OSTATNIA WOJNA
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA
EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. XIV
GWAŁT NA LUKRECJI
Po klęsce Lacedemończyków w bitwie pod górą Eryks na zachodniej Sycylii i śmierci Dorieusa (510 r. p.n.e.) część jego towarzyszy przeżyła tę bitwę i następnie przez jakiś czas błąkali się oni po okolicy, niczym wyrzutki. Zebrali się oni pod przywództwem niejakiego Euryleona. Uznając że współwinnym klęski jest również tyran Selinusu - Pejtagoras, który miast udzielić wsparcia greckim "braciom" (tym bardziej że Selinus był konkurentem handlowym Segesty - głównego miasta plemienia Elymów, którzy to zadali Dorieusowi ową klęskę), pozostał bierny i tego nie uczynił. Teraz Euryleon i jego towarzysze postanowili go za to ukarać. Przybyli do Selinusu i udało im się dostać przed oblicze tyrana Pejtagorasa, a następnie Euryleon go zamordował, ogłaszając się nowym tyranem Selinusu. Rządy Lacedemończyków w tym mieście nie trwały jednak długo (ok. 509 r. p.n.e.), gdyż nie wzięli oni pod uwagę przywiązania ludu Selinusu do ich dotychczasowych partnerów handlowych, i o ile Segesta rzeczywiście była konkurentem handlowym Selinusu, o tyle już fenickie porty w zachodniej Sycylii to byli partnerzy, z którymi Grecy z Selinusu zawierali bardzo intratne dile handlowe i nie zamierzano teraz tego psuć (tym bardziej że na tym zarabiano). Dosłownie w kilka dni po zamordowaniu Pejtagorasa, lud Selinusu zbuntował się przeciwko nowemu tyranowi i Euryleon wraz z innymi Lacedemończykami zostali zabici. W tym samym mniej więcej czasie, w pierwszym roku rzymskiej Republiki (509 r. p.n.e.) zawarty został inny sławny traktat handlowy. Bowiem mieszkańcy kupieckiego miasta bogini Tanit (czyli Kartaginy), dostrzegli potencjał miasta położonego na siedmiu wzgórzach, mniej więcej już wówczas otoczonego murami serwiańskimi (nazwa pochodzi od imienia szóstego króla Serwiusza Tuliusza, który miał panować w latach ok. 578-535 p.n.e. Tak naprawdę nie wiadomo czy wówczas już powstały owe sławne mury, złożone z bloków żółtawego kamienia. Według archeologów zbadane fragmenty murów serwiańskich są młodsze o jakieś 200 lat od okresu panowania owego króla, można więc założyć, że jeśli cokolwiek powstało w jego czasach, to był to co najwyżej wał ziemny, a nie mur sensu stricte, który zbudowano później. W każdym razie Rzym w ramach murów serwiańskich zajmował powierzchnię 426 hektarów).
Było to już znaczne miasto, dużo większe niż wiele greckich polis na Sycylii, większe również od samej Kartaginy, która w VI wieku p.n.e. obejmowała zaledwie 100 hektarów zabudowań wokół Zatoki Kram (gdzie odnaleziono pierwszy tofet w tym mieście, czyli święte miejsce do składania ofiar) oraz wokół wzgórza Byrsa. Rzym - choć wówczas przypominał jeszcze dużą wioskę (w 90% wciąż drewnianą) musiał mimo wszystko zrobić na władzach Kartaginy spore wrażenie, skoro uznano że należy akurat z tym miastem (jednym z wielu wówczas w Lacjum) zawrzeć układ handlowy. Tym bardziej że rok 510-509 p.n.e., to był rok obalenia władzy królewskiej w mieście Romulusa. Stało się tak po 25-letnich rządach ostatniego (siódmego) rzymskiego króla - Lucjusza Tarkwiniusza Superbusa ("Pysznego"). Według rzymskiej tradycji ten król miał rządzić despotycznie, bez oglądania się na Senat czy lud. Do władzy miał dojść (ok. 535 r. p.n.e.) również w wyniku zamachu stanu i morderstwa. Sprzymierzył się bowiem z Tulią, córką poprzedniego króla Serwiusza Tuliusza, kobietą bezwzględnie ambitną i żądną władzy (władzy po trupach). Ona była żoną Arunsa Tarkwiniusza - brata Lucjusza Tarkwiniusza - on zaś był mężem jej młodszej siostry. Oboje zamordowali: ona swego męża, a on żonę, a następnie pobrali się i wspólnie