WYŚWIETLENIA

03 października 2025

DOMINATORKI - Cz. V

CZYLI RZECZ O ZNANYCH
I NIEZNANYCH KOBIETACH W HISTORII,
KTÓRE POTRAFIŁY 
RÓŻNYMI SPOSOBAMI OWINĄĆ SOBIE
MĘŻCZYZN WOKÓŁ PALCA





DOMINATORKI STAROŻYTNEGO EGIPTU
Cz. V



"DYNASTIA KRÓLOWYCH"
Cz. V




V
HATSZEPSUT
"KOBIETA-FARAON"
Cz. II


Hatszepsut jako regentka panująca w imieniu swego (ok.) sześcioletniego bratanka - Mencheperre Totmesa III (należy jednak pamiętać że Egipcjanie nie używali liczb określających każdego kolejnego monarchę o danym imieniu, tylko dodawali mu do imienia prenomen - czyli imię tronowe. Po raz pierwszy to właśnie Grecy zaczęli stosować rozróżnienie monarchów egipskich, przypisując im do imion cyfry, ale na większą skalę zostało to wprowadzone dopiero przez nowożytną egiptologię), miała znacznie większe ambicje, niż być żoną, macochą a nawet regentką słabych władców lub dzieci. W chwili objęcia władzy regencyjnej (ok. 1479 r. p.n.e.) miała już prawie trzydzieści lat i zapewne czuła się równie powołana do objęcia władzy, jak jej bracia - którym nie dane było dożyć zdobycia tronu lub też długo panować. Ktoś już kiedyś powiedział, że siła dobrego władcy nie polega wcale na tym, że dokona on wielkich czynów i szybko umrze - jak na przykład Aleksander Wielki - gdyż owoce jego zmagań mogą szybko się rozpaść i pójść w zapomnienie. Siła dobrego władcy tkwi w jego długowieczności i umiejętności zapewnienia państwu następcy. Oczywiście ta długowieczność też nie powinna trwać "zbyt długo", jak to choćby miało miejsce z faraonem Ramzesem II Wielkim, który panował przez ponad 65 lat (od ok. 1279 r. p.n.e. - do ok. 1213 r. p.n.e.), żył prawdopodobnie lat prawie dziewięćdziesiąt i spłodził ok. 100 synów i 50 córek. Taki władca na dobrą sprawę też nie przysłużył się krajowi, gdyż jego liczne potomstwo stało się takim samym problemem dla państwa, jakim byłby jego zupełny brak. W każdym razie Hatszepsut doszła do przekonania, że oto właśnie wybiła jej godzina i sam Amon-Re zsyła jej tron Egiptu, jako swej córce (w co zapewne wierzyła) i wybrance. Ale jak to mówią: bogowie wspierają tych, którzy sami potrafią zadbać o własne interesy i pomna tej zasady wzięła sprawy w swoje ręce. Cała administracja dworska (a przynajmniej ludzie na najwyższych stanowiskach) była mianowana z polecenia albo jej samej, albo jej matki - Ahmes. Szczególne wsparcie miała zaś w arcykapłanie Świątyni Amona-Re w Karnaku - Hapusenebie.

Ok. 18 miesięcy po objęciu regencji, Hatszepsut dokonała zamachu stanu, który wyniósł ją do pełni władzy królewskiej. Plan zamachu został z pewnością wcześniej uzgodniony z samym arcykapłanem (i zapewne nie tylko z nim), który właśnie doprowadził do jego realizacji. Otóż, podczas ceremonii religijnej w Świątyni Amona-Re w Karnaku (w Tebach królewskich), oczekiwała ona wyniesienia posążku boga podczas święta objawienia w Pałacu Królewskim po zachodniej stronie Nilu. Sama uroczystość odbywała się zaś po stronie wschodniej w Karnaku, a było to święto, podczas którego bóg ukazywał się oczom wiernych i przyjmował ich prośby oraz modlitwy. Były one oczywiście zróżnicowane w stosunku do pozycji społecznej (a co za tym idzie wykształcenia), tego który owe modły i prośby składał, ale warto jednak pochylić się na moment nad tekstem eposu religijnego, powstałego właśnie na chwałę Amona-Re, który dość dobrze pokazuje w jaki sposób można było wówczas wychwalać boga. Otóż Amon-Re występował tam jako: "Wspaniały bóg, pan wszystkich bogów Amon-Re, pan Tronu Obu Krajów, wspaniała Dusza, która się stała na początku. (...) On jest Jedynym, który uczynił wszystko to, co istnieje, kiedy ziemia się zaczęła za pierwszym razem. (...) On jest wspaniałą Mocą, która wzbudza miłość i trwogę, potężną w swych widzialnych formach. (...) On jest świętym bogiem, który przekształca sam siebie, czyniąc niebo i ziemię w swoim sercu. (...) On jest Odwiecznym, który przemierza wieczność, jest Starcem, który się staje Młodzieńcem. (...) On jest stwórcą wieczności, królem Górnego i Dolnego Egiptu, Amonem-Re, Królem Bogów". I podczas tego właśnie święta "objawienia" - podczas którego kapłani wynosili sanktuarium, w którym znajdował się posąg boga - ten nie uczynił żadnego znaku w żadnym z miejsc w którym znajdował się młody władca Totmes III, co oczywiście musiało wzbudzić wśród ludu niepokojące myśli, bowiem skoro bóg nie daje żadnych znaków ich władcy, to znaczy że go nie akceptuje, a to z kolei oznacza, że na kraj i lud z pewnością spadnie jakąś kara boża w postaci suszy, chorób lub innych plag (które notabene w Egipcie zdarzały się dość często). Jednak niepokoje zostały zażegnane, gdy okazało się że bóg "życzy sobie" aby przewieść go barką na zachodni brzeg Nilu, tuż na dziedziniec Pałacu Królewskiego, gdzie akurat oczekiwała Hatszepsut. Tam właśnie, przed jej osobą kapłani przyklęknęli, a wyrocznia oznajmiła że bóg zapragnął, by to właśnie córka Acheperkare Totmesa I przejęła rządy nad krajem.




Czemu zawdzięczała Hatszepsut swoje królewskie wyniesienie i otwartą zgodę na to nie tylko kleru tebańskiego, ale również innych (np. memfickiego czy heliopolitańskiego). Zapewne w dużej mierze swej rozwadze i przenikliwości, potrafiąc odpowiednio silnie zjednać sobie kler pokaźnymi datkami na utrzymanie czy budowę nowych świątyń, ale również osobistymi nadaniami ziemskimi dla wysokiej rangi kapłanów. Rzeczywiście, w okresie jej regencji odnowiono wiele świątyń i rozpoczęto budowę kilku innych (m.in.: świątyni życiodajnego boga Chnuma w Elefantynie). Otoczyła się też wiernymi sobie dworzanami, jak choćby zarządcą jej dworu - Senenmutem, oraz zarządcą Domu Złota (skarbca państwowego) - Ahmesem Pen-Nechbet (swoją drogą ich kompetencje często się ze sobą pokrywały, zatem ciekawe jak mogła wyglądać ich wzajemna współpraca, gdy każdy z nich uważał się za powołanego do tej funkcji przez królową). Być może byli oni też jej kochankami (oczywiście królowa nie mogła mieć dziecka z nikim, kto stał niżej od niej samej, w konsekwencji mogła mieć dziecko tylko z samym... bogiem, bo nikt ze śmiertelników nie był jej godzien), w każdym razie żona Ahmesa Pen-Nechbet była również piastunką młodego Totmesa III. W tym okresie źródła milczą zupełnie o matce Hatszepsut - Ahmes. Prawdopodobnie zmarła ona jeszcze w czasie regencji córki, a tuż przed dokonanym przez nią zamachem stanu i odsunięciem od władzy jednego z największych faraonów w historii Egiptu - Mencheperre Totmesa III (który nigdy jej tego nie zapomniał, a gdy w dwadzieścia lat później ją obalił, zemścił się okrutnie - usuwając wszelkie odniesienia do Hatszepsut ze wszystkich świątyń, kartuszy i pomników. Kazał zrywać, wykuwać, rozbijać na proch jakiekolwiek jej wizerunki, miała na wieczność zniknąć z powierzchni ziemi i z ludzkiej pamięci). Totmes III zyskał spore grono zwolenników w armii, która właśnie w nim widziała prawdziwego wodza i odnowiciela czasów ekspansji militarnych, zapewniających łupy. Co prawda Hatszepsut nie spychała dowódców na dalszy plan i nie pozbawiała ich wpływów, ale też ich nie wywyższała, starając się zapewnić swoistą równowagę pomiędzy klerem, dworem i armią. Jednak brak wypraw wojennych (a tym bardziej w sytuacji upadku egipskich wpływów w Syro-Palestynie), doprowadził ostatecznie oficerów do buntu i obalenia tejże królowej.




Nie można jednak powiedzieć że Hatszepsut była obojętna np. na egipskie straty terytorialne, jak choćby utratę egipskiej kontroli w Nubii czy Syro-Palestynie, gdzie po śmierci Totmesa II wybuchły (tradycyjne już) bunty. Wówczas to królowa wyruszyła zbrojnie na czele wojska na południe, do Nubii i przybrana w męski strój wojskowy, występowała tam zarówno jako prawowity władca Egiptu, jak i wódz dowodzący armią. Powstanie nubijskie zostało stłumione (a kraj spacyfikowany), po czym dotarłszy do III katarakty Nilu, kazała Hatszepsut wystawić tam nową stelę graniczną (stara została obalona w czasie powstania), a następnie powróciła do stolicy w glorii zwycięstwa. Gdy jednak przyszła wiadomość że taki sam bunt ogarnął Palestynę i Syrię, Hatszepsut natychmiast wysłała tam wojsko (lecz sama już pozostała w kraju). Niestety, armia egipska wpadła w pułapkę w kraju Dżahy (w Syrii) i została zmuszona do odwrotu, co zaowocowało utratą wpływów w Syro-Palestynie do czasów ponownych wypraw Totmesa III (czyli na około dwadzieścia lat, do czasu pierwszej wyprawy Totmesa III do Syro-Palestyny w roku 1457 p.n.e.), gdyż Hatszepsut zrezygnowała z dalszych prób podboju tych ziem (należy jednak pamiętać że Egipcjanie w Azji zachowywali się nieco inaczej niż w Nubii. Na południu bowiem bezwzględnie podporządkowywali sobie i eksploatowali ten kraj, zmuszając lokalnych władców przemocą do uległości egipskim namiestnikom, natomiast na Bliskim Wschodzie utrzymywali swe wpływy dzięki daninom, płaconym przez lokalnych władców, ograniczając się jedynie do obsadzania portów lub nielicznych twierdz. Choć oczywiście tamtejsze kampanie wojenne wcale nie traciły nic ze swej bezwzględności). Królowa postawiła na pokój i eksploatację tych terenów, które jeszcze pozostały przy Egipcie (np. nubijskie kopalnie były wówczas eksploatowane znacznie więcej, niż za poprzednich faraonów, a na ludność nubijską zostały nałożone duże obciążenia fiskalne - płacone oczywiście w naturze, lub bezpośrednio w złotych czy srebrnych naczyniach lub kruszcem, gdyż Egipcjanie, Nubijczycy i inne ówczesne ludy nie znały jeszcze pieniędzy). Czasy, gdy egipskie rydwany zetrą syryjską i mitannijską ziemię, miały dopiero nadejść za panowania Napoleona Egiptu - czyli Totmesa III Wielkiego.




Ok. 1475 r. p.n.e. królowa Hatszepsut dokonała swojej pierwszej, poważnej zmiany administracyjnej, mianując na stanowisko wezyra Górnego Egiptu niejakiego - Useramena i zaliczając go do grona swych osobistych stronników. Jego zadanie polegało bowiem (m.in.) na nadzorowaniu tego, co robili zarówno Senenmut jak i Achmes Pen-Nechbet z wydatkami i królewskim skarbem (czyli "bezpieczeństwo w bezpieczeństwie" - jak to się mówi 😉). Hatszepsut rozumnie powoływała na kluczowe stanowiska ludzi sobie osobiście oddanych, którzy jednocześnie mieli patrzeć na ręce innym oddanym jej urzędnikom w celu zapewnienia jej lojalności. A w tym samym czasie młody Totmes III został odesłany z dala od stolicy (być może do Memfis w Dolnym Egipcie - choć to są tylko moje przypuszczenia), gdzie pobierał nauki i był przygotowywany do swej przyszłej roli jako władcy. Zapewne Hatszepsut już wcześniej planowała małżeństwo pomiędzy Totmesem a swą córką Neferure, jednak doszło do niego dopiero, gdy ona miała ok. piętnastu lat, zaś on jakieś niecałe dziesięć (ok. 1475 r. p.n.e.). Małżeństwo to miało służyć Neferure, która dzięki temu zajęła takie samo miejsce w pozycji władzy, jakie przed nią sprawowała jej matka i babka, a wcześniej królowe Ahhotep i Tetiszeri. Dlatego w tym samym też czasie Hatszepsut zrezygnowała z funkcji Boskiej Małżonki Amona-Re i przekazała ją swojej córce (notabene wówczas jeszcze funkcja ta nie była dożywotnia i gdy sprawująca ją kobieta osiągała odpowiedni wiek "starczy" - np. 30 lat - przestawała dysponować walorami, które wymuszały na Boskiej Małżonce odpowiedni wygląd, który miał pobudzać boga do codziennej erekcji. Młoda dziewczyna nadawała się do tego znacznie lepiej, niż kobieta w wieku królowej Hatszepsut). Była to też doskonała odskocznia do władzy nad krajem i Hatszepsut doskonale o tym wiedziała, przygotowując córkę do tej właśnie roli. Istnieje również przypuszczenie, że królowa Hatszepsut wcale nie koronowała się na króla Egiptu (bo ona koronowała się właśnie na króla, a nie królową) w tym samym roku, w którym dokonała zamachu stanu i przejęła realną władzę nad krajem. Ponoć miała koronować się dopiero w szóstym roku panowania Totmesa III (czyli mniej więcej ok. 1474 r. p.n.e.). Nie ma na ten temat jednak żadnej szczegółowej informacji, więc możemy założyć że tak też mogło się stać - tym bardziej że Hatszepsut musiała najpierw zdobyć sobie poparcie co do takiego kroku, który jawnie zamieniał ją z kobiety- królowej, w mężczyznę-króla.




Połowa lat siedemdziesiątych do połowy lat sześćdziesiątych XV wieku p.n.e., była więc okresem szczególnie intensywnym w działalności Hatszepsut jako króla (wówczas też przyjęła nowe imię, które każdy egipski monarcha dodawał sobie do własnej tytulatury i odtąd zwała się już Maatkare ["Prawdą jest Dusza Re"] Hatszepsut). Tak więc w szóstym roku panowania młodego Totmesa III królowa-regentka Hatszepsut postanowiła już oficjalnie uprawomocnić stosunki, które realnie trwały od pięciu lat, czyli koronować się na "króla" Egiptu. Była to sytuacja bez precedensu i to z dwóch powodów. Po pierwsze Hatszepsut zamierzała koronować się na faraona w sytuacji gdy tron Egiptu był już obsadzony, a zasiadał na nim ów Mencheperre Totmes, który co prawda był jeszcze 12-letnim chłopcem, ale nie miało to żadnego znaczenia, gdyż już panował uświęcony przez bogów monarcha. A należy pamiętać że w Egipcie faraonów lata liczono od wstąpienia na tron każdego nowego króla - od tego czasu zaczynało się zarówno ponowne zjednoczenie Górnego i Dolnego Egiptu, jak i rozpoczynała się nowa historia. Nigdy też wcześniej w egipskich dziejach nie było przypadku, że podczas panowania jednego władcy, inny monarcha ogłaszał swoją intronizację i przygotowywał się do uroczystości koronacji (choć zdarzało się że panujący faraon czynił swego syna współwładcą). To zakłócało w pewnym sensie porządek rzeczy, gdyż odtąd czas należało liczyć od wstąpienia na tron ostatniego z królów, a wówczas powstawało pytanie - co z tym pierwszym? Zaś władca był niezbędny aby wciąż cały ten świat mógł się kręcić wokół niezmierzonych prawideł boskich i ludzkich, dlatego też w wyobraźni przeciętnego Egipcjanina gdyby zabrakło faraona - Nil przestałby wylewać, noc zamieniłaby się z dniem zatracając porządek czasu, a bogowie spuściliby na Ziemię wszelkie możliwe plagi. Osoba króla była więc pośrednikiem pomiędzy bogami a żyjącymi ludźmi, pomiędzy trwaniem a przemijaniem i pomiędzy bytem a niebytem i nawet jeśli w tym okresie faraon przestał być uważany za żyjącego boga, to wciąż był przecież ziemskim synem boga - "wcieleniem Atuma" (praboga ze świętego miasta Heliopolis, utożsamianego z władzą królewską), stąd też zarówno jego brak jak i nadmiar, zwiastował nastanie czasów chaosu (Egipcjanie wciąż przecież liczyli daty panowania władców, którzy np. już umarli lub którzy przebywali poza Egiptem, aby zachować ciągłość i jeden władca płynnie zastępował drugiego, gdyż wszelkie bezkrólewie po prostu nie mogło się przydarzyć w kraju takim, jak Egipt).




Drugim powodem - niezwykle ważnym i wyjątkowym w planach koronacyjnych Hatszepsut - był fakt że... była ona kobietą. Kobiety w Egipcie miały bardzo silną pozycję i wiele z nich pełniło ważne i odpowiedzialne funkcje kapłanek, lub też miało równe z mężczyznami prawa w nabywaniu ziem oraz posiadłości (niektóre Egipcjanki były właścicielami majątków ziemskich w kilku nomach). Również rozwód był możliwy zarówno dla mężczyzny jak i dla kobiety, ale jeden tylko w tym wszystkim panował warunek, od którego wcześniej nie było precedensów. Otóż faraonem mógł zostać tylko i wyłącznie mężczyzna, zaś rola kobiet ograniczała się najwyżej do dam z jego haremu, ewentualnie regentek. Co prawda był wcześniej jeden mały wyjątek od tej reguły, a chodzi tutaj o krótkie rządy niejakiej Neferusobek - panującej jakieś trzysta dwadzieścia lat przed Hatszepsut i będącej ostatnim faraonem XII Dynastii (Średnie Państwo). Ona właśnie - jako pierwsza - kazała portretować się w męskim stroju, nakryciu głowy i ze sztuczną brodą. Ale jej krótkie, czteroletnie rządy, oraz fakt że panowała w okresie zewnętrznej niestabilności politycznej i wewnętrznego rozbicia, a także długi czas ponad trzech wieków który już upłynął, powodował że nikt z egipskiej elity raczej o niej nie pamiętał. Dlatego też sam fakt, że regentka Hatszepsut planuje własną koronację, wzbudził wiele poważnych kontrowersji. Ale Hatszepsut była kobietą która konsekwentnie dążyła do celu i stawiała na swoim, a ponieważ chciała zostać królem - to ostatecznie doprowadziła do swojej koronacji. Otoczyła się zresztą ludźmi którzy mocno ją wspierali (zapewne widząc w tym własny interes) i to zarówno przedstawicielami elit, jak: Achmes Pen-Nechbet z Al-Kab niedaleko świętych Teb - królewski skarbnik, czy Useramen - wezyr Górnego Egiptu, jak i przedstawicielami ludu, jak: Senenmut - architekt i dostojnik, nadzorujący wydatki Pałacu, oraz przedstawicielami kleru, jak: Hapuseneb - arcykapłan Amona-Re w Tebach. To właśnie ci ludzie umożliwili królowej-regentce Hatszepsut przywdzianie podwójnej (białej i czerwonej) korony Górnego oraz Dolnego Egiptu.




CDN.

WALKA Z KOMUNISTAMI W PRZEDWOJENNEJ POLSCE - Cz. I

CZYLI GDZIE CHOWAŁY SIĘ "SZCZURY"





 "Mężczyzna poczuł, że ktoś nagle dźga go palcem w klatkę piersiową, usłyszał przez sen:
- Wstawać, wstawać!
Był ranek, 24 kwietnia 1936 r.
- Kim pan jest, czego chce? - zapytał mężczyzna.
- Policja. Ubierać się, jesteście aresztowani".


Wyżej przedstawione zdarzenie miało miejsce naprawdę, a aresztowanym wówczas mężczyzną był niejaki Władysław Gomułka (ps. towarzysz "Wiesław"), późniejszy pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i po październiku 1956 r. faktyczny władca kraju. Gomułka od 1926 r. należał do nielegalnej Komunistycznej Partii Polski z której potem - nie bezpośrednio wszakże, gdyż opierano się głównie na kadrach towarzyszy będących w Związku Sowieckim i ewentualnie dokooptowanych z tych, którzy walczyli w Hiszpanii - zrodziła się Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.



KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
(CZYLI DZIAŁALNOŚĆ MOSKIEWSKIEJ EKSPOZYTURY W POLSCE)
Cz. I


Powiem szczerze że lubię oglądać stare filmy (szczególnie te z pierwszej połowy lat pięćdziesiątych), takie jak choćby "Żołnierz zwycięstwa", czy "Pod gwiazdą frygijską", gdyż pokazany jest tam nie tylko element działania komunistycznej propagandy, ale przede wszystkim w dużej mierze ukazany jest sposób działalności komunistów w Polsce przed wybuchem II Wojny Światowej, gdyż tym właśnie chciałbym się dziś zająć. Pokrótce opiszę więc metodę działalności KPP w Dwudziestoleciu Międzywojennym, a następnie przyjdę do zwalczania tej sowieckiej siatki agenturalnej przez Polską Policję. Zatem do dzieła.


Komunistyczna Partia Robotnicza Polski (bo taką nazwę nosiła pierwotnie) została założona na wspólnym zjeździe Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy oraz lewego skrzydła Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, w Warszawie, dnia 16 grudnia 1918 r., a zjazd ten był I Zjazdem Założycielskim KPRP. Partia ta była co prawda jawną ekspozyturą Moskwy, ale nie od razu. Pierwotnie bowiem bliżej jej było do komunizmu niemieckiego, reprezentowanego chociażby przez Różę Luksemburg (czego symbolem było dodanie przymiotnika "robotnicza" do nazwy partii, czego nie było ani w partii leninowskiej, ani też wśród towarzyszy niemieckich - choć Róża Luksemburg proponowała Niemieckiej Partii Komunistycznej dodanie również tego przymiotnika). Wydaje się też że początkowo komuniści polscy uważali się za lepszych od rosyjskich, chociażby z tego powodu, że tamci mówili o "sojuszu robotniczo- chłopskim", natomiast komuniści polscy jak i niemieccy skupiali się na samych robotnikach. I chociaż ostro zwalczana przez Różę Luksemburg idea sojuszu robotniczo-chłopskiego zaliczana była potem do działalności antysowieckiej, to należy jasno i otwarcie powiedzieć, że od swych początków KPRP była formacją antypolską. Bowiem dla tej samej Róży Luksemburg istnienie państwa polskiego było nie tylko niepotrzebne, ale wręcz odbierało energię robotnikom (przekierowując ją na kwestie Niepodległości, która dla Luksemburg nie miała żadnego znaczenia), zaś odrywała ich od celu głównego, czyli stworzenia państwa komunistycznego, państwa robotników. Dlatego też Polska w jej rozumieniu (i w rozumieniu KPRP) miała być - tak jak dotąd - częścią Rosji (oczywiście komunistycznej Rosji). Mało tego, komuniści (pod przewodnictwem Róży Luksemburg) nie tylko odrzucali Niepodległość Polski, ale również jakąkolwiek formę autonomii w ramach państwa rosyjskiego, a nawet jakąkolwiek formę samorządu polskiego.

Od razu też rzucało się w oczy naczelne hasło Zjazdu Założycielskiego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, czyli "Precz z wojskiem", "precz z polskim imperializmem" (swoją drogą jakże te hasła zgodne były z celami ówczesnej polityki niemieckiej. Zresztą to nie dziwi, ponieważ w tamtym czasie polscy komuniści byli zapatrzeni w Niemcy znacznie mocniej niż w leninowską Rosję), a także nawoływania do oddania władzy w ręce proletariatu i tworzenia wszędzie rad robotniczych, wojskowych i wiejskich (ale, jak wspomniałem wyżej, władza miała należeć do komunistów, nie do chłopów. Chłop to był wróg, to był ktoś, kto po pierwsze był bardzo religijny - czyli zacofany w rozumieniu komunistów, a po drugie chciał reformy rolnej, czyli przyjęcia ziemi na której pracował na własność, a to zupełnie się nie spinało z celami komunistów, dla których ziemia miała być własnością wspólną, czyli miała być zarządzana przez odgórny kolektyw radziecki - w odniesieniu do rad wiejskich, a nie do słowa "radziecki", którego ja osobiście nie używam jako odgórnie narzuconego (występuje bowiem tylko w języku polskim i ukraińskim) i sztucznego.




Komuniści byli jednak w Polsce prawdziwym marginesem, czego dowiodły grudniowe wybory roku 1918 do Rad Delegatów Robotniczych. Wyniki zakończyły się totalną klęską KPRP i z 221 tys. oddanych głosów aż 70 tys. padło na Polską Partię Socjalistyczną (czyli bodajże największego, albo jednego z największych już wówczas wrogów komunistów). Na ogólną liczbę 712 mandatów zdobyli komuniści zaledwie 162 głosy, podczas gdy PPS - 235. Celem komunistów polskich było bowiem zdominowanie Rad Delegatów Robotniczych i dzięki temu uniemożliwienie przeprowadzenia pierwszych po odzyskaniu Niepodległości wyborów do Sejmu Rzeczpospolitej, przewidzianych na 26 stycznia 1919 r. Zamierzali nawet w - przypadku powodzenia - przeprowadzić taki sam atak na Sejm, jaki w Rosji przeprowadził Lenin, rozwiązując wybraną Konstytuantę. To im się jednak nie udało, a odradzające się państwo polskie - po początkowych wahaniach czy uznać partię komunistyczną czy nie - było zmuszone do jej natychmiastowej delegalizacji (choć w czasie wyborów do Sejmu Ustawodawczego komuniści mogli jeszcze startować, ale podjęli decyzję o bojkocie wyborów, sądząc że rewolucja i tak wkrótce zmiecie wszystkie instytucje i państwa, tak więc te wybory nie będą miały żadnego znaczenia. Potem ów bojkot uznano za duży błąd.


ZIEMIE POLSKIE W DNIU ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI 
11 Listopada 1918



W lutym 1919 r. odbyła się pierwsza konspiracyjna Rada Partyjna KPRP, na której zdecydowano o podjęciu "bezwzględnej walki z kontrrewolucyjnym rządem polskim, (...) dyskredytowanie w oczach mas ludowych pozornie demokratycznego sejmu, wykazywanie jego antyludowego i kontrrewolucyjnego charakteru jako narzędzia ucisku i wyzysku mas" - czyli typowa sieczka słowna dla ćwierćinteligenta (należy jeszcze dodać że w lutym 1919 powstała Komunistyczna Partia Galicji Wschodniej).

W kwietniu 1919 r. po długich naradach komuniści polscy wysunęli hasło powstania Polskiej Republiki Rad Delegatów Robotniczych (z tym że pojawił się bardzo gwałtowny spór o przymiotnik "polskiej", ostatecznie jednak uznano że może on się tam pojawić). W tym czasie KPRP mocno już zbliżyła się do leninowskich bolszewików (tym bardziej że 15 stycznia 1919 r. zamordowani zostali w Niemczech Róża Luksemburg i Karl Liebknecht). Wydawało się że zwycięstwo komunizmu jest nieuniknione. Masowo drukowano i rozrzucano ulotki, w których pisano że niepodległa Polska to: "Walka (...) z robotnikami i chłopami polskimi (...) wojna z sowiecką Rosją, z rewolucyjną Litwą i Białorusią". Pisano też: "W Niemczech proces rewolucji socjalnej postępuje i pogłębia się (...) W Europie całej, w całym walącym się w gruzy świecie kapitalistycznym dojrzewa rewolucja socjalna pod hasłem wprowadzenia ustroju komunistycznego drogą ujęcia władzy przez klasę robotniczą, drogą dyktatury proletariatu (...) w Rosji sowieckiej polska klasa robotnicza widzi swego sprzymierzeńca i dąży nie do wojny z nią, lecz do jak najściślejszego sojuszu". I rzeczywiście, wydawało się że mają rację. 5 lutego bolszewicy wkroczyli do Kijowa, zmuszając do ucieczki Dyrektoriat Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na Węgrzech 21 marca komuniści przejęli władzę i ogłosili powstanie Węgierskiej Republiki Rad, tworząc Węgierską Armię Czerwoną. 13 kwietnia zaś w Monachium proklamowana została Bawarska Republika Rad. W dniach 2-19 marca 1919 r. w Moskwie odbył się założycielski Kongres III Międzynarodówki Komunistycznej (zwany Kominternem), a w kwietniu powołano regionalne (europejskie) biura Kominternu, suto finansowane z Moskwy.


FRONT POLSKO-BOLSZEWICKI
MARZEC 1919
(Ta mapa nie jest dokładna jeśli idzie o nasze granice zachodnie, Pomorze nie było wówczas jeszcze w polskich rękach, podobnie jak Śląsk, a Wielkopolska jeszcze nie została zjednoczona z resztą kraju)



Tak więc wydawało się że wszystko zmierza do komunizmu. Ale było to płonne wyobrażenie, choćby komuniści wydrukowali jeszcze z milion ulotek informujących że w całej Europie (nawet w państwach neutralnych, nie biorących udziału w I Wojnie Światowej) potęguje się rewolucyjne drżenie. Już 19 kwietnia Wojsko Polskie zajęło Wilno, a 1 maja upadła Bawarska Republika Rad. Front polski na Wschodzie wciąż się poszerzał i 6 lipca 1919 r. Komintern zaapelował do polskich robotników o akcje paraliżujące polskie działania wojenne na froncie (🤭). Dzień wcześniej upadła Słowacka Republika Rad (powstała 16 czerwca 1919). W lipcu Wojsko Polskie całkowicie opanowało linię Zbrucza (definitywnie likwidując Zachodnio-Ukraińską Republikę Ludową), 8 sierpnia zajęto Mińsk a front doszedł do Berezyny. 1 sierpnia upadła po interwencji Armii Rumuńskiej Węgierska Republika Rad (z zachodu zaś ze swą armią szedł admirał Miklos Horthy. Swoją drogą w czasie II Wojny Światowej krążył zabawny żarcik o Węgrach, a mianowicie pewien cudzoziemiec przyjechał na Węgry, ale nic nie wiedząc o tym kraju, zapytał jednego z Węgrów kim jest. Ten odparł: "Jestem obywatelem Królestwa Węgier", "a, czyli macie króla, jesteście monarchią?", "nie, nie mamy króla, włada nami regent, admirał Miklos Horthy", "aha, admirał, czyli macie dostęp do morza?", "nie, nie mamy dostępu do morza bo przegraliśmy wojnę" itd. całości nie pamiętam, ale w końcu wyszło na to, że Węgry nie są ani królestwem, ani nie mają dostępu do morza, ani też ostatecznie... nie są suwerennym państwem).


ZAJĘCIE WSCHODNICH I ŚRODKOWYCH WĘGIER PRZEZ ARMIĘ RUMUŃSKĄ I LIKWIDACJA WĘGIERSKIEJ REPUBLIKI RAD
(Kwiecień - Sierpień 1919 r.)




Gdy 25 kwietnia 1920 r ruszyła polska ofensywa na Ukrainie, Komunistyczna Partia Robotnicza Polski przystąpiła do próby wywołania strajku powszechnego, a gdy to się nie udało, do rozpętania mniejszych strajków przeciwko "jaśniepanom polskim". Znów drukowano i rozrzucano ulotki, gromadzono broń i prowadzono działalność dywersyjną, akcje te jednak nie zyskiwały większego poparcia w społeczeństwie polskim. 3 maja 1920 r. odbyła się I Konferencja KPRP, na której zaakceptowano ostatecznie hasło budowy Polskiej Republiki Rad, wyrażono zgodę na dołączenie partii do Kominternu i uznano za konieczność zdecydowane zwalczanie Polskiej Partii Socjalistycznej, jako "agentów burżuazji" i "wrogów ludu pracującego". 7 maja Wojsko Polskie i Armia Ukraińska atamana Semena Petlury zajęła Kijów. Józef Piłsudski i Semen Petlura wydali wspólnie odezwę do ludności Ukrainy, deklarując że celem tej operacji jest wyzwolenie całego kraju spod władzy bolszewików, a Wojsko Polskie wycofa się z ziemi ukraińskiej zaraz po zakończeniu wojny i po stworzeniu Sił Zbrojnych Ukraińskiej Republiki Ludowej. KPRP wydała wówczas odezwę "Do ludu pracującego Polski", w której zapisano: "Rozpoczęła się wielka ofensywa wojsk polskich na Kijów. Okres ten zakończyć się musi katastrofą organizacji państwowej burżuazji i przejęciem władzy przez proletariat. Stworzenie burżuazyjnej Ukrainy zmusza Rosję i Ukrainę Sowiecką do walki na śmierć i życie. W walce tej nie może zwyciężyć burżuazja polska". Intensywnie więc pracowano na tym polu.


FRONT POLSKO-BOLSZEWICKI 
GRUDZIEŃ 1919
(Wielkopolska została prawnie powiązana z resztą kraju w maju i czerwcu 1919 r. Pomorze zostanie zajęte dopiero w lutym 1920 r. a na Śląsku zakończyło się dopiero pierwsze powstanie przeciwko Niemcom)



26 maja 1920 r. rozpoczęła się bolszewicka kontrofensywa na Ukrainie. Armia Konna Siemiona Budionnego przebiła się przez linię frontu i zaczęła siać spustoszenie wśród ludności cywilnej i w służbach tyłowych Wojska Polskiego. Ostatecznie więc Naczelny Wódz Józef Piłsudski wydał rozkaz wycofania się z Kijowa (chociaż gen. Edward Rydz-Śmigły deklarował, że utrzyma miasto, ale na zdecydowany rozkaz Wodza wycofał się - 10 czerwca). W tym czasie KPRP rozpoczęła już na całego akcję dywersyjną w kraju, doprowadzając do szeregu mniejszych i większych strajków (najbardziej niebezpieczny był strajk kolejarzy i pracowników transportu miejskiego w Warszawie). W strajkach tych bezpośrednio uczestniczyło szereg prominentnych przywódców partii i gdy wkroczyła policja i zaczęły się aresztowania, większość z nich wylądowała w więzieniach, co spowodowało ogromny ubytek organizacyjny partii z chwilą wielkiej ofensywy sowieckiej na Polskę z lipca-sierpnia 1920 r. Co prawda na prowincji działali przedstawiciele tej partii, (tacy jak chociażby Marceli Nowotko), którzy przy wkraczających oddziałach sowieckich organizowali rewkomy (miejskie i wiejskie biura nowej administracji bolszewickiej) głównie złożone z ludności żydowskiej lub białoruskiej. Ogłoszono też formowanie Polskiej Armii Czerwonej, ale ochotników było tak niewielu, że ostatecznie bolszewicy zrezygnowali z tego planu. Ofensywa ta ruszyła 4 lipca 1920 r. na północnym froncie (rejon Białorusi). Wojsko Polskie - aby uniknąć okrążenia - zmuszone zostało do cofania się. Nim jednak to nastąpiło, jeszcze w połowie czerwca Lenin, Michaił Kalinin i Lew Trocki opublikowali odezwę do Polaków, nawołującą do przechodzenia na stronę Armii Czerwonej i grożącą w innym przypadku karą śmierci za... zdradę nowej Polskiej Republiki Rad. Pisali: "Walcząc przeciwko nam pod pałką polskich panów, popełniacie zdradę wobec przyszłej socjalistycznej Polski i klasy robotniczej całego świata. Jedna jest tylko droga, która może zmazać z Was piętno zdrady - przejście do nas z bratersko wyciągniętą ręką".


FRONT POLSKO-BOLSZEWICKI 
CZERWIEC 1920



10 lipca padł Bobrujsk, 11 Mińsk, 14 lipca bolszewicy zajęli Wilno. Front sypał się w sposób nieprawdopodobnie szybki. 16 lipca do Wilna wkroczyły oddziały litewskie, licząc na to, że miasto zostanie przekazane Litwie, zgodnie z porozumieniem zawartym z bolszewikami 12 lipca w Kownie. Co prawda odbyła się wspólna defilada sowiecko-litewska, ale Rosjanie nie zamierzali wycofywać się z Wilna, zdając sobie sprawę że pokonaniu Polski Litwa będzie już tylko wisienką na torcie i będzie całkowicie zdana na ich łaskę i niełaskę. Natomiast Litwini w swej totalnej głupocie w ogóle tego nie rozumieli i pozwolili Armii Czerwonej przejść przez swoje terytorium po to, żeby uderzyć na Wojsko Polskie. 19 lipca bolszewicy zajęli Grodno, a próby zatrzymania sowieckiej ofensywy na Niemnie i na linii Narwi oraz Bugu nie powiodły się. Tego też dnia w Moskwie rozpoczął obrady II Kongres Kominternu. Na sali podczas obrad umieszczono ogromną mapę, na której co chwila przesuwano strzałki, pokazując przemieszczanie się Armii Czerwonej na Zachód, bowiem Polska była tylko jednym z etapów tej ofensywy. Kolejnym, najważniejszym były Niemcy, a potem Francja, Włochy, Hiszpania, Niderlandy, z pewnością również kraje skandynawskie. Wielka Brytania zapewne by się początkowo ostała, bo Sowieci nie mogli od razu przedostać się na Wyspę, ale stałaby się taką szalupą dryfującą przy bolszewickim okręcie zwanym Europą. Obrady Kominternu trwały do 7 sierpnia i gdy delegaci się rozjeżdżali do swych krajów byli pewni, że już wkrótce Armia Czerwona zapuka do "bram" ich narodowych państw.


FRONT POLSKO-BOLSZEWICKI 
LIPIEC-SIERPIEŃ 1920
 


W dniach 20-21 lipca doszło do drugiej, znacznie większej fali aresztowań członków i przywódców Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, które to realnie doprowadziły tę partię do zastoju i zawieszenia działalności. Byli oni jednak dobrej myśli i sądzili że już wkrótce zostaną wyzwoleni przez Armię Czerwoną, której to wyczekiwali jak kania dżdżu.


FRAGMENT ROSYJSKIEGO FILMU PROPAGANDOWEGO
 "PIERWAJA KONNAJA
(1941)
(TUTAJ UKAZANI SĄ NACZELNY WÓDZ WOJSKA POLSKIEGO JÓZEF PIŁSUDSKI I GEN. EDWARD RYDZ-ŚMIGŁY JAKO AWANTURNICY I NIEUDACZNICY)



Przez cały lipiec i połowę sierpnia 1920 r. Armia Czerwona okazała się trudną do zatrzymania, a Wojsko Polskie nieustannie cofało się na zachód w kierunku Wisły. Bolszewicy rozpoczęli też zmasowaną akcję propagandową, mającą na celu podważenie zapału obronnego Polaków, "demaskowanie patriotycznych i narodowych haseł, którymi imperialiści i kapitaliści tumanią masy ludowe", oraz oczywiście sianie defetyzmu i zniechęcenia wojną wśród żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. W lipcu 1920 r. gdy front zbliżał się już do Warszawy, Komunistyczna Partia Robotnicza Polski wydała odezwę, w której zapisano: "Rada Obrony Państwa, werbunek ochotnika, nowe pobory, wiece i pochody patriotyczne, gwiazdki i kokardki (...) Klasa robotnicza stoi na uboczu tej wrzaskliwej komedji, komedji niegroźnej dla zwycięskich wojsk Czerwonej Armji. (...) Towarzysze! Sprawa robotnicza w niebezpieczeństwie. Jeżeli w chwili osłabienia rządu burżuazyjnego nie zdołamy obalić panowania klas posiadających, jeśli werbunkowi białej gwardii nie przeciwstawimy rewolucyjnego powołania klasy robotniczej, ułatwimy burżuazji zakucie nas w kajdany strasznej niewoli klasowej. Do walki towarzysze!




Niechęć komunistów do odradzającej się Polski to nie była wcale rzecz nowa. Praktycznie od początku istnienia ruchu komunistycznego niechęć ta była uczuciem dominującym. Tak, "uczuciem", gdyż znaczna część zarówno Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, jak i wcześniej Socjal-Demokracji Królestwa Polskiego i Litwy, a nawet Polskiej Partii Socjalistycznej zdominowana była przez ludność żydowską, Polacy zaś byli tam w zdecydowanej mniejszości. Henryk Cimek, autor książki "Stosunek komunistów do odrodzonego Państwa Polskiego (1918-1923)", w wywiadzie dla "Z Pola Walki" w 1988 r. stwierdził otwarcie: "Tak jednoznaczna negacja państwa polskiego charakterystyczna dla niemal całego istnienia KPRP-KPP była skutkiem nie tylko ponadnarodowego i jednoznacznie kwestionującego ówczesną rzeczywistość charakteru ruchu, lecz także wynikała ze składu narodowościowego partii komunistycznej w Polsce. (...) Polaków było w KPRP-KPP stosunkowo niewielu: aktyw partii składał się w większości z osób pochodzenia żydowskiego, które na przykład w tak zwanej "technice" KPP (łączność drukarnie itp.) stanowiły około 75% ogółu członków". Już w 1893 r. (W czasie gdy zakładano SDKPiL) Róża Luksemburg stwierdziła, że: "Niepodległość Polski to drobnomieszczańskie, reakcyjne zboczenie", a w pierwszej dekadzie XX wieku z SDKPiL-em rywalizował żydowski Bund (czyli żydowska partia socjalistyczna powstała na ziemiach polskich), w której podczas manifestacji niesiono takie hasła jak: "Precz z białą gęsią, precz z krzyżem!". Twierdzono również że: Polska Piłsudskich i Dmowskich wzoruje się na carskich Stołypinach i Puryszkiewiczach. Działając wśród najciemniejszych mas, nawołuje do żydowskich pogromów i organizuje je, sprawiając krwawą łaźnię najuboższym warstwom narodu żydowskiego". 


KSIĄDZ IGNACY SKORUPKA ZGINĄŁ Z KRZYŻEM W DŁONI 14 SIERPNIA 1920 POD OSSOWEM



27 lipca bolszewicy zajęli Białystok, w którym trzy dni później ogłoszono powstanie Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski (czyli w założeniach bolszewików przyszłego rządu Polskiej Republiki Rad, będącej oczywiście składową częścią Związku Europejskich Republik Rad), w skład którego weszli Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski (jako przewodniczący), Feliks Kon, Józef Unszlicht, Edward Próchniak (a także Leszczyński, Bobiński, Heltman, Dolecki i Skworcow-Stiepanow). W wydanym zaraz też manifeście założycielskim, Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski zapowiadał utworzenie Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad jako oczywiście wolnej i suwerennej i deklarował zakładanie Rewkomów oraz tworzenie milicji ludowych i "komitetów folwarczno-parobczańskich". 31 lipca w Mińsku bolszewicy ogłosili powstanie Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej (oczekiwano teraz na Litewską, ale to miało nastąpić dopiero po rozbiciu Polski). 1 sierpnia zaś w Tarnopolu komuniści ukraińscy utworzyli Galicyjski Komitet Rewolucyjny. Postępy Armii Czerwonej trwały nadal i choć nie udało im się zająć Zamościa (bronionego przez Wojsko Polskie i Ukraińskie) 12 sierpnia, to jednak pewni byli ostatecznego zwycięstwa i przygotowywali się już na wkroczenie do Warszawy. 15 sierpnia przywódcy nowej Polskiej Republiki Rad (czyli Dzierżyński, Marchlewski i Kon) wyjechali z Białegostoku do Wyszkowa (gdzie zakwaterowali się na probostwie u lokalnego księdza), oczekując na dniach (a nawet godzinach) informacji o zajęciu Warszawy przez Armię Czerwoną. Tego dnia nakazano również formowanie Białostockiego Pułku Robotniczego, będącego zalążkiem armii nowej, komunistycznej Polski (w tym czasie trwały krwawe walki pod Radzyminem na odcinku warszawskim, a miasto przechodziło z rąk do rąk, ostatecznie opanowali je Polacy). 16 sierpnia Naczelny Wódz Józef Piłsudski dokonał śmiałego posunięcia, uderzenia okrążającego od południa, znad linii Wieprza, na stacjonujące nad tą rzeką jednostki bolszewickiej Grupy Mozyrskiej (o której polski wywiad - mając już dobrze rozpracowaną liczebność innych Armii sowieckich, o tej nie miał - jak mu się zdawało - wystarczających informacji, ponieważ doliczono się jedynie dwóch dywizji tej grupy i obawiano się zasadzki. Okazało się że rzeczywiście było to najsłabsze ogniwo bolszewickie, a uderzenie w tym miejscu było jak wejście w masło, rozrywające cały front. Dokładnie taki sam manewr przeprowadził trzydzieści lat później gen. Douglas McArthur w Korei Południowej pod Inczhon, wyzwalając Seul i zajmując znaczną część Korei Północnej).




Teraz sowiecki front sypał się jak domek z kart. 18 sierpnia bolszewicy byli już w totalnym odwrocie na całej linii frontu (zarówno na północy jak i na południu), a Wojsko Polskie tego dnia wkroczyło do Wyszkowa (wcześniej oczywiście uciekli stamtąd przedstawiciele nowego polskiego rządu bolszewickiego. Pożegnali się z tamtejszym księdzem - szczególnie Dzierżyński - i pojechali, a ów ksiądz zachował o nich dosyć dobre wrażenie i potem pytany przez dziennikarza o swoją opinię na temat bolszewickich "komisarzy", odpowiedział że to wbrew pozorom byli mili ludzie). Bolszewicy wycofywali się jednak w totalnym popłochu, co wzmacniało jeszcze odrodzenie na okupowanych terytoriach polskich jednostek partyzanckich (m.in. reaktywowanej Samoobrony Wileńskiej), które wiązały walką siły sowieckie i wprowadzały na ich tyłach zamęt. Dużej jednak pomocy bolszewikom udzielili Niemcy, gdyż wiele jednostek bolszewickich przekroczyło polsko-niemiecką granicę w Prusach Wschodnich, gdzie zarówno niemieckie władze, jak i niemiecka ludność tamtych terenów udzieliły Armii Czerwonej znacznej pomocy i nie tylko - jak nakazywało prawo międzynarodowe - nie rozbroili ich, ale zapewnili im jeszcze prowiant i puścili w dalszą drogę przez Litwę (a tamtejsze władze to już totalna durnota i jak mówił Marszałek "rząd kowieński" a nie litewski, tym bardziej że 19 sierpnia przywódca litewskich komunistów - Vincas Mickivicius-Kapsukas - czyżby jakiś potomek naszego wieszcza narodowego (?) poprosił Lenina o zgodę na opanowanie Litwy, gdyż doszła do niego 16 sierpnia informacja o zdobyciu Warszawy. W sytuacji jednak gdy Wojsko Polskie podchodziło już pod Niemen, okazało się to niemożliwe do wykonania, ale mimo wszystko niczego nie nauczyło to Litwinów kowieńskich. 25 sierpnia uciekający bolszewicy - zgodnie z umową z 12 lipca - przekazali Litwinom Wilno, a ci oczywiście zajęli miasto i od razu wysłali notę do strony polskiej o neutralności w tej wojnie, chociaż Wojsko Litewskie od początku pomagało jak tylko mogło Sowietom w walce z Polakami).






W dniach 20-28 września 1920 r. doszło nad Niemnem do drugiej wielkiej bitwy tej wojny i drugiego pogromu Armii Czerwonej. Zaopatrzone przez Niemców i Litwinów, oraz wzmocnione posiłkami cztery sowieckie armie podjęły się próby zatrzymania polskiej ofensywy i ponownego przejścia do kontrofensywy. Bolszewicy liczyli na zmęczenie Polaków wojną i odwrócenie tym samym jej losów. Zatem na froncie od Wołkowyska i Grodna do Druskiennik doszło do wyniszczającej kolejnej bitwy, ale Piłsudski ponownie zastosował ten sam manewr oskrzydlający co w czasie Bitwy Warszawskiej (po prostu przeszedł przez terytorium Litwy) i wychodząc na tyły wojsk sowieckich - atakując tym razem od północy - rozbił totalnie cały front i cztery sowieckie Armie, które jeszcze tam próbowały cokolwiek zdziałać (tak to jest, jeżeli przeciwnik jest od ciebie większy i wydaje się silniejszy, to najlepiej podciąć mu nogi - a w tym przypadku odciąć nogi - wtedy upadnie na ziemię i można łatwo się do niego dobrać, uderzając w korpus czy w twarz 😉). Wojna dla bolszewików była już przegrana, a droga na Zachód i zaprowadzenie tam komunistycznego raju musiało zostać odłożone w czasie. 12 października podpisano polsko-sowieckie zawieszenie broni (chociaż do czasu wejścia w życie tego porozumienia - czyli 18 października - Wojsko Polskie wciąż wyzwalało miasta i wsie na Wschodzie, 15 października wkroczono nawet do Mińska - dzisiejszej stolicy Białorusi, które w tamtym czasie było w ogromnej większości miastem zamieszkałym przez Polaków. Niestety miasto to - zgodnie z porozumieniem negocjowanym w ramach polsko-sowieckiej delegacji pokojowej w Rydze, przypaść miało bolszewikom {iedyś już pisałem o ogromnym rozgoryczeniu mieszkańców Mińska, którzy zgodę polskiej delegacji na oddanie miasta Sowietom uznali wręcz za zdradę} i Wojsko Polskie po kilku godzinach (zdaje się że po czterech godzinach) musiało się stamtąd wycofać).




Co ciekawe powstanie Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski nie zostało w żaden sposób skonsultowane z władzami, lub też z przedstawicielami Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, choć oczywiście zostało przez tę partię zaakceptowane (druga sprawa że większość władz tej partii siedziała wówczas w polskich więzieniach). Bolszewicy bowiem nie traktowali KPRP jako równorzędnego partnera do rozmów, a jedynie jako swoją ekspozyturę, która i tak - powiedzmy sobie szczerze, w tamtym czasie była już finansowana bezpośrednio z Moskwy. Jako ciekawostkę należy tutaj również dodać, że o ile Niemcy, niemieckie władze, ale również ludność wyczekiwały bolszewickiej inwazji na Polskę, jako czegoś, co pomoże im odzyskać tereny na wschodzie i odnowić granicę z 1914 r. to takiej inwazji sprzeciwiała się chociażby frakcja Komunistycznej Partii Niemiec w Reichstagu, która w swym organie prasowym "Rote Fahne", stwierdziła poprzez jednego ze swych przedstawicieli, że: "Niemiecka klasa robotnicza nie życzy sobie zbrojnej pomocy sowieckiej, ponieważ sama potrafi dokonać swej rewolucji". Takiego stanowiska wśród polskich komunistów raczej spotkać nie można było, chociaż wiem o jednym przypadku sprzeciwu wobec sowieckiej agresji na Polskę. Był to sprzeciw polskiego komunisty, niejakiego Domskiego, który na łamach tej samej "Rote Fahne" stwierdził, że nie robi się rewolucji poprzez najazd i okupację i przytaczał tutaj różne cytaty z Marksa. Głupi idealista, który jakby nie wiedział że partie komunistyczne są tylko przybudówką dla rosyjskiego imperializmu, który oczywiście za Lenina przybrał formę internacjonalizmu, ale jednak to w Moskwie było centrum zarządzające wszystkimi innymi rewolucjami światowymi i finansujące większość - jeśli nie wszystkie - ówczesne partie komunistyczne. Co ciekawe, również w partii bolszewików istniała frakcja skupiona wokół Lwa Trockiego, która była przeciwna marszowi Armii Czerwonej na Warszawę, twierdząc, że znacznie większe korzyści odnieśliby komuniści gdyby Armia Czerwona zatrzymała się na linii Curzona (wytyczonej przez brytyjskiego lorda George'a Curzona jeszcze w 1919 r., mniej więcej na linii dzisiejszej wschodniej granicy Polski z Białorusią i Ukrainą). Trocki twierdził że komuniści odnieśliby z tego powodu znacznie większe korzyści i... miał rację. Gdyby bowiem bolszewicy rzeczywiście zatrzymali się na linii Curzona, to zarówno zewnętrzne (Wielka Brytania, USA a nawet Francja) jak i wewnętrzne siły w Polsce zmusiłyby zarówno Piłsudskiego jak i wszystkich zwolenników toczenia dalszej wojny, do uznania tej granicy i przyjęcia sowieckich postulatów. Jestem przekonany że w tej sytuacji byłaby to dla nas zupełna tragedia, gdyż graniczylibyśmy wówczas od wschodu bezpośrednio z bolszewią na linii Bugu, a do tego musielibyśmy oczywiście przyjąć sowieckie warunki, takie jak choćby zmniejszenie stanu liczebnego wojska i zakaz budowania fabryk zbrojeniowych - czyli totalna kiła mogiła. Na szczęście jednak dla nas Lenin był pewny zwycięstwa i otoczony był ludźmi, którzy przekonywali go o konieczności dalszego marszu Armii Czerwonej na Zachód (Bucharin, Zinowiew czy Karol Radek).




Dzięki temu że Lenin nie posłuchał Trockiego, my mieliśmy okazję skopać kilkaset tysięcy sowieckich tyłków i stworzyć tę niesamowitą, niepodległą Rzeczpospolitą, która co prawda przetrwała tylko 20 lat, ale jakże piękne były to lata, jakże wolne i jakże śmiałe w swych ideach i w swych czynach.


CDN.

WIELKA WOJNA NA WSCHODZIE - Cz. VIII

OSTATNIA WOJNA  HELLEŃSKIEGO ŚWIATA  EGIPT PTOLEMEUSZY (RETROSPEKCJA) Cz. VIII  Po zajęciu Teb przez spartański kontyngent dowodzony przez F...