WYŚWIETLENIA

29 listopada 2025

WIELKA WOJNA NA WSCHODZIE - Cz. XV

OSTATNIA WOJNA 
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA





EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. XV


GELON



 Zawarcie rzymsko-kartagińskiego układu handlowego (509 r. p.n.e.) zostało wynegocjowane jeszcze w czasach panowania króla Tarkwiniusza Pysznego (Superbusa), a zawarte za konsulatu Lucjusza Juniusza Brutusa i Tarkwiniusza Kollatyna, czyli już w pierwszym roku istnienia Republiki. Była to jedna z wielu umów handlowych, zawartych pomiędzy kupieckim miastem bogini Tanit, a wieloma innymi miastami etruskimi - do jakich w tamtym czasie również zaliczał się Rzym. Etruskowie kontrolowali bowiem Rzym jeszcze przed rokiem 600 p.n.e. (piąty król Rzymu a jednocześnie pierwszy z etruskiej dynastii Tarkwiniuszy - czyli Tarkwiniusz Stary wstąpić miał na tron w mieście wilczycy ok. 616 r. p.n.e.). Było to jakby drugie założenie Rzymu, gdyż wcześniejszy okres istnienia nadtybrzańskiej osady latyńsko-sabińskiej było niczym w porównaniu z rozwojem miasta, jaki nastąpił w czasach panowania Etrusków. Etruskowie (to słowiańskie plemię, które przybyło na ziemie północnej i środkowej Italii w czasach wędrówki tzw. "Ludów Morza") wywarli ogromny wpływ na rozwój rzymskiej kultury i tradycji do czasów kolejnej wielkiej zmiany kulturowej, czyli hellenizacji religii rzymskiej (były trzy tak wielkie zmiany cywilizacyjno-kulturowe w dziejach miasta nad Tybrem, pierwszym była etruskizacja kulturowa miasta, potem {od połowy III wieku p.n.e.} nastąpiła stopniowa ale konsekwentna hellenizacja religii i kultury rzymskiej, a ostatnią formą rzymskiej cywilizacji była chrystianizacja). To właśnie w "czasach etruskich" w Rzymie wzniesiono pierwsze większe trwałe budowle, które nie były tylko drewnianymi konstrukcjami; to właśnie wówczas wprowadzono etruskie bóstwa (nie usuwając jednak latyńsko-sabińskich bogów), ceremonie religijne, kolegia haruspików (wróżów przepowiadających przyszłość), wprowadzono też insygnia władzy z miast etruskich, a także zwyczaj urządzania wspaniałych igrzysk. To wszystko do Rzymu przyszło od Etrusków, ludu którego Rzymianie zwali "Etrusci" lub "Tusci", a Grecy "Tyrsenoi", a którego cywilizacja w dzisiejszej Toskanii zaczęła się rozwijać w drugiej połowie wieku XIII p.n.e. (dziwnym zbiegiem okoliczności akurat te wszystkie zmiany zarówno na Wschodzie {Grecja,Anatolia, Syria, Egipt} jak i na Zachodzie (Italia, Sardynia, Korsyka) zaszły po tej wielkiej bitwie, o której już kiedyś wspomniałem, a która miała miejsce w dolinie Dołęży ok. 1250 r. p.n.e. i która znamionowała wielką wędrówkę ludów słowiańskich na południe, a co za tym idzie upadek istniejących tam od wieków imperiów, monarchii i systemów gospodarczych). 




