II WIELKA KOLONIZACJA WSZECHŚWIATA
CZASY POKOJU (MIĘDZYWOJNIE)
"LUDZIE ANIOŁY"
TJEHOOBA, (TIAOOUBA, HOOVA)
CZYLI RODZINNY ŚWIAT JEZUSA CHRYSTUSA
PLANETA TJEHOOBA
FAUNA I FLORA PLANETY
Kim (i jacy) byli przedstawiciele zamieszkujący planetę, będącą rodzinnym domem Jezusa Chrystusa? Byli to dawni plejadiańscy koloniści, uratowani przez krążownik Pelegai, z zagłady swej rodzinnej planety - Syriusza B, który został zniszczony przez Reptilian podczas I Wielkiej Wojny Galaktycznej. Najpierw kilka informacji dotyczących samej planety. Panuje na niej o wiele mniejsza gęstość grawitacyjna, co oznacza że waga naszego ciała jest tam stosunkowo mniejsza, od naszej ziemskiej. Poza tym, dla człowieka, który by się tam dostał, poruszanie się po planecie stanowi pewne niebezpieczeństwo, gdyż przyzwyczajeni do pewnych ruchów ciała, jakich nauczyliśmy się przy naszej grawitacji, tam moglibyśmy (posługując się nimi), sami wyrządzić sobie krzywdę poprzez częste upadki i potłuczenia.
Człowiek przybyły na TJehoobę, musi też przyzwyczaić się do innej niedogodności. Mianowicie chodzi o możliwość krótkotrwałej utraty wzroku, która może być spowodowana odmienną kolorystyką (a raczej odmienną intensywnością) barw. Wszystkie kolory, występujące na tej planecie (jest ich znacznie więcej niż te znane na Ziemi), są niezwykle intensywne, mocne i bardzo niebezpieczne, mogą bowiem doprowadzić do krótkotrwałego oślepienia, lub utraty przytomności. Kolory na Tjehoobie wręcz "świecą" (nasze kolory wyglądają przy tamtych niczym zabrudzone błotem lub nieczystościami, po prostu "brudne"). Poruszanie się człowieka z Ziemi po tamtym świecie jest niemożliwe (przynajmniej, dopóki oczy nie przyzwyczają się do nowych barw, co może potrwać jakiś czas), bez specjalnych okularów, eliminujących intensywność barw dla ludzkiego oka.
Rok na TJehooba, trwa 333 dni, każdy po 26 kars. Jedna karsa składa się z 55 lors, lorsa z 70 kasji, a kasja odpowiada (mniej więcej) naszej sekundzie. Temperatura na planecie wynosi ok. 25 stopni Celsjusza i jest stała (nie ma tam zimy, ani mrozów). Powietrze jest niezwykle czyste, o delikatnym aromatycznym "smaku". Prawie cała planeta skąpana jest w zieleni i "zasiana" roślinnością. Dużo miejsca zajmują twarde i grube drzewa (niektóre dochodzące do 200/240 metrów wysokości). Pola pokryte są niezwykłym bogactwem najróżniejszych i najdziwniejszych kwiatów i roślin w najrozmaitszych kolorach, od najciemniejszych (np. czarne jak noc kwiaty), do najjaśniejszych (białych niczym śnieg). Kwiaty są w każdym ze znanych nam na Ziemi kolorach, a wiele jest też i takich, które mienią się barwami na naszej planecie nieistniejącymi (każdy odcień każdego koloru, występuje tu dodatkowo jeszcze oddzielnie, czyli np. czerwony odcień czerwonego w kolorze czerwonym, i inny kolor czerwony różniący się barwą od poprzedniego czerwonego itd.)
Rzeki mają tutaj kolor jasnozielony (jest to niezwykle intensywny kolor), ale już morza czy oceany są koloru błękitnego, niczym na Ziemi (barwa wody, ma związek z odbijanym podłożem, im bliższe jest ono brzegu - tym barwa bardziej zielonkawa, im dalsze bardziej błękitna - chennelingi nie wyjaśniają dokładnie, jaki jest tego powód). Wody są wszędzie kryształowo czyste, do tego stopnia że można dosięgnąć wzrokiem na samo dno nie tylko rzek, ale także mórz i oceanów. Widać wszystkie zwierzęta pływające w morzu, dokładnie, niczym na jakiejś podwodnej platformie, z tym że podwodny widok sięga zarówno wzdłuż, jak i wszerz. Wody planety są bardzo często oblężone przez tamtejszych "plażowiczów", którzy tłumnie spędzają dni nad rzekami, jeziorami lub oceanami. TJehoobanie kąpią się nago, bez ubrania i tak też plażują, niczym ziemscy nudyści.
Na planecie żyją najróżniejsze gatunki zwierząt, wśród nich olbrzymiej wielkości motyle o mieniących się różnorodną paletą barw skrzydłach (są to jedyne owady na planecie). Owady te wydają dźwięki, które dla ludzkiego ucha mogą brzmieć jak "delikatna muzyka", dla TJehooban są niesłyszalne, gdyż przyzwyczaili się do ich brzmienia i już ich nie odróżniają. Są tam ptaki różnej wielkości, kształtu i koloru, wody pełne są najróżniejszych ryb, niektórych nie znanych na Ziemi. W oceanach żyją delfiny (a przynajmniej zwierzęta z delfinami spokrewnione). Wszystkie zwierzęta na planecie, czy to owady, ptaki, czy ssaki są całkowicie niegroźne dla mieszkańców, a ci żyją z nimi w symbiozie, nie polując i nie jadając ich mięsa - na posiłek TJehoobanina składają się zupełnie inne produkty.
BUDYNKI
Mieszkańcy planety żyją w ciągłym kontakcie z naturą, dosłownie, choć nie oznacza to że mieszkają w szałasach na plaży, lub w lesie. Ich budynki są jednak wyjątkowe, przypominają bowiem...ogromne jajka. Po ulicach można poruszać się dowolnie - albo spacerując, albo używając specjalnych pojazdów (dwuosobowych platform), które poruszają się nie dotykając ziemi, lecz będąc lekko uniesione w powietrzu, albo też "latając", czyli używając specjalnych pasów, które umożliwiają wzbijanie się na dość dużą wysokość (przekraczającą wielkość najwyższych drzew na planecie - 240 metrów wysokości). Do pasa dołączony jest także "pilot", który podczas lotu należy trzymać w dłoni, by sterować urządzeniem. Wróćmy jednak do "jajek".
Domy, w których mieszkają TJehoobanie, przypominają z wyglądu zewnętrznego wielkie jajo, przekraczając jednak próg owego domu/jajka, wydaje się jakbyśmy wcale nie ruszali się znad polany, otaczającej dom, za to ściany budynku nagle...znikają. Wszystko co nas otacza dookoła to ta sama polana, na której przed chwilą byliśmy, ptaki śpiewają, dokoła krzątają się inni mieszkańcy planety, wydaje się, jakbyśmy w ogóle nie wchodzili do wnętrza żadnego budynku. Jedyną rzeczą, dzięki której możemy odróżnić że znajdujemy się w czyimś "jajku", jest podłoga, pokryta najczęściej, czymś na wzór dywanu. Na owym "dywanie" stoją zaś meble domowe, czyli krzesła, stoły, łóżka, wanny i inne elementy wystroju mieszkania. Owe domy są przeźroczyste od środka, czyli umożliwiają dokładną obserwację otoczenia na zewnątrz, ale od zewnątrz wyglądają jak wielkie, pionowo wystające do góry eliptyczne jaja.
