WYŚWIETLENIA

14 czerwca 2025

MORITURI TE SALUTANT - Cz. VIII

CZYLI DZIEJE IMPERIUM 
WSCHODU I ZACHODU





MIASTO RZYM 
W CZASACH OKTAWIANA AUGUSTA
(4 r. p.n.e.)





Nasz spacer po Imperium Rzymskim począwszy od rządów Oktawiana Cezara a skończywszy na inwazji plemienia Longobardów na Italię w roku 568, rozpoczniemy od ówczesnego centrum świata, czyli miasta Romulusa, wzniesionego na siedmiu nadtybrzańskich wzgórzach, które to miasto od czasów Cesarstwa poświęcone było bogini Romie i Augustowi. Prześledźmy dokładnie jak wyglądało to miasto w 23 lata po tym, jak Oktawian Cezar zrzekł się władzy imperatorskiej i konsularnej przed Senatem, a Senat "wyprosił" na nim pozostanie u władzy, dając mu najpierw imperium na kolejne 10 lat, a potem znów je przedłużając. Uznałem że rok 4 p.n.e. będzie najlepszy do rozpoczęcia tej podróży, jako że od trzech lat miasto Rzym było podzielone na 14 nowych dzielnic (tribus). August w 7 r. p.n.e. dokonał reformy administracji miasta, dzieląc dotychczasowe 4 dzielnice na mniejsze ośrodki, którymi zarządzali prefekci dzielnicowi. Oczywiście Rzym w tym czasie znacznie się poszerzył terytorialnie. Już zresztą za Cezara, Sulli czy nawet braci Grakchów w drugiej połowie II wieku p.n.e. miasto Rzym przekroczyło ciasny gorset murów serwiańskich i zaczęło rozbudowywać się poza obszarem pierwotnego urbs (miasta). Nowy podział pociągnął za sobą również reformę straży pożarnej, gdyż każda z dzielnic otrzymała swoją własną straż ogniową, aczkolwiek już rok później (w 6 r. p.n.e.) August uznał że to jest nieefektywne i powołał stałego urzędnika do spraw pożarnictwa (wywodzącego się zawsze ze stanu ekwitów), czyli prefekta vigilum, który miał pod sobą brygadę strażaków, liczącą już wówczas 3500 ludzi (podzielonych na 7 oddziałów - kohort). Wszyscy strażacy miejscy musieli być wyzwoleńcami (taki był wymóg), tak więc obywatel rzymski realnie nie mógł zajmować się gaszeniem pożarów. 

Miasto Rzym w roku 4 p.n.e. liczyło już prawie milion mieszkańców (można to wyliczyć z prostego faktu, w 5 r. p.n.e. August chwalił się że rozdał po 60 denarów każdemu z 320 000 obywateli pochodzących z plebsu. A ponieważ do tej listy nie zaliczano kobiet i dzieci, tylko samych mężczyzn i chłopców którzy ukończyli 11 rok życia, to można śmiało założyć że liczba wolnych obywateli (plebejuszy) mężczyzn, kobiet i dzieci wynosiła mniej więcej w tym czasie 675 000 mieszkańców. Do tej liczby należy dodać przedstawicieli stanu ekwitów, nobilitas, niewolników, ludzi przyjezdnych (których w Rzymie nigdy nie brakowało), 10 000 korpus pretoriański (który wówczas jeszcze nie był skoszarowany w jednym miejscu), oraz licząca tyle samo (mniej więcej - nie mam bowiem dokładnych statystyk odnoszących się do tej formacji w czasach Augusta) straż miejska (swoista policja rzymska). Z tej liczby 320 000 najbiedniejszych obywateli należy odjąć również 150 000 tych, których żyli w nędzy i których nie było stać nawet na jedzenie, a co za tym idzie byli uprawnieni do darmowych racji zboża (taka bowiem liczba najbiedniejszych obywateli rzymskich figuruje w spisach kontyngentów zboża przyznawanych w czasach Cezara i Augusta). Zabezpieczenie Rzymu w zboże (z Egiptu i z Afryki), a tym samym rozwiązanie problemu głodu w mieście, było obowiązkiem każdego rzymskiego władcy, również przed epoką Cesarstwa (w końcu czy to dyktatorzy, triumwirowie czy konsulowie, musieli oni potem tłumić rozruchy rozszalałego z głodu rzymskiego ludu), dlatego też wszelkie uzurpacje czy bunty, które wybuchały w prowincji Afryka czy w prowincji Egipt, mogły zaważyć na władzy tego, lub innego imperatora (zresztą tamte prowincje były na ogół bezpieczne i spokojne, szczególnie Afryka była niezwykle bogata i jakby żyjąca w innym świecie, biorąc pod uwagę że barbarzyńskie hordy z północy niszczyły prowincje naddunajskie i nadreńskie, wchodziły do Italii, Dalmacji a nawet do Grecji, południowa zaś w Hiszpania też była atakowana (od czasów Marka Aureliusza) przez berberyjskie hordy z północnej Afryki (jakaś analogia nam się tutaj nasuwa 🤔), natomiast prowincja Afryka, ze swą stolicą w Kartaginie (odbudowanej przez Cezara w roku 45 p.n.e. po stu latach od zniszczenia przez Publiusza Korneliusza Scypriona Afrykańskiego Młodszego) tylko się bogaciła, i liczyła sestercje.




Rok 4 p.n.e. wybrałem również jako początek naszej podróży po Imperium Rzymskim również dlatego, że tym roku w odległej od centrum ówczesnego świata miejscowości Betlejem narodził się Jezus zwany Chrystusem - Syn Człowieczy wysłany tutaj z bożą misją "naprawy świata". Tyle gwoli wstępu. Ponieważ jednak chciałbym aby ta nasza podróż przybrała nieco charakter swoistej opowieści, przeto tak właśnie zamierzam uczynić i podróż swoją po Rzymie rozpocznę powrotem do tego miasta (z dalekiej syryjskiej prowincji) pewnego rzymskiego nobila - Gajusza Sylwiusza Kastora (przydomek "kastor" uzyskał jeszcze jego dziadek Tytus Sylwiusz, który walczył w X Legionie Cezara w Galii, a zdobył go w bitwie z belgijskimi plemionami Nerwiów, Atrebatów i Wiromandów nad rzeką Sabis w roku 57 p.n.e., gdy Rzymianie budujący obóz zostali niespodziewanie zaatakowani. Tytus Sylwiusz zdążył zbudować jednak takie umocnienia, gdzie znaczna część wysuniętych posterunków budujących obóz, zdołała się schronić na bagnistym terenie rzeki Sabis, nim wreszcie nadeszła odsiecz Tytusa Labienusa. Po bitwie otrzymał więc przydomek "kastor" czyli bóbr). Tak więc jego wnuk, Gajusz Sylwiusz Kastor wraca z Antiochii przez port w Brundyzjum Via Appia i przejeżdża przez południowo-wschodnią bramę miejską, czyli Porta Capena (od razu pragnę oświadczyć, że opis którego tutaj dokonam, jest opisem Rzymu dokładnie z czasów Augusta, nie z okresu późniejszego czy wcześniejszego, natomiast w późniejszych wpisach będę jedynie dodawał opis powstawania nowych publicznych budynków, świątyń lub ewentualnie willi i domów czynszowych - jeżeli takowe powstały): 




Nim przekroczyłem bramę miejską w dzielnicy Porta Capena, nim wjechałem do miasta, noc jeszcze okrywała ziemię swoją poświatą, a blask słońca nie mógł się przez nią przebić. Nie było mnie w Rzymie cztery lata, w czasie których pełniłem urząd namiestnika prowincji syryjskiej, gdy zostałem tam wysłany po powrocie z kampanii nadreńskiej i po śmierci Klaudiusza Druzusa Germanika, młodszego syna Liwii Druzylii o której to krążyły plotki, że to na jej polecenie życia pozbawił Druzusa wysłany przez nią lekarz (wrzesień 9 r. p.n.e.). Widziałem wówczas rozpacz dostojnej Antonii (córki Marka Antoniusza i Oktawii - siostry Augusta) i tak zachodzę w głowę, że doprawdy trudno mi znaleźć drugą taką rodzinę w Rzymie, która by się tak miłowała. Trójka dzieci zrodzonych z tego związku: Germanik, Liwilla i młody niepełnosprawny Klaudiusz, zostali sierotami. Druzus nie miał nawet 30 lat gdy tam, w nadreńskim obozie oddał swe ostatnie tchnienie, ja zaś mam lat 35, jestem więc w wieku Julii, jedynej córki Cezara Augusta. To bardzo sympatyczna i otwarta kobieta, chociaż mam wrażenie że nieco... za otwarta (😘). Gdy zbliżam się do Porta Capena - miejskiej bramy, prócz odgłosów kopyt koni z mojego orszaku, nic więcej nie słychać, miasto zdaje się być pogrążone w zupełnej ciszy. Nim jednak przekroczyłem bramę miejską, po lewej stronie na Drodze Appijskiej którą jechałem, rozciągał się widok zalesionych ogrodów Asyniusza (200 lat później w tym miejscu powstaną termy Karakalli). Po prawej stronie drzew było znacznie mniej, jakieś drobne budynki - bardziej wiejskie niż miejskie i gdzieś tam w oddali migocząca (gasnącym blaskiem pochodni) na wzgórzu willa (Celimontana). Następnie po prawej stronie mijam Camenarum, czyli Fons Camenae (fontannę kamenaryjską). To źródło, leżące tuż przed wjazdem do miasta, w świętym gaju wodnych muz, zwane jest również fontanną Egerii, jako najważniejszej z bogiń słodkiej wody, boskich pomocnic Neptuna. Ów obszar świętego gaju jeszcze kilkanaście lat temu był bardziej zalesiony, jednak na polecenie Augusta sporą część drzew ścięto, teren nieco wyrównano, a te z drzew które pozostały, objęto ochroną (nie wolno ich ściąć pod groźbą kary śmierci). 




Na horyzoncie widać już połyskujące pierwsze promienie wschodzącego słońca, gdy dostrzegam dwie święte dziewice Westy, pochylone nad nimfeum boskiej sadzawki z doliny Egerii. To właśnie tylko z tego jednego źródła mogą zaopatrywać się w wodę westalki i czynią to tuż przed świtem, aby pozostałe siostry - jak wstaną z łoża - miały już wodę (do picia i do mycia). Pochylam głowę w ukłonie przed świętymi panienkami, boskimi dziewicami Westy i jadę dalej. Następnie moim oczom ukazuje się (wciąż patrząc w prawą stronę od drogi appijskiej, jadąc w stronę Cyrku Wielkiego) podwójna świątynia Honosa i Virtusa - dwóch bogów, którzy odpowiadają honorowi i męstwu. Do starej świątyni Honosa - zdobywca Syrakuz Marek Klaudiusz Marcellus (który w czasie niezwykle uciążliwego oblężenia tego greckiego miasta w latach 214-212 p.n.e. -należy bowiem pamiętać że Grekom swoimi wynalazkami pomagał wówczas Archimedes, a jednym z jego dzieł była wielka żelazna łapa, która miała chwytać rzymskie okręty i je miażdżyć) ślubował bogom po zwycięstwie odnowienie świątyni honoru i wzniesienie świątyni męstwa). Prace rozpoczęto (w roku 208 p.n.e.) ale kapłani nie zgodzili się na poświęcenie odrestaurowanej świątyni dwóm bogom jednocześnie - Honosowi i Virtusowi, gdyż gdyby w tym przybytku zdarzył się jakiś cud, nie wiedziano by któremu z bogów za to podziękować i któremu złożyć ofiary. Sprawę rozwiązano więc w prosty sposób, do odnowionej świątyni Honosa Marcellus dobudował drugą świątynię Virtusa, tak, że teraz jedna świątynia stoi obok drugiej - z tym że do świątyni Honosa można wejść tylko przez świątynię Virtusa (innymi słowy, żeby zdobyć honor, należy wcześniej wykazać się męstwem). Budowę owych świątyń zakończył jednak dopiero syn Marcellusa (konsekracja miała miejsce w 205 r. p.n.e.), gdyż temu wcześniej się zmarło (jeszcze w 208 r. p.n.e.). Z tego co opowiadał mi dziadek, to w czasach jego pradziada świątynia ta pełna była jeszcze łupów zdobytych przez Marcellusa w Syrakuzach, dziś zaś już praktycznie nic z tego nie pozostało. Przed wejściem do tej świątyni stoi niedawno wzniesiony (19 r. p.n.e.) ołtarz Fortuny Redux, który miał upamiętnić zwycięski powrót naszego Cezara Augusta ze Wschodu (gdy w roku 20 p.n.e. August porozumiał się z Partami i w pokojowy sposób odzyskał zarówno sztandary jak i żyjących jeszcze w partyjskiej niewoli ostatnich żołnierzy armii Marka Licyniusza Krassusa, który poniósł klęskę w bitwie pod Carrhae w 53 r. p.n.e. Było to wielkie zwycięstwo, choć odniesione drogą pokojową, dlatego też wzniesiono przy świątyni Honosa i Virtusa ołtarz bogini Fortuny). W świątyni Honosa i Virtusa znajdują się również grobowce Klaudiusza Marcellusa i jego syna.

Wreszcie mijam bramę kapeńską, której wrota notabene są ciągle wilgotne i mokre (brało się to stąd, że nad Porta Capena przechodził akwedukt Aqua Appia i woda stamtąd po prostu skapywała prosto na bramę). Jestem już w Urbs, bezpośrednio za murami serwiańskimi, choć ich stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Ale któż mógłby zagrozić miastu Romulusa? Ostatni raz stanęły tam oddziały Italików (Samnitów i Lukanów) jakieś 80 lat temu (w roku 82 p.n.e. pokonał ich wówczas w bitwie pod Bramą Kollińską przybyły ze swymi legionami z Grecji - Lucjusz Korneliusz Sulla. Miasto powoli budzi się do życia, choć niektórzy mówią że Rzym nigdy nie zasypia - ale ta cisza która wita mnie wjeżdżającego, może zaświadczyć że tak nie jest. Pod bramą kapeńską swoje "legowiska" mają żebracy. Jest też dużo cudzoziemców, tym Żydów. Potrafię ich odróżnić, w Syrii też ich było sporo. Obecnie stan bezpieczeństwa w mieście bardzo się poprawił, ale jakieś 20 kilka lat temu nie było tak wesoło. Bandy najróżniejszych rzezimieszków kontrolowały poszczególne ulice i regiony miasta, jak również hale targowe w Emporium i na Forum Boarium (Byczy Rynek). Jak wiadomo wojny domowe i wewnętrzna anarchia służą powstawaniu takich właśnie kreatur. Ale to już dawno się skończyło, pamiętam że byłem jeszcze chłopcem, gdy nasz Cezar August ukrócił ich bandycką samowolę. Dalej kieruję się prostą drogą ku północy (ta ulica o której wspomina nasz bohater, ma nieznaną nazwę starożytną. Wiadomo tylko że od lat 80-tych I wieku "prawdopodobnie" zwano ją ulicą przy Koloseum, bo tam właśnie znajdował się ów amfiteatr. W średniowieczu zaś otrzymała ona nazwę ulicy św Grzegorza). Dużo tu jest tawern (tabernae - czyli sklepy, gdzie można było coś zjeść i się napić). Mieszczą się one na parterach domów czynszowych (insulae). Teraz jednak, gdy już słońce zaczyna wschodzić, kupcy i sprzedawcy pojawiają się przed swoimi sklepami, wyjmują ciężkie drewniane płyty wpuszczone w podłogę i odbezpieczają rygle. Dzień się rozpoczyna, czekają na klientów których nigdy nie zabraknie (notabene któż wie że to właśnie Rzymianie wymyślili fast foody, czyli szybkie dania, które można było zjeść w trakcie spaceru. Oczywiście były to potrawy dosyć proste i tanie, przeznaczone bezpośrednio dla najuboższych. Myślę też, że gdybyśmy cofnęli się do tamtych czasów i zjedli takiego fast fooda, to moglibyśmy po nim dostać albo biegunki, albo wzięłoby nas na wymioty. Lepiej bowiem było udać się do nieco droższej karczmy, gdzie można było zjeść coś stałego - choć oczywiście tamte potrawy też były na gorąco).




Po prawej stronie mijamy piękną willę w starym stylu (z czasów republikańskich). Widać krzątających się po obejściu niewolników, którzy zawsze wstają pierwsi gdyż mają mnóstwo pracy. Ta willa (należąca do jakichś dostojnych nobili) nie jest jednak duża, choć nieco odizolowana od reszty zabudowań. Ściany przypominają raczej fortecę, okna są małe i umieszczone wysoko, dom (domus) pozbawiony jest też balkonów. Jest to jednak dosyć stary budynek, pamiętający zapewne czasy Scypionów (ta willa przetrwała bardzo długo i ostatecznie została zniszczona dopiero w roku 1939 gdy rozpoczęto budowę nowej linii metra w Rzymie). Drzwi owej willi są grube, drewniane, na których znajduje się metalowa kołatka w formie pierścienia, którą podtrzymuje wilcza głowa odlana z brązu. Mój dom znajduje się nieco dalej, na Kwirynale - dokąd też zmierzam, ale ta willa na wzgórzu Celius - pomimo tego że nie jest zbyt obszerna (w rzymskich warunkach ciasnych ulic i blisko stojących obok siebie budynków, większe wille były rzadkością), to jednak ma w sobie ukryte piękno. Ale nie ma co się zbyt długo nad tym zastanawiać, jedźmy dalej. Dosłownie po drugiej stronie ulicy którą podróżuję, tuż na wschodnich zboczach wzgórza palatyńskiego (ulica o której piszę, biegła pośrodku wzgórza Celius po stronie prawej - jeśli jedziemy {tak jak nasz bohater} ku północy - i wzgórza Palatyn po stronie lewej), znajduje się świątynia Fortuny Troskliwej (Fortuna Respiciens). Było to miejsce schronienia dla wszelkiego rodzaju żebraków i pozbawionych domu ubogich, choć przebywanie tam w ciągu dnia było surowo zabronione przez kapłanów, a jedynie nocą można było przycupnąć przy murze świątynnym i przespać się. Dalej dojeżdżając do skrzyżowania ulic, skręcam w lewo (jeśli spojrzymy na przytoczoną wyżej mapę Rzymu, jest to dokładnie miejsce u południowych stóp Koloseum, czyli Amfiteatru Flawiuszów, które w omawianym przeze mnie okresie jeszcze nie istniało). Jest to tak zwany obszar Capita Bubula, na której znajduje się po mojej lewej stronie (wciąż Palatyn mam po stronie lewej, natomiast po prawej znajduje się dzielnica zwana Świątynią Pokoju - Templum Pacis). Na Capita Bubula znajduje się budynek Starych Kurii (Curiae Veteres - czyli czterech tradycyjnych podziałów ludu rzymskiego, ustanowionych według legendy jeszcze przez Romulusa - pierwszego króla). Owe sanktuarium czterech kurii ma już dziś zastosowanie czysto historyczne, a nie praktyczne. Już świta, słońce wzeszło a noc ustąpiła. Nim dojadę na Kwirynał, przejadę jeszcze przez Forum Romanum (potem wrócimy jeszcze do poszczególnych dzielnic, omawiając dokładnie i skrupulatnie wszystkie ważne miejsca jakie znajdowały się wówczas w Rzymie w czasach Oktawiana Augusta).




CDN.

MORITURI TE SALUTANT - Cz. VII

CZYLI DZIEJE IMPERIUM 
WSCHODU I ZACHODU





PROLOG
Cz. VII




Najczęściej dzieje się tak, że ważne wydarzenia historyczne dzieją się prawie niezauważenie, przemykają między nami jak woda przelewa się przez palce. Następne pokolenia zaś uczą się o tych doniosłych wydarzeniach z ksiąg historycznych w taki sposób, że daty owych wydarzeń, stanowiące cezury początku jednej i końca innej epoki to jakby inny świat, biorąc pod uwagę że najczęściej współcześni tym wydarzeniom w ogóle ich nie dostrzegali. Dziś na przykład uczymy się że w roku 476 upadło Zachodnie Cesarstwo Rzymskie, czyli jest to cezura historyczna oznaczająca koniec pewnej epoki i początek innej. A gdybym powiedział że współcześni temu wydarzeniu Rzymianie (czy mieszkańcy Italii)... w ogóle tego nie zauważyli. Jaki koniec Cesarstwa, co prawda ówczesny opiekun 11-letniego cesarza Romulusa Augustulusa - Odoaker (wywodzący się z ludów północnych, zwanych "germańskimi") usunął władcę z tronu (którego powołał Nani zaledwie rok wcześniej) a cesarską koronę odesłał do Konstantynopola, do cesarza rzymskiego Wschodu - Zenona. Tym samym chciał zyskać poparcie Wschodniego Cesarstwa dla swoich planów, gdyż ogłosił się on królem Rzymian. Można by więc było sądzić, że wydarzenie takie było doniosłe, gdyż na taką skalę nic podobnego wcześniej się nie zdarzyło (20 lat wcześniej inny "barbarzyński" wódz Rycymer, też był "twórcą cesarzy", którzy realnie byli jego marionetkami, a ci, którzy starali się wybić na niezależność, byli usuwani i zastępowani innymi, ale on nie odesłał cesarskiej korony na Wschód). Można więc było sądzić, że ten akt został odnotowany i zapamiętany przez współczesnych temu Rzymian. Nic bardziej mylnego, oczywiście usunięcie chłopca i przyjęcie tytułu króla Rzymian przez Odoakera zostało zauważone, ale sądzono że to jest chwilowy kaprys losu i że wkrótce Cesarstwo na Zachodzie powróci (tym bardziej że w Dalmacji - za zgodą Zenona - przebywał, obalony w 475 r. cesarz Zachodu - Juliusz Nepos). Tak się jednak nie stało, Odoaker został królem Rzymian i władał Italią aż do swej śmierci w roku 493.


CEZAR STOJĄCY NAD BRZEGIEM RUBIKONU 
(Styczeń 49 r. p.n.e.)






Podobnie rzecz miała się z przekroczeniem Rubikonu przez Cezara. Owszem była to rzeka graniczna pomiędzy Italią a Galią z Cisalpejską (Przedalpejską), ale bez przesady, to była tak naprawdę rzeczka, bez większego znaczenia strategicznego (do jej przekroczenia nie trzeba było budować nawet mostu). Ale przejście tej rzeki w styczniu 49 r. p.n.e. przez Gajusza Juliusza Cezara rozpoczęło wojnę domową z Senatem i Pompejuszem, która zakończyła się najpierw zwycięstwem Cezara, a potem śmiercią w teatrze Pompejusza w marcu 44 r. p.n.e. niby nic, a tak to się zaczęło. Podobnie rzecz miała się z Oktawianem Cezarem, który w styczniu roku 27 p.n.e. udawał się do Kurii Julii na obrady Senatu, gdzie zdecydowany był zrezygnować z dalszej władzy imperatorskiej i żyć odtąd jako człowiek prywatny. Oczywiście miał on w tyle głowy co to może oznaczać (ewidentny przykład dyktatora Korneliusza Sulli), a mimo to zdecydował się na taki krok. W Senacie Oktawian zabrał głos, deklarując że osiągnął wszystko to, co zapowiadał, odnowił i przywrócił Rzeczpospolitą, przeto od tego dnia (16 stycznia) rezygnuje z wszelkiej władzy i zamierza wycofać się z życia politycznego na zawsze. Jednak ta deklaracja wywołała przerażenie i trwogę wśród senatorów, którzy jeden przez drugiego poczuli prosić go aby ich nie opuszczał, aby pozostał na czele państwa, aby dalej nim kierował, przyznając mu (na wniosek Munacjusza Plankusa) tytułu "Augusta". Był to tytuł honorowy, wyróżniający, ale nie wiązała się z nim realnie żadna większa władza niż ta, którą do tej pory Oktawian sprawował, jako triumwir, a potem jako konsul. Tytułu imperator używał już od roku 40 p.n.e., nazwisko i przydomek "Juliusz Cezar" nosił prawnie od chwili adopcji do rodu juliuszy (w testamencie zamordowanego Cezara) z marca 44 r p.n.e., teraz doszedł tylko tytuł "Augustus". Po latach, gdy 70-letni Oktawian Cezar spisywał najważniejsze wydarzenia swego życia, tak zanotował ten moment z roku 27 p.n.e. gdy miał zaledwie lat 36: "W czasie mego szóstego i siódmego konsulatu, kiedy położyłem już kres wojnom domowym, a na mocy zgodnego żądania wszystkich sprawowałem rządy nad całością, przekazałem Rzeczpospolitą spod swojej władzy senatowi i ludowi rzymskiemu, do swobodnej decyzji. Dla tej to mojej zasługi uchwałą senatu nazwano mnie "Augustus"; drzwi mego domu przybrano na koszt państwa złotymi gałązkami lauru; nad bramą zawieszono wieniec obywatelski; w gmachu Kurii Julii umieszczono złotą tarczę, której napis głosił, że ofiarował mi ją senat i lud rzymski, z powodu mej odwagi, łagodności, sprawiedliwości, pobożności. Od tego czasu nad wszystkimi górowałem powagą, władzy jednak nie miałem nic więcej niż inni, którzy byli mymi kolegami w urzędzie".


OKTAWIAN AUGUST POD KONIEC ŻYCIA 



Fajne są wspominki. Po latach człowiek chce widzieć pewne wydarzenia ze swojej przeszłości w jak najlepszych barwach, najbardziej wzniosłych, tak, aby samemu przed sobą przyznać, że coś mi się w tym życiu udało, osiągnąłem coś, czego nie osiągnęli inni, dzięki swej "odwadze, łagodności, sprawiedliwości i pobożności". Gówno prawda! I od razu chciałbym tutaj zadeklarować: Oktawian August jest postacią, do której czuję bliżej niesprecyzowaną więź. Ona jest zupełnie inna, niż mój stosunek do takich postaci jak Józef Piłsudski czy Napoleon Bonaparte (których to uważam za wielkich ludzi swoich czasów). W przypadku Oktawiana Cezara... trudno mi to nazwać, ale to jest coś takiego, jakbym czuł osobistą bliskość z tą osobą, choć trudno mi to też wyjaśnić. W każdym razie ten piękny, wyżej przytoczony opis zdarzeń, jakie miały miejsce dnia 16 stycznia 27 r. p.n.e. gdy Oktawian Cezar z ponurą miną szedł do Senatu, aby tam złożyć władzę, tak naprawdę niewiele miał z tym wszystkim wspólnego. Oktawian doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji każdej swojej decyzji i jak już wspomniałem w poprzedniej części, zarówno zrzeczenie się władzy, jak i kurczowe jej się trzymanie prowadziło w rzymskich warunkach... do śmierci, trzeba było więc wymyślić coś innego. Jak już powiedziałem wcześniej (w poprzedniej części) Oktawian zrobił czystkę w Senacie, pozostawiając tylko tych, co do których uznał, że zdobyli swoje prawo do zasiadania weń w sposób uczciwy. Jednocześnie tych ludzi uzależnił od siebie i zyskał ich wdzięczność (oczywiście wiadomo że w polityce wdzięczność nie istnieje, ale mówimy tutaj o wyjątkowym przykładzie wdzięczności, takim podbudowanym 28 legionami nad którymi wciąż kontrolę sprawował Oktawian Cezar i które były mu wierne). Cóż też za przypadek, że człowiek który złożył wniosek o to, aby Oktawianowi nadać tytuł "Augusta", czyli Munacjusz Plankus, był jednym z ludzi z jego otoczenia.




Innymi słowy, Oktawian Cezar owego dnia 16 stycznia 27 r. p.n.e. nie szedł do Kurii Senatu zdecydowany oddać wszystko co posiadał, czyli całą swoją władzę i złożyć swój los w niepewną ręce senatorów (którzy zapewne również marzyli o tym, aby zdobyć taką pozycję i taką władzę, jaką piastował Cezar, a potem młody Oktawian). Nic tam nie było kwestią przypadku, nic nie zostało zdane na ślepy los. Oktawian po prostu przygotował cały plan, który w oczach ludu miał uprawomocnić go do dalszej władzy, a co za tym idzie - zapewnić bezpieczeństwo. Cały teatr, z proszącymi go o pozostanie i temu aby nie porzucał ojczyzny w potrzebie - senatorami, był wyreżyserowany, od początku do końca. Tak właśnie miało się to skończyć, Oktawian otrzymał Imperium na kolejne 10 lat, a co za tym idzie władzę nad większością legionów gdyż państwo podzielono na prowincję "cesarskie" i senatorskie. Do tych pierwszych należały Galia Zaalpejska, większa część Hiszpanii, Syria, Iliria, Galacja i oczywiście Egipt, pozostałe zaś prowincje (spokojne i w większości już zromanizowane), pozostały pod kontrolą Senatu, z tym że były one praktycznie pozbawione wojska. Nad pierwszymi władzę sprawował Cezar, przez mianowanych przez siebie prefektów, nad drugimi Senat, przez wyznaczonych namiestników prowincji. Tak oto podzielono Imperium, odnowiono Republikę i jednocześnie - całkiem niezauważalnie - stworzono zupełnie nowy ustrój zwany Pryncypatem (od określenia "princeps senatus" czyli "pierwszy senator"), lub też - jak dzisiaj się go nazywa - Cesarstwem). 

Tak oto powstał nowy ustrój, ale Imperium było stare. A jak ono wyglądało, z jakich ziem się składało, jak wyglądały poszczególne prowincje i najważniejsze miasta Imperium Rzymskiego w czasach rządów Oktawiana Augusta - czyli w ciągu czterdziestu lat (27 p.n.e. - 14 rok naszej ery)? O tym wszystkim zamierzam właśnie opowiedzieć w tej serii. Naszą podróż zaś zaczniemy od Rzymu, czyli od miasta które zmieniło się już za Cezara, ale my opowiemy o nim w czasie rządów pierwszego princepsa, czyli właśnie Oktawiana Augusta Cezara - człowieka którego nie znam znać nie mogę, ale co do którego mam wrażenie jakbym go jednak znał całe życie. 🤔




CDN.

MORITURI TE SALUTANT - Cz. VI

CZYLI DZIEJE IMPERIUM 
WSCHODU I ZACHODU





PROLOG 
Cz. VI


 OKTAWIAN CEZAR 



Triumf jaki miał miejsce 13 sierpnia 29 r. p.n.e. był pierwszym z trzech, które odbywały się kolejno po sobie w ciągu następnych dni. Ten świętowano z okazji zwycięstw Oktawiana Cezara w walkach z Dalmatami w Ilirii (w latach 35-33 r. p.n.e.). Następnego dnia świętowano zwycięstwa w bitwach morskich pod Naulochus (36 r. p.n.e. w wyniku której zniszczono sycylijskie państewko Sekstusa Pompejusza - który sam siebie nazywał "Synem Neptuna") dopiero 15 sierpnia odbył się główny triumf nad Antoniuszem i Kleopatrą. W pochodzie tym zaprezentowano posąg Kleopatry leżącej na śmiertelnym łożu, za którym podążały jej dzieci (wzbudzały one litość wśród mieszkańców Rzymu, tym bardziej że płakały za matką). W trakcie tego triumfu zaprezentowano ogromne skarby zrabowane z Egiptu (pojawienie się takich kosztowności w Rzymie w tamtym czasie spowodowało znaczne obniżenie cen złota, chociaż nie trwało to długo gdyż rynek rzymski był bardzo chłonny i już w ciągu kilku kolejnych miesięcy wszystko wróciło do normy). Oktawian jechał na swym rydwanie zaprzężonym w cztery konie. Na jednym z nich po prawej stronie siedział jego 13-letni siostrzeniec Marek Klaudiusz Marcellus (którego Oktawian bardzo kochał i którego widział jako swego następcę, niestety chłopak zmarł w dziwnych okolicznościach w wieku lat 19. Prawdopodobnie - bo nie ma na to dowodów - stała za tym żona Oktawiana, Liwia Druzylla, która czyniła wszystko aby następcą jej męża został jej syn z pierwszego małżeństwa czyli...) na drugim zaś koniu po lewej stronie jechał Tyberiusz. Obaj chłopcy byli rówieśnikami i widziani byli jako potencjalni następcy Oktawiana Cezara (oczywiście nieoficjalnie, gdyż wciąż przecież istniała Republika i nie można było mówić o żadnych następcach, szczególnie że Oktawian wielokrotnie deklarował chęć przywrócenia Republiki i zrzeczenia się władzy, gdy tylko niebezpieczeństwo ze strony Kleopatry i Antoniusza zniknie). Jednak było wiele znaków które pokazywały że Cezar Oktawian nie jest zbyt skłonny do przywrócenia dawnej Republiki, jednym z nich był taki choćby drobiazg, iż w owym marszu triumfalnym senatorowie podążali za rydwanem zwycięskiego Oktawiana, a nie jak dotąd zwykło się to czynić - przed.




Rzym oczywiście w tych sierpniowych dniach przeżywał wybuch radości i nadziei na szczęśliwą przyszłość. Zorganizowano wspaniałe munera (walki gladiatorów), trwające kilkanaście dni, podczas których ekscytowano się nie tylko nowymi wojownikami na arenie (Swebami zza Renu i Dakami znad Dunaju), ale przede wszystkim pokazano nigdy wcześniej nie widziane w Rzymie dzikie zwierzęta (zabrane głównie z królewskiego ogrodu zoologicznego w Aleksandrii), nosorożca i hipopotama. Z okazji zwycięstwa żołnierze otrzymali po 1000 sestercji na głowę, mieszkańcy miasta zaś po 400 sestercji. Pomiędzy igrzyskami odbywały się również otwarcia nowych budynków, takich jak choćby Curia Julia - nowe miejsce posiedzeń Senatu (otwarcie nastąpiło 28 sierpnia), świątyni "Boskiego Cezara" (otwarcie 18 sierpnia) która stanęła dokładnie w tym samym miejscu, gdzie przed 15 laty spoczęło na marach ciało zamordowanego Gajusza Juliusza (co ciekawe w tamtym momencie nie było jeszcze pewne kogo poprze lud. Czy Brutusa i Kasjusza oraz innych morderców Cezara, czy też tych, którzy przerażeni starali się uciec z miasta z piętnem rodziny lub przyjaciół dyktatora. Wówczas to głos zabrał Marek Antoniusz który w płomiennej mowie zdołał przekonać lud rzymski do wystąpienia przeciwko mordercom, którzy w ciągu kilku kolejnych dni zaczęli opuszczać Rzym). Na Forum Romanum tuż przed budynkiem kurii Senatu stanął jeszcze posąg bogini Viktorii (bogini zwycięstwa), który stał się symbolem Rzymu przez kolejne 400 lat, gdy w roku 382 z polecenia cesarza Flawiusza Gracjana i przy ogromnej radości chrześcijańskiej już wówczas - w ogromnej większości - ludności Rzymu, usunięto ten pomnik. Protesty zaś pogańskich mieszkańców Rzymu - którzy odwoływali się nie tyle do religii, co do tradycji - zbyto milczeniem). Po zakończeniu tych wszystkich uroczystości Rzym, Italia i Imperium wkraczało teraz w nowy okres swych dziejów, których tak naprawdę jeszcze wówczas nie znano i nie wiedziano jaki przyjmie on kierunek. Wszyscy spoglądali na młodego Cezara (jakby nie patrzeć miał przecież wówczas dopiero 34 lata) w końcu obiecał on że przywróci starą Republikę, oczekiwano więc jego decyzji.


MAREK ANTONIUSZ PRZEMAWIA DO LUDU RZYMSKIEGO PRZY MARACH CEZARA




PLANY UCIECZKI CEZARIAN Z RZYMU ZOSTAŁY POKAZANE W SERIALU "ROME"



Ale Oktawian nie lubił pośpiechu, jego dewiza brzmiała zresztą "spiesz się powoli", zresztą nigdzie nie musiał gonić, nikt przecież na niego nie naciskał, a stan zawieszenia i niepewności nie był do końca dla wszystkich aż taki zły. Szczególnie żołnierze nie chcieli aby ich wódz ustępował. Po pierwsze dlatego, że dzięki niemu mieli ziemi w Italii którą im obiecał i wywiązał się z danego słowa, po drugie dostali pieniądze, po trzecie zaś liczyli na kolejne profity za jego rządów. Dlatego jego ustąpienie nie było im na rękę, a była to pokaźna siła, bo nawet po demobilizacji części wojsk, wciąż pod bronią było 28 legionów (stan ten utrzyma się przez dłuższy czas prawie bez zmian, np. za cesarza Hadriana w latach 117-138 liczba legionów wzrosła zaledwie do 30, czyli o 2. Notabene z z Hadrianem związana jest też pewna anegdota, a mianowicie pewien rzymski poeta w rozmowie z cesarzem nie poprawił władcy gdy ten mylnie przedstawił jakiś pogląd, na co potem inni jego towarzysze zwrócili mu uwagę, pytając: "Dlaczego nie zaprzeczyłeś, gdy cezar się pomylił?", na co on odparł: "Nierozsądnie jest poprawiać kogoś, kto posiada 30 legionów 🤭). Oczywiście najbardziej skorzy do przywrócenie dawnej wolności (a co za tym idzie niestety również swawoli i często bezkarności) byli nobilitas - stan senatorski. Tym bardziej że formalnie prawny stosunek władzy Oktawiana wygasł. Co prawda nadal sprawował on imperium posiadając tytuł konsula (odnawiany co roku, ale jednocześnie dzielone zawsze z jeszcze jedną osobą i ściśle unormowany prawnie). Tytuł ten nie wystarczył do sprawowania pełni władzy. Nawet bowiem ogłoszenie się dyktatorem (choćby przy akceptacji Senatu) było nierealne, sprowadzało bowiem zbyt duże zagrożenie ewentualnym zamachem (a chętnych do takiego kroku wcale nie brakowało i to pomimo doświadczeń Cezara i jego morderców). Dyktatura więc też odpadała, co więc zostawało? Co należało uczynić aby pozostać u władzy? A może lepiej było dać sobie z tym wszystkim spokój i od tej pory żyć jak człowiek prywatny w ciszy i spokoju?


DYKTATOR SULLA 



Takie myśli z pewnością nawiedzały Oktawiana w tamtym czasie. Dokładnie 50 lat wcześniej w 79 r. p.n.e. dyktator Lucjusz Korneliusz Sulla zrzekł się władzy, którą zdobył mieczem w roku 82, rozpoczynając niezwykle krwawe proskrypcje swych politycznych wrogów. Ale teraz - po tym jak wprowadził ustrój oparty na wszech władzy Senatu (i stronnictwa optymatów - taka rzymska prawica, chociaż te współczesne określenia nie pasują do tamtych czasów) uznał, że dopiął swego i może teraz odpocząć. Wycofał się więc do swej willi, gdzie doglądał gospodarstwa, łowił ryby nad rzeką i baraszkował ze swą młodą żoną. Emeryt można by powiedzieć, nie musiał się już o nic martwić. No właśnie, kilka miesięcy po zrzeczeniu się władzy znaleziono go martwego, gdy w słomkowym kapeluszu łowił ryby. 30 lat później, stojąc nad brzegiem Rubikonu Gajusz Juliusz Cezar stwierdził oficjalnie że Sulla był głupcem skoro zrezygnował z władzy, ten bowiem nie zamierzał tego czynić. Pięć lat później leżał w kałuży krwi przy pomniku swego przyjaciela oraz konkurenta - Pompejusza Wielkiego w teatrze jego imienia (dokąd przeniesiono wówczas obrady Senatu, gdyż sala obrad Senatu była w tamtym czasie w remoncie). Tak więc Oktawian Cezar miał do wyboru dwie drogi polityczne. Żadne nie gwarantowały bezpieczeństwa, żadne też nie dawały podstaw pod rządy jednowładcze. Jaką więc drogę należało obrać, w którym kierunku podążać, aby nie skończyć tak jak Sulla i tak jak Cezar. Oktawian zdawał sobie jednak sprawę że całkowity powrót do Republiki wiąże się z nowymi wojnami domowymi, a co za tym idzie polityczną anarchią i cierpieniem obywateli. Oczywiście w Rzymie nie brakowało ambitnych polityków, którym taka opcja bardzo by odpowiadała, gdyż zdobycie intratnej prowincji - w której stacjonowało kilka legionów - dawało okazję do podjęcia walki o władzę nad całym Imperium. Ale znowu kurczowe trzymanie się władzy uruchomi te same siły, tylko w innych proporcjach, a mianowicie w postaci zamachowców, pragnących odzyskać wolność i "usunąć tyrana". Koronowanie się zaś na króla i wprowadzenie monarchii typu wschodniego też nie wchodziło w grę, gdyż Rzymianie nie znali tego typu ustroju, a słowo "rex" było im tak nienawistne, że nawet Cezar po swym zwycięstwie w wojnie domowej, czynił co mógł, aby tylko nie zostać posądzony o dążenie do władzy królewskiej. Oktawian miał wiele miesięcy do namysłu nad tym co uczynić, jaką drogą pójść, aby nie narazić się na gniew ludu, a co za tym idzie - na śmierć. I... wymyślił. 

Żeby można było wprowadzić nowy ustrój polityczny, przede wszystkim trzeba zapewnić sobie poparcie Senatu, a poparcie Senatu można zdobyć wprowadzając tam swoich zwolenników, lub też potwierdzając dotychczasowe przywileje już zasiadających tam osób. Problem polegał tylko na tym, że w czasach wojen domowych liczba senatorów gwałtownie wzrosła i to do tego stopnia, że liczyła wówczas prawie 1000 członków. Spora część z nich zdobyła swój tytuł bezprawnie, lub też w bardzo niejasnych okolicznościach. Jednak aby naprawić te błędy i pozbawić ich funkcji senatorów, należało sprawować cenzurę. A z tym był problem, gdyż cenzorów nie wybierano już od... 20 lat. Po raz pierwszy ten urząd (zajmujący się nie tylko staniem na straży moralności, a co za tym idzie cenzurą wszelkich przedstawień teatralnych, pism czy nawet piosenek, które uznano by chociażby za "deprawujące młodzież" ale również przeprowadzaniem spisu ludności, oraz liczby senatorów) został zlikwidowany przez Korneliusza Sullę w roku 81 p.n.e. Potem konsulat Gnejsza Pompejusza Wielkiego i Marka Licyniusza Krassusa przywrócił ten urząd (70 r. p.n.e.), ale wybuch wojny domowej Cezara z Pompejuszem i kolejne walki jakie miały miejsce po tym czasie spowodowały, że nikt nie miał ochoty do zajmowania się wyborem "strażników moralności". Tak właśnie było aż do roku 28 p.n.e. gdy w styczniu konsulat ponownie (po raz szósty) objął Cezar Oktawian, a jego kolegą na urzędzie został jego przyjaciel i wódz jego armii Marek Wipsaniusz Agryppa. Ponieważ sprawowali oni konsulat, nie mogli jednocześnie zostać cenzorami, ale wybrnięto z tego na inny sposób, a mianowicie... zostali konsulami o kompetencjach cenzorskich. Przeprowadzili oni dokładny spis członków Senatu i wyszło im, że jakieś 200 osób nabyło te prawa w podejrzanych okolicznościach. Oktawian zwrócił się najpierw (nie używając nazwisk) do tych senatorów, aby dobrowolnie zrzekli się oni urzędu. Na ten apel odpowiedział jednak tylko 40 osób, więc pozostałe 160 skreślono oficjalnie z listy Senatu, który od tej pory liczył 800 osób. Oktawian i Agryppa przeprowadzili również (pierwszy od 42 lat) spis ludności Imperium. Tamten, z roku 70 p.n.e. wykazał liczbę 910 000 obywateli rzymskich (oczywiście liczono tylko samych dorosłych mężczyzn, bez dzieci, chłopców, kobiet, niewolników i mieszkańców prowincji którzy nie posiadali rzymskiego obywatelstwa). Teraz spis ludności wykazał 4 miliony 63 000 obywateli.


DWAJ PRZYJACIELE 
OKTAWIAN I AGRYPPA 



Tak "odchudzony" Senat przyznał Oktawianowi tytuł "pierwszego senatora" ("princeps senatus") co było kolejnym krokiem ku jednowładzwu. Jednocześnie Cezar Oktawian zaliczył poczet patrycjatu wiele nowych rzymskich rodzin, zyskując w nich wsparcie. Teraz, po dokonaniu tych wszystkich zmian i przeprowadzeniu uroczystości religijnej zwanej "lustrum" (mającej na celu oczyszczenie Rzeczpospolitej) a polegającej na złożeniu ofiar bogu Marsowi na Polu Marsowym z trzech zwierząt: owcy, świni i byka; Cezar Oktawia mógł przejść do kolejnej fazy swego planu (jeżeli przyjmiemy że ten plan miał już w tym czasie ukształtowany). 9 października 28 r. p.n.e. na Palatynie stanęła przepiękna świątynia Apollona, do której to przeniesiono - spisane na nowo (w latach wojen domowych wiele z nich uległo zniszczeniu) księgi sybillińskie. Przy tej świątyni (o której więcej opowiem już wkrótce, gdy przyjdę do opisu Rzymu za czasów Oktawiana) powstała również biblioteka (pierwsza biblioteka publiczna w Rzymie). Świątynia ta powstała w całości za prywatne pieniądze Oktawiana, który W 36 r. p.n.e. wykupił na Palatynie kilka willi i domów zamożnych Rzymian (początkowo z myślą o budowie swojej własnej willi, gdyż jego skromny dom, znajdujący się przy Forum Romanum stał w miejscu dosyć hałaśliwym i ludnym. Jednak gdy pewnej nocy piorun uderzył w to właśnie miejsce, uznano że bogowie pragną wznieść tutaj świątynię i tak właśnie rozpoczęto budowę Świątyni Apolla. Co się zaś tyczy nowego mieszkania Oktawiana, to Senat - zaskoczony jego hojnością - jeszcze w tym samym 36 r. p.n.e. zakupił stojący na Palatynie dawny dom Hortensjusza, który po krótkim remoncie i zakupieniu sąsiedniego domu - należącego dawniej do Lucjusza Sergiusza Katyliny - stał się nową siedzibą Oktawiana, zwanym "Domus Augustus" - ale trudno byłoby go nazwać pałacem, gdyż Oktawian nie znosił przepychu i żył bardzo skromnie. O jego domu, pożarze który wybuchł tam w 3 roku naszej ery i nowej odbudowie - również wkrótce opowiem. Warto jeszcze dodać, że w tym samym 28 r. p.n.e. rozpoczęto na polu marsowym budowę okazałego mauzoleum rodziny juliuszów, zwanego następnie Mauzoleum Augusta). Te wszystkie nowe budynki i zmiany w składzie Senatu, nadal jednak nie odpowiadały na proste pytanie - co dalej z Republiką?




CDN.

MORITURI TE SALUTANT - Cz. V

CZYLI DZIEJE IMPERIUM 
WSCHODU I ZACHODU





PROLOG 
Cz. V




Po złożeniu ciała Kleopatry do grobu, Oktawian stał się teraz panem Aleksandrii i całego Egiptu. Wstąpiwszy na (wcześniej przygotowaną mównicę) w wielkiej sali gimnazjonu aleksandryjskiego (tej samej, w której cztery lata wcześniej Marek Antoniusz ogłosił Kleopatrę "królową królów", a swoim dzieciom - zrodzonym z Kleopatry - ofiarował różne krainy Wschodu). Tam, w towarzystwie swego przyjaciela i nauczyciela Arejosa (był on przez pewien czas pedagogiem Oktawiana gdy przebywał w Rzymie, ale potem wrócił do Aleksandrii i należał do grona uczonych, skupionych wokół Wielkiej Biblioteki Aleksandryjskiej. Gdy zaś Oktawian przybył do miasta, Arejos wyszedł mu na spotkanie i razem towarzyszył podczas wkraczania w mury Aleksandrii), rozpoczął mowę do skupionych w gimnazjonie mieszkańców miasta. Wszyscy oni - gdy tylko wszedł na mównicę - padli przed nim na twarz, jako przed nowym królem Egiptu, tak jak czynili to wielokrotnie wcześniej przy każdym kolejnym władcy. Oktawian jednak nie miał nic wspólnego z człowiekiem Wschodu, bezwzględnie był człowiekiem Zachodu, rzymskiego świata republikańskiego i wychowany w tym duchu nie znosił tak bardzo upodlonej służalczości. Nakazał więc wszystkim wstać, a następni, mówiąc do nich po grecku - tak aby wszyscy zrozumieli - orzekł, iż daruje wszystkie winy, jakie miasto ma wobec Rzymu, nikogo nie skrzywdzi i samego miasta nie zniszczy. Dodał że czyni to trzech przyczyn: po pierwsze - ze względu na postać Aleksandra Wielkiego, założycielami miasta; po drugie - ze względu na piękno Aleksandrii; i po trzecie - ponieważ poprosił go o to jego przyjaciel Arejos. Niestety, nie wszyscy mogli liczyć na zmiłowanie Oktawiana Cezara, niektórzy musieli jednak dać głowę. Tak też się stało z Cezarionem - synem Kleopatry i Cezara, którego matka wysłała - pod opieką jego nauczyciela Rodona - w podróż przez Etiopię, gdzie mieli dostać się na statek i przedostać do Indii. Tak się jednak nie stało, gdyż Rodon (obawiając się zapewne trudów tak dalekiej podróży), przekonał chłopca że należy wrócić, gdyż Oktawian zastanawia się czy nie przekazać Cezarionowi władzy nad Egiptem po jego matce. A nawet gdyby okazało się to nieprawdą, zawsze można uciec na Rodos. Postanowiono wrócić i gdy Cezarion stanął przed Oktawianem - licząc nie tylko na łaskę, ale również na koronę - ten zastanawiał się co z nim uczynić i wówczas usłyszał słowa Arejosa, który parafrazując Homera, stwierdził: "Niedobrze jest w państwie, gdy jest zbyt wielu królów" (z tym że on użył słowa "Cezarów"). Tym stwierdzeniem wydał wyrok na chłopca, gdyż słowo "cezar" przestawało być nazwiskiem, a stawało się tytułem i symbolem nowego systemu politycznego.

Przez krótki czas Cezarion był traktowany jak brat Oktawiana (z tym że cały czas był pod obserwacją i pod strażą). Pewnego dnia do jego komnat weszli żołnierze i... tak zakończyła się jego 17-letnia ziemska wędrówka. Wkrótce w jego ślady poszedł Antyllus (najstarszy syn Marka Antoniusza zrodzony z jego pierwszej żony Fulwii). Ten rówieśnik Cezariona (w niektórych źródłach mówi się iż był od niego dwa lata młodszy) również był pod opieką swego nauczyciela Teodorosa. Ten jednak - obawiając się również o własne życie - wydał chłopca, który zdążył zbiec do świątyni, jaką królowa Kleopatra postawiła w Aleksandrii Cezarowi i przed ołtarzem "Boskiego Juliusza" modlił się o łaskę. Dostał stamtąd jednak brutalnie zabrany i zabity. Następnie żołnierze odcięli mu głowę i zanieśli Oktawianowi. Nie wiadomo dlaczego dokładnie Cezar Oktawian zdecydował się na taki krok w przypadku Antyllusa? Tym bardziej że zarówno on, jak i jego siostra Oktawia lubili go, cenili i uważali za inteligentnego młodego człowieka. Czyżby - podobnie jak w przypadku Cezariona - górę wziął fakt, iż był on głównym dziedzicem swego ojca? jako najstarszy syn). W każdym razie stracił życie. Pozostałe zaś dzieci Antoniusza i Kleopatry - Aleksander Helios, Kleopatra Selene i młodziutki Ptolemeusz, a także równie młody Antoniusz nie musieli się niczego obawiać. Oktawian zabrał ich następnie ze sobą do Rzymu i pozostawił pod opieką swojej siostry Oktawii, gdzie dorastali w dostatku i spokoju (Kleopatra Selene została potem wydana za mąż za przyszłego władcę Mauretanii - Jubę II. Z tego związku narodził się syn - Ptolemeusz I - król Mauretanii, którego w 40 roku cesarz Kaligula kazał zamordować, formalnie przyłączając wówczas Mauretanię do Imperium {formalnie, gdyż realnie stała się ona częścią Cesarstwa ok. 44 r. już za Klaudiusza, gdy wojska rzymskie ją zajęły}. Natomiast młody Antoniusz dorastał u boku rodziny cesarskiej, będąc jednym z ulubieńców samego Oktawiana). Poza najstarszymi dziećmi Kleopatry i Antoniusza, tak naprawdę represje ze strony Oktawiana Cezara dotknęły niewiele osób z ich najbliższego otoczenia. Filostratos (najzdolniejszy wówczas mówca- improwizator) ocalił życie za wstawiennictwem Arejosa. Stary Tyrannion z Amisos (jeden z nauczycieli Strabona - geografa i pisarza) został co prawda aresztowany i przewieziony do Rzymu, ale tam mu wybaczono. Śmierć poniósł jeszcze tylko pewien Grek z otoczenie Antoniusza, który niegdyś namówił go do porzucenia Oktawii i poślubienia Kleopatry.


OKTAWIA 
(SIOSTRA CEZARA AUGUSTA)



Egipt stał się odtąd rzymską prowincją, a pierwszym namiestnikiem Oktawian mianował Gajusza Korneliusza Gallusa (tego samego, którego Antoniusz nie był w stanie pokonać w Paraetonium). Gallus był co prawda żołnierzem, ale przede wszystkim był poetą i to dosyć popularnym w swoim czasie (chociaż do naszych czasów jego twórczość prawie się nie zachowała, ale inni grecko-rzymscy autorzy często się na niego powołują). Gallus nie należał do stanu senatorskiego - nobilitas. Nie był senatorem, co miało ogromne plusy, gdyż Oktawian obawiał się powierzyć tak dużą i bogatą prowincję jak Egipt jakiemuś senatorowi z Rzymu, dla którego byłaby to odskocznia do zdobycia władzy nad całym Imperium, dlatego też Gallus był tutaj najlepszą możliwą opcją. Oktawian Cezar oczywiście zwiedził samą Aleksandrię (często w towarzystwie Arejosa, który oprowadzał go po różnych rejonach miasta). Zapragnął też odwiedzić grobowiec Aleksandra (w trakcie tych odwiedzin ponoć odłupano kawałek nosa zmarłego prawie 300 lat wcześniej Aleksandra Wielkiego). Gdy jednak Aleksandryjczycy zaproponowali mu aby odwiedził również grobowce innych królów Egiptu z dynastii Ptolemeuszy, ten odparł krótko, acz dobitnie: "Króla chciałem odwiedzić, zwłoki mnie nie interesują!" Nim Cezar Oktawian wyruszył w drogę powrotną do Rzymu - gdy już uporządkował sprawy Wschodu - w ręce wpadł mu wówczas nieoczekiwany prezent. Mianowicie wydano mu niejakiego Gajusza Kasjusza Parmensisa - który był już ostatnim żyjącym zabójcą Juliusza Cezara. Oczywiście szybko został zgładzony, jeszcze w tym samym 30 r. p.n.e.
Wyjeżdżając z Egiptu Oktawian zabrał ze sobą ogromne skarby zgromadzone wcześniej przez samą Kleopatrę (która przygotowując się do ucieczki z kraju, ogołociła również wiele aleksandryjskich świątyń, co potem ułatwiło Rzymianom zadanie, gdyż przywłaszczyli sobie te kosztowności, nie narażając się na zarzut zbyszczeszczenia świątyń). W samym Rzymie zaś wiadomość o śmierci Marka Antoniusza przyszła 13 września. Publicznie ogłosił ją na Forum konsul Marek Tulliusz Cyceron - syn owego wielkiego Cycerona, którego z rozkazu Marka Antoniusza zabito 13 lat wcześniej i którego dłonie przybito do wrót Senatu. Teraz miał on chwilę swego własnego, prywatnego triumfu, ogłaszając mieszkańcom Rzymu że wróg ludu, Antoniusz nie żyje

 
MAREK ANTONIUSZ I FULWIA 
(JEGO PIERWSZA ŻONA) 



Cezar Oktawian wracał teraz powoli do Rzymu przez Syrię, Azję Mniejszą i Grecję. W Syrii ostatecznie rozpatrzył sprawę wsparcia dwóch walczących ze sobą królów z dynastii Arsacydów partyjskich: Tiridatesa i Fraatesa (już wcześniej prosili go obaj o wsparcie, ale póki nie zakończył sprawy z Antoniuszem i Kleopatrą, nie chciał się nigdzie indziej angażować). Ponieważ w międzyczasie Tiridates przegrał, a dotychczasowy król Partów Fraates IV utrzymał swą władzę, Oktawian zawarł z nim układ o przyjaźni, a jednocześnie pozwolił zbiegłemu do Syrii Tiridatesowi tam zamieszkać i odmówił wydania go Fraatesowi (który wstąpiwszy na tron w roku 38 p.n.e. wymordował wszystkich swoich braci). Potem Oktawian Cezar ruszył w dalszą drogę. W Grecji przepłynął morzem do Brundyzjum, gdzie czekał już na niego łuk triumfalny tam wystawiony, ozdobiony trofeami. Senat oczywiście przyznał mu prawo triumfu nad Antoniuszem i Kleopatrą "wrogami ludu rzymskiego" i oczekiwano Oktawiana jeszcze przed końcem roku, wznosząc dla niego również w Rzymie wspaniały łuk triumfalny. Ten jednak wcale tam się nie wybierał... przynajmniej nie od razu. Po trudach kampanii wojennej i marszu przez wschodnie prowincje, Oktawian Cezar zapragnął odpocząć, tym bardziej że zbliżała się zima. Ciasny Rzym - który już dawno wyszedł poza pierwotne granice muru serwińskiego - co prawda w zimie był mniej cuchnący niż latem, ale Oktawian wolał zatrzymać się w Neapolu (dawnym mieście greckim), które w pewien sposób przypominało Aleksandrię ( najpiękniejsze wówczas i najbogatsze miasto ówczesnego świata). W Neapolis odpoczywał nad brzegiem morza, a nawet popłynął statkiem na wyspę Capri, aby ją zwiedzić. Nieśpieszno mu było do domu i rodziny, do czekającej żony Liwii i siostry Oktawii, a także do wszystkich Rzymian, którzy z niecierpliwością oczekiwali jego powrotu. Wyspa Capri tak bardzo spodobała się Oktawianowi, że wykupił ją od miasta Napolis (ofiarowując w zamian kilka mniejszych wysepek). Nie dość jednak na tym, następnie Oktawian przeniósł się do miejscowości Atella, gdzie również odpoczywał. Tam odwiedził go Gajusz Cilniusz Mecenas (który dotąd - wraz z Agryppą - wspólnie rządził Rzymem i Italią). Przywiózł on ze sobą poetę Publiusza Wergiliusza Maro, który zaprezentował przed Cezarem swoje nowe dzieło: "Georgikę" (której odczytywanie zajęło mu następnie kilka dni). To właśnie od tego momentu (i nie tylko tym utworem - które przetrwało do dzisiaj i bezwzględnie jest jednym z piękniejszych wierszy spisanych po łacinie) kariera owego chłopskiego syna spod Mantui - Wergiliusza przyspieszyła, tak, iż stał się zamożnym człowiekiem (bogactwo jednak nie zmieniło jego charakteru, ani też sposobu życia. Żył więc tak jak dotąd, czyli jak wieśniak 😉).


WIEJSKA WILLA W POBLIŻU NEAPOLIS 



Mijały kolejne dni, potem tygodnie i miesiące, a Oktawian nie opuszczał Atelli. Po zaprzysiężeniu nowych konsulów - czyli po Nowym Roku (jednym z nich był sam Oktawian Cezar, a drugim niejaki Sekstus Apulejusz) 11 stycznia 29 r. p.n.e. zamknięto bramy świątyni boga janusa. Było to niesamowite wydarzenie, dotąd bowiem w całych prawie 500-letnich dziejach Republiki rzymskiej tylko dwukrotnie to uczyniono. Świątynia Janusa była nieco dziwacznym przybytkiem, niepodobnym do żadnych innych świątyń, a mianowicie były to dwie stojące obok siebie bramy, ustawione w pobliżu Forum Romanum, które przez wszystkie te lata, dekady i wieki pozostawały otwarte. Zamykano je tylko i wyłącznie wówczas, gdy w całym państwie (w tym przypadku w całym Imperium) panował pokój (biorąc pod uwagę że w czasach Republiki zamknięto je tylko dwukrotnie, to może sugerować że Rzym prawie cały czas toczył wówczas wojny i nie jest to wcale opinia bezzasadna, Rzymianie byli bowiem niezwykle agresywni i żądni dominacji, a ich system społeczny, polityczny i rodzinny oparty na silnej strukturze patriarchalnej, bardzo temu służył. Tak więc gdy Grecy - którzy po podbojach Aleksandra Wielkiego zaczęli utożsamiać się z kulturą Wschodu, a co za tym idzie zaczęli "niewieścieć", Rzymianie byli mega męscy. Oczywiście z czasem to też się zmieniło i Rzymianie zbabieli - o czym pisałem wielokrotnie, powołując się chociażby na takich autorów jak Juwenalis czy Marcjalis. A wszystko to było związane ze wzrostem pozycji i praw kobiet, im bowiem więcej praw kobiet, tym społeczeństwo stawało się bardziej rozlazłe, bardziej sfeminizowane i bardziej podatne na taki z zewnątrz. Nie jest to zarzut, a jedynie stwierdzenie faktu. Tylko bowiem społeczeństwa silnie patriarchalne są w stanie nie tylko przetrwać, ale też dokonywać ekspansji, cała reszta skazana jest praktycznie na wymarcie lub uznanie nowych zwycięzców, którzy jak w przypadku Rzymian przyszli z północy). Tak więc bramy świątyni Janusa zostały zamknięte (choć nie na długo wszakże i wkrótce ponownie je otwarto) co było wówczas wielkim wydarzeniem w samym Rzymie. Uczyniono to również z tego powodu, aby ponaglić Oktawiana Cezara do powrotu do Rzymu, gdyż ewidentnie mu się nie spieszyło. W tych letnich, nadbrzeżnych małych miasteczkach spędził on nie tylko zimę, ale również wiosnę i początek lata 29 r. p.n.e. Oktawian stanął pod Rzymem na początku sierpnia, a 13 dnia tego miesiąca odbył wspaniały triumf.




CDN.

MORITURI TE SALUTANT - Cz. IV

CZYLI DZIEJE IMPERIUM 
WSCHODU I ZACHODU





PROLOG 
Cz. IV




Oktawian rozbił obóz po wschodniej stronie miasta, tuż nieopodal hipodromu. Lecz nim jazda Cezara ruszyła w stronę Aleksandrii, zaskoczył ją nagły atak konnych Antoniusza, a tempo i furia owego ataku była tak silna, że oddziały Cezara zaczęły się cofać w stronę swego obozu. Marek Antoniusz odniósł swoje pierwsze od dłuższego już czasu zwycięstwo. Wreszcie - ponownie - zaświeciło mu światełko nadziei: może jednak nie wszystko stracone, może uda się pokonać Oktawiana w bitwie pod miastem? Takie myśli musiały wówczas kołatać się w jego głowie. Gdy Antoniusz powrócił do pałacu - cały we krwi swych wrogów - podszedł do Kleopatry, przycisnął ją do siebie i mocno pocałował. Następnie przedstawił jej najdzielniejszego żołnierza, który odznaczył się w tej bitwie. Królowa Egiptu ofiarowała żołnierzowi w nagrodę za jego męstwo złoty napierśnik i hełm. Antoniusz miał powody do radości nie tylko ze względu na wynik tego starcia, ale również na fakt, że udało się wysłać do obozu Oktawiana ulotki przebite strzałami, w których Antoniusz obiecywał każdemu żołnierzowi po 6 000 sestersji za przejście na jego stronę. Ulotki te dostały się również w ręce Oktawiana i zgromadziwszy wokół siebie swoich żołnierzy, zaczął je publicznie czytać, jednocześnie kpiąc sobie z Antoniusza iż musi imać się tak żałosnych metod. Następnie powołał się na pamięć swego ojca Gajusza Juliusza Cezara i wierność, jaką żołnierze jemu dochowali. Potem zaś stwierdził, że kto tylko tego pragnie, może przejść do obozu Antoniusza, ale jeśli dostanie się do niewoli, nie będzie dla niego łaski i zmiłowania a jedynie śmierć, gdyż zdrajcy w taki właśnie sposób są karani. To poskutkowało, żaden z żołnierzy nie odważył się opuścić szeregów Oktawiana Cezara. Antoniusz złożył teraz przedziwną propozycję Oktawianowi, a mianowicie stwierdził, że aby powstrzymać rozlew krwi wśród samych Rzymian, należy ten konflikt zakończyć w sposób bardzo prosty - mianowicie obaj skłóceni wodzowie będą ze sobą walczyć na miecze na śmierć i życie, a ten który zwycięży, wygra również całą kampanię. Nie wiadomo czy Antoniusz rzeczywiście wierzył w to, że Oktawian może być tak nierozsądny aby przystać na ową propozycję, ale nie należy tego wykluczyć, w końcu tonący chwyta się nawet brzytwy. Wysłał mu więc odpowiedź, w której pozostawiał mu wybór co do rodzaju śmierci jaką pragnie zginąć.


MAREK ANTONIUSZ 



Antoniusz zaczął teraz przygotowywać egipskie okręty do bitwy, licząc na to, że tu, w Aleksandrii stoczona zostanie nowa bitwa pod Akcjum, w której to on odniesie ostateczne zwycięstwo. Pełny nadziei przekonywał swych żołnierzy do walki, a gdy okręty ruszyły, obserwował je z Heptastadion - kamiennego mostu wzniesionego, aby można było suchą stopą przyjść z miasta na wyspę Faros. Gdy już, już okręty były bliskie starcia z przybyłą flotą rzymską Oktawiana Cezara, nagle stało się coś, czego Antoniusz się nie spodziewał, a co było już wówczas bardzo prawdopodobne. Mianowicie egipskie okręty podniosły wiosła do góry i zaczęły pozdrawiać Rzymian, rezygnując z walki. Za ich przykładem poszły również ostatnie oddziały lądowe Antoniusza (zdezerterował również ów żołnierz, tak hojnie obdarzony przez Kleopatrę po bitwie konnej pod Aleksandrią). To był koniec! Antoniusz stracił wszystko, dosłownie wszystko, została mu już tylko Kleopatra, która już wcześniej podejmowała z nim tematy związane ze śmiercią i tym, że w ten sposób mogliby się uwolnić od tej całej niepewności. Ale co z dziećmi? Co z nimi będzie, jeśli wpadną w ręce Oktawiana? Największe obawy tyczyły się właśnie Cezariona, gdyż był on najbardziej zagrożony, jako że był rodowitym synem Cezara. Oktawian nie mógł pozwolić mu przeżyć, bo godziłoby to w jego prestiż, a poza tym nie mogło być w Imperium dwóch Cezarów, dwóch "Synów Boskiego". Antyllus - syn Antoniusza ze związku z Fulwią (jego pierwszą żoną) również był zagrożony, ale w tym przypadku istniała duża szansa że zdoła jednak ocalić życie. Natomiast pozostałe dzieci Antoniusza i Kleopatry praktycznie były całkowicie bezpieczne. Królowa - przygotowując się do dnia ostatecznego - jednocześnie chciała zabezpieczyć swoje dzieci i w tym właśnie celu wybrała niejakiego Hammoniusza 72-letniego filozofa którego poważała, aby pomógł jej ukryć Cezariona i wywieźć go z kraju. Ten dobrał sobie do pomocy niejakiego Archimedesa, który miał zabezpieczyć trasę przejazdu młodego królewicza do Arabii lub na południe, do Nubii. Cezarion jednak był bardzo przywiązany do swojego wychowawcy - Rodona, który uczył go literatury. Ta zażyłość syna w stosunku do jego wychowawcy nie podobała się Kleopatrze i to nie tylko dlatego że Rodon miał swoiste umiłowanie do klejnotów i pieniędzy (np. chwalił się publicznie ofiarowanymi mu przez Cezariona klejnotami, które wplatał we własne włosy), ale również dlatego, że Rodon był uczniem filozofa Ariosa, którego Kleopatra nienawidziła, jako że niegdyś wspierał on jej siostrę Arsinoe. Jednak teraz, w obliczu zbliżającej się śmierci, nie mogła nie zgodzić się na żądania syna, aby to właśnie Rodon towarzyszył mu podczas podróży.

Reszta dzieci była raczej bezpieczna i nie trzeba było specjalnie organizować ich ucieczki. Antyllus co prawda był młodszy od Cezariona o jakieś 2 lata (nie miał jeszcze 15 lat) i był lubiany zarówno przez Oktawię (siostrę Oktawiana, a drugą żonę Antoniusza) jak i przez samego Oktawiana Cezara, który traktował go zawsze uprzejmie. Dzień w którym flota i armia Antoniusza ostatecznie poddała się Oktawianowi (1 sierpnia 30 r. p.n.e.), był również dniem, w którym Cezar wkroczył do Aleksandrii. Nie ma więc czasu, najpierw trzeba odesłać Cezariona z miasta, gdzie grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. I tak właśnie się dzieje, Kleopatra - pożegnawszy się z synem i wyposażywszy go w niezbędne przedmioty (w tym dużo złota, aby można było bezpiecznie dotrzeć do celu), pozostawia go opiece jego wychowawcy Rodona. Obaj w przebraniu zwykłych mieszkańców opuszczają miasto (Cezarion jedzie na osiołku). Teraz tylko trzeba dokończyć całej reszty. Gdy więc w pałacu zjawia się Antoniusz, pragnący zyskać ukojenie od wszechobecnej zdrady w ramionach swej małżonki, na spotkanie wyszła mu zapłakana Charmion, która stwierdziła że jej pani zamknęła się w swym grobowcu (który to kazała wznieść nieopodal świątyni Izydy i w którym znajdowało się mnóstwo złota oraz kosztowności). Dodała też, że tam właśnie Kleopatra popełniła samobójstwo, pozostawiwszy list, w którym prosi swego małżonka aby niezwłocznie dołączył do niej w krainie umarłych, bo skoro nie było im dane być szczęśliwym za życia, to przynajmniej niech będą szczęśliwi po śmierci. Antoniusz był załamany, płakał i zachowywał się tak, jak nigdy wcześniej. Udał się do swej komnaty, tam zdjął pancerz i stwierdziwszy że cóż z niego za wódz, skoro nawet kobieta pokonała go odwagą, wziął do ręki miecz, próbując wbić go sobie w pierś. Nie miał jednak odwagi. Poprosił więc swego niewolnika - Erosa, aby uczynił to za niego, jednocześnie obdarowawszy go wolnością. Eros wziął do ręki miecz, zamachnął się i... sam się nim przebił, padając martwy u stóp Antoniusza. Ten widząc owe poświęcenie, rzekł: "Dobrze żeś mi pokazał, jak to się robi". Następnie wziął zamach i... wbił sobie miecz w brzuch, ale tak niezręcznie że nie poniósł śmierci od razu, natomiast mocno krwawił i upadłszy na ziemię, prosił wszystkich aby go dobili. Problem polegał tylko na tym, że prawie wszyscy już uciekli, a ranny, leżący w kałuży własnej krwi Antoniusz, jęcząc z bólu prosił o łaskę śmierci.




W takim stanie zastał go tam sekretarz Kleopatry, niejaki Diomedes, który stwierdził że królowa co prawda zamknęła się w swym grobowcu, ale nie popełniła samobójstwa, żyje i pragnie widzieć się ze swym małżonkiem. Zorganizowawszy kilku niewolników (którzy zanieśli rannego Antoniusza do grobowca Kleopatry), Diomedes przekonał się że już zaryglowane i nie można ich było otworzyć. Wobec tego Kleopatra (i dwie zamknięte z nią w grobowcu niewolnice) spuściły przez górne okno sznury, którymi obwiązano Antoniusza i zaczęły go w ten sposób wciągać. Gdy to im się wreszcie udało, królowa ułożyła swego małżonka na łożu i okryła sukniami. Antoniusz był już bliski śmierci, ona zaś płakała, nazywając go swoją największą miłością, swym mężem i panem. Antoniusz poprosił o łyk wina, a następnie pocieszał ją aby nie rozpaczała nad nim, gdyż ma się za szczęśliwca. Przeżył wiele pięknych chwil, odniósł wiele wspaniałych zwycięstw, zdobył wielką potęgę, a przede wszystkim poznał ją, królową Nilu - Kleopatrę. Dodał również że nie czuje się przegrany, a wręcz przeciwnie, umiera w chwale jak Rzymianin pokonany przez Rzymianina. Tymczasem gdy Antoniusz umierał w ramionach Kleopatry w jej prywatnym grobowcu, ktoś ze służby wziął zakrwawiony płaszcz Antoniusza i jego miecz i zaniósł go do obozu Oktawiana Cezara, spodziewając się że otrzyma za to sowitą nagrodę. Oktawian jednak nie tylko że nie nagrodził owego człowieka, to na wiadomość o śmierci Antoniusza ukrył się za kotarą swego miotu i... płakał. Gdy jednak zorientował się że w tych okolicznościach taka melancholijna postawa nie przystoi wodzowi zwycięskiej armii (notabene Oktawian był bardzo wrażliwym mężczyzną, często zdarzało mu się płakać nawet w wieku starczym), wyszedł do żołnierzy z listami które wcześniej pisywał doń Antoniusz i zaczął publicznie odczytywać najbardziej obraźliwe i butne wypowiedzi zmarłego. Na marginesie warto też odnotować, że tego samego dnia co Antoniusz (czyli 1 sierpnia 30 r p.n.e.) w Memfis zmarł tamtejszy kapłan świątyni Ptaha - Imhotep-Pedubast. Prawdopodobnie był ofiarą upadającego systemu władzy, ale dokładnych powodów jego śmierci nie znamy. W każdym razie w chwili śmierci miał zaledwie 16 lat, a kapłanem Ptaha był od dziewięciu lat. Zresztą urodził się w rodzinie kapłańskiej (co oczywiste, rzadko bowiem można było awansować na kapłana, nie będąc kapłanem z urodzenia). Wcześniej urząd kapłana świątyni Ptaha w Memfis sprawował jego ojciec - Pasherienptah III (zmarły w 41 r. p.n.e.). Matką Imhotepa-Pedubasta była zaś (pochodząca również z rodziny kapłańskiej) Taimhotep (zmarła w wieku 30 lat w 42 r. p.n.e.). Tyle gwoli ciekawostki.


OKTAWIAN CEZAR ODCZYTUJE STARE LISTY MARKA ANTONIUSZA



Pomimo jawnego żalu po śmierci swego małżonka, Kleopatra miała jednak nadzieję, że teraz uda jej się porozumieć z Oktawianem i za pewne koncesje utrzymać tron Egiptu. Wyraz jego dobrej woli był choćby fakt iż zezwolił jej na odprawienie niezwykle hucznego i bogatego pogrzebu Antoniusza (wcześniej Kleopatra została wyprowadzona ze swego grobowca przez ludzi Oktawiana Cezara i umieszczona w pałacu). Kleopatra była non stop obserwowana przez ludzi Cezara, gdyż obawiano się że może pójść w ślady Antoniusza i popełnić samobójstwo, a Oktawian pragnął uczynić z niej symbol swego triumfu w Rzymie. Ona sama zresztą zapewne liczyła też że może nie wszystko stracone. Oktawian - po zajęciu się najważniejszymi sprawami odnośnie wojska i jego aprowizacji - kilka dni po śmierci Antoniusza (zapewne minęło trochę więcej niż tydzień) udał się do pałacu Kleopatry aby się z nią spotkać. Widział ją teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu, jako że gdy miał możliwość widzieć ją ostatnim razem, pełnił urząd pontyfika, gdy Kleopatra odwiedziła Rzym (45 r. p.n.e.). On miał wtedy lat 18, ona zaś 24. Teraz Oktawian był 33-letnim mężczyzną, a ona, królowa Egiptu 39-letnią kobietą. Gdy wszedł do jej komnaty, królowa leżała na niskim łożu, odziana jedynie w lekką tunikę, a jej włosy były rozpuszczone. Mówi się że była zabójczo piękna, ale wydaje się to nieprawdą; była raczej przeciętna z urody, ale emanowała z niej siła dynastii z której się wywodziła, a poza tym była niezwykle inteligentna, a gdy trzeba wrażliwa i delikatna. Gdy tylko Oktawian wszedł, upadła mu do stóp, lecz on poprosił aby ponownie usiadła. Zaczęła się teraz usprawiedliwiać, twierdząc że wszystkiemu co złe, winna była postawa Antoniusza, jego upór i zła wola; lecz gdy Oktawian przypomniał pewne niekorzystne dla niej fakty, zmieniła temat rozmowy. Wyjęła listy które niegdyś wpisywał do niej sam Cezar i zaczęła je głośno czytać, co jakiś czas powtarzając niby to do siebie niby to do Cezara: "Czemuś mnie opuścił?", "czemuś nie zabrał mnie ze sobą?". W pewnym momencie Oktawian jej przerwał mówiąc: "Nie obawiaj się, nie spotka cię nic złego". Wówczas przekazała Oktawianowi spis wszystkich swych kosztowności i pieniędzy jakie posiadała, ale obecny podczas tej rozmowy intendent królowej, chcąc wkupić się w łaski Oktawiana stwierdził, że spis ten jest niepełny, gdyż królowa część majątku ukryła. Wówczas ona wstała ze swego miejsca, podeszła do owego intendenta i wymierzyła mu siarczysty policzek, co bardzo rozbawiło Oktawiana. Następnie dodała, iż rzeczywiście część swego majątku odłożyła, ale nie dla siebie, a w formie prezentu, jaki zamierzała wysłać żonie i siostrze Oktawiana (czyli Liwii i Oktawii). Oktawian stwierdził że zostawia jej w tej sprawie wolną rękę i że może liczyć na większą wyrozumiałość z jego strony niż jej się to wydaje, po czym pożegnał się i wyszedł.


RZYMSKA STRAŻ W PAŁACU KLEOPATRY 



Kleopatra zaczęła być dobrej myśli. Również jej najbliżsi dworacy (którzy przy niej pozostali), sądzili że ich pani zachowa koronę. Ale pewnego dnia jeden z Rzymian z orszaku Oktawiana (który był cichym miłośnikiem Kleopatry) wyznał jej, że Cezar zamierza uczynić z niej symbol swego triumfu, a ona - wraz z dziećmi - ma pomaszerować ulicami Rzymu uświetniając jego zwycięstwo. 15 lat temu kroczyła ona po ulicach Rzymu jako królowa owianego legendami i bogactwem dawnych faraonów Egiptu, teraz zaś miała tam pomaszerować jako jeniec, co było dlań okrutnym upokorzeniem. To właśnie wówczas zdała sobie sprawę że nie ma już nadziei i aby nie stać się marionetką w rękach zwycięzcy, musi pójść w ślady Antoniusza. Musi dołączyć do niego w krainie umarłych. Rankiem następnego dnia udała się na grób Antoniusza, złożyła na nim kwiaty i długo płakała. Po powrocie do pałacu kazała sobie przygotować kąpiel, a następnie zjadła wykwintne śniadanie. W tym czasie do pałacu zmierzał już wcześniej umówiony człowiek, który w wiklinowym koszu pełnym fig, przyniósł jej... wyzwolenie. Drzwi do pałacu strzegli Rzymianie, którzy spytali się owego mężczyzny co tam niesie, na co on pokazał im koszt pełen fig, a nawet poczęstował ich kilkoma ma z nich. Wpuścili go, a on udał się do komnat królowej. Kleopatra skończyła właśnie pisać list do Oktawiana, a następnie poleciła go dostarczyć do adresata. W liście tam była jej prośba, aby spoczęła u boku ukochanego Antoniusza. Gdy Oktawian przeczytał ów list, z przerażeniem pobiegł ku jej komnatom, ale gdy tylko otworzono drzwi, było już za późno. Królowa właśnie umierała po wcześniejszym ugryzieniu jej przez żmiję, którą przyniósł ów mężczyzna w wiklinowym koszu pełnym fig. Obok królowej spoczęły również jej dwie służące i długoletnie współpracowniczki: Eiras i... Charmion. To ostatnia jeszcze żyła, gdy ktoś z otoczenia Oktawiana krzyknął: "Ładnie to tak, Charmion?!" Na co padła odpowiedź: "Tak, bo ona była potomkiem tylu królów!". Początkowo jednak nie wiadomo było w jaki sposób owe trzy kobiety poniosły śmierć, nie znaleziono bowiem żadnych ran i dopiero na lewym ramieniu Kleopatry dostrzeżono dwa małe ślady ukłuć. Nie było jednak żadnego węża, ani żmii (pewnie zdążyła już wypełznąć przez otwarte drzwi w stronę plaży). Pomimo złości jaką odczuwał Oktawian (gdyż plan jego triumfu został tym aktem zaprzepaszczony), uszanował on ostatnią wolę królowej Egiptu i pochował ją w uroczystej ceremonii obok grobowca Antoniusza. Nieopodal królowej spoczęły również jej dwie współpracownice Charmion i Eiras. Dzień w którym z tego świata odeszła królowa Egiptu, to 10 sierpnia 30 r. p.n.e.




CDN.

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. I

CZYLI JAK TO WŁADZA  DODAJE SEKSAPILU " W NASZYCH SZCZĘŚLIWYCH CZASACH NIE POTRZEBA WCALE SPRZEDAJNYCH DZIEWCZYN, SKORO SPOTYKA SIĘ TYL...