dokonali zamachu na króla Serwiusza Tuliusza. Dokonać się to miało w następujący sposób: podczas obrad Senatu Lucjusz Tarkwiniusz wdarł się do sali obrad, a następnie siłą zrzucił króla z tronu i wyprowadził na zewnątrz, gdzie jego ludzie zadali mu śmiertelne ciosy sztyletami. Potem nadjechała Tulia swym rydwanem i nakazała woźnicy przejechać po ciele swego starego ojca. Teraz Lucjusz Tarkwiniusz został królem Rzymu a Tulia królową, szybko też zabrał się za "oczyszczenie" Senatu z ludzi, którzy byli przeciwni jego wstąpieniu na tron i oskarżali go o morderstwo - wszyscy oni zostali zabici. Nowy król szybko otoczył się gwardzistami (dla własnej ochrony i aby zapobiec kolejnemu zamachowi stanu - tym razem skierowanemu przeciwko niemu), pierwszy raz w dziejach Rzymu powołując coś w rodzaju gwardii pretoriańskiej. Rządził despotycznie, nie powoływał nowych senatorów i sam decydował o polityce wewnętrznej oraz zagranicznej, był także najwyższym sędzią (często skazując majętnych obywateli na śmierć, aby tylko przejąć ich włości). Wszczął wojny z innymi miastami Lacjum i większość z nich podporządkował swej władzy (czy to na zasadzie podboju czy też podstępem). Najmłodszy z jego trzech synów - Sekstus, udając konflikt z ojcem, uciekł do miasta Gabie, gdzie został dobrze przyjęty przez tamtejszych mieszkańców i wkrótce przejął władzę w mieście. Będąc jednak niedoświadczonym młodym królem, wysłał posła do ojca, aby spytać się go jak ma czynić ze swymi poddanymi. Lucjusz Tarkwiniusz zabrał posła do swego ogrodu, oprowadzając go w całkowitym milczeniu, ale co jakiś czas ścinał swą laską wystające ponad resztę maki. Poseł zdziwiony powrócił do Gabie i opowiedział Sekstusowi że król Tarkwiniusz nie udzielił mu żadnej rady, jedynie chodził i ścinał maki - Sekstus jednak zrozumiał jak należy postępować z poddanymi.
Po dokonaniu podbojów okolicznych miast, Lucjusz Tarkwiniusz ogłosił budowę wielkiej Świątyni Jowisza Najlepszego Największego na Kapitolu. Ściągnął więc inżynierów i kapłanów z miast Etrurii, a do budowy Świątyni zmusił rzymski plebs. Jeszcze podczas budowy tego przybytku, do pałacu króla Tarkwiniusza (który wówczas mieścił się na Eskwilinie, a nie na Palatynie) przybyła pewna staruszka, ofiarowując mu kupno dziewięciu zwojów i żądając w zamian znacznej kwoty. Tarkwiniusz wybuchł śmiechem, po czym ona trzy z owych zwojów wrzuciła do pałacowego kominka, a za resztę zażądała takiej samej kwoty. Król nazwał ją szaloną, po czym kolejne trzy zwoje wrzuciła w ogień i za ostatnie trzy żądała tej samej kwoty. Zaciekawiło to Tarkwiniusza, zapłacił jej i otrzymał spisane greckim heksametrem przestrogi i wyrocznie, które miały ocalić miasto na wypadek jakiegoś nieszczęścia. Król uznał że owa staruszka to słynna kapłanka boga Apollina z Kyme - Sybilla, a owe zwoje otrzymały nazwę ksiąg sybilińskich. Budowana Świątynia Jowisza na Kapitolu (gdzie złożone zostały owe księgi) co prawda poświęcona została Bogu burz, ale Tarkwiniusz - po raz pierwszy w rzymskich dziejach - ustawił w tej Świątyni (jeszcze nie ukończonej) posągi tzw.: "Trójcy Kapitolińskiej" czyli Jowisza, Junony i Minerwy (innymi słowy ojca, matki i córki). Po raz pierwszy rzymscy chłopi (bo przecież pierwotnie byli to okoliczni latyńsko-etruscy chłopi) ujrzeli na własne oczy posągi bóstw, których wcześniej nie znano, gdyż bogów utożsamiano jako potężne, ale jednak nieludzkie postacie (bardziej duchowe). Cykl ludzkiego życia wyznaczały pory roku, a co za tym idzie bogowie utożsamiali najróżniejsze żywioły i przeciwności ludzkiego losu, ale nie robiono im posągów i nie przedstawiano na ludzkie podobieństwo. Teraz to się zmieniło. Król jednak miał nie doczekać zakończenia prac budowlanych na Kapitolu.
