PROCES ROZWOJU DUSZY
W jaki sposób odbywa się proces rozwoju duszy? Krótko można by powiedzieć - w bardzo... ciekawy sposób. Należy zacząć od zobrazowania "modelu" rozwoju i bytności dusz (czyli nas wszystkich) w sposób jak najbliższy ludzkiemu procesowi kojarzenia i pojmowania, czyli na przykładzie symbolu. Weźmy "młodą duszę", która dopiero od niedawna rozpoczęła proces inkarnacyjny, a teraz porównajmy ją z "duszą zaawansowaną", czyli (najczęściej) duszą Przewodnika lub nawet... Założycieli i postarajmy się je jakoś uszeregować pod względem "ważności". Najlepszym do tego sposobem by w sposób obrazowy i symboliczny pokazać stopnie rozwoju dusz - jest model piramidy (najbliższy bowiem ludzkiemu pojęciu), czyli proces rozwoju duszy od podstawy do wierzchołka. Podstawą oczywiście są młode dusze od poziomu pierwszego, następnie średniego i wyższego, potem dusze poziomu średniego i trzech wymienionych podpoziomów, następnie dusze zaawansowane (jak wyżej), by wreszcie dojść do samego wierzchołka - Przewodników o barwie fioletowej (czyli tych, których aura świeci na kolor ciemnofioletowy, pisałem o tym w poprzednich tematach). Na samym zaś czubku owej piramidy moglibyśmy umieścić Założycieli oraz samo Źródło, czyli Boga. Model piramidalny jest najbliższy ludzkiej wyobraźni, gdyż szereguje proces rozwoju duszy na kolejnych szczeblach, będących jednocześnie szczeblami "ważności" duszy.
Lecz ten wyżej opisany model rozwoju dusz jest... całkowicie nieprawdziwy. Dlaczego? Okazuje się bowiem że nie ma czegoś takiego jak stopień ważności dusz, nie ma dusz "lepszych" i "gorszych" (czyli tych, które są jeszcze na początkowym etapie rozwoju). Wszystkie dusze są równe względem siebie, jedyna różnica polega na tym, iż jedne nabrały więcej doświadczeń i tym samym osiągnęły wyższy poziom rozwoju, przybliżający ich do zjednoczenia ze Źródłem (w opisach ludzi poddanych hipnozie wciąż przewija się właśnie ogromna chęć powrotu do Domu - napiszę o tym niżej), zaś innych droga jest dłuższa, bardziej "wyboista", ale nie stanowi to zupełnie dowodu, przemawiającego za obniżeniem rangi tych dusz względem dusz rozwiniętych, lub nawet dusz Założycieli. Jak już pisałem - wszystkie dusze są względem siebie równe, te które "przyspieszyły" na swej drodze do Domu, zobligowane są pomagać tym, którzy wloką się w ogonie (oczywiście nie jest to przymus, jednak pomagając innym duszom można osiągnąć wyższy rozwój duchowy i nabrać więcej doświadczeń, sami jednocześnie przyspieszamy i przybliżamy wówczas nasz moment powrotu do Boga). Dusze bowiem nie rozwijają się w sposób "piramidalny", pionowo - od "podstawy do wierzchołka" - tylko (co ciekawe) w kierunku poziomym, w bok. Aby jednak posłużyć się przykładem, można wyobrazić sobie ogromny, wełniany sweter, z którego wystaje w kierunku poziomym nieskończona ilość nitek. Nitki to my, sweter to Źródło (Bóg), cel - "zwinąć" się z powrotem do Domu.
Żadna z tych nitek, choćby nie wiadomo jak długa, nawet na moment nie traci kontaktu z samym swetrem. Nasze życie tu na Ziemi, to tylko jeden z "odprysków", wielu takich naszych żyć, dziejących się w tym samym czasie w różnych alternatywnych Wszechświatach - wszystkie te życia - łączy jeden "składnik" - My. My prawdziwi, będący wciąż zjednoczeni z Bogiem - czyli nasza Wyższa Jaźń. Ta Jaźń, oczekuje powrotu każdego ze swych "cząstek" (wielokrotnie na opisanie jakiegoś elementu używam cudzysłowu, jest to jednak związane z brakiem możliwości wytłumaczenia poprzez ludzki język - prawdziwości tej, dla nas niezwykle skomplikowanej, a tak naprawdę całkowicie prostej zasady rządzącej całym tym procesem). Teraz jednak chciałbym opisać proces rozwoju duszy od samego momentu "stworzenia", czyli jak to się dzieje że zaczynamy inkarnować w ciałach fizycznych? Jak już wcześniej pisałem - dusza ma możliwość dzielenia swej energii - i to zarówno w ciałach fizycznych (możliwość jednoczesnego przebywania w dwóch lub nawet trzech ciałach, które posiadają niezależne od siebie żywoty, oraz znajdują się często na przeciwległych biegunach - np. można być biedną Indianką w Peru i w tym samym czasie w drugim życiu - np. gangsterem z Pruszkowa), jak również (i co jest czymś zupełnie naturalnym dla duszy) możliwość dzielenia swej energii tak, by dusza przebywała w nieskończenie wielu miejscach na Ziemi (już po śmierci, a jeszcze przed udaniem się na "Tamtą Stronę"), jeśli oczywiście tego zapragnie.
Nie należy się zatem dziwić że również nasza Wyższa Jaźń (czyli prawdziwi My) również ma możliwość dzielenia swej energii na nieskończoną ilość nowych dusz (będących Jej kopią), przeznaczonych do procesu inkarnacji w tym i jemu podobnych alternatywnych Wszechświatach. I to właśnie w tym przypadku można mówić o "procesie stwarzania duszy", gdyż dusza główna (Wyższa Jaźń) istnieje bez początku i bez końca, wciąż zjednoczona z Bogiem. Jak zatem wygląda proces "stwarzania" duszy? (czyli dzielenia energii naszej Jaźni). Nowa, dopiero co "podzielona" dusza, pozbawiona jest ego, jest "czystą kartą" przeznaczoną do "zapisania" (czyli zdobycia tak wielu doświadczeń, które umożliwią jej powrót do Źródła i ponowne Zjednoczenie z Wyższą Jaźnią, co jest równoznaczne z powrotem do Boga). Nowa dusza, musi zatem "nauczyć się być". Zaraz po podziale trafia ona do miejsca, w którym zostanie jej nadane ego, czyli własna, częściowo oddzielna od swojej Wyższej Jaźni - świadomość siebie samego. Nadanie ego odbywa się na zasadzie łączenia i "składania" energii. To właśnie w tym miejscu (które jeden z poddanych hipnozie mężczyzn nazwał "Światem Pozbawionym Ego") - dusza nabiera sensu swego istnienia, nadana jej zostaje osobowość, która będzie jej towarzyszyć, aż do ponownego Zjednoczenia z Wyższą Jaźnią i z Bogiem (dusza jednocząc się ze swą Jaźnią, nie traci swej osobowości, którą nabyła w "Świecie Pozbawionym Ego" - osobowość ta jest po prostu łączona z osobowością Wyższej Jaźni - którą w ten sposób wzbogaca).
Dusza, która uzyskała już osobowość - jest gotowa do uczynienia pierwszego kroku na swej drodze ku samodoskonaleniu i zdobywaniu doświadczenia - może rozpocząć proces inkarnacyjny (oczywiście nie od razu, zaraz po opuszczeniu "Świata Pozbawionego Ego", udaje się do miejsca, w którym przygotowuje się do swego pierwszego wcielenia, poznaje swoją grupę docelową, z którą będzie przebywać aż do przejścia na poziom duszy średnio-zaawansowanej i duszy zaawansowanej. Gdy powróci do Źródła i zjednoczy się z Bogiem, wzbogaci swymi doświadczeniami swą Wyższą Jaźń.
NARODZINY DUSZY
Teraz chciałbym opisać ów cały proces "stworzenia" duszy i "nadania" jej osobowości (E-G-O). Jak więc się to odbywa? Dużo na temat swego stworzenia mogą powiedzieć młode dusze, które pamiętają jeszcze jak "powstawały". Początek jest najtrudniejszy i niewiele dusz o tym opowiada (gdyż niewiele z nich sięga pamięcią aż tak daleko), jednak te, które mówią o prapoczątkach swego stworzenia, opowiadają o... Oceanie, Oceanie Energii. Jedna z tych młodych dusz (mężczyzna poddany hipnozie) opowiada jak jego dusza została stworzona jako maleńka cząstka energii, która oddzieliła się od: "Tego intensywnego, niebieskawo-żółto-białego Światła". Mężczyzna ów opowiada, że jego dusza powstała (podobnie zresztą jak i inne dusze) z burz pulsacyjnych, tworzących się wokół owego Światła. Wszystko to jest Pulsacyjną Energią Światła, a te duchowe cząstki, które przeznaczone zostają do "obdarzenia świadomością", zostają "wyrzucone" pod wpływem burz pulsacyjnych "na zewnątrz" Światła i płyną odtąd szerokim strumieniem wokół Niego. Taka "wyrzucona duszyczka" nie jest jeszcze duszą w pełnym tego słowa znaczeniu, a jedynie duchową cząstką, choć (co ważne) w momencie wyrzucenia na zewnątrz Światła, zaczyna kiełkować w niej pewna szczątkowa dopiero, odrębna świadomość. Od chwili wyrzucenia przez ową pulsacyjną burzę, pamięć duszy staje się intensywniejsza (dusze częściej opowiadają dopiero o tym, co stało się od momentu ich oddzielenia od Światła).
A gdy już dusza oddzieli się od Światła, dokąd dalej zmierza? Ów przytoczony przeze mnie wyżej mężczyzna, stwierdza: "Nagle znalazłem się w jasnej, zamkniętej przestrzeni, gdzie bardzo życzliwie zajęły się mną jakieś przemiłe istoty". Cóż to za "istoty" i co to jest owa "jasna, zamknięta przestrzeń?". Z reguły pacjenci opisując miejsce do którego następnie przybywają, nazywają je... "wylęgarnią" (ludzie poddani hipnozie bardzo często na opisanie zjawisk zachodzących na "Tamtym Świecie" i miejsc do których się udają - używają znanych sobie z Ziemi określeń, służących jako odpowiedniki tego, co tam spotykają). Owa "wylęgarnia", to miejsce gdzie obok siebie znajdują się młode, dopiero co oddzielone od Światła duszyczki, takie iskierki, będące w czymś co przypomina błonę. Sama dusza (jeszcze wówczas maleńka iskierka) jest niczym jajko, pływające w owej błonie. Błony służą dojrzewaniu duszy, lecz dojrzewająca dusza zaczyna już rozumować w kategoriach jednostkowej świadomości, czyli EGO. Póki jednak dusza nie "wyjdzie" z owej otulającej ją błony, jej świadomość nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięta. Zmienia się to wraz z opuszczeniem tego miejsca (inny mężczyzna poddany hipnozie stwierdził: "Moja świadomość narodziła się wraz z moją ciekawością"). Kim są jednak owe "istoty", które opiekują się młodymi duszyczkami w tej "wylęgarni?"
Dusze zwą je "Kochającymi i Pięknymi Matkami" (w rzeczywistości są to po prostu starsze dusze, które przeszły już długą inkarnacyjną drogę i teraz opiekują się owymi młodymi iskierkami, co nie znaczy oczywiście iż odtąd całkowicie zaprzestały kolejnych fizycznych inkarnacji). Jedna z takich Starszych Dusz, kobieta, poddana hipnozie, opowiadała jak w "Zaświatach" pełniła rolę "Matki" dla rodzących się duszyczek - a jednocześnie nadal inkarnowała fizycznie. W swym ostatnim życiu także zajmowała się opieką nad dziećmi. Co ciekawe, owa kobieta w poprzednim życiu żyła w Polsce. Po inwazji niemieckiej w 1939 r., kobieta zajęła się pomaganiem najuboższym, szczególnie dzieciom. Zgłosiła się w 1940 r. na ochotnika do niemieckiego obozu dla internowanych po to, by nieść pomoc najbardziej potrzebującym. Przydzielono ją do pracy w kuchni. Rozpoczęła ona zakrojoną na szeroką skalę pomoc ludziom (a szczególnie dzieciom, które cierpiały najbardziej) przetrzymywanym w tym obozie. Będąc ochotniczką, mogła w pierwszym roku opuścić obóz na własne życzenie, nie uczyniła tego jednak, a potem (w latach następnych) wyjście stąd było już niemożliwe. Kobieta zajmowała się pomocą polskim i żydowskim dzieciom. Wreszcie jej działalność została odkryta przez władze obozu i zatłuczono ją pałkami na śmierć.
Teraz owa kobieta (już w obecnym wcieleniu) opowiada hipnoterapeucie o czasie, jaki spędziła po swej fizycznej śmierci. Opisuje mu iż jest "Matką Inkubacyjną" dla młodych duszyczek i pomaga im opuszczać błonę, oraz nadzoruje początkowy etap dojrzewania duszy. Owe Dusze-Matki ("akuszerki"), przejawiają więcej "żeńskich" cech i to zarówno duchowych jak i fizycznych. Wcielają się więc głównie w ciała kobiet, które zajmują się opieką nad najsłabszymi, czynią to jednak w sposób podobny do tego, jak matki czuwające nad bezpieczeństwem swych dzieci. Wybierają ciała kobiece, gdyż łatwiej im wówczas spełniać się w "swych rolach". Opisuje ona swoją "pracę" jako Matki-Akuszerki nowych dusz, oraz opowiada o owym miejscu (jak ono wygląda) i "błonach" z których pomaga wydostawać się nowym duszom.
Dusze zaraz po "oddzieleniu" od Światła, przybywają (a raczej są ściągane) właśnie w kierunku owej "wylęgarni". Przybywają jako promyki białej energii, zamkniętej i otulonej w błonę, o której pisałem wyżej. Miejsce, do którego przybywają (czyli owa "wylęgarnia") przypomina... ogromny plaster miodu, który zdaje się nie mieć końca. Nad tym "plastrem" wiją się strumienie bardzo jasnej, stopionej, falującej energii (jakby energetyzowanej). Owa energia jest Energią Miłości i z niej "rodzą się" nowe dusze. Przypomina to ogromną fabrykę, w której kolejne pulsacyjne wybrzuszenia (burze), wyrzucają "z siebie" wciąż nowe duchowe iskierki. Nie wszystkie jednak "wychodzą", niektóre (te, którym podczas "wypchnięcia ze Światła" nie udało się osiągnąć pewnego szczątkowego stopnia indywidualności), są z powrotem wciągane do tego Światła. Nowe dusze zamknięte w swych błonach, przybywają więc do miejsca zwanego (umownie) "wylęgarnią" i tam czekają na swe "narodziny". Zresztą proces narodzin duszy jest bardzo zbliżony do fizycznych narodzin dziecka. Matki Inkubacyjne czekają, aż iskierka znajdująca się w błonie urośnie na tyle, by można było błonę otworzyć - wówczas dusza wychodzi na zewnątrz. Zaraz po "narodzinach" ta młoda duszyczka jest "otulana" energią miłości Dusz-Matek. Innymi słowy młoda dusza obdarzona zostaje współczuciem, zrozumieniem, ideami tego kim jest i kim może się stać. Dusze-Matki napełniają młode duszyczki świadomością ich istnienia.
Jednak nie obdarzają ich samoświadomością, gdyż tę dusza zaczyna kształtować już od momentu "wypchnięcia" ze Światła (choć na samym początku jej indywidualnego istnienia - nie ma ona jeszcze pojęcia kim jest, tego dowiaduje się dopiero od Matek Inkubacyjnych podczas "otulenia" energetycznego). Dla duszy moment otulania - to prawdziwy czas przebudzenia oraz poznania wiadomości o sobie samej i swej "przyszłości". Nie zawsze jednak udaje się w odpowiedni sposób młodej duszy przekazać właściwe i pełne "wibracje" energetyczne. Jeśli Matce Inkubacyjnej nie uda się owo "otulanie" (podobnie jak Przewodnicy, Dusze-Matki też uczą się opieki nad "iskierkami" i mają swoje stopnie umiejętności i doświadczenia), wówczas "do akcji" wkracza... "Mistrz-Pielęgniarz" (tak została ta istota opisana przez ową kobietę, poddaną hipnozie). On uczy i przygotowuje Dusze-Matki do ich zadań, lecz jeśli One popełnią gdzieś błąd, musi wkroczyć, gdyż w przeciwnym razie nowo narodzona duszyczka nie będzie znała pełni swego przeznaczenia i będzie się czuła "nieswojo" (zdarzają się także "wybrakowane" dusze, ale nigdy nie dzieje się to w momencie narodzin, a późniejszych oddziaływań inkarnacyjnych. Jeśli dana dusza wciąż przejawia destrukcyjne inklinacje np. w każdej z kolejnych inkarnacji generuje tylko, lub w ogromnej ilości negatywną energię bólu i cierpienia zadawaną innym duszom - wówczas taka dusza musi ponownie powrócić do Światła w celu... przemodelowania energetycznego, gdyż na pewnym etapie "dorastania" popełniono "błąd wychowawczy". Nie oznacza to jednak zniszczenia owej duszy (jak już pisałem - energii nie można zniszczyć), a jedynie "doładowanie" jej pozytywną energią (wyjaśnię to dokładniej w kolejnych tematach).
Co ciekawe, owa kobieta będąca w stanie hipnozy, opowiada że wyczuwa wokół siebie (jako dusza oczywiście) obecność Stwórcy, Boga, Źródła, Nieskończoności, lecz... jednocześnie twierdzi iż, to Światło, z którego powstają nowe dusze, nie jest Bogiem w pełnym tego słowa znaczeniu. To znaczy, inaczej - wszystko co istnieje jest częścią Boga, ale nie wszystko musi być Nim sensu stricte, a to znów oznacza, że podobnie jak poszczególne dusze obdarzane są samoświadomością swego jednostkowego bytu (mimo iż są częścią Źródła), tak i owe Światło też może posiadać indywidualną świadomość (kobieta nie wie tego na pewno, lecz twierdzi iż nie jest Ono Bogiem), mówi: "Czuję że Stwórca jest bardzo blisko, lecz... On nie zajmuje się aktem produkcji". Gdy hipnoterapeuta zapytuje kobiety: "Z tego co mówisz - nowe, rodzące się dusze na początku swego istnienia nie są doskonałe. Lecz gdyby powstawały już jako doskonałe byty, stworzone przez doskonałego Stwórcę/Boga - nie byłoby sensu aby inkarnowały, więcej nie byłoby sensu by w ogóle powstały". Kobieta na to odpowiedziała: "Tam wszystko jest doskonałością. Doskonałość jest też i w nowo-stworzonych duszach które nie są skażone żadnym pierwotnym błędem". Innymi słowy dusze "zanieczyszczają" się podczas kontaktu ze swą materialną powłoką, czyli swym ciałem, jednak nie oznacza to, iż stają się przez to złe, lecz dzięki doświadczaniu, wyrażaniu siebie i nauce - mają się wzmocnić, odrzucając wszelkie negatywne wibracje i otwierając się jedynie na Miłość.
A jak wyglądają dalsze "losy" młodziutkich duszyczek? Zaraz po wyjściu ze swych błon (owa kobieta poddana hipnozie określa je mianem... koszyczków, co dobitnie świadczy że różni ludzie w różny sposób przedstawiają te same wydarzenia z "Tamtego Świata", opisując je swoimi własnymi słowami). Najpierw Dusze-Matki dokładnie "oglądają" każdą nową duszyczkę, sprawdzają bowiem czy ilość posiadanej przez nie energii umożliwi im inkarnowanie w światach o dużej ilości cierpienia i bólu (jak choćby nasza Ziemia, choć są oczywiście światy znacznie gorsze od tej naszej planety, gdzie tego cierpienia jest jeszcze więcej, ale są też takie, gdzie prawie nie ma go wcale). Jeśli dusza nie może inkarnować w "światach cierpienia" (Ziemia zalicza się do tej kategorii) gdyż jej struktura energetyczna na to nie pozwala (taka dusza po urodzeniu w ciele fizycznym - nie przetrwałaby długo w tym świecie i wciąż ginęłaby, niewiele z tego osiągając i niewiele doświadczając - nawet w tzw.: "przyjemnych" ziemskich żywotach), wybiera się dla niej inne miejsca - światy nieco "łagodniejsze", gdzie może nauczyć się tego samego co inne dusze (choć nauka wówczas trwa nieco dłużej), nie będąc jednocześnie narażona na ciągłe "powtarzanie klasy" (przy nieodpowiedniej ilości energii duszy, taka osoba nie dożyłaby osiągnięcia wieku dojrzałego i to nie w jednej, dwóch kolejnych inkarnacjach, lecz we wszystkich następnych). Dobitnie świadczy to o fakcie, że to nie Bóg jest owym Światłem z którego powstają kolejne dusze, gdyż przydziela ono ilość energii danej "iskierce" w sposób dość... dowolny.
Gdy Dusze-Matki "rozdzielą" już nowo narodzone duszyczki (mam tu na myśli podział energetyczny na "światy cierpienia" i te łagodniejsze, gdzie nie ma aż tyle bólu co np. na Ziemi), dusze te nie od razu zostają "przydzielone" do swoich określonych grup z którymi będą potem wspólnie inkarnowały. Takich młodziutkich duszyczek nie rzuca się od razu na "głęboką wodę". Najpierw (już po opuszczeniu owej "wylęgarni") daje się im możliwość "doświadczenia fizyczności" w formie pół-materialnej, np. w postaci wiązki światła, podmuchu wiatru lub wiązki ognia. Z reguły na początek wybiera się dla nich światy "surowe", niezaludnione, młode, wulkaniczne planety, gdzie nie rozwinęło się jeszcze życie fizyczne. Młode dusze zostają tam "skierowane" nim jeszcze zaczną tworzyć jakąś wspólną grupę dusz i rozpoczną "naturalny" proces inkarnacyjny. Dusze, które w taki sposób uczą się wrażeń związanych z fizycznością, mogą w swej pół-materialnej formie robić to czego pragną, nie są im narzucane żadne ograniczenia, ani też zakazy. Tam uczą się porozumiewać ze sobą jako istoty żyjące w społeczności i są pod stałą obserwacją swych przyszłych Przewodników. Pewien mężczyzna, będący młodziutką duszą (zaledwie kilka wcieleń), opowiada hipnoterapeucie o czasie jaki tam spędził: "Panowała tam atmosfera wszechogarniającej Miłości i poczucia bezpieczeństwa, to był najłatwiejszy okres w całej mojej egzystencji. Już wkrótce mieliśmy rozpocząć życie w świecie pełnym samotności i cierpienia. Te wspomnienia pierwszych, miłych doznań, były dla nas bardzo pomocne".
Następnie, po odbyciu takiej "praktyki", dusza staje się częścią specjalnie złożonej grupy dusz, z którą odtąd będzie się wspólnie uczyć i inkarnować. Młode duszyczki poznają więc nie tylko swych kolegów z grupy, ale także swego Przewodnika (lub Przewodników), oraz udają się do miejsca swej dalszej nauki, czyli do - szkoły. To jak wygląda szkoła, zależy od... indywidualnych zapatrywań danej duszy ("miejsce szkolne" bardzo często się zmienia po kilku kolejnych wcieleniach) i dla jednej duszy może to być np. majestatyczna świątynia typu greckiego, dla innej gotycka katedra ze strzelistymi kopułami, dla jeszcze innej wielka hala, pełna szkła i kryształów - co kto lubi. Oczywiście te "budynki" jak już wspomniałem, mogą się zmieniać w obrębie jednej duszy po kolejnych inkarnacjach, gdyż stanowią one jedynie fizyczne wyobrażenia przeniesione w umyśle duszy na "Tamten Świat". Umysł duszy generuje wszystko, czego ona sama zapragnie. Jeśli pragnie "zjeść" jabłko, lub "skosztować" pomarańczy - nie tylko może to uczynić jako dusza, ale nawet jest w stanie poczuć soczystość owej pomarańczy i doświadczyć smaku tego jabłka - jeśli oczywiście tego pragnie. Tak więc młoda, dopiero co narodzona duszyczka staje się częścią grupy dusz, która odtąd będzie już jej grupą docelową.
Nie znaczy to jednak że nie spotyka ona innych grup dusz - często dusze po śmierci swego ciała, wracając do swych przyjaciół z grupy, mijają po drodze inne grupy dusz. Tamte dusze raczej nie zwracają na nią swej uwagi. Wyjątek stanowi jedynie ta dusza z innej grupy, która być może w jednej z poprzednich wcieleń była naszą znajomą, kolegą z wojska lub panem Kaziem, od którego kupowaliśmy mleko w sklepiku. Wówczas powita nas machaniem rąk, skinieniem głowy, uniesieniem w górę kciuka, okrzykami wyrażającymi radość z powrotu do "Świata Dusz", czy nawet... radosnym pocałunkiem na powitanie. Tak więc dusze zarówno po powrocie z ziemskiej inkarnacji, jak również młodziutkie duszyczki które dopiero co rozpoczynają naukę, udają się "na lekcję" do "szkoły". Co ciekawe, o ile zewnętrzne kształty owych "szkolnych budynków" różnią się od siebie w zależności od pamięci wyniesionej z fizycznych inkarnacji danej duszy, o tyle "wewnętrzne" jej sale - w przekazach hipnotycznych, są prawie zawsze takie same (nieliczne są wyjątki, gdy dusza przybywa do szkoły, mieszczącej się "pod gołym niebem", na polanie, lub nad morzem - być może ma to związek z naszymi przyzwyczajeniami za życia, niewielu z nas bowiem uczęszczało do szkoły "na powietrzu" i przyzwyczailiśmy się do postrzegania "szkoły" - jako budynku).
A o "Szkole", do której udają się dusze, napiszę więcej w kolejnych częściach
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz