OSTATNIA WOJNA
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA
EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. VIII
Po zajęciu Teb przez spartański kontyngent dowodzony przez Fojbidasa i zmierzający w kierunku Chalkidiki na wojnę z Olintem (381 r. p.n.e.), zainstalowaniu lacedemońskiej załogi w tebańskiej twierdzy Kadmea (łącznie stacjonowało tam 1500 hoplitów z czego tych ze Sparty było niewielu, mniej niż 100, a większość to żołnierze miast sprzymierzonych Związku Peloponeskiego, choć oczywiście całym garnizonem dowodzili Lacedemończycy), skazaniu na śmierć tebańskiego przywódcy demokratów - Ismeniasa, oraz ucieczce ok. 300 tebańskich demokratów, wydawało się że kontrola nad Tebami jest już całkowita. Nowy tebański rząd oligarchiczny (na którego czele stał Lontiades), wypełniał wszystkie żądania Spartan, sprawa kontroli Lacedemonu nad Beocją wydawała się więc ostatecznie rozwiązana. Tebańscy demokraci (po zamordowaniu Ismeniasa - o czym pisałem w poprzedniej części) i swej ucieczce do Aten, realnie byli politycznie rozbici, a drugi sławny przywódca demokratów Androklejdas, pozostawał przywódcą jedynie z nazwy. Był on już bowiem sędziwy i nie on miał odegrać główną rolę w tebańskim odrodzeniu. W Atenach zgromadziła się bowiem grupa dosyć młodych (czterdziestokilkulatków) tebańskich demokratów, która zebrała się w otoczeniu Pelopidasa. Był on wcześniej niezwykle bogatym, przystojnym mężczyzną (o czym również pisze Plutarch), który głównie zajmował się życiem playboya i głównie zajmowała go kariera sportowa. Posiadając ogromny majątek, nie musiał martwić się o byt, a ponieważ skupiał się głównie na sporcie (biegi, rzut oszczepem i zapasy) nie przejmował się zbytnio o dzień jutrzejszy. Polityka nie interesowała go zupełnie, natomiast pragnąc zdobyć popularność i uznanie, łatwą ręką rozdawał swoje pieniądze przyjaciołom i wszystkim tym, którzy tylko zdołali go przekonać, że tych pieniędzy potrzebują bardziej niż on. Nie interesowało go nic poza ćwiczeniami i szkoleniem się do ewentualnej wojny, którą on postrzegał jako "wielką męską przygodę" na której zdobędzie laury chwały, uznanie współobywateli, oraz... jeszcze więcej kobiet niż dotąd mógł mieć. Gdy więc władzę w Tebach dzierżył jeszcze w swym ręku Leontiades, Teby postanowiły udzielić wsparcia Lacedemonowi w kampanii mantinejskiej (o której również pisałem w poprzednich częściach) w 385 r. p.n.e. Pelopidas wziął więc udział w tej wojnie, licząc na wspaniałe zwycięstwo i liczne osobiste triumfy. Jednak oblężenie Mantinei ciągnęło się kilka miesięcy, a w trakcie jednego ze starć Pelopidas został poważnie ranny i gdyby nie pomoc innego Tebańczyka o imieniu Epaminondas, zostałby tam wśród poległych.
Człowiek który go ocalił od niechybnej śmierci, był od niego kilka lat młodszy. Urodzony w 418 r. p.n.e. Epaminondas, był zarówno charakterologicznie jak i fizycznie podobny do Pelopidasa. Plutarch pisze bowiem o nim tak: "Był to młodzieniec o niezwykłej urodzie i postawie, w samym rozkwicie najpiękniejszego okresu życia, kiedy chłopiec dopiero dojrzewa do wieku męskiego". Epaminondas co prawda nie był tak majętny jak Pelopidas, ale podobnie jak on, wywodził się z możnego rodu, tylko że zubożałego. Jego edukacją zajmował się niejaki Lizys z Tarentu (zbiegły do Teb pitagorejczyk, uczeń Filolaosa - o którym Nikomach pisze iż był następcą Pitagorasa i odnowicielem jego szkoły w Krotonie w południowej Italii. Wydaje mi się jednak że Nikomach się myli, gdyż Filolaos urodził się w drugiej połowie lat 70-tych V wieku p.n.e. Uciekł zaś z Krotonu po rozpoczęciu drugiego prześladowania pitagoryjczyków w tym mieście w roku 454 p.n.e., czyli jako nowy nauczyciel szkoły pitagorejskiej pełnił tę funkcję bardzo krótko, sam mając zaledwie jakieś 20 lat w chwili ucieczki z miasta. Wydaje się bowiem bardzo mało prawdopodobne, aby pitagorajczycy odrodzili się dopiero w latach 50-tych V wieku p.n.e. skoro ich pierwsze wypędzenie z Krotonu miało miejsce ok. 498 r. p.n.e. a ogromna większość z nich pomarła z głodu w świątyni Muz w Metapontum nad Zatoką Tarencką w Italii - gdyż miasto odmówiło wydania im żywności. Gdy do Krotonu powrócił z Delos sam Pitagoras - który przebywał tam, aby pożegnać w ostatniej ziemskiej wędrówce swego mentora i przyjaciela Ferycydesa - dowiedziawszy się o wypędzeniu z miasta swych uczniów i ich śmierci w Metapontum, z rozpaczy popełnił samobójstwo - ok. 497 r. p.n.e. {o samym Pitagorasie i pitagorejskiej szkole założonej przez niego w Krotonie ok. 520 r. p.n.e., jeszcze napiszę w innym temacie, ponieważ jest on fascynujący, a poza tym wart jest tego chociażby ze względu na twierdzenie Pitagorasa, używane w matematyce}. Tak więc wydaje się bardzo mało prawdopodobne żeby Filolaos zajął miejsce Pitagorasa jakieś 40 kilka lat po jego śmierci i dopiero on był odnowicielem szkoły pitagorejskiej. W każdym razie mentor Epaminondasa - Lizys z Tarentu {któremu przypisuje się nawet ułożenie pitagorejskich Złotych Wierszy. Notabene jego nauczyciel Filolaos ponoć był prekursorem teorii heliocentrycznej, którą ostatecznie utrwalił polski astronom, ekonom i lekarz Mikołaj Kopernik w swym dziele z 1543 r. pt.: "O obrotach sfer niebieskich").
Epaminondas więc również uczestniczył w lacedemońskiej kampanii przeciw Mantinei, ale nie zmieniło to jego podejścia do polityki, którą zupełnie się nie interesował. Natomiast Pelopidas, po tym jak otrzymał okrutną ranę, która o mało co nie przeniosła go w Zaświaty, zmienił swoje podejście do polityki i coraz bardziej zaczął się zajmować tym tematem. Zaangażował się politycznie po stronie tebańskich demokratów i próbował również namówić do tego samego Epaminondasa (od chwili gdy tamten uratował mu życie, stali się wręcz nierozłącznymi przyjaciółmi), ale ten kategorycznie odmawiał, pragnąc żyć własnym życiem. Gdy więc Fojbidas zajął Teby, tamtejsi demokraci (w tym również Pelopidas) musieli uciekać z miasta. Z miasta początkowo nie uciekł Epaminondas, gdyż nie widział ku temu powodu, ale gdy w sposób jawnie bezczelny, w sfałszowanym procesie Spartanie skazali na śmierć Ismeniasa, uznał ostatecznie że "pałka się przegła" - jak to mówi klasyk 😉. Uciekł więc z miasta i dołączył do zebranych w Atenach demokratów. Tam właśnie w gronie najbliższych przyjaciół (Pelopidas, Epaminondas, Melon, Gorgidas) planowano odzyskanie miasta i wypędzenie stamtąd najezdniczej armii lacedemońsko-peloponeskiej. Przywódcą tej grupy stał się Melon, gdyż nawiązał on kontakt z niejakim Fillidasem - pisarzem trzech tebańskich polemarchów (dowódców wojskowych, pełniących również pewne funkcje administracyjne), ustanowionych przez nowy, oligarchiczny reżim Leontiadesa. Fillidias miał bowiem za zadanie zorganizowanie uroczystości kończącej roczne urzędowanie owych polemarchów, na której to oczywiście było mnóstwo wina i nie miało również zabraknąć kobiet (głównie heter, ale zapewne również zwykłych prostytutek). Były ostatnie dni grudnia 379 r. p.n.e. gdy grupa demokratycznych spiskowców Melona, przybywszy do Beocji, dołączyła do wracających do Teb robotników rolnych i wraz z nimi weszła do miasta. Byli oni przybrani w płaszcze i kaptury, pod którymi kryli sztylety oraz miecze. Tymczasem polemarchowie urządzili imprezę pożegnawczą, połączoną z sympozjum (sympozjon - to było greckie określenie rzymskiej orgii), na którym oczywiście nie mogło zabraknąć kobiet. Wcześniej jednak towarzystwo mocno sobie popiło, tak mocno że duża część z nich nie doczekała wprowadzenia na salę heter. Wśród tych kobiet zaś ukryci byli spiskowcy Melona, przebrani w kobiece szaty i z zakrytą twarzą. Gdy tylko weszli na salę, zaraz dobyli mieczy i sztyletów, po czym wymordowali polemarchów i wszystkich zebranych na sali. Następnie ruszyli na miasto, wdzierając się do domów śpiących oligarchów i ich mordując (tak m.in. zginął Leontiades, w swym łożu). Rankiem wszyscy zwolennicy demokratów byli już pod bronią i miasto w zasadzie było w ich rękach, prócz twierdzy Kadmea, obsadzonej przez lacedemońsko-peloponeską załogę.