ŚWIĄTYNIA NA KAPITOLU W CZASACH CESARSTWA
TRIUMF TYTUSA - 71 r.
(Po lewej stronie widoczne Tabularium, a dalej znajdowało się Forum Romanum. Droga którą kroczy pochód wraz z łukiem triumfalnym, dochodziła do Forum Holitorium i dalej do Teatru Marcellusa)
Król Tarkwiniusz, oprócz najmłodszego Sekstusa, miał również dwóch starszych synów, których wysłał w podróż do Grecji, do tamtejszej świątyni Apollina w Delfach (która w VI wieku akurat przeżywała swój rozkwit). W podróży towarzyszył im ich kuzyn - Lucjusz Juniusz (który ze względu na fakt, iż król nie lubił w swym otoczeniu ludzi wyróżniających się zarówno inteligencją, mądrością czy choćby odwagą, udawał głupca, aby nie był być narażonym na ewentualny królewski wyrok śmierci). Ponieważ ze względu na swe zachowanie, otrzymał on przezwisko "Brutus" (czyli "Prostak") nikt nie brał go na poważnie jako ewentualnego kandydata do tronu. Król chciał się dowiedzieć czy Bóg mu sprzyja i czy jego panowanie będzie spokojne i szczęśliwe - tego też mieli dowiedzieć się jego synowie, ale postanowili oni również zapytać się wyroczni delfickiej, który z nich zasiądzie na tronie po śmierci ojca. Pytia odpowiedziała: "Ten, który pierwszy pocałuje matkę". Bracia postanowili że nie będą się kłócić i nie będą ze sobą konkurować, a o tym kto pocałuje ich matkę, zadecyduje łut szczęścia w postaci losowania. Niewielu jednak zauważyło że w tym właśnie momencie Juniusz Brutus upadł na ziemię, co wyglądało jakby się potknął i wzbudziło wśród braci szydercze komentarze. Nie zauważyli oni jednak że w tym momencie pocałował on ziemię, na której stał. Wkrótce powrócili oni do Rzymu, ale obaj młodzieńcy nie cieszyli się dobrą opinią, a wręcz przeciwnie - wydawało się że każdy z nich jest równie zepsuty jak ich ojciec i matka. Myśleli tylko o własnej wygodzie i o tym, aby przejąć ojcowski tron (co uważali że należy mi się z racji urodzenia). Pewnego razu podczas uczty młodzieńcy chwalili się która z ich żon jest lepsza. Krewny królewiczów Tarkwiniusz Kollatyn stwierdził, że w całym Rzymie nie ma lepszej kobiety nad jego Lukrecję. Twierdził że jest to kobieta łagodna i posłuszna - postanowiono więc to sprawdzić. Udawszy się do komnaty w której biesiadowały panie, znaleziono tam wszystkie żony owych młodzieńców oprócz Lukrecji, ta bowiem siedziała w swoim domu przędąc wełnę i oczekując na małżonka. Zwycięstwo przyznano Kollatynowi, ale jednocześnie najstarszy z synów króla Tarkwiniusza (który również nosił imię Sekstus, tak jak jego najmłodszy brat - władca Gabii), zapragnął posiąść Lukrecję. Podczas gdy reszta mężczyzn biesiadowała, on nocą włamał się do domu Kollatyna, a następnie zgwałcił dziewczynę. Ta, nie mogąc znieść hańby, przebiła się sztyletem, a w jej pogrzebie wziął udział cały Rzym. Ludzie litowali się nad losem nieszczęsnej kobiety, która musiała ulec kaprysom pozbawionej wszelkich zasad rodzinie królewskiej - płakano i lamentowano nad nią. Wówczas do jej ciała - spoczywającego na marach pogrzebowych - podszedł ów Brutus i trzymając w ręku zakrwawiony sztylet przysiągł na jej krew, że nie pozwoli aby ród Tarkwiniuszy dalej rządził Rzymem. Przyjął również takową przysięgę od innych zebranych tam osób i... się zaczęło.
Króla Tarkwiniusza akurat wówczas nie było w mieście, był na jednej ze swych kampanii w obozie wojskowym pod Ardeą, ale w Pałacu na Eskwilinie przebywała królowa Tulia, która teraz została stamtąd wygnana, wśród okrzyków wzburzonego tłumu który zwał ją morderczynią. Ludzie przypominali jej świętokradztwo, jakiego dopuściła się na osobie jej zamordowanego ojca na ulicy, która od tej pory zwała się Zbrodniczą. Uciekła ona do obozu swego małżonka. Gdy król Tarkwiniusz wrócił do Rzymu, zastał bramy miasta zamknięte na cztery spusty, a lud - zebrany na Zgromadzeniu Ludowym (Komisjach Centurialnych) ogłosił zniesienie monarchii "po wsze czasy" i ustanowienie nowej formy rządów zwanej - Republiką. Miało to miejsce z końcem roku 510 p.n.e. Teraz władzę mieli sprawować wybierani przez lud corocznie dwaj konsulowie. Pierwszymi konsulami wybranymi na rok 509 p.n.e. byli Brutus i Kollatyn. A tymczasem król Tarkwiniusz nie złożył jeszcze broni i zamierzał zawalczyć o odzyskanie tronu, a w tym celu postanowił wykorzystać wpływy jakie posiadał wśród senatorów. Na początku więc zażądał zwrotu własnego majątku. W tej kwestii doszło w Senacie do sporów, jako że część uważała iż majątek tyrana przepada na rzecz państwa wraz z jego obaleniem, inni jednak twierdzili, że co prawda usunęliśmy króla, ale jakim prawem mamy zabierać również jego własność. Obrady się przedłużały, a w tym czasie wysłani przez króla posłowie (którzy mieli odzyskać jego majątek) w tym samym czasie urabiali tych, którzy mogli liczyć na nagrodę, gdy król ponownie zasiądzie na tronie. Do owego spisku wciągnięci zostali dwaj małoletni synowie Lucjusza Juliusza Brutusa (który, podobnie jak Kollatyn, spokrewniony był z Tarkwiniuszami). Uznali oni bowiem że ustrój republikański im nie służy, gdyż należą oni do rodu królewskiego, a król po powrocie na tron obdarzy ich swymi łaskami i nagrodzi. Spisek ten jednak został ujawniony dzięki jednemu z niewolników, a listy uczestników spisku szybko trafiły do konsulów i do Senatu. Ponieważ konsulowie mieli teraz prerogatywy sędziów (odebrane królowi), musieli zadecydować co uczynią ze spiskowcami. Wiadomo było że na listach są dwaj synowie Brutusa i powszechnie oczekiwano na jego decyzję. Ten najpierw nakazał wyczytać wszystkich uczestników spisku na Forum Romanum, a następnie zwrócił się do swych synów słowami: "Tytusie, Tyberiuszu, brońcie się!" Ponieważ młodzieńcy milczeli, trzykrotnie powtórzył te słowa, a że nie było reakcji z ich strony, oddał ich katu na śmierć przez zachłostanie. Ponoć przyglądał się ich egzekucji z kamienną twarzą i nawet jedna łza nie spadła z jego powiek. Inni uczestnicy spisku zostali ukarani w podobny sposób, a tym samym stłumiono pierwszy bunt w dziejach Republiki.
Posłom królewskim oczywiście odmówiono w tych warunkach zwrotu królewskiej własności, a prywatne tereny króla Tarkwiniusza za miastem, zostały poświęcone pradawnemu rzymskiemu Bogu wojny - Marsowi i dzięki temu powstało tam sławne Pole Marsowe (Campus Martius), gdzie odtąd odbywały się Zgromadzenia Ludowe, a w zwykłym czasie igrzyska i ćwiczenia młodzieży. Wszystkich krewnych króla odesłano do jego obozu (w tym - z nieznanych powodów - również drugiego konsula Tarkwiniusza Kollatyna). Na opróżnione stanowisko drugiego konsula wybrano Publiusza Waleriusza, który wraz z Juniuszem Brutusem stali się ojcami nowego ustroju. Ale Republika (Res Publica - czyli "Rzecz Wspólna") była młodziutka, wręcz wydawała się być noworodkiem, któremu wszystko trzeba układać na nowo. Poza tym tak naprawdę nie była "Wspólna", o wszystkim decydowała i tak grupa najmocniejszych obywateli, a cała reszta ludu tak naprawdę pozbawiona była wpływu na politykę swego miasta (dysproporcja pomiędzy patrycjuszami a plebejuszami była również kwestii małżeństw, łączone małżeństwa pomiędzy tymi dwoma grupami były zakazane przez prawo, co również było jawnym symbolem dyskryminacji). Wiele panowało nieścisłości i niejasności np. w kwestii składania ofiar bogom. Kto teraz po - obaleniu monarchii - miał składać ofiary, skoro do tej pory tę funkcję pełnił król? Miał to czynić wybieralny na rok urzędnik polityczny? A co jeśli bogowie się obrażą na taką zniewagę i ześlą na miasto jakieś nieprawdopodobnie wielkie nieszczęścia? To wcale nie było bezpodstawne, ludzie wówczas żyli w ciągłym strachu przed bogami, gdyż wszystko co ich otaczało było groźne, a to prowadziło albo do znalezienia sposobu zapobieżenia niebezpieczeństwu, albo też jakiejś formy ochrony. Lucjusz Juniusz Brutus zaproponował więc powołanie dożywotniej funkcji kapłana z tytułem "rex sacrorum" (czyli "król ofiar"). Miało to zastąpić funkcję królewską przy składaniu ofiar bogom i jednocześnie... jakoby ich oszukać, aby nie zostali upokorzeni jednorocznym urzędnikiem w roli ofiarnika (to też pokazuje że Rzymianie swoich bogów mieli za mało inteligentnych 😉).
Jeszcze w tym samym 509 r. p.n.e. król Tarkwiniusz Pyszny postanowił zbrojnie odzyskać miasto. Zwerbował chętnych do tej walki (główni Etrusków) i wysłał do boju swego drugiego syna Arunsa Tarkwiniusza. Była to pierwsza bitwa Republiki stoczona pod Rzymem i zakończyła się ona co prawda zwycięstwem Rzymian, ale ich dowódca i jednocześnie konsul Lucjusz Juniusz Brutus poległ w tym starciu. Cały Rzym opłakiwał jego śmierć, a rzymskie matrony nosiły po nim żałobę przez cały rok, pamiętając jego wystąpienie w obronie czci Lukrecji. Nowym konsulem roku 509 p.n.e. został więc w miejsce poległego Brutusa Marek Horacjusz. Jego kolega na urzędzie Publiusz Waleriusz wprowadził zaś prawo, na mocy którego konsul nie mógł teraz samodzielnie skazać na śmierć obywatela rzymskiego, tylko musiał oddać go pod sąd ludu ("lex Valeria de provocatione" - czyli prawo Waleriusza o odwoływaniu czy też delegowaniu). Było to jednym z kośćców istnienia ustroju rzymskiego nie tylko w czasach Republiki, ale również w czasach Cesarstwa, a nawet po upadku Imperium Rzymskiego prawo to weszło do prawodawstwa państw narodowych, które powstały następnie w Europie. Oznaczało ono po prostu że nikt nie mógł skazać obywatela rzymskiego, który zawsze miał prawo odwołać się od decyzji sędziego do ludu, a potem do cesarza (z tego prawa skorzystał chociażby św. Paweł, który został oskarżony o wywołanie zamieszek w Świątyni Jerozolimskiej i przewieziony do więzienia w Cezarei Nadmorskiej, gdzie miał być sądzony i zapewne zostałby skazany na śmierć. Jako że jednak miał on obywatelstwo rzymskie, stwierdził że przysługuje mu prawo odwołania się do cesarza, co spowodowało że cesarz musiał osobiście rozpatrzyć jego sprawę, a z tego powodu został też przewieziony do Rzymu, gdzie ostatecznie został ułaskawiony). Był to więc jeden z fundamentów nowego ustroju państwa rzymskiego. Za tę ustawę Waleriusz otrzymał od ludu rzymskiego przydomek "Publicola" (czyli "Miłośnik ludu" czy też Dbały o lud"), oraz grunt na wzgórzu Welia. Ponieważ jednak - jak to często bywa przy tego typu przewrotach -wkrótce wśród obywateli gruchnęła plotka, że Waleriusz zamierza tam zbudować sobie zamek i żyć jak król, ponoć opuścił on to miejsce i wzniósł sobie dom u podnóża owego wzgórza. Jego zaś kolega na urzędzie Marek Horacjusz oficjalnie w idy wrześniowe (13 września 509 r. p.n.e.) otworzył wybudowaną wreszcie w całości Świątynię Jowisza Najlepszego Największego i Trójcy Kapitolińskiej. Była to największa i najlepsza świątynia w mieście, symbol państwowości i symbol ustroju. To właśnie tutaj złożone były zwoje ksiąg sybilińskich, to tutaj kapłani wznosili modły i składali ofiary za pomyślność Republiki (również w czasach Cesarstwa, bo należy pamiętać że praktycznie do okresu Dominatu bez względu na fakt że panowali już cesarze czyli jednowładcy, dla Rzymian ciągle istniała Republika. Nieco zmieniona oczywiście niż pierwotnie, ale wciąż była to Republika, dlatego też nazwa Cesarstwo nie funkcjonowała w czasach starożytnego Rzymu), to tutaj też każdy młody Rzymianin osobiście udawał się do owej Świątyni, aby złożyć ofiarę, gdy z chłopca stawał się mężczyzną, czyli przywdziewał togę męską (było to między 15 a 17 rokiem życia). To tutaj też kończyły się wszystkie triumfy.
Świątynia była wręcz wbudowana w naturę Rzymian i Rzymu (doszło do tego, że gdy we wrześniu 394 r. Cesarz Flawiusz Teodozjusz Wielki pokonał nad rzeką Frygidus w północnej Italii, buntowników Arbogasta i Eugeniusza, a następnie zawitał na chwilę do Rzymu - wówczas przebywając prawie na stałe w Mediolanie lub w Konstantynopolu - to właśnie tutaj napotkał największy opór przy wprowadzaniu obowiązku wyznawania religii chrześcijańskiej. Wielu senatorów (nie mówiąc już o zwykłych mieszkańcach miasta) nie zamierzało rezygnować z religii swych praojców. Powstał wówczas spór pomiędzy senatorami a cesarzem właśnie na temat wyznawania pierwotnej religii rzymskiej. Deklarowano więc że Rzym istnieje już od 1200 lat nieprzerwanie właśnie dzięki łasce bogów i temu, że oddaje się im tu cześć i składa ofiary. Jeśli teraz zaniecha się tych praktyk, zgasi święty płomień Westy i przestanie oddawać cześć Jowiszowi Największemu, Najlepszemu - nie wiadomo co wówczas stanie się z miastem i całym rzymskim światem. Cesarz jednak nie dawał za wygraną, przyjął chrzest już na początku 380 r. leżąc obłożnie chorym w Tesalonice i oczekując śmierci lada dzień. Wyzdrowiał jednak i zaraz potem wydał swój pierwszy z wielu tego typu nakazów, a mianowicie określających religię chrześcijańską (rytu nicejskiego) za jedyną istniejącą w całym Cesarstwie i nakazywał wszystkim mieszkańcom Imperium, aby od tej pory wyznawali tylko chrześcijaństwo nicejskie. Było to pierwsze jeszcze nie tak dramatyczne, ale jednak już zerwanie z dotychczasową polityką tolerancji religijnej, która panowała od 313 roku (czyli od edyktu mediolańskiego cesarzy Konstantyna Wielkiego i Licyniusza, chociaż w Galii, Hiszpanii i Brytanii weszła w życie już w 311, w Italii i Afryce Północnej w 312 i dopiero potem w całym Imperium w 313), która po latach prześladowań i podziemnego wyznawania chrześcijaństwa, dopuszczała tę religię, jako pełnoprawną religię rzymską, wraz z innymi kultami pogańskimi. Od tej pory świątynie pogańskie stały obok kościołów chrześcijańskich i w ogromnej większości nie dochodziło między nimi do żadnych konfliktów. Edykt z Tesalonik Teodozjusza był pierwszym, który tę zasadę łamał. W lutym 391 r wydana została druga tego typu ustawa, która definitywnie zabraniała wyznawania religii pogańskiej, świątynie bogów miały być zamknięte lub zamienione w świątynie chrześcijańskie (w tym celu należało odpędzić dawne "demony", czyli taką świątynię należało całkowicie oczyścić). To właśnie wówczas tłum w Aleksandrii zniszczył Serapejon i Wielką Bibliotekę.
