OSTATNIA WOJNA
HELLEŃSKIEGO ŚWIATA
EGIPT PTOLEMEUSZY
(RETROSPEKCJA)
Cz. VII
Po podpisaniu pokoju Antalkidasa (czyli pokoju Królewskiego) w 387/386 r. p.n.e. największe profity odniosła z tego Persja (która tak naprawdę Wojnę Koryncką a przede wszystkim ów pokój wygrała nie dzięki sile własnego oręża, tylko dzięki sile własnego złota). Drugim zwycięzcą był Lacedemon (czyli Sparta), aczkolwiek zdradzając małoazjatyckich Greków i oddając ich ponownie w "medyjską niewolę", stracił definitywnie zaufanie Helenów, a jego pozycja była już zupełnie inna niż wcześniej. Co prawda pokój Antalkidasa utwierdzał spartańską hegemonię w Grecji, ale w oczach Hellenów Sparta w dużej części stała się zdrajcą sprawy greckiej i "sługą Medów" - jak i niej mawiano. Dla Sparty jednak liczyło się głównie utrzymanie kontroli Hellady i podtrzymanie własnej hegemonii, która wydawała się nie tylko nie umniejszona po wojnie korynckiej, ale wręcz zwiększona. Nie bezpośrednią (jak pierwotnie pragnął Lizander, przez narzuconych w poszczególnych polis dekarchach), ale jednak sprawowano ją za pomocą narzuconych innym greckim miastom-państwom reżimów oligarchicznych. Te zaś polis, które nie chciały podporządkować się hegemonii Lacedemonu, były niszczone (jak Mantinea i Flint - o czym pisałem w poprzednich częściach). W niektórych zaś miastach Spartanie stacjonowali (albo tymczasowo - jak we Flincie po jego zdobyciu na okres pół roku w 379 r. p.n.e.), albo na czas nieokreślony (Tespie - 384 r. p.n.e., Plateje - 383 r. p.n.e.). Zdarzało się jednak w tym okresie (po roku 386 p.n.e.), że Spartanie występowali nie tylko jako hegemon, ale również jako sojusznik, a nawet... wybawca. Tak się stało, gdy w roku 385 p.n.e. potężne plemię Ilirów (z założonego na początku IV wieku p.n.e. przez lokalnego władcę - Bardylisa I królestwa iliryjskiego plemienia Dardanów) wkroczyło do środkowego Epiru i w walnej bitwie rozbiło 15 000 epirockich wojowników z plemienia Molossów. Cały Epir stałby się wówczas łatwą zdobyczą Ilirów, gdyby na początku 384 r. p.n.e. Spartanie nie udzielili Epirotom militarnego wsparcia. Ilirowie z północy (z ziem dzisiejszej Serbii, Bośni i Chorwacji) uważani za barbarzyńców, byli prawdziwym postrachem Epirotów i Macedończyków, którzy żyli przed nimi w ciągłym strachu. W 383 r p.n.e. Ilirowie skierowali swój atak na Macedonię (zadając Macedończykom ciężką klęskę w bitwie), ale tamtejszy król Amyntas III (dziadek Aleksandra Wielkiego) nie wysłał prośby o pomoc do Lacedemonu, a co najwyżej do Larisy (głównego miasta Tesalii - rządzonej przez ród Aleuadów - ponoć spokrewniony z rodem Argeadów władających Macedonią, oba rody bowiem wywodziły swoje pochodzenie od Heraklesa) i z tym wsparciem Amyntas III wypędził Ilirów ze swego kraju (382 r. p.n.e.).