Etrusci, czy też raczej Tyrsenoi (bo ta nazwa wydaje się bliższa oryginałowi), byli bezwzględnie ludem słowiańskim, a według tego co mówili Rzymianie, sami zwali się "Rasna". Nazwa ta oczywiście jest zniekształcona - jak wiele tego typu przypadków (potem zaś, gdy łacina stała się językiem dominującym i zaczęła wypierać lokalne języki czy to etruskie czy sabińskie - ogromną rolę w tym procesie stanowiła armia rzymska, gdzie komendy były wydawane po łacinie, co powodowało że język ten szybko się rozprzestrzeniał nawet wśród ludów nierzymskich - te nazwy totalnie się zatarły, a przetrwały tylko w swym nowym łacińskim brzmieniu). Nic ona nam nie mówi, chyba że przyjmiemy że "Rasna" to starosłowiańskie słowo oznaczające "Rożni", innymi słowy lud noszący rogi turów na głowie, gdyż sama nazwa Etruskowie również wywodzi się od "Ludu Turów" (nawet Mommsen zrobił krótkie porównanie Etrusków do Słowian, na przykładzie różnic między Słowianami a Celtami, ale on nawet on, historyk takiej klasy, będąc jednak Niemcem, nie mógł uznać istnienia cywilizacji słowiańskiej na długo przed powstaniem w ogóle czegoś przypominającego choćby potocznie cywilizację germańską). Zarówno sama nazwa "Etrusków" (Rożnych) jak i nazwy poszczególnych miast etruskich są pochodzenia słowiańskiego. Teraz nie ma na to czasu, ale kiedyś postaram się więcej w tym temacie napisać. W każdym razie rozwój cywilizacji rzymskiej w tym okresie o którym piszę, był całkowicie związany z dominacją kulturową słowiańskich Etrusków. To właśnie za czasów Etrusków powstało też swoiste latyńskie mini Imperium Rzymskie, które rozpoczęło się od zniszczenia latyńskiego miasta Alba Longa (Białe Miasto), przodka pierwotnej osady nadtybrzańskiej (to właśnie stamtąd mieli wyruszyć Romulus i Remus aby założyć własną osadę). Wytworzyła się też przedziwna sytuacja, gdy Tyber przestał być granicą cywilizacji etruskiej, sięgając dalej na południe na tereny latyńskie (i obejmując oczywiście Rzym), natomiast wrogiem królewskiego Rzymu stały się teraz bliskie im etnicznie miasta latyńskie (m.in.: Alba Longa) które kolejno były zdobywane przez królów rzymskich z dynastii Tarkwiniuszy. Upadek władzy królewskiej w Rzymie (510-509 r. p.n.e.) oznaczał jednocześnie wstrząs polityczny w całym regionie, gdyż równał się z upadkiem wpływów rzymsko-eruskich zarówno w miastach latyńskich (nie wszystkich i nie od razu), jak również stworzył niebezpieczeństwo granicy północnej, czyli etruskich najazdów na Rzym w celu przywrócenia tam władzy królewskiej i ponownego zainstalowania etruskich wpływów politycznych (przykładem niech będzie wyprawa króla etruskiego miasta Kluzjum (Clusium - oryginalnie miasto to zwało się Clevsin ze słowiańską, czy też raczej lechicką {co bardzo ważne} końcówką "sin") Porseny, do której miało dojść w latach 508-506 p.n.e. rzymska tradycja pozostawiła z tego okresu wiele heroicznych zdarzeń Rzymian, którzy z narażeniem życia, zdrowia i własnego bezpieczeństwa ostatecznie odparli ten najazd, pokazując swoją determinację w odzyskaniu pełnej suwerenności politycznej. W każdym razie traktat handlowy rzymsko-kartagiński, zawarty w 509 r. p.n.e. opierał się na następujących założeniach:




Rzymianie zapewnili sobie dominację handlową na terenie całego Lacjum. Wymienione w traktacie (przekazanym nam następnie przez greckiego historyka Polibiusza) ludy glacjum: Ardeaci, Antiaci, Larentinowie, Kirkeitowie i Tarrakinitowie pozostali w strefie politycznych i gospodarczych wpływów Rzymu, ale wraz z upadkiem władzy królewskiej w mieście wilczycy, posypała się również etruska zwierzchność nad innymi miastami Lacjum, a co za tym idzie upadła dominacja rzymsko-etruska nad tymi miastami, a Rzym, który musiał wówczas przemyśleć swoje istnienie na nowo i uporać się z etruskimi najazdami, nie był w stanie ponownie podporządkować sobie w tym czasie owych latyńskich miast, które pod przewodnictwem Tusculum założyły Ligę Latyńską. Tak więc Kartagińczycy mieli w owym układzie zakazane najeżdżać i podbijać ludy i miasta zależne od Rzymu, a te niezależne latyńskie, gdyby udało im się je zdobyć, mieli przekazać je Rzymianom, nie mogli też rozbić obozu w Lacjum i przebywać tu choćby jednej nocy (a jeśli taki zapis został umieszczony w traktacie handlowym, to znaczy że Rzymianie obawiali się morskich rajdów Punijczyków, czy też raczej Kartagińczyków na wybrzeża Lacjum, a być może nawet na sam Rzym. Oczywiście owe ataki były głównie rajdami pirackimi, aczkolwiek musiały być niezwykle intensywne i częste, skoro o tym wspomniano - nie traci się bowiem energii na coś, co jest błahe i nieistotne. Notabene równie uciążliwymi i niebezpiecznymi korsarzami co Kartagińczycy byli Etruskowie, którzy również posiadali silną flotę). W traktacie jest więc zabezpieczenie, że jeżeli już Kartagińczycy musieliby się wyprawić przeciwko miastom Lacjum, to niech przynajmniej nie osiedlają się tutaj na stałe. Natomiast ze swojej strony Rzymianie deklarowali, że handel na Sardynii i w Libii (w tamtejszych emporiach punickich, kontrolowanych już wówczas przez Kartaginę - o czym pisałem chociażby w poprzedniej części) prowadzić będą w obecności kartagińskiego pisarza lub herolda (notabene, gdy w roku 152 p.n.e. za radą Marka Porcjusza Katona Starszego, Rzym postanowił ostatecznie rozprawić się z Kartaginą - tak naprawdę owe "Ceterum censeo Cartaginem esse delendam" było tylko oficjalnym potwierdzeniem imperialnej polityki rzymskiej, tak naprawdę liczyło się co innego, a mianowicie fakt, że już w roku 151 p.n.e. Kartagińczycy płacili ostatnią transzę narzuconej im 50 lat wcześniej kontrybucji wojennej i od tego momentu nie musieli już płacić, a ze względu na fakt, iż sama Kartagina rozwijała się wówczas niezwykle dynamicznie pod względem gospodarczym {Katon w Senacie pokazywał dojrzałe figi z kartagińskich pól mówiąc: "Spójrzcie Kwiryci, z tego owocu narodzi się nowy Hannibal"} stanowiła realne zagrożenie nie tylko gospodarcze, ale również politycznej i militarne, obawiano się bowiem odrodzenia kartagińskiej wojskowości i ponownego zagrożenia Italii oraz samego Rzymu kolejną punicka inwazją. Tak więc, gdy szukano pretekstu do rozpoczęcia tej wojny i spalenia Kartaginy, polecono odwołać się właśnie do pierwszego traktatu rzymsko-kartagińskiego, który znajdował się w skarbcu edylów. Ale ponieważ w owym aerarium panował bałagan, to trudno było tekst umowy handlowej sprzed wieków znaleźć, a gdy ostatecznie tego dokonano, język owej korespondencji był tak archaiczny dla ówczesnych Rzymian, że niewiele z tego rozumieli {to tak samo jak my byśmy dziś czytali korespondencję spisaną w języku staropolskim z XVI czy XVII wieku} ale ostatecznie m.in. właśnie ten zapis o konieczności prowadzenia handlu w obecności kartagińskiego urzędnika, stał się jednym z powodów wszczęcia wojny, która ostatecznie pogrążyła Kart Hadaszt w ogniu, a przyglądający się temu rzymski wódz Publiusz Korneliusz Scypion Młodszy miał zapłakać, mówiąc że w przyszłości taki sam los może czekać również Rzym). 




Wydaje się jednak dziwne, że takie określenie mogło być swoistym casus belli nowej wojny (ostatniej wojny Rzymu z Kartaginą), gdyż kartagiński urzędnik był jednocześnie świadkiem umowy handlowej i czuwał nad tym, aby rzymscy kupcy nie zostali oszukani w trakcie transakcji, więc nie było tutaj jakiejś formy dyskryminacji, a swoista dbałość o klienta ze strony państwa kartagińskiego. Rzymianie mogli również prowadzić handel we wszystkich emporiach punickich na Sycylii (traktat ten bowiem został zawarty w imieniu Kartaginy i jej sojuszników, czyli innych miast fenickich na Sycylii, które bezpośrednio nie podlegały władzy Kart Hadaszt). Do dziś jednak wielu historyków zastanawia nazwa, która została użyta w tym dokumencie, a mianowicie "Sycylia, którą zarządzają Kartagińczycy". Jest bowiem oczywiste że Kartagińczycy nie władali wówczas nie tylko całą Sycylią, ale również bezpośrednio nie kontrolowali owych punickich emporiów na zachodzie wyspy, zatem być może chodziło tutaj o swoistą protekcję miasta bogini Tanit nad innymi punickimi ośrodkami na Sycylii, a jednocześnie pokazuje że miasta sycylijskie nie były kontrolowane przez Kartagińczyków w taki sam sposób, w jaki podlegały im miasta na Sardynii czy w Libii. Rzymianie mogli również prowadzić handel w samej Kartaginie, ale tutaj obowiązywała ich klauzula ograniczenia pobytu do pięciu dni. Największa niesprawiedliwość jaka została narzucona Rzymianom ze strony Kartagińczyków w owym układzie (i co również stało się głównym casus belli wojny, która wybuchła w roku 149 p.n.e. już po śmierci Katona Starszego) był jasny zakaz pływania rzymskich okrętów poza Przylądek Bon, natomiast gdyby zmusiła ich do tego burza lub nieprzyjaciel, mogą wylądować na Przepięknym Przylądku, ale nie wolno im tam wówczas nic kupić ani zabrać, chyba że materiały potrzebne do naprawy okrętu i złożenia ofiar bogom, po czym w ciągu pięciu dni mają odpłynąć. Ten punkt realnie był dyskryminujący i chodź Przylądek Bon utożsamiany jest ze współczesnym Przylądkiem Farina, leżącym na wschód od Kartaginy, wydaje się że Kartagińczycy w ten sposób starali się nie dopuścić Rzymian do żyznych i bogatych miast Wielkiej Syrty, ale, przecież Rzymianie mieli wolną drogę w handlu w Libii, czyli ograniczenie kierunków wschodniego odpada. Być może chodziło więc o ograniczenie kierunku zachodniego i handel Rzymian z punickimi emporiami w Hiszpanii i z tamtejszymi ludami celtyberyjskimi oraz potężnym (choć już wówczas przeżywającym kryzys) południowo-hiszpańskim królestwem Tartezjów. W każdym razie taki układ handlowy został zawarty i przez długie dziesięciolecia, przez ponad 160 lat obowiązywał zarówno jedną jak i drugą stronę, aż do zawarcia drugiego traktatu handlowego rzymsko-kartagińskiego w roku 348 p.n.e.



Wróćmy jednak do sycylijskiej Geli (bogatego miasta portowego, założonego w 688 r. p.n.e. przez greckich kolonistów z Rodos i Krety na żyznych terenach południowej Sycylii) w której w roku 505 p.n.e. władzę przejął niejaki Kleander. Jego rządy niczym szczególnym się jednak nie zapisały (nie było rozlewu krwi, czyli nuuudaaaa 😉), jednak bez wątpienia Gela stała się wówczas pierwszą militarną potęgą greckiej Sycylii, jako że Kleander, a po nim jego brat Hipokrates (tyran od 498 r. p.n.e.) stworzyli silną i dobrze wyćwiczoną, oraz wierną swym przywódcom armię. Hippokrates zapragnął więc rozszerzyć swą władzę na sąsiednie greckie miasta i mając do dyspozycji silną armię najemników, rozpoczął realizację tego planu. W krótkim czasie zdobył Naksos (założone w 735 r. p.n.e. we wschodniej Sycylii nieopodal góry Etna), Kallipolis, Zankle leżące nad Cieśniną Meseńską (miasto to założone zostało w dwóch etapach; najpierw ok. 730 r. p.n.e. stworzyli tutaj swą bazę piraci z italskiego Kume {oczywiście miasto było greckie}, a potem - ok. 720 r. p.n.e. - dotarli koloniści z Eubei i Leontinoi). Już sam fakt iż zdobył prawie cały pas wschodniego wybrzeża Sycylii (bez Syrakuz i Megary Hyblei) świadczy o jego militarnym talencie. Zresztą wydał również wojnę potężnym Syrakuzom (założonym w 734 r. p.n.e. przez kolonistów z Koryntu) i w bitwie nad rzeką Eloros rozbił syrakuzańską armię (zapewne zdobył by również samo miasto, gdyby nie fakt, że przeciwko temu zaprotestowały ustami swych przedstawicieli w Syrakuzach - Korynt i Korkira. Co prawda kolonie - choć stawały się replikami swego miasta macierzystego i wyznawały tych samych bogów, to jednak z czasem zatracały więź ze swą metropolią i czciły nie bohaterów dawnego polis, lecz swego założyciela [oiticistesa] choćby był on obcego pochodzenia jak w kilku przypadkach się zdarzało. Oczywiście kolonia winna była szacunek i pomoc swemu miastu macierzyskiemu, ale jednocześnie metropolia nie powinna dążyć do całkowitego uzależnienia swej kolonii - konflikt na tym tle między Korkirą a Koryntem był jednym z powodów wybuchu II Wojny Peloponeskiej z lat 431-404 p.n.e. Z reguły metropolie nie naciskały i nie pragnęły ujarzmiać siłą swych kolonii, choć zdarzały się od tego wyjątki. Jednym z takich wyjątków był właśnie Korynt, który bezwzględnie domagał się od swych kolonii posłuszeństwa i podległości oraz pierwszego miejsca dla przedstawiciela Koryntu w świętach obchodzonych przez kolonię). Hipokrates w zamian za odstąpienie od Syrakuz, otrzymał tereny zniszczonego przez to polis wcześniej miasta Kamarina i ponownie je zasiedlił. Gdy zginął w roku 491 p.n.e. w walce z Sykulami, jego posiadłości obejmowały tak wiele ziem, że doprawdy można mówić o pierwszym imperium sycylijskim. 




Władzę tyrańską przejęli teraz małoletni synowie Hippokratesa - Kleander II i Eukleides, ale nie dane im było długo władzę tę sprawować, gdyż wkrótce potem przeciw nim zbuntował się niejaki Gelon syn Dejnomenesa ze szlachetnego rodu wywodzącego się pierwotnie z wyspy Telos, a od kilku pokoleń osiadłego w Geli. Odsunął on od władzy synów Hippokratesa i sam ogłosił się tyranem Geli (491 r. p.n.e.). Miał on wizję zjednoczenia wszystkich Hellenów pod swymi rządami i rozpoczęcia wojny z Kartagińczykami na zachodzie wyspy, w imię "świętej wolności Hellenów" (notabene jednak Kartagińczycy ani Punijczycy nie zagrażali wówczas greckim miastom na Sycylii, już bardziej wojowniczy byli Elymowie). Problem polegał tylko na tym, że sami Hellenowie za bardzo nie palili się do wojny z Kartaginą pod hasłem "pomszczenia śmierci Dorieusa" i pod całkowitą dominacją tyrana Gelona. Musiał więc najpierw zmusić ich do tego podstępem, układem, małżeństwem lub... siłą. Aby zrealizować plan opanowania całej zachodniej Sycylii i wypędzenia stamtąd Kartagińczyków i Fenicjan, musiał Gelon zyskać potężnych sojuszników. Co prawda Gela była już wówczas najpotężniejszym miastem Sycylii (kontrolowała co najmniej takie polis jak: Kamarinę, Naksos, Kallipolis i Leontinoj), ale to mogło nie wystarczyć aby usunąć z wyspy osadników z Kart Hadaszt. Przezorny Gelon postanowił wówczas zawrzeć sojusz z tyranem sąsiedniego miasta Akragas (leżącego na północny-zachód od Geli) Teronem i poślubił jego córkę - Demarate, samemu zaś ofiarował Teronowi za żonę córkę swego brata Polyzelosa. Gelon starał się jeszcze o wsparcie Greków z kontynentu, szczególnie zaś Lacedemończyków, ale były to czasy dość niespokojne w Grecji Centralnej, związane z najazdem perskim na Ateny i Eretrię (zakończone zwycięską bitwą pod Maratonem w 490 r. p.n.e.), dlatego też Spartanie (choć nie wzięli udziału w tej części kampanii perskiej) nie byli skorzy wysyłać swych wojsk za morze i pomoc taka z ich strony nie została Gelonowi wówczas udzielona. Mimo to zawiązało się przymierze południowe (doryckie) na którego czele stały dwa duże doryckie ośrodki na Sycylii - Gela i Akragas. Wytyczono też kierunki ekspansji każdego z tych polis, ponieważ wrogów nie brakowało, zaś Kartagińczycy byli najmniejszym problemem tworzącego się przymierza. 




CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BOHATEROWIE WRZEŚNIA - Cz. I

OSTATNI BÓJ Dziś chciałbym rozpocząć nową serię opowiadającą o żołnierzach broniących tamtej, wywalczonej po 123 (150) latach zaborów, odrod...