Spiskowcy podzielili się na dwie części (gdyż obawiano się że spisek może się nie udać), dlatego też bezpośrednio uczestniczyli w nim: Melon, Pelopidas i kilku innych towarzyszy, natomiast grupa pod dowództwem Epaminondasa i Gorgidasa pozostała w Atenach, mając za zadanie przekonanie Ateńczyków do udzielenia pomocy tebańskim demokratom. Tymczasem spartański dowódca Kadmei - Herippidas już w nocy (słysząc niepokoje i dochodzące z miasta Krzyki), posłał gońca do Sparty z żądaniem przysłania natychmiastowej pomocy, gdyż spodziewał się że dojdzie do przewrotu i próby ataku na obsadzoną przez niego twierdzę. Nie pomylił się, rankiem, gdy wymordowano już wszystkich oligarchów, Melon i Pelopidas zmobilizowali swych zwolenników, a następnie cały lud tebański, nawołując go do wyzwoleńczej wojny przeciwko lacedemońskiej okupacji. Uzbrojeni Tebańczycy ruszyli na Kadmeę. Była to jednak potężna twierdza, a do tego obsadzona przez dobrych wojowników - szczególnie Lacedemończyków - którzy nie zamierzali się poddać. Kolejne więc szturmy były przez nich skutecznie odpierane, natomiast liczba zabitych i rannych po stronie tebańskiej rosła. Jednak mieszkańcy nie tracili ochoty do ostatecznego pozbycia się z miasta tych okupantów i kontynuowali swe ataki. Sytuacja zamkniętych w Kadmei obrońców stawała się nieciekawa, gdyż kończyła się żywność i woda, a spodziewana odsiecz ze Sparty nie nadchodziła. Zebrano więc zgromadzenie dowódców, i aby zaradzić co czynić dalej. Spartański wódz jak i inni Lacedemończycy opowiadali się za dalszą walką aż do zwycięstwa, lub do śmierci, gotowi polec tu na placu boju, niż w hańbie wracać do Sparty. Ale oni byli w mniejszości, natomiast reszta spartańskich sojuszników opowiedziała się za opuszczeniem twierdzy (tym bardziej że taką właśnie propozycję złożyli im Melon i Pelopidas, godząc się aby opuścili oni twierdzę z bronią w ręku). Spartanie nie mogli walczyć bez sojuszników, dlatego też dołączyli się ostatecznie do grona tych, którzy zamierzali opuścić Kadmę. Tak też się stało Spartanie i ich sojusznicy opuścili twierdzę z bronią w ręku i w hańbie ruszyli do Lacedemonu. Tymczasem z Lacedemonu wysłano pomoc, która po kilku (być może nawet kilkunastu tygodniach) oblężenia Kadmei znalazła się pod miastem, w którym już jednak nie było spartańskiej załogi (minęli się po drodze). Lacedemoński dowódca kontyngentu idącego z odsieczą - Kleombrotos, przybył pod Teby, ale nie podjął się ataku na miasto, a poza tym wiedział już że załogi Kadmei nie ma w środku, gdyż minęli się pod Megarą. Lacedemończycy więc zawrócili. A tymczasem Herippidas i reszta jego armii przybyli do ojczyzny. Natychmiast zostali oskarżeni o tchórzostwo i wytoczono im proces, na którym na karę śmierci skazano Herippidasa i innego wodza Arkesosa, natomiast trzeciego z nich niejakiego Lysanoridasa (który do końca opowiadał się za dalszą walką, ale ostatecznie opuścił twierdzę wraz z resztą załogi) obłożono tak wysoką grzywną, że aby ją spłacić musiał Lysanoridas oddać cały swój majątek, swój dom, pole i zabudowania, a i tak nie starczyło na pokrycie całej kwoty. Postanowiono więc że albo resztę kwoty odpracuje jako państwowy niewolnik, albo też pozostanie w lochu aż do śmierci. Trudno się na coś zdecydować - prawda? (upokorzenie albo więzienie do końca życia) i również Lysanoridas miał z tym problem. Pod osłoną nocy uciekł więc ze Sparty i dalszy słuch po nim zaginął.
Jeszcze w trakcie walk o Kadmeę, do Aten wysłano poselstwo z Teb, jak również działali tam (przebywający w mieście Dziewiczej Pallady) Epaminondas i Gorgidas. Oni wszyscy przekonywali Ateńczyków o potrzebie udzielenia im pomocy, argumentując to tym, że gdy sami Ateńczycy potrzebowali wsparcia w walce z narzuconym im reżimem Trzydziestu Tyranów Kritiasza (o którym też już pisałem w poprzednich częściach) to właśnie w Tebach znaleźli schronienie, a następnie to tam zrodziła się demokratyczna ateńska konspiracja, która pod przywództwem Trazybula pokonała oligarchów, odzyskała Ateny i odrodziła tamtejszą demokrację (403 r. p.n.e., choć ostatecznie utrwalono władzę demokratyczną w roku 401 p.n.e. gdy wymordowano oligarchów z Eleuzis). 25 lat temu Ateńczycy odzyskali więc swoje miasto i swój ustrój, teraz tego samego pragną Tebańczycy i apelują do Ateńczyków jak do braci: "Pomóżcie nam!" W tym czasie archontem w Atenach był niejaki Nausinikos (378/377 r p.n.e.), który zwołał Zgromadzenie Ludowe, chcąc podjąć pod głosowanie prośbę Tebańczyków. Przemowa tebańskich posłów zrobiła na Atańczykach ogromne wrażenie, tak duże, że praktycznie wszyscy obywatele głosowali za udzieleniem natychmiastowej pomocy zagrożonej przez Lacedemończyków tebańskiej demokracji. Wodzem wyprawy mianowano niejakiego Demofona, który zebrał 5000 hoplitów i 500 jeźdźców, a następnego dnia ten oddział kontyngent opuścił Ateny i ruszył na północ, a wraz z nimi szli Epaminondas, Gorgidas i reszta pozostałych w tym mieście Tebańczyków. Jeszcze toczyły się walki o kadmeę, gdy Ateńczycy przybyli do Teb (oprócz nich przybyły kontyngenty również z innych miast Beocji tak, iż łącznie jako wsparcie dla walczących demokratów tebańskich, dołączyło 12 000 żołnierzy). Nie wiadomo jednak jaki udział w tych walkach przypadł Ateńczykom, wiadomo tylko że zaraz po wyjściu Lacedemończyków z Kadmei - natychmiast wrócili do Aten. Natomiast w Tebach, przywrócono demokrację. Postanowiono też ostatecznie zlikwidować wszelkie spartańskie "gniazda" w Beocji, a takowym był chociażby oddział lacedemoński znajdujący się w Tespiach. Było to dość duże beockie miasto, leżące na zachód od Teb, którego szlaki wiodły z północy na południe. Znajdujący się tam spartański oddział pod wodzą Sfodriasa należało koniecznie usunąć, dla bezpieczeństwa odrodzonych, demokratycznych Teb. Wyruszono więc na Tespie (378 r. p.n.e.), ale walki pod tym miastem zakończyły się dla Tebańczyków porażką, gdyż Sfodrias i reszta Lacedemończyków (pomna losu Herippidasa) wolała zginąć, niż się poddać i walczyła tak zaciekle, że Tebańczycy musieli zarządzić odwrót, ponosząc duże straty.