STAROŻYTNA MACEDONIA WRAZ Z CHALKIDYKĄ
Najbardziej wysuniętymi na wschodzie ziemiami Macedonii, były tereny należące do plemienia Mygdonów, których siedziby leżały na zachód od rzeki Strymon (będącej granicą pomiędzy Macedonią a Tracją), oraz na północ od góry Kissos i rzeki Aksios. Na południu bowiem, na Półwyspie Chalkidyckim znajdowały się kolonie greckie, z których największym i najsilniejszym był Olint. Chalkidyckie polis były w większości dawnymi koloniami (co zrozumiałe) innych miast z Grecji właściwej. Najwięcej zaś było tam kolonii założonych przez miasta Eubei - Chalkis i Eretrii, a także kolonie Koryntu i Achai. Chalkidyjczycy postrzegali Macedończyków (zresztą jak i inni Hellenowie) jako barbarzyńców i często z nimi konkurowali, ale (szczególnie w V wieku p.n.e.) ten ich wzajemny konflikt musiał ustąpić miejsca wzajemnej obawie przed wzrostem hegemonii Aten w regionie. Jednak po klęsce Ateńczyków w 404 r. p.n.e. w Wojnie Peloponeskiej, konflikt chalkidycko-macedoński ponownie wybuchł (nie ma jednak informacji na temat poszczególnych walk, zapewne więc było to coś na wzór konfliktu zimnowojennego). Gdy jednak Ilirowie po raz pierwszy w wielkiej inwazji napadli na Macedonię w 392 r. p.n.e. i zajęli sporą część kraju, wypędzając stamtąd Amyntasa III, ten, (uciekając do Tesalii) przekazał Olintowi sporne tereny. Gdy zaś (przy wsparciu Tesalów) w roku następnym odzyskał swoje królestwo, zawarł z Olintyjczykami pięćdziesięcioletni traktat obronny, wymierzony głównie przeciwko Ilirom, ale także wszelkim innym najeźdźcom. Traktat ten mówił również o tym, że strony układające się nie mogą zawrzeć separatystycznego pokoju z żadnym z najeźdźców, a także zawarto wówczas układ handlowy, mówiący o wzajemnym eksporcie smoły i drewna. Olint, jako najpotężniejsze miasto Chalkidiki ok. 430 r. p.n.e. założył Związek Chalkidycki, który obejmował prawie wszystkie tamtejsze polis, wszystkie prócz dwóch: Mende i Akantos (traktat z Amyntasem był również skierowany przeciwko nim). Gdy więc 383 r. p.n.e. Ilirowie ponownie najechali Macedonię, Amyntas (w zamian za pomoc Olintu - pomimo faktu, że ta pomoc miała być automatyczna w wypadku najazdu państwa trzeciego) przekazał owemu polis kolejne tereny ziemi plemienia Mygdonów. Gdy więc w roku następnym (z pomocą Larissy) odzyskał Macedonię, zwrócił się do Olintu z żądaniem oddania tych terenów, a jako powód podał fakt, iż Olintyjczycy złamali traktat, nie udzielając Macedończykom skutecznej pomocy. Olint jednak odmówił zwrotu tych ziem (z których już zaczął czerpać dochody). Amyntas jedna nie dawał jednak za wygraną i żądał kategorycznego zwrotu spornych terenów ziem Mygdonów. Olint odpowiedział zbrojnym najazdem na Macedonię (382 r p.n.e.), a ponieważ związek chalkidycki urósł w tym czasie do roli lokalnego hegemona, przed to był w stanie wystawić 8 000 hoplitów, 800 jeźdźców i znaczną liczbę trackich peltastów (niezwykle skutecznej lekkozbrojnej siły zawodowych żołnierzy, dzięki którym np. ateński strateg Ifikrates w 391 r. p.n.e. rozbił w bitwie całą spartańską morę 600 hoplitów - o czym już pisałem). Amyntas (który dopiero co odzyskał kraj), nie był w stanie oprzeć się sile Chalkidyjczyków, którzy w swej ofensywie podeszli aż do Pelli - stolicy Macedonii. Nie chcąc ponownie stracić królestwa, tym razem musiał zwrócić się z prośbą o pomoc i wsparcie do Lacedemonu.
Do Sparty wraz z poselstwem od króla Amyntasa, przybyło również poselstwo z greckich miast Akantos i Apollonia - również zagrożonych zwycięskim pochodem Olintyjczyków. Eforowie (5-osobowy rząd Sparty, wybierany na rok) opowiedzieli się z za wojną. Podobnie zapadła decyzja za wyprawą na radzie gerontów (30-osobowy spartański "parlament"), również obaj królowie Agesilaos II i Agesipolis I (pomimo różnic w podejściu do polityki międzynarodowej - ten pierwszy był kontynuatorem mocarstwowej polityki Lizandra, choć niegdyś się z nim nie zgadzał; ten drugi zaś optował za bardziej liberalną polityką względem sojuszników i innych polis Hellady) byli gotowi poprzeć nową wyprawę. Zwołano więc Apellę (spartańskie Zgromadzenie Ludowe, na którym Spartanie głosowali nie za pomocą podniesionych rąk, czy też wrzucanych do pojemników ostrakonów, a za pomocą siły głosu. Po prostu to, co bardziej się spodobało, miało uzyskać większy aplauz zgromadzonych). Apella zagłosowała za udzieleniem pomocy Macedonii i greckim polis. Podobnie głosowanie przebiegało na radzie Związku Peloponeskiego (zwołanym również w Sparcie). Nie wszyscy jednak z członków Związku Peloponeskiego byli chętni do nowej wyprawy, ale ci, którzy nie chcieli wysłać tam swoich hoplitów, mieli zapłacić za opłacenie najemników (3 obole egineckie za hoplitę dziennie i 12 za jeźdźca). Wyprawa miała ruszyć wiosną w roku następnego (381 p.n.e.) po zebraniu (i opłaceniu) armii związkowej. W tym czasie król Amyntas III toczył ciężkie boje w obronie swej ziemi i stolicy (jego małżonka, królowa Eurydyka była w tym czasie w ciąży. Wysłał ją więc na zachód kraju, aby uniknęła niebezpieczeństwa wpadnięcia w niewolę. Tam też urodziła ona syna, który otrzyma na imię Filip. Będzie on przyszłym królem Filipem II Macedońskim, który zreformuje państwo i armię {tworząc sławną falangę macedońską z długimi włóczniami - sarissami} i jednocześnie ojcem Aleksandra Wielkiego). Armię która miała przyjść Macedończykom z odsieczą, podzielono na dwie części. Główną armią złożoną z 2000 hoplitów (głównie periojków, neodomadów i Skirytów pod dowództwem Eudamidasa. Drugą armię, liczącą 10 000 hoplitów, dowodził brat tamtego - Fojbidas. Wyprawa ruszyła wiosną 381 r. p.n.e.
W tym czasie w Tebach (bo przecież o tym głównie chciałem napisać) pro-spertańskie stronnictwo Leontiadesa ponownie (po prawie czterech latach rządów) utraciło władzę (382/381 r. p.n.e.), a do rządów znów wrócili demokraci Ismeniasa i Androklejdasa. Gdy więc armia pod wodzą Fojbidasa maszerowała na północ do Chalkidiki przez Beocję, oligarchowie Leontiadesa skontaktowali się z Fojbidasem i zaprosili go do Teb, aby zbrojnie obsadził Kadmeę (twierdzę tebańską) i pomógł im w odzyskaniu władzy. Tak też się stało, Fojbidasa zajął Kadmeę, a demokraci tebańscy (w liczbie 300) zbiegli do Aten. Zajęcie Kadmei obiło się głośnym echem w całej Helladzie i wywołało falę oburzenia, skierowaną przeciwko Lacedemończykom. Lontiades (przywódca oligarchów tebańskich) udał się więc do Sparty, aby wstawić się za Fojbidasem i przekonać eforów co do słuszności utrzymania spartańskiego garnizonu w Kadmei. Eforowie byli jednak mocno wzburzeni i twierdzili że Fojbidas złamał rozkazy. Nie po to bowiem został posłany, aby zajmować Teby, tylko po to, aby pomóc Macedończykom przeciw agresji Olintu. Zamierzano więc odwołać go z dowództwa i ukarać, ale w jego obronie wystąpił król Agesilaos II, twierdząc że co prawda Fojbidas złamał rozkaz i postąpił nierozsądnie, ale dodał od razu jaki jest tego efekt i co się bardziej Sparcie opłaca. Pytał więc: "Czy opłaca nam się utrzymać garnizon Kadmei, czy też nie?" i odpowiadał że jak najbardziej, bo służy to podkreśleniu dominacji Lacedemonu w środkowej Helladzie. Sprawa ta jednak była przedmiotem powszechnego oburzenia Greków, gdyż był to jawny akt politycznego chuligaństwa, ale ponieważ z politycznego punktu widzenia bardzo odpowiadał on polityce uprawianej wówczas przez Spartę, przeto eforowie uznali, że utrzymanie Kadmei będzie kontynuowane. Ponieważ jednak należało to odpowiednio "sprzedać" propagandowo, postanowiono więc odwrócić wektory i winnym całego zdarzenia uczynić nie Fojbidasa, czy nawet Leontiadesa, a właśnie Ismeniasa - przywódcę tebańskich demokratów, któremu nie udało się (tak jak na przykład Androklejdasowi) uciec do Aten. Oskarżono go więc o prorosyjskość pro-medyjskość i w tym celu do Teb wysłano trzech sędziów z Lacedemonu, którzy mieli to udowodnić. I udowodnili. Oskarżyli go o wysługiwanie się Persom (chociaż do wody były wybitnie wątpliwe) i skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonano. Ponoć za skazaniem Ismeniasa na karę śmierci, stał król Sparty Agesilaos II, który polecił sędziom aby taki właśnie wydali werdykt, jeszcze przed ich wyjazdem do Teb. Była to zemsta Agesilaosa na Tebańczykach (a raczej na tebańskich demokratach), którzy 15 lat wcześniej udaremnili mu złożenie ofiary w Aulidzie, przed jego wyprawą do Persji (o czym pisałem w poprzedniej części). I nie miało tu żadnego znaczenia, że akurat Ismenias nie miał z tym nic wspólnego.
MIECZ DAMOKLESA
Groźba nieustannego zamachu lub przewrotu, jaka czyha na rządzących
To, jak podstępnie udało się Spartanom odwrócić kota ogonem i oskarżyć o własne winy ich politycznych przeciwników z Teb, spowodowało, że w Lacedemonie zaczęto snuć wizję "Wielkiej Sparty", której pierwszym elementem będą właśnie spartańskie Teby. Propagatorem tej mocarstwowej polityki był oczywiście król Agesilaos i jego zwolennicy, którzy już widzieli się w roli "zjednoczycieli" pod lacedemońskim władztwem całej Hellady (podobnie jak w V wieku p.n.e. w tej roli widzieli się Ateńczycy, a wielu historyków starożytności twierdziło, że gdyby Ateny opanowali Syrakuzy w czasie swej kampanii sycylijskiej z lat 415-413 p.n.e. {Nikiasz mógł to łatwo uczynić, Syrakuzy bowiem były całkowicie nieprzygotowane do obrony i pamiętam że już na studiach twierdziłem, jak łatwo Ateńczycy mogli zająć Syrakuzy, ale głupota Nikiasza przerosła najśmielsze oczekiwania i ostatecznie zakończyła się całkowitą klęską Ateńczyków, sprzedażą wziętych do niewoli ateńskich hoplitów jako niewolników oraz śmiercią Nikiasza i wysłanego mu na pomoc Demostenesa} to najprawdopodobniej wygraliby wojnę peloponeską, a wówczas podporządkowaliby sobie całą Helladę i jak pisał brytyjski historyk Edward Creasy: "Rzymianie nie wiedzieli i nie mogli wiedzieć, jak głęboko wielkość ich własnych potomków i los całego świata zachodniego były uwikłane w zniszczenie floty ateńskiej w porcie w Syrakuzach. Gdyby ta wielka wyprawa zakończyła się zwycięstwem, siły Grecji w następnym, pełnym wydarzeń stuleciu znalazłyby swoje pole do popisu nie mniej na Zachodzie, niż na Wschodzie; Grecja, a nie Rzym, mogłaby podbić Kartaginę; greka, a nie łacina, mogłaby być w dzisiejszych czasach głównym elementem języka Hiszpanii, Francji i Włoch; a prawa Aten, a nie Rzymu, mogłyby stanowić fundament prawa cywilizowanego świata". Teraz "attycyzować" Helladę na własną modłę chcieli Spartanie, zaś Tebańczycy Leontiadesa, jak cierpko zauważa Ksenofont: "wysługiwali się Lacedemończykom jeszcze bardziej, niż im nakazywano".
Ponieważ jednak armia Fojbidasa, zamiast zostać skierowana do Macedonii czy Chalkidyki, stacjonowała w tebańskiej Kadmei,przeto należało na północ posłać inną armię. Szybko ją zebrano i pod dowództwem Teleutiasa (przyrodniego brata króla Agesilaosa II) posłano jako główne wsparcie wysłanej wcześniej na północ armii Eudamidasa (która toczyła tam ciężkie boje z Olintyjczykami). Ten jednak, gdy dotarł do Macedonii, zginął w bitwie jeszcze latem 381 r. p.n.e. Sytuacja była więc nieciekawa, opierając się bowiem na chęci dominacji, dokonując bezprawnego, bandyckiego zajęcia Teb, jednocześnie Spartanie nie byli w stanie podołać sojuszniczym zobowiązaniom wobec Amyntasa Macedońskiego. Postanowiono tę sprawę ostatecznie zakończyć, jednocześnie oczyszczając dobre imię Lacedemonu z wszelkich plam. Zebrano więc kolejną armię (ogromnym wysiłkiem), na której czele stanął król Agesipolis I . Zgromadził on sporą armię, towarzyszył mu sztab 30 spartiatów, w tym wielu innych (jak pisze Ksenofont: "Spośród periojków towarzyszyło mu wielu zacnych ochotników, wielu cudzoziemców zwanych trophimoi, wielu synów Spartiatów z nieprawego łoża, młodzieńców pięknych i nieobcych temu, co w mieście tym za piękne uchodzi, wielu wreszcie wyruszyło z nim na wojnę ochotników z grodów sprzymierzonych, a zwłaszcza jeźdźców tesalskich, pragnących dać się poznać Agesipolisowi". Dowództwo powierzone temu właśnie królowi było jakoby wyłomem w dotychczasowej polityce, którą ustawiał wedle właściwie własnego widzimisię Agesilaos II. Ale miał on inne sprawy na głowie, jak choćby kwestię Flintu (o czym pisałem w poprzednich częściach), więc zapewne zgodził się na powierzenie dowództwa Agesipolisowi (dzięki tej wyprawie bowiem załatwiał kilka pieczeni na jednym ogniu: po pierwsze pozbywał się Agesipolisa ze Sparty - na czym mu zależało; po drugie zwycięstwo Agesipolisa byłoby potwierdzeniem dotychczasowej polityki Agesilaosa, a klęska i śmierć Agesipolisa również była mu na rękę, gdyż eliminowała konkurenta do władzy, i wynosiła do królewskiej godności jego małoletniego syna). Agesipolis - dowodząc kampanią - zmusił Olintyjczyków do wycofania się z Macedonii (380 r. p.n.e.) i obległ sam Olint. Nie dożył jednak niestety zdobycia miasta, gdyż rozchorował się i zmarł w trakcie oblężenia, a sam Olint wkrótce potem skapitulował (379 r. p.n.e.). Związek Chalkidycki został rozwiązany, a poszczególne jego miasta członkowskie zawarły teraz ze Spartą oddzielne układy, na mocy których miały posłusznie wspierać Lacedemon we wszystkich wojnach, które będzie toczył. Po tym zwycięstwie pozycja Sparty była tak silna, jak zaraz po roku 404 p.n.e., a być może nawet silniejsza. Związek Peloponeski został całkowicie zdominowany i praktycznie przestano pytać się go o zdanie podczas kolejnych konfliktów. Związek Chalkidycki i Związek Beocki zostały rozwiązane, Elida, Mantinea i Flius doprowadzone do ruiny, a garnizony spartańskie stacjonowały w Tebach, Tespiach, Heraklei i Platejach. Na morzu flota spartańska była równie potężna, co odradzająca się teraz flota ateńska. Poza tym Sparta miała realnych sojuszników (głównie tych którym udzieliła pomocy militarnej) czyli Macedonię, plemię Molossów z Epiru, i Tesalię. Na zachodzie zawarła sojusz z Syrakuzami, którymi wówczas władał tyran Dionizjusz I Wielki, a na wschodzie (dzięki pokoju Antalkidasa) miała "sztamę" z Persją, która tym samym potwierdzała jej dominację w Grecji kontynentalnej. Co mogło pójść nie tak?
Otóż hegemonia Sparty oparta była na bardzo wątłych podstawach, znacznie słabszych niż projektowana w V wieku p.n.e. hegemonia Aten nad Grecją. Co prawda w obu przypadkach ich władza opierała się na strachu, ale Sparta cieszyła się dużym szacunkiem Greków jeszcze w roku 404 p.n.e., jako wyzwolicielka Hellady spod "ateńskiego jarzma". Jednak już krótkie, kilkumiesięczne rządy narzuconych przez Lizandra dekarchów zaczęło podważać ten szacunek, a polityka Lacedemonu w kolejnych latach całkowicie go zniweczyła. "Obrończyni Hellady" stała się nowym ciemiężcą i do tego dogadanym z największym wrogiem Hellenów - Persją. Przyrzeczenia dane greckim polis zostały złamane, umowy zerwane, a rządy oligarchów - na jakich opierała się Sparta w Helladzie, były rządami mniejszości. Sam Związek Peloponeski też już nie gwarantował utrzymania spartańskiej hegemonii, gdyż poszczególne miasta coraz bardziej zaczęły się wypinać na spartańską politykę, odrzucając ją wprost, albo pośrednio. Lacedemon mógł więc liczyć jedynie na własne siły, a tych niestety ubywało (liczba spartiatów z każdą dekadą zmniejszała się o kilkadziesiąt osób). W tych warunkach utrzymanie tego, co zostało zdobyte do roku 379 p.n.e. graniczyło z cudem i rzeczywiście takowym było, a problem pojawił się już w tym samym roku, w którym Spartanie doprowadzili do upadku Flint i Olint.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz