WYŚWIETLENIA

10 lipca 2025

"BUSHIDO" 1910 - Z DZIEJÓW STOSUNKÓW POLSKO-JAPOŃSKICH - Cz. II

JAK TO POLACY WOJNĘ 
JAPOŃCZYKOM WYPOWIADALI




W niedzielę 7 grudnia 1941 r. o godz. 7:55 rano japońskie samoloty, startujące z sześciu lotniskowców ("Akagi", "Kaga", "Soryu", "Hiryu", "Shokaku" i "Zikaku"), bombardują amerykańska Flotę Pacyfiku, w bazie marynarki w Pearl Harbor. Oto jak potem wspominał ów atak dowodzący pierwszą japońską eskadrą bombowców - komandor Fuchida: "Pode mną leżała cała amerykańska Flota Pacyfiku w szyku, który by mi się nie marzył w moich najbardziej optymistycznych snach. Widziałem kiedyś wszystkie niemieckie okręty zgromadzone w kilońskim porcie. Widziałem także francuskie pancerniki w Breście. I w końcu często oglądałem nasze własne okręty na przeglądach przed cesarzem, ale nigdy nie widziałem w najgłębszym pokoju tyle okrętów zakotwiczonych w odległości od 500 do 1000 jardów jeden od drugiego. Flota wojenna musi zawsze czuwać, bo nie można wykluczyć niespodziewanego ataku. Ale ten obraz tu w dole był trudny do pojęcia". Zaczyna się prawdziwa "rzeź" amerykańskiej floty - pięć pancerników zostaje zatopionych, ciężko uszkodzone są zaś trzy krążowniki, trzy niszczyciele, jeden warsztatowiec i jeden transportowiec. Giną 2403 osoby a 1178 zostaje rannych. W Pearl Harbor nie było zaś głównego celu japońskiego ataku - amerykańskich lotniskowców, gdyż wcześniej zostały stamtąd wyprowadzone (Amerykanie spodziewali się japońskiego ataku, a wręcz starali się Japończyków do niego zmusić, aby mieć powód by wejść do II Wojny Światowej, Pearl Harbor dla administracji prezydenta Roosevelta był więc jedynie przynętą).




Nazajutrz po japońskim ataku, wszystkie państwa alianckie, zjednoczone w wojnie z hitlerowskimi Niemcami i Włochami Mussoliniego - wypowiadają wojnę Cesarstwu Japonii. Wszystkie, prócz... Polski. Największe państwa koalicji zachodniej (atlantyckiej) - Stany Zjednoczone i Wielka Brytania nie potrafią pojąć jak to możliwe. Polska, która zawsze pierwsza wyrywała się do walki, teraz pozostaje bierna, więcej stwarza niebezpieczny precedens, który mógłby zostać wykorzystany przez wrogów w celu rozbicia jedności koalicji. Okazuje się bowiem że blok atlantycki (antyhitlerowski), nie jest monolitem, że można go rozbić, chociażby w kwestii zdefiniowania kto jest wrogiem a kto przyjacielem, dla poszczególnych jego członków. W tej sprawie szczególnie mocno na polski rząd na uchodźstwie w Londynie naciskają Brytyjczycy. W końcu rząd polski ulega i 11 grudnia Rzeczpospolita Polska oficjalnie wypowiada wojnę Cesarstwu Japonii (notabene była to jedyna deklaracja wojenna w historii Polski od 1918 r.). No nareszcie, myślą sobie politycy w Waszyngtonie i Londynie, zniknął niebezpieczny precedens który mógłby zostać wykorzystany do rozbicia koalicji sprzymierzonych. Niestety, okazuje się że wypowiedzenie wojny Japonii przez Polskę wcale nie rozwiązuje sprawy, bowiem ... Japończycy nie przyjmują tej deklaracji.

Japoński premier, admirał Hideki Tojo stwierdza bez ogródek że on (w imieniu rządu "Cesarstwa Wielkiej Japonii" - jak brzmiała wówczas oficjalnie nazwa tego państwa), nie przyjmuje w ogóle tej polskiej deklaracji, gdyż zdaje sobie sprawę że Polacy zostali do tego kroku zmuszeni przez Brytyjczyków. Następnie dodaje, że Naród Polski, sam walczący o swą wolność (z dwoma agresorami), budzi w Japończykach podziw za swą nieugiętość i męstwo. Japonia nie widzi więc jakiegokolwiek powodu by pozostawać z Polską w stanie wojny. To był szok dla Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów a także innych członków zachodniej koalicji alianckiej. Nie potrafili bowiem zrozumieć jak można... nie przyjąć deklaracji wypowiedzenia wojny, a tak właśnie się stało - Japończycy nie tylko nie chcieli walczyć z Polakami, ale nawet nie uważali że (przynajmniej formalnie), są z nami w stanie wojny. Rzecz wprost nie do pomyślenia. Postanowiono więc zmienić tę niefortunną (głównie dla państw anglojęzycznych) sytuację. Powstał plan przeniesienia polskiego krążownika ORP "Dragon" z Atlantyku na Pacyfik, do ubezpieczenia tam działań amerykańskich wojsk. Nic jednak z tego nie wyszło, gdyż załoga "Dragona"... odmówiła "pójścia na Japończyków". Oczywiście nie oficjalnie, ale zaczęły się pomruki i niezadowolenie wśród polskich marynarzy, zaczęły się też podnosić głosy że deklaracja wojny z Japonią, powinna być ostatnim krokiem Polski w tej sprawie, podtrzymujemy jedność bloku atlantyckiego i wszystko, dalej już ani nie możemy, ani też nie chcemy się posunąć. 

Zresztą państwo które wspólnie z Niemcami napadło na nasz kraj - Związek Sowiecki, jest uznawany przez Amerykanów i Brytyjczyków za sojusznika. My w tej wojnie walczymy przeciwko dwóm wrogom - Niemcom i Sowietom, bo już nawet nie przeciwko Włochom, a co dopiero mówić o Japończykach, z którymi wiążą nas bardzo bliskie stosunki. Japończycy uważali bowiem Polaków za "naród samurajów" (jak określił Naród Polski - Inazo Nitobe, japoński pisarz, który w 1910 r. zadedykował swoją książkę "Bushido" właśnie Polsce, której notabene nie było wówczas na mapach). Notabene, tylko wśród dwóch narodów świata pojawili się żołnierze-ochotnicy-kamikadze (nie licząc oczywiście muzułmańskich szuszfoli spod znaku Allaha, którzy wysadzają się w miejscach publicznych, bo im wmówiono że po śmierci będą mogli chędożyć kilkadziesiąt dziewic w raju, który już, już na nich czeka). Tymi krajami była właśnie Japonia i Polska. W 1939 r. bowiem Dowództwo Obrony Wybrzeża musiało zmagać się w ogromną ilością podań obywateli o możliwość uczestnictwa w samobójczych atakach na niemieckie okręty wojenne na Bałtyku w charakterze żywych torped. Ludzie ci byli bowiem tak zdeterminowani, że chcieli poświęcić własne życie w obronie zagrożonej Niepodległości państwa, które z takimi trudami odrodziło się ponownie dwadzieścia lat wcześniej. Dowództwo jednak nie zdecydowało się na przyjęcie tych ludzi do służy i skierowanie ich na akcje samobójcze, co niestety dla wielu z nich już po rozpoczęciu niemieckiej okupacji było związane z wyrokiem śmierci (po długich torturach), gdyż Niemcy na Pomorzu szczególnie intensywnie poszukiwali właśnie tych, którzy w lipcu i sierpniu 1939 r. zapragnęli poświęcić swoje życie w obronie Polski. Podobnie postępowali Japończycy w walce z Amerykanami na Pacyfiku.

Wzajemna współpraca polsko-japońska trwała nadal (nawet po owej komicznej deklaracji wojny), a wywiady Armii Krajowej i Kempetai wymieniały się informacjami wywiadowczymi (zresztą to właśnie Polacy stworzyli nowoczesny wywiad japoński), a współpraca ta była tak bliska, że w 1936 r. szef Referatu "Wschód" Oddziału II Sztagu Głównego Wojska Polskiego - kapitan Jerzy Niezbrzycki, na odprawie służbowej informował swoich podwładnych że współpraca z Japończykami: "musi być nacechowana zawsze 100-procentową lojalnością". Japończycy też swoiście pokochali Polskę (i to dosłownie). Wielką popularnością w latach 20-tych i 30-tych w Japonii cieszyła się polska muzyka (szczególnie Chopin), oraz język polski (jedną z japońskich pieśni z czasów I i II Wojny Światowej, była pieśń o Polsce). Podobnie, gdy po 17 września 1939 r. do Rumunii ewakuowali się polscy żołnierze i politycy, Japończycy jako jedyni oferowali im swą pomoc (głównie chodziło o oficerów). Gdy Polacy tworzyli ruch oporu przeciwko Hitlerowi i nazistom w Niemczech oraz przeciwko Niemcom we... Francji (wkrótce o tym napiszę, ale ciekawe są tu również słowa jednego z najlepszych agentów w historii - majora Michała Rybikowskiego, który w końcu 1939 r. przedostawszy się do Francji, stwierdził w swych raportach: "Nigdzie nie wyczuwało się chęci walki lub stawienia oporu"), postanowiono również rozpocząć zakładanie siatki wywiadowczej w Szwecji i w krajach bałtyckich. I to właśnie tamtejszy polski wywiad był współfinansowany z ambasady Japonii w Sztokholmie.

W okresie międzywojennym stosunki polsko-japońskie były wręcz wyśmienite, a Japończyków zaczęli Polacy traktować podobnie jak Węgrów - czyli jako swoich "genetycznych przyjaciół". Ale może nie powinno nas to dziwić, gdy stwierdzimy że język japoński i język węgierski... właściwie niewiele się od siebie różnią. Stwierdził to polski prof. Benon Szałek (poliglota znający 20 języków), który odkrył niesamowite podobieństwa pomiędzy językami: japońskim i węgierskim. I tak oto np. "rozpalać ogień" - to po japońsku: "hi suru", a po węgiersku: "hev surol", "czas" po japońsku to: "koro", a po węgiersku: "kor" i dalej można by wymieniać: "wszyscy" - japoński: "mina", węgierski: "mind", "inicjować" - japoński: "okosu", węgierski: "okoz", "pobliże" japoński: "hotori" węgierski: "hatar" itd. Wygląda więc na to, że przodkowie Węgrów przybyli do Europy z azjatyckich stepów, gdzie musieli się stykać z przodkami dzisiejszych Japończyków, zamieszkującymi tereny Syberii. Stąd zapewne wzięły się zapożyczenia językowe (ale co ciekawe, język japoński jest praktycznie tożsamy również z językami: tamilskim i baskijskim - też ciekawa zagwozdka, choć prof. Szałek twierdzi że zapożyczenia językowe tak różnych od siebie ludów, najprawdopodobniej wzięły się stąd, że niegdyś, co najmniej 20 tys. lat temu owe narody żyły pod władzą jednego, wielkiego imperium azjatyckiego, które wymuszało jedność - w tym również językową. Ciekawe prawda, jakie to imperium mogło istnieć na terenach azjatyckich?).


CDN.
 

"BUSHIDO" 1910 - Z DZIEJÓW STOSUNKÓW POLSKO-JAPOŃSKICH - Cz. I

"NIE LUBIĘ RUSKICH, 
BO ODEBRALI NAM LWÓW I KURYLE"


NA SAMYM POCZĄTKU, CHCIAŁBYM OD RAZU WYRAZIĆ DOZGONNĄ WDZIĘCZNOŚĆ I WIELKIE PODZIĘKOWANIE JAPOŃSKIM LEKARZOM I PIELĘGNIARKOM, KTÓRE W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ RATOWAŁY OD ŚMIERCI WYGŁODZONE I PRZEMARZNIĘTE POLSKIE DZIECI, KTÓRE PO 17 WRZEŚNIA 1939 r. PRZESZŁY PRZEZ PIEKŁO SOWIECKICH ŁAGRÓW I DOMÓW DZIECKA

NIEKTÓRYM Z TYCH DZIECI UDAŁO SIĘ PRZEDOSTAĆ (PRZETRANSPORTOWAĆ), DO JAPONII, A TAM, GDYBY NIE OPIEKA I POŚWIĘCENIE JAPOŃCZYKÓW, DZIECI TE NIE PRZEŻYŁYBY POWROTU DO SWYCH RODZIN.

DLATEGO TEŻ Z MOJEJ STRONY SKŁADAM OGROMNE WYRAZY WDZIĘCZNOŚCI NARODOWI 
DZIELNYCH SAMURAJÓW





A TERAZ MAŁA HISTORYCZNA OPOWIASTKA:


Japonia była jedynym państwem, któremu Polska wypowiedziała wojnę w XX wieku. JEDYNYM. A mimo to, noty wypowiedzenia wojny "Cesarstwu Wielkiej Japonii" (jak oficjalnie brzmiała wówczas nazwa tego kraju), przez "Najjaśniejszą Rzeczpospolitą Polskę" (jak nadal brzmi oficjalna nazwa naszego kraju) - rzad Japonii... nie przyjął, nie chciał nawet o tym słyszeć i przez cały okres II Wojny Światowej kontakty polsko-japońskie odbywały się bez przeszkód, tak jakby pomiędzy naszymi krajami panował nieustanny pokój. Nasze wywiady mocno ze sobą współpracowały na wielu płaszczyznach (np. wywiad Armii Krajowej przekazywał Japończykom zdobyte wiadomości na temat Sowietów, zaś oni nam na temat ich ówczesnych sojuszników - Niemiec). 

A zaczęło się to jeszcze od pamiętnej wyprawy Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego do Tokio w lipcu 1904 r. Najpierw Józef Piłsudski z towarzyszącym mu Tytusem Filipowiczem odpłynęli na statku "Campania" z Liverpoolu do Nowego Jorku. Z Nowego Jorku rozpoczęli swą podróż przez Stany Zjednoczone, aż dotarli do San Francisco na Zachodnim Wybrzeżu. Stamtąd 22 czerwca wypłynęli do Jokohamy. To właśnie na tym statku, Józef Piłsudski opracował swój memoriał w sprawie polskiej do rządu Jego Cesarskiej Mości, w którym stwierdzał że "Rosja jest więzieniem dla wielu narodów" i wówczas to ogłosił swój plan przyszłych działań politycznych, który przejdzie do historii pod nazwą koncepcji "Międzymorza", a brzmiał on w prostych słowach tak:


"ROSJĘ NALEŻY RWAĆ PO SZWACH NARODOWYCH"


Gdy w początkach lipca, Piłsudski i Filipowicz dotarli do Tokio, dowiedzieli się wówczas o obecności w Japonii Romana Dmowskiego, który przyjechał tutaj... przeciwdziałać planom Piłsudskiego i przekonywać Japończyków o nie udzielaniu pomocy Polakom w walce z Rosją. Obaj panowie spotkawszy się, zaczęli wymieniać poglądy i przekonywać się do swoich racji. Jak mogła wyglądać ta rozmowa? Znając temperament i poglądy obu panów, można wręcz pokusić się o jej rekonstrukcję, na przykład tak:




Piłsudski krzyknął w stronę Dmowskiego: "Toż to skrajne skurwysyństwo! Chcecie wiecznie siedzieć w wychodku, byle tylko na ścianie sracza car zawiesił wam konfederatkę i ryngraf!", Dmowski odpowiadał: "A wy co, chcecie kolejnej rzezi jak w 1863 r.? Chcecie wysłać polski lud na rosyjskie armaty! Co niby tym osiągniecie? Będziemy narodem bez elit, będą nami rządzili Szwaby i żydowscy fabrykanci. To wasze powstanie to jakaś popieprzona fantasmagoria", na to Piłsudski: "Tak, zawsze tylko naaaród na waszych ustach, naród to, naród tamto, a tak naprawdę to jesteście grupą zafajdanych adwokatów, sklepikarzy i pieprzonych tchórzy - wszystko byle tylko nie działać, boicie się działania. Wiem jak sobie pogrywacie z Michalskim i ze Skarbem Narodowym w Szwajcarii. Łżesz mu jak bura suka, że rewolucję robi 100 Żydów, więźniów kryminalnych i wariatów wypuszczonych celowo przez carat z więzień".

Tej całej nerwowej rozmowie (która oczywiście przebiegała zupełnie inaczej, gdyż obaj panowie stosowali zasady savoir-vivrea i szanowali się wzajemnie, zatem rozmowa przebiegała w sposób jak najbardziej kulturalny) i gestykulacji przyglądali się z pewnego oddalenia dwaj japońscy oficerowie - gen. Murata Tsunewoshi i gen. Akashi Motojiro. Musieli mieć niezły ubaw, przyglądając się wyczynom dwóch dziwnych jegomościów z odległego, nieznanego kraju, którzy posługiwali się dziwnym, świszczącym językiem. Wreszcie jeden z nich, podszedł do owych mężczyzn i zaproponował rozrywkę. Tajemnicą poliszynela, jest fakt, iż Piłsudski i Dmowski zostali przez owych dwóch japońskich oficerów (nadzorowanych przez Koki Hirotę - urzędnika japońskiego MSZ), zaproszeni na sake do ekskluzywnego klubu, w którym piękne japońskie masażystki, wykonały im masaż pleców. W każdym razie obaj panowie już więcej nie wchodzili sobie w drogę podczas tej całej "japońskiej podróży".


NO CÓŻ ... KULTURA ŁAGODZI OBYCZAJE
😉




PIERWSZE SPOTKANIE JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO 
Z MARIĄ JUSZKIEWICZOWĄ (Jego pierwszą żoną) I ROMANEM DMOWSKIM
(lata 90-te XIX wieku)



CDN.

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. I

CZYLI JAK TO WŁADZA  DODAJE SEKSAPILU " W NASZYCH SZCZĘŚLIWYCH CZASACH NIE POTRZEBA WCALE SPRZEDAJNYCH DZIEWCZYN, SKORO SPOTYKA SIĘ TYL...