Jednak dopiero w ustawie z listopada 392 r. cesarz Teodozjusz definitywnie zabraniał wyznawania jakichkolwiek kultów pogańskich. Ci, którzy nadal wyznawaliby dawne kulty, mieli mieć zamkniętą drogę kariery politycznej i wojskowej, ale przede wszystkim ustawa ta godziła w religię ludową, szczególnie wyznawaną na wsiach, gdzie powszechne były ołtarzyki ku czci bogów (również te falliczne). Teraz, jeśli ktokolwiek oplutł drzewo wstążkami, kto wzniósł niewielki ziemny ołtarzyk, kto położył tam kwiaty, kto wylał oliwę, nie mówiąc już o składaniu krwawych ofiar, ten tracił swoją posiadłość. I w ustawie tej nie było różnicy pomiędzy faktem, że właściciel posiadłości nie wiedział co też inni wyprawiają na jego ziemi, chociaż w tym przypadku przewidziane były kary finansowe. Wszyscy, którzy byli świadkami takiego świętokradztwa (jak twierdziła ustawa Teodozjusza), zobowiązani byli natychmiast poinformować o tym władze, ktokolwiek tego nie uczynił, był współwinny i był traktowany tak samo jak ci, którzy składali ofiary bogom. To właśnie ta ustawa pociągnęła za sobą definitywny upadek religii pogańskiej, która teraz - jeśli miała przetrwać - to albo musiała przejść do podziemia, albo się przeobrazić. Początkowo jeszcze przez parę lat, a czasem również dziesięcioleci udawało się zastosować tę pierwszą opcję (np. Igrzyska Olimpijskie w roku 393 już się nie odbyły, chociaż edykt Teodozjusza był tylko jednym z powodów dla których tak się stało i to wcale nie decydującym. Innym było wojenne wyludnienie znacznych połaci obszarów Mezji i Grecji, brak funduszy na kontynuowanie owych Igrzysk, a także obecność barbarzyńskich Wizygotów króla Alaryka nieopodal obszaru Olimpii, którzy w brutalny sposób rabowali, napadali i gwałcili okoliczną ludność. Tak więc kolejne Igrzyska Olimpijskie odbyły się dopiero latem 1896 r. w Atenach). W Nowy Rok 404 r. doszło do tragedii podczas munera organizowanych w Rzymie. Wówczas to na arenę Koloseum wszedł mnich Telemach, który zaczął rozdzielać walczących ze sobą gladiatorów, nawołując ich aby złożyli broń. Został zasieczony mieczami, a to spowodowało że cesarz Honoriusz definitywnie zakazał organizowania dalszych walk gladiatorów i rozwiązał wszystkie szkoły gladiatorskie w całym Imperium. Natomiast szkoła neoplatońska w Atenach działała aż do roku 529. Mimo to religia pogańska przestała być atrakcyjna i zaczęła ewoluować, dodając do chrześcijańskiego wyznania pogańskie zwyczaje i dzięki temu przetrwała, jako część religii ludowej.
Wracając jednak do Rzymu i zawarcia pierwszego układu handlowego z Kartaginą w roku 509 p.n.e. miasto z założone przez Romulusa, musiało w jakiś sposób przyciągnąć kupieckie władze Kart Hadaszt. Nim jednak przyjdziemy do Geli i Syrakuz oraz tamtejszych tyranów, a także wrócimy do Teb, Sparty i Aten, a następnie na dwór Wielkiego Króla do Persepolis i Suzy, oraz ostatecznie nad życiodajne tereny Nilu, warto słów kilka powiedzieć również o tym układzie, gdyż pomimo upadku monarchii w Rzymie, nowa rzymska Republika (która miała symboliczną twarz Lucjusza Juniusza Brutusa) pomimo utraty dotychczasowych latyńsko-etruskich powiązań i zależności z czasów monarchii, wciąż jednak była atrakcyjnym partnerem handlowym dla coraz bardziej rosnącej w siłę Kartaginy. Natomiast przydomek "Brutus" stał się synonimem republikańskich ideałów i bardzo dobrze wiedział o tym Gajusz Juliusz Cezar, który swego protegowanego (oraz syna swej kochanki Serwili) Marka Juniusza Brutusa, starał się Cezar nawet wysłać do Grecji, aby tylko jego nazwisko nie stało się symbolem walki z nowym ustrojem Rzymu jaki zamierzał wprowadzić Cezar. Ostatecznie mu się to nie udało.
CDN.






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz