niepodległość utrzymać, że potrafiliśmy sprawić że dwadzieścia lat później - w 1938 r. Rzeczpospolita była jednym z większych europejskich państw z aspiracjami nie tylko hegemonii lokalnej, ale wręcz kontynentalnej (dążenie do pozyskania kolonii w Afryce i Ameryce Południowej). Jednak w owym przełomie 1918-1919 roku istnienie Polski w opinii niezależnych obserwatorów europejskiej sceny politycznej - było po prostu chwilowym kaprysem, wypadkiem losowym, który szybko zostanie "naprawiony". Po prostu logicznie myśląc i analizując, nie mogliśmy przetrwać, to było realnie niemożliwe. Dlaczego?





"JA STAJĘ GDY JEST BURZA, 
BO ZNAM SIĘ NA TYM"

MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI



6 listopada 1918 r. komunistyczny działacz Tomasz Dąbal - sekretarz tarnobrzeskiego komitetu rewolucyjnego i ksiądz Eugeniusz Okoń z Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego powołali do życia w Tarnobrzegu - "Republikę Tarnobrzeską". Ich głównym celem programowym było odebranie obszarnikom ziemi bez odszkodowania i jej podział między bezrolnych chłopów (w początkach 1919 r. owa "republika" została przyłączona do Rzeczpospolitej). Buntowała się cała Lubelszczyzna, zainfekowana "czerwonką" (i oczywiście nie mam tu na myśli choroby ciała, a ... umysłu), zwana w dokumentach Komunistycznej Partii Robotniczej Polski - "żelazną ostoją ruchu rewolucyjnego". Podobnie komunistyczne nastroje brały górę na Kielecczyźnie, a szczególnie w powiatach radomskim, iłżeckim, pińczowskim, kozienieckim i ostrowieckim. "Gotowało się" w Zagłębiu Dąbrowskim, dotkniętym bezrobociem. W początkach sierpnia 1920 r. w Tarnopolu utworzono Galicyjską Socjalistyczną Republikę Sowiecką. W Gładyszewie powstała "Republika Łemkowska", z tym tylko, że Łemkowie nie podzielali poglądów "czerwonego raju", a raczej kierowali się wilsonowską zasadą samostanowienia narodów. Łemkowie bowiem po zakończeniu I Wojny bardzo chcieli ponownie wejść w skład Wielkiej Rosji, co prawda wybuch rewolucji komunistycznej trochę ich do tego zniechęcił, lecz wkrótce opracowali inny plan, wejścia w skład państwowości Węgier lub Czechosłowacji - "wszystko byle nie Polska". Łemkowie wkrótce powołali swój własny rząd z premierem Kaczmarczykiem i zażądali by Łemkowszczyznę opuścili wszyscy Polacy. Wojsko Polskie obaliło ów rząd jeszcze w 1919 r. (II Rzeczpospolita dała Łemkom dużą swobodę kulturalną, co spowodowało że po dwudziestu latach ich stosunek do Polski zmienił się diametralnie - wielu Łemków ginęło za Polskę w obozach koncentracyjnych i sowieckich łagrach, oraz w Katyniu).

We wsi Florynka w styczniu 1919 r. powstała "Ruska Republika Ludowa", która zamierzała związać swój los z państwem czeskim. Buntowali się Kurpie, lecz to była jedynie "kropla w morzu". Prawie każde większe miasto w "Kongresówce", jak również szereg mniejszych miast powiatowych ogłaszało niepodległość i samorządność. W Lublinie powstał Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, na którego czele stanął Ignacy Daszyński. W Krakowie i Lwowie powstała Komisja Likwidacyjna, w niemieckim wciąż Poznaniu powstał Komisariat Naczelnej Rady Ludowej, do tego w całym kraju powstawały setki, jeśli nie tysiące różnych partii i organizacji (niekiedy kanapowych), a każda chciała narzucić swe plany i rozwiązania dla całego kraju, który wciąż jeszcze realnie nie powstał. Do tego trzeba dołożyć wrogość prawie wszystkich państw z którymi rodząca się w owych "bólach porodowych" Rzeczpospolita miała graniczyć. Szczególnie nieprzychylne były nam Niemcy oraz Rosja, głównie ta "biała", choć "czerwona" zamierzała uśpić nas zapewnieniami i oficjalnymi frazesami, by następnie połknąć nas i strawić w swoim "komunistycznym raju". Polska naprawdę nie miała prawa przetrwać, a jednak przetrwała. Zasługa w tym naszych przodków, którzy wykonali ogromną, tytaniczną wręcz pracę i którzy niejednokrotnie przypłacili ją swym życiem i zdrowiem - wszystko dlatego że wreszcie byliśmy u siebie i była ta świadomość że to my odpowiadamy za to, jaką będzie (i czy w ogóle będzie) ta Polska - po prawie 150 latach niewoli (mówienie o 123 latach jest błędem, w końcu duża część ziem została ukradziona Rzeczpospolitej już w roku 1772) odzyskaliśmy wreszcie "nasz śmietnik" - jak ujął to Juliusz Kaden-Bandrowski, teraz trzeba go było tylko "umeblować i oczyścić" bo był to na początku stan surowy - cóż, jak mówi stare przysłowie "wszędzie dobrze ale w domu najlepiej".



"DOMKU MÓJ LUBY - OPATRZNOŚCI DARZE!
DOMKU POKOJU I DAWCO WYGODY!
DOMKU, COŚ ZGODNEJ DAŁ PRZYTUŁEK PARZE,
DOMKU, CO SWEMI WYŻYWIASZ MNIE PŁODY,
DOMKU, CO ZDROWIE UMYSŁ DAJESZ STAŁY,
DOMKU, CO INNEJ NIE MASZ W SOBIE SKAZY,
TYLKO ŻEŚ DROBNY, ŻEŚ NIEOKAZAŁY,
  BĄDŹ POZDROWIONY PO KILKAKROĆ RAZY"

 JÓZEF WYBICKI



Ten konglomerat wszelakich sprzeczności wewnętrznych i wrogości zewnętrznych powodował, że odradzanie się Polski było bardzo mało realne (ktoś, kto w listopadzie 1918 r miałby położyć duże pieniądze na to, czy Polska przetrwa, uznany zostałby za durnia, który chce szybko stracić swoje pieniądze. Ale gdyby ktoś jednak postawił takie pieniądze, zbiłby na tym fortunę). Nim jednak na dobre zaczęła się ona odradzać, nim zamilkły ostatnie działa Wielkiej Wojny lat 1914-1918, Polska, która realnie wciąż nie istniała, już stanęła w obliczu konfliktu zbrojnego. W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. Ukraińcy proklamowali we Lwowie (który nigdy nie był miastem ukraińskim) powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Nad ranem 1 listopada polscy mieszkańcy miasta ujrzeli na budynkach publicznych żółto-niebieskie sztandary. Rozpoczynała się pierwsza wojna jeszcze nienarodzonego państwa. Choć należy tu od razu dodać, że walki o Lwów nie były ani bohaterskie ani szlachetne (wyjątkiem było jedynie poświęcenie "Orląt lwowskich" - dzieci które biły się wyśmienicie, w przeciwieństwie do dorosłych). Łącznie w walkach o miasto zginęło 114 "Orląt". Najmłodszy z dzieci walczących o miasto miał 9 lat, najmłodszym odznaczonym krzyżem Virtuti Militari został 13-latek Antek Petrykiewicz, który od 1 listopada przez kilka dni wraz z kolegami, utrzymywał przyczółek na Górze Stracenia we Lwowie - nim doczekał się wreszcie odsieczy. Krzyż Virtuti Militari otrzymał pośmiertnie, wkrótce bowiem po bohaterskiej obronie Góry Stracenia, poległ w bitwie pod Persenkówką.


 "MŁODY OBROŃCA" LWOWA

OBRAZ WOJCIECHA KOSSAKA z 1936 r.




 "ORLĄTKO"

ARTUR FRANCISZEK OPMMAN

 "O mamo, otrzyj oczy
 Z uśmiechem do mnie mów,
 Ta krew, co z piersi broczy -
 Ta krew - to za nasz Lwów!...
 Ja biłem się tak samo
 Jak starsi - mamo, chwal!...
 Tylko mi Ciebie, mamo,
 Tylko mi Polski żal!...

 Z prawdziwym karabinem
 U pierwszych stałem czat...
 O, nie płacz nad twym synem,
 Co za Ojczyznę padł!...
 Z krwawą na kurtce plamą
 Odchodzę dumny w dal...
 Tylko mi Ciebie, mamo,
 Tylko mi Polski żal...

 Mamo, czy jesteś ze mną?
 Nie słyszę Twoich słów -
 W oczach mi trochę ciemno...
 Obroniliśmy Lwów!
 Zostaniesz biedna samą...
 Baczność! Za Lwów! Cel! Pal!
 Tylko mi Ciebie, mamo,
 Tylko mi Polski żal!..."



Równie wielki wysiłek poniosły dziewczęta lwowskie. W walkach uczestniczyło ich łącznie 427, z tym bezpośrednio z bronią w ręku 17, reszta była w służbach medycznych i aprowizacji. Co ciekawie, ci którzy przed wojną gorąco głosili swe patriotyczne przekonania i zapewniali o potrzebie walki za miasto, teraz uciekali z pola walki niczym "spłoszone zające". Kadra profesorska Politechniki Lwowskiej, artyści teatralni i kabaretowi, dziennikarze lwowskich gazet, przedstawiciele i działacze różnych lwowskich partii i organizacji, wraz z wybuchem walk praktycznie wszyscy kładli się do szpitala, wymyślając sobie przeróżne dolegliwości. Cóż, należy stwierdzić że elita Lwowa zawiodła na całej linii i gdyby nie poświęcenie "Orląt", nie można by było mówić o bohaterstwie tamtych walk. Podobnie postępowali emerytowani wojskowi, jeden z poruczników artylerii zjawił się na linii walk i zapytał: "Ile macie armat?" - "Ani jednej" - "A ile karabinów maszynowych?" - "Pięć" - "Ilu was jest?" - "Dwustu" - "A, to do widzenia" - rozmowa autentyczna.

Dochodziło również do rozbojów, gdy zdobyto Pocztę lwowską w ręce Polaków wpadło 6 milionów koron, a dowódca Adolf Massar uznał te pieniądze za swój łup wojenny. Gdy zaś jeden z oficerów Tadeusz Felsztyn nakazał odesłać pieniądze do dowództwa, Massar odpowiedział: "Moje karabiny mogą strzelać i w drugą stronę". Adolf Massar stanął przed sądem wojskowym w 1920 r. Taki był właśnie obraz walk o polski Lwów. Choć podobna była sytuacja po stronie ukraińskiej, gdzie trzon armii stanowili podlwowscy wieśniacy, zebrani do "kupy", którym polecono walczyć. Po stronie ukraińskiej praktycznie nie było dyscypliny (wyjątkiem był zaprawiony w bojach I Wojny Światowej - jeden batalion Strzelców Siczowych), jeszcze większe było pijaństwo (choć gdy nasi zdobyli Dworzec Miejski również rozpili się w sztok, co ciekawe, do nich wkrótce dołączyli Ukraińcy i tak pili razem do świtu. Nad ranem zaś po nocnej popijawie Ukraińcy wrócili na swe pozycje liniowe 👏).

Ukraińcy jednak na dłuższą metę nie mieli szans, górowaliśmy nad nimi praktycznie we wszystkim. Oni mieli tylko 3 armaty, my 10. Oni nie posiadali w ogóle kawalerii, my szwadron "Wilków" liczący 83 ułanów, wspierany przez jeden konny pluton ckm tzw.: "Lotną Maszynkę". Mieliśmy 34 samochody "bojowe" (oczywiście poprzerabiane z samochodów prywatnych), oraz jedno auto pancerne (także domowej roboty), Ukraińcy w ogóle nie posiadali wozów. Posiadaliśmy także prawdziwą "puszkę pancerną" - czyli pociąg pancerny oraz lotnictwo bojowe złożone z dwóch (potem trzech) aeroplanów, Ukraińcy nie posiadali ani lotnictwa bojowego, ani pociągów pancernych. Zaś 20 listopada przybyła odsiecz (wysłana naprędce przez Piłsudskiego, mimo iż nie było początkowo kogo wysyłać, bowiem Wojsko Polskie jeszcze wówczas praktycznie nie istniało), pod dowództwem ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Od tego dnia Ukraińcy już przegrali walkę o miasto, lecz nieoczekiwanie zyskali sprzymierzeńców - i to kogo - Żydów. Dnia 22 listopada ludność żydowska wsparła Ukraińców w walkach z Polakami. Łącznie podczas walk poległo 60 żydowskich mieszkańców Lwowa walczących po stronie ukraińskiej, jednak wkrótce w świat poszła inna relacja - o pogromach Żydów we Lwowie, dokonywanych przez krwiożerczych Polaków, w czasie których zginąć miało ponad 6 tys. mieszkańców miasta wyznania mojżeszowego. Liczbę 60 poległych podaje naoczny świadek walk - Antoni Jakubski. Co ciekawe, jego relację potwierdza Roman Abraham (który bardzo często spierał się w swych tekstach z Jakubskim i często go krytykował). W tej kwestii Abraham pisze: "Pewien odłam żydowskiego społeczeństwa wystąpił przeciw nam (...) Poważna część żydowskiej milicji walczyła po stronie Ukraińców (...) Te wystąpienia naraziły żydowską ludność miasta na rygory prawa wojennego." On jednak także nie pisze o żadnych pogromach. Walki o Lwów trwały do 22 maja 1919 r. i zakończyły się całkowitym zwycięstwem strony polskiej.

10 listopada 1918 r. pociągiem z twierdzy magdeburskiej przybył do Warszawy Józef Piłsudski. Co ciekawe w wielu podręcznikach historii pojawia się zdjęcie Piłsudskiego witanego przez tłum na dworcu warszawskim - podpis pod zdjęciem to 10 listopada 1918 r. W rzeczywistości zdjęcie które dzieci oglądają w szkołach, nie zostało wykonane w dniu 10 listopada. Tego dnia bowiem nie było na dworcu żadnego fotografa, a zdjęcie przedstawia przyjazd Piłsudskiego do Warszawy dwa lata wcześniej - 12 grudnia 1916 r. 11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna (ciało rządzące Królestwem Polskim w latach 1917-1918, stworzone przez okupanta niemieckiego), przekazała pełnię władzy wojskowej Józefowi Piłsudskiemu, ten dzień jest uznawany jako pierwszy dzień niepodległości również dlatego, że tego dnia rozpoczęło się rozbrajanie niemieckich żołnierzy w Warszawie. Jeszcze przed przybyciem Józefa Piłsudskiego do Warszawy, dochodziło bowiem do częstych ataków na niemieckich żołnierzy i oficerów, co powodowało że zniechęcenie wojną i ogólne rozprężenie dyscypliny ustępowały obawie o własne zdrowie i życie, dlatego też Niemcy w Warszawie mimo wszystko mogli stawić opór i doszłoby do rozlewu krwi wśród mieszkańców miasta.





"WILNO. RZĘDEM BIEGNĄ MURY CO MNIE NIEGDYŚ WIELKIEJ PRAWDY KOCHAĆ UCZYŁY. MIASTO - SYMBOL NASZEJ WIELKIEJ KULTURY, PAŃSTWOWEJ ONGIŚ POTĘGI, WSZYSTKO CO PIĘKNE W MEJ DUSZY PRZEZ WILNO PIESZCZONE (...) 

GDYM WRACAJĄC Z WIĘZIENIA NIEMIECKIEGO DO WARSZAWY, W TAKT TURKOTU WAGONU POWTARZAŁ SOBIE - DO POLSKI, DO POLSKI, MARZYŁEM ŻE JADĘ DO RAJU. CHCIAŁEM WIERZYĆ NASZEJ DUSZY POLSKIEJ. I WTEDY ZDAWAŁO MI SIĘ ŻE NA STRAŻY TEGO ODRODZENIA STOJĄ WIELKIE DUSZE Z EPOKI DAWNEJ MOCY RZECZYPOSPOLITEJ - ŻE DUSZA POLSKA ROZBŁYŚNIE DAWNYM PIĘKNEM"

MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI



Piłsudski wiedział że w tej kwestii należy działać bardzo delikatnie i to nie tylko ze względu na niemiecki garnizon Warszawy, lecz przede wszystkim na potężne siły niemieckiej armii Ober-Ostu, która stała na Wschodzie i która wycofując się stamtąd - przeszłaby przez odradzającą się, bezbronną Polskę niczym walec, niszcząc wszystko na swej drodze. Zawarł więc umowę z niemieckim dowództwem Warszawy i armii Ober-Ostu, dzięki czemu ataki na niemieckich żołnierzy ustały zaś Niemcy pozwolili się rozbroić (choć oczywiście bywali tacy, którzy nie zamierzali oddawać broni Polakom i dochodziło do szarpaniny a nawet walki), a ci ze Wschodu wrócili do Rzeszy wcześniej wyznaczoną północną trasą. Niemcy były także pierwszym krajem z którym odrodzone państwo polskie nawiązało stosunki dyplomatyczne. Co prawda owe stosunki istniały jedynie kilkanaście dni, do czasu wybuchu powstania w Wielkopolsce i próby przyłączenia jej do Polski, mimo to Niemcy były pierwszym krajem, który de facto uznał naszą państwowość.




Z chwilą wybuchu Powstania Wielkopolskiego - 27 grudnia 1918 r. zaczęły psuć się bardzo poważnie stosunki odradzającego się państwa polskiego z Niemcami. Wkrótce doszedł konflikt z bolszewicką Rosją, Czechami i Litwą, a oczywiście tzw.: Zachodnioukraińską Republiką Ludową, która powstała we wschodniej Galicji. Różniła się ona znacznie od Ukraińskiej Republiki Ludowej, której stolicą był Kijów, a która była do Polski usposobiona neutralnie, lub nawet wręcz przyjaźnie. W każdym razie, w takiej sytuacji geopolitycznej, w jakiej znalazło się odradzające się państwo polskie, najważniejszym zadaniem było stworzenie silnej armii, mogącej dać odpór ewentualnym agresorom.

Jeszcze w listopadzie 1918 r. Wojsko Polskie (wówczas jeszcze pod nazwą Polskie Siły Zbrojne) liczyło zaledwie 6 tys. żołnierzy. Do tego oczywiście należy dodać ok. 15-20 tys. bojowników POW (Polska Organizacja Wojskowa), 5 tys. żołnierzy sformowanych w Galicji i ok. 10 tys. Milicji Ludowej, sformowanej przez Polską Partię Socjalistyczną, ok. 15 tys. członków "Straży Narodowej", sformowanej przez polską prawicę - Narodową Demokrację, do tego dochodziły jeszcze tzw.: "wojewódzkie ośrodki obronne", formowane w poszczególnych dzielnicach kraju dla bezpieczeństwa mieszkańców danej ziemi (nie były to jednak duże składy liczbowe). Łącznie więc można powiedzieć że pod bronią wówczas "stało" ok. 60 -70 tys. żołnierzy i ochotników, jednak należy od razu dodać że w większości siły te skupiały się na walce ze sobą, niż na działaniach obcych armii. Szczególnie socjaliści "tłukli się" z narodowcami, wzajemnie się rozbrajali, a na ulicach dochodziło do ulicznych strzelanek partyjnych. Józef Piłsudski widząc co się dzieje, próbował wpłynąć na przywódców by powstrzymali się od partyjnych rozgrywek, gdy nie ma pewności czy Polska przetrwa. Piłsudski powiedział: "Nie wiem jakimi słowami mam do was mówić, by natchnąć was duchem pojednania. Zrozumcie, stoicie nad przepaścią, już jutro możecie zacząć się wyżynać. Jeśli moja śmierć doprowadzi do waszego pojednania, tom gotów dziś jeszcze sobie w łeb wypalić, bowiem każdy dzień jest teraz na wagę złota. Jeśli nie podejmiemy wszyscy działań teraz, w tej chwili, wkrótce nie będzie już o co walczyć".


NAJDUMNIEJSZA Z WSZYSTKICH POLSKICH PIEŚNI



W styczniu 1919 r. Wojsko Polskie liczyło już ok. 100 tys. regularnych żołnierzy, wciąż jednak była to liczba wybitnie niewystarczająca. 20 kwietnia 1919 r. nad ranem pojawiły się pierwsze oddziały "hallerczyków", które zaczęły się zjeżdżać w kolejnych transportach wracając drogą morską (przez port w Gdańsku) z Francji (gdzie powstały w roku 1917). Były to oddziały tzw.: "Błękitnej Armii Hallera" (mój pradziadek służył w tej armii, był także gorącym hallerczykiem. W 1925 r. gen. Józef Haller odwiedził dziadka w jego domu, wówczas w okolicach Łęczycy). W czerwcu 1919 r. wróciła do kraju (przedzierając się przez różne fronty wojny domowej w Rosji) przez Rumunię - dywizja gen. Lucjana Żeligowskiego i w tym miesiącu stan armii polskiej wynosił już - 600 tys. żołnierzy.




Należy tutaj od razu dodać że kraj nie był jeszcze zjednoczony, lecz nawet już po zjednoczeniu pojawił się kolejny problem - wielkich różnic zarówno gospodarczych i cywilizacyjnych jak również kultury politycznej i mentalności pomiędzy poszczególnymi dzielnicami kraju. Wielkopolska i Pomorze przodowały pod względem wydajności i gospodarności, oraz kultury pracy, głównym źródłem gospodarki pozostawało jednak rolnictwo (nie licząc Śląska). Królestwo Kongresowe (zabór rosyjski) dominowało pod względem przemysłu, a wieś była tutaj bardzo "upośledzona" i na niskim poziomie rozwoju gospodarczego. Najgorzej było jednak w austriackiej Galicji - "nędza galicyjska" nie była jedynie wulgarnym epitetem na określenie tego regionu, lecz faktem jaki wówczas tam zaistniał. Różnice były ogromne, trzeba było wszystko praktycznie zaczynać od zera, bowiem nie można było swobodnie przejechać pociągiem ze Lwowa do Poznania, bo po drodze aż pięciokrotnie należało się przesiadać, gdyż kształt torów kolejowych był zupełnie inny na każdej z kolejnych "dzielnic zaborczych". Poza tym do większości miejscowości nie można było dotrzeć koleją. Jeszcze większe były różnice w mentalności.

Korupcja była dość częsta, a ci, którzy w wyniku wszelakich oszustw zbili niezłą fortunę, nierzadko uciekali na Zachód, do Francji, Niemiec, Wlk. Brytanii czy też do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Piłsudski kiedyś powiedział: "Polska to jeden wielki kołtun, trzeba przedtem dobrze grzebieniem ten kołtun rozczesać, aby każdy włos był z osobna, a wtedy może da się kosę zapleść", zaś już po zjednoczeniu kraju, w rozmowie z hrabią Aleksandrem Skrzyńskim - który twierdził iż, by zmienić kraj, należy najpierw założyć własną partię polityczną i działać na rzecz odnowy państwa, zapytał Piłsudskiego czy zamierza takową partię założyć, ten odparł żartobliwie: "Oczywiście że tak", na to hrabia: "Panie Marszałku, a jaki będzie program tej partii?", "Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio" - odpowiedział Marszałek.

Wspaniałą robotę dla odradzającego się państwa i narodu wykonał premier Ignacy Jan Paderewski (również związany z prawicą). Jako pianista-wirtuoz miał znakomitą opinię w Stanach Zjednoczonych i w zachodniej Europie. Wszystkie salony czuły się zaszczycone, gdy zechciał je odwiedzić. To właśnie Paderewski "załatwił" międzynarodowe uznanie Polski w takich krajach jak Szwecja, Holandia, Włochy i Hiszpania, a potem już się potoczyło samoistnie (od jego wizyty w Poznaniu 26 grudnia 1918 r. rozpoczęło się właśnie dnia następnego jedyne zwycięskie polskie powstanie, zwane Wielkopolskim). Choć na marginesie można dodać, że Ignacy Jan prywatnie był wielkim bałaganiarzem, co potwierdzali jego przyjaciele, odwiedzający go w domu. Brylował zawsze wokół góry papierzysk i nigdy niczego nie mógł znaleźć. Niektórzy wręcz twierdzili, że gdyby nie pani Paderewska - nasz światowej sławy wirtuoz po prostu by "pływał" w śmieciach. Jednak znał biegle sześć języków i był znakomitym mówcą. Był ogromnie dumny z polskich tradycji narodowych, a zwłaszcza kulturalnych. To, iż Zachód na powrót zaakceptował istnienie niepodległego państwa polskiego, to w dużej mierze właśnie też i jego zasługa.

Tak właśnie w prawdziwych "bólach porodowych" wykuwała się po prawie 150 latach zaborów Niepodległa Rzeczpospolita Polska, przed którą stanęło jeszcze zadanie obrony Zachodu przed bolszewickim zalewem w 1920 r., ujednolicenie gospodarcze i przemysłowe kraju, reforma walutowa (wprowadzenie "Złotego"), a potem wielkie inwestycje przemysłowe, takie jak budowa Gdyni (jedynego naszego portu morskiego w latach 1923-1939), magistrala kolejowa ze Śląska na Pomorze, budowa COP-u (Centralnego Okręgu Przemysłowego), oraz wiele innych inwestycji, które były planowane na lata 1939 -1954. Nie doszły do skutku z powodu zdradzieckiej inwazji dwóch światowych totalitaryzmów - niemieckiego nazizmu i sowieckiego-rosyjskiego komunizmu. 




Swoją drogą zakrawa na paradoks dziejów, że odnowione i odbudowane państwo, które w dwadzieścia lat później miało ambicje mocarstwowe i kolonialne, po roku 1945 samo stało się na prawie 50 lat kolonią Związku Sowieckiego (a teraz są tacy, którzy pragną, abyśmy roztopili się w tyglu Unii Europejskiej pod niemieckim zarządem powierniczym).





"O film, panie ministrze, 
Obrazili się wachmistrze;
 O wiersz, panie generale, 
Obrazili się kaprale;
 O artykuł w tygodniku 
 Ordynansi, panie pułkowniku;
 O piosenkę, panie majorze,
 Żony sierżantów w Samborze;
 W radio była audycja:
 Obraziła się policja.
 Dalej - studenci
 Są do żywego dotknięci;
 Dalej, księża z Płockiego
 Dotknięci są do żywego.
 Następnie - związek akuszerek
 Ma ciężkich zarzutów szereg:
 Że to swawolność, frywolność,
 Bezczelność, moralna trucizna,
 Że w ten sposób ginie ojczyzna!...
...A po za tym - jest w Polsce wolność"

JULIAN TUWIM

BOHATEROWIE WRZEŚNIA - Cz. I

OSTATNI BÓJ Dziś chciałbym rozpocząć nową serię opowiadającą o żołnierzach broniących tamtej, wywalczonej po 123 (150) latach zaborów, odrod...