Wejść do takiego budynku, można teoretycznie z każdej strony, choć oczywiście wejście oznaczone jest specjalnym znakiem. Dlaczego teoretycznie? Gdyż wchodząc do jajka nie od strony wejścia, można się natknąć np. na jakiś mebel, stojący przy ścianie i najnormalniej w świecie nabić sobie guza. Do budowy tych mieszkań, TJehoobanie wykorzystują pole elektro-eterycznych drgań jądra danego miejsca. Oznacza to iż tworzą specjalną aurę (pole siłowe), która jednak zabezpiecza ich nie tylko przed warunkami atmosferycznymi (deszczem, promieniami słońca), lecz także przed zwierzętami, by przypadkiem jakiś ptak nie wleciał im do domu. W tym domu są i mniejsze "jajeczka", które służą za pokoje, lub łazienkę.
W owych łazienkach woda leci, gdy położy się ręce (lub całe ciało), pod odpowiedni "kranik" (zupełnie jak i obecnie u nas są baterie bezdotykowe). Woda leci gdy trzyma się dłonie pod owym kranikiem, lub czymś na kształt prysznica w wannach, ale pobierana jest z innego źródła niż na Ziemi. A mianowicie TJehoobanie czerpią wodę...bezpośrednio z powietrza, które zostaje skroplone i zmienione w płyn, nie czerpie się wody ani ze studni, ani też z rzek. "Pokoje relaksacyjne", czyli te w których się wypoczywa, nie posiadają łóżek, a jedynie coś, co może przypominać materac. Z tym że ów materac spoczywa bezwiednie w powietrzu, nie dotykając ziemi.
W kuchni znajdują się "potrawy", czyli koncentraty o najróżniejszych smakach, mięsnych, owocowych, warzywnych, czy mlecznych . Jedyną różnicą jest chleb, który TJehooba spożywają - ów chleb to znana nam doskonale z przekazów biblijnych...manna, którą "Jahwe nakarmił" Hebrajczyków, wyprowadzonych pod wodzą Mojżesza z egipskiej niewoli.
KULTURA - SPOŁECZEŃSTWO - MODA
Jak wyglądają i jak żyją TJehoobanie? Przede wszystkim należy stwierdzić, iż są to istoty, które..."umierają na własne życzenie", a to oznacza, że z naszego ludzkiego punktu widzenia - mogą wydawać się nieśmiertelne. Dlaczego nieśmiertelne? Dlatego, że dzięki swej ogromnej wiedzy, zarówno technologicznej, medycznej jak również duchowej, wiek ich ciał może dochodzić do kilkuset tysięcy, a nawet w pewnych sytuacjach (dość rzadkich), kilku milionów naszych ziemskich lat. Mieszkańcy tych planet dodatkowo nigdy się nie starzeją, zawsze są młodzi i piękni (stąd wzięło się ich określenie - "Ludzie Anioły"). Nauczyli się bowiem nie tylko regenerować stare komórki swego ciała, ale także je odmładzać, używając do tego siły umysłu - czyli telepatii. Ich medycyna bierze się z ogromnej wiedzy, połączonej z potęgą ich umysłów.
A to oznacza, iż chcąc uzdrowić jakąkolwiek istotę, nie potrzebują do tego żadnych narzędzi medycznych, wystarczy...dotyk ich dłoni przyłożony do chorego i bolącego miejsca, by ból nie tylko ustąpił, ale by komórki się zregenerowały i odmłodziły. Potrafią także wskrzeszać zmarłych, choć tu też są pewne ograniczenia (chennelingi nie wyjaśniają jakie to są ograniczenia. Być może chodzi o czas, jaki upłynął od chwili śmierci danej osoby, którego nawet oni nie mogą cofnąć). To iż posiedli tak wielką wiedzę i żyją tak długo, wcale nie znaczy że są nieśmiertelni. Umierają jednak albo "na życzenie", czyli ze zmęczenia życiem, jak moglibyśmy to określić, albo...w wyniku zabójstwa, lub też samobójstwa (klasyczne samobójstwo, jakie znamy na Ziemi, nie występuje w ich cywilizacji - gdy pragną umrzeć, po prostu przestają odnawiać i regenerować swoje ciała).
TJehooba (zwani również: Tiaoouba czy Hoova - to oni byli zalożycielami religii żydowskiej, to oni wyprowadzili Żydów z niewoli egipskiej i to oni byli znani pod nazwą żydowskiego boga - JAHWE/HOOVA) - są dość wysocy, w porównaniu z Ziemianami - dochodzą do ponad 3 metrów wysokości. Mogą jednak "zmniejszyć" swe proporcje, dostosowując je do ciała ludzi. Ich ciała są tak samo podatne na wszelakie urazy, jak nasze, różnica polega jednak na tym, że oni błyskawicznie potrafią skutki tych urazów zneutralizować. Porozumiewają się między sobą na dwa sposoby - głównie telepatycznie, ale potrafią również posługiwać się mową werbalną. Oznacza to iż nie istnieją dla nich bariery językowe - bo nawet jeśli nie znają danego języka istot z którymi się komunikują, to używając telepatii "prześwietlają na wylot" myśli tej osoby (a telepatia jest niezależna od wszelakich barier językowych), dzięki temu błyskawicznie uczą się mowy werbalnej swego interlokutora (Czytają nasze myśli, jak otwartą księgę).
Przedstawiciele tych niezwykle rozwiniętych technologicznie i duchowo społeczeństw, rozmnażają się dokładnie tak samo jak ludzie, jedyna różnica polega na tym że świadomie kontrolują proces - od chwili poczęcia do narodzin. Są w większości długowłosi, o jasnych włosach (najczęściej, gdyż kolory ciemniejsze występują rzadziej), opadających na ramiona. Twarze mają przepiękne i całkowicie pozbawione zarostu (twarze męskie posiadają jednak delikatny i prawie niezauważalny - meszek). Piękno ich oblicza, sprawia że łatwo można pomylić mężczyzn z kobietami, gdyż twarze wszystkich mieszkańców (niezależnie od płci), są delikatne i przypominają kobiece oblicza. Ich prywatne ("domowe"), stroje, wyglądają jak delikatne tuniki. Sięgają one do ziemi i zakrywają całe ciało, wraz z ramionami (jedynie prócz twarzy). Praktycznie nie ma rozróżnienia na stroje "męskie i żeńskie" - wszyscy chodzą w podobnych sobie ubraniach.
Ubiory jednak bardzo starannie wybierają, gdyż muszą one odpowiadać kolorystyką do koloru aury każdego mieszkańca TJehooba. Wybór stroju jest bardzo ważny, gdyż niezgodny z kolorem aury - może oddziaływać negatywnie na samopoczucie (to samo, lecz w trochę innej formie występuje na Ziemi. Tu też ważne jest by dany strój był nie tylko odpowiednio dopasowany, ale także byśmy czuli się w nim dobrze. Jeśli strój jest niezgodny z naszą aurą - której w przeciwieństwie do TJehooba nie widzimy - wówczas mogą nas najść bóle głowy, zniechęcenie, migreny). Odpoczywają jednak wśród zieleni drzew, pól, łąk, lub na plażach - zupełnie nago, tak też pływają w rzekach, jeziorach i morzach. Noszą jeszcze jeden strój - ale tylko wówczas gdy są w "pracy". Tym strojem są kombinezony.
ZAJĘCIA
Głównym zajęciem TJehooba jest...pomaganie innym, w szczególności zaś istotom będącym na niższym stopniu rozwoju technologicznego i duchowego - m.in.: Ziemianom. Choć oni sami ponoć nie zawsze robią to chętnie, nie zawsze pragną wspomóc jakieś pozytywne ruchy, na innych planetach, wbrew tym negatywnym - np. wojennym. Ich filozofia opiera się bowiem na zasadzie iż: owszem pomagać od czasu do czasu mogą, jednak nie mogą (a wręcz jest to zabronione), świadomie kształtować rozwój danych społeczeństw, ludów, państw czy planet, nawet jeśli zaprowadziliby owe społeczeństwa na drogę pokoju i współpracy. Nie mogą tego czynić, gdyż każdy sam musi dojść do celu, owszem można pokazać mu drogę, ale on sam musi chcieć przez nią przejść (takie właśnie było też zadanie Jezusa Chrystusa - nauczyć Miłości i wzajemnego szacunku, otworzyć umysły i pokazać ludziom inną drogę, ale bez zmuszania ich do czegokolwiek, bez narzucania. Dlatego też Jezus nie czynił niczego, co mogło być odebrane jako godzenie w podstawy Judaizmu, wręcz przeciwnie przestrzegał świąt i zasad tej religii - swoją drogą stworzonej przez również przez TJehooba).
Być może właśnie tego typu podejście zaważyło za nieinterwencją w wojnie nuklearnej, jaka wybuchła na planecie Aremo. Cywilizacja Aremo dziś cofnęła się do czasów można by rzec "kamienia łupanego", choć niegdyś tamtejsze społeczeństwo osiągnęło rozwój o wiele większy od tego co dziś znamy na Ziemi. Do opisu tej planety powrócę raz jeszcze, jako że jej mieszkańcy założyli na Ziemi swe kolonie i byli twórcami jednej z największych ziemskich cywilizacji - Imperium Mu. Cywilizacja ta, osiągnęła większy rozwój niż Atlantydzi, z czasem jednak została pokonana i podbita przez Imperium Atlantydzkie. Jednak współplemieńcy kolonistów z Mu, którzy pozostali na ich rodzimej planecie - sprowadzili na siebie katastrofę. Planeta została zasiedlona przez kolonistów z Syriusza B i pełniła drugorzędne funkcje. Dzięki temu przetrwała wybuch I Wielkiej Wojny Galaktycznej i katastrofy, jaką było dla planety zniszczenie ich macierzystej planety Syriusza B, przez Gady.
Po katastrofie i zmianach w układzie Syriusza, mieszkańcy planety utracili kontakt z cywilizacjami Federacji. Ich rozwój następował więc od "początku", czyli z czasem zapomnieli o tym kim są i uznali że Aremo, jest ich światem od zawsze. Utracili/zapomnieli możliwości podróży międzygalaktycznych i budowali swoją cywilizację w odosobnieniu. Z czasem jednak, gdy pobudowali wielkie, gigantyczne metropolie a przeludnienie zaczęło zagrażać surowcom naturalnym planety, zaczęli ponownie "uczyć się podróży gwiezdnych". Zapędzali się w coraz odleglejsze zakątki Wszechświata, wreszcie dotarli również na Ziemię - którą w szybkim czasie skolonizowali (głównie nieistniejący obecnie kontynent Lamar, gdzie stworzyli cywilizację Mu). Ich cywilizacja była niezwykle pokojowa, choć rozwój technologiczny zaczął powodować coraz większą konkurencję, pomiędzy poszczególnymi regionami ("państwami"), na planecie.
Katastrofa nuklearna na Aremo, wybuchła stosunkowo niedawno (w porównaniu np. ze zniknięciem cywilizacji Mu na Ziemi), jakieś 150 ziemskich lat temu (czyli mniej więcej w połowie naszego XIX wieku). Oczywiście nie było zwycięzców tej rozpierduchy, przegrała każda ze stron konfliktu, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Planeta została napromieniowana, co spowodowało m.in. wzrost temperatury. Obecnie najmniejsza temperatura na planecie dochodzi jedynie do 40 stopni Celsjusza. Ludzkość Aremo, musiała porzucić swe piękne, bogate i potężne miasta i przenieść się do lasów, lub w góry. Obecnie zamieszkują w szałasach, lub w jaskiniach i z myśliwych oraz panów planety, stali się zwierzyną łowną. Wzrost temperatury, stworzył bowiem wyśmienite warunki do rozwoju wszelakich insektów, a promieniowanie nuklearne, jeszcze ten proces przyspieszyło. Obecnie więc miasta na Aremo (jeśli nie zostały zniszczone w wyniku wojny atomowej), zasiedla...robactwo i to ogromne robactwo.
Karaluchy dochodzą do wysokości prawie metra i długości dwóch metrów, a są niezwykle agresywne i żywią się mięsem - głównie ludzkim mięsem, a ich liczba jest zatrważająca. Żyją w piwnicach i ciemnych pomieszczeniach miast-widm i atakują zarówno w dzień, jak i w nocy. Również mrówki, których wzrost dorównuje obecnie wzrostowi krowy - polują na ludzi, chwytając ich w żuchwy i przepoławiając. Są niezwykle szybkie i zwinne - w boju z ludźmi - niepokonane. Do tego dochodzą i inne owady. TJehooba nie mogła pozostawić tych ludzi samym sobie, gdyż jeśliby im nie pomogła - ludzkość na Aremo przestałaby istnieć. Pomaogła więc, ale tak samo jak wszędzie (tak samo jak i pomagali na Ziemi), poprzez "kontakt z nieba". Gdy pozostała przy życiu ludność Aremo, ukrywała się w swych szałasach, TJehooba niszczyli kolejne kolonie insektów (gdyż w przeciwnym razie szybko opanowałyby one całą planetę), za pomocą swych gwiazdolotów. Zdarza się też często, że dokarmiają tych ludzi zrzucając im...mannę (skąd my to znamy - hm?), ze swych statków, co dla tamtych (którzy coraz bardziej przypominają ludzi pierwotnych), wygląda jakby otrzymywali pomoc z niebios, od wielkich, nieznanych bogów.
Dlatego też głównym zajęciem TJehooba jest kontrola i ewentualna pomoc (niekiedy zdecydowane działanie - ale do tego dochodzi niezwykle rzadko, a jeśli już to tylko za pozwoleniem Federacji), mieszkańcom światów, stojących na niższym stopniu rozwoju duchowo-społeczno-technologicznego, oraz wykonywanie zadań, zleconych przez Federację Galaktyczną. Każdy gwiazdolot TJehooba, przesyła do bazy na swej planecie, dokładny raport (opis, zdjęcia, filmy), sytuacji na patrolowanym przez siebie odcinku. Dalej te dane wędrują do Rady Federacji Galaktycznej i tam zapadają decyzje ostateczne, co do losów danego świata. Jeśli gdziekolwiek, na jakiejkolwiek planecie pierwszej kategorii (czyli takiej jak Aremo, czy Ziemia), stworzona zostanie broń atomowa - taka planeta znajduje się pod szczególną obserwacją (podobnie jak kilkuletnie dzieci, które znajdą zapałki).
RZĄD
"Władza", rozumiana jako przywódcy państwowi, partyjni czy religijni - na TJehooba nie występują. TJehooba jest tak rozwiniętą cywilizacją, że nie potrzebuje żadnej władzy ni publicznej, ni religijnej. Nie oznacza to jednak że panuje tam całkowity bezrząd i sobiepaństwo. TJehooba posiadają przywódców, którzy są ich mistrzami duchowymi. Są to na wpół eteryczni Thaori - czyli właśnie przewodnicy, mistrzowie. Thaori posiadają kompletną wiedzę o sprawach duchowych i o życiu w naszym materialnym Wszechświecie. Jest ich siedmiu, a siódmy jest tym najważniejszym. To właśnie Thaori zadecydowali o wysłaniu na Ziemię Jezusa Chrystusa, "Posłańca Pokoju i Miłości". Wszyscy mieszkańcy planety, okazują im niezwykły szacunek i przywiązanie, ale nie są od nich zależni ani pod względem politycznym, ani też religijnym. Więcej informacji o Thaori niestety...brak.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz