WYŚWIETLENIA

12 września 2025

MEMORIAM - Cz. V

BOGI I LUDZIE SZALEJĄ


SPRZEDAJNE MIASTO I
WIELKI KRYZYS NA WSCHODZIE





"O, MIASTO SPRZEDAJNE, KTÓREŚ BY RYCHŁO PRZEPADŁO, GDYBY TYLKO ZNALAZŁO KUPCA"

SŁOWA PRZYPISYWANE PRZEZ SALUSTIUSZA KRÓLOWI NUMIDII
JUGURCIE, KTÓRY W TEN SPOSÓB MIAŁ OPISAĆ RZYM



Po zakończeniu krwawej wojny z Italikami w samej Italii (będącej realnie wojną o przetrwanie nie tylko państwa rzymskiego, ale Rzymu jako takiego), sytuacja w Mieście Wilczycy wcale się nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie - po zakończeniu wojny italskiej wybuchły kolejne walki wewnętrzne w Rzymie, znacznie poważniejsze niż konflikty polityczne ostatniej dekady (lat 90-tych I wieku p.n.e.). Batalie sądowe i rzadkie zrazu walki uliczne pomiędzy politycznymi przeciwnikami, teraz już nie wystarczały, zbyt wiele bowiem przez te ostatnie lata nagromadziło się nienawiści i to zarówno pomiędzy politykami obu stronnictw politycznych (optymatów i popularów), jak i pomiędzy ludem a Senatem oraz Senatem a ekwitami. Teraz, gdy Italikowie otrzymali pełne obywatelstwo rzymskie, doszły jeszcze konflikty na tle wpisania ich do odpowiednich tribus wyborczych (tak, aby nie stali się realnym marginesem podczas głosowań i aby mieli wpływ na politykę Rzymu). Pierwszym wielkim konfliktem jaki palił miasto od początku roku (88 p.n.e.), było zamordowanie (z końcem roku ubiegłego) na Forum Romanum Aulusa Semproniusza Aseliona, pretora miejskiego, który próbował restytuować dawne przepisy (pochodzące jeszcze z IV wieku p.n.e.) odnośnie lichwiarskich pożyczek na procent, jak również wiele spraw kierowanych do niego przez pożyczkodawców - w ogromnej większości ekwitów - umarzał na korzyść dłużników - w większości wywodzących się ze stanu senatorskiego. Po jego zabójstwie Senat powołał komisję śledczą, która miała ustalić i ukarać sprawców tego haniebnego morderstwa - jej prace jednak stanęły w miejscu, gdy okazało się że nikt nie zamierza nic w tej sprawie powiedzieć. Zapanowała swoista zmowa milczenia, a środowisko ekwitów trzymało się razem zarówno w tej, jak i w sprawie dalszych długów (i związanych z nimi odsetek), jakie była im winna rządząca nobilitas. 

Kwestie te postanowił wreszcie rozwiązać trybun ludowy - Publiusz Sulpicjusz Rufus (druh i przyjaciel Marka Liwiusza Druzusa - zamordowanego na początku wojny z Italikami - o czym było w poprzedniej części). Pochodził on (podobnie jak Druzus) z rodziny arystokratycznej, od pokoleń wchodzącej w skład nobilitas i zasiadającej w Senacie. Do polityki również wszedł jako polityczny zwolennik optymatów - stronnictwa postulującego wzmocnienie władzy Senatu kosztem Trybunatu Ludowego i Komicjów (można ich ogólnie zaliczyć do tzw.: "prawicy", choć w ówczesnych realiach to słowo nie byłoby zbyt adekwatne). Wsławił się też jako oskarżyciel w procesie niejakiego Gajusza Norbanusa - przedstawiciela stronnictwa popularów, któremu wytoczono proces polityczny jeszcze podczas wojny z Italikami. Pomimo tego Sulpicjusz Rufus był bardzo ambitny, a jego plany polityczne zakładały zdobycie lauru tego, który rozwiąże najpoważniejsze problemy społeczne i wyprowadzi Rzym na drogę powszechnej zgody ("concordia ordinum"). Aby więc zrealizować ten cel, musiał postarać się o urząd trybuna ludowego. Nie było to jednak proste, gdyż pochodził on z rodziny patrycjuszowskiej - arystokratycznej i jako taki nie miał możliwości objęcia tego urzędu (był on bowiem utworzony i przypisany jedynie dla plebejuszy). Dlatego też postanowił że... stanie się plebejuszem (częsta, szczególnie w I wieku p.n.e. prawna praktyka przenoszenia rodu ze stanu patrycjuszowskiego do plebejskiego dla uzyskania określonych korzyści politycznych). Po dokonaniu stosownych formalności prawno-religijnych i przypisaniu swego rodu do stanu "plebei", Sulpicjusz Rufus stanął do wyborów i je wygrał, uzyskując trybunat ludowy. To właśnie w tym okresie następuje jego radykalna zmiana polityczna i przejście z obozu optymatów do popularów (stronnictwa które moglibyśmy dziś określić jako "ludowe", postulujące zwiększenie władzy Komicjów ludowych i Trybunatu kosztem Senatu). Porzucenie środowiska patrycjuszy i stronnictwa optymatów spowodowało, iż Rufus zbliżył się również do ekwitów i dzięki ich poparciu pragnął przeprowadzić palące państwo reformy ustrojowo-społeczne. 




Pierwszą jego ustawą z jaką wystąpił publicznie przed Senatem, była ta, mówiąca o usunięciu ze składu Senatu wszystkich, których zadłużenie przekraczało co najmniej sumę 2 000 denarów (a nie była to duża kwota). Piętnował przy tym wystawny i hulaszczy tryb życia wielu senatorów, którzy jednocześnie uchylali się od spłacania swych długów i związanych z nimi odsetek (walka ze zbytkiem, szczególnie tym ostentacyjnym, który raził w oczy i prowokował mniej zamożnych obywateli, była niezwykle istotnym elementem polityki wewnętrznej ówczesnego Rzymu. Już w roku 90 p.n.e. cenzorzy Publiusz Licyniusz Krassus Dives i Lucjusz Juliusz Cezar wydali proklamację, zakazującą stosowania "obcych esencji" - głównie chodziło tutaj o sprowadzane z innych krajów i prowincji perfumy oraz wino. Co się tyczy perfum, to ogromną popularnością w Rzymie cieszyły się te wytwarzane na Delos, czy w egipskim Mendes, a także w Koryncie czy Kyzikos. Palenie popularny był też olejek różany z Faselis, olejek szafranowy z Soli w Cylicji i Rodos, a także zapach kwiatów winorośli Cypru. Co się zaś tyczy win, to oczywiście głównie egipskie, greckie). Była to pierwsza jego ustawa, którą realnie wypowiedział wojnę panującej nobilitas. Rufus twierdził bowiem że w Senacie nie mogą zasiadać ludzie skompromitowani zarówno zadłużeniem, jak i niemoralnym prowadzeniem się (np. utrzymywaniem wielu kochanek). Pytał jak lud może brać przykład ze swoich przedstawicieli, jak ma ich cenić, szanować i słuchać, skoro postępują na przekór dobru wspólnemu. Ludzi wybranych do Senatu powinna bowiem cechować niezachwiana moralność i krystaliczna uczciwość, a tego (jak twierdził) w Senacie nie sposób było znaleźć. Drugą jego ustawą było oficjalne odwołanie z wygnania wszystkich skazanych od czasów śmierci Saturninusa (100 r. p.n.e.). Tą zaś ustawą Rufus zjednywał sobie masy plebejuszy i dawnych weteranów Gajusza Mariusza - którzy byli mu potrzebni do dalszej walki z Senatem. Przeciwnicy projektu postulowali że spowoduje on nagromadzenie się negatywnych i patologicznych zjawisk, jakie miały miejsce jeszcze w czasach Saturninusa, a jednym z nich miała być afera niejakiego Ekwicjusza (100 r. p.n.e.) - podającego się za syna Tyberiusza Grakcha. Otóż ten zbiegły niewolnik wszedł do rodziny Semproniuszów, podając się właśnie za Ekwicjusza - ocalonego od śmierci syna Tyberiusza Grakcha. Przez jakiś czas wykorzystywał łatwowierność swej "nowej rodziny" i nawet zamierzał startować w wyborach, wreszcie zdradziła go konfrontacja z Sempronią - siostrą Tyberiusza i Gajusza Grakchów, która odkryła w nim oszusta. Ekwicjusz został skazany na śmierć za podszywanie się pod Rzymianina. Teraz obawiano się, że takie sytuacje mogą się powtórzyć. W każdym razie ustawa Rufusa (z 88 r. p.n.e.) dawała również możliwość powrotu do Rzymu memu dziadowi, który jednak z niej nie skorzystał i pozostał w Smyrnie do swej śmierci. 

Trzecia ustawa, jaka została przedstawiona do kurii, dotyczyła radykalnej zmiany tribus wyborczych i wpisania nowych latyńskich obywateli nie do ośmiu wyznaczonych im tribus, tylko do wszystkich 35 jednostek terytorialnych. Podobnie rzecz miała się z wyzwoleńcami, pierwotnie wpisywanymi tylko do czterech tribus miejskich. Teraz zarówno oni, jak i Latynowie mieli zostać wpisani do wszystkich (35) tribus i wymieszani ze "starymi obywatelami". Był to rzeczywiście krok iście rewolucyjny - przynajmniej tak był odbierany przez rządzącą nobilitas. Senatorowie uznali ustawy Rufusa za "niezwykle niebezpieczne dla państwa" oraz "nie do przyjęcia w wolnym państwie". Teraz zaczęła się kampania oczerniająca Rufusa. Pojawiały się plotki przypisujące mu wszelkie negatywne cechy, na ścianach domów w nocy wymalowywano godzące w niego treści, mające go zniesławić i znieważyć. Nie wiadomo jak na to reagował Rufus, ale zapewne musiał być wzburzony, jako że zebrał i opłacił wokół siebie spory oddział zbrojny liczący 3 000 ludzi (w dużej mierze złożony z kupionych przez siebie gladiatorów), który miał nie tylko go chronić, ale również ścigać i karać tych, którzy rozpuszczaliby o nim wszelkie kalumnie. Oddziały Rufusa chodziły więc po mieście w poszukiwaniu plotkarzy, co spowodowało że Senat zaczął się nie na żarty obawiać dalszych jego poczynań. Sprawa stała się poważna, gdy Rufus zgromadził wokół siebie młodych ludzi ze stanu ekwitów w liczbie ok. 600 - których nazwał "anty-senatem" i którzy mieli mu towarzyszyć podczas publicznych wystąpień otaczając Senat. Podczas głosowań, wchodzącym do Senatu straż Rufusa ukazywała miecze, dając wymownie znak jak mają głosować.




Codziennie też zwoływał Rufus Zgromadzenia Ludowe, które stały się wręcz centrum anty-senackich wystąpień. Gromadzili się tam bowiem zarówno plebejusze, przybyli do Rzymu Italikowie którzy odnajdywali się w roli nowych obywateli, jak również ekwici i wyzwoleńcy - wszyscy oni widzieli w Sulpicjuszu Rufusie swojego patrona, za sprawą którego uzyskają podmiotowość polityczną a ich interesy zaczną wreszcie być respektowane na równi z interesami nobilitas. Spirala przemocy zaczęła się powoli rozkręcać i z czasem pojawiły się już zorganizowane mordy polityczne. Ale nim do tego przejdziemy, zajmijmy się na chwilę sprawą nieco odmienną, choć realnie związaną z polityką uprawianą w Rzymie. Przenieśmy się bowiem na moment do Królestwa Pontu, krainy leżącej w północnej części Azji Mniejszej. Kraina ta, która poważnie zadarła z Rzymem, starając się wypchnąć jego wpływy z całej Azji Mniejszej, a może nawet i z Hellady - była niezwykle piękna i urodzajna. Rozpościerała się bowiem w dolinach czterech wielkich rzek - Iris, Halys, Lykus i Termodont (nad którą to rzeką - według greckich mitów - miało powstać w pradawnych czasach królestwo rządzone przez wojownicze kobiety, zwane Amazonkami). Kwietne, pełne gajów oliwnych, winnic i sadów doliny, zalesione, bogate w urodzaj wszelakiego zwierza równiny, żyzna ziemia i niezwykle łagodny klimat, tworzyły dogodne warunki dla rozwoju kraju. Z Pontu pochodziło bardzo dobre wino (zwane "pontyjskim"), oliwa z oliwek i wszelakie owoce oraz warzywa, ale najpopularniejszym produktem Pontu była owcza wełna - uważana za najlepszą w całym wschodnim basenie Morza Śródziemnego, oraz wspaniałe konie. Kraj  bogaty był również w kopalnie srebra, żelaza i miedzi.



Pont podzielony był na trzy części (oddzielone od siebie partiami wysokich gór). Główna, południowo-zachodnia część kraju, leżała pomiędzy rzekami Halys a Iris i było to też pierwotne centrum polityczne Pontu. To właśnie był ów ukwiecony raj, pełen sadów i gajów oliwnych. Część wschodnia, poprzedzielana pasmami górskimi, ale dostęp tam mimo wszystko był ułatwiony drogą morską (poprzez chociażby rzekę Lykus). Na wschodzie mieściły się głównie kopalnie srebra, miedzi i żelaza, natomiast prawdziwie odrębnym krajem była północ, leżąca bezpośrednio nad brzegiem Morza Czarnego. Przedostanie się z zachodu czy wschodu na północ było utrudnione przez masywne partie wysokich gór, oddzielających całe wybrzeże od leżącego w głębi lądu kraju, przez co specyfika kraju była inna na północy i inna na południu. Północ była grecka (a przynajmniej grecka w większych miastach, ulokowanych na małoazjatyckim wybrzeżu tzw.: Kapadocji pontyjskiej), południe zaś w wiekszości złożone było z ludności pochodzenia irańskiego (realnie kraj zwany Pontem, miały wówczas zamieszkiwać ludy mówiące aż... dwudziestoma dwoma językami). Bariery górskie i dawna grecka kolonizacja wybrzeży małoazjatyckich spowodowała, iż z północy kraju bliżej było (zarówno politycznie, gospodarczo jak i kulturowo) do podobnych greckich emporiów na Krymie czy w innych częściach Morza Czarnego, niż na południe (które uważano za barbarzyńskie). Południe było zresztą mało zurbanizowane, miasta nieliczne i małe, a ludność żyjąca najczęściej wokół ufortyfikowanych arystokratycznych osad. Kraj nie był więc ani etnicznie jednolity ani politycznie zjednoczony, zresztą Pont, jako oddzielny kraj powstał stosunkowo późno (przypominał nieco dzisiejszą Belgię). Nie istniał jeszcze w czasach dominacji Persów, a kraj ten nazywany był Kapadocją (potem, po podziale na Kapadocję północną i południową, północna przeobraziła się właśnie w Pont, lub też zwana była jeszcze niekiedy Kapadocją pontyjską).

Założycielem państwa pontyjskiego był niejaki Mitrydates I, zwany Ktistes (Założyciel). Urodził się on w latach 30-tych IV wieku p.n.e. i był irańskim księciem z Kios. Po ucieczce (w 302 r. p.n.e.) z bityńskiego miasta Kios nad Propontydą (którą władał jego ojciec - Mitrydates II) w obawie o swoje życie, dotarł on na ziemie pontyjskie, gdzie zebrał zwolenników i wraz z nimi założył twierdzę Amasyję - będącą zarówno punktem obrony, jak i centrum politycznym przyszłego królestwa Pontu. Mitrydates I Ktistes wywodził swój ród ze szlachetnych czasów perskiej potęgi, a jego przodek miał należeć do jednego z sześciu najbliższych towarzyszy Króla Królów - Dariusza I Wielkiego (panującego w latach 522-486 p.n.e.), od których wywodziło się potem sześć największych rodów starożytnej Persji (siódmym rodem była królewska dynastia Achemenidów), a byli to: Onofas, Idernes, Norondabates, Mardoniusz, Barisses, Artafernes (i siódmym był król Dariusz). Warto tutaj na moment powrócić do tej opowieści, gdyż była ona mitem założycielskim dynastii panującej potem w Poncie (jak również wcześniej w Imperium Perskim). Otóż korzenie jego rodu sięgać miały czasów króla Persji - Kambyzesa II, który zdobył Egipt (w 525 r. p.n.e.). Po jego niespodziewanej śmierci w 522 r. p.n.e. niejaki Gaumata - królewski mag, podał się za cudownie ocalonego od śmierci królewskiego brata - Bardiję (zwanego również przez Greków Smendesem), którego Kambyzes miał zgładzić jeszcze przed swą wyprawą na Egipt (w obawie aby ten pod jego nieobecność nie przejął władzy). Mord został dokonany w wielkiej tajemnicy i wiedziało o nim jedynie ścisłe grono najbliższych królewskich dworzan (wśród nich zapewne był mag Gaumata). Tak więc, gdy (w dość tajemniczych okolicznościach) król Kambyzes wyzionął ducha, Gaumata ogłosił się nowym królem Bardiją (marzec 522 r. p.n.e.).




Warto tutaj też wspomnieć, iż pozycja magów w państwie perskim była dość wysoka, trudno jednak stwierdzić jaką realnie odgrywali oni rolę. Prawdopodobnie byli kapłanami wielkiego boga Ahura Mazdy (w czasach Achemenidów zwanego Auramazda, którego imię pisano razem, bez "h"). Są jednak również informacje, iż magowie byli wyznawcami i propagatorami kultu dewów - czyli złych duchów (co ciekawe w hinduizmie dewowie uważani są za "bogów prawdziwych" w odróżnieniu od asurów, którzy uosabiają właśnie cechy demoniczne). W każdym razie z pewnością była to stara (pamiętająca jeszcze czasy medyjskie) dziedziczna kasta kapłańska, która w czasach perskich Achemenidów zajmowała się proroctwami, przepowiadaniem snów oraz tworzeniem pieśni i poezji religijnej. Strzegli też świętego ognia Ahura Mazdy - Atara. Mieli również być propagatorami kultu Mitry i piastunki (zwanej również "Wilgotną-Jaśniejącą-Nietykalną") bogini Anahity (których np. Kserkses - syn i następca Dariusza Wielkiego, znany bardziej jako ten, który poniósł klęskę w bitwach z Grekami pod Salaminą i Platejami - uważał tych dwoje bogów za dewów i zakazał kultu dewów w całym swoim państwie). Rola magów w czasach rządów Achemenidów znacznie zmalała (nieco wzrosła dopiero pod koniec istnienia dynastii). W każdym razie mag o imieniu Gaumata (w marcu 522 r. p.n.e.) ogłosił się królem i następcą zmarłego Kambyzesa II pod imieniem Bardiji. 

Istnieje też silne przypuszczenie (zawarte chociażby w Inskrypcji Behistuńskiej) iż Gaumata ogłosił się Bardiją i podniósł bunt przeciwko Kambyzesowi II jeszcze za jego życia (chociażby taki fragment: "Następnie pewien człowiek, mag, imieniem Gaumata (...) powstał 14 dnia dwunastego miesiąca. On kłamał narodowi tak: "Jestem Bardija, syn Cyrusa, brat Kambyzesa. Następnie cały naród przeszedł do niego od Kambyzesa, Persowie, jak też Medowie i pozostałe kraje" - co może właśnie oznaczać, że Gaumata podniósł bunt jeszcze za życia Kambyzesa, który następnie opuszczony przez wszystkich, został ostatecznie zamordowany - jak dalej można przeczytać w Inskrypcji Behistuńskiej: "Mag Gaumata odebrał Kambyzesowi Persję i Medię i inne kraje i zagarnął dla siebie (...) Naród bał się go, on zabił wielu ludzi, którzy znali wcześniej Bardiję (...) 9 dnia miesiąca garmapada (czyli właśnie w marcu) pochwycił królestwo"). Po zdobyciu władzy Gaumata przeprowadził kilka reform w państwie, jak choćby uwolnił podbite przez Persów ludy od obciążeń fiskalnych i wojskowych powinności, a jednocześnie na potęgę konfiskował majątki, stada, pastwiska i niewolników, należące do perskiej i medyjskiej arystokracji. Mówi się też że "burzył świątynie" (nie wiadomo tylko jakie to były świątynie - czyżby świątynie kultu świętego ognia - Atara? Jeśli tak, to można pokusić się o stwierdzenie, że Gaumata odwoływał się zarówno do kultu dewów, jak i do Awesty - pradawnej księgi, opisującej historię i tradycję starożytnych Ariów. Nie wiadomo jednak jaka była prawda, a krótkie rządy Gaumaty i późniejsza propaganda Achemenidów uczyniła z niego nie tylko bezbożnika, ale symbol wszelkiego zła). Wreszcie daleki krewny zmarłego Kambyzesa II - Dariusz, wraz z sześcioma towarzyszami zawarł tajny spisek przeciwko Gaumacie i (jak twierdzi Inskrypcja Behistuńska) w ciągu dziesięciu dni pozbawił go władzy i życia.

Gaumata ponoć przebywał w twierdzy Sikajawautisz w okręgu Nisaja w Medii, gdzie oddawał się rozpuście. Siedmiu buntowników wciągnęło do spisku jeszcze dwóch - Artasyrasa i Bagapatesa (który miał wszystkie klucze do królewskich komnat w twierdzy), po czym nocą wdarli się do jednej z komnat, w której akurat spał Gaumata w objęciach "babilońskiej nałożnicy", zupełnie bezbronny. Ujrzawszy zamachowców, zerwał się z łoża i roztrzaskując złocone krzesło, walczył z nimi odłamaną z niego nogą. Ostatecznie zasieczony mieczami, zginął po sześciu miesiącach panowania (wrzesień 522 r. p.n.e.). Teraz ów Mitrydates I Ktistes wywodził swój ród właśnie od jednego z sześciu spiskowców-morderców (nie licząc oczywiście samego Dariusza I Wielkiego). W swojej twierdzy Amasei (którą wówczas władał), wzniósł wielki ołtarz dla swego boga - Ahura Mazdy. Z czasem twierdza zamieniła się w miasto, a on w dwadzieścia lat później został koronowany na pierwszego króla Pontu (281 r. p.n.e.). Następcy Mitrydatesa Ktistesa byli jednak wasalami macedońskich Seleucydów i aż do 188 r. p.n.e. państwo ich nie było suwerenne. Dopiero klęska króla syryjskiego - Antiocha III Wielkiego w wojnie z Rzymem, umożliwiła wybicie się na niezależność wiele ludów północy (w tym właśnie Pontyjczyków). Ale prawdziwie niezależny stał się Pont dopiero pod rządami króla Farnacesa I (panującego w latach ok. 185 - 155 p.n.e.), który po trzyletnim oblężeniu (182-179 p.n.e.) zdobył potężne greckie miasto i jeden z największych portów Morza Czarnego - Synopę. Przeniósł tam z Amasyi swą stolicę. Jego syn - Mitrydates V (zwany "Dobroczyńcą", panujący w latach 150-120 p.n.e.) wszedł w sojusz z Republiką Rzymską, za co otrzymał od Senatu (ok. 130 r. p.n.e.) Frygię (w zamian za pomoc w zdławieniu powstania Aristonika w Pergamonie). Lecz po śmierci króla w 120 r. p.n.e. Rzym odebrał Pontowi Frygię. 



 
Po śmierci (zamordowaniu w 120 r. p.n.e. podczas uczty) króla Mitrydatesa V, władzę (jako regentka) objęła jego żona, księżniczka Seleucydów o imieniu - Laodycea. Preferowała ona do korony swego młodszego syna - Mitrydatesa Chrestusa, jako że przy młodszym dłużej mogła sprawować niepodzielne rządy. Zaś starszy syn - Mitrydates Eupator (mający wówczas ok. 15 lat) w obawie o życie uciekł z dworu i przez kilka następnych lat żył jak prosty wieśniak. Powrócił do stolicy ok. 113 r. p.n.e. obalając swą matkę i brata i koronując się na nowego władcę królestwa Pontu - Mitrydatesa VI Eupatora (zwanego również Wielkim). Mitrydates miał jedno marzenie, które stało się następnie jego politycznym celem - chciał zjednoczyć wszystkie państwa Azji Mniejszej pod swoim panowaniem i stać się władcą na miarę Aleksandra Wielkiego. I rzeczywiście, przez kolejne dwadzieścia pięć lat swego panowania zdobył ogromne tereny i stworzył ze swego państwa prawdziwe małoazjatyckie imperium. Pod jego rządami znalazł się praktycznie cały obszar Morza Czarnego, ze wszystkimi najważniejszymi portami, oraz z Krymem i ziemiami Sarmatów na północy. Jego władza była tak wielka, że pozostali królowie zaczęli się go bać. Stworzył potężną armię, liczącą 140 000 piechoty i 16 000 jazdy (miał też podobne do rzymskich możliwości mobilizacyjne). Jego flota wojenna składała się zaś z 400 galer. Poza tym zawarł wiele intratnych sojuszy, jak choćby z władcą Armenii - Tigranesem Wielkim, któremu (w 94 r. p.n.e.) oddał za żonę jedną ze swoich córek - Kleopatrę z Pontu (dziewczyna miała wówczas ok. 16 lat, jej małżonek zaś 46), którą Tigranes szczerze pokochał i której pozostał wierny do końca życia (w przeciwieństwie do Mitrydatesa VI, który do swego haremu ściągał wciąż nowe nałożnice, a publicznie poślubił sześć żon). Związał się też sojuszem z cylicyjskimi piratami (to oni m.in. dostarczali mu nowe nałożnice).

Ale prawdziwych sojuszników dopiero dostarczył mu sam Rzym, którego opresyjna polityka fiskalna, bezwzględność namiestników prowincji Azji i wywyższanie Rzymian oraz Italików, dały Mitrydatesowi do ręki potężny oręż w postaci niezadowolenia obywateli dawnego Królestwa Pergamonu z rzymskich rządów i wyczekiwania na wybawcę, który zrzuci z nich te kajdany. Mitrydates widział się właśnie w tej oto roli i zdecydowanie przedsięwziął pierwsze agresywne kroki skierowane przeciwko rzymskiemu panowaniu w Azji. Rzymianie zaś, zajęci rosnącym konfliktem wewnętrznym, długo nie dostrzegali problemu, a gdy wreszcie się pojawił (zadając im poważną klęskę w Azji) było już za późno, a pożar wojny szybko rozprzestrzenił się na całą Azję Mniejszą.


 TIGRANES II WIELKI - KRÓL ARMENII i
MITRYDATES VI WIELKI - KRÓL PONTU
(SOJUSZNICY W WOJNIE Z RZYMEM)



CDN.

"PIERWSZE" ODKRYCIE AMERYKI - Cz. VIII

CZYLI JAK WŁADCY MUCHOMORZA DOTARLI DO NOWEGO ŚWIATA





ZA FIORDAMI I ZIEMIAMI JARLÓW
Cz. VII




Po okresie powstań najróżniejszych odłamów religijnych islamu (przy wsparciu wyznawców religii zaratusztriańskiej), lata 60-te VIII wieku były okresem znacznie spokojniejszym. Kalif al-Mansur postanowił wykorzystać ten czas na zbudowanie nowego reprezentacyjnego miasta, swojej stolicy, która byłaby zarówno symbolem rodu Abbasydów, jak i by promieniowała blaskiem swych minaretów i arabsko-perskich niezwykłości. Damaszek został już skompromitowany jako dawna stolica Omajadów, oraz miasto, w którym przelano krew tego rodu, natomiast al-Kufa jak i al-Haszymija zupełnie nie nadawały się na miasta reprezentacyjne. Wreszcie w roku 762 (czyli 145 roku hidżry, według kalendarza arabskiego) w niedalekiej odległości od arabskiego miasta-obozu al-Madain, w miejscu gdzie Tygrys i Eufrat płynęły blisko siebie, a system kanałów stwarzał żyzne tereny, które mogły dostarczać żywność dla wielkiego miasta, nieopodal nestoriańskiego klasztoru, al-Mansur postanowił wznieść swoją stolicę którą nazwał Bagdad (Bagh dat - "Stworzony przez Boga"). Tak wydarzenie to opisał kronikarz al-Tabari: "Przekroczył rzekę w miejscu Kasr as-Salam, potem odprawił popołudniową modlitwę, a było lato. Na miejscu pałacu był kościół księdza. Spędził tam noc do samego rana. Był to najwspanialszy i najmilszy nocleg na ziemi. Pozostał przez cały dzień, a wszystko co widział, podobało mu się. Powiedział: "W tym miejscu będę budował (...)" Opracował plany i wyznaczył pieniądze na jego budowę. Własną ręką położył pierwszą cegłę, mówiąc: "W imię Boga! Chwała niech mu będzie! Ziemia należy do Boga. Odziedzicza ją ten z jego sług, którego wyznaczy ze swojej woli, a reszta jest sprawą ludzi bogobojnych". Potem dodał: "Budujcie z błogosławieństwem Bożym".

Centrum Bagdadu położone na zachodnim brzegu Tygrysu stanowiło tzw: "Okrągłe Miasto", będące swoistą elitarną rezydencją. Mieścił się tam pałac kalifa, koszary i biura, natomiast targowiska i osiedla mieszkaniowe leżały poza jego obrębem. Abbasydzi porzucili dotychczasowy, dosyć prosty styl życia Arabów (już Omajadzi zaczęli go zmieniać, ale jeszcze nie w takim stopniu, jak to się stało za kolejnej dynastii). Teraz kalif izolował się od ludu, zamykał w swym pałacu, w otoczeniu żołnierzy, paziów, eunuchów, szambelanów i kobiet z jego haremu. Oczywiście było to połączenie stylu perskiego i bizantyjskiego (z naciskiem na ten pierwszy). Wokół pałacu znajdował się ogród, w którym było drzewo o osiemnastu gałęziach, na których były mniejsze gałązki częściowo pokryte srebrem i złotem. W ogrodzie tym były liczne ptaki, a ich śpiew radował uszy tych, którzy mieli możliwość odwiedzić to miejsce (jak choćby posłowie innych państw). Tron kalifa wykonany był z kości słoniowej, a gdy na nim siedział, dostępu do niego strzegli dworscy urzędnicy oraz stojący w pobliżu kat, który był gotów natychmiast dekapitować każdego, kto tylko nie spodobał się władcy. Stworzono bardzo rozbudowaną biurokrację uosabiającą się w licznych ministerstwach zwanych dywanami, którymi przewodził wezyr - odpowiadający bezpośrednio przed kalifem. Oczywiście aby utrzymać ten rozbudowany system biurokratyczno-wojskowy, należało mieć stały dopływ gotówki, a to powodowało, że wprowadzono jednolity podatek dla wszystkich, zwany charadż (stąd wzięło się potem słowo haracz, jako symbol wymuszonej daniny). Był to podatek od płodów rolnych. Drugim podatkiem była dżizja, którą płacili tylko nie-muzułmanie (poza tym wprowadzano najróżniejsze cła, a także podatki od posiadanego majątku płacili również ci, którzy mieli go zbyt wiele).




Bagdad zwano również Madinat as-Salam ("Miasto Pokoju" lub też "Miasto Zbawienia" - w zależności od interpretacji), a pomysł aby wznieść stolicę rodu Abbasydów nieopodal dawnych centrów monarchii perskiej (Ktezyfontu i Seleucji) miał (ponoć) nasunąć kalifowi al-Mansurowi Pers o imieniu Chalid bin Barmak. Zresztą perska świadomość narodowa (bardzo rozbudzona już wcześniej i nieco stłumiona po podboju arabskim) szybko zaczęła się ponownie odradzać. Coraz bardziej intensywnie Persowie dążyli do odzyskania niepodległości, z tym tylko że ową niepodległość zamierzali budować na gruncie islamu, a nie jak wcześniej zaratusztrianizmu, Ahura Mazdy i magów. Oczywiście za al-Mansura i jego bezpośrednich następców nie było to jeszcze możliwe, ale perska świadomość narodowa i perska kultura całkowicie zdominowały kalifat Abbasydów. Dowodem na to niech będzie niesamowity wprost wzrost znaczenia dwóch perskich rodów na dworze kalifa: Bachtiszydów i Barmakidów. Ta pierwsza rodzina wywodziła się z miasta Dżundiszapur (Gund-i-Szapur) i była rodziną lekarzy, która leczyła jeszcze szachów perskich z rodu Sasanidów. Barmakidzi wywodzili się zaś z okolic Balchu i byli rodem kapłańskim, pełniącym posługę w buddyjskiej świątyni w Naubaharze (z racji pełnionej funkcji przysługiwał im tytuł "barmak", który potem Arabowie zaczęli utożsamiać z nazwiskiem rodowym). Świątynia ta została zniszczona podczas najazdu arabskiego w latach 663-664 a ród ten dosyć szybko przeszedł następnie na islam. Wymieniony wyżej Chalid bin Barmak był wezyrem i pierwszym założycielem arabskiej linii Barmakidów. Wraz ze zwycięstwem Abbasydów, zaczął w swym ręku dzierżyć poszczególne dywany (głównie związane z podatkami). Był ponoć tak blisko kalifa, że żona kalifa karmiła jego córki, a jego żona dzieci kalifa. Ostatecznie jednak po prawię 15 latach niepodzielnych rządów bin Barmaka, został on uwikłany w spisek, który ostatecznie doprowadził do jego upadku. Co prawda został tylko zesłany do Tabaristanu jako jego gubernator i był nim przez kolejne siedem lat, aż do 772 r. Przez ten czas założył miasto al-Mansur, stłumił bunt lokalnego księcia nie uznającego islamu i podporządkował swej władzy niedostępne regiony górskie. Opromieniony tymi sukcesami powrócił do Bagdadu, ale wkrótce potem ponownie został oskarżony o udział w jakimś spisku i zmuszony do zapłacenia wysokiej kontrybucji (775 r.). Ostatecznie nowy kalif mianował go gubernatorem najpierw Mosulu, a następnie Farsu - gdzie też bin Barmak zmarł w 782 r. Jednak przez cały okres jego rządów (zarówno wtedy, kiedy był u szczytu sławy, jak i gdy był w niełasce) perski ród Barmakidów bogacił się i opływał w dostatki u boku kalifa. Zresztą Chalid bin Barmak zawsze bardziej czuł się Persem niż muzułmaninem, co też wielokrotnie udowadniał (np. odwodząc kalifa od rozbiórki ruin Ktezyfontu, dawnej stolicy Sasanidów, jak również przed zburzeniem bliskiego sercu Persów zespołu pałacowego Ajwan-i-Kisra. Dostrzegł to sam kalif, który pewnego razu stwierdził: "Zaprawdę ty, Chalidzie, chcesz być dalej Persem"). Zostawmy jednak na razie tę postać i ten ród i przenieśmy się do Hiszpanii, do królestwa wygnanych z Kalifatu Omajadów.

Gdy 14 sierpnia 755 r. Abd ar-Rahman, omajadzki książę, który uniknął śmierci z rąk siepaczy Abbasydów nad Eufratem (a potem ukrywał się przymierzając Syrię, Palestynę, Egipt, Libię, Tunezję i Algierię), przepłynął na okręcie Cieśninę Gibraltarską i znalazł się w Hiszpanii (zwanej wówczas al-Andalus), gubernatorem tej prowincji był Syryjczyk o imieniu Balj, który niedawno zwyciężył swego konkurenta do władzy Abdulmalika ibn Kattana (którego pochwycił i ukrzyżował w upokarzający sposób pomiędzy świnią a psem, dając tym samym do zrozumienia, że frakcja ibn Kattany nie była prawdziwymi muzułmanami). Jednak jego władza nie trwała długo i cieszył się nią tylko przez jedenaście miesięcy od chwili uśmiercenia ibn Kattany, gdyż do Kordoby zbliżał się (zjednawszy sobie wcześniej poparcie okolicznych klanów arabskich i jemeńskich, które masowo garnęły się pod sztandary ostatniego bodajże przedstawiciela rodu Omajadów) młody, zaledwie 25-letni Abd ar-Rahman. Miasto zostało oblężone a Balj dawał przykład odwagi i determinacji w walce, ale odniósł ranę która okazała się śmiertelna i Abd ar-Rahman wkroczył do Kordoby (maj 756 r.) gdzie też ogłosił się emirem. Jednak jego władza nie została uznana przez wszystkich, a na ich czele stanął niejaki Jusuf, który zorganizował partyzantkę atakując wojska ar-Rahmana gdy tylko opuszczały one miasto. Doszło też do bitwy pod Kordobą, która zakończyła się zwycięstwem omajadzkiego księcia. Natychmiast ruszył on w pogoń za resztkami uciekającej armii Jusufa, pozostawiając władzę w mieście w ręku swego generała Abu Otmana. Ar-Rahman jednak nie doścignął Jusufa, ten zaś wycofawszy się na tereny które były mu wierne, uzupełnił tam poniesione straty i wrócił pod Kordobę z nowymi wojskami. Teraz przewaga była po stronie Jusufa i ten wysłał wiadomość do Abu Otmana, że jeśli podda miasto, nie spotka go żadna krzywda i będzie mógł żyć spokojnie i dostatnio. Otman jednak odmówił, a pod Kordobę ponownie przybyły wojska ar-Rahmana. Obaj wodzowie spotkali się teraz na rozmowie (rozmawiali konno, mając przy sobie ochronę kilkunastu ludzi). Ostatecznie zawarto porozumienie polegające na tym, że odtąd będzie dwóch emirów: Abd ar-Rahman i Jusuf zgodnie panujących w Kordobie. Tak też się stało, ale jak wiadomo żądza władzy bywa silniejsza niż jakiekolwiek porozumienia i po roku ponownie doszło do konfliktu (758 r.). Jusuf opuścił miasto, ponownie zebrał armię i znów ruszył na Kordobę, gdzie jednak poniósł klęskę w bitwie z ar-Rahmanem. Następnie uciekł do Toledo, gdzie też został rozpoznany na ulicy i zabity (jego głowę odesłano do Kordoby i przybito do łuku mostu wraz z głową jego syna). Od tej chwili jedynym panem al-Andalus był Abd ar-Rahman.


ABD ar-RAHMAN



Fala która wówczas przetaczała się przez południową Hiszpanię, była swoistą mieszaniną religijnego zapału, brutalnego człowieczeństwa oraz wyrafinowanej mądrości i niegodziwości. Abd ar-Rahman, czyli owy władca al-Andalus, był wysokim mężczyzną, miał rude włosy i wydatne kości policzkowe. Lubił wysiłek i często trenował zarówno walkę wręcz jak i uprawiał inne dyscypliny ówczesnego sportu (na przykład bardzo lubił sokolnictwo i osobiście szkolił sokoły). Jego strój zawsze składał się z białego lnu, ale emir żył bardzo skromnie (w przeciwieństwie do rozpasania, jakie zaczęło panować w założonym przez Abbasydów Bagdadzie). Miał też prawdziwą pasję budowania, wzniósł dla siebie nowy pałac (jako symbol władzy, ale jak wspomniałem nie otaczał się przepychem nawet w połowie zbliżonym do tego, jaki panował w Bagdadzie), wznosił meczety i łaźnie, a także zbudował akwedukt, który miał doprowadzać do Kordoby czystą wodę z gór. Według tego, co można wyczytać od biografów jego osoby, odznaczał się odwagą, bystrością i inteligencją. Był też łaskawy. Ale miał również i ciemną stronę natury (jak zawsze). Jeśli się do kogoś uprzedził, nigdy nie wybaczał. Potrafił być okrutny i mścić się nawet na dzieciach swoich wrogów. Jako nastolatek i młody mężczyzna widział upadek swego rodu. Widział jak jego bratu żołdacy Abbasydów podrzynają gardło nad brzegiem Eufratu, a potem odcinają mu głowę. Dostąpił wielu zniewag i upokorzeń przez pięć lat swej tułaczki. Wielokrotnie był głodny, kilkakrotnie musiał kraść, aby zapełnić sobie brzuch. To wszystko wyrobiło w nim nie tylko twardy charakter i gruboskórność, ale również pragnienie zemsty na wszystkich, którzy dopuścili się upadku rodu z którego pochodził. Jeśli więc uznał kogoś za wroga i ten ktoś dostał się w jego ręce, to nie było już dla niego ratunku. Nowemu emirowi nie dane było jednak panować w spokoju i już w pięć lat po klęsce i śmierci Jusufa, pojawiło się nowe niebezpieczeństwo. W 763 r. nowym gubernatorem al-Andalus z ramienia Abbasydów mianowany został przez al-Mansura nijaki ibn Mughith. Jeszcze w tym roku dokonał on ataku na Hiszpanię, przeprawiając się tam z wojskiem przez Cieśninę Gibraltarską. Dotarł on do prowincji dawnego gubernatora Balj, gdzie zyskał licznych zwolenników, a czarne sztandary Abbasydów załopotały na Półwyspie Iberyjskim. Szybko okazało się że dotychczasowy emir nie ma aż takiego poparcia w Hiszpanii, na jakie liczył, a siły ibn Mughithiego wciąż rosły, co doprowadziło do wycofania się ar-Rahmana z Kordoby, do której wkroczył wysłannik Abbasydów. Ar-Rahman wycofał się do Karmony, którą wkrótce Mughithi obległ. Sytuacja stawała się bardzo niebezpieczna, obrońcom zaczęło brakować żywności, a czarne sztandary wciąż rosły w siłę. Wreszcie ar-Rahman nakazał rozpalić wielki stos, po czym zapowiedział że nie liczy na nic innego, jak tylko zwycięstwo albo śmierć i mówiąc to, wrzucił pochwę swego miecza w ogień. Za jego przykładem postąpiło tak 700 innych żołnierzy, deklarując że nigdy już nie schowają mieczy do pochew, jeśli nie będą wolni. Na szali uniesienia, z białym sztandarem Omajadów w ręku, ruszono do ostatniej bitwy z taką zaciętością, że wrogom wydawało się jakoby same demony wyszły z miasta. W potwornym wrzasku, wymachując co tylko było pod ręką (a niekiedy gryząc i drapiąc pazurami), żołnierze ar-Rahmana zwyciężyli, przeganiając znacznie liczniejsze siły Mughithiego. Sam wódz armii inwazyjnej też poniósł śmierć w tej bitwie. Natomiast ar-Rahman kazał ściąć głowy wszystkim wodzom pokonanej armii, przyczepił karteczki do ich uszu (z nazwiskiem i wulgarnym określeniem każdego z nich), po czym te głowy odesłał do Bagdadu, do al-Mansura (z listem przyczepionym do czoła samego Mughithiego, w którym nazywał al-Mansura mordercą i ciemięrzycielem wyznawców Allaha).

Paradoksalnie - choć widok który ujrzał kalif był odrażający (trzeba bowiem pamiętać że worek w którym przyniesiono mu te głowy, przesiąknięty był krwią i one z pewnością cuchnęły, nie mówiąc już o muchach które musiały tam latać i składać jajeczka w różnych zakamarkach tego, co niegdyś było jeszcze głową). Zrobiło to na al-Mansurze ogromne wrażenie i to do tego stopnia, że publicznie stwierdził o ar-Rahmanie: "Wspaniała jest odwaga, mądrość i roztropność które pokazał! Aby wkroczyć na ścieżkę zniszczenia, rzucił się do odległej krainy, trudnej do osiągnięcia i dobrze bronionej. Tam, aby skorzystać z zazdrości rywalizujących stron, aby zmusić je do zwrócenia broni przeciwko sobie, a nie przeciwko niemu, aby zdobyć hołd i posłuszeństwo swoich poddanych, a po pokonaniu wszystkich trudności, stać się najwyższym panem! I on to zrobił!" Oczywiście nie oznaczało to, że Abbasydzi ostatecznie wyrzekli się Hiszpanii. Po prostu na razie nie widzieli możliwości aby ją odzyskać. Natomiast ar-Rahman zaraz po pokonaniu sił inwazyjnych zmusił do uległości mieszkańców Toledo, którzy dotąd mu się sprzeciwiali (ich wodzowie zostali ukrzyżowani). Innego swego konkurenta - wodza zbuntowanej frakcji Jemeńczyków, zaprosił ar-Rahman do swego pałacu w Kordobie na ucztę, w czasie której... osobiście chciał go dźgnąć sztyletem, ale ponieważ tamten dzielnie się bronił, ar-Rahman wezwał straże które go zamordowały. Po tym wydarzeniu zbuntowali się Jemeńczycy na północy, a wraz z nimi Berberowie (oczywiście oba bunty były niezależne od siebie). Emirowi zeszło kolejne dziesięć lat zanim ostatecznie zakończył owe bunty (notabene, nie był w stanie ich pokonać za pomocą siły militarnej, musiał więc to uczynić przebiegłością, co oznaczało że napuszczał jedną frakcję na drugą, podjudzał, szukał słabych punktów wśród zbuntowanych wodzów i ostatecznie ok. 774 r. zakończył bunt Jemeńczyków. Wkrótce potem - 775 r. - zwyciężył Berberów, pokonując ich w bitwie, w której poległo 30 000 wojowników. Pochowani w masowym grobie, stali się pamiątką, odstraszającą ewentualnych następców ewentualnego buntu przeciwko emirowi z rodu Omajadów). Nie zakończyło to jednak buntowniczych nastrojów na Półwyspie Iberyjskim. Ok. 776 r. zbuntował się bowiem gubernator Saragossy (którego podległość była tylko symboliczna, gdyż władza emira praktycznie nie sięgała poza rzekę Ebro) - Ibn al-Arabi który w 777 r. przybył do Paderborn, gdzie władca Franków - Karol zwany Wielkim urządzał zjazd możnych podbitego przez siebie plemienia Sasów (o czym już pisałem). Ostatecznie (jak wiadomo) wyprawa ta zakończyła się klęską Franków na przyłączy Roncesvalles (gdzie m.in. poległ hrabia Roland, bliski przyjaciel Karola). Po tej zaś bitwie (choć to nie Arabowie a Baskowie rozbili tylną straż frankijską) Saragossa podporządkowała się władzy emira Abd ar-Rahmana.

 


Ale chyba już mamy dosyć na razie tych słonecznych okolic Andaluzji, oraz owych urodzajnych ziem Międzyrzecza, na których kalif al-Mansur założył Bagdad. Powróćmy więc ponownie na północ, do lodowej krainy Odyna, tylko że na moment jeszcze nie do Norwegii, a do Szwecji. Tam bowiem również kształtowała się kultura przyszłych Wikingów i warto prześledzić kto tam panował, jakie były zależności i jak to się później powiązało z wielkimi wyprawami władców Muchomorza zarówno na Zachód jak i na Wschód. A tak poza tym, to coraz bardziej przybliżamy się do pierwszej wyprawy Wikingów do Ameryki.




CDN.

WALKIRIA - CZYLI DLACZEGO HITLER ZDOBYŁ WŁADZĘ W NIEMCZECH? - Cz. II

CZYLI CO SPOWODOWAŁO ŻE REPUBLIKA WEIMARSKA ZMIENIŁA SIĘ W III RZESZĘ? PLANY I MARZENIA  Cz. I " GDY WYBUCHNIE WOJNA, NIE DA SIĘ PRZEWI...