LACEDEMOŃCZYCY W ATTYCE
Nim jeszcze doszło do tebańskiego ataku na Tespie, gdy Klembrotos ze swą armią maszerował na Teby, przeszedł on nieopodal obsadzonej przez Chabriasa ateńskiej twierdzy Eleutheraj. Oczywiście nie zaatakował jej, ale urządził swoistą demonstrację siły, która poskutkowała. Ateńczycy po powrocie swego kontyngentu z Teb natychmiast skazali na śmierć dwóch wodzów tej wyprawy, w tym Demofona (chociaż wcześniej Ateńczycy gremialnie głosowali za udzieleniem Tebańczykom pomocy), po to tylko, aby nie dawać Lacedemończykom pretekstu do nowej wojny i do najazdu na Attykę. Natomiast jeszcze przed atakiem na Tespie, w Attyce, na równinie thriasyjskiej między Atenami a Eleuzis pojawił się spartański kontyngent pod wodzą właśnie Sfodriasa. Zamierzał on niespodziewanym atakiem zająć Pireus i tym samym wymusić na Atenach neutralność. Nie wiadomo co skłoniło go do takiego kroku, czy Kleombrotos (który wcześniej pozostawił go w Tespiach), czy może własna ambicja, która pchała go w ślady Fojbidasa. Może marzyło mu się zdobycie Pireusu, tak jak tamten zajął Kadmeę i pomimo oburzenia, nie został za to ukarany, a wręcz był uważany w rodzinnej Sparcie za bohatera. Atak się nie udał, a obecni w tym czasie w Atenach spartańscy posłowie deklarowali, że Lacedemon nie ma z tym nic wspólnego i akcja Sfodriasa jest jego samowolą, za którą zapłaci życiem. Rzeczywiście w Sparcie wytoczono mu proces za niesubordynację, ale zakończył się on jego uniewinnieniem, przy ewidentnej pomocy króla Agesilaosa II, który jak zwykle deklarował, że co prawda Sfodrias działał pochopnie i na własną rękę, aczkolwiek jego działanie było korzystne dla Lacedemonu (ponoć ogromną rolę w uniewinnieniu Sfodriasa z zarzutu zdrady, odegrał syn króla Agesilaosa - Archidamos, który zakochał się w młodym i ponoć bardzo pięknym synu Sfodriasa - Kleonymosie, którego prosił aby wstawił się za jego ojcem, co ostatecznie się stało. Choć brytyjski historyk - Cartledge sugeruję wręcz, że związek Archidamosa i Kleonymosa był z góry ukartowany przez samego Agesilaosa, który chciał mieć przez to wpływ na Sfodriasa, należącego do stronnictwa króla Kleombrotosa, przeciwnego Agesilaosowi. Przez uniewinnienie Sfodriasa i związek swego syna z jego synem, zyskiwał w nim automatycznie wdzięcznego do końca życia sojusznika; ale darujmy już sobie te homoerotyczne powiązania 😛). Po tym wyroku Ateńczycy całkowicie stracili złudzenia co do kierunku polityki Sparty i otwarcie już postanowiono zawrzeć sojusz z Tebami, oraz wysłać tam 5000 hoplitów oraz 200 jeźdźców pod wodzą Chabriasa.
Tymczasem Agesilaos postanowił jawnie zadziałać przeciwko tebańskiej rebelii. Zwołał więc Radę Związku Peloponeskiego i ogłosił wyprawę karną przeciwko Tebom - łącznie zebrał 18 000 hoplitów i 1500 jazdy, na czele których wyruszył do Beocji (jesień 378 r. p.n.e.). Tebańczycy i Ateńczycy dobrze przygotowali się jednak do walki. Pobudowano wokół Teb na okolicznych wzgórzach liczne twierdze, których Spartanie nie byli w stanie zdobyć, a poza tym oddziały pod dowództwem Chabriasa cechowały się niezwykłą karnością, która zaskoczyła Lacedemończyków (sam Agesilaos wyrażał się zarówno o Ateńczykach jak i ich trackim kontyngencie najemnym, oraz o ateńskim wodzu Chabriasie w samych superlatywach, deklarując, że ten swoisty "kondotier", jest niezwykle mężnym żołnierzem i dobrym wodzem. Zresztą Chabrias swoją renomę udowodnił w czasie obrony Egiptu przed Persami w latach 385-383 p.n.e. - o czym już pisałem). Nie tylko jednak Ateńczycy wykazywali się niezwykłym męstwem, również Tebańczycy stworzyli specjalny oddział, zwany Świętym Hufcem, który był rekrutowany spośród najdzielniejszych i najwierniejszych tebańskich obywateli, niezwykle skuteczny w boju, co wielokrotnie udowodni w kolejnych latach (niektórzy historycy twierdzą, że owa skuteczność Świętego Hufca i jego bitność brała się stąd, że ci żołnierze... byli po prostu kochankami, dlatego też walczyli dzielnie z wrogiem nie tylko o własne życie, ale również o życie swojego partnera. Stopień homoseksualizacji jaki występował w antycznej Grecji jest doprawdy rzadko spotykany gdziekolwiek indziej, a Grecy miłość homoseksualną {z tym że przede wszystkim była to miłość pomiędzy dorosłym mężczyzną a nastoletnim chłopcem, gdyż stosunki pomiędzy dwoma mężczyznami również nie były akceptowane, przynajmniej nie tak gremialnie} wynosili wyżej nad miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą, które to istoty uważali oni za nie tylko pozbawione cech obywatelskich {w tym zdolności do logicznego myślenia}, ale wręcz ludzkich - o czym też już pisałem wcześniej). Tebański Święty Hufiec złożony z 300 elitarnych hoplitów, stacjonował odtąd w Kadmei i był gwarantem utrzymania demokratycznego ustroju w Tebach.
Ateńczycy gdy już jawnie wsparli teby w wojnie z lacedemonem, wyznaczyli trzech strategów w tej wojnie, wspomnianego wyżej Chabriasa wysłanego z kontyngentem 5200 żołnierzy do Teb, Timoteosa (przyjaciela Izokratesa - wspomnianego przeze mnie we wcześniejszych częściach mówcy który dążył do wielkiej wyprawy Greków przeciwko Persji - i podobnie jak ten wielkiego wroga Persów. Poza tym Isokrates był równie dobrym wodzem i w niczym nie ustępował Chabriasowi), oraz Kallistratosa - najstarszego z nich wszystkich (był "politykiem" - chociaż słowo to w odniesieniu do Greków, a szczególnie Ateńczyków ma zupełnie inne konotacje niż dzisiaj, nie chce mi się teraz tego tłumaczyć, więc poprzestańmy jedynie na tym stwierdzeniu - i strategiem jeszcze w czasach Wojny Peloponeskiej w V wieku p.n.e.). Kallistratos był politycznym sojusznikiem Ifikratesa (tego, który w 373 r. p.n.e. prowadząc grecki kontyngent na służbie perskiej, najechał na Egipt - o czym już pisałem) i opowiadał się za polityką properską, o ile będzie ona oczywiście zgodna z polityką Aten. W ten sposób automatycznie stawał się politycznym przeciwnikiem Izokratesa i Timoteosa. To właśnie Kallistratos był też głównym twórcą odnowionego w 378 r. p.n.e. Związku Morskiego (o czym pisałem zdaje się dwa tematy temu). Stworzona (mu.in.) z jego udziałem nowa umowa powołująca do życia Związek Morski, aby przekonać niechętnych Ateńczykom Hellenów z miast i wysp Morza Egejskiego, głosiła nie tylko równość wszystkich członków Związku (tym samym kajali się Ateńczycy za błędy przeszłości), ale również zaznaczono, że żaden Ateńczyk nie powinien (co ciekawe, nie było tam określenia "nie może", tylko "nie powinien") uprawiać ziemi poza Attyką (tym samym kończono z polityką peryklesowych i późniejszych kleruchii), ale również przyznano odszkodowania tym wszystkim, których Ateńczycy w przeszłości skrzywdzili, wysiedlając ich z ich ziemi i osiedlając tam własnych kolonistów. Tymi aktami dobrodziejstwa Ateńczycy przekonali do siebie licznych Hellenów z ziem Morza Egejskiego, którzy wyłamali się spod coraz bardziej uprzykrzającej im życie dominacji spartańskiej. Tak narodził się II Związek Morski, a Kallistratos w pewien sposób stał się nowym Arystydesem Sprawiedliwym - twórcą I Związku Morskiego w Byzantion w 478/477 r. p.n.e. Natomiast hegemonia Sparty (narzucona Hellenom przez Lizandra w roku 404 p.n.e.), właśnie zaczęła się sypać w gruzy.
Król Agesilaos nie był w stanie sforsować dobrze umocnionych wzgórz wokół Teb, bronionych przez Tebańczyków i Ateńczyków, a ponieważ w szeregach jego własnych sprzymierzeńców zaczęły się niesnaski, postanowił zawrócić. Pojawił się w Beocji ponownie z tą samą armią wiosną 377 r. p.n.e. ale skutek tych walk był podobny, jak kilka miesięcy wcześniej, czyli żaden. Jeszcze przed jego przybyciem, na początku tego roku Tebańczycy zebrali w swym mieście przedstawicieli innych miast beockich i odnowili rozwiązany pokojem Antalkidasa w 386 r. p.n.e. Związek Beocki. Nowy Związek zbudowano na nieco innej zasadzie niż funkcjonował on przedtem, jego sercem bowiem stało się Zgromadzenie Ludowe zwoływane w Tebach, na które oczywiście przybywali przedstawiciele innych polis związkowych. Miasta miały być równe wobec siebie, z tym że beotarchów (dowódców związkowej armii) zawsze wybierano spośród Tebańczyków (czyli owa równość była tylko fikcją, zresztą jak i w II Związku Morskim - co wyjaśniłem we wcześniejszym częściach). Pierwszym beotarchą odrodzonego Związku Beockiego wybrany został Pelopidas (był on zresztą wybierany corocznie również i w kolejnych latach). Tymczasem walki w Beocji trwały dalej, chociaż zarówno Tebańczycy jak i Ateńczycy unikali stoczenia walnej bitwy, obawiając się spartańskiej wytrwałości i sztuki wojennej z której słynęli. Natomiast walki o umocnione pozycje szły Spartanom znacznie gorzej, można nawet powiedzieć że byli oni niezdolni do ich zdobywania. W czasie jednej z takich starć zginął Sfodrias - dowódca spartańskiej załogi w Tespiach (377 r. p.n.e.). Ponieważ przedłużająca się wojna i brak jakichkolwiek sukcesów powodował nie tylko zniechęcenie, ale wręcz rozgoryczenie i gniew wśród sojuszników Lacedemonu (którzy na walnym zgromadzeniu członków Związku Peloponeskiego w końcu roku 377 p.n.e. jawnie zaprotestowali przeciwko nowej wyprawie Agesilaosa, deklarując że to właśnie oni ponoszą największy koszt militarny i finansowy tych kampanii, tracąc swych obywateli w walkach, które nie przynoszą żadnego efektu i nie chcą tego dalej kontynuować. Zarzucano królowi Sparty również osobistą niechęć, a wręcz nienawiść do Tebańczyków za jego upokorzenie w Aulidzie w 396 r. p.n.e. (o czym pisałem wcześniej, wspomnę tylko że Tebańczycy udaremnili mu wówczas złożenie ofiary bogom przed jego wyprawą do Persji, którą chciał powtórzyć za przykładem mitycznego Agamemnona, który wyprawiał się na wojnę trojańską). Od tej pory minęło już 20 lat, a ta nienawiść nie tylko nie ustąpiła, a jeszcze się pogłębiła. Agesilaos - na owym zgromadzeniu członków Związku Peloponeskiego - wysłuchał wszystkich oskarżeń, po czym poprosił wszystkich aby podzielili się na dwie grupy. Po jednej stronie mieli usiąść sprzymierzeńcy Sparty, po drugiej Lacedemończycy. Następnie kazał wstać wszystkim garncarzom, kowalom, murarzom i innym rzemieślnikom. Gdy już wszyscy spośród sprzymierzeńców stali, Lacedończycy wciąż siedzieli {prawo bowiem zabraniało spartiatom wykonywania innych czynności prócz szkolenia się w sztuce wojennej} i wówczas ten stary lis Agesilaos rzekł do zebranych: "Widzicie mężowie, o ile więcej od was żołnierzy wysyłamy!"). Kolejna wyprawa na Beocję ruszyła wiosną następnego (376 p.n.e.) roku.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz